Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Niewiniątka z juderantów

Niewiniątka z juderantów

Data: 2013-04-21 01:19:07
Autor: Grzegorz Z.
Niewiniątka z juderantów

Judenraty i żydowska policja w gettach.

Na podstawie prac i wspomnień: Hannah Arendt, Baruch Milch, Emanuel
Ringelblum, Baruch Goldstein, Klara Mirska, Chaim A. Kaplan

(...)Ta kolaboracja części Żydów z Niemcami była tym bardziej szokująca i
wstydliwa ze względu na społeczny charakter jej uczestników. W
przeciwieństwie bowiem do Polaków, wśród których z Niemcami godzili się na
ogół kolaborować głównie ludzie z marginesu społecznego, męty, wśród Żydów
na kolaborację poszła duża część elit z tzw. Judenratów (rad żydowskich).
Przypomnijmy tu, z jak ostrym potępieniem tej kolaboracji wystąpiła
najsłynniejsza żydowska myślicielka XX wieku Hannah Arendt w książce
"Eichmann w Jerozolimie" (Kraków 1987). Napisała tam m.in. (s. 151): "Dla
Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego
narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii".
Uległość Judenratów wobec nazistów oznaczała skrajną kompromitację
żydowskich elit w państwach okupowanych przez III Rzeszę. Arend stwierdziła
wprost: "O ile jednak członkowie rządów typu quislingowskiego pochodzili
zazwyczaj z partii opozycyjnych, członkami rad żydowskich byli z reguły
cieszący się uznaniem miejscowi przywódcy żydowscy, którym naziści nadawali
ogromną władzę do chwili, gdy ich także deportowano" (tamże, s. 151).
Arendt pisała, że bez pomocy Judenratów w zarejestrowaniu Żydów, zebraniu
ich w gettach, a potem pomocy w skierowaniu do obozów zagłady zginęłoby
dużo mniej Żydów. Niemcy mieliby bowiem dużo więcej kłopotów ze spisaniem i
wyszukaniem Żydów. W różnych krajach okupowanej Europy powtarzał się ten
sam perfidny schemat: funkcjonariusze żydowscy sporządzali wykazy imienne
wraz z informacjami o majątku Żydów, zapewniali Niemcom pomoc w chwytaniu
Żydów i ładowaniu ich do pociągów, które wiozły ich do obozów zagłady.
Także w Polsce doszło do potwornego skompromitowania dużej części
żydowskich elit poprzez ich uczestnictwo w Judenratach i posłuszne
wykonywanie niemieckich rozkazów godzących w ich współrodaków. O tym
wszystkim Gross milczy jak grób w swej książce pełnej tak wielu
oszczerczych tyrad oskarżycielskich przeciw Polakom. Postarajmy się więc
odświeżyć pamięć o sprawach tej kolaboracji Judenratów i żydowskiej
policji, od lat tak gorliwie przemilczanej - wbrew prawdzie historycznej -
przez różne wpływowe dziś w Polsce media i wydawnictwa. Żeby uniknąć
zarzutów stronniczości, ograniczę się tu do podania przykładów wyłącznie w
oparciu o autorów wywodzących się z żydowskich środowisk. Oto niektóre z
nich. Żydowski autor Baruch Milch tak pisał w przejmującej relacji o losach
Żydów na byłych wschodnich kresach Rzeczypospolitej (woj. lwowskie i
tarnopolskie): "W każdym razie Judenrat stał się narzędziem w rękach
gestapo do niszczenia Żydów, a jak sami członkowie później się wyrażali, są
'Gestapem na ulicy żydowskiej'. Powołali Ordnungsdienst jako organ
wykonawczy składający się z najgorszych elementów (...) w gruncie rzeczy
Judenrat zaczął prowadzić politykę rabunkową w celu napełnienia własnych
kieszeni, by tymi pieniędzmi przekupić władze i gestapo, ale tylko w celu
zabezpieczenia losu swoich i najbliższej rodziny. Nie znam ani jednego
wypadku, żeby Judenrat bezinteresownie pomógł któremuś Żydowi (...). Do
wykonania swoich niecnych czynów, jak ściąganie ogromnych podatków i
nałożonych kontrybucji, łapanie do łagrów i napadów na domy żydowskie,
Judenraty używały swojej Ordnungsdienst, której dawali procent z łupu, a ci
ludzie w liczbie dziesięciu-piętnastu napadali na ludzi, bijąc w okrutny
sposób, niszcząc i rabując, cokolwiek się dało, i to ze straszną
bezwzględnością". (Por. B. Milch: "Testament", Warszawa 2001, s. 106-107).
   Pytanie, czemu Gross nawet jednym zdaniem nie wspomniał w swej
przeznaczonej dla Amerykanów ponad 300-stronicowej książce o rabunkach na
Żydach dokonywanych przez żydowską policję na zlecenie Judenratu? Czyż to
kolejne przemilczenie nie jest jaskrawym dowodem braku u Grossa nawet
cienia elementarnej uczciwości intelektualnej?

    W tejże książce Milcha czytamy na s. 126-127: "(...) Judenrat załatwił
z tymi mordercami, że do trzech godzin dostarczy im żądane trzysta osób.
Sami Żydzi musieli łapać i wydawać braci i siostry w ręce katów, którzy
stali na placu folwarku, obok naszego mieszkania, i przyprowadzonych
przyjęli pałkami albo nahajkami, a później wywieźli na rzeź do Bełżca (...)
Judenratowcy i Ordnungsdienst, przy pomocy ukraińskiej policji i kilku
Niemców, którym jeszcze zapłacono, by prędko pracowali, gonili po ulicach,
jak wściekłe psy czy opętańcy, a pot się z nich lał strumieniami (...).
Straszny to był widok, jak Żyd Żyda prowadził na śmierć (...)".
    Szczególnie haniebną rolę w wysyłaniu własnych żydowskich rodaków na
śmierć odegrał Chaim Rumkowski, prezes Rady Żydowskiej w Łodzi, "król"
getta łódzkiego na usługach Niemców. Był on absolutnym władcą getta, w
którym kursowały specjalne pieniądze "chaimki" i "rumki" oraz znaczki
pocztowe z jego podobizną. Rumkowski urządził sobie harem w jednej willi i
wciąż sprowadzał nowe piękne kobiety. W zamian za przyzwolenie Niemców na
jego tyranię nad mieszkańcami getta arcygorliwie wykonywał wszystkie
niemieckie rozkazy i wyekspediował olbrzymią większość swych poddanych do
obozów zagłady. W końcu jednak i jego Niemcy wysłali do Oświęcimia. Podobno
natychmiast padł ofiarą swych żydowskich współwięźniów, którzy nie
zwlekając ani chwili, natychmiast po przywiezieniu go do obozu spalili go
żywcem w obozowym piecu (Por. E. Reicher: "W ostrym świetle dnia. Dziennik
żydowskiego lekarza 1939-1945", oprac. R. Jabłońska, Londyn 1989, s. 29).

Żydowscy policjanci okrutniejsi od Niemców

Najsłynniejszy kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelblum tak pisał o
żydowskiej policji, która nawet jednym zdaniem nie została wspomniana w
"naukowym dziele" Grossa: "Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze
przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała
udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną
robotą. Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno
podłości osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia. Nie padło ani
jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na
prowadzeniu swych braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej
brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonała. Obecnie mózg sili się nad
rozwiązaniem zagadki: jak to się stało, że Żydzi - przeważnie inteligenci,
byli adwokaci (większość oficerów była przed wojną adwokatami) - sami
przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi
wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy
idą na rzeź (...). Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często
większe niż Niemców, Ukraińców, Łotyszy. Niejedna kryjówka została
'nakryta' przez policję żydowską, która zawsze chciała być plus catholique
que le pape, by przypodobać się okupantowi. Ofiary, które znikły z oczu
Niemca, wyłapywał policjant żydowski (...). Policja żydowska dała w ogóle
dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych
Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zabójców, którzy na ulicach łapią
dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag? Do powszechnych po prostu
zjawisk należało, że ci zbójcy za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy
(...). Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i dziecko mogą przytoczyć
tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej"
(E. Ringelblum: "Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939 - styczeń 1943",
Warszawa 1988, s. 426, 427, 428).

Wydawali na śmierć rodziców

Nader bezwzględne świadectwo na temat poczynań żydowskiej policji w
Warszawie dostarczył Baruch Goldstein, przed wojną współorganizator bojówek
Bundu. Wspominając lata wojny, Goldstein pisał bez ogródek: "Z poczuciem
bólu i wstrętu wspominam żydowską policję, tę hańbę dla pół miliona
nieszczęśliwych Żydów w warszawskim getcie (...). Żydowska policja,
kierowana przez ludzi z SS i żandarmów, spadała na getto jak banda dzikich
zwierząt. Każdego dnia, by uratować własną skórę, każdy policjant żydowski
przyprowadzał siedem osób, by je poświęcić na ołtarzu eksterminacji.
Przyprowadzał ze sobą kogokolwiek mógł schwytać - przyjaciół, krewnych,
nawet członków najbliższej rodziny. Byli policjanci, którzy ofiarowywali
swych własnych wiekowych rodziców z usprawiedliwieniem, że ci i tak szybko
umrą" [podkr. J.R.N.] (Por. B. Goldstein: "The Star Bear Witness", New York
1949, s. 66, 106, 129). Klara Mirska, Żydówka, która opuściła Polskę w 1968
roku, nie miała w swych wspomnieniach dość złych słów dla odmalowania
niegodziwości niektórych przedstawicieli środowisk żydowskich w czasie
wojny. Opisała np. następującą historię: "Syn przewodniczącego Judenratu
jednego z gett został skazany przez Niemców na śmierć. Przyprowadził go na
egzekucję jego ojciec. On miał go powiesić w ciągu kilku minut. Gdyby tego
nie uczynił, miał sam zostać powieszony. Taki niesamowity żart wymyślili
Niemcy. Ojciec, któremu chęć pozostania przy życiu przysłoniła wszelkie
uczucia miłości rodzicielskiej, zaczął poganiać syna. Czynił to na oczach
rozbawionych Niemców i stojących w milczeniu przy tej scenie Żydów: 'No,
prędko rozbieraj buty! No, pośpiesz się, i tak ci nic nie pomoże'" (Wg K.
Mirska: "W cieniu wielkiego strachu", Paryż 1980, s. 447). W sierpniu 1942
r. żydowski policjant Calel Perechodnik w getcie w Otwocku wyciągnął z
bezpiecznej kryjówki swoją żonę i córeczkę i odprowadził je do transportu
śmierci.Jurgen (Josef) Stroop, niemiecki generał, likwidator Getta
Warszawskiego w czasie akcji.

Czemu o takich przypadkach zezwierzęcenia niektórych Żydów nie informuje
Amerykanów Gross, tak gorliwie rozpisujący się na temat sadyzmu Polaków?
Warto przytoczyć, co ten sam Perechodnik, skądinąd nienawidzący bez reszty
Polaków, wypisywał na temat swych własnych kolegów z żydowskiej policji:
"Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla policjantów żydowskich w Warszawie
(...). Skamieniały im serca, obce stały się wszelkie ludzkie uczucia.
Łapali ludzi, na rękach znosili z mieszkań niemowlęta, przy okazji
rabowali. Nic też dziwnego, że Żydzi nienawidzili swojej policji bardziej
niż Niemców, bardziej niż Ukraińców" (C. Perechodnik: "Czy ja jestem
mordercą?", Warszawa 1993, s. 112-113). Nader bezwzględny jest osąd
Judenratu i żydowskiej policji, zawarty w dzienniku byłego dyrektora szkoły
hebrajskiej w Warszawie Chaima A. Kaplana. W swym dzienniku Kaplan nazwał
wprost Judenraty "hańbą społeczności warszawskiej".

Wielokrotnie piętnował zbrodniczą działalność żydowskiej policji, pisząc
m.in.: "Żydowska policja, której okrucieństwo jest nie mniejsze od
nazistów, dostarczała do punktu przenosin na ulicy Stawki więcej niż było
w normie, do której zobowiązała się Rada Żydowska (...). Naziści są
zadowoleni, że eksterminacja Żydów jest realizowana z całą niezbędną
efektywnością. Czyn ten jest dokonywany przez żydowskich siepaczy (Jewish
slaughterers) (...). To żydowska policja jest najokrutniejszą wobec
skazanych (...). Naziści są usatysfakcjonowani robotą żydowskiej policji,
tej plagi żydowskiego organizmu (...). Wczoraj, trzeciego sierpnia, oni
wyrżnęli ulice Zamenhofa i Pawią (...). SS-owscy mordercy stali na straży,
podczas gdy żydowska policja pracowała na dziedzińcach. To była rzeź w
odpowiednim stylu - oni nie mieli litości nawet dla dzieci i niemowląt .
Wszystkich z nich, bez wyjątku, zabrano do wrót śmierci" (Por. "Scroll of
Agony. The Warsaw Diary of Chaim A. Kaplan", New York 1973, s. 384, 386,
389, 399). Na s. 231 swej książki Kaplan cytuje jakże gorzki ówczesny
dowcip żydowski. Miał on formę krótkiej modlitwy: "Pozwól nam wpaść w ręce
agentów gojów, tylko nie pozwól nam wpaść w ręce żydowskiego agenta"

Niewiniątka z juderantów

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona