Grupy dyskusyjne   »   pl.biznes.wgpw   »   Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach

Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach

Data: 2010-10-06 17:59:59
Autor: jap
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Od dłuższego czasu zastanawiam się kiedy nastąpi uderzenie podaży i zrealizuje
się tzw. „drugie dno kryzysu”. Czytając wiele wypowiedzi mam wrażenie, iż nic
takiego nie nastąpi - bo przecież w razie draki Bernanke zrzuci kolejny milion
ton dolarów z helikoptera i wszystko będzie cacy.

Gdyby tak łatwo wdrażało się prostą receptę rozrzucania pieniędzy na ulicy, na
początku lat 90 bylibyśmy krajem mlekiem i miodem płynącym a nasze PKB
wzrastałoby realnie o 10/15% rocznie.
Jak wiemy z doświadczenia tak jednak nie było a kraje z hiperinflacja, czy też
dużą inflacją nie są ulubieńcami inwestorów.
Ponieważ jest to blog Pana Wojtka nie muszą tłumaczyć, czemu się tak dzieje a
pragnę jedynie zwrócić uwagę na pewne nieciekawe aspekty ostatnich oczekiwań
inwestorów.

1. USA strasznie irytuje zbyt słaby Juan, przeprowadza przez parlament
uchwały, które maja na celu wprowadzenie w przyszłości ceł zaporowych dla
chińskich towarów.

2. W tym samym czasu obiecuje stworzenie warunków inflacyjnych nie bojąc się,
iż może spotkać się bardzo podobnymi reakcjami.

3. Państwa europejskie stopniowo przychylają się do konserwatywnej polityki
fiskalno-pieniężnej co może doprowadzić do sprzeciwu co do kupowania tanich
amerykańskich produktów.

4. Wszystko wskazuje na to, iż jeżeli nie zostanie ustalony jakiś logiczny
consensus na zebraniu MFW cała idea WTO i globalizacji legnie w gruzach.

5. Najbardziej stratne będą kraje tzw NATO czyli USA i Unia Europejska. USA
bowiem wprowadzone zostaną na towary i usługi oferowane przez nie cła. Unia
Europejska ponieważ Euro będzie drogie (o ile oczywiście konserwatywne
spojrzenie na pieniądz i budżet nadal będzie przeważał) i także nie sprawdzi
się jako eksporter netto.

Czemu kryzys jest nieunikniony? Wyścig państw do osłabienia swojej waluty u
pozostałych współuczestników rynku wytworzy odruch ochronny. Wprowadzenie ceł,
podatków, zakazów itp., spowoduje iż największy eksporter netto usług (również
bankowych)-czyli USA zostanie pozbawiona połowy PKB. Doliczając do tego
ucieczkę inwestorów od niepewnej waluty oraz zła sława, jaka będzie się
ciągnąć przez następne parędziesiąt lat, spowodować może upadek obecnego
mocarstwa. Ponadto spowoduje znaczny wzrost kosztów obsługi długu i spowoduje
kolejne problemy.

Dlatego BERNANKE wraz z OBAMĄ musza zacząć myśleć, iż nie da się w dłuższym
okresie walczyć z kryzysem poprzez dodruk pieniądza. A ci którzy wierzą świecie w uzdrowicielską moc inflacji hmmm niech sobie
przypomną, ile trzeba było wyrzeczeń by Polska stała się dla inwestorów
poważnym krajem.

Ja rozumiem, iż zrozumienie tego rynkowi zajmie jeszcze jakiś czas i im
szybciej się pokapuje w czym rzecz tym lepiej…


--


Data: 2010-10-06 18:02:19
Autor: jap
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
oczywiście nie jest to blog Pana Wojtka, ale coś mi nie działa i ostatecznie
postanowiłem wkleić tekst tutaj

pozdrawiam

--


Data: 2010-10-06 20:40:44
Autor: george
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
(ciach)


Dlatego BERNANKE wraz z OBAMĄ musza zacząć myśleć, iż nie da się w dłuższym
okresie walczyć z kryzysem poprzez dodruk pieniądza.

A ci którzy wierzą świecie w uzdrowicielską moc inflacji hmmm niech sobie
przypomną, ile trzeba było wyrzeczeń by Polska stała się dla inwestorów
poważnym krajem.

Ja rozumiem, iż zrozumienie tego rynkowi zajmie jeszcze jakiś czas i im
szybciej się pokapuje w czym rzecz tym lepiej…


jedynym problemem jest status dolara w całej tej układance.
Ten drobny "szczegół" został  w powyższych rozważaniach pominiety.

W dłuższej perspektywie (jeśli Bernanke przegnie pałę) dojdzie do kryzysu zaufania  wobec waluty rezerwowej ( wiele CB swoje waluty backapuje dolarem i Bernanki to wie). Powiedzmy że teraz zaufanie jest nadszarpniętę..
Jedyne co sprawia że dolar us nie podzielił jeszcze losu swojego zimbabwańskiego brata jest głębokość rynku dolarowego i powszechna akceptacja kwotowań / cen commodities w tej walucie w rozliczeniach miedzynarodowych.

Taki Titanic nie zahamuje w miejscu. Czy obserwujemy "ewakuacje" ? Sądzac po CHFUSD i innych taka ma miejsce. Mam wrażenie że ten "problem" może zostać rozegrany z dnia na dzień ...ale zanim to nastąpi nominalne wyceny "aktywów" ( a przecież o to przecież chodzi w zapisach zobowiązań kredytowych Joe Sixpacka) będą rosły w tempie podyktowanym prze kolejne QE.

Czy Bernanki zacznie myśleć ? Mam nadzieje że ma jakiś "model" przez który widzi jak daleko moze sie posunąć z tuszem iu drukarką. Jeśli nie ma / jest wadliwy... bedzie niewesoło, ale wtedy tylko kulki, pistolet i chata w górach.

george

Data: 2010-10-07 08:51:10
Autor: Jan Strybyszewski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
W dniu 2010-10-06 20:40, george pisze:

jedynym problemem jest status dolara w całej tej układance.
Ten drobny "szczegół" został w powyższych rozważaniach pominiety.

W dłuższej perspektywie (jeśli Bernanke przegnie pałę) dojdzie do
kryzysu zaufania wobec waluty rezerwowej ( wiele CB swoje waluty
backapuje dolarem i Bernanki to wie). Powiedzmy że teraz zaufanie jest
nadszarpniętę..


Zaufanie spadnie jak bedzie inflacja.... ale wtedy dopierdoli stopy. Z deflacja nie jest prosto, przypominam ze Ben jest najbardziej znanym specjalista od Wielkiego Kryzysu 1929r.

Data: 2010-10-07 01:27:17
Autor: Delfino Delphis
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
jap wrote:

Czemu kryzys jest nieunikniony?

To, że kryzys jest nieunikniony to oczywiste. Pytanie tylko czy stanie się to w tym roku, za 5 lat, czy za 30. Gdybym to wiedział, to byłbym bogaty...

Data: 2010-10-07 08:52:17
Autor: Jan Strybyszewski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
W dniu 2010-10-07 01:27, Delfino Delphis pisze:
jap wrote:

Czemu kryzys jest nieunikniony?

To, że kryzys jest nieunikniony to oczywiste. Pytanie tylko czy stanie się
to w tym roku, za 5 lat, czy za 30. Gdybym to wiedział, to byłbym bogaty...

Zahibernowales sie w 2008r ?  Zadnego kryzysu nei bedzie.  Zle papiery zostały zakopane na wieki w sztolniach i zasypane piachem.

Data: 2010-10-07 07:23:22
Autor: NKAB -
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
jap <japmp.WYTNIJ@gazeta.pl> napisał(a):
Od dłuższego czasu zastanawiam się kiedy nastąpi uderzenie podaży i
zrealizuje
się tzw. &#8222;drugie dno kryzysu&#8221;. Czytając wiele wypowiedzi mam wrażen
ie, iż nic
takiego nie nastąpi - bo przecież w razie draki Bernanke zrzuci kolejny
milion
ton dolarów z helikoptera i wszystko będzie cacy.

Gdyby tak łatwo wdrażało się prostą receptę rozrzucania pieniędzy na ulicy,
na
początku lat 90 bylibyśmy krajem mlekiem i miodem płynącym a nasze PKB
wzrastałoby realnie o 10/15% rocznie.
Jak wiemy z doświadczenia tak jednak nie było a kraje z hiperinflacja, czy
też
dużą inflacją nie są ulubieńcami inwestorów.
Ponieważ jest to blog Pana Wojtka nie muszą tłumaczyć, czemu się tak dzieje
a
pragnę jedynie zwrócić uwagę na pewne nieciekawe aspekty ostatnich oczekiwań
inwestorów.

1. USA strasznie irytuje zbyt słaby Juan, przeprowadza przez parlament
uchwały, które maja na celu wprowadzenie w przyszłości ceł zaporowych dla
chińskich towarów.

2. W tym samym czasu obiecuje stworzenie warunków inflacyjnych nie bojąc
się,
iż może spotkać się bardzo podobnymi reakcjami.

3. Państwa europejskie stopniowo przychylają się do konserwatywnej polityki
fiskalno-pieniężnej co może doprowadzić do sprzeciwu co do kupowania tanich
amerykańskich produktów.

4. Wszystko wskazuje na to, iż jeżeli nie zostanie ustalony jakiś logiczny
consensus na zebraniu MFW cała idea WTO i globalizacji legnie w gruzach.

5. Najbardziej stratne będą kraje tzw NATO czyli USA i Unia Europejska. USA
bowiem wprowadzone zostaną na towary i usługi oferowane przez nie cła. Unia
Europejska ponieważ Euro będzie drogie (o ile oczywiście konserwatywne
spojrzenie na pieniądz i budżet nadal będzie przeważał) i także nie sprawdzi
się jako eksporter netto.

Czemu kryzys jest nieunikniony? Wyścig państw do osłabienia swojej waluty u
pozostałych współuczestników rynku wytworzy odruch ochronny. Wprowadzenie
ceł,
podatków, zakazów itp., spowoduje iż największy eksporter netto usług
(również
bankowych)-czyli USA zostanie pozbawiona połowy PKB. Doliczając do tego
ucieczkę inwestorów od niepewnej waluty oraz zła sława, jaka będzie się
ciągnąć przez następne parędziesiąt lat, spowodować może upadek obecnego
mocarstwa. Ponadto spowoduje znaczny wzrost kosztów obsługi długu i
spowoduje
kolejne problemy.

Dlatego BERNANKE wraz z OBAMĄ musza zacząć myśleć, iż nie da się w dłuższym
okresie walczyć z kryzysem poprzez dodruk pieniądza. A ci którzy wierzą świecie w uzdrowicielską moc inflacji hmmm niech sobie
przypomną, ile trzeba było wyrzeczeń by Polska stała się dla inwestorów
poważnym krajem.

Ja rozumiem, iż zrozumienie tego rynkowi zajmie jeszcze jakiś czas i im
szybciej się pokapuje w czym rzecz tym lepiej&#8230;






Niestety ale jesteś osobnikiem myślącym kategoriami starej ekonomii.
Ekonomii wymyślonej przez bardzo mądrych żydów i będącej odpowiednikiem
raczej jakiejś religii.

Świat po ataku arabów  na wieżowce (a stamtąd pochodzi wiele religii)
zaczyna myśleć bardziej ekonomicznie, bardziej racjonalnie.

Najważniejsze nie stają się pieniądze tylko zdolności twórcze narodów.
Im bardziej twórczy kraj tym bezpieczniejszy pod każdym względem.
Pieniądze stają się wyłącznie miernikiem kondycji intelektualnej państw
i silnikiem do aktywizacji.

Weź nasz kraj. Co szkodzi wydrukować tyle pieniędzy aby, każdy z obywateli
czuł się bezpieczny egzystencjalnie - stać go na podstwaowe sprawy związane
z mieszkaniem i żywnością na resztę już musi zapracować (ubezpieczenie zdrowotne ubranie transport itp).

Nie. U nas funkcjonuje komunistyczna "płaca minimalna".

Oczywiście przy zapomodze bezpieczeństwa leniuch nic nie będzie robił,
ale czy teraz coś robi? Nie, na ogół żyje cudzym kosztem (np kradnie).

Pozostali mieliby luksus tzw wolnego myślenia, siłą rzeczy koncertowaliby się
na tym co by tu zrobić, żeby zarobić.
Zaczęliby szukać ludzi, z którymi chcieliby coś robić... nie będę się
rozpisywał bo dalej już sami wiecie, badania, kredyty, realizacja.
Jednym słowem praca byłaby bardziej stylem życia niż narzekaniem
"...ale się dzisiaj najebałem...", bo najebanie się w pracy to przecież naturalne. Wyskość kasy na koncie stałaby się miernikiem zdolności obywatela
i taki człowiek dla każdego będzie dobrym partnerem do nowych interesów.

Teraz, ten kryzys pokazał, że liczy się złodziejstwo.
I to rujnuje najbardziej słabe kraje (czytaj z głupimi rządami, w których obywatele udają, że coś robią, są głupi i wchodzą w wymyślone przez mądrych
żydów opcje).

My musimy zrobić remanent z prawdziwego zdarzenia, musimy się dla siebie stać
partnerami a nie utrzymywać idiotyczny podział na pana i niewolnika.
Banki, nasze banki, muszą być naprawdę bankami wiarygodnymi, bo teraz więcej
gotówki nasi bardzo bogaci obywatele trzymają za granicą z powodu ekscesów
urzędów skarbowych. Musimy uprościć prawo dot. gsopodarki tak aby naprawdę
było jednoznaczne, teraz mamy prawo, które na siłę robi z ludzi przestępców
a oni się tylko bronią.

Bogate państwo to nie rozbuchany budżet państwa utrzymujący potężną ilość
urzędników robiących niepotrzebną, kosztochłonną pracę, ale konta obywateli,
które mają być odzwierciedleniem ich skuteczności gospodarczej.

Nie jesteśmy partnerami dla innych państw dopóki polak polakowi wilkiem
(och, przepraszam wszystkie wilki).

Kraje totalitarne same się wykończą od wewnątrz, byleby im nie pomagać
sprzedając np broń.

To tak w wielkim skrócie.

Andrzej.


--


Data: 2010-10-07 11:18:02
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
NKAB - wrote:

To tak w wielkim skrócie.

Andrzej.


Bardzo fajny manifest. Ma małą skazę, jak każdy tego typu manifest. Nie napisałeś jak to osiągnąć nie stosując gilotyny, policji i wojska czyli bez stosowania przymusu przesz takich światłych jak Ty w stosunku do pozostałej głupoty.

Data: 2010-10-07 10:05:28
Autor: NKAB -
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
totus <totus@poczta.onet.pl> napisał(a):
NKAB - wrote:

> To tak w wielkim skrócie.
> > Andrzej.
> Bardzo fajny manifest. Ma małą skazę, jak każdy tego typu manifest. Nie napisałeś jak to osiągnąć nie stosując gilotyny, policji i wojska czyli bez stosowania przymusu przesz takich światłych jak Ty w stosunku do pozostałej głupoty.

No to dopiszę.
W państwie wg mojej kocepcji wszyscy mają odczuwać
spokój egzystencjalny, taki jaki odczuwają ludzie nie mający
problemów natury egzystencjalnych (powszechnie naywani bogatymi).

Jednynymi nieszczęśliwymi będą pijaki, narkomani, złodzieje
i bandyci. Deklaruje wprost: To będą ludzie wyjęci spod prawa,
za głupi na to by żyć normalnie (oczywiście tym pierszym należy
dać szansę na zmianę ale to musi być ich świadomy wybór,
który osiągną jak kilka razy obudzą się na polskim wysypisku śmieci).

Andrzej.


--


Data: 2010-10-07 13:42:00
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
NKAB - wrote:

totus <totus@poczta.onet.pl> napisał(a):

NKAB - wrote:

> To tak w wielkim skrócie.
> > Andrzej.
> Bardzo fajny manifest. Ma małą skazę, jak każdy tego typu manifest. Nie
napisałeś jak to osiągnąć nie stosując gilotyny, policji i wojska czyli
bez stosowania przymusu przesz takich światłych jak Ty w stosunku do
pozostałej głupoty.

No to dopiszę.
W państwie wg mojej kocepcji wszyscy mają odczuwać
spokój egzystencjalny, taki jaki odczuwają ludzie nie mający
problemów natury egzystencjalnych (powszechnie naywani bogatymi).

Jednynymi nieszczęśliwymi będą pijaki, narkomani, złodzieje
i bandyci. Deklaruje wprost: To będą ludzie wyjęci spod prawa,
za głupi na to by żyć normalnie (oczywiście tym pierszym należy
dać szansę na zmianę ale to musi być ich świadomy wybór,
który osiągną jak kilka razy obudzą się na polskim wysypisku śmieci).

Andrzej.


Musze seplenić bo znów nie zrozumiałeś. Nie chodzi mi o cel, który tu jasno wyłożyłeś. Chodzi mi o drogę dojścia. Nie co zrobić tylko jak to zrobić. Jak to zrobić nie używając przemocy w stosunku do innych. Jak to się kończy gdy znajdą się tacy, którzy mają receptę na raj na ziemi to można prześledzić przyglądając się Rewolucji Francuskiej czy Październikowej, Korei Pł. czy Kubie. Jak nakłonić psa by polizał się pod ogonem nie smarując mu dupy musztardą? Wszyscy wiedzą, że system emerytalny padnie. Wszyscy wiedzą dlaczego. Bo jest za mało dzieci. Jak sprawić by Polacy chcieli mieć więcej dzieci bez stosowania represji za nie posiadanie dzieci? To że wszyscy powinni być piękni młodzi i bogaci to jasne. Pytanie jest jak to zrobić nie zabijając brzydkich starych i biednych.

Data: 2010-10-07 19:16:44
Autor: Jan Strybyszewski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
W dniu 2010-10-07 12:05, NKAB - pisze:

No to dopiszę.
W państwie wg mojej kocepcji wszyscy mają odczuwać
spokój egzystencjalny, taki jaki odczuwają ludzie nie mający
problemów natury egzystencjalnych (powszechnie naywani bogatymi).

Jednynymi nieszczęśliwymi będą pijaki, narkomani, złodzieje
i bandyci. Deklaruje wprost: To będą ludzie wyjęci spod prawa,

Lewak prawdziwy utopijny marksista. Jesli wszyscy sa rownie szczesliwi nikt nie jest bo odczuwanie szczescia, spokoju czy bogactwa jest wartoscia wzgledna na tle sredniej.

Data: 2010-10-08 08:26:47
Autor: NKAB -
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Jan Strybyszewski <ktos@w.pl> napisał(a):

Lewak prawdziwy utopijny marksista. Jesli wszyscy sa rownie szczesliwi nikt nie jest bo odczuwanie szczescia, spokoju czy bogactwa jest wartoscia wzgledna na tle sredniej.

 Mnie nie chodzi o lewactwo tylko o zdrowy rozsądek.
Ja jestem w sytuacji poczucia szczęścia, bo nie martwię
się o sprawy związane z wydatkami i to do tego stopnia,
że w zasadzie to nawet nie musiałbym pracować ale pracuję
bo lubię kontakty z ludźmi, bo to co robię to naprawdę lekka
praca. Ale wyobrażam sobie sytuację kiedy tracę wszystko i zdaję
sobie sprawę, że moje umiejętności to bardzo mało i wówczas
straciłbym to poczucie bezpieczeństwa egzystencjalnego.

A wiec jestem komuchem czy rozsądnie myślącym człowiekiem.

Cały czas powtarzam, że człowiek ma wartość tylko wtedy
gdy jest istotą twórczą a nie wtedy gdy klepie idiotyczne
pacierze. I że państwo, które tworzy pułapki dla twórczości
człowieka (student otwiera biznes i od pierwszego miesiąca
płaci składki podatki, które pochłaniają cały przychód, wiec
musi wybrać bezrobocie lub niewolniczą pracę za pensję, która
w całości jest do wydania na bieżące życie) jest państwem głupich
rządzących, którzy sami się wybierają w kadencyjnych wyborach
i którzy mają immunitety pozwalające na wszelkiego rodzaju
przestępczość. A głupawe społeczeństwo chodzi na wybory
i potem ćwoki wmawiają im, że to oni ich wybrali.

Andrzej.


--


Data: 2010-10-11 11:51:46
Autor: eost
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Co szkodzi wydrukować tyle pieniędzy aby, każdy z obywateli
czuł się bezpieczny egzystencjalnie - stać go na podstwaowe sprawy związane
z mieszkaniem i żywnością

Nie łapię co masz na myśli. Przecież drukowanie pieniędzy to forma podatku - pomniejszanie wartości posiadanych przez ludzi papierków.

--
eost.

Data: 2010-10-12 08:44:04
Autor: NKAB -
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
eost <eost[NOSPAM]@o2.pl> napisał(a):
> Co szkodzi wydrukować tyle pieniędzy aby, każdy z obywateli
> czuł się bezpieczny egzystencjalnie - stać go na podstwaowe sprawy
związane
> z mieszkaniem i żywnością

Nie łapię co masz na myśli. Przecież drukowanie pieniędzy to forma podatku - pomniejszanie wartości posiadanych przez ludzi papierków.






No właśnie. Nikt nie jest zainteresowany nauką ekonomii.

Tu należałoby wrócić do tzw początku.

Byliśmy małpami. Jak wiele zwierząt doszliśmy do wyższej
wiedzy i zaczeliśmy żyć w organizacji, bo łatwiej.
Ogranizacją zarządzał ten najważniejszy. I kto to był?
Na ogół najsilniejszy i zarazem najmądrzeszy.
Jakoś wszyscy wiedzieliśmy kto do tego się nadaje
ale co najważniejsze na to stanowisko nie pchali się
słabi nieudacznicy, no to było nie do pomyślenia.

Ale był moment, kiedy któraś z małp wpadła na pomysł
wymyślenia czegoś czego nie było, a w o wiele poźniejszym
czasie nazwano to coś Bogiem.
Wymyślenie przez małpę Boga spowodowało, że staliśmy się ludżmi,
czyli istotami inteligentnymi bo potrafiącymi myśleć twórczo.
Potem nasze Bogi zaczęły być bardziej realne i możliwe do rzeczywistej
realizacji, która albo bawiła, albo upraszczała nam życie.

To tyle tytułem wstępu.

Teraz jesteśmy plemieniem, w którym nasz wódz rodzielał nam zadania
i wszyscy te zadania wykonywali bez protestu bo wszystkim chodziło
o przetrwanie. Zauważyć trzeba, że nie funkcjonował pieniądz.

Ale na którymś etapie, któryś z wodzów już nie chciał rodzielać zadań
bo było ich za wiele i nie dawał rady. Wymyślił pieniądz.

I teraz jak ten pieniądz ma funkcjonować.

Ktoś upolował jaszczurkę - wódz drukuje za to pieniądze i mu daje.
Ktoś drugi mówi, upiekę ci te jaszczurkę, więc myśliwy może za pieniądze
kupić tę usługę a wódz może dodrukować następne pieniązki i dodać kucharzowi.
Jest to miernik zdolności myśliwego i kucharza.

I teraz co? Resza nie umie sama polować i smarzyć więc ma zdychać z głodu?
Stado wyginęłoby a więc trzeba zapewnić reszcie przynajmniej
minimum egzystencjalne, wszak do tej pory pieniądza nie było a jednak
plemie funkcjonowało.

Z kolei myśliwy ma taką kasę aby każdemu zaproponować coś do zrobienia
i wtedy każdy będzie miał dodatkową kasę.

Wódz może sobie egzystować, a rynek zaczyna samodzielnie funkcjonować.

Ponieważ wódz też chce żyć więc może dodrukować dla siebie kasę ale jest
mądrzejszy i wymyśla podatek, który będzie go informował czy jego
plemię dobrze funkcjonuje - jak coś będzie nie tak, to trzeba zlokalizować
problem i coś z tym zrobić.

Gdzieś tą kasę trzeba jednak trzymać wymyślono więc bank.
I nagle stała się tragedia - bank się spalił razem z pieniędzmi.
Wiec co?

Dalej już sobie sami dopiszcie ciąg dalszy, np że drugie plemie łowi ryby
ale tam płaci się muszelkami, których nasze plemie nie ma...

Jedno jest pewne.
Zwierzę jest jak nieomylny kalulator - człowiek jest istotą programowalną
i tym głupszym jednostkom można wmówić najbardziej nedorzeczne teorie
w celu oszukańczego ich wykorzystywania.

A do władzy dostają się manipulancji będący niejednokrotnie pospolitymi
kryminalistami. Jeśli są inteligentni to państwo jest silne, w przeciwnym
przypadku wręcz przeciwnie.

Minimum egzystencjalne - tego nie da się ominąć.

Nie robić z ludzi kretynów jak Tusk i Kaczyński ale wręcz przeciwnie
musi być moda na inteligencję a nie jakieś tam sioły typu "TOP MODEL"
gdzie polki robione są na kompletne debilki, a KRRiTV niech nie zajmuje się
łapówkami tylko właśnie wymaganiami co do oferty programowej, w której jest
kreacja mądrego obywatela. Pod tym względem za komuchów było naprawdę lepiej
ale władzę mieliśmy nie tą.

Andrzej.

PS.
Staram się być "hjuman" a nie tam jakimś prawicowcem czy lewakiem
mnie te podziały nie kręcą i na mnie nie działają.


--


Data: 2010-10-07 08:49:42
Autor: Jan Strybyszewski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
W dniu 2010-10-06 19:59, jap pisze:
Od dłuższego czasu zastanawiam się kiedy nastąpi uderzenie podaży i zrealizuje
się tzw.&#8222;drugie dno kryzysu&#8221;. Czytając wiele wypowiedzi mam wrażenie, iż nic
takiego nie nastąpi - bo przecież w razie draki Bernanke zrzuci kolejny milion
ton dolarów z helikoptera i wszystko będzie cacy.

Gdyby tak łatwo wdrażało się prostą receptę rozrzucania pieniędzy na ulicy, na
początku lat 90 bylibyśmy krajem mlekiem i miodem płynącym a nasze PKB
wzrastałoby realnie o 10/15% rocznie.

Jak wiemy z doświadczenia tak jednak nie było a kraje z hiperinflacja, czy też
dużą inflacją nie są ulubieńcami inwestorów.


Dalej nie rozumiesz co zrobił Ben.  Po pierwszem Ben jest monetarysta a nie keynesista. Po drugie to co robił Ben nie powoduje inflacji on tworzy plynnosc ktora zagraza obiegowi pieniadza.  Banki sa nie wazne.... jednak na skutek braku zaufania banki wstrzymały kredyty zagrazajac REALNYM przedsiebiorstwom.   W momencie gdy pojawi sie PKB i inflacja stopy w ciagu roku wzrosna o conajmniej 2-3pp.  Ben doktoryzował sie z 1929r. i wie ze to FED zabił wtedy gospodarke stopami a nie kryzys giełdowy.  Nie ma zadnego drukowania pieniedzy to zamiana toksycznych aktywow przezucenie ich do FED lub banku smietnika i zakopanie na 30 lat w czlusciach kopalni. Tych pieniedzy JUZ NIE MA.
Ben poprostu wyrownuje (przy i tak mocnym delewarowaniu) gwaltownego spadeku pieniadza poprzez anihilacje toksycznych papierów inaczej deflacja.  CDS CDO  i inne smieci wykreowały mnostwo wirtualnego pieniadza ktory nagle wyparował. Brak pompazu od FED bylby katastrofa

Data: 2010-10-07 07:32:44
Autor: NKAB -
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Jan Strybyszewski <ktos@w.pl> napisał(a):
Tych pieniedzy JUZ NIE MA.
Ben poprostu wyrownuje (przy i tak mocnym delewarowaniu) gwaltownego spadeku pieniadza poprzez anihilacje toksycznych papierów inaczej deflacja.  CDS CDO  i inne smieci wykreowały mnostwo wirtualnego pieniadza ktory nagle wyparował. Brak pompazu od FED bylby katastrofa

Ja mam prostszą definicję deflacji:

"Deflacja - to ceny niższe od kosztów"

Czyli jak kupiłeś akcje na górce to aby pomniejszyć straty
starasz się sprzedać za jakąkolwiek cenę byleby pomniejszyć straty.
Ale najgorsze jest to, że nie możesz przerwać zakupów akcji
(przerwać produkcji), bo wtedy znikasz z rynku.

Andrzej.


--


Data: 2010-10-07 11:10:32
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
NKAB - wrote:

Ja mam prostszą definicję deflacji:

"Deflacja - to ceny niższe od kosztów"


Ona jest prosta ale zupełnie odbiega od tej, która jest ogólnie przyjęta. Każdy oczywiście może mieć taką definicje jaką chce. Ja na urządzenie, które wszyscy nazywają żarówka mówię szczotka i też jest fajnie.

Data: 2010-10-07 10:08:52
Autor: NKAB -
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
totus <totus@poczta.onet.pl> napisał(a):
NKAB - wrote:

> Ja mam prostszą definicję deflacji:
> > "Deflacja - to ceny niższe od kosztów"
> Ona jest prosta ale zupełnie odbiega od tej, która jest ogólnie przyjęta. Każdy oczywiście może mieć taką definicje jaką chce. Ja na urządzenie,
które
wszyscy nazywają żarówka mówię szczotka i też jest fajnie.

Wiesz co? Jak ktoś zaczyna komplikować to wiem z całą pewnością,
że coś zaczyna kręcić.

Nie lubię  quizów ale myślę, że mnie wszyscy zrozumieli, natomiast
posty wyżej nie za bardzo.

Andrzej.


--


Data: 2010-10-07 13:22:13
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
NKAB - wrote:

totus <totus@poczta.onet.pl> napisał(a):

NKAB - wrote:

> Ja mam prostszą definicję deflacji:
> > "Deflacja - to ceny niższe od kosztów"
> Ona jest prosta ale zupełnie odbiega od tej, która jest ogólnie przyjęta.
Każdy oczywiście może mieć taką definicje jaką chce. Ja na urządzenie,
które
wszyscy nazywają żarówka mówię szczotka i też jest fajnie.

Wiesz co? Jak ktoś zaczyna komplikować to wiem z całą pewnością,
że coś zaczyna kręcić.

Nie lubię  quizów ale myślę, że mnie wszyscy zrozumieli, natomiast
posty wyżej nie za bardzo.

Andrzej.


Znów jest nieporozumienie znaczeniowe. Dla mnie quiz to zestaw pytań. Ja żadnego pytania nie zadałem. Stwierdziłem tylko, ze posługujesz się inną definicją deflacji niż ja. Nie robię z tego zarzutu. Ja za to mam w kinkiecie wkręconą szczotkę. Jest jasno jak ją zapalę. Ja najwyraźniej do wszystkich się nie zaliczam, bo ja nie zrozumiałem. Podczas inflacji i podczas deflacji można wystawić ceny niższe od kosztów. Inflacja czy deflacja nie jest powiązana z zyskiem z działalności gospodarczej. Deflacja to zjawisko wzrostu wartości pieniądza w czasie. Za 100,- jutro możesz kupić więcej niż dziś. Wszystkie ceny spadają. Nie tylko te, za które się sprzedaje ale również te, za które się kupuje. Na zysk ma to wpływ średni, choć go obciąża bo cykl produkcyjny trwa. Każdy z nas robi wszystko by mieć na oszczędnościach deflacje. Więc dla zwykłego zjadacza chleba deflacją jest dobra bo za oszczędności z dnia na dzień można kupić więcej dobra nic nie robiąc. Inflacja to spadek wartości pieniądza w czasie. Za 100,- jutro możesz kupić mniej niż dziś. Też wszystkie ceny rosną i te po stronie zbytu i te po stronie kosztu. Z zyskiem jest korelacja średnia. Żeby zachować realną wartość oszczędności trzeba się namachać. Trzeba czytać grupę wpgw świecić szczotką, a na zestaw stwierdzeń mówić quiz. Wszystko po to by zmylić przeciwnika. Tych grubych żydów z GS.

Data: 2010-10-14 07:07:20
Autor: NKAB -
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Może rzeczywiście powinienem wynaleźdź własny jakiś termin.

Ja staram się zobaczyć kto jest na końcu, kto zbiera kasę a kto
ją traci i zrozumieć mechanizm.

Jeśli inflacja jest sztuczną zwyżką cen to ktoś ma w tym interes,
czyli ktoś musi tą kasę przejmować i odłożyć na swoim bezpiecznym
koncie bankowym.

Jeśli brak pieniądza na rynku, to tak jak pisałem, producent
zmuszony jest do sprzedaży produktu za każdą cenę, sytuacja jest
przymusowa i odwrotna do sztucznej inflacji. Jest bardzo niebezpieczna
bo rujnuje gospodarkę (rolnik nie może przestać siać, lub zabić wszystkie
świnki a utrzymanie to jego koszty, które zmuszony jest dalej ponosić).

Oczywiście sztucznym zaniżaniem cen poniżej kosztów jest damping
ale jest on (tak jak sztuczna inflacja) działaniem celowym mającym
za zadanie zniszczyć biedniejszego konkurenta, którego nie stać na
większe obniżenie ceny. Dampingowiec później tą stratę sobie odbije.

Andrzej.


--


Data: 2010-10-08 12:53:01
Autor: Jan Werbinski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Użytkownik "NKAB -" <nkab@gazeta.SKASUJ-TO.pl> napisał w wiadomości news:i8jt2s$kks$1inews.gazeta.pl...
Ja mam prostszą definicję deflacji:

"Deflacja - to ceny niższe od kosztów"

Hehe, powinieneś się habilitować.

--
Jan Werbiński       O0oo....._[:]) bul, bul, bul
Prywatna http://www.janwer.com/
Nasza siec http://www.fredry.net/

Data: 2010-10-07 11:01:54
Autor: jap
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Bernanke doktoryzował się z kryzysu 1929 r i dobrze &#8211; przypominam tylko, że od
owego kryzysu (mimo szoku jaki przeżyła Ameryka) nastąpił okres oczyszczenia i
dlatego USA stała się mocarstwem.

Dziś żadnego oczyszczenia nie ma. Wykup toksycznych aktywów jest jedynie
przejściowym środkiem zaradczym, który upewnia banki, że każde szatańskie
pomysły nowoczesnej ekonomii zostaną zaakceptowane i spłacone przez
społeczeństwo (i tu się mylą bo kieszeń społeczeństwa jest również ograniczona).

Dobrze to widać na przykładzie JPM i GS. Wielkie banki inwestycyjne trzęsą
rynkiem, choć mają praktycznie podobną stopę zwrotu do rynkowej. Zyski z ich
działalności są przeżerane przez administracje i nadmierne zatrudnienie. De
facto wystarczyłoby jeden zarządzający, jeden informatyk i księgowa by
prowadzić fundusz odwzorowujący indeks w USA, czy każdym innym kraju a osoby
pracujące w funduszu wyżywiłby się świetnie z opłaty wejścia i wyjścia z rynku
inwestorów. Pieniądze, które parują co roku z realnej gospodarki &#8211; na pensje i
inne apanaże są przerażające i zabijają realną gospodarkę.

Panom z banków już dawno przestało zależeć na gospodarce realnej &#8211; jak było to
istotnie do lat 70. Oderwanie się od parytetu złota dało im możliwość
spekulacji na niewiarygodną wręcz skalę. Zgodnie z teorią, iż wycena każdego
papieru &#8211; łącznie z pieniądzem jest uznaniowa.

Warto wziąć pod uwagę deficyt USA oraz innych krajów i  gigantyczne kwoty
przeznaczane na wykup toksycznych aktywów. To pieniądze, których nigdy nie
było &#8211; owszem, jednak systematycznie pozwalały na podnoszenie rynków akcji.
Tych pieniędzy nadal nie ma a rynki nadal udają, że nic się nie stało.

Nowoczesna ekonomia wskazuje na kilka aspektów. 1. Najważniejsze są usługi (w krajach rozwiniętych ponad 50% PKB), niemniej
opierają się one na sektorze produkcyjnym. Bez niego nie byłoby usług, tak jak
bez wody nie byłoby nas i nie jest to istotne, czy w USA będą same usługi a
Chinach sama produkcja. Ktoś z produkcji musi najpierw zarobić na owe usługi. 2. Obniżanie kosztu kapitału oraz nowoczesne instrumenty finansowe &#8211; futures,
opcje, itp. dają szansę na zarobek niewiarygodny, niemniej jest to gra o sumie
zerowej. Nic się nie produkuje nimi choć na rynkach finansowych są
odpowiedzialne za gigantyczne obroty. Ktoś z realnej gospodarki musi stracić
by ktoś z wirtualnej gospodarki mógł zarobić.

3. Przez ostatnie kilkanaście lat używany jest do inwestycji model CAPM. Jego
główne założenie to rozkład poszczególnych inwestycji na przestrzeni ryzyka i
stopy zwrotu. Owe aktywa układają się wokół linii kapitału, która jako prosta
wyznacza ceny a nachylenie tej linii to słynna BETA o której tak chętnie mówią
inwestorzy instytucjonalni. Dlatego tak ważne jest by wycenić &#8222;prawdziwe&#8221;
ryzyko. Niestety owe ryzyko wyznaczane jest przez trzy ośrodki &#8211; przynajmniej
one są powszechnie uznane &#8211; jednocześnie będąc w strukturach banków
inwestycyjnych. Dochodzi zatem do kuriozalnych sytuacji, gdzie dług Japonii
204% PKB powoduje wzrost wartości JENA. W rzeczywistej gospodarce &#8211; powiedzmy, iż bank miałby dać kredyt Kowalskiemu z
204% długiem na kilkanaście lat jego przychodów (nie mylić z dochodami) przy
stopie zwrotu około 4/5% (taka jest średni wzrost gospodarczy świata) nie
byłaby możliwa, bądź koszt obsługi tego kredytu byłby niemożliwy. A jednak
nadal się pożycza&#8230; Mało tego od Kowalskiego żądają banki zabezpieczenia &#8211; dom,
samochód itp. Co posiada Państwo? poza budynkami użyteczności publicznej i
aparatem podatkowym? Nic&#8230;

4. Co stanie się jeśli urealnimi stopę zwrotu z kapitału &#8211; powiedzmy 5 do 10%
- choć uczciwa to około 20% z modelem CAMP i  wycenami aktywów na niej
zawieszonymi?

5. Ciąg dalszy nastąpi bo zbyt długi post zniechęci do czytania i uniemożliwi
rozwój dyskusji&#8230;


--


Data: 2010-10-07 19:20:50
Autor: Jan Strybyszewski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
W dniu 2010-10-07 13:01,  jap pisze:
Bernanke doktoryzował się z kryzysu 1929 r i dobrze&#8211; przypominam tylko, że od
owego kryzysu (mimo szoku jaki przeżyła Ameryka) nastąpił okres oczyszczenia i
dlatego USA stała się mocarstwem.

Okres oczyszczenia nie kosztował BANKOW, kosztował Smitha i Kovalskego

Dziś żadnego oczyszczenia nie ma. Wykup toksycznych aktywów jest jedynie
przejściowym środkiem zaradczym, który upewnia banki, że każde szatańskie
pomysły nowoczesnej ekonomii zostaną zaakceptowane i spłacone przez
społeczeństwo (i tu się mylą bo kieszeń społeczeństwa jest również ograniczona).

Myslisz sie upadl Lehman, a takie  BoA czy Citi sa bankami panstwowymi

Dobrze to widać na przykładzie JPM i GS. Wielkie banki inwestycyjne trzęsą
rynkiem, choć mają praktycznie podobną stopę zwrotu do rynkowej. Zyski z ich
działalności są przeżerane przez administracje i nadmierne zatrudnienie. De
facto wystarczyłoby jeden zarządzający, jeden informatyk i księgowa by
prowadzić fundusz odwzorowujący indeks w USA, czy każdym innym kraju a osoby
pracujące w funduszu wyżywiłby się świetnie z opłaty wejścia i wyjścia z rynku
inwestorów. Pieniądze, które parują co roku z realnej gospodarki&#8211; na pensje i
inne apanaże są przerażające i zabijają realną gospodarkę.

Od 2008r. nie ma juz bankow inwestycyjnych

Panom z banków już dawno przestało zależeć na gospodarce realnej&#8211; jak było to
istotnie do lat 70. Oderwanie się od parytetu złota dało im możliwość
spekulacji na niewiarygodną wręcz skalę. Zgodnie z teorią, iż wycena każdego
papieru&#8211; łącznie z pieniądzem jest uznaniowa.

Mozliwosc spekulacji dal im wolny rynek finansowy ktory skonczyl sie w 2008r


Warto wziąć pod uwagę deficyt USA oraz innych krajów i  gigantyczne kwoty
przeznaczane na wykup toksycznych aktywów. To pieniądze, których nigdy nie
było&#8211; owszem, jednak systematycznie pozwalały na podnoszenie rynków akcji.
Tych pieniędzy nadal nie ma a rynki nadal udają, że nic się nie stało.

Te pieniedze zostały wpompowana w plynosc, bo brak plynnosc zagrazal REALNEJ gospodarce. To nie bylo zadne ratowanie bankow to bylo ratowanie gospodarki jak najbardziej realnej.

Data: 2010-10-07 18:40:26
Autor:
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach

 
Okres oczyszczenia nie kosztował BANKOW, kosztował Smitha i Kovalskego

za czasów Wielkiego Kryzysu owszem, obecnie także:
http://usdebtclock.org/world-debt-clock.html
i próbuje się jeszcze okrasc ludzi inflacją, aby długi się samospłaciły

Myslisz sie upadl Lehman, a takie  BoA czy Citi sa bankami panstwowymi

pełna zgoda, pytanie tylko dlaczego tak się stało i czy to, że są bankami
państwowymi cos zmienia w mysleniu bankowców???

Od 2008r. nie ma juz bankow inwestycyjnych

to zadaj sobie pytanie nad czym tak intensywnie pracuje Kongres. Nad
rozdzieleniem czesci inwestycyjnej od bankowej. Okres przejsciowy jaki
wyznaczono to kilkanascie lat...

Mozliwosc spekulacji dal im wolny rynek finansowy ktory skonczyl sie w 2008r

możliwosci spekulacji były zawsze, jednak przy kredycie 0,00% (Japonia), czy
0,25% (USA) jest znacznie większa niż gdyby stopy były 5/10% i może by się to
tak nie opłacało, aż strasznie gdyby nie kontrakty terminowe i opcje. Jesli
sie nie myle nie było tego problemu w 1929 roku.

Te pieniedze zostały wpompowana w plynosc, bo brak plynnosc zagrazal REALNEJ gospodarce. To nie bylo zadne ratowanie bankow to bylo ratowanie gospodarki jak najbardziej realnej.

Te pieniądze miały w zamysle trafic do realnej gospodarki. Ino, że trafiły na
giełdy całego swiata jako najprostszy sposób podniesienia wartosci aktywow,
miast na kredyty dla przedsiębiorców lub ludnosci... Czesciowo dobrze bo
okazaloby sie nagle, ze ludnosc w krajach rozwinietych jest bez emerytury a
ich oszczednosci sa nic niewarte. Odłożono tą informację na jakis czas ;-(

http://www.macronext.pl/strona.php?p=1
proponuje spojrzec na wykres kredytu konsumenckiego... za pół godziny będzie
podany.

--


Data: 2010-10-08 13:40:29
Autor: Jan Strybyszewski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
W dniu 2010-10-07 20:40, japmp@gazeta.SKASUJ-TO.pl pisze:


Okres oczyszczenia nie kosztował BANKOW, kosztował Smitha i Kovalskego

za czasów Wielkiego Kryzysu owszem, obecnie także:
http://usdebtclock.org/world-debt-clock.html
i próbuje się jeszcze okrasc ludzi inflacją, aby długi się samospłaciły

Macie problem .... prasy chodza a inflacji nie ma.  Cud panie...


Myslisz sie upadl Lehman, a takie  BoA czy Citi sa bankami panstwowymi

pełna zgoda, pytanie tylko dlaczego tak się stało i czy to, że są bankami
państwowymi cos zmienia w mysleniu bankowców???

Kogo nazywasz bankowcami ?


możliwosci spekulacji były zawsze, jednak przy kredycie 0,00% (Japonia), czy
0,25% (USA) jest znacznie większa niż gdyby stopy były 5/10% i może by się to
tak nie opłacało, aż strasznie gdyby nie kontrakty terminowe i opcje. Jesli
sie nie myle nie było tego problemu w 1929 roku.

Przeciez to bzdury, kryzys wybuchl przy duzych stopach a teraz sa male.
Uzgodnij zeznania



Te pieniedze zostały wpompowana w plynosc, bo brak plynnosc zagrazal
REALNEJ gospodarce. To nie bylo zadne ratowanie bankow to bylo ratowanie
gospodarki jak najbardziej realnej.

Te pieniądze miały w zamysle trafic do realnej gospodarki. Ino, że trafiły na
giełdy całego swiata jako najprostszy sposób podniesienia wartosci aktywow,
miast na kredyty dla przedsiębiorców lub ludnosci...

Co jest bzdura, rekapitalizacja byla jedynym wyjsciem (oprocz colapsu realnej gospodarki)



Czesciowo dobrze bo
okazaloby sie nagle, ze ludnosc w krajach rozwinietych jest bez emerytury a
ich oszczednosci sa nic niewarte. Odłożono tą informację na jakis czas ;-(


Nie ma zadnej inflacji mimo tych miliardow ktore drukuja prasy w calych USA cuda panie.... Ben nie drukuje zadnych dolarow...

Data: 2010-10-08 14:49:52
Autor: jap
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach

Macie problem .... prasy chodza a inflacji nie ma.  Cud panie...

Nie ma zadnej inflacji mimo tych miliardow ktore drukuja prasy w calych USA cuda panie.... Ben nie drukuje zadnych dolarow...

od 2009 roku proponuje spojrzec na wykresy:
S&P500
http://stooq.pl/q/?s=s%26p500&c=3y&t=l&a=ln&b=1
ROPA
http://stooq.pl/q/?s=cl.f
miedź
http://stooq.pl/q/?s=hg.f
złoto
http://stooq.pl/q/?s=gc.f

warto też obejrzeć żywność

o obligacjach nie wspomnę....

"towar jest drogi wówczas gdy jest go za mało"

"tanieje gdy jest duża podaż"

czyli obecnie mamy do czynienia z nadmierną podażą pieniądza inwestycyjnego
<sic!> może by lepiej powiedzieć spekulacyjnego, bo w realnej gospodarce nie
ma co go szukać...

Do tej pory mieliśmy pewne zależności przerzucania sie inwestycji miedzy
towarami, żywnościa, metalami, obligacjami a akcjami. Dziś rośnie wszystko -
jak to nie jest inflacja to co to jest????


A no i najlepszy tekst, który dziś złapałem:

"Wszystkie modele makroekonomiczne oparte są o dodatnie stopy %. Nikt nie wie
jak się zachowa gospodarka przy zerowych stopach." Pytanie za 100 pkt - kto to powiedział ;-))))))))) podpowiem ktoś z USA ...

--


Data: 2010-10-08 17:20:43
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
 jap wrote:


Macie problem .... prasy chodza a inflacji nie ma.  Cud panie...

Nie ma zadnej inflacji mimo tych miliardow ktore drukuja prasy w calych
USA cuda panie.... Ben nie drukuje zadnych dolarow...

od 2009 roku proponuje spojrzec na wykresy:
S&P500
http://stooq.pl/q/?s=s%26p500&c=3y&t=l&a=ln&b=1
ROPA
http://stooq.pl/q/?s=cl.f
miedź
http://stooq.pl/q/?s=hg.f
złoto
http://stooq.pl/q/?s=gc.f

warto też obejrzeć żywność

o obligacjach nie wspomnę....

"towar jest drogi wówczas gdy jest go za mało"

"tanieje gdy jest duża podaż"

czyli obecnie mamy do czynienia z nadmierną podażą pieniądza
inwestycyjnego <sic!> może by lepiej powiedzieć spekulacyjnego, bo w
realnej gospodarce nie ma co go szukać...

Do tej pory mieliśmy pewne zależności przerzucania sie inwestycji miedzy
towarami, żywnościa, metalami, obligacjami a akcjami. Dziś rośnie wszystko
- jak to nie jest inflacja to co to jest????


A no i najlepszy tekst, który dziś złapałem:

"Wszystkie modele makroekonomiczne oparte są o dodatnie stopy %. Nikt nie
wie jak się zachowa gospodarka przy zerowych stopach."
Pytanie za 100 pkt - kto to powiedział ;-))))))))) podpowiem ktoś z USA
...


Z przedstawionych wykresów inflacje widzę tylko na rynku złota. Pozostałe rynki nie osiągnęły poziomu z momentu kiedy zaczęła się deflacja. Czyli dla mnie wykresy te przedstawiają wysiłki zwalczania deflacji. Czyli w momencie gdy ceny zaczęły spadać na rynku, w równaniu, gotówka + kredyt = ceny usług + ceny produktów, po lewej stronie równania pozycja kredyt mocno się zmniejszyła. Żeby utrzymać ceny z przed zjazdu nadrabia się gotówką. Dalej nie wiem dlaczego to takie ważne. Dlaczego inflacja jest dobra, a deflacja zła. Osobiście wolałbym żyć w gospodarce z deflacją. Dla mnie deflacja ma ogromne walory. Zachęca do oszczędzania, hamuje niepotrzebne zakupy. Nie trzeba za wszelką cenę uciekać z pieniędzy.

Data: 2010-10-10 11:49:08
Autor: Archangell
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
 Dlaczego inflacja jest dobra, a deflacja
zła. Osobiście wolałbym żyć w gospodarce z deflacją. Dla mnie deflacja ma
ogromne walory. Zachęca do oszczędzania, hamuje niepotrzebne zakupy. Nie
trzeba za wszelką cenę uciekać z pieniędzy.

Może deflacja hamuje nie tylko niepotrzebne zakupy ale również te mniej potrzebne?
Ludzie generalnie mniej kupują, spada popyt => spada produkcja => firmy redukują zatrudnienie i/lub płace.
Coraz mniej ludzi ma pracę i mniej pieniędzy na zakup dób i usług, gospodarka  idzie w recesje itd.
Wtedy też deflacja jest dobra?

Arch

Data: 2010-10-10 14:22:03
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Archangell wrote:

 Dlaczego inflacja jest dobra, a deflacja
zła. Osobiście wolałbym żyć w gospodarce z deflacją. Dla mnie deflacja ma
ogromne walory. Zachęca do oszczędzania, hamuje niepotrzebne zakupy. Nie
trzeba za wszelką cenę uciekać z pieniędzy.

Może deflacja hamuje nie tylko niepotrzebne zakupy ale również te mniej
potrzebne?
Ludzie generalnie mniej kupują, spada popyt => spada produkcja => firmy
redukują zatrudnienie i/lub płace.
Coraz mniej ludzi ma pracę i mniej pieniędzy na zakup dób i usług,
gospodarka  idzie w recesje itd.
Wtedy też deflacja jest dobra?

Arch

No właśnie. Deflacja redukuje popyt tym samym oczywiście zatrudnienie. Okazuje się, ze samochód czy komputer czy jeszcze coś innego może nam posłużyć jeszcze jakiś czas. Okazuje się też, ze część pracujących robi rzeczy bez których można się obejść. Netto biorąc utrzymują ich ci, którzy kupują te ich produkty, a potem z nich nie korzystają lub wyrzucają dotąd stosowane ale całkiem sprawne i przydatne. Można mieć trzy samochody pięć komputerów dziesięć telefonów komórkowych ale jednocześnie można korzystać tylko z jednego z tych urządzeń. W/g mnie sprowadza się to do tego, że trzeba ich utrzymywać ale ci utrzymywani nie muszą przy tym marnować surowców i energii. Oba czynniki są ograniczone. Ale widać, ze społeczeństwa nie chcą takiego rozwiązania, ludzie nie chcą racjonalizować i optymalizować swoich działań. Wybierani i obdarzani władzą są politycy, którzy promują inflację i regulacje państwowe. Dla mnie sprowadza się to do stwierdzenia, że praca jest sensem życia, że człowiek rodzi się po to by pracować. Nie jest istotne czy to co robi jest przydatne czy nie, celem jest praca i eksploatacja organizmu przez 10 godzin dziennie. Widać, że nie ma innej metody by człowiek, który ma 3 samochody, mógł przekazać swoje nadwyżki środków ludziom, którzy brali udział w ich produkcji i sprzedaży począwszy od wydobycia surowców poprzez cały łańcuch ich obróbki po proces sprzedaży. Jak na razie utrzymuje ich rujnując środowisko i marnując zasoby. Czy deflacja jest dobra? To kwestia oceny i celów jakie sobie stawiamy. Jeżeli celem jest by wszyscy pracowali to jest zła. Jeżeli celem jest by wszyscy żyli, a ci co pracują mogli, chcieli i umieli utrzymywać tych co nie pracują to dobra. Jak zwykle ocena zależy od oceniającego. Ja uważam, że w każdych warunkach deflacja jest dla mnie dobra. A dla Ciebie?

Data: 2010-10-10 15:52:19
Autor: walter
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Użytkownik "totus" <totus@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości news:i8sb5d$9sp$1inews.gazeta.pl...

...Ja uważam, że w każdych warunkach deflacja jest dla mnie dobra. A dla Ciebie?

Co do mnie, to osobiście i z wyłączną myślą o sobie i swoim biznesie - deflacja jest dla mnie znacznie lepsza od inflacji, i to pod każdym względem.

Pozdrawiam

Data: 2010-10-10 16:07:23
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
walter wrote:

Użytkownik "totus" <totus@poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:i8sb5d$9sp$1inews.gazeta.pl...

...Ja uważam, że w każdych warunkach deflacja jest dla mnie dobra. A dla
Ciebie?

Co do mnie, to osobiście i z wyłączną myślą o sobie i swoim biznesie -
deflacja jest dla mnie znacznie lepsza od inflacji, i to pod każdym
względem.

Pozdrawiam

Nie mam wiedzy na ten temat ale silne przeczucie, że większość wolałaby deflację.

Data: 2010-10-11 21:18:16
Autor: Jan Strybyszewski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
W dniu 2010-10-10 16:07, totus pisze:

Nie mam wiedzy na ten temat ale silne przeczucie, że większość wolałaby
deflację.


Czyli ujemny PKB , wzrost bezrobocia, zmniejszenieilosci pieniadza, bra kredytow. Zasadniczo wlasnie zbankrutowalo panstwo w ktorym zyjesz

Data: 2010-10-11 22:00:21
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Jan Strybyszewski wrote:

W dniu 2010-10-10 16:07, totus pisze:

Nie mam wiedzy na ten temat ale silne przeczucie, że większość wolałaby
deflację.


Czyli ujemny PKB , wzrost bezrobocia, zmniejszenieilosci pieniadza, bra
kredytow. Zasadniczo wlasnie zbankrutowalo panstwo w ktorym zyjesz

No tak. Rozpatrzmy taki przykład. Rynek jajek. W populacji żyje 1000 osób i one jedzą tyle jajek ile chcą i ile potrzebują i to jest średnio 10 jaj tygodniowo. Czyli każdy zjada 10 jaj x 52 tygodnie = 520 jaj na rok. Rynek jest zrównoważony i produkcja jaj jest 520 jaj x 1000 osób daje 520 tyś jaj rocznie. Na rynku mamy nowoczesną gospodarkę obsługiwaną przez pieniądz papierowy gdzie wymiana pracy na dobra następuje za pośrednictwem tych pieniędzy. Na tym rynku obowiązuje złoty polski. Cena jednego jajka to 0,5 złotego. Czyli z produkcji spływa do konsumentów 520 tyś jaj rocznie , a w odwrotnym kierunku 260 tys złotych polskich. Ale ludzie jak to ludzie lubią się rozmnażać. Po jakimś okresie populacja wynosi już 1100 osób i gusta żywieniowe się również zmieniły teraz jedzą 12 jaj tygodniowo i jeszcze jest moda na wydmuszki to jeszcze 3 jajka na tydzień. Zapotrzebowanie wzrosło do 15 jaj x 52 tygodnie x 1100 osób = 858 tyś jaj rocznie. Produkcja chce zarobić i rośnie równomiernie z zapotrzebowaniem i robi tyle ile potrzeba czyli 858 tyś na rok. Jednak kwota pieniędzy jaka obsługuje ten rynek się nie zmieniła czyli rynek dalej jest obsługiwany kwotą 250 tyś złotych polski i teraz jajko kosztuje. 250 tyś złotych polskich / 858 tys jaj = 0,29 złotego. I co? Jest deflacja, konsumpcja rośnie, zatrudnienie rośnie, dobrobyt rośnie nikt nie bankrutuje. Wystarczy pomyśleć i nie powtarzać kwestii z telewizji.

Data: 2010-10-11 22:36:56
Autor: PMG
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
  W dniu 2010-10-11 22:00, totus pisze:
Jan Strybyszewski wrote:

W dniu 2010-10-10 16:07, totus pisze:

Nie mam wiedzy na ten temat ale silne przeczucie, że większość wolałaby
deflację.

Czyli ujemny PKB , wzrost bezrobocia, zmniejszenieilosci pieniadza, bra
kredytow. Zasadniczo wlasnie zbankrutowalo panstwo w ktorym zyjesz
  Jednak kwota pieniędzy jaka obsługuje ten rynek się
nie zmieniła czyli rynek dalej jest obsługiwany kwotą 250 tyś złotych polski
i teraz jajko kosztuje. 250 tyś złotych polskich / 858 tys jaj = 0,29
złotego.
I co? Jest deflacja, konsumpcja rośnie, zatrudnienie rośnie, dobrobyt rośnie
nikt nie bankrutuje. Wystarczy pomyśleć i nie powtarzać kwestii z telewizji.

Przy ograniczonej podaży pieniądza i rosnącym popycie na jajka cena jajka wzrośnie i tyle. Deflacja byłaby wtedy gdyby kupujący się zbuntowali i ograniczyli popyt (bo np. cholesterol ich przestraszył) a nadwyżki pieniądza schowali do skarpety. Przecież jutro za te same pieniądze kupią więcej jajek - bo jest deflacja.

Wszystkimi sposobami chcesz obalić tezę, że inflacja jest dobra a deflacja zła. Nie przyszło Ci do głowy, że teza jest i tak fałszywa i ani inflacja ani deflacja nie jest dobra? Rzekłbym, że inflacja ma po prostu lepszy 'public relations' bo w przypadku deflacji beneficjenta nie ma, a w przypadku inflacji jest nim emitent pieniądza drukując 'pusty' pieniądz. Ponadto w przypadku inflacji bank centralny ma wpływ na politykę monetarną a podczas deflacji nie (ujemne stopy procentowe).

Data: 2010-10-11 21:04:53
Autor: jap
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
i jeszcze jeden problem

UE ma ujemną stopę przyrostu naturalnego, w tym również Polska.

akuku...

A deflacja bierze się z faktu występowania przewagi podaży nad popytem... o
ile nie jest ona podyktowana zmianą technologii wytwarzania to wszyscy
producenci i handlowcy ograniczają swoje zyski... oj totus coś duże luki masz...


--


Data: 2010-10-11 23:35:59
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
jap wrote:

i jeszcze jeden problem

UE ma ujemną stopę przyrostu naturalnego, w tym również Polska.

akuku...

A deflacja bierze się z faktu występowania przewagi podaży nad popytem...
o ile nie jest ona podyktowana zmianą technologii wytwarzania to wszyscy
producenci i handlowcy ograniczają swoje zyski...

oj totus coś duże luki masz...



Ja pokazałem, że ceny spadają jak zapotrzebowanie rośnie, czyli gospodarka rośnie, przy biernej postawie emitenta. Ty mówisz, ze ceny spadają jak zapotrzebowanie spada, czyli gospodarka się kurczy, przy biernej postawie emitenta. Jedno drugiego nie wyklucza. To są dwa obrazy tego samego zjawiska. Na jednostkę produkcji przypada mniej pieniędzy. A ku ku ... Innymi słowy inflacja jest wtedy gdy dynamika produkcji pieniędzy jest większa niż dynamika produkcji dóbr i usług, a deflacja gdy dynamika produkcji pieniędzy jest mniejsza niż dynamika produkcji dóbr i usług. czy dynamika produkcji dóbr i usług jest dodatnia czy ujemna nie ma znaczenia. A ku ku ...

Data: 2010-10-12 08:38:30
Autor: Endriu
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
To są dwa obrazy tego samego zjawiska. Z tym że u nas od Gierka Kaczyńskich, aż do Donka występuje tylko i wyłączni wyłącznie jeden, a ten drugi występuje wyłącznie  w teoriach totusa (z małej litery)....

http://zapisz.net/images/344_bez_tytu_u.png


--
Pozdrawiam
Endriu
http://drendriu.ovh.org/

Data: 2010-10-12 08:41:25
Autor: Endriu
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
To są dwa obrazy tego samego zjawiska.


 Z tym, że u nas od Gierka poprzez Kaczyńskich, aż do Donka występuje tylko i wyłącznie jeden, a ten drugi obraz to wyłącznie teorie totusa (z małej litery)....

http://zapisz.net/images/344_bez_tytu_u.png


--
Pozdrawiam
Endriu
http://drendriu.ovh.org/

Data: 2010-10-13 10:41:38
Autor: Jan Strybyszewski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
totus pisze:

Ja pokazałem, że ceny spadają jak zapotrzebowanie rośnie, czyli gospodarka rośnie, przy biernej postawie emitenta. Ty mówisz, ze ceny spadają jak zapotrzebowanie spada, czyli gospodarka się kurczy, przy biernej postawie emitenta. Jedno drugiego nie wyklucza. To są dwa obrazy tego samego zjawiska. Na jednostkę produkcji przypada mniej pieniędzy. A ku ku ... Innymi słowy inflacja jest wtedy gdy dynamika produkcji pieniędzy jest większa niż dynamika produkcji dóbr i usług, a deflacja gdy dynamika produkcji pieniędzy jest mniejsza niż dynamika produkcji dóbr i usług. czy dynamika produkcji dóbr i usług jest dodatnia czy ujemna nie ma znaczenia. A ku ku ...


Bzdura

Jesli koszt produkcji jajka to 20groszy w tym wynagrodzenia 15gr to sprzedaz jajka ponizej kosztów jest powodem bankructwa.  W swietle prawa pracy nie mozna obnizyc wynagrodzenia i jest to trudne spolecznie,politycznie i konstytucyjnie wiec pracodawca jest bankrutem.
Do tego wysycha kredyt co jest oczywiste, po co pozyczac skoro w skarpecie zarabiam wiecej

Data: 2010-10-13 10:37:57
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Jan Strybyszewski wrote:

Jesli koszt produkcji jajka to 20groszy w tym wynagrodzenia 15gr to
sprzedaz jajka ponizej kosztów jest powodem bankructwa.

Stara metoda dyskusji. Przypisujesz mi coś czego nie napisałem tylko Ty wymyśliłeś. Tobie jeszcze tego nie pisałem. gadasz do lustra, dyskutujesz ze sobą.

Data: 2010-10-11 23:20:39
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
PMG wrote:

  W dniu 2010-10-11 22:00, totus pisze:
Jan Strybyszewski wrote:

W dniu 2010-10-10 16:07, totus pisze:

Nie mam wiedzy na ten temat ale silne przeczucie, że większość wolałaby
deflację.

Czyli ujemny PKB , wzrost bezrobocia, zmniejszenieilosci pieniadza, bra
kredytow. Zasadniczo wlasnie zbankrutowalo panstwo w ktorym zyjesz
  Jednak kwota pieniędzy jaka obsługuje ten rynek się
nie zmieniła czyli rynek dalej jest obsługiwany kwotą 250 tyś złotych
polski i teraz jajko kosztuje. 250 tyś złotych polskich / 858 tys jaj =
0,29 złotego.
I co? Jest deflacja, konsumpcja rośnie, zatrudnienie rośnie, dobrobyt
rośnie nikt nie bankrutuje. Wystarczy pomyśleć i nie powtarzać kwestii z
telewizji.

Przy ograniczonej podaży pieniądza i rosnącym popycie na jajka cena
jajka wzrośnie i tyle. Deflacja byłaby wtedy gdyby kupujący się
zbuntowali i ograniczyli popyt (bo np. cholesterol ich przestraszył) a
nadwyżki pieniądza schowali do skarpety. Przecież jutro za te same
pieniądze kupią więcej jajek - bo jest deflacja.

Wszystkimi sposobami chcesz obalić tezę, że inflacja jest dobra a
deflacja zła. Nie przyszło Ci do głowy, że teza jest i tak fałszywa i
ani inflacja ani deflacja nie jest dobra? Rzekłbym, że inflacja ma po
prostu lepszy 'public relations' bo w przypadku deflacji beneficjenta
nie ma, a w przypadku inflacji jest nim emitent pieniądza drukując
'pusty' pieniądz. Ponadto w przypadku inflacji bank centralny ma wpływ
na politykę monetarną a podczas deflacji nie (ujemne stopy procentowe).

Moim celem nie jest zmieniać Twoje przekonania. Pokazałem krok po kroku na liczbach, że deflacja nie przeszkadza w powiększaniu dobrobytu. Pokazałem, że pieniądz to tylko przelicznik jakim ludzie się posługują by wymienić swoją pracę na to czego potrzebują. Ty możesz to rozumowanie przyjąć, możesz odrzucić. Rób co chcesz. W moim przykładzie jest pokazane, że zapotrzebowanie rośnie i podaż za tym nadąża. Nie ma motywów. Jajka są tylko umownie. Mogą tam być kłódki, chleb albo prezerwatywy albo każde z 10/15 jajek może oznaczać inny segment rynku, wszystko jedno. To prawda, że inflacja jest dobra dla emitenta, a ponieważ emitent jest odpowiedzialny za budżet to poprzez inflacje emitent nakłada podatek na mniej spostrzegawczych i zaradnych. Przy inflacji zyskują wszyscy konsumenci, którzy czerpią z budżetu w takiej proporcji w jakiej z budżetu czerpią. Przy deflacji zyskują wszyscy, którzy pracują poza budżetem. Ponieważ praca jest świadczona w sposób ciągły w czasie i inflacja/deflacja następuje w sposób ciągły w czasie. Rozliczenie pracy następuje w sposób dyskretny w czasie. Najczęściej raz w miesiącu. Dodatkowo z budżetu czerpię w minimalnym stopniu oraz za pracę świadczoną 15 danego miesiąca, która rozliczana jest 30 danego miesiąca wole dostać więcej jajek niż mniej, niż się umówiłem, to dla mnie lepsza jest deflacja. Nigdzie nie twierdziłem, że deflacja jest lepsza od inflacji. Nigdy nie uogólniam i nie generalizuję. Przedstawiałem tylko racje dlaczego deflacja jest lepsza dla mnie. Ideałem byłaby równowaga. No ale ideały są tylko w matematyce. Na koniec dodam przykład jaka dobra jest inflacja dla lokat bankowych gdzie od odsetek państwo pobiera 19% podatek. Można to policzyć przy inflacji powiedzmy 10% i marży banku 2%. Widać wyraźnie, że podatek uszczupla kapitał realny. Ty uważasz, ze to jest dobre ja uważa, ze to mnie się nie opłaca. I tyle.

Data: 2010-10-13 10:39:23
Autor: Jan Strybyszewski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
PMG pisze:

Przy ograniczonej podaży pieniądza i rosnącym popycie na jajka cena jajka wzrośnie i tyle. Deflacja byłaby wtedy gdyby kupujący się zbuntowali i ograniczyli popyt (bo np. cholesterol ich przestraszył) a nadwyżki pieniądza schowali do skarpety. Przecież jutro za te same pieniądze kupią więcej jajek - bo jest deflacja.

Wszystkimi sposobami chcesz obalić tezę, że inflacja jest dobra a deflacja zła. Nie przyszło Ci do głowy, że teza jest i tak fałszywa i ani inflacja ani deflacja nie jest dobra? Rzekłbym, że inflacja ma po prostu lepszy 'public relations' bo w przypadku deflacji beneficjenta nie ma, a w przypadku inflacji jest nim emitent pieniądza drukując 'pusty' pieniądz. Ponadto w przypadku inflacji bank centralny ma wpływ na politykę monetarną a podczas deflacji nie (ujemne stopy procentowe).

Inflacja jest dobra z innego powodu
a) panstwo prawa zabrania obnizania wynagrodzen, deflacja  powoduje
wzroszt kosztów pracy, wzgledem przychodów, a wiec bezrobocie kryzys i bankructwo.
b) inflacja powoduje koniecznosc zwiekszenia wydajnosci, oraz wyciaga z domow oszczednosci na inwestycje (brak zysku z trzymania pieniadza w skarpecie). Czyli prowadzi do zdrowego obiegu pieniadza,

Kryzys 2008r to nie kwestia subprime.... to kwestia zatrzymania akcji kredytowej w realnej gospodarce na skutek utraty zaufania na rynkuu miedzybankowym. Nikt nie wie kto bedzie bakrutem i ile tych smieci CDO/CDS mma za kolnierzem. By delewarowanie odbywało sie szybko a system nie zapadł sie z dnia na dzien trzeba bylo wpomowac plynnosc, ktora po zakonczeniu recesji sie "wypompuje stopami".  Jak walczyc zas z deflacja nie wie nikt.

Data: 2010-10-13 10:41:01
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Jan Strybyszewski wrote:

a) panstwo prawa zabrania obnizania wynagrodzen, deflacja  powoduje
wzroszt kosztów pracy, wzgledem przychodów, a wiec bezrobocie kryzys i
bankructwo.

Nie potrafisz udowodnić, żadnej z tych tez. Powód jest prosty. Są fałszywe.

Data: 2010-10-13 14:25:26
Autor: Jan Strybyszewski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
totus pisze:
Jan Strybyszewski wrote:

a) panstwo prawa zabrania obnizania wynagrodzen, deflacja  powoduje
wzroszt kosztów pracy, wzgledem przychodów, a wiec bezrobocie kryzys i
bankructwo.

Nie potrafisz udowodnić, żadnej z tych tez. Powód jest prosty. Są fałszywe.

Jak tupniesz noga to moze nawet Keynesa z grobu wyciagniesz :)  A swoją droga arogancja niezła dwóch noblistów z przeciwnych obozów na raz zes pojechał.... ze swoimi urojeniami

Data: 2010-10-13 14:44:06
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Jan Strybyszewski wrote:

totus pisze:
Jan Strybyszewski wrote:

a) panstwo prawa zabrania obnizania wynagrodzen, deflacja  powoduje
wzroszt kosztów pracy, wzgledem przychodów, a wiec bezrobocie kryzys i
bankructwo.

Nie potrafisz udowodnić, żadnej z tych tez. Powód jest prosty. Są
fałszywe.

Jak tupniesz noga to moze nawet Keynesa z grobu wyciagniesz :)  A swoją
droga arogancja niezła dwóch noblistów z przeciwnych obozów na raz zes
pojechał.... ze swoimi urojeniami

Który przepis państwa prawa zabrania obniżania wynagrodzeń? Który noblista twierdził, że deflacja powoduje wzrost kosztów pracy? Który twierdził, że deflacja powoduje bezrobocie, kryzys i bankructwo? Czytałeś Keynesa? Nie, czytałeś tych co mówili co Keynes napisał. Gadasz bzdury i inwektywy nic tu nie pomogą. Zadaję pytania, na które nie masz odpowiedzi. Puszczasz bomble. Też mogę napisać, że jesteś głupi i jesteś na haju. czy to nas posuwa do przodu. Nauczę się czegoś jak odpowiesz na moje pytania, a nie będziesz tu żółć wylewał. Jak chcesz ubliżać to przejdź się pod pałac prezydencki. Tam się spotykają tacy co 10-go po wypłacie.

Data: 2010-10-13 07:26:10
Autor: dziegiec
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
On 13 Paź, 14:44, totus <to...@poczta.onet.pl> wrote:
Jak chcesz ubliżać to przejdź się pod pałac prezydencki. Tam
się spotykają tacy co 10-go po wypłacie.

Prawda, wóda u Gesslera swoje kosztuje.

Data: 2010-10-13 23:37:32
Autor: Deflacja czas zagłady banków?
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Wyraźna prowokacja Totusa, ale...

Mam 1000 zł

W banku dostanę 0 zł za przetrzymanie lub zapłacę prowizje

Mam to w nosie

Trzymam w skarpecie &#8211; wole zaryzykować

(dziś oprocentowanie kont firm jest ujemne ;-( i proszę nie znajdować jednego
rodzynka, który daje konto z profitami bo mówię o średniej bankowej, o
lokatach w stos do reszty nie wspomnę).

Nie dam zarobić bankom bowiem mnie skroją, nie kupię dziś nic, bo po co???
Kupię za rok, bo za rok wszystko będzie tańsze a moja pensja będzie mniejsza,
wiec wole kupić za rok a może za dwa.

Oszczędzam na samochód, wiec jak potrzymam w skarpecie to za pięć lat kupię
taniej, bardziej wypasiony!!!!!
He He He He

No dobra trzeba żyć, ale ostrożnie, wydam jutro więcej, dziś się nie opłaca

Chciałbym zainwestować, ale jutro będzie towar tańszy a pojutrze jeszcze, więc
jak nie sprzedam jestem w plecy. Po co się męczyć. A jak jeszcze przez
przypadek poleży towar rok ojej!!!!! Chyba mnie na to nie stać!!!! Nie wezmę
kredytu, bo po co? Zapłacę odsetki i na leżącym towarze będę w plecy, cholerny
świat będę wdupala, wolę się nie wychylać no chyba, że znajdę niszę na 30%/40%
tylko jak długo, jeśli każdy z producentów rzuca się na nowinkę, jak na
zbawienie???? Nie ma szans.

To nie jest kwestia myślenia przyszłego, być może musi wymrzeć kilka pokoleń
by tak nie myśleć, ale na razie takie jest zachowanie naszego pokolenia i póki
nie wymrą nasze dzieci, tak będą też myśleć&#8230;

Co do pewnych zachowań hmmmm nie stworzono ekonomii o ujemnej stopy %. Zawsze
poruszamy się we wszystkich rozważaniach w pierwszej ćwiartce układu
kartezjańskiego xy. Być może dlatego, iż mamy w zamiarze zyski nie straty.
Czyżby kiedyś czekał nas czas, gdy będziemy się ścigali, by jak najmniej
stracić???? Być może tak kiedyś będzie, że przestawi się myślenie, nie wykluczam tego.

Jednak do dziś gospodarkę napędzała inflacja, cała nasza dotychczasowa
historia jest na niej oparta.

Pozdrawiam i zamykam wątek deflacji w tej części, jako że rozpocząłem go i
proponuję rozmowę o meritum&#8230;. Jeśli ktoś ma ochotę pogadać o tym proponuję
stworzenie nowego wątku

Deflacja plusy i minusy.

pozdrawiam

--


Data: 2010-10-14 09:12:11
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
=?ISO-8859-2?Q?_Deflacja_czas_zag=B3ady_bank=F3w=3F?= wrote:

Wyraźna prowokacja Totusa, ale...

/ciach

Nie za bardzo zrozumiałem o co Ci w liście chodziło. Jakbyś mógł tak w prostych żołnierskich słowach. Ale zanim to zrobisz to bliżej przyjrzyj się Japonii. Tam przynajmniej od pokolenia żyją z ujemną stopą bankową na lokaty i żyją. Maja deflację już jakiś czas. Mimo tak długiego czasu deflacji dalej mają wyższy PKB na głowę od Polaków choć Polacy mieli w tym czasie inflacje motywacyjną z początku lat '90. Poza tym ja pisałem, że ja wole deflację, a nie, że deflacja jest lepsza czy gorsza, a głównie pisałem o tym co to jest inflacja/deflacja, a nie jaka jest. Czy wolno mi woleć deflacje? Jak Tobie podoba się inflacja to ja nic przeciw temu nie mam i nie oceniam Cię jako prowokatora. Niezrozumienie czym jest deflacja/inflacja jest powszechne. Wczoraj w audycji radiowej ekonomicznej w TOK.fm jeden z dziennikarzy stwierdził, że inflacja jest spowodowana wzrostem cen. Kiedy inflacja to jest wzrost cen, a spowodowana jest nadmiarem pieniądza. Na inflację/deflację patrzymy codziennie, obserwując notowania giełdowe. Wczoraj na wig20 była jednodniowa inflacja ponad 2%. Dziś pierwsze 15 min na rynku kontraktów na wig20 to była deflacja, czyli spadek cen. Nic więcej nie mówię, że ceny rosną gdy na danym rynku spotyka się większy strumień pieniędzy niż towarów, a ceny spadają gdy strumień towarów trafiających na dany rynek jest większy od strumienia pieniędzy. Nie rozważałem kto te nierównowagi powoduje i jakie ma motywy. Nie pisałem jak te nierównowagi wpływają na zachowania uczestników rynku. Mówiłem tylko, że ja wolę deflacje. Ja, nikt inny, tylko ja. Nic o Was nie wiem, badań nie mam ale dobrze wiem co dla mnie jest dobre, a co złe. I mimo, że się tu pisze, że inflacja to najlepsze rozwiązanie z możliwych jak to wspiera produkcje i jak się wszyscy bogacą to ja na podstawie swoich rachunków wiem, ze dla mnie lepsza jest deflacja. I tak już zostanie.

Data: 2010-10-14 10:01:04
Autor: Archangell
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Nie za bardzo zrozumiałem o co Ci w liście chodziło. Jakbyś mógł tak w
prostych żołnierskich słowach. Ale zanim to zrobisz to bliżej przyjrzyj się
Japonii. Tam przynajmniej od pokolenia żyją z ujemną stopą bankową na lokaty
i żyją. Maja deflację już jakiś czas. Mimo tak długiego czasu deflacji dalej
mają wyższy PKB na głowę od Polaków choć Polacy mieli w tym czasie inflacje
motywacyjną z początku lat '90.

Stosujesz wybiórcze porównia aby udowodnić swoją tezę.

Przez trzy dekady II połowy XX wieku gospodarka Japonii przeżywała spektakularny rozwój, nienotowany przedtem w historii: około 10% w latach 60., około 5% w latach 70. i około 4% w latach 80.[7].

Obniżenie aktywów i cen nieruchomości z końca lat 80. zapoczątkowało dekadę stagnacji gospodarczej. Realny PKB w Japonii wzrastał już średnio tylko o około 1,5% rocznie od 1991-1999, w porównaniu do około 4% wzrostu rocznie w latach 80. Wzrost gospodarczy w Japonii w ostatniej dekadzie XX w. był niższy niż wzrost w innych głównych krajach uprzemysłowionych (tak samo jak Francja i Niemcy). Wysiłki rządu w celu ożywienia gospodarczego odniosły niewielki sukces, ale rozwój został ponownie spowolniony w latach 2000-2001 przez pogorszenie światowej koniunktury gospodarczej[8]. Jednakże, PKB na jednego pracownika wzrósł nieznacznie w latach 90. Produkcja rosła w tempie 2,0% rocznie w latach 2003 i 2004, a 2,8% w 2005 r. W przeciwieństwie do poprzednich trendów wzrostowych, tym razem konsumpcja krajowa była dominującym czynnikiem wzrostu gospodarczego. Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami, ożywienie gospodarcze było kontynuowane w latach 2006 i 2007.


Pod względem wielkości PKB, Polska jest szóstą[60] gospodarką Unii Europejskiej i 21. gospodarką świata (w 2009)[61].

Produkt krajowy na głowę mieszkańca wynosił według obliczeń MFW w 2009 nominalnie 11 288 dolarów[62], a po zmierzeniu parytetem siły nabywczej 18 072 dolarów[62] i wyniósł 61% średniej unijnej[63]. Tempo wzrostu gospodarczego stawia Polskę wśród najszybciej rozwijających się krajów Europy - w 2009 PKB wzrósł o 1,7%, co było jedynym dodatnim wynikiem w UE (średnia -4,1%)[64]. Wzrost PKB per capita w Polsce w latach 1992-2002 należał według OECD do najwyższych na świecie i wyniósł 216% z poziomu 4994 dolarów w 1992 do 10 800 dolarów w 2002[65] według parytetu siły nabywczej. Sektor usług odpowiada za wytworzenie 67,3% całego PKB, przemysł 28,1%, rolnictowo 4,6%.[66]

Polska uznawana jest przez ONZ za kraj wysoko rozwinięty ze względu na stosunkowo wysoki Wskaźnik Rozwoju Społecznego (HDI), który bierze pod uwagę takie czynniki, jak długość życia, poziom skolaryzacji, poziom alfabetyzacji dorosłych oraz PKB per capita po zmierzeniu parytetem siły nabywczej. Wskaźnik HDI wynosił w 2009 r. 0,880, dając Polsce 41. miejsce na świecie na 177 uwzględnionych państw[67] (w 1997 wynosił 0,801[68]). Polska zadłużona jest na około 50% PKB[69], jest to poziom niższy od średniej UE, która wynosi 73%.

Arch

Data: 2010-10-14 11:01:59
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Archangell wrote:

Nie za bardzo zrozumiałem o co Ci w liście chodziło. Jakbyś mógł tak w
prostych żołnierskich słowach. Ale zanim to zrobisz to bliżej przyjrzyj
się
Japonii. Tam przynajmniej od pokolenia żyją z ujemną stopą bankową na
lokaty
i żyją. Maja deflację już jakiś czas. Mimo tak długiego czasu deflacji
dalej
mają wyższy PKB na głowę od Polaków choć Polacy mieli w tym czasie
inflacje
motywacyjną z początku lat '90.

Stosujesz wybiórcze porównia aby udowodnić swoją tezę.

Przez trzy dekady II połowy XX wieku gospodarka Japonii przeżywała
spektakularny rozwój, nienotowany przedtem w historii: około 10% w latach
60., około 5% w latach 70. i około 4% w latach 80.[7].

Obniżenie aktywów i cen nieruchomości z końca lat 80. zapoczątkowało
dekadę stagnacji gospodarczej. Realny PKB w Japonii wzrastał już średnio
tylko o około 1,5% rocznie od 1991-1999, w porównaniu do około 4% wzrostu
rocznie w latach 80. Wzrost gospodarczy w Japonii w ostatniej dekadzie XX
w. był niższy niż wzrost w innych głównych krajach uprzemysłowionych (tak
samo jak Francja i Niemcy). Wysiłki rządu w celu ożywienia gospodarczego
odniosły niewielki sukces, ale rozwój został ponownie spowolniony w latach
2000-2001 przez pogorszenie światowej koniunktury gospodarczej[8].
Jednakże, PKB na jednego pracownika wzrósł nieznacznie w latach 90.
Produkcja rosła w tempie 2,0% rocznie w latach 2003 i 2004, a 2,8% w 2005
r. W przeciwieństwie do poprzednich trendów wzrostowych, tym razem
konsumpcja krajowa była dominującym czynnikiem wzrostu gospodarczego.
Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami, ożywienie gospodarcze było
kontynuowane w latach 2006 i 2007.


Pod względem wielkości PKB, Polska jest szóstą[60] gospodarką Unii
Europejskiej i 21. gospodarką świata (w 2009)[61].

Produkt krajowy na głowę mieszkańca wynosił według obliczeń MFW w 2009
nominalnie 11 288 dolarów[62], a po zmierzeniu parytetem siły nabywczej 18
072 dolarów[62] i wyniósł 61% średniej unijnej[63]. Tempo wzrostu
gospodarczego stawia Polskę wśród najszybciej rozwijających się krajów
Europy - w 2009 PKB wzrósł o 1,7%, co było jedynym dodatnim wynikiem w UE
(średnia -4,1%)[64]. Wzrost PKB per capita w Polsce w latach 1992-2002
należał według OECD do najwyższych na świecie i wyniósł 216% z poziomu
4994 dolarów w 1992 do 10 800 dolarów w 2002[65] według parytetu siły
nabywczej. Sektor usług odpowiada za wytworzenie 67,3% całego PKB,
przemysł 28,1%, rolnictowo 4,6%.[66]

Polska uznawana jest przez ONZ za kraj wysoko rozwinięty ze względu na
stosunkowo wysoki Wskaźnik Rozwoju Społecznego (HDI), który bierze pod
uwagę takie czynniki, jak długość życia, poziom skolaryzacji, poziom
alfabetyzacji dorosłych oraz PKB per capita po zmierzeniu parytetem siły
nabywczej. Wskaźnik HDI wynosił w 2009 r. 0,880, dając Polsce 41. miejsce
na świecie na 177 uwzględnionych państw[67] (w 1997 wynosił 0,801[68]).
Polska zadłużona jest na około 50% PKB[69], jest to poziom niższy od
średniej UE, która wynosi 73%.

Arch

A jaką ja mam tezę? Może coś źle zrozumiałeś. No nie wiem. W którym miejscu Twój list obnaża moje wybiórcze porównania? Czy mimo ujemnej stopy procentowej na lokaty w bankach da się żyć w Japonii? Ludzie tam umierają z głodu w przydrożnych rowach? Wszystko bankrutuje? Nie śledzę tego dokładnie ale wiem, ze na rynku akcji mają wieloletnią deflację. Nie wiem jak tam ceny ryżu, ryb i nieruchomości czy nośników energii. Zobacz co się dzieje z ich długiem publicznym. Czytając dyskusję tutaj należałoby wybrać Polskę do mieszkania. Chyba jednak lepiej się żyje w zadłużonej Japonii z deflacją oraz w splajtowanej Kalifornii gdzie płacą śmieciami czy papierem toaletowym jak tu się mówi o dolarach. Ja mam taką ocenę. Mogę żyć w błędzie? W tym błędzie pewnie nie jestem odosobniony bo Polacy rozłażą się po całym świecie. Słyszałeś może o tym, żeby Japonki czy Amerykanki szukały pracy sprzątaczek w Polsce? Albo może znasz jakiegoś Japończyka, który popracuje przy betoniarce. Inflacja/deflacja nie ma nic do tego. Ponieważ rządy w dużym stopniu kontrolują emisję pieniądza to utrzymują inflację bo to kolejny podatek dodatkowo nie trzeba go głosować. Rządzący zawsze psują pieniądz. Zawsze. Ale to nie znaczy, że mnie się ma to podobać. Pewnie nigdy w historii gospodarczej nie trzeba było poświęcić tyle godzin jak dziś, żeby utrzymać się przy życiu na średnim poziomie. Kiedyś 10% czyli dziesięcina uważana była za ciężki podatek. Tu jest cały problem. Inflacja czy deflacja nie mają nic do tego. Pieniądze to tylko przelicznik. Znajdź państwa, powiedzmy 5 o największym rocznym przyroście PKB przez ostatnie 20 lat i zobacz jaka tam jest redystrybucja dochodu narodowego jaki tam % dochodu narodowego przechodzi przez urzędników. Zobacz jak mają urządzoną służbę zdrowia jak zorganizowane emerytury. Ilu urzędników na głowę. Ile płacą odsetek za swoje długi na rok. I porównaj to z nami. To się dzieje, nic nie trzeba zgadywać, nic nie trzeba przypuszczać. Można tam pojechać i dotknąć językiem. Możemy tu do śmierci gadać co byłoby lepiej kiedy wiadomo co jest lepiej. Ale w Polsce większość tego nie wie bądź nie chce wiedzieć. Ale ludzie tacy są. Cały świat wprowadził prohibicje na narkotyki kiedy to żadnego problemu nie rozwiązało tylko stworzyło nowe. Na skutek przedawkowania alkoholu w Polsce ginie bądź umiera tysiące ludzi. Jest tu jakaś logika? Ale gdzie jest powiedziane, że powinna być? Tacy jesteśmy. Emocjonalni i nielogiczni.

Data: 2010-10-14 11:21:38
Autor: Delfino Delphis
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
totus wrote:

Albo może znasz jakiegoś Japończyka,
który popracuje przy betoniarce.

Tzn. według ciebie w Japonii nie ma betoniarek, czy są one automatyczne? W ogóle chyba zbytnio idealizujesz kraj, w którym trzeba strasznie harować na utrzymanie mieszkanka o powierzchni 20 m, a posiadanie łazienki jest niebywałym luksusem.

Data: 2010-10-14 11:30:59
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Delfino Delphis wrote:

totus wrote:

Albo może znasz jakiegoś Japończyka,
który popracuje przy betoniarce.

Tzn. według ciebie w Japonii nie ma betoniarek, czy są one automatyczne? W
ogóle chyba zbytnio idealizujesz kraj, w którym trzeba strasznie harować
na utrzymanie mieszkanka o powierzchni 20 m, a posiadanie łazienki jest
niebywałym luksusem.

Nic nie idealizuję. Dobrze to wiem. Myślałem o betoniarce w Polsce. Pisałem o kierunkach przepływu siły roboczej, o tym jak ludzie głosują nogami. Nie wynikało to z mojego listu? Może jeszcze jakiś błąd w interpunkcji znajdziesz.

Data: 2010-10-14 16:38:03
Autor: walter
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach

Użytkownik " Deflacja czas zagłady banków?" <japmp@gazeta.SKASUJ-TO.pl> napisał w wiadomości news:i95frr$ajd$1inews.gazeta.pl...
Wyraźna prowokacja Totusa, ale...

Mam 1000 zł
....

znam wiele osób które w warukach inflacji nie kupuja bryki, CD czy kompa przez lata, bo chca kupic taniej aktualny model, po czym gdy wchodzi nowy znowu tak samo

Data: 2010-10-18 12:29:14
Autor: Jan Werbinski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Użytkownik " Deflacja czas zagłady banków?" <japmp@gazeta.SKASUJ-TO.pl> napisał w wiadomości news:i95frr$ajd$1inews.gazeta.pl...
Nie dam zarobić bankom bowiem mnie skroją, nie kupię dziś nic, bo po co???
Kupię za rok, bo za rok wszystko będzie tańsze a moja pensja będzie mniejsza,
wiec wole kupić za rok a może za dwa.


Jakim cudem ktokolwiek kupuje komputery, RTV? Przecież tam jest nieustanna deflacja! Te firmy powinny natychmiast zbankrutować!


--
Jan Werbiński       O0oo....._[:]) bul, bul, bul
Prywatna http://www.janwer.com/
Nasza siec http://www.fredry.net/

Data: 2010-10-14 01:26:26
Autor: walter
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach

Użytkownik "Jan Strybyszewski" <ktos@w.pl> napisał w wiadomości news:i93pgl$g44$1news.onet.pl...


Inflacja jest dobra z innego powodu

tylko z jednego

to ekstra podatek, najczesciej wyprzedzajacy zdolnosc zaplacenia go procentowo od aktualnego przychodu wzgledem poprzedniego rozliczenia, dzieki roznicy w czasie na korzysc silniejszego

totus to napisal, tylko chyba mniej zwiezle ew. zalezy wam na udowodnieniu jakiejs tezy ew. wspierajacej narastanie molocha ssącego TWA w swoj krag

oczywiscie czapka zawsze przekona tłum że inflacja to coś bardzo dobrego, podobnie jak zmiana czasu, globalne ocieplenie/oziebienie ( w zeszlym miesiacu trend zawraca), grypa inna niz z przedrostkiem "jakas" itp. chore sprawy

Data: 2010-10-13 10:34:14
Autor: Jan Strybyszewski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
totus pisze:

No tak. Rozpatrzmy taki przykład. Rynek jajek. W populacji żyje 1000 osób i one jedzą tyle jajek ile chcą i ile potrzebują i to jest średnio 10 jaj tygodniowo. Czyli każdy zjada 10 jaj x 52 tygodnie = 520 jaj na rok. Rynek jest zrównoważony i produkcja jaj jest 520 jaj x 1000 osób daje 520 tyś jaj rocznie. Na rynku mamy nowoczesną gospodarkę obsługiwaną przez pieniądz papierowy gdzie wymiana pracy na dobra następuje za pośrednictwem tych pieniędzy. Na tym rynku obowiązuje złoty polski. Cena jednego jajka to 0,5 złotego. Czyli z produkcji spływa do konsumentów 520 tyś jaj rocznie , a w odwrotnym kierunku 260 tys złotych polskich. Ale ludzie jak to ludzie lubią się rozmnażać. Po jakimś okresie populacja wynosi już 1100 osób i gusta żywieniowe się również zmieniły teraz jedzą 12 jaj tygodniowo i jeszcze jest moda na wydmuszki to jeszcze 3 jajka na tydzień. Zapotrzebowanie wzrosło do 15 jaj x 52 tygodnie x 1100 osób = 858 tyś jaj rocznie. Produkcja chce zarobić i rośnie równomiernie z zapotrzebowaniem i robi tyle ile potrzeba czyli 858 tyś na rok. Jednak kwota pieniędzy jaka obsługuje ten rynek się nie zmieniła czyli rynek dalej jest obsługiwany kwotą 250 tyś złotych polski i teraz jajko kosztuje. 250 tyś złotych polskich / 858 tys jaj = 0,29 złotego. I co? Jest deflacja, konsumpcja rośnie, zatrudnienie rośnie, dobrobyt rośnie nikt nie bankrutuje. Wystarczy pomyśleć i nie powtarzać kwestii z telewizji.


Bzdura.... jakich wiele wy lewaki uzywacie. Jajka oderwane od reszty dobr. A powiedz mi rosnie dobrobyt to w co ci ludzie pakuja te pieniadze zarobione na produkcji jajek ?  W skarpetke ? Jakim cudem rosnie moc produkcyjna ?  W polsce jest deflacja od 50 lat komputery tanieja i lokomotyywy (przeliczajac na cene KM mocy)

Data: 2010-10-13 10:27:24
Autor: alibaba8
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
totus pisze:
>
> No tak. Rozpatrzmy taki przykład. Rynek jajek. W populacji żyje 1000 osób i > one jedzą tyle jajek ile chcą i ile potrzebują i to jest średnio 10 jaj > tygodniowo. Czyli każdy zjada 10 jaj x 52 tygodnie = 520 jaj na rok. Rynek > jest zrównoważony i produkcja jaj jest 520 jaj x 1000 osób daje 520 tyś jaj > rocznie. Na rynku mamy nowoczesną gospodarkę obsługiwaną przez pieniądz > papierowy gdzie wymiana pracy na dobra następuje za pośrednictwem tych > pieniędzy. Na tym rynku obowiązuje złoty polski. Cena jednego jajka to 0,5 > złotego. Czyli z produkcji spływa do konsumentów 520 tyś jaj rocznie , a w > odwrotnym kierunku 260 tys złotych polskich. Ale ludzie jak to ludzie lubią > się rozmnażać. Po jakimś okresie populacja wynosi już 1100 osób i gusta > żywieniowe się również zmieniły teraz jedzą 12 jaj tygodniowo i jeszcze jest > moda na wydmuszki to jeszcze 3 jajka na tydzień. Zapotrzebowanie wzrosło do > 15 jaj x 52 tygodnie x 1100 osób = 858 tyś jaj rocznie. Produkcja chce > zarobić i rośnie równomiernie z zapotrzebowaniem i robi tyle ile potrzeba > czyli 858 tyś na rok. Jednak kwota pieniędzy jaka obsługuje ten rynek się > nie zmieniła czyli rynek dalej jest obsługiwany kwotą 250 tyś złotych polski > i teraz jajko kosztuje. 250 tyś złotych polskich / 858 tys jaj = 0,29 > złotego. > I co? Jest deflacja, konsumpcja rośnie, zatrudnienie rośnie, dobrobyt rośnie > nikt nie bankrutuje. Wystarczy pomyśleć i nie powtarzać kwestii z telewizji.


Bzdura.... jakich wiele wy lewaki uzywacie. Jajka oderwane od reszty dobr. A powiedz mi rosnie dobrobyt to w co ci ludzie pakuja te pieniadze zarobione na produkcji jajek ?  W skarpetke ? Jakim cudem rosnie moc produkcyjna ?  W polsce jest deflacja od 50 lat komputery tanieja i lokomotyywy (przeliczajac na cene KM mocy)
A dlaczego lewaki??? Balcerowicz to lewak, a to powyżej to jak mniemam żywcem on wzięty. Inflacja to lewaki, przykręcanie śruby, stagnacja to konserwa prawiczków. Czy może wszystko już mi się pomieszało? --


Data: 2010-10-13 11:07:20
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
alibaba8@vp.pl wrote:

totus pisze:
>
> No tak. Rozpatrzmy taki przykład. Rynek jajek. W populacji żyje 1000
> osób i one jedzą tyle jajek ile chcą i ile potrzebują i to jest średnio
> 10 jaj tygodniowo. Czyli każdy zjada 10 jaj x 52 tygodnie = 520 jaj na
> rok. Rynek jest zrównoważony i produkcja jaj jest 520 jaj x 1000 osób
> daje 520 tyś jaj rocznie. Na rynku mamy nowoczesną gospodarkę
> obsługiwaną przez pieniądz papierowy gdzie wymiana pracy na dobra
> następuje za pośrednictwem tych pieniędzy. Na tym rynku obowiązuje
> złoty polski. Cena jednego jajka to 0,5 złotego. Czyli z produkcji
> spływa do konsumentów 520 tyś jaj rocznie , a w odwrotnym kierunku 260
> tys złotych polskich. Ale ludzie jak to ludzie lubią się rozmnażać. Po
> jakimś okresie populacja wynosi już 1100 osób i gusta żywieniowe się
> również zmieniły teraz jedzą 12 jaj tygodniowo i jeszcze jest moda na
> wydmuszki to jeszcze 3 jajka na tydzień. Zapotrzebowanie wzrosło do 15
> jaj x 52 tygodnie x 1100 osób = 858 tyś jaj rocznie. Produkcja chce
> zarobić i rośnie równomiernie z zapotrzebowaniem i robi tyle ile
> potrzeba czyli 858 tyś na rok. Jednak kwota pieniędzy jaka obsługuje
> ten rynek się nie zmieniła czyli rynek dalej jest obsługiwany kwotą 250
> tyś złotych polski i teraz jajko kosztuje. 250 tyś złotych polskich /
> 858 tys jaj = 0,29 złotego. I co? Jest deflacja, konsumpcja rośnie,
> zatrudnienie rośnie, dobrobyt rośnie nikt nie bankrutuje. Wystarczy
> pomyśleć i nie powtarzać kwestii z telewizji.


Bzdura.... jakich wiele wy lewaki uzywacie. Jajka oderwane od reszty
dobr. A powiedz mi rosnie dobrobyt to w co ci ludzie pakuja te pieniadze
zarobione na produkcji jajek ?  W skarpetke ? Jakim cudem rosnie moc
produkcyjna ?  W polsce jest deflacja od 50 lat komputery tanieja i
lokomotyywy (przeliczajac na cene KM mocy)
A dlaczego lewaki??? Balcerowicz to lewak, a to powyżej to jak mniemam
żywcem on wzięty. Inflacja to lewaki, przykręcanie śruby, stagnacja to
konserwa prawiczków. Czy może wszystko już mi się pomieszało?


Pod to co napisałem podstawianie poglądów politycznych to ciężka aberracja umysłowa. To jak mówić, ze rachunek różniczkowy jest lewicowy, a termodynamika prawicowa. Pokazałem tylko, że ceny to jest jedna wartość wyrażona w innym parametrze. Te przykładowe jajka. Ich cena spadła wyrażone w pieniądzu bo produkcja pieniędzy nie nadążała za produkcją jajek na tym rynku. Ale te same jajka wyrażone w złocie mogą drożeć. Gada się z wami jak z jakimiś ciemniakami. Udajecie czy rzeczywiście nie rozumiecie? Może dlatego tak łatwo się wami manipuluje przy pomocy pieniędzy. To czy ktoś się bogaci czy biednieje nie zależy od tego czy mu konto w banku rośnie czy spada. Ważne jest ile godzin ze swojego życia musi poświęcić na to co chce mieć. Jeżeli ktoś na konkretny dom w konkretnym miejscu zarabia 1/2 roku to znaczy, że zarabia więcej niż ten, który na ten dom musi pracować 5 lat. Ten pierwszy ma na koncie 100 000,- funtów, a ten drugi 10 000 000 dolarów z Botswany. Pieniądze to tylko przelicznik między czasem pracy czyli, życiem, a jakimś dobrem. Samo w sobie to nic. Pieniądze służą tylko do liczenia, nie do jedzenia, nie do leczenie, nie do ubierania, nie do mieszkania. Nie zaspokajają żadnych potrzeb życiowych, można je tylko liczyć. Jedyne co mam to moje życie i czas jaki tu będę. Z tym nie da się dyskutować. Z mojego punktu widzenia wszystkie inne zasoby są niewyczerpalne bo skończą się po mojej śmierci. Świat też jest wieczny. Był jak się urodziłem i będzie po tym ja umrę. Czym mniej czasu poświęcę na to by utrzymać się przy życiu na poziomie jaki zakładam, tym więcej zarabiam. To takie trudne? Tu wcale nie ma pieniędzy. Jest woda, jest ciepło itd. Dla mnie to dziwne, żeby to w ogóle wyjaśniać. No ten temat już więcej nie mam nic do dodania.

Data: 2010-10-13 11:22:53
Autor: alibaba8
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach

Pod to co napisałem podstawianie poglądów politycznych to ciężka aberracja umysłowa. To jak mówić, ze rachunek różniczkowy jest lewicowy, a termodynamika prawicowa. Pokazałem tylko, że ceny to jest jedna wartość wyrażona w innym parametrze. Te przykładowe jajka. Ich cena spadła wyrażone w pieniądzu bo produkcja pieniędzy nie nadążała za produkcją jajek na tym rynku. Ale te same jajka wyrażone w złocie mogą drożeć. Gada się z wami jak z jakimiś ciemniakami. Udajecie czy rzeczywiście nie rozumiecie? Może dlatego tak łatwo się wami manipuluje przy pomocy pieniędzy. To czy ktoś się bogaci czy biednieje nie zależy od tego czy mu konto w banku rośnie czy spada. Ważne jest ile godzin ze swojego życia musi poświęcić na to co chce mieć. Jeżeli ktoś na konkretny dom w konkretnym miejscu zarabia 1/2 roku to znaczy, że zarabia więcej niż ten, który na ten dom musi pracować 5 lat. Ten pierwszy ma na koncie 100 000,- funtów, a ten drugi 10 000 000 dolarów z Botswany. Pieniądze to tylko przelicznik między czasem pracy czyli, życiem, a jakimś dobrem. Samo w sobie to nic. Pieniądze służą tylko do liczenia, nie do jedzenia, nie do leczenie, nie do ubierania, nie do mieszkania. Nie zaspokajają żadnych potrzeb życiowych, można je tylko liczyć. Jedyne co mam to moje życie i czas jaki tu będę. Z tym nie da się dyskutować. Z mojego punktu widzenia wszystkie inne zasoby są niewyczerpalne bo skończą się po mojej śmierci. Świat też jest wieczny. Był jak się urodziłem i będzie po tym ja umrę. Czym mniej czasu poświęcę na to by utrzymać się przy życiu na poziomie jaki zakładam, tym więcej zarabiam. To takie trudne? Tu wcale nie ma pieniędzy. Jest woda, jest ciepło itd. Dla mnie to dziwne, żeby to w ogóle wyjaśniać. No ten temat już więcej nie mam nic do dodania.
No i to jest oczywista oczywistość. Ja się obruszyłem na przyklejanie łatek nie znając nawet specjalnie wątku.

--


Data: 2010-10-14 11:01:07
Autor: Jan Strybyszewski
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
japmp@gazeta.SKASUJ-TO.pl pisze:

Myslisz sie upadl Lehman, a takie  BoA czy Citi sa bankami panstwowymi

pełna zgoda, pytanie tylko dlaczego tak się stało i czy to, że są bankami
państwowymi cos zmienia w mysleniu bankowców???

Od 2008r. nie ma juz bankow inwestycyjnych

to zadaj sobie pytanie nad czym tak intensywnie pracuje Kongres. Nad
rozdzieleniem czesci inwestycyjnej od bankowej. Okres przejsciowy jaki
wyznaczono to kilkanascie lat...
Mozliwosc spekulacji dal im wolny rynek finansowy ktory skonczyl sie w 2008r

możliwosci spekulacji były zawsze, jednak przy kredycie 0,00% (Japonia), czy
0,25% (USA) jest znacznie większa niż gdyby stopy były 5/10% i może by się to
tak nie opłacało, aż strasznie gdyby nie kontrakty terminowe i opcje. Jesli
sie nie myle nie było tego problemu w 1929 roku.

Wyemitowana liczba CDO to odpowiednik swiatowego PKB, a dlaczego emitowano CDO.... bo wszyscy wierzyli ze to bezpieczne papiery i chcieli wiecej, a zeby bylo wiecej CDO musi byc dlug wiec pozyczało sie lumpom.


Te pieniądze miały w zamysle trafic do realnej gospodarki. Ino, że trafiły na
giełdy całego swiata jako najprostszy sposób podniesienia wartosci aktywow,
miast na kredyty dla przedsiębiorców lub ludnosci... Czesciowo dobrze bo
okazaloby sie nagle, ze ludnosc w krajach rozwinietych jest bez emerytury a
ich oszczednosci sa nic niewarte. Odłożono tą informację na jakis czas ;-(

Te pieniadze nie trafily na zadne gieldy... leza tam gdzie lezaly na twardych dyskach komputerow. Pompowanie plynnosci mialo na celu ratowanie krotkoterminowych kredytow ktore stanely z dnia na dzien z powodu braku zaufania nikt nie wiedzial ile i kto ma te toksyczne CDO.

Wiec FED je wymienil na dolary by banki sobie ufaly i by wrocil obieg pieniadza. Nic nie poszlo na zaden rynek spekulacynjy.  Narazie mamy ostre delewarowanie.  Wiesz ze obrot na Forexie jest 17krotnie wiekszy od rocznego PKB calego swiata ?  Takie duze kasyno.

Data: 2010-10-09 20:37:24
Autor: definicja
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach

Totus i to jest odpowiedz, na która czekałem.

Otóż chciałem zdefiniować nowe pojecie ekonomiczne lub tak mi sie wydaje &#8211; być
może się kompletnie mylę a może jest to nowa zasada ekonomiczna ale:

Inflacja inwestycyjna (spekulacyjna) powstaje wówczas, gdy stopy procentowe
spadają poniżej pewnego &#8222;normalnie&#8221; akceptowanego przez gospodarkę poziomu,
przy nadmiernej kreacji pieniądza. Jednocześnie nie wyklucza deflacji
inwestycyjnej  (w gospodarce realnej, czyli: produkcji, usługach itp.).
Występuje wówczas, gdy stopy procentowe spadają poniżej opłacalności
prowadzenia działalności gospodarczej a w szczególności, gdy koszty stałe
(sztywne), takie jak ubezpieczenia i podatki nałożone przez państwo oraz
dodatkowe koszty prowadzenia działalności gospodarczej przekraczają średnią
inwestycyjną w kraju. A im bardziej zawiły system podatkowy tym większe koszty.

Nowa ekonomia? Oto prawdziwa tajemnica NOWEJ EKONOMII


Przykład
Smith zarabia x pieniędzy. Jeśli stopa procentowa jest niewystarczająca (np.
zerowa jak obecnie w Japonii) wówczas może wziąć kredyt &#8222;nieograniczony&#8221;,
bowiem jego dzieci dziedziczą spłatę kredytu (trzeba wliczyć ryzyko straty
potomkow). Jeżeli Smith ma opłacić składkę ubezpieczenia społecznego, zapłacić
za rozruch firmy &#8211; opłaty obowiązkowe za rozpoczęcie działalności i późniejsze
szeroko pojęte podatki &#8211; oraz uwzględnić ryzyko wprowadzenia działalności na
rynek, woli przeznaczyć kwoty oszczędności w inwestycje już dostępne - papiery
wartościowe. Taka sytuacja doprowadza do nadmiernej wyceny aktywów (zaniżenia
stopy zwrotu) w warunkach realnej wyceny pieniądza oraz braku powstawania
nowych podmiotów gospodarczych wymuszających konkurencje na rynku.

Widzicie to obecnie??? Bo ja już widziałem już w 2002 roku. Pozdrawiam wszystkich

Marcin Piontek
Vel jap

--


Data: 2010-10-09 22:55:23
Autor: jap
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
 definicja <japmp@gazeta.SKASUJ-TO.pl> napisał(a):
Występuje wówczas, gdy stopy procentowe spadają poniżej opłacalności
prowadzenia działalności gospodarczej a w szczególności, gdy koszty stałe
(sztywne), takie jak ubezpieczenia i podatki nałożone przez państwo oraz
dodatkowe koszty prowadzenia działalności gospodarczej przekraczają średnią
inwestycyjną w kraju.

oczywiście zdanie winno brzmieć:

Występuje wówczas, gdy stopy procentowe spadają poniżej opłacalności
prowadzenia działalności gospodarczej a w szczególności, gdy koszty stałe
(sztywne), takie jak ubezpieczenia i podatki nałożone przez państwo oraz
dodatkowe koszty prowadzenia działalności gospodarczej przekraczają średnią
inwestycyjną stopę zwrotu w rejonie o wspólnej walucie.

w tej wersji uwzględniona jest strefa EURO a przez przeoczenie zabrakło
wyrażenia "stopy z zwrotu"


--


Data: 2010-10-10 11:16:57
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
jap wrote:

 definicja <japmp@gazeta.SKASUJ-TO.pl> napisał(a):

Występuje wówczas, gdy stopy procentowe spadają poniżej opłacalności
prowadzenia działalności gospodarczej a w szczególności, gdy koszty stałe
(sztywne), takie jak ubezpieczenia i podatki nałożone przez państwo oraz
dodatkowe koszty prowadzenia działalności gospodarczej przekraczają
średnią inwestycyjną w kraju.

oczywiście zdanie winno brzmieć:

Występuje wówczas, gdy stopy procentowe spadają poniżej opłacalności
prowadzenia działalności gospodarczej a w szczególności, gdy koszty stałe
(sztywne), takie jak ubezpieczenia i podatki nałożone przez państwo oraz
dodatkowe koszty prowadzenia działalności gospodarczej przekraczają
średnią inwestycyjną stopę zwrotu w rejonie o wspólnej walucie.

w tej wersji uwzględniona jest strefa EURO a przez przeoczenie zabrakło
wyrażenia "stopy z zwrotu"



W mojej działalności gospodarczej czym niższe stopy procentowe tym lepiej. Niezalezienie jaka to jest działalność. Koszt kredytu to dla mnie jest zawsze koszt i dla mnie to zawsze lepiej gdy jest zerowy albo nawet ujemny niż jakikolwiek dodatni. Przy podjęciu takiej czy innej działalności gospodarczej kierowałem się własnym rachunkiem, na który koszt kredytu miał wpływ znikomy. Głównym kryterium była moja ocena zapotrzebowania na produkt czy usługę, którą chciałem sprzedać. Dla mnie handel papierami wartościowymi niczym jakościowo nie różni się od handlu rzeczami czy usługami. W/g mnie obowiązują te same zasady. Trzeba kupić taniej i sprzedać drożej. Marża ze sprzedaży musi pokryć koszty handlu, które zawsze są. Żeby odnieść sukces finansowy trzeba umieć handlować na danym rynku. I nie jest ważne czy handluje się kontraktami na miedź czy czosnkiem z Chin czy pomidorami z pobliskiej plantacji. Koszt kredytu dla mnie podnosi koszt tego działania. Bo prawidłowa wycena kosztów działania zawsze zawiera koszt pieniądza w czasie i nie ma znaczenia czy pieniądz jest pożyczony czy własny. Koszt pieniądza w czasie istnieje i trzeba go brać pod uwagę w kalkulacji. Podobnie jest z pracą własną. Koszt pracy własnej również jest elementem kosztów. Znam wiele działalności, które nie przynoszą zysku kapitałowego, a prowadzący żyją z pracy własnej i odsetek od własnych pieniędzy. Gdyby pracę własną zastąpili pracą z rynku i własne pieniądze zastąpili pieniędzmi z rynku to dla właściciela nie zostałoby już nic.

Data: 2010-10-10 16:19:51
Autor:
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
Obawiam się Totus, że mylisz dwie różne sprawy - makroekonomiczny z
mikroekonomicznym aspektem deflacji. Jak wszędzie istnieją lepiej lub gorzej
radzące sobie firmy, owszem. Ale sam zwracasz uwagę jedynie w gospodarce
realnej na handel i w rozliczeniu mikroekonomicznym. Proponuję ci zwrócić uwagę na produkcje. Obecnie masz do czynienia z
drożejącymi gwałtownie towarami nieprzetworzonymi i kopalinami energetycznymi
a względnym postojem cen towarów finalnych. Zmniejszenie marż dla
przedsiębiorstw nie jest pozytywne a gdy jeszcze nastąpi gwałtowne pogorszenie
koniunktury przez deflację, czyli brak zakupów przez konsumentów towarów
&#8222;jeszcze niepotrzebnych&#8221; - jak je nazwałeś - dochodzi do zmniejszenia obrotów
firm produkcyjnych. Tym samym dochodzi do gwałtownego wzrostu kosztów stałych
w cenie finalnego produktu &#8211; np. utrzymania hali produkcyjnej itp. itd. Taka sytuacja prowadzi do bankructw najsłabszych podmiotów (oczywiście
uzdrawia w dłuższym terminie gospodarkę) niemniej powoduje następne osłabienie
popytu przez kolejną rzeszę bezrobotnych. Rządy w takich wypadkach starają się
pompować pieniądze w rynek, ale muszą to robić z bardzo dużym wyczuciem bo
może dojść do stagflacji.

Piszesz, że jest ci bez różnicy czy sprzedajesz czosnek z Chin czy z Polski. W
sensie mikroekonomicznym masz jak najbardziej racje, ale już z punktu widzenia
makroekonomii pozwalasz zarobić Chińczykowi, nie Polakowi. Jednocześnie ten
Polak nie będzie miał później pieniędzy na zakupy innych towarów a czasem
jeszcze idąc na zapomogę stwarza dodatkowe koszty dla Państwa, które
ostatecznie przerzuca je na Ciebie jako jego obywatela w formie podatków.

Generalne w ekonomii panuje przekonanie, iż procesy inflacyjne napędzają
gospodarkę a procesy deflacyjne spowalniają ją.

Tutaj więc trudno mi jest zgodzić się z Tobą, iż deflacja jest pozytywna
przynajmniej w średnim okresie.


--


Data: 2010-10-10 19:00:00
Autor: totus
Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach
  wrote:

Obawiam się Totus, że mylisz dwie różne sprawy - makroekonomiczny z
mikroekonomicznym aspektem deflacji. Jak wszędzie istnieją lepiej lub
gorzej radzące sobie firmy, owszem. Ale sam zwracasz uwagę jedynie w
gospodarce realnej na handel i w rozliczeniu mikroekonomicznym.


Nie z bardzo wiem w jakiej ekonomi ja żyję. Może w makro może w mikro. Interesuje mnie moje życie i życie mojej rodziny. U ciebie może jest inaczej. Rób jak chcesz.

Proponuję ci zwrócić uwagę na produkcje. Obecnie masz do czynienia z
drożejącymi gwałtownie towarami nieprzetworzonymi i kopalinami
energetycznymi a względnym postojem cen towarów finalnych. Zmniejszenie
marż dla przedsiębiorstw nie jest pozytywne a gdy jeszcze nastąpi
gwałtowne pogorszenie koniunktury przez deflację, czyli brak zakupów przez
konsumentów towarów &#8222;jeszcze niepotrzebnych&#8221; - jak je nazwałeś
- dochodzi do zmniejszenia obrotów firm produkcyjnych. Tym samym dochodzi
do gwałtownego wzrostu kosztów stałych w cenie finalnego produktu &#8211;
np. utrzymania hali produkcyjnej itp. itd.


Ja jestem częściej klientem niż producentem i mam wrażenie, ze większość jest w takim położeniu. Nie nazywam się Gates któremu wzrost kosztów utrzymania rekompensuje inflacyjny wzrost cen tego co robi. Ni twierdzę, ze wszystkim opłaca się deflacja, każdy musi przeprowadzić własną kalkulację. Ty wolisz inflację. Wolno Ci. Dla mnie wygodniejsza jest deflacja. Wolę jak ceny spadają nie jest dla mnie istotne z jakiego powodu. Mniejsza konsumpcja to mniejsze zanieczyszczenie, mniej samochodów na drodze mniej powodzi takich jak na Węgrze i więcej czasu na to co lubię robić.



Taka sytuacja prowadzi do bankructw najsłabszych podmiotów (oczywiście
uzdrawia w dłuższym terminie gospodarkę) niemniej powoduje następne
osłabienie popytu przez kolejną rzeszę bezrobotnych. Rządy w takich
wypadkach starają się pompować pieniądze w rynek, ale muszą to robić z
bardzo dużym wyczuciem bo może dojść do stagflacji.

Spodziewać się wyczucia od biurokracji rządowej to pruderia, której nie rozumiem. Timing nigdy się urzędnikowi nie udał w historii i nigdy się nie uda. Dobranie adekwatnych środków do zjawiska też nigdy nie nastąpiło. Nie znam takich faktów z historii gospodarczej świata. Ale człowiek uczy się cały czas. Czekam na przykład od Ciebie. Na jakiej podstawie twierdzisz, że tym razem urzędnicy wyciągną nas z kłopotów, które sami spowodowali.


Piszesz, że jest ci bez różnicy czy sprzedajesz czosnek z Chin czy z
Polski. W sensie mikroekonomicznym masz jak najbardziej racje, ale już z
punktu widzenia makroekonomii pozwalasz zarobić Chińczykowi, nie Polakowi.
Jednocześnie ten Polak nie będzie miał później pieniędzy na zakupy innych
towarów a czasem jeszcze idąc na zapomogę stwarza dodatkowe koszty dla
Państwa, które ostatecznie przerzuca je na Ciebie jako jego obywatela w
formie podatków.

Przeczytaj jeszcze raz to co napisałem. Nie pisałem o żadnych nacjonalizmach gospodarczych. To nie działa. W moim interesie jest otrzymać produkt o najwyższej jakości za najniższą cenę. Kto mi to daje to dla mnie nie ma najmniejszego znaczenia. Zaoszczędzone pieniądze mogę przeznaczyć na pomoc dla potrzebujących. Cła i podatki nie są od polityki socjalnej.


Generalne w ekonomii panuje przekonanie, iż procesy inflacyjne napędzają
gospodarkę a procesy deflacyjne spowalniają ją.


Mnie przekonania ekonomiczne latają koło dupy. Liczy się dla mnie jakim wysiłkiem mogę zapewnić egzystencję swoją i mojej rodziny na założonym poziomie. Krótko mówiąc jaki czas ze swojego skończonego życia muszę na to poświęcić. To nie jest gra komputerowa, ja nie ma 3 żyć.

Tutaj więc trudno mi jest zgodzić się z Tobą, iż deflacja jest pozytywna
przynajmniej w średnim okresie.

To się nie zgadzaj. Twoje prawo i Twoja wola. Ja żyje tu i teraz w żadnym krótkim terminie czy długim. Mam swoje, przez siebie, zdefiniowane interesy. Jak każdy. I w moim interesie jest by żyć jak najdłużej w jak najlepszej kondycji. Podoba mi się to życie. Harowanie po 10 godzin dziennie w średnim terminie zgodnie z przekonaniami ekonomistów zupełnie mi nie odpowiada. Piszę tylko o sobie. I widzę przecież, że jestem w mniejszości. Większość woli jak ją zgodnie z przekonaniami ekonomistów w długim terminie przy pomocy inflacji okradają z ich życia.

Ot o Bernanke i Obamie i ich helikopterach

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona