Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Nowe „standardy” służb

Nowe „standardy” służb

Data: 2014-06-20 01:01:19
Autor: Mark Woydak
Nowe „standardy” służb
Nowe „standardy” służb

Tym razem chodzi o rekord w dwóch sprawach. Po pierwsze, rekord w niekompetencji ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa państwa na elementarnym poziomie. Bo trudno inaczej nazwać sytuację, w której przez lata podsłuchiwani są ministrowie i inne osoby zajmujące kierownicze stanowiska w tym państwie. Po drugie, rekordowe tempo w pracach nad rządowymi projektami ustaw o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i o Agencji Wywiadu. Ustawami, które mają być podstawą funkcjonowania najważniejszych instytucji odpowiedzialnych za stan bezpieczeństwa państwa. Jedno i drugie zakrawa na kpinę rządzącej PO ze zdrowego rozsądku obywateli. Tym bardziej że premier Donald Tusk w starym stylu mówi: „Polacy, nic się nie stało”, to tylko… chwilowe zakłócenia w nadawaniu programu III RP.

Dziurawa ochrona kontrwywiadowcza

Służby, którymi od ponad roku kieruje minister Sienkiewicz, nie udaremniły podsłuchiwania swego szefa. Umożliwiły też – przez swoją bezczynność (?) – nagrywanie rozmów innych ministrów i wysokich urzędników państwowych. Co gorsza, proceder ten mógł trwać przez ponad rok, a może i dłużej. W tym czasie minister Sienkiewicz reformował, a raczej przygotowywał „nierewolucyjną” reformę służb. Wszystko po to, rzecz jasna, aby jeszcze lepiej realizowały swoje zadania. Takie jak chociażby ochrona kontrwywiadowcza. Efekty? Dziurawa – jak ser – ochrona kontrwywiadowcza zawiodła. I to akurat wtedy, kiedy Sienkiewicz w trosce o państwo, jak stara się to przedstawić premier Tusk, a tak naprawdę w trosce o byt rządzącej Platformy, dogadywał się z prezesem NBP Markiem Belką w sprawie finansowania dziury budżetowej przez dodruk pieniędzy przez bank centralny.

I nie byłoby w tym nic dziwnego – mając na uwadze nie tyle rozwiązania konstytucyjne, co standardy polityków PO z czasów afery hazardowej – gdyby nie to, że minister (ekspułkownik UOP) zignorował elementarne zasady bezpieczeństwa. I nie chodzi wszakże o to, aby minister Sienkiewicz spotykał się z prezesem NBP na cmentarzu lub stacji benzynowej, jak robili to w nieodległych czasach jego partyjni koledzy, lecz aby podległe mu służby (ABW i BOR) robiły, co do nich należy. Tylko w ten sposób minister mógł uniknąć takiej wpadki, jak podsłuchanie własnej osoby w trakcie – niezależnie od oceny stylu prowadzonej rozmowy – jednak ważnego spotkania dwóch wysokich funkcjonariuszy państwa w miejscu publicznym. To kwestia zupełnie podstawowa z punktu widzenia zabezpieczenia struktur państwa przed inwigilacją, czy to ze strony obcych służb, czy to ze strony organizacji terrorystycznych lub grup zorganizowanej przestępczości. Bez tego państwo – używając słów samego ministra Sienkiewicza – rzeczywiście „…praktycznie nie istnieje”.
Wpadka ministra czy zorganizowana operacja?

Wpadka ministra Sienkiewicza jest tym bardziej zaskakująca, że od ponad roku podległe mu służby układa po swojemu. Lokując przy tej okazji swoich zaufanych ludzi na kierowniczych stanowiskach. Co w końcu też jest normalne, jeśli w kierowaniu uwzględni się element zaufania, jakim szef musi obdarzać podwładnego. Mimo jednak tego, co do tej pory minister Sienkiewicz zrobił w ramach reformy, te „odnowione” służby swojego ministra nie potrafiły ochronić. Dlaczego? Może z tego powodu, że do końca nie zostały jeszcze „zreformowane”, a może z innych powodów. Na myśl przychodzą różne scenariusze, łącznie z tym najgorszym. Mianowicie, że to odsunięci od stanowisk w służbach ludzie dokonali zemsty na premierze Tusku i ministrze Sienkiewiczu, którzy nie docenili ich zalet.

Wadą tej hipotezy jest to, że trudno sobie wyobrazić tak zdegenerowanych funkcjonariuszy służb demokratycznego państwa, którzy mimo swej ustawowej apolityczności i partyjności mogliby wziąć udział w bieżącej grze politycznej. Choć z drugiej strony, od jakiegoś czasu słychać takie głosy, że ochrona kontrwywiadowcza w naszym kraju nie jest potrzebna, bo w istocie nie ma czego chronić. I są to głosy osób, rzecz jasna, zatroskanych o państwo, które nie tak dawno odgrywały w służbach kluczowe role, a zostały skierowane do innych ważnych zadań. Czy te osoby byłyby w stanie przeprowadzić operację wymierzoną w ministrów rządu Tuska, aby w ten sposób udowodnić swoje racje? Raczej nie. A to z tej przyczyny, że tej władzy zawdzięczają całą swoją karierę. I chociaż aktualnie znajdują się „na bocznicy”, to Platforma ciągle pozostaje ich naturalnym zapleczem politycznym.

Jeśli już iść w kierunku hipotezy, że to krajowe służby stoją za tzw. aferą podsłuchową, to trzeba szukać gdzie indziej. Jest bowiem w kraju takie środowisko związane ze służbami specjalnymi, które co jakiś czas próbuje o sobie przypomnieć politykom. Używając przy tym niezmiennie argumentu o profesjonalizmie, którego rzekomo brakuje „nowym” służbom. Zarówno tym spod znaku III RP, jak i tym tworzonym w okresie IV RP. Dziurawa osłona kontrwywiadowcza, co pokazała afera podsłuchowa, wzmacnia ten argument. Co więcej, stwarza temu środowisku okazję do odbudowania swoich wpływów po zmianach na scenie politycznej. Zmianach, które w najgorszym przypadku pozwolą zachować status quo, a w najlepszym wrócić do gry w służbach. A to ostatnie jest możliwe tylko po dekompozycji, a ściślej rozszerzeniu, zaplecza politycznego rządu w Sejmie.
Projekt ustawy o ABW, czyli sejmowy ekspres Sienkiewicza

Namacalnym przejawem reformy służb – realizowanej od roku przez ministra Sienkiewicza – są projekty ustaw o ABW i o AW. To o tych projektach mówił minister jako kluczowych rozwiązaniach, które pozwolą mu usprawnić działalność służb. Jak bardzo ważne są to dokumenty, aby minister mógł dokończyć „nierewolucyjną” reformę służb, świadczy o tym tempo prac legislacyjnych w Sejmie. Liczącym 247 artykułów projektem ustawy o ABW sejmowa podkomisja zajmowała się aż… 60 minut. Iście ekspresowe tempo! Zważywszy, że mówi się w nim o wielu zasadniczych kwestiach.

Takich jak chociażby likwidacja Kolegium ds. Służb Specjalnych – ciała, na forum którego wszystkie konstytucyjne organy odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa brały udział w programowaniu działalności służb specjalnych i ocenie ich bieżącej pracy. W koncepcji ministra Sienkiewicza kolegium ma być zastąpione przez Komitet ds. Bezpieczeństwa Państwa, tworzony w drodze zarządzenia premiera. W istocie chodzi o ograniczenie udziału w programowaniu i kontroli służb specjalnych Prezydenta RP i Sejmu. Widoczne jest to również wtedy, kiedy na gruncie projektu umożliwia się odwoływanie szefa ABW przez premiera bez konsultacji z sejmową Komisją ds. Służb Specjalnych i Prezydentem RP.

W projekcie są też rozwiązania zupełnie kuriozalne, jak na standardy państwa demokratycznego. I tak, nakłada się na przedsiębiorców, którzy korzystają ze środków publicznych, obowiązek udzielania pomocy ABW. W sytuacji, kiedy ze środków europejskich korzysta coraz więcej podmiotów, obowiązek ten będzie musiała realizować spora grupa przedsiębiorców. Całkowicie „oryginalne” rozwiązanie w tym kontekście zawiera art. 21 ust. 4 pkt 2 projektu ustawy, który umożliwia ABW podsłuchiwanie rozmów telefonicznych bez zgody prokuratora generalnego oraz sądu. Wprawdzie dotyczy to tylko osób niebędących obywatelami RP, ale z punktu widzenia uwarunkowań konstytucyjnych i międzynarodowych jest to rozwiązanie kuriozalne. Prawo do prywatności i wolności, których ochronę gwarantuje polska Konstytucja i dokumenty międzynarodowe przyjęte przez Polskę, są prawami człowieka, a nie tylko obywatela. Co za tym idzie, polskie władze nie mogą w zakresie korzystania z tych właśnie praw i wolności różnicować pozycji osób przebywających na terytorium RP. I co ciekawe, do tej pory, przynajmniej na gruncie obowiązującej ustawy o ABW, tego różnicowania nie dokonywały.
Dyskusja nie była potrzebna

Jakim cudem udało się podkomisji przebrnąć przez tak fundamentalne kwestie, i w dodatku w tak imponującym tempie, nie jest wcale żadną tajemnicą! Wystarczy obejrzeć zapis z posiedzenia podkomisji w dniu 6 czerwca br., aby przekonać się, że cud nie był potrzebny. Otóż wystarczył zupełny brak zainteresowania ze strony posłów rządzącej większości rozwiązaniami zawartymi w projekcie ustawy o ABW. A może raczej zdyscyplinowanie w jej szeregach, które to zdyscyplinowanie efekt braku zainteresowania posłów wywołało?

Brakiem jakiegokolwiek zainteresowania projektem ustawy o ABW popisały się też organizacje pozarządowe. Co się stało, że tym razem ich zabrakło? Że zabrakło ich głosu w tak istotnej sprawie, jak ustawowe granice wkraczania przez służby w sferę wolności jednostki? Można snuć w tej materii tylko domysły. Może te organizacje i organy, które tak aktywnie przyglądały się rozwiązaniom zawartym w projekcie ustawy o CBA, nie zostały przez rządzącą większość zaproszone na posiedzenie sejmowej podkomisji zajmującej się projektem ustawy o ABW? Może same uznały, że rządząca większość (na czele z PO) jest najlepszą gwarancją zachowania wszelkich demokratycznych standardów, jeśli chodzi o działalność służb specjalnych w Polsce? (Rzecz jasna, w przeciwieństwie do PiS i jego na wskroś „antyhumanistycznych” i „antyhumanitarnych” koncepcji zwalczania korupcji na szczytach władzy!!!). A może, po prostu, przekonały się, że z aktualnie rządzącą większością nie ma co dyskutować, bo – jak przystało na większość – i tak zawsze musi mieć rację, nawet jeśli jej nie ma.
• • •

Jak widać, standardy państwa demokratycznego nie są znowu tak uniwersalne, jak mogłoby się wydawać. A podsłuchiwanie ważnych osób w państwie wcale nie musi świadczyć o kompromitacji służb – odpowiedzialnych z ochronę kontrwywiadowczą – i nadzorującego ich pracę ministra. Wszystko zależy od tego, jaka większość rządząca określone standardy i zasady stosuje. Jak „nasza”, to nie ma sprawy, jak ta spod znaku „IV RP”, a to już zupełnie inna sprawa. Tej ostatniej wszyscy zawsze powinni patrzeć na ręce. I organizacje pozarządowe. I publiczne instytucje ochrony prawa. I, rzecz jasna, opozycja. Tak na wszelki wypadek… i oczywiście w obronie demokracji. O zapewnieniu minimum sprawności struktur państwa nie wspominając.

Data: 2014-06-20 08:04:59
Autor: Marek Woydak
Nowe „standardy” służb
DO BUDY KUNDLU PODSZYWACZU! DO BUDY PAJ-DAK!

MW

--
Użytkownik "Mark Woydak" <markwoydak@outlook.com> napisał w wiadomości news:lo0inl$fi2$1dont-email.me...
Nowe „standardy” służb

Tym razem chodzi o rekord w dwóch sprawach. Po pierwsze, rekord w niekompetencji ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa państwa na elementarnym poziomie. Bo trudno inaczej nazwać sytuację, w której przez lata podsłuchiwani są ministrowie i inne osoby zajmujące kierownicze stanowiska w tym państwie. Po drugie, rekordowe tempo w pracach nad rządowymi projektami ustaw o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i o Agencji Wywiadu. Ustawami, które mają być podstawą funkcjonowania najważniejszych instytucji odpowiedzialnych za stan bezpieczeństwa państwa. Jedno i drugie zakrawa na kpinę rządzącej PO ze zdrowego rozsądku obywateli. Tym bardziej że premier Donald Tusk w starym stylu mówi: „Polacy, nic się nie stało”, to tylko… chwilowe zakłócenia w nadawaniu programu III RP.

Dziurawa ochrona kontrwywiadowcza

Służby, którymi od ponad roku kieruje minister Sienkiewicz, nie udaremniły podsłuchiwania swego szefa. Umożliwiły też – przez swoją bezczynność (?) – nagrywanie rozmów innych ministrów i wysokich urzędników państwowych. Co gorsza, proceder ten mógł trwać przez ponad rok, a może i dłużej. W tym czasie minister Sienkiewicz reformował, a raczej przygotowywał „nierewolucyjną” reformę służb. Wszystko po to, rzecz jasna, aby jeszcze lepiej realizowały swoje zadania. Takie jak chociażby ochrona kontrwywiadowcza. Efekty? Dziurawa – jak ser – ochrona kontrwywiadowcza zawiodła. I to akurat wtedy, kiedy Sienkiewicz w trosce o państwo, jak stara się to przedstawić premier Tusk, a tak naprawdę w trosce o byt rządzącej Platformy, dogadywał się z prezesem NBP Markiem Belką w sprawie finansowania dziury budżetowej przez dodruk pieniędzy przez bank centralny.

I nie byłoby w tym nic dziwnego – mając na uwadze nie tyle rozwiązania konstytucyjne, co standardy polityków PO z czasów afery hazardowej – gdyby nie to, że minister (ekspułkownik UOP) zignorował elementarne zasady bezpieczeństwa. I nie chodzi wszakże o to, aby minister Sienkiewicz spotykał się z prezesem NBP na cmentarzu lub stacji benzynowej, jak robili to w nieodległych czasach jego partyjni koledzy, lecz aby podległe mu służby (ABW i BOR) robiły, co do nich należy. Tylko w ten sposób minister mógł uniknąć takiej wpadki, jak podsłuchanie własnej osoby w trakcie – niezależnie od oceny stylu prowadzonej rozmowy – jednak ważnego spotkania dwóch wysokich funkcjonariuszy państwa w miejscu publicznym. To kwestia zupełnie podstawowa z punktu widzenia zabezpieczenia struktur państwa przed inwigilacją, czy to ze strony obcych służb, czy to ze strony organizacji terrorystycznych lub grup zorganizowanej przestępczości. Bez tego państwo – używając słów samego ministra Sienkiewicza – rzeczywiście „…praktycznie nie istnieje”.
Wpadka ministra czy zorganizowana operacja?

Wpadka ministra Sienkiewicza jest tym bardziej zaskakująca, że od ponad roku podległe mu służby układa po swojemu. Lokując przy tej okazji swoich zaufanych ludzi na kierowniczych stanowiskach. Co w końcu też jest normalne, jeśli w kierowaniu uwzględni się element zaufania, jakim szef musi obdarzać podwładnego. Mimo jednak tego, co do tej pory minister Sienkiewicz zrobił w ramach reformy, te „odnowione” służby swojego ministra nie potrafiły ochronić. Dlaczego? Może z tego powodu, że do końca nie zostały jeszcze „zreformowane”, a może z innych powodów. Na myśl przychodzą różne scenariusze, łącznie z tym najgorszym. Mianowicie, że to odsunięci od stanowisk w służbach ludzie dokonali zemsty na premierze Tusku i ministrze Sienkiewiczu, którzy nie docenili ich zalet.

Wadą tej hipotezy jest to, że trudno sobie wyobrazić tak zdegenerowanych funkcjonariuszy służb demokratycznego państwa, którzy mimo swej ustawowej apolityczności i partyjności mogliby wziąć udział w bieżącej grze politycznej. Choć z drugiej strony, od jakiegoś czasu słychać takie głosy, że ochrona kontrwywiadowcza w naszym kraju nie jest potrzebna, bo w istocie nie ma czego chronić. I są to głosy osób, rzecz jasna, zatroskanych o państwo, które nie tak dawno odgrywały w służbach kluczowe role, a zostały skierowane do innych ważnych zadań. Czy te osoby byłyby w stanie przeprowadzić operację wymierzoną w ministrów rządu Tuska, aby w ten sposób udowodnić swoje racje? Raczej nie. A to z tej przyczyny, że tej władzy zawdzięczają całą swoją karierę. I chociaż aktualnie znajdują się „na bocznicy”, to Platforma ciągle pozostaje ich naturalnym zapleczem politycznym.

Jeśli już iść w kierunku hipotezy, że to krajowe służby stoją za tzw. aferą podsłuchową, to trzeba szukać gdzie indziej. Jest bowiem w kraju takie środowisko związane ze służbami specjalnymi, które co jakiś czas próbuje o sobie przypomnieć politykom. Używając przy tym niezmiennie argumentu o profesjonalizmie, którego rzekomo brakuje „nowym” służbom. Zarówno tym spod znaku III RP, jak i tym tworzonym w okresie IV RP. Dziurawa osłona kontrwywiadowcza, co pokazała afera podsłuchowa, wzmacnia ten argument. Co więcej, stwarza temu środowisku okazję do odbudowania swoich wpływów po zmianach na scenie politycznej. Zmianach, które w najgorszym przypadku pozwolą zachować status quo, a w najlepszym wrócić do gry w służbach. A to ostatnie jest możliwe tylko po dekompozycji, a ściślej rozszerzeniu, zaplecza politycznego rządu w Sejmie.
Projekt ustawy o ABW, czyli sejmowy ekspres Sienkiewicza

Namacalnym przejawem reformy służb – realizowanej od roku przez ministra Sienkiewicza – są projekty ustaw o ABW i o AW. To o tych projektach mówił minister jako kluczowych rozwiązaniach, które pozwolą mu usprawnić działalność służb. Jak bardzo ważne są to dokumenty, aby minister mógł dokończyć „nierewolucyjną” reformę służb, świadczy o tym tempo prac legislacyjnych w Sejmie. Liczącym 247 artykułów projektem ustawy o ABW sejmowa podkomisja zajmowała się aż… 60 minut. Iście ekspresowe tempo! Zważywszy, że mówi się w nim o wielu zasadniczych kwestiach.

Takich jak chociażby likwidacja Kolegium ds. Służb Specjalnych – ciała, na forum którego wszystkie konstytucyjne organy odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa brały udział w programowaniu działalności służb specjalnych i ocenie ich bieżącej pracy. W koncepcji ministra Sienkiewicza kolegium ma być zastąpione przez Komitet ds. Bezpieczeństwa Państwa, tworzony w drodze zarządzenia premiera. W istocie chodzi o ograniczenie udziału w programowaniu i kontroli służb specjalnych Prezydenta RP i Sejmu. Widoczne jest to również wtedy, kiedy na gruncie projektu umożliwia się odwoływanie szefa ABW przez premiera bez konsultacji z sejmową Komisją ds. Służb Specjalnych i Prezydentem RP.

W projekcie są też rozwiązania zupełnie kuriozalne, jak na standardy państwa demokratycznego. I tak, nakłada się na przedsiębiorców, którzy korzystają ze środków publicznych, obowiązek udzielania pomocy ABW. W sytuacji, kiedy ze środków europejskich korzysta coraz więcej podmiotów, obowiązek ten będzie musiała realizować spora grupa przedsiębiorców. Całkowicie „oryginalne” rozwiązanie w tym kontekście zawiera art. 21 ust. 4 pkt 2 projektu ustawy, który umożliwia ABW podsłuchiwanie rozmów telefonicznych bez zgody prokuratora generalnego oraz sądu. Wprawdzie dotyczy to tylko osób niebędących obywatelami RP, ale z punktu widzenia uwarunkowań konstytucyjnych i międzynarodowych jest to rozwiązanie kuriozalne. Prawo do prywatności i wolności, których ochronę gwarantuje polska Konstytucja i dokumenty międzynarodowe przyjęte przez Polskę, są prawami człowieka, a nie tylko obywatela. Co za tym idzie, polskie władze nie mogą w zakresie korzystania z tych właśnie praw i wolności różnicować pozycji osób przebywających na terytorium RP. I co ciekawe, do tej pory, przynajmniej na gruncie obowiązującej ustawy o ABW, tego różnicowania nie dokonywały.
Dyskusja nie była potrzebna

Jakim cudem udało się podkomisji przebrnąć przez tak fundamentalne kwestie, i w dodatku w tak imponującym tempie, nie jest wcale żadną tajemnicą! Wystarczy obejrzeć zapis z posiedzenia podkomisji w dniu 6 czerwca br., aby przekonać się, że cud nie był potrzebny. Otóż wystarczył zupełny brak zainteresowania ze strony posłów rządzącej większości rozwiązaniami zawartymi w projekcie ustawy o ABW. A może raczej zdyscyplinowanie w jej szeregach, które to zdyscyplinowanie efekt braku zainteresowania posłów wywołało?

Brakiem jakiegokolwiek zainteresowania projektem ustawy o ABW popisały się też organizacje pozarządowe. Co się stało, że tym razem ich zabrakło? Że zabrakło ich głosu w tak istotnej sprawie, jak ustawowe granice wkraczania przez służby w sferę wolności jednostki? Można snuć w tej materii tylko domysły. Może te organizacje i organy, które tak aktywnie przyglądały się rozwiązaniom zawartym w projekcie ustawy o CBA, nie zostały przez rządzącą większość zaproszone na posiedzenie sejmowej podkomisji zajmującej się projektem ustawy o ABW? Może same uznały, że rządząca większość (na czele z PO) jest najlepszą gwarancją zachowania wszelkich demokratycznych standardów, jeśli chodzi o działalność służb specjalnych w Polsce? (Rzecz jasna, w przeciwieństwie do PiS i jego na wskroś „antyhumanistycznych” i „antyhumanitarnych” koncepcji zwalczania korupcji na szczytach władzy!!!). A może, po prostu, przekonały się, że z aktualnie rządzącą większością nie ma co dyskutować, bo – jak przystało na większość – i tak zawsze musi mieć rację, nawet jeśli jej nie ma.
• • •

Jak widać, standardy państwa demokratycznego nie są znowu tak uniwersalne, jak mogłoby się wydawać. A podsłuchiwanie ważnych osób w państwie wcale nie musi świadczyć o kompromitacji służb – odpowiedzialnych z ochronę kontrwywiadowczą – i nadzorującego ich pracę ministra. Wszystko zależy od tego, jaka większość rządząca określone standardy i zasady stosuje. Jak „nasza”, to nie ma sprawy, jak ta spod znaku „IV RP”, a to już zupełnie inna sprawa. Tej ostatniej wszyscy zawsze powinni patrzeć na ręce. I organizacje pozarządowe. I publiczne instytucje ochrony prawa. I, rzecz jasna, opozycja. Tak na wszelki wypadek… i oczywiście w obronie demokracji. O zapewnieniu minimum sprawności struktur państwa nie wspominając.

Data: 2014-06-20 11:19:36
Autor: leming.show
Nowe "standardy" sub
uytkownik Mark Woydak napisa:
Nowe "standardy" sub

Tym razem chodzi o rekord w dwch sprawach. Po pierwsze, rekord w niekompetencji ministra spraw wewntrznych Bartomieja Sienkiewicza w zakresie zapewnienia bezpieczestwa


Czy osmiornica, tatar, jagniecina i policzki wolowe to som dania koszerne czy moze gojowe?

Data: 2014-06-21 13:00:06
Autor: Marek
Nowe "standardy" sub
W dniu pitek, 20 czerwca 2014 20:19:36 UTC+2 uytkownik lemin...@gmail..com napisa:
uytkownik Mark Woydak napisa:

> Nowe "standardy" sub

> > Tym razem chodzi o rekord w dwch sprawach. Po pierwsze, rekord w > niekompetencji ministra spraw wewntrznych Bartomieja Sienkiewicza w > zakresie zapewnienia bezpieczestwa Czy osmiornica, tatar, jagniecina i policzki wolowe to som dania koszerne czy moze gojowe?

Gojowy to jest schabowy z kapusta.

Data: 2014-06-20 19:50:26
Autor: Leprechaun
Nowe „standardy” służb

Użytkownik "Mark Woydak" <markwoydak@outlook.com> napisał w wiadomości grup dyskusyjnych:lo0inl$fi2$1@dont-email.me...
Nowe „standardy” służb

Po jakiego grzyba spamujesz grupę? Wszyscy wiedzą że jesteś żałosnym podszywaczem.

Data: 2014-06-21 04:20:32
Autor: stevep
Nowe „standardy” służb
W dniu .06.2014 o 08:01 Mark Woydak <markwoydak@outlook.com> pisze:

Nowe „standardy” służb

Tym razem chodzi o rekord w dwóch sprawach. Po pierwsze, rekord w  niekompetencji ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza w  zakresie zapewnienia bezpieczeństwa państwa na elementarnym poziomie. Bo  trudno inaczej nazwać sytuację, w której przez lata podsłuchiwani są  ministrowie i inne osoby zajmujące kierownicze stanowiska w tym  państwie. Po drugie, rekordowe tempo w pracach nad rządowymi projektami  ustaw o Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i o Agencji Wywiadu.  Ustawami, które mają być podstawą funkcjonowania najważniejszych  instytucji odpowiedzialnych za stan bezpieczeństwa państwa. Jedno i  drugie zakrawa na kpinę rządzącej PO ze zdrowego rozsądku obywateli. Tym  bardziej że premier Donald Tusk w starym stylu mówi: „Polacy, nic się  nie stało”, to tylko… chwilowe zakłócenia w nadawaniu programu III RP.

Dziurawa ochrona kontrwywiadowcza

Służby, którymi od ponad roku kieruje minister Sienkiewicz, nie  udaremniły podsłuchiwania swego szefa. Umożliwiły też – przez swoją  bezczynność (?) – nagrywanie rozmów innych ministrów i wysokich  urzędników państwowych. Co gorsza, proceder ten mógł trwać przez ponad  rok, a może i dłużej. W tym czasie minister Sienkiewicz reformował, a  raczej przygotowywał „nierewolucyjną” reformę służb. Wszystko po to,  rzecz jasna, aby jeszcze lepiej realizowały swoje zadania. Takie jak  chociażby ochrona kontrwywiadowcza. Efekty? Dziurawa – jak ser – ochrona  kontrwywiadowcza zawiodła. I to akurat wtedy, kiedy Sienkiewicz w trosce  o państwo, jak stara się to przedstawić premier Tusk, a tak naprawdę w  trosce o byt rządzącej Platformy, dogadywał się z prezesem NBP Markiem  Belką w sprawie finansowania dziury budżetowej przez dodruk pieniędzy  przez bank centralny.

I nie byłoby w tym nic dziwnego – mając na uwadze nie tyle rozwiązania  konstytucyjne, co standardy polityków PO z czasów afery hazardowej –  gdyby nie to, że minister (ekspułkownik UOP) zignorował elementarne  zasady bezpieczeństwa. I nie chodzi wszakże o to, aby minister  Sienkiewicz spotykał się z prezesem NBP na cmentarzu lub stacji  benzynowej, jak robili to w nieodległych czasach jego partyjni koledzy,  lecz aby podległe mu służby (ABW i BOR) robiły, co do nich należy. Tylko  w ten sposób minister mógł uniknąć takiej wpadki, jak podsłuchanie  własnej osoby w trakcie – niezależnie od oceny stylu prowadzonej rozmowy  – jednak ważnego spotkania dwóch wysokich funkcjonariuszy państwa w  miejscu publicznym. To kwestia zupełnie podstawowa z punktu widzenia  zabezpieczenia struktur państwa przed inwigilacją, czy to ze strony  obcych służb, czy to ze strony organizacji terrorystycznych lub grup  zorganizowanej przestępczości. Bez tego państwo – używając słów samego  ministra Sienkiewicza – rzeczywiście „…praktycznie nie istnieje”.
Wpadka ministra czy zorganizowana operacja?

Wpadka ministra Sienkiewicza jest tym bardziej zaskakująca, że od ponad  roku podległe mu służby układa po swojemu. Lokując przy tej okazji  swoich zaufanych ludzi na kierowniczych stanowiskach. Co w końcu też  jest normalne, jeśli w kierowaniu uwzględni się element zaufania, jakim  szef musi obdarzać podwładnego. Mimo jednak tego, co do tej pory  minister Sienkiewicz zrobił w ramach reformy, te „odnowione” służby  swojego ministra nie potrafiły ochronić. Dlaczego? Może z tego powodu,  że do końca nie zostały jeszcze „zreformowane”, a może z innych powodów.  Na myśl przychodzą różne scenariusze, łącznie z tym najgorszym.  Mianowicie, że to odsunięci od stanowisk w służbach ludzie dokonali  zemsty na premierze Tusku i ministrze Sienkiewiczu, którzy nie docenili  ich zalet.

Wadą tej hipotezy jest to, że trudno sobie wyobrazić tak zdegenerowanych  funkcjonariuszy służb demokratycznego państwa, którzy mimo swej  ustawowej apolityczności i partyjności mogliby wziąć udział w bieżącej  grze politycznej. Choć z drugiej strony, od jakiegoś czasu słychać takie  głosy, że ochrona kontrwywiadowcza w naszym kraju nie jest potrzebna, bo  w istocie nie ma czego chronić. I są to głosy osób, rzecz jasna,  zatroskanych o państwo, które nie tak dawno odgrywały w służbach  kluczowe role, a zostały skierowane do innych ważnych zadań. Czy te  osoby byłyby w stanie przeprowadzić operację wymierzoną w ministrów  rządu Tuska, aby w ten sposób udowodnić swoje racje? Raczej nie. A to z  tej przyczyny, że tej władzy zawdzięczają całą swoją karierę. I chociaż  aktualnie znajdują się „na bocznicy”, to Platforma ciągle pozostaje ich  naturalnym zapleczem politycznym.

Jeśli już iść w kierunku hipotezy, że to krajowe służby stoją za tzw.  aferą podsłuchową, to trzeba szukać gdzie indziej. Jest bowiem w kraju  takie środowisko związane ze służbami specjalnymi, które co jakiś czas  próbuje o sobie przypomnieć politykom. Używając przy tym niezmiennie  argumentu o profesjonalizmie, którego rzekomo brakuje „nowym” służbom.  Zarówno tym spod znaku III RP, jak i tym tworzonym w okresie IV RP.  Dziurawa osłona kontrwywiadowcza, co pokazała afera podsłuchowa,  wzmacnia ten argument. Co więcej, stwarza temu środowisku okazję do  odbudowania swoich wpływów po zmianach na scenie politycznej.. Zmianach,  które w najgorszym przypadku pozwolą zachować status quo, a w najlepszym  wrócić do gry w służbach. A to ostatnie jest możliwe tylko po  dekompozycji, a ściślej rozszerzeniu, zaplecza politycznego rządu w  Sejmie.
Projekt ustawy o ABW, czyli sejmowy ekspres Sienkiewicza

Namacalnym przejawem reformy służb – realizowanej od roku przez ministra  Sienkiewicza – są projekty ustaw o ABW i o AW. To o tych projektach  mówił minister jako kluczowych rozwiązaniach, które pozwolą mu usprawnić  działalność służb. Jak bardzo ważne są to dokumenty, aby minister mógł  dokończyć „nierewolucyjną” reformę służb, świadczy o tym tempo prac  legislacyjnych w Sejmie. Liczącym 247 artykułów projektem ustawy o ABW  sejmowa podkomisja zajmowała się aż… 60 minut. Iście ekspresowe tempo!  Zważywszy, że mówi się w nim o wielu zasadniczych kwestiach.

Takich jak chociażby likwidacja Kolegium ds. Służb Specjalnych – ciała,  na forum którego wszystkie konstytucyjne organy odpowiedzialne za  bezpieczeństwo państwa brały udział w programowaniu działalności służb  specjalnych i ocenie ich bieżącej pracy. W koncepcji ministra  Sienkiewicza kolegium ma być zastąpione przez Komitet ds. Bezpieczeństwa  Państwa, tworzony w drodze zarządzenia premiera. W istocie chodzi o  ograniczenie udziału w programowaniu i kontroli służb specjalnych  Prezydenta RP i Sejmu. Widoczne jest to również wtedy, kiedy na gruncie  projektu umożliwia się odwoływanie szefa ABW przez premiera bez  konsultacji z sejmową Komisją ds. Służb Specjalnych i Prezydentem RP.

W projekcie są też rozwiązania zupełnie kuriozalne, jak na standardy  państwa demokratycznego. I tak, nakłada się na przedsiębiorców, którzy  korzystają ze środków publicznych, obowiązek udzielania pomocy ABW. W  sytuacji, kiedy ze środków europejskich korzysta coraz więcej podmiotów,  obowiązek ten będzie musiała realizować spora grupa przedsiębiorców.  Całkowicie „oryginalne” rozwiązanie w tym kontekście zawiera art. 21  ust. 4 pkt 2 projektu ustawy, który umożliwia ABW podsłuchiwanie rozmów  telefonicznych bez zgody prokuratora generalnego oraz sądu. Wprawdzie  dotyczy to tylko osób niebędących obywatelami RP, ale z punktu widzenia  uwarunkowań konstytucyjnych i międzynarodowych jest to rozwiązanie  kuriozalne. Prawo do prywatności i wolności, których ochronę gwarantuje  polska Konstytucja i dokumenty międzynarodowe przyjęte przez Polskę, są  prawami człowieka, a nie tylko obywatela. Co za tym idzie, polskie  władze nie mogą w zakresie korzystania z tych właśnie praw i wolności  różnicować pozycji osób przebywających na terytorium RP. I co ciekawe,  do tej pory, przynajmniej na gruncie obowiązującej ustawy o ABW, tego  różnicowania nie dokonywały.
Dyskusja nie była potrzebna

Jakim cudem udało się podkomisji przebrnąć przez tak fundamentalne  kwestie, i w dodatku w tak imponującym tempie, nie jest wcale żadną  tajemnicą! Wystarczy obejrzeć zapis z posiedzenia podkomisji w dniu 6  czerwca br., aby przekonać się, że cud nie był potrzebny. Otóż  wystarczył zupełny brak zainteresowania ze strony posłów rządzącej  większości rozwiązaniami zawartymi w projekcie ustawy o ABW. A może  raczej zdyscyplinowanie w jej szeregach, które to zdyscyplinowanie efekt  braku zainteresowania posłów wywołało?

Brakiem jakiegokolwiek zainteresowania projektem ustawy o ABW popisały  się też organizacje pozarządowe. Co się stało, że tym razem ich  zabrakło? Że zabrakło ich głosu w tak istotnej sprawie, jak ustawowe  granice wkraczania przez służby w sferę wolności jednostki? Można snuć w  tej materii tylko domysły. Może te organizacje i organy, które tak  aktywnie przyglądały się rozwiązaniom zawartym w projekcie ustawy o CBA,  nie zostały przez rządzącą większość zaproszone na posiedzenie sejmowej  podkomisji zajmującej się projektem ustawy o ABW? Może same uznały, że  rządząca większość (na czele z PO) jest najlepszą gwarancją zachowania  wszelkich demokratycznych standardów, jeśli chodzi o działalność służb  specjalnych w Polsce? (Rzecz jasna, w przeciwieństwie do PiS i jego na  wskroś „antyhumanistycznych” i „antyhumanitarnych” koncepcji zwalczania  korupcji na szczytach władzy!!!). A może, po prostu, przekonały się, że  z aktualnie rządzącą większością nie ma co dyskutować, bo – jak  przystało na większość – i tak zawsze musi mieć rację, nawet jeśli jej  nie ma.
• • •

Jak widać, standardy państwa demokratycznego nie są znowu tak  uniwersalne, jak mogłoby się wydawać. A podsłuchiwanie ważnych osób w  państwie wcale nie musi świadczyć o kompromitacji służb –  odpowiedzialnych z ochronę kontrwywiadowczą – i nadzorującego ich pracę  ministra. Wszystko zależy od tego, jaka większość rządząca określone  standardy i zasady stosuje. Jak „nasza”, to nie ma sprawy, jak ta spod  znaku „IV RP”, a to już zupełnie inna sprawa.. Tej ostatniej wszyscy  zawsze powinni patrzeć na ręce. I organizacje pozarządowe. I publiczne  instytucje ochrony prawa. I, rzecz jasna, opozycja. Tak na wszelki  wypadek… i oczywiście w obronie demokracji. O zapewnieniu minimum  sprawności struktur państwa nie wspominając.

Do budy sparszywiały kundlu.
--
stevep
-- -- -
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/

Nowe „standardy” służb

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona