Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Oceńcie sami..."To mógł być zamach".

Oceńcie sami..."To mógł być zamach".

Data: 2010-05-05 05:23:17
Autor: Antenka
Oceńcie sami..."To mógł być zamach".
To mógł być zamach. Największe wątpliwości. Zbiór materiałów i hipotez
związanych z katastrofą prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Filip
Stankiewicz
 Oczywiście starałem się wyselekcjonować te najbardziej prawdopodobne.
Wina Rosjan jest niemal pewna - pytanie czy było to przypadkowe czy
celowe. Na celowe działanie wskazuje krótki film mogący świadczyć, że
z katastrofy ocalało przynajmniej kilka osób.

Film nagrany na miejscu tragedii. Najlepiej słuchać ze słuchawkami.
00:12 Słychać po polsku stanowczym tonem "uspokój się" 00:16 "patrz mu
w oczy" 00:21 "uspokój się" 00:44 "uchodit" 00:47 po rosyjsku "dawaj
tuda paskuda" 00:48 "dawaj gnata!" 00:50 "ubijaj tuda" 00:53 "żyje"
00:57 strzał 00:59 "nie zabijaj mnie" 01:06 strzał 01:07 śmiechy 01:13
"gdie! na zad! 01:22 strzał. Według internautów widać również rannych
w katastrofie ludzi. Minimum, jakie rząd Tuska musi zrobić, to
powołanie międzynarodowej komisji ekspertów do wyjaśnienia tej
katastrofy oraz natychmiastowe przewiezienie do Warszawy i sekcja
zwłok wszystkich ofiar, a przynajmniej tych, które doznały znacznych
obrażeń - należy sprawdzić, czy te obrażenia nie zostały dokonane
wiele godzin po śmierci, aby ukryć ślady po nabojach. Zamieszczam
kilka linków, ponieważ pierwszy filmik został usunięty z youtube.com i
to samo może się stać z następnymi.
http://www.elblag24.pl/index.php?m=376&id=384
http://www.youtube.com/watch?v=frgKTW3jm_Y
http://www.youtube.com/watch?v=11LpvGjd9RU
http://www.youtube.com/watch?v=SHEHSfTdz4w&feature=player_embedded
http://www.dailymotion.pl/video/xcxpvt_first-minutes-after-the-crash-of-th_news

Ten sam filmik w rosyjskiej telewizji. Dźwięk jest w nim już
ewidentnie zmanipulowany. Nie słychać strzałów ani krzyków.
http://www.youtube.com/watch?v=TjJX2xSL-sw&feature=player_embedded

- Biegliśmy. Chcieliśmy wyciągać ofiary, jednak nikogo nie mogliśmy
znaleźć - relacjonuje pierwsze chwile po katastrofie ambasador RP w
Rosji Jerzy Bahr. - Skierowałem się natychmiast za pierwszym
zobaczonym wozem straży pożarnej i dzięki temu znalazłem się na
miejscu bardzo, bardzo szybko. Po prostu biegłem przez jakieś tam łąki
w tym kierunku, gdzie widać było, że się coś stało - opowiada Bahr.
Gdy dotarł na miejsce szczątki samolotu jeszcze się paliły. -
Zobaczyłem krajobraz jak po trzęsieniu ziemi - mówi. Nikogo? Czy to
możliwe bez wybuchu/wybuchów w kabinie pasażerskiej?
http://wiadomosci.onet.pl/2155117,28350,wiadomosceu.html
Sławomir Wiśniewski, montażysta TVP był jedną z pierwszych osób, które
dotarły na miejsce katastrofy prezydenckiego sam. - Patrzę w mgle i
widzę, że idzie samolot bardzo nisko, lewym skrzydłem prawie w dół. I
normalnie przez okno usłyszałem taki straszny huk. Widać było jakby
coś było niszczone, tratowane. Dwa błyski ognia, ale nie jakaś wielki
wybuch jak zwykle się widzi przy katastrofach lotniczych.
Wiśniewskiego robił zdjęcia tylko przez chwilę. Potem został
wyprowadzony przez służby ratownicze. - Próbowałem uciekać przed
funkcjonariuszami, ale jak wpadłem w błoto, to już nie mogłem. Złapali
mnie i kazali oddać kasetę - mówił Wiśniewski. Kaseta została
uratowana tylko dlatego, że Wiśniewski dał im inną kasetę oraz
wyciągnęli mu resztę kaset z plecaka, o czym mówił w TVP INFO.
http://www.tvp.pl/www.tvp.info/informacje/swiat/na-miejscu-byla-potworna-cisza/1642519

Sprawa 3 ciężko rannych. Informacja podana przez wiceministra spraw
zagranicznych Paszkowskiego podobna do zupełnie niezwykłej śmierci
kobiety uratowanej z samolotu przewożącego ministra USA w 1996 roku
podejrzanego o korupcję. Oczywiście może to była plotka, ale
przekazano ją wiceministrowi jako wiarygodną - gdyby te osoby żyły
mogłyby powiedzieć co się działo na pokładzie tuż przed katastrofą,
jeśli był wybuch w środku samolotu ich słowa byłyby niezbitym dowodem
na to.

Po południu w dniu katastrofy na miejsce wokół wraku przyjechały
koparki i ciężarówki, które sprzątają góry śmieci zalegające przy
ogrodzeniu lotniska.
http://wiadomosci.onet.pl/2153248,12,smolensk_przepychanki_dziennikarzy_z_milicja,item.html

Zdjęcia z katastrofy, które zrobił świadek, zostały zarekwirowane
przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa. - Wielu oficerów FSB, którzy
ścisłym kordonem otaczają miejsce wypadku, pilnuje, aby nikt, w tym
dziennikarze, nie zbliżył się w pobliże roztrzaskanego samolotu -
powiedział na antenie TVN24 reporter "Faktów" Andrzej Zaucha.
http://www.tvn24.pl/0,1651564,0,1,samolot-rozstarzaskany-- czesci-- plonely-chaos,wiadomosc.html

Polski reporter zobaczył przyjazd wielu rządowych samochodów już w 10
minut po katastrofie.
http://wolnemedia.net/?p=21081

Komórki w niektórych sieciach nagle straciły zasięg.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100412&typ=tk&id=tk17.txt

W trakcie przesłuchiwania głównego kontrolera lotów informacje
uzyskane przez Rosjan, a później przez polskich prokuratorów, w
niektórych kwestiach znacznie się różniły. Chodzi o różnicę w liczbie
podejść do lądowania i rzekomą nieznajomość rosyjskiego przez pilotów
Tu-154M. Jeżeli ktoś jest przesłuchiwany dwa razy i mówi wówczas dwie
różne rzeczy, wówczas trzeba przyjąć, że mówi nieprawdę. Tak to
należałoby rozpatrywać. My, jako prokuratorzy, opieramy się na
zdobytych informacjach i każdy dowód zostaje przez nas poddany
późniejszej ocenie. Jeżeli wychodzi nam, że ktoś kłamie, wówczas
wyciąga się konsekwencje. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że w tym
przypadku świadkowie przesłuchiwani są według procedury rosyjskiej,
gdyż śledztwo prowadzi prokuratura rosyjska.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=tk&dat=20100414&id=tk05.txt

Na zdjęciach, wykonanych kilka godzin po tragedii, wojskowi wymieniają
żarówki w naprowadzaczach na pas startowy. Publikujemy zdjęcia,
wykonane przed godziną 18:00 przez białoruskiego fotografa i blogera,
który był na miejscu zdarzenia. Na fotografiach widać wojskowych,
niosących reflektory i kabel, a potem wymieniających lampy w żarówkach
naprowadzających na pas startowy. Czy oznacza to, że wymieniany sprzęt
był niesprawny? To jedno z pytań, na które - miejmy nadzieję -
odpowiedzą polscy śledczy badający przyczyny katastrofy. Zdjęcia
otrzymała pocztą elektroniczną polska Fundacja Wolność i Demokracja.
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/33027

Samolot z polskimi dziennikarzami wylądował wcześniej, później mgły
się zwykle unoszą. Tymczasem świadkowie mówią o gęstej mgle.
Zgromadzeni w odległym o kilkanaście kilometrów Katyniu mówią, że w
momencie katastrofy nie było mgły, a jedynie chmury. Około 10 było już
w rejonie lotniska pogodnie, co pokazywały telewizyjne kamery.
Spostrzeżenia naocznych świadków katastrofy z okolic Smoleńska,
wziąwszy pod uwagę, iż miała miejsce ( w/g czasu polskiego o 8,56) - w/
g czasu moskiewskiego o 10,56. Przetłumaczone z rosyjskiego forum:

Winzard 11:56 - Rano żona jechała autem - mgły nie było żadnej!
Red Angel 11:59 - Właśnie ok. 11-tej mgła zrobiła się nagle gęsta.
http://forum.smolensk.ws/viewtopic.php?f=2&t=48375

Wywołanie mgły nie jest żadnym problemem technicznym. Zwraca uwagę
fakt jej nagłe pojawienie się i zniknięcie, oraz fakt że błędne
informacje przekazane pilotom z wieży kontrolnej nie miałyby żadnego
znaczenia, gdyby piloci dobrze widzieli ziemię.

Główne śledztwo prowadzi prokuratura rosyjska. Niezależne postępowanie
Prokuratury Wojskowej w Warszawie jest uwarunkowane przez śledztwo
rosyjskie. Choć i nasze wnioski zostaną uwzględnione. Rosjanie na
bieżąco informują polskich śledczych o postępach w śledztwie.
http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/jestesmy-uzaleznieni-od-rosyjskiego-sledztwa_136276.html

Na wieży kontroli lotów powinni być polscy eksperci i służby, patrzeć
Rosjanom na ręce. Rząd Tuska nie powinien na tym oszczędzać.

Zastanawiająca jest informacja świadków mówiąca o krążeniu nad
lotniskiem przez około dwie godziny samolotu. Rosjanie mają od
kilkudziesięciu lat perfekcyjnie opanowaną sztukę wywoływania deszczu
przy pomocy jodku srebra, którego niewielka ilość po rozpyleniu
powoduje powstanie niskiej chmury deszczowej.

Gdyby w Polsce rozbił się samolot prezydentem innego kraju, to po
kilku godzinach przyleciałyby i przejęły kontrolę służby tego kraju aż
nie odszukaliby ciał ofiar i wszystkich dokumentów i ważnych elementów
samolotu (aparatura do nawigacji, łączności, książki kodowe, kody
dostępu, itp.). Tymczasem Polska lekkomyślnie zdała się w pełni na
Rosję.

Wrak samolotu. Widać kilka poszczególnych części samolotu, które można
by było policzyć na palcach obu rąk. Było to może 10%, maksymalnie 15%
kadłuba samolotu. Gdzie się podziała reszta szczątków tej potężnej
maszyny? Jest to 55 tonowy samolot o powierzchni nośnej ponad 200 m2,
zabierający max 160 pasażerów. Jedyny większy kawałek skrzydła
widoczny na filmach ma jakieś 3-4 m2. Do tego fragment dziobu
samolotu. A gdzie reszta? Już na pierwszy rzut oka widać było, że cały
kadłub został dosłownie rozerwany na strzępy, w drobny mak - jego tam
po prostu nie było! Co spowodowało takie uszkodzenia? Czy aby na pewno
był to wybuch paliwa lotniczego? Świadkowie naoczni, pracownicy bazy i
mieszkańcy potwierdzają, że samolot skręcał na bardzo niskiej
wysokości, zahaczając niemalże o samochody jadące lokalną drogą..
Kierowcy i przechodnie widzieli upadek oraz wybuch i pożar. Niektórzy
twierdzą, że wybuch miał miejsce zanim maszyna rozbiła się o ziemię.
Jak na sprawę nie patrzeć, Tupolew 154 jest konstrukcją typu nie
gniotsa, nie łamiotsa. Prędkość przy lądowaniu jest znikoma, rzędu 200
km/h (i stąd wynika niebezpieczny brak manewrowości) i trudno przy
takiej prędkości wytłumaczyć wrak w kawałkach. Wbrew wyobrażeniom
samolot to nie jest latająca bomba, która przy uderzeniu wybucha.
Więcej - paliwo lotnicze pali się jak każde inne, a wybucha tylko
starannie zmieszane z tlenem. Jak zatem wytłumaczyć wybuch? Nijak.
Przy tej prędkości wrak samolotu powinien być w jednym kawałku.
Dodatkowo trzeba uwzględnić, że - zgodnie z oficjalną wersją oraz
relacjami świadków - prezydencki tutek zahaczał o drzewa, więc spadł
efektywnie z wysokości ok 20 m. Cały impet uderzenia pochodził zatem
od ruchu w poziomie, przy minimalnej prędkości. Co wywołało eksplozję?
Nie wiadomo. Rzadki zagajnik, w którym leżą szczątki, właściwie nie
powinien być nawet przeszkodą przy szczęśliwym lądowaniu w lini
prostej. Znane są przypadki awaryjnych lądowań Tu-154 na polach.
Tu-154 ma konstrukcję konia roboczego i dlatego z lubością jest
używany w wersji transportowej przez różnej maści mafie. Potrafi
wylądować bezpiecznie (i wystartować) w metrowym śniegu oraz na polnej
drodze. Nie ma lepszego samolotu dla przemytników. Skoro tak, dlaczego
nie mógł położyć się na zagajniku? Bo pilot najwyraźniej będąc tuż nad
ziemią, zorientował się, że pas lotniska jest z boku i do niego już
nie zdążył dolecieć. Jeszcze raz: maszyna spadła przed pasem
startowym, a nie za nim, jak by należało oczekiwać przy nieudanym
podchodzeniu. Pilot celował w niewłaściwe miejsce na mapie. Czy był
pijany, czy przyrządy wskazywały mu niewłaściwe położenie?
http://blogmedia24.pl/node/27550

Oto zeznanie naocznego świadka, który mówi, iż widział samolot, z
którym dzieje się coś poważnego. Potem świadek ten usłyszał w oddali
wielki hałas "jakby wybuchła bomba".
http://wp.tv/i,Swiatek-katastrofy-polskiego-samolotu,mid,549061,klip.html

Paliwo czy to ropa czy benzyna nie eksploduje tak łatwo jak byśmy tego
chcieli a jeśli już to siła eksplozji nawet znacznej ilości paliwa nie
jest zbyt silna. Wielkiego pożaru nie było! Dodatkowo sama eksplozja
jak twierdzą domniemani świadkowie była niejako krótkim błyskiem a
tymczasem: paliwo eksplodując spala się dużo wolniej niż materiały
wybuchowe dodatkowo mamy wtedy bardzo efektowną kulę ognia i gęsty
czarny dym tak dopala się pozostała część paliwa która nie zdążyła
wymieszać się z powietrzem. Nie bez przyczyny podczas kręcenia filmów
stosuje się dodatkowo jakieś paliwo płynne. Nikt nie widział kuli
ognia ani dymu. Ponoć był tylko szybki błysk i silna eksplozja co
sugeruje użycie silniejszych materiałów wybuchowych gdzie prędkość
detonacji dochodzi do 7000m/s co by tłumaczyło spory rozsiew kawałków
samolotu i sporą fragmentację zwłok.

Ilość eksplozji. Niektórzy świadkowie mówią, iż słyszeli kilka
odgłosów detonacji, inni wspominali o dwóch takich odgłosach. Dyrektor
departamentu wschodniego MSZ nie słyszał eksplozji, jednocześnie
wiedząc o tragicznym wypadku. W takim razie czy eksplozje te były
wcześniej, w powietrzu, kiedy samolot był w pewnym oddaleniu od
lotniska? Szczątki o małej wielkości są rozsypane po szerokim na co
najmniej kilometr pasie. Skoro maszyna rozbiła się na ziemi, to co
robią te szczątki na tak dużym obszarze? Wszystko wygląda na to, że
maszyna rozbiła się już w powietrzu, zaś na ziemie spadały pojedyncze
szczątki.
http://astral-projection.blog.onet.pl/2,ID404487538,index.html

Podejrzany jest stan ciał. Tylko 14 ciał udało się zidentyfikować
bezpośrednio, przez rodziny ofiar. Na chwilę obecną media podają, iż w
wypadku innych ciał potrzebne będą testy DNA. Wczoraj podano
informację, iż niektóre ciała były rozczłonkowane. Na uwagę zwraca też
inny fakt. Otóż pan Prezydent i pani Prezydentowa siedzieli obok
siebie w momencie lądowania. Procedury zabraniają wychodzenia do
toalety w czasie lądowania. Dlaczego więc ciało Prezydenta
zidentyfikowano od razu, zaś ciało Pierwszej Damy rozpoznano dopiero
po szczegółach typu obrączka ślubna? Przecież siedzieli obok siebie, a
z tego, co głosi wersja kreowana przez media, na pokładzie nie doszło
wybuchu bomby, który mógłby poczynić takie różnice? Dlaczego nie
dokonano sekcji zwłok, która jednoznacznie ustaliłaby zamach. Gaz,
związki chemiczne po wybuchu bomby, kula w ciele ofiary. W takich
przypadkach jak ten szczegółowo powinny być zbadane ciała wszystkich
pasażerów dosłownie centymetr po centymetrze.
http://astral-projection.blog.onet.pl/2,ID404487538,index.html

Jeżeli strona rosyjska nie ma nic do ukrycia w sprawie wypadku, to
Rosjanie (obsługa lotniska, milicjanci, wojskowi) powinni być podczas
przesłuchania podłączeni do wariografu. Szczególnie należy wypytać o
strzały i krzyki tuż po katastrofie. Jest to katastrofa, w której
zginęły najważniejsze osoby w państwie Polskim i dochodzenie do prawdy
wymaga wyjątkowych starań i metod postępowania.

Zdaniem drugiego pilota samolotu prezydenckiego, kpt Tomasza
Pietrzaka, było tylko jedno podejście do lądowania prezydenckiego
samolotu. - Ci piloci, którzy byli szkoleni i wyznaczani na dowódców
załogi musieli spełniać kryteria trzeźwej oceny sytuacji.
Charakteryzowali się odpornością, która pozwalała mieć pewność, że nie
będzie w żaden sposób ulegała presji, że będą tzw. "twardzielami" -
komentuje pokątne insynuacje, jakoby pilot prezydenckiego samolotu
miał ulec czyimś presjom, by jednak lądować w Smoleńsku, kpt Tomasz
Pietrzak. Według jego wiedzy, podejść do lądowania było nie cztery,
jak podaje strona rosyjska, a jedno. Samolot bowiem może podchodzić do
lądowania tylko dwa razy, później musi odlecieć na lotnisko zastępcze.
- Jeżeli lotnisko nie jest w stanie wykonywać żadnych operacji, to się
je zamyka. Natomiast w tym przypadku były sugestie "proponujemy
żebyście pojechali tu", to nie był nakaz wykonania lotu na lotnisko
zapasowe. Jeżeli byłby to nakaz, to byłoby jednoznaczne, nie byłoby
dyskusji. Tu były sugestie, dlatego dowódca załogi mając możliwość
lądowania zawsze sprawdza, robi jedno zajście, drugie zajście, więc
może to sobie ocenić - twierdzi pilot.
http://fronda.pl/news/czytaj/kpt_pietrzak_to_nie_pilot_zawinil_nad_smolenskiem

"Nie możemy wykluczyć hipotezy, że piloci zostali wprowadzeni w błąd
lub po prostu źle usłyszeli kolejne liczby od naprowadzającego ich
kontrolera" - powiedział "Dziennikowi" jeden z polskich prokuratorów
nadzorujących śledztwo w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem.
Zastanawia fakt, dlaczego w pewnym momencie zerwali łączność z
Rosjanami.
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/32967

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie
"nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, w wyniku
której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu TU-154 Sił
Powietrznych RP, numer boczny 101, w tym prezydent  RP, pan Lech
Kaczyński oraz członkowie załogi". Bardzo mało wiadomo o
okolicznościach, skąd pewność prokuratury, że było to nieumyślne?
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,We-wraku-6-ofiar-glos-z-czarnej-skrzynki-odczytany,wid,12168692,wiadomosc.html

Lista rozbieżności w ocenie możliwych przyczyn katastrofy
prezydenckiego samolotu.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=tk&dat=20100413&id=tk06.txt

Prezydencki Tupolew był wyposażony w urządzenie zabezpieczające, które
ostrzega pilotów przed nadmiernym zbliżeniem się do ziemi. Ten fakt
pogłębia tylko tajemnicę upadku i eksplozji samolotu z Lechem
Kaczyńskim - pisze "USA Today". Na zagadkowość katastrofy zwrócił
uwagę dwa dni temu John Hamby, rzecznik Universal Avionics Systems of
Tucson - producenta urządzenia, zwanego Terrain Awareness and Warning
System (TAWS).TAWS zawiera skomputeryzowane mapy świata i ostrzega
pilotów za każdym razem, gdy za bardzo zbliżą się do szczytu, wieży
radiowej lub innej przeszkody - a także w przypadku zbyt małej
odległości do ziemi. To bowiem właśnie kłopoty przy lądowaniu są
najczęstszą przyczyną wypadków samolotowych. Od 2005 r. urządzenia
TAWS są obowiązkowo montowane we wszystkich nowo wyprodukowanych
samolotach linii komercyjnych. Jeśli samolot jest na zbyt małej
wysokości, TAWS reaguje głośnym sygnałem dźwiękowym. Dzięki temu
doprowadzono do całkowitego wyeliminowania katastrof lotniczych przy
lądowaniu. Wystarczy powiedzieć, że od końca lat 90., gdy zaczęto
montować TAWS w starych i nowych maszynach, ŻADEN samolot z tym
systemem nie uległ katastrofie. Żaden - do 10 kwietnia 2010 r. Fakt,
że prezydencki TU-154 miał zainstalowany TAWS, "stawia więcej pytań
niż odpowiedzi" - stwierdził John Cox, konsultant ds. bezpieczeństwa i
ekspert od wypadków. "Naprawdę chciałbym wiedzieć, co działo się na
pokładzie, ponieważ niezależnie od tego, pod jaką presją byli piloci i
z jakimi warunkami pogodowymi mieli do czynienia, nigdy żaden pilot
nie zignorował ostrzeżenia TAWS. Czym różnił się ten samolot, że stało
się inaczej?" - pyta Cox. Jedną z ewentualnych przyczyn - według Billa
Vossa, prezesa Fundacji Bezpieczeństwa Lotów (Flight Safety
Foundation) - może być niedokładność mapy Rosji w systemie TAWS. Ani
rosyjscy, ani polscy śledczy badający sprawę katastrofy pod
Smoleńskiem ani razu nie wspomnieli o systemie TAWS. Nie wiadomo też,
czy z zapisu czarnych skrzynek udało się uzyskać informację o
aktywności urządzenia.
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/33083

Ze wstępnych informacji przekazanych premierowi Władimirowi Putinowi
wynika, że przed wypadkiem rządowego Tu-154 silniki pracowały
prawidłowo. Tymczasem świadkowie twierdzą, że odgłos silników był
dziwny. Zapewnienia, że wybuchu i pożaru na pokładzie samolotu nie
było również są sprzeczne z relacjami świadków, którzy mówią o wybuchu
przed uderzeniem w ziemię.
http://www.rp.pl/artykul/461265_Nie_bylo_wybuchu_ani_ognia.html

Zdjęcie satelitarne szczątków samolotu prezydenckiego i pasa na którym
miał wylądować.
http://img710.imageshack.us/img710/9725/smolenskv4.jpg
http://www.flickr.com/photos/digitalglobe-imagery/4515204703/sizes/o/

Zdjęcia pokazujące drzewa ścięte przez samolot i ich umiejscowienie..
Obraz warto powiększyć.
http://img255.imageshack.us/img255/8929/095459e246f5.jpg

Trzy dni przed katastrofą prezydenckiego Tupolewa w Smoleńsku na tym
samym lotnisku lądowały samoloty z Władimirem Putinem i Donaldem
Tuskiem. Na ich przyjazd do Smoleńska sprowadzono dodatkowy sprzęt
nawigacyjny. Jest prawdopodobne, że przed lądowaniem samolotu z Lechem
Kaczyńskim sprzęt ten usunięto z lotniska. O sprawie w "Moscow Times"
napisała znana rosyjska komentatorka Julia Łatynina. Źródłem
informacji mieli być piloci znający procedury lotów rosyjskiego
premiera. W rozmowie z korespondentem RMF FM Przemysławem Marcem Julia
Łatynina powiedziała, że o ile wizyta Tuska była przygotowana, to
wizytę prezydenta Kaczyńskiego rosyjskie władze traktowały jak
zbędną.Kiedy Putin i Tusk przylatywali, na miejsce przywieziono
specjalne radiolokacyjne przyrządy. Ponieważ nie było śladu takich
urządzeń, gdy przylatywał Kaczyński, to oznacza, że je zabrano -
mówiła Łatynina. - Otwarcie mówiąc ja nie potrafię sobie wyobrazić
naszego premiera, który ląduje na starym lotnisku wojskowym, na którym
niczego nie przygotowano. Pułkownik Bartosz Stroiński, dowódca
Tupolewa, którym 7 kwietnia do Smoleńska poleciał premier Tusk
powiedział, że załoga podchodziła do lądowania, wykorzystując
standardowe wyposażenie tamtejszego lotniska wojskowego.

Jak twierdzą eksperci, Tu-154 ma dużą wysokość lądowania, co oznacza,
że na sporej wysokości podchodzi do pasa, gdzie ma dotknąć ziemi.
Zastanawiające jest więc, dlaczego będąc jeszcze dość daleko od
miejsca przyziemienia, Tu-154 znalazł się ledwie kilkadziesiąt metrów
nad ziemią i na tej wysokości zahaczył o drzewa. Każdy, kto choć raz
oglądał podchodzenie do lądowania samolotów, wie, że nie lecą one tuż
nad ziemią, ale docierają na skraj pasa na dość sporej wysokości. Czy
maszyna mogła nagle stracić moc w silnikach, a w konsekwencji bardzo
szybko stracić także wysokość, przez co pilot nie miał nawet czasu na
to zagrożenie zareagować? Jeśli tak, to jaka była tego przyczyna?
Trzeba postawić też inne pytanie: dlaczego prezydencki Tu-154 miał
lecieć akurat do Mińska lub Moskwy? Przecież Rosja i Białoruś mają
kilka innych lotnisk, głównie wojskowych, położonych znacznie bliżej
Smoleńska, jak Wiaźma lub Witebsk. I na pewno mają one odpowiednie
pasy do przyjmowania takich maszyn, skoro lądowały tam i lądują
wojskowe transportowce.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=tk&dat=20100412&id=tk10.txt

Wypowiedź Ryszarda Drozdowicza z Laboratorium Aerodynamicznego
Politechniki Szczecińskiej (ZUT). Jako pilot oceniam, że sugerowany w
mediach błąd pilota jest mało prawdopodobny. Na podejściu do lądowania
nie wykonuje się żadnych manewrów typu silne przechylenie lub nagłe
zmiany prędkości. A takie silne przechylenie zauważyli świadkowie.
Pilot wykonał dodatkowe kręgi nadlotniskowe, aby upewnić się co do
warunków lądowania i na tej podstawie podjął uzasadnioną decyzję o
lądowaniu. Nieprawdopodobne też jest, aby doświadczony pilot wraz z
drugim pilotem pomylili się co do wzrokowej oceny wysokości, nawet w
przypadku awarii przyrządów, która jest również nieprawdopodobna.
Należy tutaj zauważyć, że mgła jest na ogół z prześwitami i przy
dziennym świetle nie stanowi istotnej przeszkody do wzrokowej oceny
warunków lądowania. Okoliczności wskazują jednak na poważną awarię lub
celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo
zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap
bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub
lotek na prostej katastrofa była nieunikniona, gdyż pilot nawet
zwiększając nagle ciąg, nie był w stanie wyprowadzić mocno
przechylonej ciężkiej maszyny, mając wysokość rzędu 50-100 m i
prędkość rzędu 260 km/h.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100410&typ=ks&id=ks19.txt

Elektromagnetyczna broń pulsacyjna jest w stanie usmażyć elektronikę
na pokładzie pasażerskich samolotów. Informacje i części potrzebne do
jej budowy dostępne są w internecie - "New Scientist" cytuje
izraelskich ekspertów z International Institute for Counter-Terrorism
w Hercliji. Do rozbicia samolotu wystarczyłby jeden silny puls z
urządzenia ukrytego na jego pokładzie, ale i takiego na ziemi. Yael
Shahar, dyrektorka Instytutu, zbadał używaną i dopiero projektowaną
broń elektromagnetyczną i dla każdej znalazła tani odpowiednik możliwy
do zbudowania "domowymi metodami". Im technologia dojrzalsza, tym
większym zagrożeniem może się stać - twierdzi Shahar.
http://www.tajne.org/forum/read.php?f=1&t=123700

Russian military carried out experiments in the past with
electromagnetic weapons on its military base in the area of the
military airfield where the plane of the Polish president tried to
land. In 2008, Moscow said it had created the most powerful
electromagnetic weapon of all time, known as the EMP (electromagnetic
pulse), the Russian paper Pravda reported. "The immense power of
billions of watts is being generated, and the weapon is of extremely
small size. The innovation is that electromagnetic pulses emitted by
the new weapon is much shorter, but extremely powerful, "said Gennady
Mesyats, the Vice President of the Russian Academy of Science and
director of the Lebedev Physics Institute."Such small weapon has never
been created in the past and yet it is extremely powerful. . There
were similar devices, made during the Cold War, but their size was
huge. Our device is at least 10 times more powerful than any weapon
created abroad," said Mikhail Yaladin, a scientist credited with the
development of the electromagnetic super weapon. Any electronic
equipment fails to operate in the near of the electromagnetic device,
when the generator is running. The device was shown in Yekaterinburg.
According to Russian military scientists, it produces results similar
to a lightning stroke or a nuclear explosion. The weapon was called
Nika, after the Greek goddess of victory.A weapon of this type can
interfere with electronic equipment and engines of any aircraft. On
April 12, the newspaper Ha'aretz noted that Russian solidarity with
Poland in the Smolensk tragedy is only meant to deceive the world.
http://kavkazcenter.com/eng/content/2010/04/14/11842.shtml

Ze słów kontrolera lotów wynika, że było tylko jedno podejście do
lądowania: Co nastąpiło dalej? On powiedział, ze zrobi jeszcze jedno
koło i poleci na zapasowe lotnisko?- Nie, on powiedział, że jeśli nie
wyląduje, to poleci na zapasowe lotnisko. Przyznał, że wszelkie dane -
w tym także te o pułapie, na którym znajdował się Tu-154 - były
podawane po rosyjsku, a nie w języku angielskim obowiązującym w
międzynarodowym lotnictwie. Nasi piloci mieli mieć trudności ze
zrozumieniem podawanych parametrów lotu. Na pokładzie nie było nikogo,
kto znał rosyjski?- Byli, ale dla nich cyfry to czarna magia. To
znaczy, że nie miał Pan żadnej informacji o ich wysokości?- Żadnej.
http://www.tvp.info/informacje/swiat/rozmawiali-z-wieza-po-rosyjsku-mieli-problemy/1645736

Tymczasem były dowódca 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego
płk Tomasz Pietrzak zaprzecza i zapewnia, że dowódca samolotu
doskonale rozumiał rosyjski.
http://www.tvn24.pl/-1,1651830,0,1,odradzalem-ladowanie-mowili-- ze-sprobuja,wiadomosc.html

Zastanawia fakt, że Pan Wiśniewski mówił w TVP INFO, że widział czarną
skrzynkę, a "oficjalnie" znaleziono je kilka godzin później... Skoro
mówił to na antenie, to dlaczego nikt z "szukających" po prostu go nie
spytał gdzie leży? Co działo się jeśli skrzynki jednak odnaleziono
wcześniej niż się podaje? Brak wybuchu, ognia (bo to co widać na
zdjęciach to ledwie małe ognisko) też zastanawia. I te dwa niewielkie
wybuchy (jak stwierdził Pan Wiśniewski). Pilot zachowywał się tak
jakby nie słyszał kontrolera lotów. No właśnie - może nie słyszał,
dlaczego?  bo np. nie miał już sprawnego sprzętu. Wiele wskazuje na to
jakby ni stąd ni z owąd elektronikę w samolocie szlag trafił! Około g.
21.20 wczoraj na TVP Info prowadząca rozmawiała z jednym z
dziennikarzy wysłanych do Katynia do obsługi transmisji. Uderzyło mnie
to co mówił... Około godziny wcześniej lądowali w Smoleńsku Jakiem-40.
Bez żadnego problemu, przy dobrej pogodzie. Stwierdził: "No może pułap
chmur był trochę niższy, to wszystko. To nie możliwe żeby w pogoda tak
szybko się zmieniła!". Tam była ładna pogoda. Warunki pogodowe były
świetne!". Potem powiedział jeszcze coś: "Jak-40 to samolot, że tak
powiem, manualny. Wszystko zależy od pilota. Nie ma tam żadnej
wypasionej elektroniki. Nie to co w Prezydenckim Tupolewie - tam było
najnowocześniejsze oprzyrządowanie! Wylądowaliśmy Jakiem jak to się
mówi "na kreskę", bez żadnych, podkreślam żadnych problemów. To co
mnie zdziwiło - mówi dziennikarz - to widok przez okienko samolotu jak
kołowaliśmy po płycie, jak wojskowy samolot rosyjski "Ił" podchodzi do
lądowania i.... ma jakieś problemy. Dziwnie przechylił się na jedno
skrzydło... Potem poderwał maszynę. To było dziwne, bo jakby jakiś
powietrzny prąd w niego uderzył nagle, a przecież my przed chwilą
lądowaliśmy i nic takiego jak silny prąd powietrza nie miało miejsca."
No właśnie.... Przechylił się na jedno skrzydło.... Miał problemy z
lądowaniem... Podobnie jak prezydencki TU-154. Czy "Ił" też był
naszpikowany elektroniką? Czy właśnie "ubogość" i "zacofanie"
elektronicznego wspomagania lotu w Jaku-40 miało ten dziwnie cudowny
wpływ na bezproblemowość jego lądowania?

Montażysta TVP widział nienaturalnie przechylony samolot. Czy pilot,
na tak niskiej wysokości wykonywał by tak ryzykowny manewr bez powodu?
Jest to tym bardziej dziwne, że niedługo przed prezydenckim samolotem
wylądował JAK z polskimi reporterami. Jakiś czas później próbował tam
lądować transportowy IŁ, który wykonał dokładnie taki sam dziwny
manewr, tzn. zaledwie kilka metrów nad ziemią przechylając skrzydło..
Poza tym są relacje świadków, mówiące, że samolot leciał z przechyłem
na jedno skrzydło, dowodem jest ścięte drzewo, któż tak podchodzi do
lądowania ?! Czyżby samolot prezydencki nie miał urządzeń
automatycznie stabilizujących go przy podchodzeniu do lądowania? Jest
też relacja dziennikarza, który był w jaku lądującym godzinę przed
prezydentem. Po wylądowaniu (twierdzi że lądował w o wiele gorszych
nieraz warunkach), widział transportowy samolot, który dotknął płyty
lotniska (dziennikarz nie jest w stanie potwierdzić, czy lądował, czy
startował), i który przy tym niepokojąco przechylił się na prawe
skrzydło, prawie dotykając jaka dziennikarskiego stojącego na drugim
pasie. Dziennikarz użył słów "ratował się".
http://astral-projection.blog.onet.pl/2,ID404487538,index.html

Rozmawiałam niedawno z ministrem Stasiakiem. Rozmowa dotyczyła kwestii
transmisji, które były planowane od dawna w Telewizji Polskiej. I to
co powiem za chwilę mówię z pełną odpowiedzialnością jako doradca
zarządu Telewizji Polskiej. Przez godzinę rozmawiałam z ministrem
Stasiakiem. I wtedy też odważnie zasugerowałam, żeby prezydent
pojechał z wdowami katyńskimi pociągiem. Byłby to najbezpieczniejszy
środek transportu. Po drugie, media mogłyby zobaczyć prezydenta,
najważniejszego człowieka w państwie, który zauważył wdowy, sieroty
katyńskie. Prezydenta, który byłby z nimi. Do tego pani Maria
Kaczyńska, cudowny człowiek, który miał wspaniały kontakt z ludźmi
starymi... Prezydent się zgodził. Dostałam informację, że prezydent
podchwycił ten pomysł, że pojedzie z wdowami i sierotami katyńskimi
pociągiem. Zaczęliśmy myśleć, żeby wysłać na bieżąco informacje z
satelity z tej podróży prezydenta pociągiem do Katynia. Potem przyszła
wiadomość, że tak go obsiedli, że jest decyzja, że poleci, a te wdowy
pojadą same. Pomyślałam sobie, kolejny prezydent, który nie docenił
wdów i dzieci katyńskich. Ktoś mu to odradził. Ktoś mu to odebrał...
Ciekawe dlaczego?... wywiad z red. Anną Pietraszek, doradcą zarządu
Telewizji Polskiej. Dodam, że ciekawe jest także kto doradzał lot
samolotem.
http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/5541

Lataliśmy z wysokiej rangi wojskowymi, a jako dziennikarka
podróżowałam czy to z prezydentem Lechem Wałęsą, czy to z innymi
wysokimi urzędnikami państwowymi. Tak więc z mojego bogatego
doświadczenia wiem, że ktoś, kto odpowiadał za bezpieczeństwo lotu,
czyli nie tylko pilot, ale również generał, chronił listę osób, które
miały być zabierane na pokład. Jestem tego absolutnie pewna, że taka
lista nie miała prawa wydobyć się na światło dzienne, była po prostu
tajna. Owszem, dziennikarze między sobą mogli wiedzieć, że leci np.
minister obrony narodowej i taki czy inny dziennikarz, ale kto
jeszcze, to już absolutnie nie było możliwe. Tymczasem lista pasażerów
samolotu prezydenckiego dotarła do mnie w ubiegły poniedziałek, czyli
otrzymałam pełen zestaw osób z rangami dowódców wojskowych włącznie.
Listę tę otrzymałam od młodych dziennikarzy proszących mnie o
konsultację w sprawie rozmów, jakie mieli przeprowadzić z osobami,
które leciały w tym samolocie. Nie wiem skąd mieli tę listę. W każdym
razie zdobycie tej listy i wysłanie jej do mnie nie było dla nich
niczym specjalnie trudnym. Kiedy usłyszałam o katastrofie w pobliżu
Lasu Katyńskiego, po kilku godzinach mogłam porównać listę, która
została podana do wiadomości publicznej, z tą, która była w moim
komputerze, i okazało się, że były identyczne.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=tk&dat=20100413&id=tk04.txt

W Polsce od wielu lat trwa dyskusja i polityczne przymiarki do zakupu
nowych maszyn dla VIP-ów. Kilkakrotnie anulowano przetarg w wyniku
wykrycia korupcji. Dopiero podczas rządów Jarosława Kaczyńskiego
doszło do finalizacji i podjęcia ostatecznej decyzji wymiany samolotów
rządowych. Decyzję tę podjęto pomimo niewybrednej nagonki antyrządowej
w mediach i sprzeciwu polityków Platformy Obywatelskiej. Jednak Donald
Tusk obejmując urząd premiera podjął decyzję o definitywnej rezygnacji
z przetargu na samoloty dla VIP-ów. Tusk oświadczył wtedy, że zakup
nowych maszyn jest niepotrzebny i że lepiej byłoby gdyby głowa państwa
i rząd latali samolotami wydzierżawionymi, a reszta urzędników
państwowych, samolotami rejsowymi. Chcąc pokazać jak bardzo przekonany
jest do tej - z gruntu niesłusznej - decyzji, premier Tusk w 2008 roku
skorzystał z samolotu rejsowego lecąc z oficjalną podróżą do Stanów
Zjednoczonych. Wywołał tym konsternację amerykańskich służb
specjalnych. Koszt jego propagandowej podróży był większy niż koszt
przelotu samolotem służbowym. Otwartym pozostaje pytanie czy nowy
sprzęt dla VIP-ów mógłby zapobiec katastrofie. Zakładając dokładnie te
same warunki pogodowe i podjęte decyzje pilotów, można stwierdzić, że
nowoczesny samolot, o doskonalszej konstrukcji i lepszym wyposażeniu w
systemy nawigacyjne, zachowałby się bardziej elastycznie przy
podchodzeniu do lądowania i umożliwiłby nawet dokonanie operacji touch-
and-go, czyli ponownego wzniesienia się przy próbie nieudanego
lądowania.
http://www.bibula.com/?p=20278

Służby specjalne i PO przejmują władzę w Polsce, analiza. Oczywiście
zakładając celowe działanie Rosjanie nie informowaliby o nim Polaków,
najwyżej podjęli działania, aby niektórzy z polityków nie wsiedli do
samolotu z prezydentem.
http://www.wykop.pl/artykul/347274/sluzby-specjalne-i-po-przemuja-wladze-w-polsce-analiza

Jarosław Kaczyński miał lecieć Tupolewem razem z bratem. Szefa PiS
zastąpił jednak Zbigniew Wassermann. Gdyby nie jego chora mama,
zginąłby w sobotę tak jak Lech Kaczyński, pierwsza dama i
kilkudziesięciu najważniejszych ludzi w państwie.
http://www.wprost.pl/ar/191957/Nosimy-po-Was-zalobe

Eksperci ustalili, że taśma z zapisem parametrów lotów przemieściła
się wewnątrz "czarnej skrzynki", "najprawdopodobniej z powodu
wstrząsu" - poinformował komitet w komunikacie. Rzecznik Naczelnej
Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa jako jedyny z polskich
prokuratorów uczestniczył w odsłuchiwaniu zapisów z czarnych skrzynek.
Dlaczego mimo, że do Rosji pojechało 8 prokuratorów tylko jeden
uczestniczył w tak kluczowym elemencie? Przy tej czynności powinno być
przynajmniej kilku polskich prokuratorów.
http://fakty.interia.pl/raport/lech-kaczynski-nie-zyje/news/pierwsze-wyniki-badania-czarnych-skrzynek,1463092

Rosyjski kontroler nie bardzo orientował się, w jakim systemie należy
podawać wartości ciśnienia atmosferycznego na lotnisku w Smoleńsku. To
kluczowa wartość, bo od niej zależą wskazania pokładowych
wysokościomierzy. W Rosji używa się innego systemu określenia tej
wartości, niż jest to przyjęte w międzynarodowym lotnictwie. Na
świecie przyjmuje się, że ciśnienie jest podawane według QNH, czyli
średniego ciśnienia na poziomie morza. Inaczej rzecz ujmując, ten
standard nie uwzględnia wysokości terenu. Ustawiony według tej
wartości wysokościomierz wskazuje na lotnisku nie zero, a pewną
wysokość - taką, na jakiej jest położony teren nad poziomem morza..
Natomiast w Rosji używa się systemu QFE, czyli podaje się ciśnienie
uwzględniające wzniesienie terenu. Tak ustawiony wysokościomierz
pokazuje na lotnisku zero. Załoga prezydenckiego samolotu lecąc z
ciśnieniem mierzonym według QNH, mogła sądzić, że jest wyżej, niż była
w rzeczywistości. W tym momencie ważna jest komunikacja między
kontrolerem a załogą, bo obie strony muszą ustalić, jakimi systemami
się posługują. A z tym w sobotę był właśnie kłopot. Pod warunkiem, że
kontroler wie, co mówi (...) A z tego, co słyszałem, to tak za bardzo
nie wiedział o niektórych rzeczach, bo tam go pytali od razu nasi, co
tam byli, on pytał, co to jest. Ale to już niech komisja sobie ustala
- mówi pułkownik Tomasz Pietrzak, były dowódca pułku, który woził
polskich VIP-ów. Być może dlatego tak ważne było ponowne przesłuchanie
rosyjskiego kontrolera, o co zwróciła się strona polska po
katastrofie. Korespondencja z wieżą jest już zapewne znana ekspertom z
komisji. O ile zachowały się instrumenty pokładowe, możliwe będzie
sprawdzenie ustawień wysokościomierzy, czyli to, jaka wartość
ciśnienia została na nim ustawiona. Pilot zdecydował się na lądowanie,
schodząc jak najniżej i szukając przez okna dziury we mgle, próbował
posadzić maszynę. Można założyć, że ustawił na odpowiednich
przyrządach tzw. wysokość decyzyjną - bezpieczną wartość nad terenem.
Miał schodzić do tej wysokości i jeśliby warunki na to pozwoliły,
wylądowałby. To jednak było niemożliwe, jeśli nie porozumiano się co
do systemów wartości ciśnienia. Samolot schodził coraz niżej, a do
założonej wcześniej wysokości decyzyjnej - według przyrządów - było
jeszcze daleko. To by jednak nie przesądzało czy podano fałszywe dane
przypadkowo czy celowo.
http://www.rmf24.pl/raport-lech-kaczynski-nie-zyje-2/kaczynski-spekulacje-o-przyczynach

Dla porównania rosyjski TU-204, który rozbił się w lesie pod Moskwą.
Kadłub jest w dość dobrym stanie. Oczywiście znaczenie ma kąt
uderzenia. Pracownik TVP słyszał 2 niezbyt głośne wybuchy, tak jakby
były one w środku kadłuba przed uderzeniem w ziemię.
http://news.bbc.co.uk/2/hi/europe/8580179.stm

Na myśl na katastrofie przypomina się upadek samolotu w którym zginął
minister w rządzie Billa Clintona, Ronald Harmon Brown. Sprawa bardzo
podejrzana - m.in. 3 telewizje poinformowały o wydobyciu czarnych
skrzynek, a władze stwierdziły że to były przedmioty tylko wyglądające
identycznie, fałszywie informowano o złej pogodzie, a jedyna ocalała z
katastrofy tuż po uratowaniu złamała kark. Polityk, który zginął miał
stanąć przed niezależnym prokuratorem i ostrzegł, że nie pójdzie do
więzienia sam. http://en.wikipedia.org/wiki/Ron_Brown_%28U.S._politician%29
http://whatreallyhappened.com/RANCHO/CRASH/BROWN/brown.html

W wyemitowanym miesiąc temu "fałszywym" reportażu TV podano informację
o śmierci Lecha Kaczyńskiego. Audycja, która miesiąc temu wywołała
popłoch wśród Gruzinów, opowiadała o ataku Rosjan na Gruzję. W wyniku
inwazji śmierć miał ponieść prezydent Gruzinów Micheil Saakaszwili. Co
ciekawe - w filmie poinformowano też o wybuchu lecącego na pomoc
Gruzji samolotu Lecha Kaczyńskiego. Zasugerowano, ze za zamachem na
prezydenta RP stoją Rosjanie. Komentatorzy twierdzili wówczas, że za
emisją programu, stylizowanego na prawdziwy reportaż z bieżących
wydarzeń, odpowiedzialne są gruzińskie władze, pragnące na podstawie
informacji wywiadowczych przestrzec przed imperialnymi planami Rosjan.
http://niezalezna.pl/article/show/id/32899

Dlaczego władze Rosji tak pospiesznie informują o błędzie jednego z
najbardziej doświadczonych z polskich pilotów, od razu wszczynając
śledztwo z odpowiedniego paragrafu? Jak to możliwe żeby samolot
znajdujący się na wysokości zaledwie kilkunastu metrów tak doszczętnie
się rozbił? Drzewostan w okolicy jest rzadki i z niewielkimi
drzewkami. Co przyczyniło się aż do takiej skali katastrofy ? Niedawno
w Holandii zdarzył się podobny wypadek i prawie wszyscy ocaleli.
http://www.globalnaswiadomosc.com/prezydentzginal.htm

Od katastrofy prezydenckiego TU-154 minęło ledwie kilka dni, śledztwo
w tej sprawie potrwa na pewno jeszcze wiele tygodni, może nawet
miesięcy, a strona rosyjska już wykluczyła awarię maszyny. I twierdzi,
że do katastrofy miała rzekomo przyczynić się lekkomyślność polskich
pilotów i brak znajomości języka rosyjskiego, co utrudniało kontakty z
wieżą kontroli lotów. Takie przesądzanie sprawy dziwi ekspertów.
Ekspertów od wypadków lotniczych takie stanowisko zaskakuje, bo
przecież aby wykluczyć awarię samolotu, trzeba najpierw przeprowadzić
skrupulatne badania wraku. W przypadku katastrofy trzeba zebrać
wszystkie kawałki samolotu i złożyć je w hangarze. Wtedy inżynierowie,
technicy, specjaliści od budowy silników, aerodynamiki, konstrukcji
samolotów, wytrzymałości materiałów muszą obejrzeć dokładnie wszystkie
szczątki i wydać opinię na temat ewentualnych przyczyn katastrofy.
Przecież piloci mogli nawet nie zdążyć poinformować wieży o kłopotach
z samolotem, bo wszystko mogło wydarzyć się dosłownie w ciągu sekundy.
Zresztą nie trzeba być ekspertem od lotnictwa, aby zauważyć, iż
autorytatywne rozstrzyganie sprawy dotyczącej stanu technicznego
tupolewa jest teraz zbyt wczesne.- Skoro my na polecenie prokuratury
badaliśmy często przez wiele dni różne elementy silnika, zawieszenia,
hamulce, instalacje elektryczne, aby poznać stan techniczny samochodu
i czy nie to było przyczyną wypadku, to jak bez ekspertyzy można
wydawać jednoznaczną opinię o stanie technicznym samolotu? -
zastanawia się inżynier Stanisław Krupski, który był przez
kilkadziesiąt lat rzeczoznawcą samochodowym i uczestniczył w badaniu
wielu rozbitych aut, biorących udział w śmiertelnych wypadkach
drogowych. - Przecież duży samolot pasażerski to o wiele bardziej
skomplikowana maszyna niż nawet najnowocześniejszy samochód - dodaje.
Kontrolerzy mieli mu podobno radzić, aby poleciał do Mińska lub
Moskwy, gdzie można bezpiecznie lądować. Tymczasem jak podkreśla wielu
pilotów, ich koledzy nie byli samobójcami i skoro decydowali się na
lądowanie, to musieli stwierdzić, iż można lądować. Po pierwsze, mgła
(o ile była) nie musiała być dużą przeszkodą, bo zawiera ona wiele
prześwitów, przez które dobrze widać lotnisko. O tym, że warunki
jednak pozwalały na posadzenie maszyny, świadczy przede wszystkim to,
iż lotnisko nie zostało zamknięte. Gdyby podjęto decyzję o zamknięciu
portu, żadna maszyna nie mogłaby tam lądować - także Tu-154 z
prezydentem Kaczyńskim na pokładzie. Skoro - jak twierdzą Rosjanie -
tuż przed przylotem polskiego samolotu nie zezwolono na lądowanie
rosyjskiemu wojskowemu samolotowi transportowemu, to dlaczego nie
zamknięto portu? Jednak jeden z kontrolerów lotu - Paweł Plusnin
zapewnia, że radził załodze lot do innego miasta. Na pytanie, dlaczego
pilot go nie posłuchał, odpowiedział: "To jego trzeba by zapytać".
Trudno o przykład większej arogancji i braku taktu, w sytuacji gdy
powszechnie wiadomo, iż wszyscy, także piloci, zginęli w katastrofie.
Kuriozalne jest także twierdzenie, że polscy piloci nie znali
rosyjskiego i dlatego mieli problemy z porozumieniem się z wieżą. Bo
piloci rosyjski znali bardzo dobrze. Żaden z nich nie zostałby wysłany
na lot do Smoleńska, gdyby nie posługiwał się biegle językiem
rosyjskim. To nie jest zwykłe lotnisko cywilne, ale dawne wojskowe.
Nie ma tu regularnych lotów i obsługa jest rosyjskojęzyczna. I za
każdym razem, gdy jakiś polski samolot tam lądował, musiał nim
kierować pilot znający język rosyjski. W dodatku 36. specjalny pułk
lotniczy, który zawiaduje prezydencką flotą powietrzną, nie raz
organizował loty do krajów za naszą wschodnią granicą, również do
Smoleńska, i dla nikogo nie było zaskoczeniem, że z tamtejszą wieżą
trzeba się porozumiewać po rosyjsku. Tym bardziej że ci piloci
przylecieli kilka dni wcześniej Tu-154 do Smoleńska, gdy przywieźli
delegację na czele z premierem Donaldem Tuskiem na uroczystości z
udziałem premiera Rosji Władimira Putina. Ale rosyjska wersja
katastrofy już przedostała się do zachodnich mediów. I być może o to
Rosjanom chodziło, aby przekaz był taki, jak we włoskiej lewicowej
gazecie "La Repubblica", który napisał, iż należy wyjaśnić, dlaczego
"dwóch doświadczonych pilotów wykazało się tak małym profesjonalizmem,
że chcieli wylądować w Smoleńsku za wszelką cenę".
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=tk&dat=20100413&id=tk05.txt

Skrzydlata Polska 11/2008 Tomasz Hypki. Władzę objął rząd Donalda
Tuska, ale Maciej Wnuk pozostał w MON. Trafił nawet do... rady
nadzorczej AMW. Mógł więc dalej wpływać na procedurę zakupu samolotów
dla VIP. I to mimo oczywistego zamieszania w wiele afer (poza sprawą
samolotów, m.in. próba doprowadzenia do zerwania dostaw KTO Rosomak i
spowodowanie niepotrzebnego zniszczenia kompletnie wyposażonego
transportera o dużej wartości). Sytuacji nie zmieniło nawet pismo
Transparency International Polska (TIP), z którego wynikało, że
niezależni obserwatorzy przetargu na zakup samolotów dla VIP, powołani
na podstawie porozumienia MON z tym stowarzyszeniem, nie są znani jego
władzom, a faktycznie reprezentują znaną kancelarię prawną. TIP nie
było nawet informowane o działaniach tych obserwatorów. Z pisma
wynikało, że przynajmniej niektóre z tych osób zostały mianowane przez
ministra obrony narodowej po rekomendacji... Macieja Wnuka. Z innej
korespondencji wynika, że zajmujący się walką z korupcją urzędnik MON
próbował wyeliminować z udziału w procedurach przetargowych co
bardziej niezależnych ekspertów, choćby pod pretekstem konfliktu
interesów związanego z pracą w... Urzędzie Lotnictwa Cywilnego. Wnuk
pozostał, bo jego patron zmienił koalicję i resort, ale ma nadal
ogromne wpływy w MON. Odeszli za to inni ludzie, którzy mogli
przeprowadzić uczciwy przetarg na samoloty dla VIP. Przede wszystkim
dr Jerzy Krawiec, sekretarz komisji przetargowej, który zaproponował
obiektywne procedury uwzględniające koszty eksploatacji, z
wykorzystaniem programów używanych przez wyspecjalizowane
przedsiębiorstwa na całym świecie. Tacy niezależni specjaliści nie są
potrzebni w kraju przypominającym pod wieloma względami republikę
bananową.

Rosjanie mieli kilka motywów. Przy czym nie musieliby o tym wiedzieć
obaj przywódcy. Miedwiediew do niedawna uważany za marionetkę, od 4
miesięcy wykazuje się coraz większą samodzielnością. Wywalenie bez
konsultacji z Putinem 18 generałów milicji, całego zarządu
więziennictwa i połowy szefostwa prokuratury - to było wypowiedzenie
wojny. Po antyputinowskich demonstracjach w przeszło 100 miastach
Rosji, początkowo nikt nie zwrócił uwagi, że były to miasta
garnizonowe. Teraz się już mówi, że siłą wspierającą Miedwiediewa jest
armia, która nie tylko dąży do pozbycia się kurateli kagebistów, ale
też do przejęcia całości schedy po nich. Zatem mogłoby to być nie
tylko wymierzone w Polskę, ale elementem wewnętrznej rozgrywki w
Rosji, a w przypadku bezpardonowej walki ze sobą służb siłowych Rosji
kontrola Miedwiediewa i Putina nad nimi może być niepełna.

Rosjanie mogą zyskać na śmierci Kaczyńskiego. Pretendował do roli
lidera w regionie widzianym przez Rosjan jako ich naturalna strefa
wpływów (Europa Środkowa); - był głównym polskim politykiem, który nie
obawiał się wystąpić przeciw interesom Rosji (a w obronie interesu
Polski) na forum UE, jak trzeba było, to drastycznie (np. blokując
rozmowy UE-Rosja), wszedł w drogę Rosjanom w Gruzji (zwrócił uwagę
Europy, a może i świata na to, co tam Rosjanie robili), a pewnie i na
Ukrainie podczas pomarańczowej rewolucji. Ale oczywiście nie można
wykluczyć wyeliminowania Prezesa NBP w celu wprowadzenia w Polsce
waluty euro czy przejęcia akt Biura Bezpieczeństwa Narodowego przez
ludzi na których Rosjanie mają wpływ poprzez WSI. Oczywiście te osoby
nie byłyby informowane o bestialskim zamiarze, ale szantażowane już po
katastrofie aby wypełniać wolę Rosjan. Na pokładzie samoloty był szef
polskich wojsk, Generał Gągor. Za kilka miesięcy miał zostać szefem
wojsk NATO. Polak na czele wojsk NATO? Czy jest większa zniewaga dla
Rosjan? Na pokładzie był też szef wojsk specjalnych.

Dlaczego Rosjanie proponowali lądowanie w Moskwie lub Mińsku? Są
bliżej lotniska wojskowe spełniające podobne kryteria jak przestarzale
wyposażone lotnisko w Smoleńsku. Podając tak odległe lotniska Rosjanie
mogli być pewni, że pilot podejmie przynajmniej jedną próbę
wylądowania w Smoleńsku - pilot nie wiedział jak gęsta jest mgła, w
przypadku bardzo gęstej o jakiej mówi się że nagle pojawiła się
dziwnym trafem akurat tuż przed lądowaniem samolotu prezydenckiego
Rosjanie powinni zamknąć lotnisko. Nie zrobili tego. Jeśli dodamy do
tego możliwość zakłócenia lub wyłączenia urządzeń elektronicznych (w
tym także celowego zafałszowania wskazań wysokościomierza na przykład
o 50-100 metrów) to katastrofa była praktycznie pewna mimo przekonania
pilota, że ryzyko jest minimalne - po prostu w razie nieudanego
podejścia wiedział, że spokojnie przeleci nad pasem startowym i poleci
na inne lotnisko, tak jak potężny Ił-62, który zrobił to samo przed
samolotem prezydenckim.

Obecne przyjazne zachowanie władz Rosji nie wyklucza zamachu. Putin
dopuszcza do dziś do mordowanie niewinnych kobiet i dzieci w
Czeczenii, zaatakował Gruzję, Jesienią 1999 roku w Moskwie doszło do
serii eksplozji w domach mieszkalnych. Potężny wybuch zniszczył też
jeden z domów w Wołgodonsku. Zginęło ponad trzysta osób. O dokonanie
zamachów władze oskarżyły czeczeńskich terrorystów. W rosyjskiej
prasie pojawiły się informacje, iż ich sprawcami mogły być w
rzeczywistości rosyjskie służby specjalne, które chciały dostarczyć
Putinowi pretekstu do ostatecznego rozwiązania problemu Czeczenii.
Znamy również z historii przypadek domniemanego zamachu przez władze,
po którym osobę zabitą te same władze niezwykle uhonorowały. Siergiej
Kirow w 1934 na XVII Zjeździe WKP(b) podczas głosowania władz
partyjnych otrzymał więcej głosów niż Stalin. Podobno bardzo
zazdrosnego o swoją pozycję Stalina zdenerwowało to, że przemówienie
Kirowa podczas XVII Zjazdu WKP(b) poprzedziła 10-minutowa owacja
(zamiast zwyczajowej 5-minutowej), która przysługiwała Stalinowi. Na
zjeździe wybrany członkiem Biura Organizacyjnego i sekretarzem KC, ale
1 grudnia 1934 został zastrzelony przez bolszewika Leonida Nikołajewa.
Wielu historyków uważa, że zabójstwo Kirowa było zlecone przez Stalina
i zorganizowane przez NKWD. Zarzut uczestnictwa w spisku postawiono
wielu dawnym działaczom podczas wielkiej czystki. Pochowany w murze
Kremla, jego nazwiskiem nazwano liczne przedsiębiorstwa i miasta
(Kirow  w Rosji, Kirowabad  w Azerbejdżanie, Kirowohrad  na Ukrainie).

Jak powiedział Krzysztof Parulski naczelny prokurator wojskowy to
Rosjanie prowadzą śledztwo i tylko informują Polaków o jego efektach -
jeśli będą chcieli cokolwiek ukryć lub podmienić, pamiętając historię
(mataczenie po wypadku okrętu atomowego Kursk, po zajęciu przez
terrorystów szkoły w Biesłanie, a nawet doniesienia o organizowaniu
przez Rosjan zamachów na wieżowce u siebie w kraju i zrzucanie winy na
organizacje terrorystyczne) tylko człowiek bardzo naiwny może myśleć,
że tego nie ukryją. I to nie tylko w przypadku zamachu, ale też gdyby
było jakiekolwiek nieumyślne zaniedbania (na przykład błędne wskazania
wysokości pilotowi czy złe oświetlenie pasa i jego okolicy). Dziwi
pewność płk Zbigniewa Rzepy, że Rosjanie niczego przed nami nie
ukrywają, o wszystkim nas informują. Zresztą to właśnie on jako jedyny
był przy odsłuchiwaniu czarnych skrzynek. Dlaczego mimo, że do Rosji
pojechało 8 prokuratorów tylko jeden uczestniczył w tak kluczowym
elemencie? Przy tej czynności powinno być przynajmniej kilku polskich
prokuratorów.

Filip Stankiewicz

www.aferyprawa.com


A to się chłopina napracował, żeby zebrać tyle dowodów obciążających
"układ" i carewicza. :-/

Antenka

Data: 2010-05-05 17:16:03
Autor: cirrus
Oceńcie sami..."To mógł być zamach".
Użytkownik "Antenka" <sweet.blue_eyes@wp.pl> napisał w wiadomości news:427e3e6b-e92a-4e6f-925e-166d9d9eb8faj33g2000yqn.googlegroups.com...
To mógł być zamach. Największe wątpliwości. Zbiór materiałów i hipotez
związanych z katastrofą prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Filip
Stankiewicz
 Oczywiście starałem się wyselekcjonować te najbardziej prawdopodobne.
Wina Rosjan jest niemal pewna - pytanie czy było to przypadkowe czy
celowe. Na celowe działanie wskazuje krótki film mogący świadczyć, że
z katastrofy ocalało przynajmniej kilka osób.
Film nagrany na miejscu tragedii. Najlepiej słuchać ze słuchawkami.
00:12 Słychać po polsku stanowczym tonem "uspokój się" 00:16 "patrz mu
w oczy" 00:21 "uspokój się" 00:44 "uchodit" 00:47 po rosyjsku "dawaj
tuda paskuda" 00:48 "dawaj gnata!" 00:50 "ubijaj tuda" 00:53 "żyje"
00:57 strzał 00:59 "nie zabijaj mnie" 01:06 strzał 01:07 śmiechy 01:13
"gdie! na zad! 01:22 strzał.
Antenka
Ze słuchawkami na uszach rozszyfrowałem tylko po polsku:
"O job twoju mać szczypawa". ;)


--
stevep

Data: 2010-05-05 21:19:22
Autor: Adam
Oceńcie sami..."To mógł być zamach".

Użytkownik "cirrus" <cirrus@tinvalid.kdami.net> napisał w wiadomości news:hrrv6a$vpm$1news.vectranet.pl...
Użytkownik "Antenka" <sweet.blue_eyes@wp.pl> napisał w wiadomości news:427e3e6b-e92a-4e6f-925e-166d9d9eb8faj33g2000yqn.googlegroups.com...
To mógł być zamach. Największe wątpliwości. Zbiór materiałów i hipotez
związanych z katastrofą prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Filip
Stankiewicz
 Oczywiście starałem się wyselekcjonować te najbardziej prawdopodobne.
Wina Rosjan jest niemal pewna - pytanie czy było to przypadkowe czy
celowe. Na celowe działanie wskazuje krótki film mogący świadczyć, że
z katastrofy ocalało przynajmniej kilka osób.
Film nagrany na miejscu tragedii. Najlepiej słuchać ze słuchawkami.
00:12 Słychać po polsku stanowczym tonem "uspokój się" 00:16 "patrz mu
w oczy" 00:21 "uspokój się" 00:44 "uchodit" 00:47 po rosyjsku "dawaj
tuda paskuda" 00:48 "dawaj gnata!" 00:50 "ubijaj tuda" 00:53 "żyje"
00:57 strzał 00:59 "nie zabijaj mnie" 01:06 strzał 01:07 śmiechy 01:13
"gdie! na zad! 01:22 strzał.
Antenka
Ze słuchawkami na uszach rozszyfrowałem tylko po polsku:
"O job twoju mać szczypawa". ;)


-- stevep
Jets też: "ni chuja siebia".
AC

Oceńcie sami..."To mógł być zamach".

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona