Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Oto twj "link", [----] z Rozwadowa!

Oto twj "link", [----] z Rozwadowa!

Data: 2010-10-16 14:33:41
Autor: Grzegorz Z.
Oto twj "link", [----] z Rozwadowa!
Kto przeżył katastrofę TU-154?

Rząd i prokuratura pół roku ukrywają przed społeczeństwem informacje o
pasażerach Tu-154, którzy przeżyli katastrofę - wynika z wywiadu Edmunda
Klicha dla rosyjskiej gazety „Młody komsomolec”. Klich powiedział, że
„niektórzy pasażerowie prawdopodobnie skonali jakiś czas po katastrofie”.
Przed społeczeństwem i rodzinami ofiar ukryto, kim byli ci ranni i jakie
były ostatnie chwile ich życia.

Według oficjalnego komunikatu gen. Tatiany Anodiny, szefowej MAK, wszyscy
pasażerowie zginęli na miejscu, żaden nie przeżył nawet minuty. Klich
podczas pobytu w Moskwie musiał widzieć jakieś dokumenty medyczne albo
dowiedział się o rannych od kogoś z kolegów z rosyjskiej komisji i w
wywiadzie (jego treść opublikował portal WPolityce.pl) mu się „wymsknęło”.
Nie rzuca się jednak takich słów przy tak drażliwych sprawach bez podstaw,
nawet mówiąc „prawdopodobnie”, co jest typowym zwrotem zabezpieczającym
przed pytaniami o szczegóły.

Rodzą się podstawowe pytania: dlaczego polski rząd i prokuratura ukrywają
przed Polakami i przede wszystkim przed rodzinami ofiar tak kluczowe
informacje, jak: kim byli ci ranni, którzy przeżyli, kto i gdzie dokładnie
ich odnalazł; czy byli reanimowani; czy ratowano ich na miejscu katastrofy,
czy niektórych wieziono karetkami do szpitala, a jeśli wieziono, czy zmarli
w drodze, czy na sali operacyjnej i w wyniku jakich obrażeń? I co ważne,
jeśli niektórzy byli przytomni, czy zdążyli coś powiedzieć przed śmiercią?

Jak to możliwe, że polska prokuratura nie podjęła dotychczas tego
kluczowego wątku?

Niech prokuratura upubliczni billingi

Wypowiedź Klicha każe zastanowić się, czy rzeczywiście funkcjonariusz BOR,
który był na pokładzie Tu-154, Jacek Surówka – dziś ujawniamy, że to o nim
pisaliśmy – dzwonił do żony zaraz po katastrofie, mówiąc, że jest ciężko
ranny w nogi i że „dzieją się tu rzeczy straszne”? Po tych jego słowach
połączenie zostało przerwane. Taką relację przedstawił nam jeden z
dziennikarzy, który 10 kwietnia był w Smoleńsku. Według naszych informacji,
Surówka miał telefon w sieci Orange.

Dziennikarz ten próbował potem, jak twierdził, skontaktować się z żoną
Jacka Surówki. Miała ona o telefonie męża opowiadać znajomym, ale okazało
się, że nagle z niewiadomych powodów zamknęła się w sobie i odmówiła
rozmowy. Spotkał się więc – jak mówi – z bratem funkcjonariusza, który
potwierdził mu fakt takiej rozmowy telefonicznej, którą dziennikarz nagrał.
Jednak dotychczas jej nie upublicznił z niewiadomych powodów.

„GP” dotarła do brata Jacka Surówki. Zaprzeczył, że taki telefon z miejsca
tragedii miał miejsce. „O żadnych telefonach nie może być mowy, nic mi o
tym nie wiadomo” – odpowiedział „GP”.

Według naszych informacji także inny funkcjonariusz BOR, który był na
pokładzie Tu-154, miał po katastrofie dzwonić do żony, ale miała wyłączony
telefon – włączyła się poczta głosowa, a więc prokuratura może to
sprawdzić.

Wobec wypowiedzi Edmunda Klicha z 4 października dla „Młodego komsomolca” o
rannych, którzy przeżyli pierwsze chwile po katastrofie, prokuratura
powinna przedstawić publicznie wyniki badania billingów ofiar. Mogą one
spowodować nagłą zmianę w przebiegającym opieszale śledztwie.

Dlaczego włączyli telefony przed tragedią?

Małgorzata Wassermann, córka śp. Zbigniewa Wassermanna, zwróciła uwagę, że
osoby dzwoniące niedługo po katastrofie do jej ojca słyszały w słuchawce
komunikat po rosyjsku (potwierdza to dziennikarz „GP”, który także próbował
po tragedii skontaktować się z posłem). Oznaczać to może jedno: telefon
komórkowy
musiał zalogować się do sieci rosyjskiej, a byłoby to możliwe tylko wtedy,
gdyby został przez polityka PiS włączony na terenie Rosji. Jak twierdzi
Małgorzata Wassermann, jej ojciec nigdy nie włączał telefonu na pokładzie
samolotu. „Mój ojciec latał samolotami kilka razy w tygodniu przez przeszło
dziesięć lat i nigdy nie zdarzyło mu się zapomnieć wyłączyć telefonu w
samolocie” – powiedziała w rozmowie
z RMF FM córka posła. I dodała: „Nie tylko mój ojciec miał włączony telefon
na terenie państwa rosyjskiego”.

Podobnie wypowiedział się w TVP Antoni Macierewicz, przewodniczący zespołu
parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Podkreślił, że z
ustaleń zespołu wynika, iż większość telefonów komórkowych na pokładzie
Tu-154 101 przed katastrofą była czynna. – A byli to ludzie, którzy bardzo
skrupulatnie przestrzegali przepisów. W związku z tym musiało się zdarzyć
coś niezwykłego, że zdecydowali się włączyć komórki, i jeszcze zdążyli to
zrobić. A przecież włączenie komórki
nie odbywa się w ciągu sekundy, lecz co najmniej piętnastu sekund.

Zginęli przed katastrofą?

Z zaświadczeń o śmierci członków polskiej delegacji wynika, że zgony
niektórych pasażerów nastąpiły 10–15 minut po katastrofie. Ktoś musiał
stwierdzić, że zgony następowały dokładnie w tym czasie, bo trudno
wyobrazić sobie, że konkretne minuty dotyczące chwili śmierci wpisywano „z
sufitu”.

Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski

Całość tekstu w środowym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska"


http://gazetapolska.pl/artykuly/kategoria/54/3752/ujawnijcie-jak-umierali

--
Gdyby nie radio maryja człowiek nigdy by się nie dowiedział jak wiele
pieniędzy potrzeba do życia w ubóstwie.

Data: 2010-10-16 14:32:06
Autor: pluton
Oto twj "link", [----] z Rozwadowa!
Przed spoeczestwem i rodzinami ofiar ukryto, kim byli ci ranni i jakie
byy ostatnie chwile ich ycia.

Stawiam na to, e w ostatnich chwilach ycia wychwalali Zimnego Lecha,
rozwaali, jaki pomnik mu postawi, piewali patriotyczne piosenki,
a kto mia - zajara sobie trawk.

--
pozdrawiam
P.L.U.T.O.N.: Positronic Lifeform Used for Troubleshooting and Online
Nullification

Oto twj "link", [----] z Rozwadowa!

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona