Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Okradn? was i kopn? w ty??ek

Okradn? was i kopn? w ty??ek

Data: 2014-02-19 10:04:13
Autor: MarkWoydak
Okradn? was i kopn? w ty??ek
PiS-owski PSYCHOPATA podpisujący się "Mark Woydak" (używający również innych
ksywek) piszacy z mx05.eternal-september.org uzywajacy czytnika
40tude_Dialog/2.0.15.1pl to OSZOŁOM PODSZYWANIEC. Fakt, ze podszywa sie pod
moje dane swiadczy o daleko posunietej chorobie psychicznej. Pity bez umiaru
denaturat i pędzony ze zgniłych buraków samogon z 3-ciego tłoczenia dokonaly
calkowitego spustoszenia w mózgu tego osobnika. Nie ma juz dla niego
ratunku! Módlmy się bracia i siostry! Wspierajmy go w tych cięzkich
chwilach! Nie ma nikogo oporócz nas! Nawet zdychający pies i wyleniały ze
starości kot go opuścili! Pies nasrał mu pod drzwiami, a kot do
zapleśniałego od brudu wyra, które ten nieszczęśnik nazywa łózkiem. Ten
posraniec po całonocnym fistingu z podobnym sobie indywidium wylazł z nory i
znów zasrywa grupę z rozwalonego odbytu. Módlmy się bracia i siostry!
Nadzieja na pełny powrót do zdrowia psychicznego tego osobnika jest
niewielka, a nawet bliska zera ale spełnijmy chrześciański obowiązek! Wnośmy
modły za PiS-owskiego chorego psychicznie brata! Niech dobry Mzimu ma w
opiece jego bliskich!

MW


Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gm.de> napisał w wiadomości
news:1eymzlu3ap4o3.13om3wembgcuj$.dlg40tude.net...

Okradną was i kopną w tyłek; zasługujecie

Polacy najwyraźniej lubią, kiedy odbiera im się ich ciężko zarobione
pieniądze. Lubią być oszukiwani i chętnie dadzą się złupić, jeśli tylko w
zamian obieca im się gruszki na wierzbie. Takie wnioski płyną z niedawnego
sondażu "Rzeczpospolitej", z którego wynika, że 61 proc. badanych chce,
aby
umowy cywilnoprawne zostały obłożone nowym haraczem, dla niepoznaki zwanym
"składką na ZUS" - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Łukasz
Warzecha.

- Nie ma takiego świństwa, którego Tusk ci nie zrobi, jak zabraknie
pieniędzy w budżecie - mówi Adam Hofman, rzecznik PiS w programie "Z
każdej
strony", komentując pomysł wprowadzenia wyższych opłat na rzecz ZUS od
tzw.
"umów śmieciowych"...


Tu kilka słów wyjaśnienia. Umowy cywilnoprawne to właściwa nazwa tego, co
związkowi i polityczni demagodzy nazywają arogancko "umowami śmieciowymi".
Zadziwiające, że to pogardliwe określenie tak doskonale się przyjęło i że
przeciwko jego stosowaniu nie protestują ci, którzy na takich właśnie
umowach są zatrudnieni i dzięki ich istnieniu mają pracę. Warto może
przypomnieć przewodniczącemu Piotrowi Dudzie, premierowi Tuskowi i
prezesowi Kaczyńskiemu, że umowy zlecenia i o dzieło są w pełni legalnym
sposobem zatrudniania ludzi, a ci, którzy z nich korzystają, nie wykonują
śmieciowej pracy.

Jest też spora grupa osób – w tym przede wszystkim przedstawiciele wolnych
zawodów – dla których umowy o dzieło są jedyną możliwą, a dla wielu
pożądaną i całkowicie akceptowaną formą zarabiania pieniędzy. Zapewniam,
że
żadna z takich osób, które znam, nie życzy sobie, aby formę jej
zatrudnienia nazywać „śmieciową”.

Fakt, że Tusk ze swoją ponurą bandą chce ukraść Polakom kolejne pieniądze,
nie jest zaskakujący. Ten rząd w ciągu ponad półtorej kadencji zdążył już
potężnie nas złupić. Żaden inny polityk w historii III RP nie zafundował
Polakom tak niebotycznego wzrostu obciążeń fiskalnych co Tusk. Niektórzy,
po których trudno byłoby się tego spodziewać – rząd Leszka Millera i rząd
Jarosława Kaczyńskiego – obciążenia wręcz zmniejszali.

Tusk, który na początku pierwszej kadencji zapowiadał, że wywali z rządu
każdego, kto będzie wspominał o podwyższaniu podatków, powinien wywalić
się
sam, i to z hukiem, najlepiej z wysoka. Podsumujmy: likwidacja rozlicznych
ulg (internetowa, na dzieci), likwidacja 50 procent kosztów uzyskania
przychodów dla twórców, zamrożenie progów podatkowych, podwyżka VAT (i
rozciągnięcie normalnej stawki na wiele kategorii towarów) oraz jej
utrzymanie, oczywiście wbrew obietnicom, podwyżki akcyzy na alkohol czy
wyroby tytoniowe, w wielu miejscach wyższe stawki za wywóz śmieci. To są
setki albo i tysiące złotych więcej, które rocznie musimy oddawać
nienażartemu Tuskowemu państwu, po to, żeby pasły się za nie potem hordy
nowych urzędasów, pozatrudnianych przez administrację zwolennika „taniego
państwa”. Ale ten nienasycony fiskalny potwór, przypominający pana Jabbę z
„Gwiezdnych wojen”, potrzebuje wciąż więcej, bo przecież polski dług
publiczny ma kosmiczne rozmiary.

W ZUS-ie zieje gigantyczna dziura o rozmiarach ponad 50 mld złotych
rocznie. Trzeba ją jakoś wypełnić. Co prawda kradzież pieniędzy od
pracujących na umowach cywilnoprawnych to zaledwie jakieś głupie dwa
miliardy, ale zawsze coś. Tusk nie pogardziłby nawet wdowim groszem.

Skutki tej kradzieży – jeżeli do niej dojdzie – są łatwe do przewidzenia.
Business Center Club przeprowadził w tej sprawie sondaż wśród
przedsiębiorców. Jego wyniki prawdopodobnie trafnie przedstawiają
konsekwencje rządowego manewru. 75 proc. uznało, że zwiększy się szara
strefa. Inaczej mówiąc, ludzie, zamiast pracować na umowę cywilnoprawną,
będą dostawać kasę do ręki, na boku. W ogóle poza kontrolą państwa.
Alternatywą będzie dla nich całkowity brak pracy. 61 proc. stwierdziło
rzecz całkiem oczywistą: że wynagrodzenia brutto zostaną zmniejszone o
kwotę składki, czyli dodatkowo o prawie 20 proc. Inaczej mówiąc, jeżeli
ktoś na umowie cywilnoprawnej zarabia dziś 2500 brutto, to netto dostaje
do
ręki (przy 20-procentowym koszcie uzyskania przychodu) niecałe 2200 zł.
Gdyby dodatkowo musiał zapłacić ZUS-owi haracz, otrzyma już tylko 1700 zł.
I nie ma sobie co robić nadziei – pracodawcy nie rzucą się ochoczo, aby
wynagrodzić tę stratę tym spośród pracowników, których zdecydują się w
następstwie ozusowania umów nie zwalniać. Namacalny skutek będzie jeden i
tylko jeden: mniej kasy w kieszeni.

Co w zamian? Tusk nawet się nie zająknął o jakimkolwiek kompleksowym
planie, który miałby doprowadzić do nienadużywania umów cywilnoprawnych.
Może poza skrytykowaną przez wszystkich ekspertów zapowiedzią, że w
publicznych przetargach preferowane będą firmy z umowami o pracę. Co
otwiera drogę do gigantycznych przetargowych przekrętów. Poza tym jest
tylko obietnica, że za zrabowaną kasę pracownicy kiedyś dostaną jakąś
emeryturę. Może. A może i to nie. A nawet jeśli, to będą sobie za nią
mogli
kupić suchych bułek na cały tydzień. Bo na dłużej już nie starczy.

Co bardziej zagorzali demagodzy neosocjalizmu bulgoczą z zachwytem, że to
krok w dobrą stronę i że pracownikom będzie od tego lepiej. To już
marksistowska dialektyka w czystej postaci: ludziom ma być lepiej od tego,
że będą mieli mniej pieniędzy?! Bo przecież nie ma mowy o tym, żeby miały
ich objąć jakiekolwiek przywileje, wynikające z kodeksu pracy. Nie –
chodzi
tylko i wyłącznie o zrabowanie kasy.

Nie ma też żadnych miarodajnych ani nawet niemiarodajnych rządowych
szacunków, które prognozowałyby, ile miejsc pracy zniknie w wyniku tej
operacji i ile osób wyląduje na bezrobociu – w części fikcyjnym – więc
zacznie pobierać zasiłki. Nie wiadomo, ilu pokaże polskiemu państwu
takiego
wała i zarejestruje sobie jednoosobową działalność w Wielkiej Brytanii,
gdzie ichniejszy ZUS – płacony raz do roku, a nie co miesiąc – to nie 20,
ale 8 proc. W każdym razie firmy, oferujące rejestrację działalności na
Wyspach, będą przeżywać złoty okres.

Nie ma takich szacunków nawet nie dlatego, że pokazałyby niechybnie
całkowitą nieopłacalność oskładkowania umów cywilnoprawnych, ale po prostu
dlatego, że państwo Tuska nie stara się już nawet zachować pozorów. Jest
jak alkoholik, który nie myśli o skutkach swojego pijaństwa, ale żeby
kupić
sobie kolejną alpagę, drżącymi łapskami wyniesie z domu i sprzeda nawet
podręczniki szkolne własnego dziecka.

Dla każdego rozsądnego człowieka powinno być jasne, że lepiej dostać do
ręki więcej pieniędzy niż wpuścić je w aparat przeżartego korupcją i
niemocą państwa, które je przepuści na realizację doraźnych wyborczych
obietnic tego czy innego polityka, szafującego hojnie nieswoimi
złotówkami.
Niemal zawsze obywatel lepiej wyda własne pieniądze niż oddalony od niego
urzędas, a jeśli nawet nie – to wyłącznie jego sprawa i jego
odpowiedzialność. Dlatego każdy człowiek, który szanuje swoją pracę, swój
wysiłek i siebie samego, chce płacić państwu tylko za to, co niezbędne i
co
robi ono w jego ocenie dobrze. Opieka społeczna i emerytalna na pewno
dobrze w Polsce nie wyglądają i trzeba mieć mocno nie po kolei, żeby łatwo
godzić się na wspieranie tych dziedzin własną krwawicą.

Tymczasem sondaż „Rzeczpospolitej” pokazuje coś przerażającego: mimo że
pytani muszą przecież przynajmniej przeczuwać – o ile nie rozumieć – iż
obietnice dotyczące emerytur, które mają być wypłacane za 20 czy 40 lat,

bajkami z tysiąca i jednej nocy, godzą się, aby ukraść im całkiem spore
pieniądze. Dwie trzecie respondentów mówi: „Ależ proszę, panie Tusk, niech
pan bierze, byle bym usłyszał od pana jakąś zdawkową obietnicę. Potem może
mnie pan kopnąć w tyłek”. I Tusk kopnie, spokojna wasza rozczochrana.
Zasługujecie na to.

Okradn? was i kopn? w ty??ek

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona