Data: 2011-03-23 19:48:41 | |
Autor: obserwator | |
Opłaca się mieć Polskę - wywiad z Zytą Gilowską | |
Redakcja Nowego Ekranu rozmawia o gospodarce i Smoleńsku z prof. Zytą Gilowską, byłą Wicepremier i Minister Finansów w Rządzie Jarosława Kaczyńskiego, obecnym Członkiem Rady Polityki Pieniężnej Jako minister finansów rozpoczęła Pani wprowadzanie programu oszczędnościowego dla państwa, który oznaczał dla budżetu, a przede wszystkim dla administracji państwowej, dość istotne zmiany. Czy nie ma pani wrażenia, że przy obecnym rozroście administracji Pani działania zostały cokolwiek zaprzepaszczone? Często mam takie wrażenie, niestety. Dotyczy ono nie tylko stanu zatrudnienia, ale wielu innych spraw. Musimy się z tym liczyć, że przyjdą następcy i wywrócą do góry nogami nasze cele i zamiary. Ja też się z tym liczyłam, jednak trochę mi szkoda, bo przypominam sobie ile kłopotów kosztowało mnie zmniejszanie zatrudnienia w administracji publicznej. W Ministerstwie Finansów w rok zmniejszyliśmy zatrudnienie o 10 proc. bez krzywdy ludzkiej, bez dramatów. Po prostu, urzędnicy przechodzili na emerytury i ich obowiązki przejmowali inni. Ale ministerialne zatrudnienie znowu wzrosło i to znacznie. Mogę tylko powiedzieć: trudno. Powiedziała Pani, że musiała się liczyć z tym, że przyjdzie następca i wszystko pozmienia. Jak w takim razie ma się rozwijać polska gospodarka, skoro wszystkie rządy będą myślały kadencyjnie? Z perspektywą, że jakakolwiek próba naprawy finansów publicznych będzie przez następców sekowana? Ależ tak właśnie się dzieje i nic na to nie poradzimy. Wygląda na to, że Polacy tak chcą. Akceptują rozrost biurokracji państwowej, chcą w tej administracji pracować, uciekają na te niby bezpieczne posady, chociaż dzisiaj nic w pełni bezpieczne nie jest. Może uciekają z obawy przed życiem poza administracją publiczną? Bo dzisiaj rzeczywiście wiele dróg awansu jest zablokowanych. Korporacje zawodowe w Polsce zamurowały się, ocembrowały, bronią dostępu – a nie wszyscy wyjeżdżają za granicę. Dla części ludzi, szczególnie tych, którzy właśnie kończą studia, praca w administracji rządowej, czy samorządowej to jest bardzo dobre miejsce. Tyle, że to jest armia ludzi – z członkami rodzin ponad 3 mln osób – w zasadzie na cudzym utrzymaniu. Żywności nie produkuje, energii nie wytwarza, ubrań nie szyje, samochodów nie montuje, nie leczy, nie edukuje, nie przewija i nie karmi, itd., itp. Z biurokracji nigdy i nigdzie nie wychodzą trwałe impulsy rozwojowe. To już sprawdziliśmy w socjalizmie, no a teraz sprawdzamy ponownie w Unii Europejskiej. Dotacje rozpalają sztuczne ognie, nikt się przy tym nie ogrzeje, to takie przejściowe podniety. Energia i kreatywność ludzi potrzebna jest gospodarce. Państwo powinno być solidne i stabilne, gospodarka zaś przeciwnie – dynamiczna i żywiołowa. Wygląda na to, że teraz biurokracja odbiera energię gospodarce, to fatalna tendencja. Premier sam przyznał, że przez trzy lata jego rządów liczebność administracji publicznej wzrosła o 75 tys. urzędników. Dla gospodarki to jest groźne z trzech powodów. Po pierwsze, dużo kosztuje. Po drugie – ci ludzie produkują nowe zbędne przepisy, by dowieść racji istnienia swoich posad i swojego zajęcia. I po trzecie – ci ludzie przeszkadzają gospodarce, zamiast w niej pracować. Przecież w Polsce jest tyle do zrobienia. Nie mamy praktycznie żadnego fragmentu infrastruktury w dobrym stanie. Jest mnóstwo pracy do wykonania. cd...,: http://dziennikarze.nowyekran.pl/post/7807,oplaca-sie-miec-polske-wywiad-z-zyta-gilowska -- |
|
Data: 2011-03-24 00:49:23 | |
Autor: Voodoo People | |
Opłaca się mieć Polskę - wywiad z Zytą Gilowską | |
I to jest ekonomista, ktory wie co mowi a nie ten kó...a -- - mgr -- - Rostowski. Tak kó...a blazny, wasz idol od ekonomii to zwykly magister a zachowuje sie jakby wszystkie rozumy pozjadal. Burak jebany...
|
|
Data: 2011-03-24 07:28:19 | |
Autor: cytryna | |
Opłaca się mieć Polskę - wywiad z Zytą Gilowską | |
Redakcja Nowego Ekranu rozmawia o gospodarce i Smoleńsku z prof. Zytą Jako minister finansów rozpoczęła Pani wprowadzanie programuoszczędnościowego dla państwa, który oznaczał dla budżetu, a przede wszystkim dla administracji państwowej, dość istotne zmiany. Czy nie ma pani wrażenia, że przy obecnym rozroście administracji Pani działania zostały cokolwiek zaprzepaszczone? Często mam takie wrażenie, niestety. Dotyczy ono nie tylko stanuzatrudnienia,ale wielu innych spraw. Musimy się z tym liczyć, że przyjdą następcy i wywrócą do góry nogami nasze cele i zamiary. Ja też się z tym liczyłam, jednak trochę mi szkoda, bo przypominam sobie ilekłopotów kosztowało mnie zmniejszanie zatrudnienia w administracji publicznej. W Ministerstwie Finansów w rok zmniejszyliśmy zatrudnienie o 10 proc. bez krzywdy ludzkiej, bez dramatów. Po prostu, urzędnicy przechodzili na emerytury i ich obowiązki przejmowaliinni. Ale ministerialne zatrudnienie znowu wzrosło i to znacznie. Mogę tylko powiedzieć: trudno. Powiedziała Pani, że musiała się liczyć z tym, że przyjdzie następca iwszystko pozmienia. Jak w takim razie ma się rozwijać polska gospodarka, skoro wszystkie rządy będą myślały kadencyjnie? Z perspektywą, że jakakolwiek próba naprawy finansów publicznych będzie przez następców sekowana? Ależ tak właśnie się dzieje i nic na to nie poradzimy. Wygląda na to, żePolacy tak chcą. Akceptują rozrost biurokracji państwowej, chcą w tej administracji pracować, uciekają na te niby bezpieczne posady, chociaż dzisiaj nic w pełni bezpieczne nie jest. Może uciekają z obawy przed życiem poza administracją publiczną? Bo dzisiajrzeczywiście wiele dróg awansu jest zablokowanych. Korporacje zawodowe w Polsce zamurowały się, ocembrowały, bronią dostępu – a nie wszyscy wyjeżdżają za granicę. Dla części ludzi, szczególnie tych, którzy właśnie kończą studia, praca wadministracji rządowej, czy samorządowej to jest bardzo dobre miejsce. Tyle, że to jest armia ludzi – z członkami rodzin ponad 3 mln osób – w zasadzie na cudzym utrzymaniu. Żywności nie produkuje, energii nie wytwarza, ubrań nie szyje, samochodównie montuje, nie leczy, nie edukuje, nie przewija i nie karmi, itd., itp. Z biurokracji nigdy i nigdzie nie wychodzą trwałe impulsy rozwojowe. To już sprawdziliśmy w socjalizmie, no a teraz sprawdzamy ponownie w UniiEuropejskiej. Dotacje rozpalają sztuczne ognie, nikt się przy tym nie ogrzeje, to takie przejściowe podniety. Energia i kreatywność ludzi potrzebna jest gospodarce. Państwo powinno byćsolidne i stabilne, gospodarka zaś przeciwnie – dynamiczna i żywiołowa. Wygląda na to, że teraz biurokracja odbiera energię gospodarce, to fatalna tendencja. Premier sam przyznał, że przez trzy lata jego rządów liczebność administracjipublicznej wzrosła o 75 tys. urzędników. Dla gospodarki to jest groźne z trzech powodów. Po pierwsze, dużo kosztuje. Po drugie – ci ludzie produkują nowe zbędne przepisy, by dowieść racjiistnienia swoich posad i swojego zajęcia. I po trzecie – ci ludzie przeszkadzają gospodarce, zamiast w niej pracować. Przecież w Polsce jest tyle do zrobienia. Nie mamy praktycznie żadnego fragmentu infrastruktury w dobrym stanie. Jest mnóstwo pracy do wykonania. cd...,: http://dziennikarze.nowyekran.pl/post/7807,oplaca-sie-miec-polske-wywiad-z-zyta-gilowska -- ************* Zwiększanie administracji publiczne, a także upartyjnienie wszelkich dochodowych posad to typowa korupcja polityczna. Aktualni beneficjenci tej korupcji doskonale wiedzą, że ich byt i życie w klasie pasożytniczej jest uzależnione od wyboru ober-machera tego oszustwa na post premiera. Widać więc, że Polacy uwielbiają być okradani przez szajkę hochsztaplerów politycznych, a w rzeczywistości figurantów ustanowionych dla zarządzania niemiecko-rosyjskim kondominium. Tylko tak dalej a będziemy dogorywali w priwislanskom regionie. -- |