Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Nowa Lewica bez kamuflaæu

Nowa Lewica bez kamuflaæu

Data: 2013-10-20 04:14:09
Autor: Mark Woydak
Nowa Lewica bez kamuflaæu



W czasach PRL wydawało się, że walka z Kościołem to przede wszystkim
specjalność komunistów. Napięcie trwało nieustannie, a choć nie zawsze było
równie gorące, to jednak nie ulegało wątpliwości, że państwo i Kościół
znajdowały się po dwóch stronach barykady.
Ziemia męczenników

Kościół był ze społeczeństwem, gdy rodziła się „Solidarność”, gdy się
umacniała, gdy została zaaresztowana i zdelegalizowana, a wreszcie gdy
została ponownie zalegalizowana i przyszedł rok 1989, rok formalnego upadku
PRL, a wkrótce i Związku Sowieckiego.

Kościół polski angażował się wówczas w politykę z wielu względów. Taka była
nasza tradycja z okresu rozbiorów i okupacji: Kościół nie kuma się z
okupantami, ale broni i dzieli los Narodu (pozbawienie duchownych majątku,
uwięzienie, zsyłka na Syberię, kara śmierci). Przecież ks. abp Zygmunt
Szczęsny Feliński został zesłany na czas nieokreślony na Syberię za to, że
w liście do cara (15 marca 1863) ośmielił się stanąć w obronie praw
Kościoła i Narodu. Dla cara było to właśnie mieszanie się księdza do
polityki, czyli wkraczanie na teren, na którym władca polityczny jest
władcą absolutnym.

Również późniejszy następca ks. abp. Felińskiego, Prymas Polski ks. kard.
Stefan Wyszyński został przez władze państwowe zaaresztowany dlatego, że
nie godził się na ingerencję tej władzy w sprawy Kościoła (słynne non
possumus).

A wreszcie bł. ks. Jerzy Popiełuszko poniósł śmierć męczeńską, bo władza
polityczna uznała, że ksiądz, stając w obronie robotników i praw Narodu, za
bardzo miesza się do polityki. Przykłady takie można mnożyć bez końca, bo
ziemia polska jest ziemią męczenników.

Nowa Lewica bez kamuflażu

Wydawało się, że po roku 1989, gdy Polska przestała być komunistyczna i
odzyskała niepodległość, przyjdzie czas na spłacenie długu wdzięczności za
heroiczną postawę Kościoła w walce o wolność ostatniego półwiecza. Tak się
jednak nie stało. A nie chodzi tu o partie czy środowiska
postkomunistyczne, ale właśnie o te ugrupowania, które wyrosły z
„Solidarności”. W pierwszej dekadzie stosunek do Kościoła był wyjątkowo
przychylny, czego punktem kulminacyjnym była wygrana wyborów
parlamentarnych przez AWS (Akcja Wyborcza Solidarność). Kandydaci na
parlamentarzystów bardzo chętnie pojawiali się na uroczystościach
religijnych, fotografowali się z biskupami, a na głównym plakacie wyborczym
umieścili Papieża Jana Pawła II, który błogosławi tłumom popierającym AWS.

Wydawało się, że zdecydowana wygrana AWS otworzy nowy rozdział w historii
Polski, Polski wyzwolonej realnie z układów komunistycznych, Polski, w
której Kościół odzyska należne sobie historycznie miejsce. Tak się nie
stało. AWS oddała władzę niewielkiemu ugrupowaniu, które powstało z
przepoczwarzenia Unii Demokratycznej w Unię Wolności. Polska przyjęła
dziwny kurs, w którym tzw. ideały „Solidarności” i narodowe aspiracje
zostały porzucone. Naród został oszukany, AWS w następnych wyborach
przegrała z kretesem, a jej przewodniczący Marian Krzaklewski nie zdobył
prezydenckiego fotela.

Kto wygrał? Sojusz postkomunistów z liberałami. To oznaczało, że do władzy
powróciła lewica, nie tylko w sensie politycznym czy ekonomicznym, ale
również ideologicznym. A cele były wyraźne: zniszczyć polski patriotyzm
oparty na suwerenności, przekreślić rolę Kościoła i podważyć jego
autorytet: już nie siłą, jak w czasach PRL, ale wedle bardziej
wyrafinowanych metod wypracowanych przez Nową Lewicę na Zachodzie. Te cele
realizowane są po dziś dzień.

O ile w PRL pozytywna rola Kościoła była przemilczana lub zafałszowywana, o
tyle obecnie na plan pierwszy wysunęło się właśnie podważanie autorytetu
Kościoła. Dlaczego? Dwie pierwsze metody są skuteczne w walce długofalowej
i faktycznie sporo wyrządziły szkód w naszej świadomości, ponieważ powstały
potężne luki w pamięci: wiedza Polaków na temat swoich, a więc polskich
świętych, jest szczątkowa (lekarstwem jest arcydzieło Feliksa Konecznego,
Święci w dziejach narodu polskiego, 1939) i przewaga skojarzeń negatywnych
(w PRL władze nakazywały z lubością wznawianie „Monachomachii” Ignacego
Krasickiego, by utrwalił się wyłącznie prześmiewczy obraz duchownych, nie
mówiąc już o sztukach teatralnych czy filmach).
Sprzysiężenie

Obecnie jednak nie ma czasu na walkę długofalową, postanowiono uderzyć w
Kościół mocno i w jeden punkt: chodzi o to, by Kościołowi odebrać
autorytet. Dlaczego?

Dlatego że w wymiarze społecznym siła polskiego Kościoła opiera się właśnie
na jego olbrzymim autorytecie, na który pracował przez ponad tysiąc lat.
Ten autorytet jest tak duży, że ani propaganda, ani ideologia, ani tzw.
nauka nie są w stanie tego autorytetu zniszczyć. Ten autorytet jest jedynym
odniesieniem czytelnym w skali społecznej, ponieważ pozostałe autorytety
upadły. Bez autorytetu Kościoła społeczeństwo polskie popadnie w chaos, nie
będzie miało nic, co by nas jednoczyło z przeszłością, co by nas jednoczyło
dziś i co by otwierało nas jako Naród ku przyszłości. O tym właśnie wiedzą
ci, którzy przystąpili do realizacji jakiegoś nowego planu kolonizacji
Polski.

Jest to plan międzynarodowy, w którym doszło do porozumienia potężnego
biznesu (wielkie korporacje) z wpływową lewicą. Ta lewica gotowa jest
sprzedać Polskę razem z Polakami, ponieważ z „tym krajem” i z „tym ludem”
nie czuje żadnego historycznego, duchowego ani emocjonalnego związku. Ta
lewica wywodzi się z jednej strony z KPP (Komunistycznej Partii Polski,
zał. 1918), której założenia polityczne były zdecydowanie przeciwne
odzyskaniu przez Polskę niepodległości, a założenia ideologiczne były
wrogie Kościołowi i religii (komunizm to ateizm).

Z drugiej strony nie można zapomnieć o tzw. desancie sowieckim po
zakończeniu II wojny światowej, kiedy to Stalin, nie dowierzając komunistom
z Polski, przerzucił do naszego kraju od 200 do 300 tys. swoich ludzi
narodowości niepolskiej, by obsadzić nimi kluczowe stanowiska w aparacie
państwowym (A. Pawełczyńska, O istocie narodowej tożsamości, Lublin 2010,
s. 184-189). Ludzie ci skorzystali z okazji, by wyrwać się z sowieckiej
biedy właściwie za darmo, gdyż Polska była dla nich obcym krajem, w którym
można było od razu doskonale się urządzić kosztem wymęczonych przez wojnę i
obcy system „tubylców”.

Te środowiska połączyła awersja do polskości i nienawiść do Kościoła. Byli
na usługach systemu w czasach PRL, są na usługach lewicowego liberalizmu
zachodniego, który budując „nowego człowieka”, zastrzega się, że ma to być
człowiek bez tożsamości narodowej i bez tożsamości religijnej. A ponieważ
Kościół w Polsce stoi tak zdecydowanie na straży obu tych wartości, stąd
walka z Kościołem znowu przybrała na sile i stąd właśnie podkopuje się na
wszelkie możliwe sposoby jego autorytet.
Franciszek: Mieszajcie się do polityki

Korzysta się tu z wielu sprawdzonych już na Zachodzie, a zwłaszcza w
Stanach Zjednoczonych, metod, w których na plan pierwszy wysuwa się zarzut
pedofilii. Zarzut ten nie ma na celu wyrażenia troski o ofiarę pedofilii,
ale o to, by pognębić osobę duchowną, odbierając za jej pośrednictwem
autorytet całemu Kościołowi. Jeżeli 40 proc. przypadków pedofilii pojawia
się w środowisku homoseksualistów, a zarzut o to potworne zboczenie dotyczy
tylko 0,027 proc. kapłanów, to widać wyraźnie, że nie liczy się ofiara ani
winowajca, lecz klucz („prawo alibo pozór”), kogo oskarżyć, by go
publicznie zlinczować.

Kluczem nie jest obiektywny stan rzeczy, nie mówiąc już o sprawiedliwości,
lecz okazja do uderzenia w Kościół jako Kościół. Bowiem tylko Kościół z
uwagi na swój autorytet może skutecznie przeciwstawić się nowej ideologii
totalitarnej, pomagając w odkryciu pułapek, błędów i manipulacji ukrytych
za hasłami demokracji i wolności. A nie chodzi tu tylko o katolików, chodzi
o dobro ludzi, którzy nie mogą być zredukowani do poziomu materii, pracy i
konsumpcji, lecz ponieważ są stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, mają w
sobie nienaruszalną godność ludzkiej osoby.

Kościół wtrąca się do polityki właśnie tam, gdzie ta godność i wynikające z
niej prawa są przez polityków naruszane, łamane, odrzucane. Tam Kościół nie
tylko się wtrąca, ale ma się wtrącać jeszcze więcej, o czym ostatnio
przypomniał Papież Franciszek. Kościół ma się mieszać do polityki wówczas,
gdy polityka jest skierowana przeciwko Kościołowi i przeciwko ludzkiej
godności.

Prof. Piotr Jaroszyński

Data: 2013-10-20 13:34:50
Autor: Mark Woydak
Nowa Lewica bez kamuflażu
Znów psychopato podszywasz się  pod moje dane?

MW

Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gmx.de> napisał w wiadomości news:13by2kqc50w6m.119upi631zftm.dlg40tude.net...



W czasach PRL wydawało się, że walka z Kościołem to przede wszystkim
specjalność komunistów. Napięcie trwało nieustannie, a choć nie zawsze było
równie gorące, to jednak nie ulegało wątpliwości, że państwo i Kościół
znajdowały się po dwóch stronach barykady.
Ziemia męczenników

Kościół był ze społeczeństwem, gdy rodziła się „Solidarność”, gdy się
umacniała, gdy została zaaresztowana i zdelegalizowana, a wreszcie gdy
została ponownie zalegalizowana i przyszedł rok 1989, rok formalnego upadku
PRL, a wkrótce i Związku Sowieckiego.

Kościół polski angażował się wówczas w politykę z wielu względów. Taka była
nasza tradycja z okresu rozbiorów i okupacji: Kościół nie kuma się z
okupantami, ale broni i dzieli los Narodu (pozbawienie duchownych majątku,
uwięzienie, zsyłka na Syberię, kara śmierci). Przecież ks. abp Zygmunt
Szczęsny Feliński został zesłany na czas nieokreślony na Syberię za to, że
w liście do cara (15 marca 1863) ośmielił się stanąć w obronie praw
Kościoła i Narodu. Dla cara było to właśnie mieszanie się księdza do
polityki, czyli wkraczanie na teren, na którym władca polityczny jest
władcą absolutnym.

Również późniejszy następca ks. abp. Felińskiego, Prymas Polski ks. kard.
Stefan Wyszyński został przez władze państwowe zaaresztowany dlatego, że
nie godził się na ingerencję tej władzy w sprawy Kościoła (słynne non
possumus).

A wreszcie bł. ks. Jerzy Popiełuszko poniósł śmierć męczeńską, bo władza
polityczna uznała, że ksiądz, stając w obronie robotników i praw Narodu, za
bardzo miesza się do polityki. Przykłady takie można mnożyć bez końca, bo
ziemia polska jest ziemią męczenników.

Nowa Lewica bez kamuflażu

Wydawało się, że po roku 1989, gdy Polska przestała być komunistyczna i
odzyskała niepodległość, przyjdzie czas na spłacenie długu wdzięczności za
heroiczną postawę Kościoła w walce o wolność ostatniego półwiecza. Tak się
jednak nie stało. A nie chodzi tu o partie czy środowiska
postkomunistyczne, ale właśnie o te ugrupowania, które wyrosły z
„Solidarności”. W pierwszej dekadzie stosunek do Kościoła był wyjątkowo
przychylny, czego punktem kulminacyjnym była wygrana wyborów
parlamentarnych przez AWS (Akcja Wyborcza Solidarność). Kandydaci na
parlamentarzystów bardzo chętnie pojawiali się na uroczystościach
religijnych, fotografowali się z biskupami, a na głównym plakacie wyborczym
umieścili Papieża Jana Pawła II, który błogosławi tłumom popierającym AWS.

Wydawało się, że zdecydowana wygrana AWS otworzy nowy rozdział w historii
Polski, Polski wyzwolonej realnie z układów komunistycznych, Polski, w
której Kościół odzyska należne sobie historycznie miejsce. Tak się nie
stało. AWS oddała władzę niewielkiemu ugrupowaniu, które powstało z
przepoczwarzenia Unii Demokratycznej w Unię Wolności. Polska przyjęła
dziwny kurs, w którym tzw. ideały „Solidarności” i narodowe aspiracje
zostały porzucone. Naród został oszukany, AWS w następnych wyborach
przegrała z kretesem, a jej przewodniczący Marian Krzaklewski nie zdobył
prezydenckiego fotela.

Kto wygrał? Sojusz postkomunistów z liberałami. To oznaczało, że do władzy
powróciła lewica, nie tylko w sensie politycznym czy ekonomicznym, ale
również ideologicznym. A cele były wyraźne: zniszczyć polski patriotyzm
oparty na suwerenności, przekreślić rolę Kościoła i podważyć jego
autorytet: już nie siłą, jak w czasach PRL, ale wedle bardziej
wyrafinowanych metod wypracowanych przez Nową Lewicę na Zachodzie. Te cele
realizowane są po dziś dzień.

O ile w PRL pozytywna rola Kościoła była przemilczana lub zafałszowywana, o
tyle obecnie na plan pierwszy wysunęło się właśnie podważanie autorytetu
Kościoła. Dlaczego? Dwie pierwsze metody są skuteczne w walce długofalowej
i faktycznie sporo wyrządziły szkód w naszej świadomości, ponieważ powstały
potężne luki w pamięci: wiedza Polaków na temat swoich, a więc polskich
świętych, jest szczątkowa (lekarstwem jest arcydzieło Feliksa Konecznego,
Święci w dziejach narodu polskiego, 1939) i przewaga skojarzeń negatywnych
(w PRL władze nakazywały z lubością wznawianie „Monachomachii” Ignacego
Krasickiego, by utrwalił się wyłącznie prześmiewczy obraz duchownych, nie
mówiąc już o sztukach teatralnych czy filmach).
Sprzysiężenie

Obecnie jednak nie ma czasu na walkę długofalową, postanowiono uderzyć w
Kościół mocno i w jeden punkt: chodzi o to, by Kościołowi odebrać
autorytet. Dlaczego?

Dlatego że w wymiarze społecznym siła polskiego Kościoła opiera się właśnie
na jego olbrzymim autorytecie, na który pracował przez ponad tysiąc lat.
Ten autorytet jest tak duży, że ani propaganda, ani ideologia, ani tzw.
nauka nie są w stanie tego autorytetu zniszczyć. Ten autorytet jest jedynym
odniesieniem czytelnym w skali społecznej, ponieważ pozostałe autorytety
upadły. Bez autorytetu Kościoła społeczeństwo polskie popadnie w chaos, nie
będzie miało nic, co by nas jednoczyło z przeszłością, co by nas jednoczyło
dziś i co by otwierało nas jako Naród ku przyszłości. O tym właśnie wiedzą
ci, którzy przystąpili do realizacji jakiegoś nowego planu kolonizacji
Polski.

Jest to plan międzynarodowy, w którym doszło do porozumienia potężnego
biznesu (wielkie korporacje) z wpływową lewicą. Ta lewica gotowa jest
sprzedać Polskę razem z Polakami, ponieważ z „tym krajem” i z „tym ludem”
nie czuje żadnego historycznego, duchowego ani emocjonalnego związku. Ta
lewica wywodzi się z jednej strony z KPP (Komunistycznej Partii Polski,
zał. 1918), której założenia polityczne były zdecydowanie przeciwne
odzyskaniu przez Polskę niepodległości, a założenia ideologiczne były
wrogie Kościołowi i religii (komunizm to ateizm).

Z drugiej strony nie można zapomnieć o tzw. desancie sowieckim po
zakończeniu II wojny światowej, kiedy to Stalin, nie dowierzając komunistom
z Polski, przerzucił do naszego kraju od 200 do 300 tys. swoich ludzi
narodowości niepolskiej, by obsadzić nimi kluczowe stanowiska w aparacie
państwowym (A. Pawełczyńska, O istocie narodowej tożsamości, Lublin 2010,
s. 184-189). Ludzie ci skorzystali z okazji, by wyrwać się z sowieckiej
biedy właściwie za darmo, gdyż Polska była dla nich obcym krajem, w którym
można było od razu doskonale się urządzić kosztem wymęczonych przez wojnę i
obcy system „tubylców”.

Te środowiska połączyła awersja do polskości i nienawiść do Kościoła. Byli
na usługach systemu w czasach PRL, są na usługach lewicowego liberalizmu
zachodniego, który budując „nowego człowieka”, zastrzega się, że ma to być
człowiek bez tożsamości narodowej i bez tożsamości religijnej. A ponieważ
Kościół w Polsce stoi tak zdecydowanie na straży obu tych wartości, stąd
walka z Kościołem znowu przybrała na sile i stąd właśnie podkopuje się na
wszelkie możliwe sposoby jego autorytet.
Franciszek: Mieszajcie się do polityki

Korzysta się tu z wielu sprawdzonych już na Zachodzie, a zwłaszcza w
Stanach Zjednoczonych, metod, w których na plan pierwszy wysuwa się zarzut
pedofilii. Zarzut ten nie ma na celu wyrażenia troski o ofiarę pedofilii,
ale o to, by pognębić osobę duchowną, odbierając za jej pośrednictwem
autorytet całemu Kościołowi. Jeżeli 40 proc. przypadków pedofilii pojawia
się w środowisku homoseksualistów, a zarzut o to potworne zboczenie dotyczy
tylko 0,027 proc. kapłanów, to widać wyraźnie, że nie liczy się ofiara ani
winowajca, lecz klucz („prawo alibo pozór”), kogo oskarżyć, by go
publicznie zlinczować.

Kluczem nie jest obiektywny stan rzeczy, nie mówiąc już o sprawiedliwości,
lecz okazja do uderzenia w Kościół jako Kościół. Bowiem tylko Kościół z
uwagi na swój autorytet może skutecznie przeciwstawić się nowej ideologii
totalitarnej, pomagając w odkryciu pułapek, błędów i manipulacji ukrytych
za hasłami demokracji i wolności. A nie chodzi tu tylko o katolików, chodzi
o dobro ludzi, którzy nie mogą być zredukowani do poziomu materii, pracy i
konsumpcji, lecz ponieważ są stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, mają w
sobie nienaruszalną godność ludzkiej osoby.

Kościół wtrąca się do polityki właśnie tam, gdzie ta godność i wynikające z
niej prawa są przez polityków naruszane, łamane, odrzucane. Tam Kościół nie
tylko się wtrąca, ale ma się wtrącać jeszcze więcej, o czym ostatnio
przypomniał Papież Franciszek. Kościół ma się mieszać do polityki wówczas,
gdy polityka jest skierowana przeciwko Kościołowi i przeciwko ludzkiej
godności.

Prof. Piotr Jaroszyński

Data: 2013-10-21 05:28:53
Autor: jr
Nowa Lewica bez kamuflażu

Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gmx.de> napisał w wiadomości news:13by2kqc50w6m.119upi631zftm.dlg40tude.net...
|
|
|
| W czasach PRL wydawało się, że walka z Kościołem to przede wszystkim
| specjalność komunistów.



Jaka walka? Kłótnię w rodzinie nazywasz walką?

 Napięcie trwało nieustannie, a choć nie zawsze było
| równie gorące, to jednak nie ulegało wątpliwości, że państwo i Kościół
| znajdowały się po dwóch stronach barykady.

Jakiej barykady? Po zabiciu ostatniego z Wyklętych nie było już żadnej barykady. Można było się poddać, albo uciekać do wolnego świata. Mindszenty uciekł do austriackiej ambasady, Wyszyński modlił się za okupantów i odbierał od nich kwiaty.

| Ziemia męczenników
|
| Kościół był ze społeczeństwem


Kolaborując z komunistami? Potępiając Wykletych biskupi odcieli im wsparcie ze strony ludności. Dzisiejszy Kosciół nigdy za to nie raczył przeprosić.

, gdy rodziła się „Solidarność”, gdy się
| umacniała

Kilku księży nazywasz Kościołem? Gdy rodziła się Solidarność, na strajkujących zakładach nie było żydów, pedałów, tylko byli ludzie. Księdza Isakowicza od bramy huty odebrał melexem świadek jehowy (powiedział, że katolikiem nie jest, ale strajk popiera). Gdzie są dzisiaj ci księża? W większości zostali wymordowani przy milczacej aprobacie kościelnej ubecji. Isakowicz cudem uniknął śmierci - robotnicy kupili mu psa obronnego, od kościelnej hierarchii nie usłyszał nawet dobrego słowa ("Moje życie nielegalne").

], gdy została zaaresztowana i zdelegalizowana

Wtedy zaczęło się moralne rozbrajanie Solidarności i fizyczne zabijanie przyjaciół związku w Kościele. Lecz najpierw były prześladowania przez kościelnych hierarchów: Szykany, odsuwanie od wiernych, na oczach funkcjonariuszy UB. Najlepsza zachęta, żeby psy spuścili ze smyczy... Czy prymas Glemp był kiedykolwiek w żoliborskiej parafii Św. Kostki? Gdyby wsparł Popiełuszkę moralnie, mógłby mieć szlaban na zbudowanie jakiejś nowej megaświątynii, ale tamten prawdopodobnie by przeżył.
Jeździłem z pielgrzymkami Solidarności na Jasną Górę. Wsłuchiwałem się w kazania i homilie - większość to była ściema. Ciągłe nawoływania do wybaczania, do zaufania Kosciołowi i Maryi i tak dalej. Myśmy ufali...

, a wreszcie gdy
| została ponownie zalegalizowana i przyszedł rok 1989

Karty zostały odkryte. Masowe poparcie dla drużyny bolka, język nienawiści w stosunku do innych: "uwaga na kapeeny i inne szumowiny" - skąd my to znamy? Okazało się, ze z kościółka również. Powszechne modły za rzad Kiszczaka z figurantem w roli premiera. Bez tych zabiegów mielibyśmy wolne wybory jeszcze w tym roku. Tylko po co biskupom wolne wybory? Zwrot majątku obiecał im Kiszczak w Magdalence, a w wolnych wyborach wygra nie wiadomo kto...

, rok formalnego upadku
| PRL, a wkrótce i Związku Sowieckiego.
|

Rosjanie nie pozwolili sobie wprowadzić stanu wojennego w Moskwie. Myślisz, że historia to film, gdzie wszystkie kadry sa z góry poukładane? Przy błogosławieństwie Janajewa Wałęsa doczekałby swojego PRL-bis, gdyby Jelcyn nie stanął na czołgu pod parlamentem. I wiesz kogo on wpuscił do sowieckich archiwów? Nie jakiegoś Michnika, tylko Bukowskiego, który je skopiował i rzucił na serwery.

| Kościół polski angażował się wówczas w politykę z wielu względów.

Angażował? Wyszyński się wpisał w politykę okupanta obiema rękami:
http://www.polskieradio.pl/67/828/Artykul/280305,Nie-oskarzajcie-wyrozumiejcie-przebaczajcie-wspolczujcie
(obejrzyj sobie ten bożonarodzeniowy bełkot po masakrze grudniowej)


  (...)
| A wreszcie bł. ks. Jerzy Popiełuszko poniósł śmierć męczeńską, bo władza
| polityczna uznała, że ksiądz, stając w obronie robotników i praw Narodu, za
| bardzo miesza się do polityki.


Jakiej polityki?? Pomaganie ludziom nazywasz polityką? (widać, że już do reszty przejeliście ich jezyk) Wiesz czemu zginął Popiełuszko? Przeszkadzał w politycznych planach kościelnej hierarchii.
Węgierski prymas poszedł do bunkra, bo nie chciał uprawiać takiej polityki. Dlatego węgierski kościół ma prawo byc moralnym autorytetem dla wegierskiego społeczeństwa. Wyszyński pojechał do sióstr w Bieszczady. Po robotniczych masakrach albo plótł dyrdymały albo odbierał kwiaty od władz. Jego szarpanina z komunistami to klasyczne policyjne zabiegi majace zmusić konfidenta do lepszej współpracy. Albo tylko po to, żeby go uwiarygodnić (Michnik też siedział i co z tego?)

 Przykłady takie można mnożyć bez końca, bo
| ziemia polska jest ziemią męczenników.
|

A nie zastanowiłeś się dlaczego?
Co polski naród ma z tego meczeństwa? Odrąbaną głowę i ulepione gówno w jej miejscu? Jesteśmy najbardziej zsowietyzowanym społeczeństwem wśród byłych demoludów. Nie wyobrażam sobie pisma takiego jak 'NIE' w krajach ościennych. Po prostu nie znalazłoby wielu czytelników. Wyszło na to, że oswojenie Kościoła było najskuteczniejszą drogą do jego zniszczenia.
j

Nowa Lewica bez kamuflaæu

Nowy film z video.banzaj.pl wiźcej »
Redmi 9A - recenzja budæetowego smartfona