W dniu 20.01.2017 o 22:12, Piotr aka dracorp pisze:

W ofercie Sigma pojawiły się nowe liczniki z funkcją Fuel save. I tak się
zastanawiam po cholerę taka funkcja w liczniku rowerowym? Próbowali wyjść
naprzeciw nowym hipsterskim ideologiom czy co?

Ja od roku jeżdżę bez licznika z telefonem w kieszonce (z włączonym Endo lub Stravą).
I na dzień dzisiejszy jedyne zastosowanie dla licznika widzę w poprawianiu swoich lokalnych segmentów. Jest taka jedna pętla, z której połowę (2,5 km) stanowi segment, na którym jestem ex aequo trzeci, a chciałbym być drugi. Wiem gdzie zyskuję, wiem gdzie tracę, więc licznik mógłby tu pomóc, ale nie wydam w tym celu 100 zł. Będzie forma, to bez licznika to ogarnę.

W dniu 24.01.2017 o 02:32, wO.ôhoo! pisze:

W dniu 20.01.2017 o 22:12, Piotr aka dracorp pisze:

W ofercie Sigma pojawiły się nowe liczniki z funkcją Fuel save. I tak się
zastanawiam po cholerę taka funkcja w liczniku rowerowym? Próbowali wyjść
naprzeciw nowym hipsterskim ideologiom czy co?

Ja od roku jeżdżę bez licznika z telefonem w kieszonce (z włączonym Endo
lub Stravą).
I na dzień dzisiejszy jedyne zastosowanie dla licznika widzę w
poprawianiu swoich lokalnych segmentów. Jest taka jedna pętla, z której
połowę (2,5 km) stanowi segment, na którym jestem ex aequo trzeci, a
chciałbym być drugi. Wiem gdzie zyskuję, wiem gdzie tracę, więc licznik
mógłby tu pomóc, ale nie wydam w tym celu 100 zł. Będzie forma, to bez
licznika to ogarnę.

A ja lubię spojrzeć sobie na godzinę, żeby wiedzieć ile mam spóźnienia, Lubię spojrzeć na prędkość, gdy wydaje mi się że jadę szybko a wyprzedzi mnie jakiś ścigant. Rzucę okiem na kadencję, gdy mi w singlu zaczyna brakować przełożeń.
Nie lubię, gdy mi jakieś aplikacje baterie w telefonie drenuje. Od nawigacji mam garmina na baterie AA.

Co kto lubi.

Albert Stonoga

W dniu 24.01.2017 o 14:47, Albert Stonoga pisze:

lubię spojrzeć sobie na godzinę, żeby wiedzieć ile mam spóźnienia

A ja właśnie lubię na rowerze poczucie wolności. Telefon w tryb offline, wyjeżdżam o której mi się uda (zwykle mam spóźnienie względem planowanej godziny), a czy wrócę o 18 czy 23, czy wręcz po północy, to mnie to nie interesuje. Nawet gdy reprezentacja gra ważny mecz, to olewam czy zdążę na początek, czy włączę w trakcie pierwszej połowy.

Nawigacji używam w ostateczności, bo nawet w nieznanych mi okolicach potrafię i lubię jeździć "na radar" (gdzieś muszę dojechać, kiedyś uda się stamtąd wrócić).
Tak że na kierownicy tylko lampka.

W dniu 24.01.2017 o 16:01, wO.ôhoo! pisze:

W dniu 24.01.2017 o 14:47, Albert Stonoga pisze:

lubię spojrzeć sobie na godzinę, żeby wiedzieć ile mam spóźnienia

A ja właśnie lubię na rowerze poczucie wolności. Telefon w tryb offline, wyjeżdżam o której mi się uda (zwykle mam spóźnienie względem planowanej godziny), a czy wrócę o 18 czy 23, czy wręcz po północy, to mnie to nie interesuje. Nawet gdy reprezentacja gra ważny mecz, to olewam czy zdążę na początek, czy włączę w trakcie pierwszej połowy.

Nawigacji używam w ostateczności, bo nawet w nieznanych mi okolicach potrafię i lubię jeździć "na radar" (gdzieś muszę dojechać, kiedyś uda się stamtąd wrócić).
Tak że na kierownicy tylko lampka.

Zazdrościć. Ale to minie :).

p. m.

W dniu 25.01.2017 o 08:43, m pisze:

Zazdrościć. Ale to minie :).

Nope.
Związku partnerskiego (z kobietą) wykluczyć nie mogę, ale zaobrączkować się nie dam.
(:

W dniu 24.01.2017 o 16:01, wO.ôhoo! pisze:

A ja właśnie lubię na rowerze poczucie wolności. Telefon w tryb offline,
wyjeżdżam o której mi się uda (zwykle mam spóźnienie względem planowanej
godziny), a czy wrócę o 18 czy 23, czy wręcz po północy, to mnie to nie
interesuje. Nawet gdy reprezentacja gra ważny mecz, to olewam czy zdążę
na początek, czy włączę w trakcie pierwszej połowy.

Nie każdy tak sobie ułożył życie :-)

pozdr.
kawoN

W dniu 25.01.2017 o 11:15, kawoN pisze:

Nie każdy tak sobie ułożył życie :-)

Nie chciałbym namawiać do rozwodu, ale...
(;