Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Odszedem z Platformy, eby doprowadzi rzd do upadku

Odszedem z Platformy, eby doprowadzi rzd do upadku

Data: 2013-11-03 01:54:42
Autor: Mark Woydak
Odszedem z Platformy, eby doprowadzi rzd do upadku


Odszedłem z Platformy, żeby doprowadzić rząd do upadku
31 października 2013

Odwiedzam powiat za powiatem, województwo za województwem. (…) Moje podróże
po Polsce w ogromnej mierze nakierowane są na to, żeby wyszukiwać lokalnych
liderów w środowiskach samorządowych, gospodarczych, akademickich czy
NGOsach – mówi Jarosław Gowin w rozmowie z Joanną Miziołek. Rozmowa ukazała
się w czwartek 31 października na łamach Polska The Times.

Taśmy są pomocne w niszczeniu partii?

Tę partię zniszczyło przyzwolenie Donalda Tuska na uwłaszczenie się aparatu
partyjnego na państwie. W chwili, kiedy również sondaże przestają być dla
partii Tuska optymistyczne, to te sprawy wychodzą, zaczyna się walka
buldogów pod dywanem.

Gorąco w mediach zrobiło się nie tylko z powodu taśm Platformy. Poseł
Wipler został zatrzymany. Wyciągnie Pan wobec niego jakieś konsekwencje?
Przemysław Wipler jest posłem niezależnym, więc nie ma powodów, bym ja miał
wyciągać wobec niego konsekwencje. Współpracujemy programowo ze
Stowarzyszeniem Republikanie, którego Wipler jest jednym z liderów.

To środowisko bardzo ideowych ludzi, z którymi łączą nas głównie poglądy
gospodarcze i przekonanie o potrzebie gruntownych reform. Samego zdarzenia
nie chciałbym komentować, bo jak na razie ze wszystkich stron docierają
zupełnie sprzeczne ze sobą relacje. Trudno o czymkolwiek przesądzać, a mnie
zastanawia tylko, dlaczego jeszcze nie opublikowano nagrań z monitoringu z
zajścia. Ostatecznie to po zapoznaniu się z nimi opinia publiczna, a
zwłaszcza sympatycy i wyborcy Przemysława Wiplera będą mogli ocenić, kto
miał rację w tym sporze.

To jak się tworzy partię?

Tworzę nie partię, a ruch społeczny. Jeżdżę po całej Polsce. Spotykam się z
ludźmi, którzy są zainteresowani tworzeniem takiego centroprawicowego obozu
politycznego. Odbywamy konwencje regionalne. W poprzedni weekend odbyły się
konwencje w Kielcach i w Rzeszowie. Było wielu samorządowców i prezydentów
miast. To pokazuje, że dużo aktywnych politycznie w Polsce nie odnajduje
swojego miejsca na obecnej scenie politycznej. Na połowę grudnia planujemy
ogólnopolski zjazd w Warszawie. Wtedy podejmiemy decyzję, czy wyłonić z
siebie reprezentację polityczną, sformalizujemy nasz ruch. Prawdopodobnie
powołując do życia stowarzyszenie. Podejmiemy też decyzje ściśle
polityczne, a więc czy wystawić listy do Parlamentu Europejskiego.

Na stronie akcji Godzina dla Polski (1godzina.pl) ikonę popieram przez
pierwsze 48 godzin kliknęło dziewięć tys. osób. Potem w kolejnych dniach
przybyło też tylko ok. osiem tys. Efekt nowości minął?
Na moją decyzję, co dalej od mojego wyjścia z Platformy, czekało wiele
osób. Nic dziwnego, że zareagowali błyskawicznie. Natomiast w tej chwili na
portalu jest koło 19 tys. osób, którzy nas popierają. Ciągle przybywają
nowi, na skutek spotkań, które ja i moi współpracownicy prowadzimy.

A może Pan chce powtórzyć casus Unii Wolności i Platformy?
Nie. Ta analogia jest z kilku powodów chybiona. Po pierwsze nie dokonałem
głębokiego rozłamu w Platformie. Wyszedłem sam. Platforma powstała z
przejęcia aktywów 30,40 proc. Unii Wolności. Po drugie nie ma trzech
tenorów.

Jak to nie ma? Pan, Żalek, Godson do tego nie aspirujecie?

Nie, z całym szacunkiem dla wymienionych. Ja nie jestem kandydatem na
prezydenta, który w wyborach uzyskał 20 proc. jak Olechowski. John Godson
nie jest marszałkiem Sejmu. A Jacek Żalek nie jest liderem sporej partii
jak Donald Tusk. Przede wszystkim ta analogia z powstawaniem Platformy jest
z jednego powodu chybiona. Wtedy nie było finansowania partii z budżetu. To
zasadniczo zmienia sytuację.

Dzisiaj trudniej jest utworzyć partię. Ale to też zachęca do utworzenia
oddolnego ruchu społecznego. Ja od początku uważałem, że polską politykę
trzeba odnowić poprzez wprowadzenie do niej setek czy tysięcy nowych,
lokalnych liderów.
Moje podróże po Polsce w ogromnej mierze nakierowane są na to, żeby
wyszukiwać takich liderów w środowiskach samorządowych, gospodarczych,
akademickich czy NGOsach.

Takim liderom chyba bliżej do istniejących już partii?

Oczywiście, gdyby kierowali się tylko swoją korzyścią osobistą, to szliby
do Platformy lub do PiS, ale to są ludzie, którzy są głęboko rozczarowani
tymi partiami. Uważają, że one nie reprezentują interesów normalnych
Polaków i dlatego ci ludzie lgną do mnie.

Jakieś nazwiska?

Wystarczy zobaczyć, kto był obecny na moich konwencjach. Był prezydent
Gliwic, Pani prezydent Zabrza, prezydent Rzeszowa, prezydenci Stalowej
Woli, Przemyśla. Proszę się uważnie przyjrzeć, kto tworzy moje struktury w
różnych województwach i szybko natrafi Pani na nazwiska.

Rafał Dutkiewicz zaangażował się w wybory Platformy na Dolnym Śląsku.
Mógłby się przyłączyć do Pana?
Bardzo cenię Rafała Dutkiewicza. Myślę, że z wzajemnością. Cenimy się od
lat. Moim zdaniem byłby dobrym kandydatem na prezydenta Polski.

Prowadzi Pan z nim rozmowy na temat jego przystąpienia do Pana ruchu
politycznego?

Oczywiście, że z nim rozmawiam. Ale proszę o odrobinę cierpliwości.

Czy Rafał Dutkiewicz jest gotowy, by włączyć się w twardą politykę?
Wielu samorządowców dojrzało do decyzji o tym, żeby włączyć się w politykę
ogólnopolską. Widzą, że zła polityka była uprawiana przez PiS, a teraz PO
dewastuje samorząd.

Zamawia Pan wewnętrzne badania? Ile procent miałby Pana partia?

Oczywiście, że zamawiam badania. Średnio to 8,9 proc. Na razie to jest
testowanie tworu nieistniejącego. Nigdy nie przywiązywałem zbytniej wagi do
sondaży. Poszedłem odwrotną drogą do tego, co radziła mi większość
doradców. Zaraz po wyjściu z Platformy nie urządziłem seansu medialnego,
tylko przeciwnie wycofałem się z mediów. Mozolnie zacząłem pracować na
dole. Odwiedzam powiat za powiatem, województwo za województwem.

Naśladuje Pan Janusza Palikota? Na początku odniósł sukces.

Wraz ze współpracownikami przeanalizowaliśmy trzy case’y: tworzenie PJN,
tworzenie Solidarnej Polski i utworzenie Ruchu Palikota. Dwie pierwsze
inicjatywy oparły się na utworzeniu klubów parlamentarnych, bardzo silnej w
początkowej fazie aktywności w mediach. Obie partie nie miały wystarczającą
silnych nazwisk, a zwłaszcza świeżych liderów. Obie bardzo szybko
przygasały, bo nie miały zakorzenienia w terenie. Palikot postawił na
zupełnie inną, dużo skuteczniejszą metodą. Najpierw zniknął z mediów
ogólnopolskich, wykonał ciężką pracę w terenie i potem wrócił. To
przyniosło dobry efekt początkowy. Gorzej było z jakością tych ludzi,
których uzbierał.

Idzie Pan drogą Palikota?

Idę drogą Palikota tylko w tym sensie, że chcę budować nową formację z
nowymi ludźmi.

Czego miał Pan dość w PO? Co Panu przeszkadzało?

Miałem dość polityki bezideowej Donalda Tuska. To jest polityka obliczona
wyłącznie na trwanie przy władzy z zamiataniem coraz większej ilości
problemów pod dywan. W momencie kiedy Tusk mówi, że jest odpowiedzialny za
tu i teraz, a nie za przyszłość, to zdradza swój cynizm polityczny. Jego
polityka polega na utrzymaniu się przy władzy za wszelką cenę. Myślałem, że
w drugiej kadencji Tusk odnajdzie w sobie powołanie do wielkości, podejmie
reformy. Na początku miałem wrażenie, że jest na to szansa, bo podniósł
wiek emerytalny, poparł też moją reformę deregulacyjną Ale bardzo szybko
ten zapał mu się wypalił.

Premier mówił, że kryzys się skończył. Skończył się?

Zakończyło się pogłębianie kryzysu. Kiedy przyjechałem do Krynicy, gdzie
premier ogłosił koniec kryzysu, w salach budynku było słychać gromki
śmiech, jakim menadżerowie i przedsiębiorcy przyjęli słowa premiera.
Nawiasem mówiąc, bardzo wielu przedsiębiorców zatrzymywało mnie i mówiło,
że jestem dla nich ostatnią nadzieją. Bo Donald Tusk traktuje ich jak dojną
krowę, z której trzeba wycisnąć, co się da, a Jarosław Kaczyński traktuje
ich jak chłopców do bicia, strasząc podniesieniem podatków.

Donald Tusk przez lata bardzo się zmienił?

Ci, którzy znają go lepiej ode mnie, twierdzą, ze zmieniała go kampania
roku 2005. Ta podwójna przegrana z PiS spowodowała, że doszedł do wniosku,
że w polityce nie można stosować żadnych hamulców. Wszyscy wiemy, jak
postępował wcześniej. Jak pozbył się Macieja Płażyńskiego. Moim zdaniem
świetny psycholog i aktor, jakim jest Donald Tusk, wcześniej, przed
wyborczą porażką bez namiętności i żadnych hamulców podchodził do władzy.
Tyle że ukrywał to skuteczniej niż obecnie.

Mówił Pan ostatnio, że bardziej ceni jako polityka Grzegorza Schetynę niż
Donalda Tuska. Nadal, po dolnośląskiej przegranej i taśmach?

Jeżeli polityka oceniać za umiejętność wygrywania wyborów, to Donald Tusk
jest mistrzem. Ale dla mnie miarą wielkości polityka jest co innego.
Najważniejsze jest to, co zrobi z władzą. A pod tym względem rządy Tuska są
dla Polski kompletnym fiaskiem. To jest sześć zmarnowanych lat. Odszedłem z
Platformy między innymi dlatego, by doprowadzić ten rząd do upadku. To jest
czas zmarnowany dla Polski.

Platformie Obywatelskiej spadają sondaże, a ona wciąż nie przechodzi do
ofensywy.

Sądzę, że PO będą teraz szybko spadały notowania. Sądzę też, że PiS wygra
najbliższe wybory. A wówczas będzie próba stworzenia wokół niego kordonu
sanitarnego. Tusk i Miller będą próbowali namówić posłów Twojego Ruchu i
PSL, aby stworzyć koalicję wszyscy przeciw Kaczyńskiemu. Jeśli ten plan
Tuskowi się powiedzie, to w następnych wyborach PiS będzie miał już nie
samodzielną większość, a większość konstytucyjną.

Zdecydowałby się Pan na wejście do rządu Jarosława Kaczyńskiego?

Nie sadzę, by stanowił on większe zagrożenie dla Polski niż Donald Tusk.

Kiedy wybije Pana godzina?

Myślę, że po wyborach w 2015 r. nowa formacja będzie języczkiem uwagi.

Data: 2013-11-03 14:11:10
Autor: Mark Woydak
Odszedłem z Platformy, żeby doprowadzić rząd do upadku
PiS-owski PSYCHOPATA podpisyjący się "Mark Woydak" piszacy z
mx05.eternal-september.org uzywajacy czytnika 40tude_Dialog/2.0.15.1pl to
OSZOŁOM PODSZYWANIEC. Fakt, ze podszywa sie pod moje dane swiadczy o daleko
posunietej chorobie alkoholowej. Tani alkohol i marne wina
dokonaly calkowitego spustoszenia w mózgu tego osobnika. Nie ma juz dla
niego ratunku! Módlmy się bracia i siostry! Wspierajmy go w tych cięzkich
chwilach! Nie ma nikogo oporócz nas! Nawet zdychający pies i wyleniały ze
starości kot go opuścili! Módlmy się bracia i siostry!

MW

--


Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gmx.de> napisał w wiadomości news:gfommh9cyatz$.16mikku3sxn3r.dlg40tude.net...


Odszedłem z Platformy, żeby doprowadzić rząd do upadku
31 października 2013

Odwiedzam powiat za powiatem, województwo za województwem. (…) Moje podróże
po Polsce w ogromnej mierze nakierowane są na to, żeby wyszukiwać lokalnych
liderów w środowiskach samorządowych, gospodarczych, akademickich czy
NGOsach – mówi Jarosław Gowin w rozmowie z Joanną Miziołek. Rozmowa ukazała
się w czwartek 31 października na łamach Polska The Times.

Taśmy są pomocne w niszczeniu partii?

Tę partię zniszczyło przyzwolenie Donalda Tuska na uwłaszczenie się aparatu
partyjnego na państwie. W chwili, kiedy również sondaże przestają być dla
partii Tuska optymistyczne, to te sprawy wychodzą, zaczyna się walka
buldogów pod dywanem.

Gorąco w mediach zrobiło się nie tylko z powodu taśm Platformy. Poseł
Wipler został zatrzymany. Wyciągnie Pan wobec niego jakieś konsekwencje?
Przemysław Wipler jest posłem niezależnym, więc nie ma powodów, bym ja miał
wyciągać wobec niego konsekwencje. Współpracujemy programowo ze
Stowarzyszeniem Republikanie, którego Wipler jest jednym z liderów.

To środowisko bardzo ideowych ludzi, z którymi łączą nas głównie poglądy
gospodarcze i przekonanie o potrzebie gruntownych reform. Samego zdarzenia
nie chciałbym komentować, bo jak na razie ze wszystkich stron docierają
zupełnie sprzeczne ze sobą relacje. Trudno o czymkolwiek przesądzać, a mnie
zastanawia tylko, dlaczego jeszcze nie opublikowano nagrań z monitoringu z
zajścia. Ostatecznie to po zapoznaniu się z nimi opinia publiczna, a
zwłaszcza sympatycy i wyborcy Przemysława Wiplera będą mogli ocenić, kto
miał rację w tym sporze.

To jak się tworzy partię?

Tworzę nie partię, a ruch społeczny. Jeżdżę po całej Polsce. Spotykam się z
ludźmi, którzy są zainteresowani tworzeniem takiego centroprawicowego obozu
politycznego. Odbywamy konwencje regionalne. W poprzedni weekend odbyły się
konwencje w Kielcach i w Rzeszowie. Było wielu samorządowców i prezydentów
miast. To pokazuje, że dużo aktywnych politycznie w Polsce nie odnajduje
swojego miejsca na obecnej scenie politycznej. Na połowę grudnia planujemy
ogólnopolski zjazd w Warszawie. Wtedy podejmiemy decyzję, czy wyłonić z
siebie reprezentację polityczną, sformalizujemy nasz ruch. Prawdopodobnie
powołując do życia stowarzyszenie. Podejmiemy też decyzje ściśle
polityczne, a więc czy wystawić listy do Parlamentu Europejskiego.

Na stronie akcji Godzina dla Polski (1godzina.pl) ikonę popieram przez
pierwsze 48 godzin kliknęło dziewięć tys. osób. Potem w kolejnych dniach
przybyło też tylko ok. osiem tys. Efekt nowości minął?
Na moją decyzję, co dalej od mojego wyjścia z Platformy, czekało wiele
osób. Nic dziwnego, że zareagowali błyskawicznie. Natomiast w tej chwili na
portalu jest koło 19 tys. osób, którzy nas popierają. Ciągle przybywają
nowi, na skutek spotkań, które ja i moi współpracownicy prowadzimy.

A może Pan chce powtórzyć casus Unii Wolności i Platformy?
Nie. Ta analogia jest z kilku powodów chybiona. Po pierwsze nie dokonałem
głębokiego rozłamu w Platformie. Wyszedłem sam. Platforma powstała z
przejęcia aktywów 30,40 proc. Unii Wolności. Po drugie nie ma trzech
tenorów.

Jak to nie ma? Pan, Żalek, Godson do tego nie aspirujecie?

Nie, z całym szacunkiem dla wymienionych. Ja nie jestem kandydatem na
prezydenta, który w wyborach uzyskał 20 proc. jak Olechowski. John Godson
nie jest marszałkiem Sejmu. A Jacek Żalek nie jest liderem sporej partii
jak Donald Tusk. Przede wszystkim ta analogia z powstawaniem Platformy jest
z jednego powodu chybiona. Wtedy nie było finansowania partii z budżetu. To
zasadniczo zmienia sytuację.

Dzisiaj trudniej jest utworzyć partię. Ale to też zachęca do utworzenia
oddolnego ruchu społecznego. Ja od początku uważałem, że polską politykę
trzeba odnowić poprzez wprowadzenie do niej setek czy tysięcy nowych,
lokalnych liderów.
Moje podróże po Polsce w ogromnej mierze nakierowane są na to, żeby
wyszukiwać takich liderów w środowiskach samorządowych, gospodarczych,
akademickich czy NGOsach.

Takim liderom chyba bliżej do istniejących już partii?

Oczywiście, gdyby kierowali się tylko swoją korzyścią osobistą, to szliby
do Platformy lub do PiS, ale to są ludzie, którzy są głęboko rozczarowani
tymi partiami. Uważają, że one nie reprezentują interesów normalnych
Polaków i dlatego ci ludzie lgną do mnie.

Jakieś nazwiska?

Wystarczy zobaczyć, kto był obecny na moich konwencjach. Był prezydent
Gliwic, Pani prezydent Zabrza, prezydent Rzeszowa, prezydenci Stalowej
Woli, Przemyśla. Proszę się uważnie przyjrzeć, kto tworzy moje struktury w
różnych województwach i szybko natrafi Pani na nazwiska.

Rafał Dutkiewicz zaangażował się w wybory Platformy na Dolnym Śląsku.
Mógłby się przyłączyć do Pana?
Bardzo cenię Rafała Dutkiewicza. Myślę, że z wzajemnością. Cenimy się od
lat. Moim zdaniem byłby dobrym kandydatem na prezydenta Polski.

Prowadzi Pan z nim rozmowy na temat jego przystąpienia do Pana ruchu
politycznego?

Oczywiście, że z nim rozmawiam. Ale proszę o odrobinę cierpliwości.

Czy Rafał Dutkiewicz jest gotowy, by włączyć się w twardą politykę?
Wielu samorządowców dojrzało do decyzji o tym, żeby włączyć się w politykę
ogólnopolską. Widzą, że zła polityka była uprawiana przez PiS, a teraz PO
dewastuje samorząd.

Zamawia Pan wewnętrzne badania? Ile procent miałby Pana partia?

Oczywiście, że zamawiam badania. Średnio to 8,9 proc. Na razie to jest
testowanie tworu nieistniejącego. Nigdy nie przywiązywałem zbytniej wagi do
sondaży. Poszedłem odwrotną drogą do tego, co radziła mi większość
doradców. Zaraz po wyjściu z Platformy nie urządziłem seansu medialnego,
tylko przeciwnie wycofałem się z mediów. Mozolnie zacząłem pracować na
dole. Odwiedzam powiat za powiatem, województwo za województwem.

Naśladuje Pan Janusza Palikota? Na początku odniósł sukces.

Wraz ze współpracownikami przeanalizowaliśmy trzy case’y: tworzenie PJN,
tworzenie Solidarnej Polski i utworzenie Ruchu Palikota. Dwie pierwsze
inicjatywy oparły się na utworzeniu klubów parlamentarnych, bardzo silnej w
początkowej fazie aktywności w mediach. Obie partie nie miały wystarczającą
silnych nazwisk, a zwłaszcza świeżych liderów. Obie bardzo szybko
przygasały, bo nie miały zakorzenienia w terenie. Palikot postawił na
zupełnie inną, dużo skuteczniejszą metodą. Najpierw zniknął z mediów
ogólnopolskich, wykonał ciężką pracę w terenie i potem wrócił. To
przyniosło dobry efekt początkowy. Gorzej było z jakością tych ludzi,
których uzbierał.

Idzie Pan drogą Palikota?

Idę drogą Palikota tylko w tym sensie, że chcę budować nową formację z
nowymi ludźmi.

Czego miał Pan dość w PO? Co Panu przeszkadzało?

Miałem dość polityki bezideowej Donalda Tuska. To jest polityka obliczona
wyłącznie na trwanie przy władzy z zamiataniem coraz większej ilości
problemów pod dywan. W momencie kiedy Tusk mówi, że jest odpowiedzialny za
tu i teraz, a nie za przyszłość, to zdradza swój cynizm polityczny. Jego
polityka polega na utrzymaniu się przy władzy za wszelką cenę. Myślałem, że
w drugiej kadencji Tusk odnajdzie w sobie powołanie do wielkości, podejmie
reformy. Na początku miałem wrażenie, że jest na to szansa, bo podniósł
wiek emerytalny, poparł też moją reformę deregulacyjną Ale bardzo szybko
ten zapał mu się wypalił.

Premier mówił, że kryzys się skończył. Skończył się?

Zakończyło się pogłębianie kryzysu. Kiedy przyjechałem do Krynicy, gdzie
premier ogłosił koniec kryzysu, w salach budynku było słychać gromki
śmiech, jakim menadżerowie i przedsiębiorcy przyjęli słowa premiera.
Nawiasem mówiąc, bardzo wielu przedsiębiorców zatrzymywało mnie i mówiło,
że jestem dla nich ostatnią nadzieją. Bo Donald Tusk traktuje ich jak dojną
krowę, z której trzeba wycisnąć, co się da, a Jarosław Kaczyński traktuje
ich jak chłopców do bicia, strasząc podniesieniem podatków.

Donald Tusk przez lata bardzo się zmienił?

Ci, którzy znają go lepiej ode mnie, twierdzą, ze zmieniała go kampania
roku 2005. Ta podwójna przegrana z PiS spowodowała, że doszedł do wniosku,
że w polityce nie można stosować żadnych hamulców. Wszyscy wiemy, jak
postępował wcześniej. Jak pozbył się Macieja Płażyńskiego. Moim zdaniem
świetny psycholog i aktor, jakim jest Donald Tusk, wcześniej, przed
wyborczą porażką bez namiętności i żadnych hamulców podchodził do władzy.
Tyle że ukrywał to skuteczniej niż obecnie.

Mówił Pan ostatnio, że bardziej ceni jako polityka Grzegorza Schetynę niż
Donalda Tuska. Nadal, po dolnośląskiej przegranej i taśmach?

Jeżeli polityka oceniać za umiejętność wygrywania wyborów, to Donald Tusk
jest mistrzem. Ale dla mnie miarą wielkości polityka jest co innego.
Najważniejsze jest to, co zrobi z władzą. A pod tym względem rządy Tuska są
dla Polski kompletnym fiaskiem. To jest sześć zmarnowanych lat. Odszedłem z
Platformy między innymi dlatego, by doprowadzić ten rząd do upadku. To jest
czas zmarnowany dla Polski.

Platformie Obywatelskiej spadają sondaże, a ona wciąż nie przechodzi do
ofensywy.

Sądzę, że PO będą teraz szybko spadały notowania. Sądzę też, że PiS wygra
najbliższe wybory. A wówczas będzie próba stworzenia wokół niego kordonu
sanitarnego. Tusk i Miller będą próbowali namówić posłów Twojego Ruchu i
PSL, aby stworzyć koalicję wszyscy przeciw Kaczyńskiemu. Jeśli ten plan
Tuskowi się powiedzie, to w następnych wyborach PiS będzie miał już nie
samodzielną większość, a większość konstytucyjną.

Zdecydowałby się Pan na wejście do rządu Jarosława Kaczyńskiego?

Nie sadzę, by stanowił on większe zagrożenie dla Polski niż Donald Tusk.

Kiedy wybije Pana godzina?

Myślę, że po wyborach w 2015 r. nowa formacja będzie języczkiem uwagi.

Odszedem z Platformy, eby doprowadzi rzd do upadku

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona