Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Nowy haracz na partyjną propagandę

Nowy haracz na partyjną propagandę

Data: 2014-09-10 21:38:06
Autor: Mark Woydak
Nowy haracz na partyjną propagandę


Już nie tylko posiadacz odbiornika radiowego czy telewizyjnego ma płacić abonament, ale każda firma, nawet ta, która nie posiada odbiornika. Taki pomysł na ściągnięcie z obywateli haraczu z przeznaczeniem na media publiczne ma Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, któremu wtóruje Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.

Jeszcze w 2008 r. opuszczający dziś polską scenę polityczną premier Donald Tusk nazywał abonament RTV „archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych i haraczem ściąganym z ludzi”, jednocześnie zadeklarował, że będzie zabiegał o poparcie prezydenta i opozycji do jego zniesienia, czym zachęcił Polaków do niepłacenia za tę usługę. Jednak te obietnice zostały tradycyjnie niespełnione, a oferta publicznej skomercjalizowanej TV staje się coraz bardziej uboga, żeby nie użyć słowa „bezwartościowa”, z czego skrzętnie korzystają nadawcy prywatni. Jednocześnie trwają poszukiwania rozwiązań, które wyciągnęłyby więcej środków z kieszeni Polaków. Prym wiedzie w tym Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wspierane przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji oraz wymyślona i testowana właśnie „Koncepcja zasad finansowania mediów publicznych”, czyli metoda na ściągnięcie pieniędzy z obywateli. Sposobem na to ma być opłata audiowizualna, którą będą musieli zapłacić zarówno obywatele, jak i przedsiębiorcy, fundacje, stowarzyszenia czy organizacje społeczne w Polsce, nawet te, które nie mają telewizora. Tym samym opłata będzie obowiązywać już nie od posiadanego odbiornika, ale od usługi, którą jest nadawanie programu, i od liczby zatrudnionych w danej firmie. Osoby samozatrudniające się miałyby płacić od 10 do 20 złotych miesięcznie, a wysokość opłat wzrastałaby wraz z liczbą zatrudnionych. Innymi słowy: im więcej pracowników, tym wyższa suma opłat za abonament RTV. Z wyliczeń KRRiT ów superabonament ma przynieść rocznie ponad miliard złotych.

Za wszelką cenę sięgnąć głębiej do kieszeni Kowalskiego

Spośród ok. 4 milionów firm funkcjonujących w Polsce w bazie KRRiT jest zarejestrowanych tylko ok. 200 tysięcy, które w ubiegłym roku z tytułu abonamentu wpłaciły niewiele ponad 4 miliony złotych. Ma to się zmienić. W takim wariancie uniknięcie opłaty audiowizualnej przez firmy nie będzie łatwe, a jednym z wariantów określających, od kogo ściągnąć pieniądze, miałby być Krajowy Rejestr Sądowy dla spółek prawa handlowego oraz Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej dla osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą. Z kolei do „wykrycia” wielkości firmy, a tym samym określenia wysokości opłaty mają posłużyć dane Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Jeżeli i to okazałoby się mało skuteczne, obowiązkiem ma być rejestrowanie się wszystkich przedsiębiorców w powołanej specjalnie do tego instytucji, która będzie odpowiedzialna za zbieranie nowego abonamentu. Ostatecznie o wysokości składki na media publiczne zadecyduje ministerstwo kultury, a następnie posłowie i senatorowie RP.

Piotr Babinetz, poseł PiS, członek sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl podkreśla, że tego typu propozycje przypominają balon próbny, który ma wysondować nastroje poszczególnych przedsiębiorców związane z ewentualnymi opłatami.

– Fakty są takie, że to Donald Tusk doprowadził do upadku abonamentu, co z kolei przełożyło się na upadek mediów publicznych, które poszły w kierunku komercji, zapominając o swojej prawdziwej misji – uważa poseł Babinetz.

Jego zdaniem, ważne będzie to, jaki kształt przybierze ostateczny projekt regulujący kwestie związane z finansowaniem mediów publicznych, o którym już od dawna się mówi i niestety na słowach się kończy. Tymczasem próbuje się ludziom wmówić, że oto Platforma Obywatelska myśli o zabezpieczeniu środków na media publiczne.

– Skoro nie wystarczy już odwołanie się do poczucia obywatelskiego obowiązku Polaków, to trzeba nałożyć haracz, i to wszelkimi możliwymi sposobami. Widać cel uświęca środki, ale wcale nie gwarantuje, że ściągnięte z obywateli pieniądze posłużą do faktycznego realizowania misji, jaka spoczywa na mediach publicznych – ocenia poseł Babinetz.

Dodaje, że w tej sytuacji trudno się spodziewać, żeby społeczeństwo polskie zaakceptowało pomysły wzięte z sufitu, które poza obciążeniem na siłę budżetów domowych i kasy przedsiębiorców niczego dobrego nie wniosą, a przede wszystkim nie rozwiążą problemu finansowania mediów publicznych, a de facto mogą posłużyć do dalszego demontażu wspólnoty narodowej.

– Tej ekipie – zarówno rządowi, jak i KRRiT, nie można ufać. Owszem, finansowanie mediów publicznych musi być zagwarantowane, ale musi być także jasno określone wsparcie dla misyjnej roli mediów, ten balon próbny nie daje takich gwarancji i wygląda podejrzanie – podkreśla Babinetz.

Data: 2014-09-11 19:39:36
Autor: MarkWoydak
Nowy haracz na partyjną propagandę
Ta GNIDA podpisująca się "Mark Woydak" z adresem markwoydak@outlook.com
używający czytnika: Mozilla/5.0 (Windows NT 6.1; WOW64; rv:29.0)
Gecko/20100101 Firefox/29.0 SeaMonkey/2.26 to KANALIA PODSZYWACZ.

MW

Użytkownik "Mark Woydak" <markwoydak@outlook.com> napisał w wiadomości news:lur6v5$iqd$5dont-email.me...


Już nie tylko posiadacz odbiornika radiowego czy telewizyjnego ma płacić abonament, ale każda firma, nawet ta, która nie posiada odbiornika. Taki pomysł na ściągnięcie z obywateli haraczu z przeznaczeniem na media publiczne ma Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, któremu wtóruje Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.

Jeszcze w 2008 r. opuszczający dziś polską scenę polityczną premier Donald Tusk nazywał abonament RTV „archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych i haraczem ściąganym z ludzi”, jednocześnie zadeklarował, że będzie zabiegał o poparcie prezydenta i opozycji do jego zniesienia, czym zachęcił Polaków do niepłacenia za tę usługę. Jednak te obietnice zostały tradycyjnie niespełnione, a oferta publicznej skomercjalizowanej TV staje się coraz bardziej uboga, żeby nie użyć słowa „bezwartościowa”, z czego skrzętnie korzystają nadawcy prywatni. Jednocześnie trwają poszukiwania rozwiązań, które wyciągnęłyby więcej środków z kieszeni Polaków. Prym wiedzie w tym Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wspierane przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji oraz wymyślona i testowana właśnie „Koncepcja zasad finansowania mediów publicznych”, czyli metoda na ściągnięcie pieniędzy z obywateli. Sposobem na to ma być opłata audiowizualna, którą będą musieli zapłacić zarówno obywatele, jak i przedsiębiorcy, fundacje, stowarzyszenia czy organizacje społeczne w Polsce, nawet te, które nie mają telewizora. Tym samym opłata będzie obowiązywać już nie od posiadanego odbiornika, ale od usługi, którą jest nadawanie programu, i od liczby zatrudnionych w danej firmie. Osoby samozatrudniające się miałyby płacić od 10 do 20 złotych miesięcznie, a wysokość opłat wzrastałaby wraz z liczbą zatrudnionych. Innymi słowy: im więcej pracowników, tym wyższa suma opłat za abonament RTV. Z wyliczeń KRRiT ów superabonament ma przynieść rocznie ponad miliard złotych.

Za wszelką cenę sięgnąć głębiej do kieszeni Kowalskiego

Spośród ok. 4 milionów firm funkcjonujących w Polsce w bazie KRRiT jest zarejestrowanych tylko ok. 200 tysięcy, które w ubiegłym roku z tytułu abonamentu wpłaciły niewiele ponad 4 miliony złotych. Ma to się zmienić. W takim wariancie uniknięcie opłaty audiowizualnej przez firmy nie będzie łatwe, a jednym z wariantów określających, od kogo ściągnąć pieniądze, miałby być Krajowy Rejestr Sądowy dla spółek prawa handlowego oraz Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej dla osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą. Z kolei do „wykrycia” wielkości firmy, a tym samym określenia wysokości opłaty mają posłużyć dane Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Jeżeli i to okazałoby się mało skuteczne, obowiązkiem ma być rejestrowanie się wszystkich przedsiębiorców w powołanej specjalnie do tego instytucji, która będzie odpowiedzialna za zbieranie nowego abonamentu. Ostatecznie o wysokości składki na media publiczne zadecyduje ministerstwo kultury, a następnie posłowie i senatorowie RP.

Piotr Babinetz, poseł PiS, członek sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl podkreśla, że tego typu propozycje przypominają balon próbny, który ma wysondować nastroje poszczególnych przedsiębiorców związane z ewentualnymi opłatami.

– Fakty są takie, że to Donald Tusk doprowadził do upadku abonamentu, co z kolei przełożyło się na upadek mediów publicznych, które poszły w kierunku komercji, zapominając o swojej prawdziwej misji – uważa poseł Babinetz.

Jego zdaniem, ważne będzie to, jaki kształt przybierze ostateczny projekt regulujący kwestie związane z finansowaniem mediów publicznych, o którym już od dawna się mówi i niestety na słowach się kończy. Tymczasem próbuje się ludziom wmówić, że oto Platforma Obywatelska myśli o zabezpieczeniu środków na media publiczne.

– Skoro nie wystarczy już odwołanie się do poczucia obywatelskiego obowiązku Polaków, to trzeba nałożyć haracz, i to wszelkimi możliwymi sposobami. Widać cel uświęca środki, ale wcale nie gwarantuje, że ściągnięte z obywateli pieniądze posłużą do faktycznego realizowania misji, jaka spoczywa na mediach publicznych – ocenia poseł Babinetz.

Dodaje, że w tej sytuacji trudno się spodziewać, żeby społeczeństwo polskie zaakceptowało pomysły wzięte z sufitu, które poza obciążeniem na siłę budżetów domowych i kasy przedsiębiorców niczego dobrego nie wniosą, a przede wszystkim nie rozwiążą problemu finansowania mediów publicznych, a de facto mogą posłużyć do dalszego demontażu wspólnoty narodowej.

– Tej ekipie – zarówno rządowi, jak i KRRiT, nie można ufać. Owszem, finansowanie mediów publicznych musi być zagwarantowane, ale musi być także jasno określone wsparcie dla misyjnej roli mediów, ten balon próbny nie daje takich gwarancji i wygląda podejrzanie – podkreśla Babinetz.

Data: 2014-09-12 05:44:25
Autor: stevep
Nowy haracz na partyjną propagandę
W dniu .09.2014 o 04:38 Mark Woydak <markwoydak@outlook.com> pisze:



Już nie tylko posiadacz odbiornika radiowego czy telewizyjnego ma płacić  abonament, ale każda firma, nawet ta, która nie posiada odbiornika. Taki  pomysł na ściągnięcie z obywateli haraczu z przeznaczeniem na media  publiczne ma Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, któremu  wtóruje Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.

Jeszcze w 2008 r. opuszczający dziś polską scenę polityczną premier  Donald Tusk nazywał abonament RTV „archaicznym sposobem finansowania  mediów publicznych i haraczem ściąganym z ludzi”, jednocześnie  zadeklarował, że będzie zabiegał o poparcie prezydenta i opozycji do  jego zniesienia, czym zachęcił Polaków do niepłacenia za tę usługę.  Jednak te obietnice zostały tradycyjnie niespełnione, a oferta  publicznej skomercjalizowanej TV staje się coraz bardziej uboga, żeby  nie użyć słowa „bezwartościowa”, z czego skrzętnie korzystają nadawcy  prywatni. Jednocześnie trwają poszukiwania rozwiązań, które wyciągnęłyby  więcej środków z kieszeni Polaków. Prym wiedzie w tym Ministerstwo  Kultury i Dziedzictwa Narodowego wspierane przez Krajową Radę Radiofonii  i Telewizji oraz wymyślona i testowana właśnie „Koncepcja zasad  finansowania mediów publicznych”, czyli metoda na ściągnięcie pieniędzy  z obywateli. Sposobem na to ma być opłata audiowizualna, którą będą  musieli zapłacić zarówno obywatele, jak i przedsiębiorcy, fundacje,  stowarzyszenia czy organizacje społeczne w Polsce, nawet te, które nie  mają telewizora. Tym samym opłata będzie obowiązywać już nie od  posiadanego odbiornika, ale od usługi, którą jest nadawanie programu, i  od liczby zatrudnionych w danej firmie. Osoby samozatrudniające się  miałyby płacić od 10 do 20 złotych miesięcznie, a wysokość opłat  wzrastałaby wraz z liczbą zatrudnionych. Innymi słowy: im więcej  pracowników, tym wyższa suma opłat za abonament RTV. Z wyliczeń KRRiT ów  superabonament ma przynieść rocznie ponad miliard złotych.

Za wszelką cenę sięgnąć głębiej do kieszeni Kowalskiego

Spośród ok. 4 milionów firm funkcjonujących w Polsce w bazie KRRiT jest  zarejestrowanych tylko ok. 200 tysięcy, które w ubiegłym roku z tytułu  abonamentu wpłaciły niewiele ponad 4 miliony złotych. Ma to się zmienić.  W takim wariancie uniknięcie opłaty audiowizualnej przez firmy nie  będzie łatwe, a jednym z wariantów określających, od kogo ściągnąć  pieniądze, miałby być Krajowy Rejestr Sądowy dla spółek prawa handlowego  oraz Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej dla  osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą. Z kolei do  „wykrycia” wielkości firmy, a tym samym określenia wysokości opłaty mają  posłużyć dane Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Jeżeli i to okazałoby się  mało skuteczne, obowiązkiem ma być rejestrowanie się wszystkich  przedsiębiorców w powołanej specjalnie do tego instytucji, która będzie  odpowiedzialna za zbieranie nowego abonamentu. Ostatecznie o wysokości  składki na media publiczne zadecyduje ministerstwo kultury, a następnie  posłowie i senatorowie RP.

Piotr Babinetz, poseł PiS, członek sejmowej Komisji Kultury i Środków  Przekazu, w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl podkreśla, że tego typu  propozycje przypominają balon próbny, który ma wysondować nastroje  poszczególnych przedsiębiorców związane z ewentualnymi opłatami.

– Fakty są takie, że to Donald Tusk doprowadził do upadku abonamentu, co  z kolei przełożyło się na upadek mediów publicznych, które poszły w  kierunku komercji, zapominając o swojej prawdziwej misji – uważa poseł  Babinetz.

Jego zdaniem, ważne będzie to, jaki kształt przybierze ostateczny  projekt regulujący kwestie związane z finansowaniem mediów publicznych,  o którym już od dawna się mówi i niestety na słowach się kończy.  Tymczasem próbuje się ludziom wmówić, że oto Platforma Obywatelska myśli  o zabezpieczeniu środków na media publiczne.

– Skoro nie wystarczy już odwołanie się do poczucia obywatelskiego  obowiązku Polaków, to trzeba nałożyć haracz, i to wszelkimi możliwymi  sposobami. Widać cel uświęca środki, ale wcale nie gwarantuje, że  ściągnięte z obywateli pieniądze posłużą do faktycznego realizowania  misji, jaka spoczywa na mediach publicznych – ocenia poseł Babinetz.

Dodaje, że w tej sytuacji trudno się spodziewać, żeby społeczeństwo  polskie zaakceptowało pomysły wzięte z sufitu, które poza obciążeniem na  siłę budżetów domowych i kasy przedsiębiorców niczego dobrego nie  wniosą, a przede wszystkim nie rozwiążą problemu finansowania mediów  publicznych, a de facto mogą posłużyć do dalszego demontażu wspólnoty  narodowej.

– Tej ekipie – zarówno rządowi, jak i KRRiT, nie można ufać. Owszem,  finansowanie mediów publicznych musi być zagwarantowane, ale musi być  także jasno określone wsparcie dla misyjnej roli mediów, ten balon  próbny nie daje takich gwarancji i wygląda podejrzanie – podkreśla  Babinetz.

Do budy parszywy kundlu.
--
stevep
-- -- -
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/

Nowy haracz na partyjną propagandę

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona