Data: 2011-06-13 02:32:24 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
I dobrze sie stało. Fear the Dirk.
Pozdro L'e-szczur |
|
Data: 2011-06-14 07:59:20 | |
Autor: Hubertus Blues | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
Leszczur <leszczur@acn.waw.pl> napisał(a):
I dobrze sie sta=B3o. Fear the Dirk. "I’m going to continue to live the way I want to live and continue to do the things that I want to do with me and my family and be happy with that." Cytat za supergigantem. Tłumaczę: "mam to wszystko w du...e! To całe pie......nie o mistrzostwie mało mnie obchodzi. Ja jest królem i dalej będę królem" To można porównać tylko z reakcją polskich kopaczy po kolejnych porażkach. Zawstydził wszystkie kaczki świata! Od dziś powinniśmy mówić "spływa po nim jak po Lebronie" -- pozdr Hubertus Blues hbedyk@poczta.onet.pl "... z szaconkiem bo się może skończyc źle..." -- |
|
Data: 2011-06-14 02:02:41 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 14 Cze, 09:59, "Hubertus Blues" <hblues.SKA...@gazeta.pl> wrote:
T umacz : "mam to wszystko w du...e! To ca e pie......nie o mistrzostwie ma o Tajeest! To mo na por wna tylko z reakcj polskich kopaczy po kolejnych pora kach. Przestan! Argentynę rozgromili, a w meczu z Francją też tylko Polacy strzelali bramki! Jest dobrze! Zawstydzi wszystkie kaczki wiata! Od dzi powinni my m wi "sp ywa po nim jak po Lebronie" A co ma powiedzieć? Gram jak ciota, wiec zabieram swoje talenty do WNBA? Wait a minute....: http://www.youtube.com/watch?v=9NHRD10DmCc Pozdro L'e-szczur |
|
Data: 2011-06-15 07:03:30 | |
Autor: Hubertus Blues | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
Leszczur <leszczur@acn.waw.pl> napisał(a): (...)
> To mo na por wna tylko z reakcj polskich kopaczy po kolejnych pora kach. Jest dobrze, ale nie tragicznie. > Zawstydzi wszystkie kaczki wiata! Od dzi powinni my m wi "sp ywa po nim j= To w dyskusji Jordan czy Lebron jest też ciekawe. W czasach Jego Wysokości nie było jeszcze tak powszechnego Internetu, ale wydaje mi się, że Jordan nie budził tak mocno i tak wielu negatywnych emocji. Ani w Salt Lake City, ani w Pheonix ani w NYC Jordan nie ma powodów być kochany, ale tak powszechnego wyśmiewania, szydzenia, antypatii nie budził i nie budzi. -- pozdr Hubertus Blues hbedyk@poczta.onet.pl "... z szaconkiem bo się może skończyc źle..." -- |
|
Data: 2011-06-15 00:44:09 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 15 Cze, 09:03, "Hubertus Blues" <hblues.SKA...@gazeta.pl> wrote:
> Przestan! Argentyn=EA rozgromili, a w meczu z Francj=B1 te=BF tylko Polacy Oooo taaaaak! Idziemy na mistrza! To w dyskusji Jordan czy Lebron jest też ciekawe. W czasach Jego Wysokości nie Na pewno budził negatywne emocje, ale media wtedy były dużo bardziej kontrolowane. Jego ówczesny wizerunek był sterowany nie tylko przez niego samego, jego doradców, klub, ale nawet przez Sterna i NBA. Bodaj Halberstam pisał, że dziennikarze mieli interes w tym, żeby chronić wizerunek MJ'a, bo od tego zależało, czy będą mieli do niego dostęp, czy nie. A dostęp oznaczał artykuły i zwyczajnie kasę. Ani w Salt Lake City, ani w Pheonix ani w NYC Jordan nie ma powodów być kochany, ale tak powszechnego Pomijając fakt, że MJ aniołem nie był, to jednak nie był też takim pompatycznym dupkiem jak James. A i byle łachmyta wówczas też nie mogł być dziennikarzem - tak jak to się dzieje teraz. Inne czasy. Pozdro L'e-szczur |
|
Data: 2011-06-15 09:09:30 | |
Autor: s | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
To w dyskusji Jordan czy Lebron jest też ciekawe. W czasach Jego Wysokości nie Patrz Pan jak to poprzez jeden "malutki" epizod medialny moze czlowiek sobie w stope strzelic, nie? Pozdr Slawek |
|
Data: 2011-06-15 07:19:03 | |
Autor: Hubertus Blues | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
s <s@krzak.wp.pl> napisał(a):
> To w dyskusji Jordan czy Lebron jest też ciekawe. W czasach Jego Wysokości ni Ten jeden malutki epizod tylko ugruntował i utwierdził wyznawców. No i jeszcze liczbę wyznawców zdecydowanie zwiększył. Mam wrażenie, że pozycja Lebrona wśród fanów budowana jest konsekwentnie od dawna. :) -- pozdr Hubertus Blues hbedyk@poczta.onet.pl "... z szaconkiem bo się może skończyc źle..." -- |
|
Data: 2011-06-15 13:26:06 | |
Autor: Tomasz Radko | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
W dniu 2011-06-15 09:03, Hubertus Blues pisze:
To w dyskusji Jordan czy Lebron jest też ciekawe. Zabawne: gdy Jordan miał tyle lat, co James, nigdy nie wyszedł był wyżej finału konferencji. Ależ luzer z niego był. Fartownie Chicago wzięłow drafcie pruwen łinera, Scotta Williamsa, który poprowadził Bulls do trzech tytułów mistrzowskich. |
|
Data: 2011-06-15 04:36:41 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 15 Cze, 13:26, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote:
W dniu 2011-06-15 09:03, Hubertus Blues pisze: Nie zapominaj o Billu Wenningtonie! I o człowieku którego Szaranowicz nazywał: Dziad Biśler. Tomku - tytuły nie są pochodną wieku. Wiem, bo w przeciwnym razie miałbym ich już tyle co rzeczony Bill Russell. Pozdro L'e-szczur |
|
Data: 2011-06-15 13:46:55 | |
Autor: Tomasz Radko | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
W dniu 2011-06-15 13:36, Leszczur pisze:
On 15 Cze, 13:26, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote: Nie są też pochodną poziomu gry pojedynczego koszykarza. Gdyby tak było, West miałby więcej niż jeden tytuł jako gracz. Oczywiście można twierdzić, że Horry jest tak z pińć razy lepszy od Jamesa. Konstytucja RP daje takie prawo. Ale gdyby zrobić w NBA dispersal draft, James poszedłby pierwszy, ewentualnie drugi (gdyby ktoś wolał budować wokół Howarda, zresztą kolejnego luzera). |
|
Data: 2011-06-15 05:13:42 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 15 Cze, 13:46, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote:
> Nie zapominaj o Billu Wenningtonie! I o człowieku którego Szaranowicz Zgoda. Są za to pochodną kilku zjawisk dających się okreslić jednym słowem: delivery. I nie chodzi tu o jakiś wymyślny sposób na pozbawienie człowieka wątroby (wrzucam na wszelki wypadek, zeby Twoj niepohamowany apetyt na interpretacje nie poszedł był zbyt daleko), a o wywiązanie się z roli. James nie wywiązuje się dobrze z roli lidera i Najlepszego zawodnika na świecie, więc może zrewidujmy pogląd o nim, zmniejszmy oczekiwania, a od razu chłop zacznie lepiej wyglądac. Oczywiście można twierdzić, że Horry jest tak z pińć razy lepszy od Jamesa. Konstytucja RP daje takie prawo. Oczywiście. Chociaż o Horrym można powiedzieć, że w kluczowych momentach nie zawodził zbyt często, a nawet jeśli to nie tak spektakularnie jak James. I tu - widzisz - pojawia się problem punktu odniesnienia, a ten jest bezposrednią pochodną talentu zawodnika. Kariera Horry'ego patrząc przez pryzmat jego talentu była wielkim sukcesem. Kariera Jamesa póki co nie jest i kto wie czy kiedykolwiek będzie. Stąd porównania do Jordana można między bajki włożyć, skupiając sie raczej na Melonie, Barkleyu czy wręcz Ewingu. Ale gdyby zrobić w NBA dispersal draft, James poszedłby pierwszy, ewentualnie drugi (gdyby ktoś W takim drafcie ogromne znaczenie ma wiek zawodnika. Poza tym co jest lepsze - megagwiazda, która w kluczowych momentach zawodzi, czy ktos nieco mniej utalentowany fizycznie, ale o niebo bardziej odporny psychicznie? Na dziś James mógłby iść gdziekolwiek w Top5 i nie byłoby w tym wielkiego błędu. Pozdro L'e-szczur |
|
Data: 2011-06-15 14:19:28 | |
Autor: Tomasz Radko | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
W dniu 2011-06-15 14:13, Leszczur pisze:
James nie wywiązuje się dobrze z roli lidera i Najlepszego zawodnika I w ramach tego nie wywiązywania się dwa razy doprowadził drużynę do finałów NBA (przyjmuję optykę przewodzenia i wywiązywania się, co jest zresztą kompletną bzdurą, zawodnik odpowiada tylko za swoją grę, a nie za grę zespołu), czego Jordan mając tyle lat co James nie zrobił ani razu, tudzież dwukrotnie zaliczył tytuł MVP (a powinien lekko licząc trzy albo i cztery razy). Faktycznie, koszmarny zawód. Ten James kompletnie się nie sprawdza. Też nie znosze tego leszcza, ale znaj proporcją, mocium panie. |
|
Data: 2011-06-15 05:53:43 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 15 Cze, 14:19, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote:
> James nie wywi zuje si dobrze z roli lidera i Najlepszego zawodnika No i jakie to ma znaczenie, ze zawodnik dotarł do Finałów ale w nich przegrał? Malo to takich w historii? Pamietasz jak Jordan byl oceniany po tym jak doprowadzil Bulls do Finalow Wschodu i przegrał z Pistons? Nie byl wowczas "GOAT". Not even close! James dostał taką etykietke zanim w ogóle zaczął grać w lidze. (przyjmuj optyk przewodzenia i wywi zywania si , co jest To jest prawda tylko czesciowo. Wielu bylo indywidualnie wielkich zawodnikow, ktorzy sa zapominani niedlugo po zakonczeniu kariery. Gwiazda odpowiada za swoją drużynę. czego Jordan maj c tyle lat co James nie zrobi ani razu, Ot miał pecha, ze nie przyszedł do NBA dwa lata wczesniej. Gdy popatrzysz na lata doświadczenia sprawa wygląda nieco inaczej, nieprawdaż? tudzie dwukrotnie zaliczy tytu MVP (a powinien lekko licz c Nie tyle kompletnie sie nie sprawdza, co na razie nie jest tym za kogo był uważany. Again - delikatna różnica, której zapewne nie widzisz. Te nie znosze tego leszcza, ale znaj proporcj , mocium panie. Spoko - moja opinia o LeBronie-człowieku ma się nijak do oceny Jamesa jako koszykarza. Wygląda że czegoś mu brakuje. Do zeszłego sezonu mówiło się, że głównie brakuje mu wsparcia ze strony innych dobrych zawodników. Jednak wychodzi na to, że chyba nie tylko tego. Pozdro L'e-szczur |
|
Data: 2011-06-15 21:52:04 | |
Autor: Tomasz Radko | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
W dniu 2011-06-15 14:53, Leszczur pisze:
On 15 Cze, 14:19, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote: Zapomniałem, liczą się tylko zwycięstwa w finałach. Fisher+Horry+Mbenga > Stockton+Malone+Barkley, ofkors. |
|
Data: 2011-06-15 23:31:44 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 15 Cze, 21:52, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote:
W dniu 2011-06-15 14:53, Leszczur pisze: Nie tylko, ale rownież. Oraz rola jaką się w tych finałach odegrało. |
|
Data: 2011-06-15 13:03:17 | |
Autor: Hubertus Blues | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
Tomasz Radko <trad@interia.pl> napisał(a):
W dniu 2011-06-15 09:03, Hubertus Blues pisze: W swoim 8-mym sezonie w NBA Jordan zdobywał właśnie drugie mistrzostwo. Ależ luzer z niego był. Fartownie Chicago wzięłow Nie rozumiem. Możesz wyjasnić s <s@krzak.wp.pl> napisał(a): (...) Jestem spokojny, ze kolejni wartosciowi role players sie skusza. O ile nie wsiaknie MLE w wyniku negocjacji. Zainteresowanie będzie wśród tzw. role players duże. Ja mam tylko wątpliwości czy będą tak efektywni jak muszą. > A i jeszcze trener - z jednej strony Z jednej strony - jak na pierwszy sezon ugrali zaskakująco dużo. Z drugiej strony - jak na oczekiwania, szczególnie po rozniesieniu Celtics i Bulls w Finałach wypadli bladziutko. Nie wiem skąd czerpiesz wiarę, ja jej za dużo nie mam. Zastanawiają mnie dwa aspekty: 1. Dotychczasowe drużyny Jamesa nie miały nigdy wielkiego zespołowego jaja. Jedyne osiągnięcia LBJ w tym zakresie to pozerskie ustawki na rozpoczęcie meczów i brak jakichś wielkich konfliktów. Nie wiem czy o jakimkolwiek zespole król(ika)a można mowić, że był tam duch zespołowości. Oczywiście mała próbka, oczywiście trudna materia przy tak dużym dominatorze. Ale jest to czynnik nad którym warto się zastanowić. 2. Konkurencja będzie rosła. Przede wszystkim Bulls i Thunder no i oczywiście uskrzydleni Mavs oraz Lakers jeśli coś im wyjdzie. Jedyna nadzieja Heat to nowi rezerwowi i lepsze zgranie. Ale zdrowotnie to przebieg i Jamesa i Wade zdaje się wołać "Już! Tu i teraz" a nie "Mamy czas!" >> Dallas wygrali nie dlatego, ze Dirk byl lepszy od Jamesa i Dywana, tylko To jasne! Na swoim wybitnym poziomie Wade i James są w stanie sami wygrywać dużo. Ale wystarczy, że jeden z nich pęknie i przy braku realnego wsparcia reszty jest kicha. Atmosfera między nimi jest akurat świetna - bawią się na całego i cały czas. Wydają się starymi kumplami co to nie jeden żart już zrobili. >> Heat potrzebuja wartosciowych role players i nie mam watpliwosci, ze w Problem z Boshem i James jest imo taki, że ich pozycje się po prostu dublują. Jeśli do Big 3 od samego początku zamiast Bosha Riley skołował jakiegoś zdrowego centra nawet w rodzaju Mutombo wynik mógłby być _jeszcze_ lepszy. -- pozdr Hubertus Blues hbedyk@poczta.onet.pl "... z szaconkiem bo się może skończyc źle..." -- |
|
Data: 2011-06-15 15:22:35 | |
Autor: s | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
Jestem spokojny, ze kolejni wartosciowi role players sie skusza. O ile A z czego te watpliwosci wynikaja? Z faktu, ze obecni role players nie pokazali sie w finalach? Zastanawiają mnie dwa aspekty: A widzisz. Ja nie mam parcia, zeby nazwac Heat druzyna Jamesa. Oczywiscie, kloci sie taki stan rzeczy z polemika nt wielkosci Bronka, ale to juz nie moj problem :-) 2. Konkurencja będzie rosła. Przede wszystkim Bulls i Thunder no i oczywiście Piszesz - jedyna nadzieja, ja twierdze - naturalny proces. I nawet nie tylko rezerwowi. Nadal upieram sie, ze mozliwe jest znalezienie centra, ktory jednoczesnie bedzie trzymal obrone i zaliczy wiecej niz 0 FGA w meczu. Heat to nie jest druzyna rozwijajacych sie, mlodych graczy, prawda. Ale jest po poteznym rebuildingu. I czas dziala na ich korzysc, nawet jezeli nie sa na rookie kontraktach. To jasne! Na swoim wybitnym poziomie Wade i James są w stanie sami wygrywać Znowu - mozna tak napisac o kazdym zespole. Lakers byli lodzio-miodzio, w tym roku Gasol nie wypalil i nagle pisze sie, jak to team jest do przebudowy, bo bez niej za rok do playoffs nie wejda. Heat maja ten komfort, ze nie musi cale trio grac na pelnych obrotach. O ile bedzie wsparcie role players... Problem z Boshem i James jest imo taki, że ich pozycje się po prostu dublują. A ja wlasnie nie wiem, czy center zapychajacy w ataku pomalowane bylby dla Heat lepszy niz wysoki jump shooter. Podejrzewam, ze nie. Uwazam, ze zarowno mentalnie jak i stylem gry Bosh pasuje do druzyny. Teraz czekam na zdrowych, wpasowanych role players i banner za rok. Pozdr Slawek |
|
Data: 2011-06-15 21:52:54 | |
Autor: Tomasz Radko | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
W dniu 2011-06-15 15:03, Hubertus Blues pisze:
Tomasz Radko <trad@interia.pl> napisał(a): A jak sądzisz, dlaczego odniosłem się do wieku, a nie do liczby sezonów? Zresztą już pokazałem, że była tozasługa Scotta Williamsa. |
|
Data: 2011-06-16 11:52:01 | |
Autor: Hubertus Blues | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
Tomasz Radko <trad@interia.pl> napisał(a):
>>> To w dyskusji Jordan czy Lebron jest też ciekawe. >> Żeby się upewnić, że masz rację? Zresztą już pokazałem, że była tozasługa Scotta Williamsa. No właśnie! Masz rację! -- pozdr Hubertus Blues hbedyk@poczta.onet.pl "... z szaconkiem bo się może skończyć źle..." -- |
|
Data: 2011-06-14 12:43:57 | |
Autor: Tomasz Radko | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
W dniu 2011-06-14 09:59, Hubertus Blues pisze:
Leszczur <leszczur@acn.waw.pl> napisał(a): Nie można porównać. James jest najlepszym koszykarzem na świecie. I rocznie zarabia więcej niż jakikolwiek polski deptacz trawników zarobił przez całe życie. On może powiedzieć światu "Całujta wójta". Nasi partacze nie. |
|
Data: 2011-06-14 05:09:08 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 14 Cze, 12:43, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote:
> To mo na por wna tylko z reakcj polskich kopaczy po kolejnych pora kach.. Można! Kwestia punktu odniesienia. Skala rozczarowania grą Jamesa jest nawet większa niż naszych parapiłkarzy. James jest najlepszym koszykarzem na wiecie. Tak, o ile patrzymy na teorię, a nie przytłaczające fakty. I rocznie zarabia wi cej ni jakikolwiek polski deptacz trawnik w zarobi przez ca e ycie. Przesadzasz. 3 zera więcej nie robią wielkiej różnicy. Wszak to tylko zera (w niektórych kręgach zwane "ziobrami"). On mo e powiedzie wiatu "Ca ujta w jta". Nasi partacze nie. Taaaa. On nie tylko moze, ale i to mówi, w mniej lub bardziej zawoalowany sposób. Pozdro L'e-szczur |
|
Data: 2011-06-14 18:14:09 | |
Autor: Tomasz Radko | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
W dniu 2011-06-14 14:09, Leszczur pisze:
James jest najlepszym koszykarzem na wiecie. Obawiam się, że nie dostrzegłeś tabliczki z napisem "Uwaga na nisko przelatujące próbki o małej liczności". |
|
Data: 2011-06-14 13:21:40 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 14 Cze, 18:14, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote:
W dniu 2011-06-14 14:09, Leszczur pisze: Widzisz - cały wic polega na tym, ze tych danych jest coraz więcej. Z roku na rok. A gdy dobry zawodnik ma powiedzmy 15 szans w karierze na wygranie o własnych siłach. James ma juz polowe drogi za sobą i niezbyt imponujące resume - zwłaszcza ostatnio. LeBron suxxx - nawet jesli ma najwiekszy talent na swiecie. Pozdro L'e-szczur |
|
Data: 2011-06-15 13:20:27 | |
Autor: Tomasz Radko | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
W dniu 2011-06-14 22:21, Leszczur pisze:
On 14 Cze, 18:14, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote: Zdziwię Cię: meczów koszykarskich nie wygrywa się "własnymi siłami". To sport zespołowy. Zapisz to sobie do kajecika. Na następnych zajęciach dowiesz się, z ilu osób składa się drużyna. James ma juz polowe drogi za sobą i James dwa razy był w finale NBA. Więcej niż Barkley. Tyle samo co Stockton i Malone. Też loserzy? Za to Horry i Fisher - pewnie do HoF przy pierwszej sposobności? |
|
Data: 2011-06-15 04:46:09 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 15 Cze, 13:20, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote:
> Widzisz - cały wic polega na tym, ze tych danych jest coraz więcej. Z O Wielka Krynico Mądrości Wszelakiej i Nieoceniona Latarnio Morska - prowadź nas po oceanie wiedzy, albowiem bez Twojego wkładu ślepiśmy niczem te dzieci we mgle! Racz zwrócić jednak uwagę na subtelną różnicę między "o własnych siłach" a "własnymi siłami". Jest ona podobna do tej między "najlepszy na świecie" a "powszechnie uznawany za najlepszego". > James ma juz polowe drogi za sobą i O żadnym z nich i nigdy nie mówiło się że sa najlepsi na świecie. Za to ten który podówczas najlepszym był - miał w zwyczaju regularnie tego dowodzić. A nawet jeśli mu się to nie udawało, to nikt nie twierdził, że porażka jest wyłącznie jego winą. Pozdro L'e-szczur |
|
Data: 2011-06-15 14:09:44 | |
Autor: Tomasz Radko | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
W dniu 2011-06-15 13:46, Leszczur pisze:
On 15 Cze, 13:20, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote: Prawda, zwłaszcza z tymi dziećmi we mgle. Dodałbym: pijanymi. Racz zwrócić jednak uwagę na subtelną różnicę między "o własnych Nie. James ma juz polowe drogi za sobą i Zabawne, bo Malone dwa razy był MVP ligi, a Barkley raz. Być może przegłosowano to po cichu. to ten który podówczas najlepszym był - miał w zwyczaju regularnie No wreszcie jakieś kryterium. Jeżeli Leszczur twierdzi, że porażka jest wyłączną winą Trypućki, to Trypućko nie może być najlepszy na świecie. |
|
Data: 2011-06-15 05:41:46 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 15 Cze, 14:09, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote:
> Racz zwr ci jednak uwag na subteln r nic mi dzy "o w asnych Rozumiem - wrodzona krótkowzroczność nie pozwala. Spoko. >> James dwa razy by w finale NBA. Wi cej ni Barkley. Tyle samo co To nie wiesz, że głosowania nie są jawne? Wstyd! Nash tez był dwa razy i to w czasach gdy LeBron już podobno królował. Hmmm... > to ten kt ry pod wczas najlepszym by - mia w zwyczaju regularnie Tomku - zastosuj szkiełko i oko do Finałów. Poszukaj, poczytaj, policz, porównaj z poprzednimi seriami a może wręcz pooglądaj. Pozdro L'e-szczur |
|
Data: 2011-06-15 21:50:09 | |
Autor: Tomasz Radko | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
W dniu 2011-06-15 14:41, Leszczur pisze:
No wreszcie jakie kryterium. Je eli Leszczur twierdzi, e pora ka jest O ja tępy troglodyta. Myślałem, że dyskutujemy o najlepszym koszykarzu kropka, a nie o najlepszym koszykarzu ostatnich sześciu meczów NBA. No tak, nie uwzględniłem, że analiza dłuższego okresu przekracza Twoje zdolności kognitywne. |
|
Data: 2011-06-15 14:38:01 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 15 Cze, 21:50, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote:
W dniu 2011-06-15 14:41, Leszczur pisze: Oj tam od razu troglodyta. My la em, e dyskutujemy o najlepszym koszykarzu Jesli wszystko co przed tymi szescioma meczami bylo ledwie przystawką, a 6 spotkan finalowych ma moc definiowania karier, to jak najbardziej chcę na nich się skupiać. L'eszczur |
|
Data: 2011-06-16 00:09:30 | |
Autor: Tomasz Radko | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
W dniu 2011-06-15 23:38, Leszczur pisze:
My la em, e dyskutujemy o najlepszym koszykarzu Idź na całość: ostatnie pięć sekund ostatniego meczu. |
|
Data: 2011-06-15 23:32:11 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 16 Cze, 00:09, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote:
W dniu 2011-06-15 23:38, Leszczur pisze: Lepiej - ostatni rzut na 0.3 sekundy w G7. |
|
Data: 2011-06-14 06:40:04 | |
Autor: Bartek Sobczak | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 14 Cze, 12:43, Tomasz Radko <t...@interia.pl> wrote:
W dniu 2011-06-14 09:59, Hubertus Blues pisze: Ha, James nie jest nawet najlepszym zawodnikiem w swoim zespole a gdzie dopiero na swiecie. |
|
Data: 2011-06-14 07:01:04 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 14 Cze, 15:40, Bartek Sobczak <b.sobcz...@gmail.com> wrote:
> Nie można porównać. James jest najlepszym koszykarzem na świecie. Gadasz - Chalmers aż tak dobrze chyba nie grał? ;-) Pozdro L'e-szczur |
|
Data: 2011-06-14 16:04:43 | |
Autor: s | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
Gadasz - Chalmers aż tak dobrze chyba nie grał? ;-) Forget Chalmers! Joel, Joel!!! A te chamy, pismaki, nie doceniaja. I juz plotki plodza... Dalmbert, Curry (WTF??) Pozdr Slawek |
|
Data: 2011-06-15 06:48:04 | |
Autor: Hubertus Blues | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
s <s@krzak.wp.pl> napisał(a):
> Gadasz - Chalmers aż tak dobrze chyba nie grał? ;-) No wiesz, teoria z trzema superbohaterami się nie sprawdziła. Rodzi się więc nowa. Nie! Nie, czterech herosów może tez nie wystarczyć. Trzeba wziąć więcej. Paul na rozegranie, Howard na środek. Potem Bryant, Durant, Williams na ławkę. Niezły pomysł! No i trzeba ściągnąć Dirka do pierwszej piątki. Hmmmmm tylko za kogo? A no tak - trzeba przy okazji wyeliminować najsłabsze ogniwo. Może tego, jak mu tam?, Jamesa da się jeszcze jakoś opchnąć -- pozdr Hubertus Blues hbedyk@poczta.onet.pl "... z szaconkiem bo się może skończyc źle..." -- |
|
Data: 2011-06-15 09:02:03 | |
Autor: s | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
No wiesz, teoria z trzema superbohaterami się nie sprawdziła. Rodzi się więc Tak, takich plotek tez nie zabraknie. Juz huczy od czegos w rodzaju: James za Dwighta? A moze Bosh za Dwighta. Ot, swiat dziennikarski musi czyms zyc. I to bedzie jeden z tematow na topie. A ja mam to gdzies. Riley to stary wyjadacz i rozumie, ze ten team to work in progress. Tak jak to bylo z polaczeniem Dywana i Shaqa, ktore wymagalo jednego sezonu na przetarcie. Druzyny nie da sie zbudowac skupujac Wins Produced, czy inne wspolczynniki. Druzyny w Miami jeszcze nie ma, ale bedzie. Dallas wygrali nie dlatego, ze Dirk byl lepszy od Jamesa i Dywana, tylko dlatego, ze mial w zasadzie kompletny zestaw role players za plecami. I jezeli ktos jeszcze nie zwykl doceniac znaczenia tych graczy, dzis ma na talerzu czysty obraz. Dwaj kluczowi role players Heat lecza sie od dawna i konca nie widac. Miller ponoc idzie na operacje. Heat potrzebuja wartosciowych role players i nie mam watpliwosci, ze w nastepnym sezonie wskocza na wlasciwy rytm. Podwaliny sa zrobione i Riley bylby idiota, gdyby zdecydowal sie na jakiekolwiek zmiany wsrod tria. Pozdr Slawek |
|
Data: 2011-06-15 00:25:44 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 15 Cze, 09:02, s <s...@krzak.wp.pl> wrote:
> Jamesa da się jeszcze jakoś opchnąć No własnie. Heat nie zdobyli tytułu, ale pamiętajmy, że na dobrą sprawę byli o włos od wygrania 4-0. Ot Mavs trafiali z nieprawdopodobnych pozycji. Nie rozumiem czemu Pat miałby teraz cokolwiek zmieniać - przecież Sezon 1 był cholernie udany i nie ma najmniejszego powodu, żeby uznać go za porażkę. Po Jamesie naturalnie mozna jechać jak po łysej kobyle, ale nie dlatego, że chłop zawodzi według przeciętnych standardów. On po prostu ma swój standard względem którego jest oceniany. Chociaż musze przyznać, że byłby to chichot losu gdyby James został zesłany razem ze swoim wieloletnim extension do Orlando, gdzie drugą najlepszą opcją przez najbliższe lata byłby dla niego Arenas :-) Tyle że jeśli wysuniemy argument, że Jamesa należy się pozbyć bo zawodzi w końcówkach, to ta logika nijak nie doprowadzi nas do potrzeby kupienia akurat Dwighta :-))))) Dallas wygrali nie dlatego, ze Dirk byl lepszy od Jamesa i Dywana, tylko Dokładnie. Plus ten zestaw miał za plecami siłę wyższą która powodowała, że Terry'emu i Dirkowi wpadały rzuty, które nijak wpaść nie miały prawa. Nie w takiej ilości i nie w takich momentach. A i nie zapominajmy, że nawet takie bolki jak Mahinmi i Cardinal swoje trzy grosze dorzucili w bardzo istotnych momentach. Heat potrzebuja wartosciowych role players i nie mam watpliwosci, ze w Daj mi chociaż cień szansy, że Pat powie "zdecydowałem się przenieść talenty LeBrona do naszych sąsiadów zza miedzy w zamian za Dwighta i Jameera". Please!!! Pozdro L'e-szczur |
|
Data: 2011-06-15 07:13:55 | |
Autor: Hubertus Blues | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
s <s@krzak.wp.pl> napisał(a): (...)
Druzyny nie da sie zbudowac skupujac Wins Produced, czy inne wspolczynniki. Druzyny w Miami jeszcze nie ma, ale bedzie. To jest w tym wszystkim najciekawsze dla mnie. Czy będzie _drużyna_? Na razie jest dobrze rozumiejący się na boisku i poza nim duet LBJ i Wade. Jest Bosh, wydający się być pogodzony z rolą trzeciego, najgorszego z gwiazd i najlepszego z reszty zespołu. No i jest reszta, która, zdaje się, ma ambicję pogrzać się przy nie swoim blasku. A i jeszcze trener - z jednej strony grający sztuczkami psychologicznymi w rodzaju przyznania do łez w szatni, a z drugiej strony oddający Jamsowi rolę extra motywatora (no bo czym były te pogawędki Króla z dworem przed meczami w Finałach?). Musi się dużo wydarzyć, żeby z takiej zgraji była drużyna. Wcale nie jestem pewien czy to się wydarzy. Dallas wygrali nie dlatego, ze Dirk byl lepszy od Jamesa i Dywana, tylko dlatego, ze mial w zasadzie kompletny zestaw role players za plecami.(...) A nie zapominaj też o lepszym trenerze i zdecydowanie innej atmosferze w ekipie. Heat potrzebuja wartosciowych role players i nie mam watpliwosci, ze w nastepnym sezonie wskocza na wlasciwy rytm. Podwaliny sa zrobione i Riley bylby idiota, gdyby zdecydowal sie na jakiekolwiek zmiany wsrod tria. Nie każda zmiana w tej trójce byłaby zmiana na gorsze. A Riley udowodnił już wiele razy, ze ryzykownych ruchów się nie boi i że wizje miewa. Jeśli będzie okazja na pewno z niej skorzysta. I nie nazwiesz go idiotą. ;) -- pozdr Hubertus Blues hbedyk@poczta.onet.pl "... z szaconkiem bo się może skończyc źle..." -- |
|
Data: 2011-06-15 09:51:43 | |
Autor: s | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
(...) Nie wiem, czy Haslem chce sie grzac w czyims blasku. Od lat jest dla mnie uosobieniem definicji role playera i tak naprawde ja zaczalem dopiero wowczas zywic entuzjazm zeszlego lata, gdy przyszedl news, ze Haslem zostaje. Nie wiem, czy Miller chce grzac sie w blasku. Na pewno na jego decyzje o przyjsciu do Miami za umiarkowane pieniadze miala wplyw szansa na udzial w dynastii, ale nadal wierze, ze chlopak ma ambicje na granie, nie na grzanie sie. Dajmy mu szanse sie wyleczyc i pokazac, co tak naprawde na druzynie do zaoferowania w starej/nowej roli. Nie wiem, czy Chalmers chce sie grzac w czyims blasku. To mlody chlopak i ma papiery na granie. I chyba powoli zaczyna sobie ukladac we lbie pewne sprawy. To dobrze, bo pasuje na startera. Mam wrazenie, ze po Anthonym nalezalo spodziewac sie wiecej. Nie tylko w defensywie. Bo ja rozumiem, ze od punktowania defaultowo sa inni, ale do cholery obrona tez o tym wie. I jezeli obrona rywali koncentruje sie na trzech graczach, to nie ma sily, dwoch pozostalych musi miec sporo okazji do latwych punktow. Nie trzeba byc wymiataczem ofensywnym, ale jakies tam szczatkowe zagrozenie pod atakowana deska warto stanowic. Anthony zatem mnie rozczarowal i widze go jako energy guya z lawki za rok. Zatem pod koszem jest dziura. Ale na FA, nie Dwighta. Albo na Haslema, w niektorych matchupach. Ogolnie - kogos trzeba zanabyc. Dalembert moze byc, ale ten pewnie bedzie chcial wiecej kasy. Jestem spokojny, ze kolejni wartosciowi role players sie skusza. O ile nie wsiaknie MLE w wyniku negocjacji. A i jeszcze trener - z jednej strony Kazdy zespol moznaby scharakteryzowac w podobnie sceptyczny sposob. Nawet Lakers, jak ktos sie uprze :-) Ot, cos po drodze musi zaskoczyc. Heat maja te przewage, ze potencjalem az kipia i potrafia zrobic wiele nawet wowczas, gdy mechanizmy jeszcze nienaoliwione. Wydarzy sie... Mozesz mi zaufac :D Dallas wygrali nie dlatego, ze Dirk byl lepszy od Jamesa i Dywana, tylko(...) Atmosfera nie rodzi sie z dnia na dzien. Bylo tyle obaw, calkiem uzasadnionych, ze zlepienie ze soba takich osobowosci bedzie rodzic problemy. IMO nie bylo tak zle. A atmosfera dopiero zaczyna sie budowac. Heat potrzebuja wartosciowych role players i nie mam watpliwosci, ze w Gdyby zamienil na Dwighta Bosha - wygladaloby to na papierze dobrze, choc osobiscie nie jestem pewien, czy warto ten manewr wykonac. Gdyby mial isc Dywan albo James - nazwe go idiota i to dwa razy, howgh! Pozdr Slawek |
|
Data: 2011-06-15 02:30:33 | |
Autor: Leszczur | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
On 15 Cze, 09:51, s <s...@krzak.wp.pl> wrote:
Mam wrazenie, ze po Anthonym nalezalo spodziewac sie wiecej. Nie tylko w I szczątkowe to on ma. Zebrać w ataku i dobić. I powiem, że więcej im nie trzeba - byle mocno bronił pod koszem. Tyle, ze do tego trzeba 4 sensownych zawodników którzy będą stanowili realne ofensywne zagrożenie. Skoro James, Bosh i Wade są pewniakami w tej kwestii, to pozostaje pozycja PG plus ewentualni zmiennicy. Anthony zatem mnie rozczarowal i widze go jako energy guya z lawki za A mnie sie wydaje ze Joel pasuje do takiej koncepcji o ile będzie w stanie grać więcej niż 15 mpg. Dalembert juz nie raz i nie dwa narzekał na zbyt małą rolę w ataku, a poza tym lubi ciskać jumperki z 5 metra, a to ma być rola Bosha. Gdyby był dostępny zawodnik w typie Haywooda - zagra powiedzmy 25 minut, zbierze, obroni, zablokuje to do spółki z Anthonym obstawiliby centra jak trzeba. Kazdy zespol moznaby scharakteryzowac w podobnie sceptyczny sposob. Otóż to. Cały ten sezon nie był wystarczająco długą lekcją, żeby dać im tytuł, ale skoro w tym stanie byli tak blisko celu, to aż strach pomyśleć co się stanie, gdy role będą jasno podzielone i bedą należycie egzekwowane. Atmosfera nie rodzi sie z dnia na dzien. Bylo tyle obaw, calkiem Było OK o ile James i Wade zamieniali się rolami w zależności od potrzeby. Przeciwko Mavs coś nie zadziałało i James w dużej mierze uciekł z roli supergwiazdy, ale nie na tyle, żeby już ogłaszać ten eksperyment porażką. BTW - widziałem fantastyczny klip w czasie G4 czy G5 gdy James próbował grać post-up z Marionem. Matrixowi dosłownie gęba się nie zamykała, gadał do Jamesa non stop i przy każdym ruchu. Coś pięknego. > Nie każda zmiana w tej trójce byłaby zmiana na gorsze. A Riley udowodnił już Bosh za Dwighta? Idę na to o ile Heat będą mieli PF'a umiejacego regularnie trafić z 5 metra. Pozdro L'e-szczur |
|
Data: 2011-06-15 12:49:35 | |
Autor: Hubertus Blues | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
s <s@krzak.wp.pl> napisał(a): (...)
Jestem spokojny, ze kolejni wartosciowi role players sie skusza. O ile nie wsiaknie MLE w wyniku negocjacji. Zainteresowanie będzie wśród tzw. role players duże. Ja mam tylko wątpliwości czy będą tak efektywni jak muszą. > A i jeszcze trener - z jednej strony Z jednej strony - jak na pierwszy sezon ugrali zaskakująco dużo. Z drugiej strony - jak na oczekiwania, szczególnie po rozniesieniu Celtics i Bulls w Finałach wypadli bladziutko. Nie wiem skąd czerpiesz wiarę, ja jej za dużo nie mam. Zastanawiają mnie dwa aspekty: 1. Dotychczasowe drużyny Jamesa nie miały nigdy wielkiego zespołowego jaja. Jedyne osiągnięcia LBJ w tym zakresie to pozerskie ustawki na rozpoczęcie meczów i brak jakichś wielkich konfliktów. Nie wiem czy o jakimkolwiek zespole król(ika)a można mowić, że był tam duch zespołowości. Oczywiście mała próbka, oczywiście trudna materia przy tak dużym dominatorze. Ale jest to czynnik nad którym warto się zastanowić. 2. Konkurencja będzie rosła. Przede wszystkim Bulls i Thunder no i oczywiście uskrzydleni Mavs oraz Lakers jeśli coś im wyjdzie. Jedyna nadzieja Heat to nowi rezerwowi i lepsze zgranie. Ale zdrowotnie to przebieg i Jamesa i Wade zdaje się wołać "Już! Tu i teraz" a nie "Mamy czas!" >> Dallas wygrali nie dlatego, ze Dirk byl lepszy od Jamesa i Dywana, tylko To jasne! Na swoim wybitnym poziomie Wade i James są w stanie sami wygrywać dużo. Ale wystarczy, że jeden z nich pęknie i przy braku realnego wsparcia reszty jest kicha. Atmosfera między nimi jest akurat świetna - bawią się na całego i cały czas. Wydają się starymi kumplami co to nie jeden żart już zrobili. >> Heat potrzebuja wartosciowych role players i nie mam watpliwosci, ze w Problem z Boshem i James jest imo taki, że ich pozycje się po prostu dublują. Jeśli do Big 3 od samego początku zamiast Bosha Riley skołował jakiegoś zdrowego centra nawet w rodzaju Mutombo wynik mógłby być _jeszcze_ lepszy. -- pozdr Hubertus Blues hbedyk@poczta.onet.pl "... z szaconkiem bo się może skończyc źle..." -- |
|
Data: 2011-06-17 16:24:44 | |
Autor: wiLQ | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
s napisal posta, ktorego chcialbym skomentowac:
Druzyny nie da sie zbudowac skupujac Wins Produced, czy inne wspolczynniki. Druzyny w Miami jeszcze nie ma, ale bedzie. Hmmm, Mavs i Heat tak wlasnie zrobili i wyladowali w finale... Bulls czy Thunder rowniez... Zbieg okolicznosci? -- pzdr wiLQ @ weaksideawareness.wordpress.com |
|
Data: 2011-06-19 23:01:23 | |
Autor: s | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
Druzyny nie da sie zbudowac skupujac Wins Produced, czy inne Heat to osobny przypadek, nie komentuje. Przypadek pokazujacy, ile potencjalu w nich jeszcze drzemie i ile jeszcze moga pokazac. Z Mavs sie nie do konca zgadzam. Skupowanie uskuteczniali od lat i nic z tego nie wynikalo. Ostatnio dokupili jeno produkcje od role players, a rdzen druzyny budowal sie przez lata. Uspokoil sie Cuban nieco (choc nie do konca), okrzepl, okrzepli i Mavs. Jest banner. Bulls czy Thunder rowniez... Zbieg okolicznosci? Thunder nic nie "skupowali", poza pickami w drafcie i uciazliwymi dla innych kontraktami. Dokupienie Perkinsa, rozsadne, choc nie taka operacje nazywalem skupowaniem, ale poki co cudow im nie przynioslo. A Bulls jakążto produkcje kupili, która dała im przepustkę do glorii, chwały i headlines? Pozdr Slawek |
|
Data: 2011-06-15 06:58:53 | |
Autor: Hubertus Blues | |
Not one, not two, not three...well - not even one for a while... | |
Tomasz Radko <trad@interia.pl> napisał(a):
W dniu 2011-06-14 09:59, Hubertus Blues pisze: Różnica między "jest powszechnie uznawany za najlepszego koszykarza na świecie" a "jest najlepszym koszykarzem na świecie" jest subtelna ale realna. Różnica w zarobkach jakoś nie zmienia nastawienia, na pewno nie automatycznie. Nasi, jako to ładnie nazwałeś "partacze" chyba nie wiedzą, że nie mogą, ponieważ regularnie to robią. Już za rok powtórzą to znów. -- pozdr Hubertus Blues hbedyk@poczta.onet.pl "... z szaconkiem bo się może skończyc źle..." -- |