Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.prawo   »   [kronika2prl] Ostoja prawa i praworządności

[kronika2prl] Ostoja prawa i praworządności

Data: 2010-12-10 15:16:33
Autor: mi
[kronika2prl] Ostoja prawa i praworządności
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Lukratywny-kryzys-2249584.html

"(...) prosperity dla nieuczciwych syndyków, komorników i sędziów – komisarzy."

"Wszystko zostało sprzedane w trybie „z wolnej ręki”. Za 86 tys. zł 4-pokojowe mieszkanie w stolicy kupiła szwagierka syndyka, a za 59 tys. zł. dwupokojowy apartament nabył… brat sędziego komisarza."

"Niedopuszczalne jest to, aby syndyk sprzedawał majątek spółki swojemu krewnemu za zaniżoną cenę. – W praktyce jednak ten mechanizm zachodzi często, o czym świadczy większość z kilkuset skarg na syndyków trafiających co rok do Ministerstwa Sprawiedliwości. Drugi problem to fakt, że pracę syndyków nadzorują sędziowie komisarze, którzy często, zwłaszcza w małych miasteczkach, są ich kolegami."

****

No, ale w II PRL porządek zaprowadza się od wyłapania wszystkich nieletnich palaczy trawki i pijanych rowerzystów. Oraz koniecznie trzeba pozamykać sklepy z dopalaczami.

Pozdrawiam kurwy przebrane w togi sędziowskie.


mi

Data: 2010-12-10 15:31:52
Autor: Andrzej Lawa
[kronika2prl] Ostoja prawa i praworządności
W dniu 10.12.2010 15:16, mi pisze:

Pozdrawiam kurwy przebrane w togi sędziowskie.

No! Nie obrażaj... kurew! ;->

Data: 2010-12-10 17:44:32
Autor: mi
[kronika2prl] przedruk
przedruk artykułu Leszka Szymowskiego "Lukratywny kryzys" z Gazety Finansowej poprzez serwis Bankier.pl. Wydanie GF lub publikacja w Bankier.pl datowana na 7.12.2011.
**
Lukratywny kryzys

Warte 20 mln zł nieruchomości należące wcześniej do upadłego przedsiębiorstwa syndyk sprzedał za niecałe 6 mln. Pozostałe nieruchomości, w tym główną siedzibę spółki, kilka dużych mieszkań i kilkanaście samochodów sprzedał za… około półtora miliona. Wszystko zostało sprzedane w trybie „z wolnej ręki”. Za 86 tys. zł 4-pokojowe mieszkanie w stolicy kupiła szwagierka syndyka, a za 59 tys. zł. dwupokojowy apartament nabył… brat sędziego komisarza.

Postępujący kryzys gospodarczy to okres wielkiej prosperity dla nieuczciwych syndyków, komorników i sędziów – komisarzy.

Od grudnia 2008 r. Centralne Biuro Antykorupcyjne bada sprawę upadłości firmy z warszawskiego Mokotowa. Upadłość prowadził syndyk K. pod nadzorem sędziego komisarza. Warte 20 mln zł nieruchomości należące wcześniej do upadłego przedsiębiorstwa syndyk sprzedał za niecałe 6 mln, tylko dlatego że ponad 4 mln zł uzyskał za sprzedaż z licytacji dużej działki. Pozostałe nieruchomości, w tym główną siedzibę spółki, kilka dużych mieszkań i kilkanaście samochodów sprzedał za… około półtora miliona. Wszystko to zostało sprzedane w trybie „z wolnej ręki”.

Za 86 tys. zł 4-pokojowe mieszkanie w stolicy kupiła szwagierka syndyka, a za 59 tys. zł. dwupokojowy apartament nabył… brat sędziego komisarza. Sprawę do CBA zgłosił właściciel innej firmy, który bezskutecznie starał się odzyskać od upadłego przedsiębiorstwa pieniądze za wykonaną usługę. Nasz rozmówca od wystawionej faktury zapłacił VAT i podatek dochodowy (łącznie ponad 40 tys. zł), a nie zobaczył ani grosza. Tak samo inni wierzyciele. Syndyk sprzedał za bezcen majątek upadłej firmy, więc ich roszczeń zaspokoić nie zdążył. Z dziennikarzem „Gazety Finansowej” wspomniany syndyk rozmawiać nie chciał.

Sami swoi

Skrupułów nie ma również syndyk, który od 2007 r. prowadzi upadłość spółki przetwórstwa rolnego w Wałbrzychu. Jej były właściciel napisał do sądu kilkanaście skarg na działanie syndyka, a gdy to nie pomogło (sędzia komisarz, który oddalał skargi, to kolega syndyka) – do Ministerstwa Sprawiedliwości. Wówczas syndyk wytoczył upadłemu przedsiębiorcy sprawę cywilną o naruszenie dóbr osobistych i karną o zniesławienie. Biznesmen, doprowadzony do ruiny, musi jeszcze tłumaczyć się w sądzie ze swoich skarg. Nie jest to łatwe, bo obie sprawy rozpatrują koledzy syndyka.

Podobnych spraw w całej Polsce są setki. Skargi na korupcyjną działalność syndyków i sędziów komisarzy trafiają do wszystkich delegatur Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego i prokuratur w całym kraju. Jak dotąd, bez widocznych rezultatów. Niemoc przedsiębiorców w konfrontacji z syndykami i sędziami dobrze oddaje przykład Eugeniusza Wójcika – przedsiębiorcy z Dolnego Śląska. Upadłość jego spółki Avena Agro sąd ogłosił, choć wnioskodawca (firma związana z tzw. mafią paliwową) nie dokonał opłaty sądowej i nie dostarczył żadnych dowodów niespłaconych wierzytelności.

– Z początku traktowałem to jako nieporozumienie, które szybko powinno się wyjaśnić – mówi w rozmowie z „Gazetą Finansową” Eugeniusz Wójcik. – Udałem się na rozmowę do sędziego komisarza D., a ten powiedział mi, że jak będę niespokojny i niepokorny to długo będę żałował. Rzecznik wrocławskiego sądu – sędzia Marek Poteralski stwierdził, że o zdarzeniu pierwszy raz słyszy, więc trudno mu je komentować. – Proszę jednak zwrócić uwagę, że upadli bardzo często skarżą się na syndyków i komisarzy, obwiniając ich za swoje biznesowe niepowodzenia – zauważa sędzia Poteralski.

Jednak historia upadłości spółki Aveno Agro brzmi jak powieść Orwella. Prowadził ją bowiem syndyk K. – prywatnie szwagier sędziego komisarza D., który upadłość ogłosił. Syndyk zaczął wyprzedawać majątek bez żadnej licytacji. W aktach sprawy widnieją wyceny przedmiotów sporządzone przez biegłych. Jedna z nich szacuje wartość nieruchomości na prawie 200 razy mniej niż cena jej sprzedaży. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że przedmioty wyprzedawane przez syndyka kupowała spółka należąca do… jego żony. Syndyk zaczął również po zaniżonych cenach wyprzedawać prywatny majątek Eugeniusza Wójcika. Działkę wraz z domem wartą ok. 5 mln zł sprzedał za 300 tys., a sprzęt rybacki wart 3 mln za 86 tys. zł.

Wójcik i jego adwokat napisali ponad 100 pism ze skargami na działanie syndyka. Odbyła się tylko jedna rozprawa, której przewodniczył… wspomniany sędzia D. Ukarał on Wójcika grzywną 1000 zł, zakazem opuszczania miejsca zamieszkania i zakazem prowadzenia działalności gospodarczej do końca 2010 r. – Moja historia to przykład tego, jak w Polsce można z milionera zrobić bankruta – mówi Wójcik. Do końca 2008 r. majątek jego spółki został wyprzedany za kilka procent wartości. Dlaczego syndyk za aprobatą sędziego komisarza sprzedał swojej żonie za bezcen dużą firmę, narażając na wielomilionowe straty Skarb Państwa, wierzycieli i przedsiębiorcę? Próbowaliśmy zadać te pytania sędziemu D. i syndykowi K., jednak nie wyrazili zgody na spotkanie.

Przepływ informacji

Nieuczciwi sędziowie – komisarze i syndycy to także nie lada wyzwanie dla organów ścigania. W 2007 r. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralne Biuro Antykorupcyjne wszczęły wspólną sprawę operacyjną, której celem było przyłapanie na gorącym uczynku skorumpowanego sędziego sądu okręgowego z dużego miasta. Kilka tygodni wcześniej, realizując inną sprawę, funkcjonariusze otrzymali informację, że ów sędzia przyjmuje od znajomych adwokatów łapówki za niestosowanie bądź uchylanie aresztów tymczasowych. Kwota wynosiła od 10 tys. zł wzwyż. Funkcjonariusze uzyskali od prokuratora generalnego zgodę na podjęcie operacji specjalnej. Aby zakończyła się ona sukcesem, potrzebna była zgoda prezesa sądu na zatrzymanie sędziego na gorącym uczynku.

Prezes sądu taką zgodę oczywiście wydał, ale chwilę później… zadzwonił do wspomnianego sędziego i poprosił go do siebie na pilną rozmowę. Zdaniem naszych rozmówców z CBA pokazał mu ściśle tajny wniosek o wyrażenie zgody na ujęcie go na gorącym uczynku przyjęcia łapówki. Czy tak było rzeczywiście – nie wiadomo. Wiadomo jednak, że podejrzewany o korupcję sędzia nie przyjął łapówki, a później odszedł na zwolnienie lekarskie. I cała sprawa spaliła na panewce. Podobnie było na Górnym Śląsku, gdzie funkcjonariusze CBA chcieli zatrzymać syndyka, któremu agent CBA miał wręczyć łapówkę w zamian za sprzedaż za grosze bardzo dużej działki. Także i tym razem wszystko musiał zaakceptować prezes sądu. I syndyk w ostatniej chwili wycofał się z transakcji, po konsultacji ze swoim kolegą sędzią – komisarzem i prezesem sądu.

– Prowadząc likwidację czy upadłość przedsiębiorstwa, syndyk ma obowiązek spisać cały majątek, potem go sprzedać z licytacji lub w szczególnych przypadkach z wolnej ręki, aby zaspokoić roszczenia wierzycieli – mówi Witold Missala, prawnik i prezes Stowarzyszenia Syndyków, Likwidatorów i Sanatorów. – Niedopuszczalne jest to, aby syndyk sprzedawał majątek spółki swojemu krewnemu za zaniżoną cenę. – W praktyce jednak ten mechanizm zachodzi często, o czym świadczy większość z kilkuset skarg na syndyków trafiających co rok do Ministerstwa Sprawiedliwości. Drugi problem to fakt, że pracę syndyków nadzorują sędziowie komisarze, którzy często, zwłaszcza w małych miasteczkach, są ich kolegami. – Problem zniknie, jeżeli wprowadzi się przepis, że wszystko ma być sprzedawane z publicznej licytacji ogłaszanej z odpowiednim wyprzedzeniem, a nabywcą zostanie ten, kto zapłaci najwięcej – mówi Robert Gwiazdowski, prawnik, wieloletni prezes Centrum im. Adama Smitha. – Takie rozwiązanie nie pozwoli syndykom na jakiekolwiek pole do nadużyć. Jak zauważa Gwiazdowski, takie rozwiązanie pozwoli też upadłemu ponieść jak najmniejsze straty, a w niektórych wypadkach nawet odzyskać część majątku.

Coraz więcej upadłości

Kryzys gospodarczy sprawił, że bankrutuje coraz więcej przedsiębiorstw. W ciągu sześciu pierwszych tygodni 2009 r., w całej Polsce sądy ogłosiły 51 upadłości. Do końca lutego, do sądów w całej Polsce wpłynęło ponad 100 dalszych wniosków o upadłość. W pierwszym kwartale 2009 r. sądy wydały postanowienia o upadłości 126 podmiotów gospodarczych. Łącznie w 2009 r. w całej Polsce upadło 691 firm. W bieżącym roku statystyki też nie napawają optymizmem: w I kw. upadło 181 przedsiębiorstw, do końca września 2010 r. łącznie 500.

Taka sytuacja to ogromne pole do popisu dla syndyków. Sąd Okręgowy w Warszawie, który co rok decyduje o upadłościach w województwie mazowieckim (w minionym roku ogłosił ich 110), zatrudnia 12 sędziów – komisarzy i 572 syndyków. 11 z nich uzyskało już specjalną licencję, do czego zobowiązują ich nowe przepisy, pozostali załatwiają formalności związane z licencją. O licencję na wykonywanie zawodu syndyka stara się w całej Polsce prawie 3000 nowych osób. Ich prace będą nadzorować sędziowie – komisarze. Dla wszystkich kryzys gospodarczy oznacza „tłuste lata”. Tym bardziej jeśli – jak opisany wyżej syndyk z Wrocławia – nie mają moralnych oporów przed nadużyciami.

Miliardy do windykacji

Równie niepokojącym wskaźnikiem jest wzrost zadłużenia Polaków i – co za tym idzie – wzrost zaległości kredytowych i coraz większe opóźnienia w spłatach rat. – W okresie boomu gospodarczego Polacy bardzo chętnie zaciągali zobowiązania, a swoją zdolność kredytową oceniali wyłącznie w odniesieniu do obecnej sytuacji – mówi Piotr Krupa, prezes spółki Kruk SA – lidera na polskim rynku windykacji. Ta sytuacja szybko uległa zmianie: wraz z kryzysem zwiększyło się bezrobocie, pojawiły się zatory płatnicze, upadłości spółek i problemy na rynku pracy. Część kredytobiorców straciła płynność finansową i przestała spłacać zobowiązania kredytowe, rachunki za energię elektryczną czy zadłużenia na kartach kredytowych. W 2009 r. spółka Kruk SA przyjęła do windykacji należności o łącznej wartości ponad 3,8 mld zł – o 40 proc. więcej niż w roku poprzednim. Te dane świadczą o tym, że liczba upadłości, bankructw i niewypłacalnych kredytobiorców rośnie lawinowo. Sędziowie – komisarze, syndycy i komornicy mogą więc zacierać ręce.

Leszek Szymowski

[kronika2prl] Ostoja prawa i praworządności

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona