Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Oglne lanie wody

Oglne lanie wody

Data: 2013-06-02 14:28:53
Autor: Przemysaw M.
Oglne lanie wody


Donald Tusk i jego rząd: bez pomysłów

Lanie ciepłej wody

Wielotygodniowa epopeja z odwoływaniem Jarosława Gowina z ministerialnej
funkcji, mimo że zakończona w końcu jego zwolnieniem, nie pokazała siły
Tuska. Trudno nie zauważyć, że w przypadku Gowina Tusk bohatersko walczył z
problemem, który sam, na własne życzenie i wbrew ostrzeżeniom, w 2011 r.
stworzył. I tak jest coraz częściej.

Kierownik państwa

Przez pięć i pół roku Donald Tusk rządził według trzech wyraźnie
dostrzegalnych zasad. Pierwsza: unikać niepopularnych reform, ponieważ są
niepopularne i nie można tego robić ludziom („sami sobie przeprowadzajcie
bolesne reformy”). Druga: jeśli już nie da się uniknąć jakiejś reformy, to
najpierw wypuszcza się sondażowe, nie wiadomo do końca czyje propozycje, a
potem premier podsumowuje dyskusję i ewentualnie staje na czele
kontestatorów projektu („premier zmienia zdanie”). I trzecia zasada: Tusk
długo jest łagodny, kluczy, unika zmian, także w swoim otoczeniu, aż nagle
uderza jak tajfun, ogłasza jakiś kontrowersyjny projekt, wyrzuca ludzi,
wprowadza popłoch i zamieszanie („Tusk się wściekł”).

Te metody długo wydawały się skuteczne, ale teraz nadchodzi ich zmierzch.
Premier przez lata wyznawał pogląd (zaczerpnięty z Johna Graya,
brytyjskiego teoretyka liberalizmu), że rządzenie polega nie na kreowaniu
autorskich wizji, ale na reagowaniu na bieżące wyzwania i zagrożenia, bo to
zmniejsza prawdopodobieństwo pomyłki. W efekcie jednak zamiast przywódcą
został kimś w rodzaju kierownika jednostki wykonawczej państwa, naczelnym
hydraulikiem kraju, konserwatorem kranu z ciepłą wodą.

Rosnąca niepowaga rządów Tuska ma kilka wymiarów. Kiedy po raz kolejny
„zmienia zdanie”, jak ostatnio w kwestii tzw. matek pierwszego kwartału czy
opłat za dodatkowe godziny dziecka w przedszkolu, to jeszcze niedawno
mogłoby być to uznane za chwalebną skłonność do negocjacji, polityczną
elastyczność, pójście na rękę obywatelom. Ale wahadło wychyliło się
inaczej. Teraz szef rządu wypada słabo, wątpliwości są rozstrzygane na jego
niekorzyść, ponieważ zaczyna przeważać opinia, że widocznie projekty
rządowe są źle przygotowane. I chociaż ci, którzy akurat coś ugrali, mogą
czuć zadowolenie, a nawet chwilowo lubić premiera, to ogólny wizerunek
władzy się osłabia. Jeśli nagle mogą się znaleźć na coś dodatkowe
pieniądze, to mogą się znaleźć – łatwo tak pomyśleć – na wszystko. Żaden
projekt nie jest wyróżniony, podparty autorytetem władzy, a pomysły rządu
mają tę rangę, co propozycje skrzykniętej w Internecie obywatelskiej grupy
interesu.

Nasuwa się dręczące pytanie, po co była ta wielomiesięczna szarpanina w
sprawie urlopów macierzyńskich, kiedy wylewało się morze goryczy i krytyki
rządu. Straty polityczne są dużo większe niż wtedy, gdyby Tusk od początku
nie upierał się przy granicznej dacie urlopów w marcu, a nie od stycznia.
To tylko jeden przykład, ale podobnie jest w kwestii przedszkoli czy
sprawie wieku szkolnego, gdzie rząd zmieniał zdanie od kilku lat,
powiększając chaos i nieporozumienia. Jeżeli premier obawia się kosztów
reform, to można odnieść wrażenie, że te koszty w końcu są znacznie większe
od tych, jakie były nieuniknione. A irytowanie ludzi okazuje się
niepotrzebne, bo i tak pierwotne projekty (w intencji mające przynieść
oszczędności) nie są realizowane albo, co najwyżej, połowicznie.

Donald Tusk coś deklaruje, potem gdzieś to niknie za horyzontem, nie ma
dalszego ciągu. In vitro, związki partnerskie, ale i sprawa emerytur
górniczych czy sławetnego Ministerstwa Energetyki. Jak również PIT dla
rolników, energetyka jądrowa, łupki, decentralizacja NFZ, Inwestycje
Polskie, zmiana kodeksu pracy, Karta Nauczyciela, zniesienie obowiązku
meldunkowego. Powstał podobno tzw. zespół Laska do sprawy Smoleńska, ale
był to najcichszy start roku w najgłośniejszej sprawie dekady. Nie bardzo
wiadomo, co jest poważnym, przemyślanym projektem, co mającą konkretny
harmonogram rządową inicjatywą, a co luźnym słowotokiem premiera czy
jakiegoś ministra. Tusk jest niby twardy, stanowczy, ale potem nagle
ustępuje „pod serdeczną presją”. To dlaczego ma serdecznie nie ustąpić
górnikom, nauczycielom, emerytom mundurowym, PSL czy przewodniczącemu
Dudzie?

Nie widać w tym żadnego planu. A przy tym szef rządu traci społeczną
sympatię, jest coraz gorzej oceniany, a zaufanie w sondażach ma już na
poziomie Jarosława Kaczyńskiego, który przez lata dołował w tym rankingu i
nadal nie błyszczy. Widać to też w komentarzach ludzi dotąd sprzyjających
Tuskowi, na Twitterze i w innych serwisach; jego kolejne wystąpienia są
kwitowane coraz złośliwszymi komentarzami, coraz częściej bywają obśmiewane
i parodiowane.

Ogólne lanie wody

Kiedyś trwało gorączkowe wyczekiwanie, aż Donald Tusk skądś wróci, z
Brukseli albo z nart, i zabierze głos, wyjaśni, uporządkuje, podejmie
kroki. Teraz nie czuje się już tego wyczekiwania. Wypowiedzi premiera
straciły moc, mało wyjaśniają, na ogół są to reakcje na jakieś polityczne i
medialne „wrzutki”. Częściej też wprowadzają jeszcze większy zamęt, z tymi
tajemnicami na zasadzie: powiem, kiedy powiem, podejmę decyzję o decyzji,
poczekajmy do poniedziałku.

Na jednym z prawicowych portali pojawiła się ostatnio opinia: „Władza dawno
nie była tak słaba. Tusk ustępuje poszczególnym środowiskom, bo boi się
społecznego wybuchu. Tak jak Gierek przed końcem dekady” i chociaż taki
pogląd to chciejstwo i gruba przesada, i jest pisany z pozycji zdecydowanie
wrogich rządom Platformy, to zaczyna on przeciekać także poza krąg PiS.
Tusk zaczyna zachowywać się jak premier słabego mniejszościowego rządu u
schyłku męczącej kadencji. Rzeczywiste osiągnięcia toną w ogólnym laniu
wody. Jeśli nieważne jest, czy się powie czy zrobi, to rzeczywiste
zrobienie czegoś (choćby emerytalne reformy) też staje się nieważne.

 Sytuacji nie poprawia atmosfera wokół rządu PO-PSL. Coraz to powracające
wieści, że główny doradca premiera pisze nowe książki z gatunku literatury
pięknej, że kolejni ministrowie mają ochotę kandydować do europarlamentu
(ostatnio mówi się o Bonim), że Sikorski chętnie zastąpiłby na stanowisku
panią Ashton, a sam Tusk – Barroso, mogą robić wrażenie (niezależnie od
stanu faktycznego), że ten zespół już nie będzie gryzł trawy, bo zawodnicy
myślą o transferach. Także epopeja z Jarosławem Gowinem (podobnie jak i
wcześniejsze pokazowe usunięcie ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego)
nie przydaje powagi. Premier zwalnia ludzi, których sam wymyślił jako nowe
twarze „autorskiego rządu”. Czuć już narastający problem ze znalezieniem
kolejnych „zderzaków” po zapowiadanej, letniej rekonstrukcji gabinetu. Ze
zbyt wielu źródeł, aby je bagatelizować, pojawia się wieść, że tak długie
trzymanie na stanowisku Gowina było spowodowane również tym, że brakło
pomysłu, kim go zastąpić…

Oglne lanie wody

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona