Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Orzeł (nie) wylądował.

Orzeł (nie) wylądował.

Data: 2010-05-03 09:04:16
Autor: cirrus
Orzeł (nie) wylądował.
# Zauważył ktoś, że moje oddalenie geograficzne sprzyja lepszemu widzeniu spraw polskich. Czy lepszemu, nie mam pewności, każdy jest w stanie tyle zobaczyć na ile mu wystarcza wiedzy, wyobraźni i innych osobistych przymiotów. Niemniej dystans jest w wielu przypadkach pomocny, nawet zbawienny, bo mimo dość dużej dawki sceptycyzmu, nie wiem jakbym reagował na żałobny amok ostatnich tygodni, gdybym nadal mieszkał w Polsce. Ktoś ze znajomych starał się porównywać skłonność Polaków do poddawania się zbiorowej żałobie do tej samej skłonności u innych nacji:
"Ciekawe, czy Niemcy albo Duńczycy tak by reagowali?
- Przede wszystkim ani Niemcy ani Duńczycy do takiej katastrofy by nie dopuścili"

Polacy, zwłaszcza ci zakompleksieni z kręgów prawicowych, nie ukrywali dumy z tego, że cały świat interesuje się katastrofą z udziałem prezydenckiego "Number One". Owszem, cały świat się zainteresował, lecz wynikało to prawdopodobnie tyle ze współczucia, ile ze skrajnego niedowierzania, bo w normalnych krajach takie rzeczy po prostu się nie zdarzają. Nie i koniec! Wystarczy przejrzeć dostępną w Sieci listę podobnych wypadków: zdarzyło sie ich kilkanaście i zawsze w tle była wojna, zamach lub Trzeci Świat. Nic dziwnego że w belgijskiej prasie ukazał się satyryczny rysunek "Orzeł wylądował" przedstawiający polskiego orła, który roztrzaskał się o własną flagę. A jeden z moich tutejszych rozmówców po zapoznaniu się z informacjami o katastrofie mruknął tylko "Idiots". Kto wie, gdyby nie wybuchł islandzki wulkan, ilu z zapowiadanych przywódców państw przyleciałoby na pogrzeb do kraju, który nie potrafił zapewnić bezpieczeństwa własnemu prezydentowi i jego świcie ?

Wiem, że trudno o dystans, skoro katastrofa dotknęła nie tylko najbliższe ofiarom osoby, nie tylko ludzi zaangażowanych politycznie, ale Polskę jako państwo. Niewiele i niechętnie się o tym mówi, bo temat wstydliwy, ale katastrofa samolotu z prezydentem państwa to blamaż. Blamaż na całej linii, bo na dokładkę tym samym samolotem podróżował Zwierzchnik Sił Zbrojnych oraz, uwaga! Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Trudno o bardziej kompromitująca wymowę faktów. Co to za szef, który nie potrafi zadbać o bezpieczeństwo swojego pracodawcy czyli prezydenta? Co to za generał, który widząc na pokładzie pięciu innych dowódców WP zapomnia o regulaminie i zdrowym rozsądku pozwalając by wieziono go na przedwyborczą celebrację w charakterze kwiatka do patriotycznego kożucha, w który miał się przystroić główny inicjator pechowej pielgrzymki katyńskiej? Przyznacie, nie wygląda to zbyt poważnie, nasuwa przypuszczenia o słabościach charakterów wysokich oficerów i urzedników, dla których dąsy i fochy pamiętliwego prezydenta znaczyły wiecej niż regulaminowe procedury. Pachnie to jakąś operetką, gdzie zastraszeni dworzanie wzajemnie dodają sobie otuchy, choć widzą, że król jest nieprzewidywalny. Czy myślicie, że światowi przywódcy znający normy bezpieczeństwa we własnych krajach nie widzą potwornej lekkomyślności organizatorów lotu w smoleńskie bagno?

Trwa badanie przyczyn katastrofy: szukanie ewentualnego defektu Tupolewa, błędu pilota lub kontrolera lotów w Smoleńsku. Sprawdzane są dokumentacje i procedury. Kiedy w tym kontekście pada słowo procedury, przypomniam sobie śląską anegdotę o więźniu w więzieniu:

"Siedzi winziń we winziniu. Okna som zakrratowane, drzwi som zarryglowane. Wszisko je richtig! Ale winziń uciek. No i kombinuj se terozki, jak un to zrobił?
- Ściany byli zgnite."

Teraz, gdy już wolno mówić głosem o ton mocniejszym niż szept, szuka się winnych, żeby ich osądzili wyborcy. Kancelaria prezydenta (a imiennie znany z "obiektywnosci inaczej" Waszczykowski) próbuje zmyć z siebie odpowiedzialność a zgniłe jajo zaniedbań i błędów podrzucić instutucjom rządowym. Jak wszyscy pamiętają (z wyjątkiem elektoratu PISu cierpiacego na amnezję wywołaną wyziewami z wawelskiej krypty) kancelaria premiera była nieraz krytykowana i prowokowana przez urzędników prezydenta. Każdy przejaw trzymania się regulaminu ze strony kancelarii premiera lub dowódców BORu traktowano w pałacu prezydenckim jako zamach na niezależność i jako okazję do publicznych oskarżeń. Żeby więc nie powodować zadrażnień, pozwalano "przezydenckim" samodzielnie decydować. Jak to się skończyło - wiadomo.
Pierwotny harmonogram lotu Tupolewa sporządzony w 36 pułku lotnictwa został w kancelarii prezydenta zmieniony. LINK Decyzją dyrektora gabinetu szefa Kancelarii Prezydenta RP Katarzyny Doraczyńskiej lot przesunięto z godz. 6.30 na godz 7.00, po czym kolejne pół godziny zabrało czekanie załogi i pasażerów na spóźnioną prezydencką parę. Chciałoby się wstchnąć, że ta jedna godzina była decydująca dla 96 ofiar smoleńskiej katastrofy. Ale nic z tego westchnienia nie wynika. Lekceważenie zdrowego rozsądku, bezwład urzędniczy i brak odwagi cywilnej świadomych zagrożenia pasażerów przyniósł kompromitujące i bolesne żniwo.
Była tylko jedna osoba, która mogła bieg wydarzeń zmienić, ale ta osoba akurat tego nie zrobiła. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności poprzedzające decyzję o wizycie w Katyniu, oraz rozpoczynającą się akcentem katyńskim kampanię prezydencką Lech Kaczyński znajdował się pod potworną presją. Nie zostawił sobie zapasowego wyjścia, więc w swoim przekonaniu, musiał lecieć, choć nie musiał wylądować. Miał do stracenia bardzo wiele i pewnie tej straty bardzo się obawiał. Może wiec zamiast przeżywać gorycz spodziewanej porażki, wolał skończyć jak Mały Rycerz z "Trylogii" ?

--
stevep

Data: 2010-05-03 09:43:32
Autor: awe
Orzeł (nie) wylądował.
Zapomniales dodac linka. Totalne bzdury. Choc w jednym sie zgodze. Caly swiat smial sie z tego ze plemier zlosliwie blokowal samolot prezydentowi a ten aby udac sie na wazne spotkanie musial wynajac go w LoT. Tylko ze wnuk wehrmachtowca ma w dupie Polski prestiz. I tu zaczyna sie moje PiS'owskie myslenie.
Juz nie wspomne jaki obciach zrobila PO organizujac prostesty przeciwko pochowku w katedrze wawelskiej - sciagajac na demonstracje ludzi ktorzy z polskoscia mieli tyle wspolnego co prosiak w korycie.
Nalezy jak najpredzej pozbyc sie lewactwa i pelowstwa. NIe wazne jak. Mozna ich wyslac tupolewami do Katynia...
Wtedy ten kraj w koncu stanie na nogi, bo mam wrazenie ze stanie na glowie a to nie za bardzo mu wychodzi.
awe

Orzeł (nie) wylądował.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona