Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   "Nieważne, jaka będzie Polska, tylko czyja będzie Polska"

"Nieważne, jaka będzie Polska, tylko czyja będzie Polska"

Data: 2010-09-01 11:40:30
Autor: Jesienny
"Nieważne, jaka będzie Polska, tylko czyja będzie Polska"
Agnieszka Kublik: W poniedziałek na rocznicowym zjeździe "S" związkowcy
wygwizdali prezydenta i premiera. "Przemysł pogardy" - jak mówi Jarosław
Kaczyński?

Aleksander Kwaśniewski: Gwizdy są dla demokracji naturalne. Ja też to
przeżyłem, i to w formie agresywniejszej. Późniejszy szef CBA Mariusz
Kamiński rzucał we mnie w Paryżu jajkami.

Mówię o tym, nie żeby się skarżyć, ale żeby wyciągnąć z tego wnioski: że
budując siłę państwa, trzeba szanować instytucje państwa, a więc ludzi,
którzy zostali wybrani w demokratycznych przecież wyborach, a nie zostali
narzuceni siłą.
Chyba że zostali wybrani "przez nieporozumienie", jak mówi o prezydencie
Komorowskim prezes PiS.

- Nie ma czegoś takiego. Ta wypowiedź Kaczyńskiego jest antypaństwowa.
Oczywiście ci, którzy na Komorowskiego nie głosowali, nie muszą być
zachwyceni, że wygrał wybory, ale urząd prezydenta uszanować trzeba.

Te gwizdy rozległy się podczas zjazdu dotyczącego ważnej i symbolicznej dla
Polski sprawy, czyli Porozumień Sierpniowych. Ten zjazd miał oddźwięk
międzynarodowy. Ale jeśli my z tego robimy stadion sportowy, gdzie jednym
się kibicuje, a drugich się wygwizduje, jeśli potrafimy zakłamywać
historię, to od kogo możemy oczekiwać szacunku? Sami jesteśmy sobie winni,
jeśli nam go nie okazują.

Polacy bardzo słabo uczą się na błędach. Albo jeszcze gorzej - w ogóle się
nie uczą.

Czyli wojna polsko-polska?

- Tak i ona się pogłębia. Paradoksalnie, podczas mojej prezydentury
politykom z obozu solidarnościowego nie wypadało aż tak chwycić się za
gardła. Przy premierze, prezydencie z "S", jak widać, można sobie pozwolić
na więcej.

Zgadzam się z panią Henryką Krzywonos, że słowo "solidarność" zobowiązuje.
I ten, kto tego nie rozumie, popełnia gruby błąd. Ale moim zdaniem
Kaczyński nie błądzi, on to robi świadomie.

Ale żeby dziś zrozumieć Kaczyńskiego, muszę się cofnąć do czerwca 1992 r.
Byłem na sali sejmowej, gdy premier Jan Olszewski wygłaszał exposé. Nigdy
nie zapomnę, gdy powiedział, że nieważne, jaka będzie Polska, tylko czyja
będzie Polska.

Te są słowa są lejtmotywem wszystkiego, co się dzieje w Polsce od tamtego
czasu. Ten spór o to "czyja" trwa do dziś. Wedle Kaczyńskiego ma być nie
Mazowieckiego, nie Geremka, nie Tuska, nie Komorowskiego, czyli nie tych,
którzy poszli drogą kompromisu, Okrągłego Stołu, uwłaszczyli nomenklaturę i
sprowadzili na Polskę różne niesprawiedliwości. Kaczyński bije się o to, by
Polska była Kaczyńskiego, Anny Walentynowicz, Andrzeja Gwiazdy.

Ten spór jest źle zdefiniowany, fałszywy i będzie nas prowadził na manowce.
Będzie rozdzierał Polskę. W poniedziałek Jarosław Kaczyński uczynił kolejny
krok w tej walce, nie oddając szacunku, a wręcz zabierając zasługi
Tadeuszowi Mazowieckiemu i Bronisławowi Geremkowi, czyli warszawskim
doradcom związku.

Patrzyłem na Mazowieckiego podczas wystąpienia Kaczyńskiego i było mi go
szczerze żal, mam wrażenie, że w ciągu tych kilku chwil się ogromnie
postarzał. Bo to, co mówił Kaczyński - że Geremek i Mazowiecki mieli
namawiać strajkujących do kapitulacji - to po prostu nieprawda i ogromna
manipulacja.

Kto może tę wojnę polsko-polską przerwać? Jarosław Kaczyński, gdyby chciał?

- On już tego nie powstrzyma, to za daleko zaszło. Tylko czas i rozwój
Polski. Jeśli Polska będzie się rozwijała, będzie to dowód na to, że
Porozumienia Sierpniowe, Okrągły Stół, III RP mają sens. Gdyby przyszedł -
nie daj Boże - kryzys, to populiści, ekstremiści, PiS i Jarosław Kaczyński
żywiliby się nim i krzyczeliby: "A nie mówiliśmy!". Ale ja wierzę w
pozytywny scenariusz.

Powiedział pan o Kaczyńskim, że jego wystąpienie było "antypaństwowe". To
nie za mocno?

- Jeśli się kwestionuje wyniki wyborów, to jest zachowanie antypaństwowe.
Tak nie można. Gdy się przegrywa, gratuluje się zwycięzcy. I szanuje jako
politycznego konkurenta.

To druga po wyborach parlamentarnych w 2007 r. porażka Jarosława
Kaczyńskiego. Może to klucz do zrozumienia tej frustracji prezesa PiS.

- Rozmawiamy o polityce czy o psychologii?

O wpływie psychologii na politykę.

- Od polityka wysokiej rangi należy wymagać respektowania reguł. A reguła
jest jasna: w demokracji nie kwestionuje się demokratycznych wyborów.
Kaczyński chce być szanowany. Ale warunkiem jest okazywanie szacunku innym.

Co z krzyżem pod Pałacem Prezydenckim? Prezydent Komorowski daje sobie radę
z tym problemem?

- Nie daje. Przejeżdżałem tam i zobaczyłem z jednej strony smutny krzyż,
barierki, a z drugiej - pięć osób, które go bronią. Źle się stało, że 3
sierpnia nie przeniesiono krzyża do kościoła św. Anny. To i tak już było za
późno.

Ale przecież wiadomo, że nie o krzyż chodzi. Tam demonstruje ta właśnie
Polska, która uważa, że Polska Komorowskiego nie jest ich Polską. Więc
ponieważ ten spór ma takie podłoże, poniedziałkowe wystąpienie Kaczyńskiego
tylko je podgrzało.

Tak długo, jak Komorowski nie zrozumie, że jest prezydentem i tej Polski, i
tamtej, i że musi podejmować decyzje nawet nieprzyjemne, problem krzyża nie
zostanie rozwiązany.

Czyli powinien zdecydować, by nawet siłą krzyż zabrać sprzed Pałacu i
przenieść do kościoła?

- Każda akcja przeniesienia krzyża będzie się odbywać w tumulcie, przy
aktach rozpaczy. Ale to nie powód, by rezygnować z przeniesienia.

Pod krzyżem są ludzie niezwykle zdeterminowani, którzy wierzą, że walczą o
rzeczy najbardziej dla siebie istotne. Ja to szanuję, ale to nie może
zmieniać decyzji. Boję się, że koncepcja na przeczekanie, którą przyjęła
Kancelaria Prezydenta, niczego nie rozwiąże.

Gdyby mnie prezydent Komorowski spytał o radę w tej sprawie, to bym mu
powiedział, że trzeba wykonać zawarte z kurią warszawską i harcerzami
porozumienie i wziąć na siebie odpowiedzialność za tę decyzję. Przecież nie
ma wątpliwości, że musi powstać jakaś forma upamiętnienia ludzi, którzy
zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem.

Pomnik?

- Nie wiem, czy pomnik. To musi być trwały ślad po tej katastrofie, który
Warszawę upiękni. A nie jeszcze jeden pomnik, który będzie
architektonicznym nieporozumieniem. To nie są wymagania zbyt wygórowane.

http://wyborcza.pl/1,75248,8319151,Kwasniewski____Jesli_potrafimy_zaklamywac_historie_.html?as=2&startsz=x


--
Spragniony wrażeń? Zimny Lech.

Data: 2010-09-01 11:57:56
Autor: awe
"Nieważne, jaka będzie Polska, tylko czyja będzie Polska"


- On już tego nie powstrzyma, to za daleko zaszło. Tylko czas i rozwój
Polski. Jeśli Polska będzie się rozwijała, będzie to dowód na to, że
Porozumienia Sierpniowe, Okrągły Stół, III RP mają sens. Gdyby przyszedł -
nie daj Boże - kryzys, to populiści, ekstremiści, PiS i Jarosław Kaczyński
żywiliby się nim i krzyczeliby: "A nie mówiliśmy!". Ale ja wierzę w
pozytywny scenariusz.
-- -- -- -- -- -
to wlasnie w komuchach lubie
"
Gdyby przyszedł -
nie daj Boże - kryzys, to populiści, ekstremiści, PiS i Jarosław Kaczyński
żywiliby się nim i krzyczeliby: "A nie mówiliśmy!". ""

Przeciez mamy kryzys:-)
awe

"Nieważne, jaka będzie Polska, tylko czyja będzie Polska"

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona