Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   O GOWNOJADACH z psp.

O GOWNOJADACH z psp.

Data: 2011-09-26 18:07:19
Autor: obserwator
O GOWNOJADACH z psp.

....pamietajcie prokremlowscy kolaboranci, ze nawet ci z kremla wami gardza i za wasze obrzydliwe antypolskie dzialania, nazywaja GOWNOJEDAMI.


Omawiając rozmaite rodzaje agentów, czyli obywateli wolnego świata, którzy w
ten czy inny sposób sprzedali się GRU, nie można pominąć jeszcze jednej ich
kategorii, najbardziej ze wszystkich obrzydliwej.



 Choć monografia o ambicjach naukowych nie powinna ustosunkowywać się w sposób
emocjonalny do omawianego tematu, tutaj jednakże rozgrzesza określenie,
jakiego wobec wspomnianych osobników używali między sobą wszyscy oficerowie
radzieckiego wywiadu.


Określenie owo brzmi "gównojad" (gawnojed), a skąd się wzięło nie sposób już
dzisiaj dojść, używane było od zawsze i wszędzie, niezależnie od ustroju i
położenia geograficznego państwa, a dotyczyło członków wszelkiej maści
Towarzystw Przyjaźni ze Związkiem Radzieckim, działaczy organizacji
pacyfistycznych (z ruchem na rzecz jednostronnego rozbrojenia na czele),
Zielonych i innych postępowych radykałów. Oficjalnie nie można ich było zakwalifikować jako agentów, gdyż nikt ich nie
werbował, oficjalnie też wszyscy przedstawiciele Związku Radzieckiego byli
wobec nich uprzejmi i przyjacielscy,ale prawda jest inna: gównojad to gównojad
i nikt tego nie zmieni.
Oficerowie GRU i KGB zazwyczaj szanowali swoich agentów. Motywy ich działania
były jasne: albo przymus (np. szantaż), albo chęć wzbogacenia lub pragnienie
mocnych wrażeń. To wszystko jest normalne. Poza tym agenci ryzykują: jeśli
wpadną, to nie będzie ani gotówki, ani podniecającego dreszczyku emocji tylko
długie lata nudy za kratkami albo nawet kara śmierci. Natomiast motywy
postępowania gównojadów były dla każdego obywatela Związku Radzieckiego
całkowicie niezrozumiałe.
W Związku Radzieckim każdy marzył, żeby znaleźć się za granicą - gdzie, to
sprawa drugorzędna (mogła być nawet Kambodża). Kiedy Rosjanin chce powiedzieć, że coś jest naprawdę dobre - mówi: "To jest
zagraniczne". Nie jest ważne skąd albo jakiej jest jakości - jest zagraniczne,
a więc dobre. A tu nagle człowiek znajduje takiego przyjaciela Związku
Radzieckiego, który ma wszystko (od żyletek Gillette po perfumowane
prezerwatywy), który może wszystko kupić w sklepie (nawet banany), a który
wychwala pod niebiosa Związek Radziecki. Jest to tak patologiczne, że jedynym
właściwym określeniem był "gównojad".

Pogarda, jaką oficerowie GRU i KGB żywili wobec takich osobników, nie
oznaczała naturalnie, że nie wykorzystywali ich gdzie i jak się dało, i to
absolutnie nie zważając na ich bezpieczeństwo (w przeciwieństwie do
bezpieczeństwa agentów). Gównojady robili wszystko - nawet przychodzili na spotkania do tak nie
rzucającego się w oczy miejsca jak radziecka ambasada.


Nikt ich nie werbował, bo i po co - i tak robili, co im się kazało. Zwykle
chodziło o jakieś drobiazgi: informacje o sąsiadach, współpracownikach czy
znajomych, czasem o zorganizowanie przyjęcia z udziałem kogoś interesującego GRU. Po przyjęciu GRU oficjalnie takiemu dziękowało i kazało zapomnieć o wszystkim.
Gównojad to dobrze wychowany osobnik - zapominał wszystko i to natychmiast,
ale GRU nigdy nie zapomina...


Z czasem wielu gównojadów się ustatkowało. Osobnicy ci, zamieniwszy porwane
dżinsy na garnitury od najlepszych krawców, zasiadają obecnie w gustownie
urządzonych gabinetach, piastując często wysokie funkcje państwowe.

Wiecej: http://www.eioba.pl/a/1uwc/gownojady#ixzz1Z5D5JtnH






http://www.eioba.pl/a/1uwc/gownojady

--


O GOWNOJADACH z psp.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona