Data: 2014-05-09 21:08:30 | |
Autor: jr | |
Ostatni z wielkich dysydentów | |
Dżemilew został deportowany z Krymu wraz ze swym narodem, gdy miał pół roku.
Wrócił na półwysep jako 44-letni zwycięzca. Wcześniej spędził 15 lat w sowieckich więzieniach, łagrach i na zsyłkach tylko dlatego, że chciał po prostu wrócić do domu, na Krym. Mimo tego wszystkiego nie było i nie ma w nim nienawiści. Pewnie dlatego bardzo się zaprzyjaźnił z przedstawicielem prześladującego go narodu, Rosjaninem Andriejem Sacharowem. Poznali się na Syberii, w Omsku. Dżemilew nieprzerwanie przez 303 dni prowadził więzienną głodówkę, pod przymusem dokarmiany przez strażników. Przerwał ją właśnie na prośbę Sacharowa - słynnego fizyka, dysydenta i laureata Pokojowej Nagrody Nobla. Od tej pory byli przyjaciółmi. Tatar stał się częstym gościem w domu Sacharowa, poznał całą dysydencką Moskwę. Dziś to on - Dżemilew - jest ostatnim z wielkich dysydentów, który w czasach równie parszywych jak sowieckie musi znów walczyć, musi znów udowadniać swe przywiązanie do wartości najprostszych i najważniejszych. Jak za dawnych lat jego przeciwnikiem jest pułkownik KGB. Tym razem nazywa się Putin. "I któż to panu powiedział, że trzeba nas wyzwalać?" - rzucił cierpko w telefonicznej rozmowie z rosyjskim prezydentem podczas rosyjskiej agresji. Pewnie dlatego znów nie może wrócić na swój Krym. Tym razem powstrzymują go nie sądy, lecz kolumny wozów pancernych rosyjskiej armii. Ale musi wrócić. Bo walczył o to całe życie. ze strony: http://www.rp.pl/artykul/40,1107912-Mustafa-Dzemilew-- Ostatni-z-wielkich-dysydentow.html |
|