Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Oznaki upadku pastwa

Oznaki upadku pastwa

Data: 2013-11-11 05:10:04
Autor: Mark Woydak
Oznaki upadku pastwa

 W filozofii dziejów świata stwierdza się, że państwa, imperia i kultury
przechodzą przez te same fazy: narodziny, rozwój, szczyt siły, słabnięcie,
ciężkie choroby i upadek. Kontynuuje się w dużej mierze jedynie dorobek
techniczny i cywilizacyjny. Przez jaką fazę przechodzi teraz państwo
polskie? Niestety, wiele wskazuje na to, że wchodzimy w fazę ciężkich
chorób, głównie liberalnej „brukselki”. Pomijam tu stan gospodarki, o
której wszyscy mówią i piszą, chcę zwrócić uwagę bardziej na sytuację
umysłową, moralną i duchową.

1. Głębokie zaćmienie intelektualne

Długie tysiące lat liczne państwa kształtowały – mimo ustawicznych walk,
wojen i nieszczęść – także dorobek umysłowy, intelektualny i tradycję
wyższego poziomu. Wypracowano wielkie idee: Boga, transcendencji, cudu
osoby ludzkiej, poezji dziejów, nieskończoności, piękna świata, nadziei
idealnego królestwa… A dziś u nas i w Europie wszelka wizja duchowa zanika,
wyższe idee są negowane, a nawet zwalczane, siła i godność czystego
intelektu są wprost wyśmiewane. Znaczna część elit czy pseudoelit nurza się
w nierozumie, namiętnościach, irracjonalizmie, w zaślepiałych emocjach,
przy czym – żeby było „oryginalnie” – głosi, że nadeszła epoka rozumu i
jego czci. Mało kto czyta coś, co wymaga wysiłku intelektualnego, wielu
żyje tylko manipulacjami myśli w obrazach TV i internetu, kwitnie
pornografia, nawet dla dzieci. Co drugi z „nowoczesnych” uważa się za
nieomylnego i wszechwiedzącego. Literatura jest przeważnie fikcyjna i
nierealistyczna. Często przypomina ową piosenkę z czasów PRL o wiejskim
kosiarzu: „Choć mu oczy pot zalewa, to on, kosząc, sobie śpiewa”, tak jakby
przy tak ciężkiej pracy fizycznej można było śpiewać o chwale ideologów. W
życiu umysłowym na potęgę szaleją ciemnota, oszustwo, obłuda, fałszowanie
języka (obscurando), pełnia ogłupiania (za prof. T. Gerstenkornem) i –
można dodać – bardzo urodzajne chamstwo. Co gorsza, dla niektórych partii
parlamentarnych postawy takie nie są żadną przeszkodą do współpracy, jakby
tego nie dostrzegają. I to jest symptom upadku.

Żywe państwa i kultury dawały zawsze następnym pokoleniom pewnego rodzaju
wiano w postaci samoświadomości, kultury, języka, logiki wielkich idei,
systemu praw, kodeksu etycznego, godności i w ogóle gramatyki życia
społecznego. Dziś państwa skrajno liberalne burzą całą tradycję wyższą,
wyrzucają ją na śmietnik historii, na jej miejsce stawiają antywartości i
nie troszczą się wcale o pokolenie następne, to są ludzie tylko „dnia
dzisiejszego”. U nas obrazuje to dobrze wyprzedaż Polski za bezcen, byle
dopiąć jednoroczny budżet. Nie operują kategorią przyszłościowości. Jeśli
coś przekazują, to jedynie – samoczynnie – pewne dziedzictwo techniki. I to
jest także oznaką upadku humanistycznego.

Państwa najdawniejszej przeszłości – mimo wielkich trudności, walk i
nieszczęść – formowały zasady służby społecznej, ofiary, pracy, twórczości,
podtrzymywania życia i w ogóle budowania wyższego świata, posiadającego
duszę ludzką. Dziś natomiast jawi się już szeroko ucieczka od twórczości
całoludzkiej, pogarda wysiłku i pracy, zwłaszcza fizycznej,
nieodpowiedzialny świat burzenia, ubóstwianie przyjemności, rozkoszy, a
także rozrywki i zabawy, zrywanie głębszych więzi społecznych na rzecz
indywidualizmu i jakaś taka mitologizacja życia, jakoby nic nie było ściśle
rzeczywistego. Istotnie, życie się odrealnia głównie przez odrzucenie Boga.
Ludzkość więc jakby powtarza ową scenę upadku z Edenu, ulega pokusie świata
fałszywego i zwodniczego: „Owoce tego drzewa (tego świata) pięknie
wyglądają, są smaczne do jedzenia i do zdobycia wiedzy (o wszystkim)” (Rdz
3, 6) – ale takie drzewo świata jest w środku spróchniałe i puste.

Obecny stan intelektualny w Polsce oddaje, niestety, tekst Barbary
Kudryckiej, minister nauki i szkolnictwa wyższego, z 24 stycznia 2013 roku.
Postuluje się w nim, żeby wykładowcy nie zdradzali swych poglądów ani
światopoglądowych, ani religijnych, ani historycznych, a właściwie to i
naukowych. Powinni jedynie referować poglądy innych, ale zawsze zgodne z
poprawnością polityczną. W sprawie katastrofy smoleńskiej – co to ma do
światopoglądu? – należy bezwzględnie przyjmować raporty MAK i Millera. W
ogóle jest wielkie materii pomieszanie. Tekst minister nie wykazuje żadnej
znajomości, co to jest metodologia naukowa, przede wszystkim mieszana jest
metodologia przyrodnicza z humanistyczną. W tej drugiej istotną rolę
odgrywają założenia systemowe i filozoficzne. I mylnie jest rozumiany
światopogląd, jest on mylony z systemem. Jeśli wykładam problem istnienia
Boga, to dla poprawności metodologicznej muszę powiedzieć, że wychodzę z
pozycji teistycznej. Jeśli mówi o tym ateista, to musi też podać swoje
stanowisko. Nie ma wiedzy humanistycznej – a może i innych – bez założeń
systemowych, tylko powinno się te założenia wyłożyć i określić ich zakres i
rolę.

Swoiste kuriozum stanowi zdanie, że „ojciec Rydzyk nie jest fundamentem
demokracji w Polsce”. To ministerstwo teraz ma określać słuszność lub
niesłuszność poglądów? Przecież to gorzej niż za Stalina, który dawał
wytyczne, jak tłumaczyć powstanie języka lub rolę jednostki w historii. W
tym przypadku wszystko zależy od rozumienia demokracji. Jeśli demokrację
rozumieć tak jak przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Jan
Dworak, tzn. że partnerami są tylko ateiści publiczni w państwie, a nie
wierzący katolicy, to o. Rydzyk nie jest takim „demokratą”. Ale jeśli
demokrację rozumieć jako równouprawnienie wierzących i niewierzących, to
właśnie o. Rydzyk jest demokratą i naucza tej demokracji w przeciwieństwie
do przewdoniczącego Dworaka. Czy już w ministerstwie nauki nie ma kogoś po
dobrych studiach uniwersyteckich?

2. Rewolucja samoniszcząca

Liberalizm niesie ze sobą ideologię samozniszczenia. Jej zaczątek wystąpił
już w marksizmie, choć sam Marks tego nie przewidział. Oznacza ona, że
ideologia prawdziwie postępowa musi ciągle niszczyć przeszłość, aż zniszczy
ją całkowicie. Pokazała to dobrze maoistowska tzw. rewolucja kulturalna
(1966-1976) w Chinach, kiedy to chciano zburzyć resztki dawnej kultury i
świadomości społeczno-politycznej, a także i swoją pierwszą kulturę
marksistowską. Po drogach i ulicach chodziły watahy marksistów „prawdziwie
postępowych” i wołały: precz z kulturą, precz z religią, precz z
przeszłością narodową, precz z miłością społeczną, a zatem: niszcz, burz,
bij, zabijaj, a stworzysz nowy, szczęśliwy świat komunistyczny. I w imię
postępu zostały zamordowane setki tysięcy niewinnych ludzi. Podobnie było w
Kambodży. Historia jest często wstrząsana podobnymi rewolucjami, a
nowożytne są jakby udoskonalonym potomstwem rewolucji francuskiej.

Podobną rewolucję podjął teraz postmarksistowski liberalizm, któremu też
towarzyszy przelew krwi, choć nie na ulicach, a tylko w rzezi
nienarodzonych, w eutanazji, w niedowładzie służby zdrowia i w in vitro. I
tak różne grupy ludzi „postępowych” chcą zburzyć u nas cały tysiącletni
dorobek państwa polskiego, razem z Kościołem. Tyle wysiłków, tyle prac,
tyle walk o przetrwanie, tyle przelanej krwi w walkach o wolność, tyle
cierpień, tyle ofiar dla Narodu, tyle dzieł wychowania, kultury, talentów,
literatury, języka, ducha, tyle dzieł miłości i piękna budowy domu naszego…
I to wszystko ma być zburzone, odrzucone i podeptane? Mamy się wyrzec
naszej tożsamości, wolności i samorządności na rzecz jakichś złych i
pomylonych rzeczników bezdusznych ideologii? Przecież skrajny liberalizm
doprowadzi niechybnie przez kontrę do totalitaryzmu.

Jest to już nie tylko żądza – rozwijająca się ciągle – zniszczenia,
Kościoła, jak mówią: „rzymskiego”, lecz także dążenie do zniszczenia
Polski. A co może znaczyć druk urzędowy z podpisem premiera nr 1066 z dnia
18 stycznia 2013 r., będący projektem ustawy o możliwości wzywania obcych
sił do Polski, może tak jak kiedyś komuniści węgierscy i czechosłowaccy, no
i polscy wzywali Sowietów na pomoc w ciemiężeniu swoich braci? „Dotyczy to
– czytamy – sytuacji, w których Rzeczpospolita będzie potrzebować
międzynarodowej pomocy w postaci interwencji odpowiednich służb w
przypadkach ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego” („Do Rzeczy”,
11-17.02.2013). Czy przypadkiem nie chodzi tu o pacyfikacje marszów
„Solidarności”, w obronie Telewizji Trwam i niepodległościowych 11
listopada? Nasza bowiem policja i wojsko mogą odmówić rozpędzania siłą
takich demonstracji, a przede wszystkim mogą nie chcieć używać broni
palnej. A może PO nie zechce oddać władzy nawet po przegranych wyborach, bo
tak i jej może nakazać UE? Polacy bowiem mogą chcieć utrzymać żywy i mocny
Kościół katolicki, który jest solą w oku ateistom unijnym i światowym.
Wszystko jest możliwe, bo niektórzy ludzie u nas wypowiadają się i piszą
bardzo groźnie o Kościele i pozostają bezkarni.

3. Społeczny odruch samobójczy

Dawne ludy i narody tętniły życiem, choć często walczyły między sobą. Dziś
trend walki i zabijania przybrał charakter społecznego samobójstwa na
kształt społecznej i państwowej eutanazji: broń masowej zagłady, rzeź
nienarodzonych, zabijanie niepełnosprawnych, eugenika, umyślne zmniejszanie
populacji, celowo nieskuteczne ratowanie chorych i starych i szeroka
eutanazja, słowem – państwa stają się niemal klinikami antynatalistycznymi
i eutanazyjnymi. Idzie się jeszcze dalej: likwiduje się źródła życia –
płciowość, małżeństwo, rodzinę, płodność, i szerzy się bezżenność,
małżeństwa homoseksualne, media uczą najrozmaitszych sztuk zabijania,
słowem – życie ludzkie traktuje się na równi ze zwierzęcym albo jeszcze
niżej, bo niektóre zwierzęta są pod ścisłą ochroną i bywają płodzone dosyć
naturalnie, przez inseminację, człowieka natomiast coraz częściej produkuje
się „na szkle” (in vitro). Przy czym zwolennicy tych rzeczy są z reguły
nielogiczni i perfidni. Oto Komitet Praw Dziecka przy ONZ każe likwidować
„okna życia”, bo „dzieci nie będą znały swoich rodziców”, lepiej już
wyrzucić je na śmietnik. A jednocześnie Komitet ów popiera mocno in vitro,
gdzie utajnione jest ściśle pochodzenie nasienia – u nas przeważnie
sprowadzanego z banków skandynawskich – a i komórka jajowa bywa dla
rodzącej obca. Kto jest wtedy ojcem i matką? Jeden mężczyzna może być ojcem
setek czy więcej dzieci i pozostaje anonimowy. Trzeba też zwrócić uwagę, że
ten typ „produkcji” niszczy całkowicie osobowość dziecka, jego geneza jest
przestępcza, nie ma ono żadnych więzi z innymi, nie ma krewnych ani
prawdziwych rodziców i staje się absolutnie ksenofobiczne w stosunku do
wszystkich. A czy z kolei ono będzie miało swoje dzieci, czy in vitro
będzie musiało być kontynuowane? Aż do całkowitego szaleństwa?

I jeszcze dwie migawki z mentalności. Pierwsza to rozpusta młodych, choćby
mieszkanie studentki i studenta w jednym pokoju bez ślubu. Rodzice boją się
zwracać uwagę swoim dzieciom, bo w dzisiejszej mentalności mogą je stracić.
Druga migawka to sprawa perfidii liberałów, jakże oni się chwalili, że są
wielkimi ksenofilami (miłośnikami obcych) wobec szlachetnego posła Johna
Godsona, metodysty i Murzyna. Ale kiedy on opowiedział się za nauką Biblii
w sprawach seksu i rodziny, to ci wielcy liberałowie zaczęli wołać, żeby go
wyrzucić i z PO, i z Polski. To też są oznaki zmierzchu normalnego państwa.

4. Duży spadek demograficzny

Ciekawe, że już wybitny historyk grecki i rzymski z II wieku przed
Chrystusem – Polibiusz (zm. ok. 118), zauważył, że Grecy i Rzymianie mają
coraz mniej dzieci w miastach nie z powodu ubóstwa, lecz z powodu luksusu,
chęci wygodnego życia i hedonizmu. W upadających bogatych społeczeństwach
upadły obyczaje przodków, pojawiły się: styl życia bardzo wygodny,
szukający samych przyjemności i bez ciężkiej pracy, żądza zdobywania
pieniędzy i ziemi, luksusowe urządzanie domów i siedzib, wyrafinowane,
także homoseksualne formy życia, nieustanne ucztowanie i pasjonowanie się
walkami zabijających się gladiatorów. Masowo wyzwalano się z obowiązków
rodzinnych, zwłaszcza wychowywania dzieci, i kierowano się niechęcią do
zawierania małżeństw, a zawarte chętnie rozwiązywano. Taki Marek Antoniusz,
jeden z triumwiratu, był w ciągu 18 lat pięć razy żonaty, zupełnie jak dziś
niektórzy prezydenci, premierzy czy aktorzy. Jednocześnie rozwinął się
pewnego rodzaju feminizm. Wzrosła bardzo rola kobiet w życiu politycznym
opierająca się nie tyle na racjach państwowych, co raczej pełna intryg,
rozgrywek, nienawiści, złośliwości, osobistych animozji i podżegań do
mordów politycznych (por. M. Jaczynowska, Historia starożytnego Rzymu,
Warszawa 1979, s. 190 nn).

Coś takiego właśnie dokonuje się dziś w Europie Zachodniej. Tym razem
jednak spadek demograficzny jest zamierzony przez inżynierów „nowego
życia”. Na przykład prof. Dennis L. Meadows powiedział w roku 1973: „Jeżeli
chodzi o Polskę, to sądzę, że macie zbyt duży przyrost ludności, 15
milionów gwarantowałoby równowagę” („Nasz Dziennik”, 17-18.11.2012). Jeżeli
chodzi o Grecję i Rzym, to tam ubytek ludności był wyrównywany przez napływ
ludów sąsiednich i nabór niewolników. U nas rolę tę odgrywają również
imigranci z krajów ubogich lub totalitarnych oraz pracownicy okresowi,
jednak z czasem wszyscy przybysze przekształcają społeczeństwo
autochtoniczne tak, że po dłuższym czasie staje się ono już w całości inne.
I to jest proces upadku.

Jest też charakterystyczne, że społeczeństwo żyjące w luksusach, a o
malejącej demografii, traci też silną armię, słabi są żołnierze i brakuje
wielkich wodzów. Rzym w takiej sytuacji musiał angażować w wielkiej mierze
barbarzyńców i brać na najwyższych dowódców Germanów, takich jak Arbogast
(IV w.) – Frank, Ardabur Aspar (V w.) – Alan, Ricimer (V w.) – Sweb i inni.
I tak przy zbyt niskiej populacji państwa giną gospodarczo, politycznie,
kulturowo i biologicznie.

5. Upadek religijności

Duszą konkretnych społeczeństw, siłą duchową, motywacją i bazą moralności
była i jest religia, choćby poszczególne większe społeczności miały swoją
religię. Wielu ludzi uważa, że dziś mimo wszystko religijność się rozwija,
ale obawiam się, że jest to rozumowanie „bohaterskie”. Faktycznie jest źle
i coraz gorzej. Religia i religijność rozwijały się, ożywiały i
personalizowały człowieka w czasach ciężkich, w czasach kataklizmów, wojen,
klęsk i nieszczęść, były natchnieniem dla literatury i sztuki, a także
mądrością życiową. Jednak w okresie dekadencji moralnej społeczeństwa,
zwłaszcza warstw wyższych, bardzo się spłycają, stają się folklorem
tradycji i przegrywają w starciu z potężnymi dziś mediami ateizującymi, z
wrogą kulturą, sztuką, literaturą, propagandą i ogólną mentalnością. Dziś
to, co religijne, w życiu bieżącym jest odsuwane z góry na bok, nawet
studenci teologii nie chcą, żeby im mówić na tematy religijne, wolą takie
tematy jak seks, sport, technika, podróże, historia innych religii.

Przy tym jest wielka niekompetencja w omawianiu tematów religijnych. Weźmy
temat Kościoła. Samo zainteresowanie Kościołem bardzo cieszy. I jego
krytyka, nawet surowa, byłaby bardzo pożyteczna. Ale, niestety, jest ona
prowadzona w ogólności z zaciekłą nienawiścią, arbitralnością. Tak wielu
wypowiedzi i sądów głupich, niekompetentnych i bzdurnych nie słyszałem na
żaden inny temat społeczny, może z wyjątkiem skrajnego feminizmu. Dziwne
zatem, że liberalistycznym poglądom na Kościół ulega coraz więcej
duchownych, którzy chcą się popisywać w mediach „postępowością”. Na
przykład pewien znany dominikanin, mający przecież wykształcenie
filozoficzne i teologiczne, rozumie Kościół katolicki nie jako
ukształtowany autorytatywnie w swym rdzeniu przez Chrystusa, Objawienie i
Apostołów, lecz jako pewien klub dyskusyjny, gromadzący w sobie wierzących,
inaczej wierzących i niewierzących, a każdy z nich miałby mieć taki sam
autorytet jak Chrystus. Z dysputy nie ukształtuje się żaden Kościół, nawet
w sferze czysto ziemskiej. Poza tym dyskutuje się twórczo tylko z ludźmi
dobrej woli, choćby byli ateistami, według ks. abp. Marka Jędraszewskiego
„Z diabłem się nie dyskutuje” (Aspekt Polski, nr 184). Niezły popis
niekompetencji dali też K. Bem i J. Markowski („Gazeta Wyborcza”,
16-17.02.2013), którzy proponują, by biskupi napisali na Wielki Post taki
list, w którym opisaliby swoje rzekome błędy i grzechy, zrównali się z
najgorszymi mętami społecznymi i przeszli do posługiwania w domach opieki
społecznej, wtedy byliby „prawdziwymi biskupami”. Czy takie pisanie jest
mądre?

Co do Kościoła, to z naszej strony trzeba powiedzieć jeszcze jedno. Otóż
zaznaczają się dwa stanowiska co do dyscypliny społecznej w Kościele.
Według jednych, Kościół ma być jak kosz na śmieci, gromadzący wszystko w
sobie bez wspólnego mianownika, a według drugich – Kościół ma mieć silny
odruch wymiotny, by wyrzucać z siebie natychmiast każdego grzesznego lub
błądzącego, zwłaszcza duchownych. Otóż Kościół – co wspaniale określili św.
s. Faustyna i bł. Jan Paweł II – jest przede wszystkim Chrystusem
Miłosiernym, który chce zbawiać każdego, przede wszystkim grzeszników, ale
przez ścisłą komunię miłości jednoczącej. W rezultacie, kto u nas walczy
nienawistnie z Kościołem, jak KRRiT, to walczy w konsekwencji z całym
społeczeństwem polskim.

6. Ogólny upadek moralności społecznej

Łamanie norm etycznych zawsze było i zapewne będzie, ale w przeszłości,
nawet w marksizmie, uważano to za zło i kryto się z tym. Dziś natomiast w
ideologii panującej i w sferach „wyższych” sytuację odwrócono i albo zło
uznaje się za dobro, albo w ogóle odrzuca się wszelkie obiektywne normy
etyczne. Podobnie przewartościowano po cichu także kategorie prawne. Na
przykład ogólnie przyjmowano pierwszeństwo większości przed mniejszością w
życiu społeczno-politycznym. I tak wypowiedział się niedawno były prezydent
Lech Wałęsa. Ale okazało się, że on już nie chwyta zasad „dzisiejszej
demokracji”, w której właśnie mniejszość musi być chroniona i ma
pierwszeństwo przed większością. Musiał się zatem mocno zdziwić, gdy cały
świat „postępowy” zawył, kiedy powiedział, że heteromałżeństwa mają
pierwszeństwo przed związkami gejowskimi. Zresztą i ogół naszych polityków
nie wie, że w „demokracji” dzisiejszej to mniejszości i nawet „jednostki
egzotyczne” mają pierwszeństwo przed większością i całością.

Tymczasem łamanie norm etyki klasycznej dokonuje się dziś na ogólną skalę i
niemal we wszystkich dziedzinach: w gospodarce, w handlu, w polityce, w
bankowości, w kulturze, sporcie, nauce, budownictwie, służbach społecznych,
urzędach, samorządach itd. Ot, np. w pewnym mieście na Śląsku – w Nysie, są
trzy gimnazja. Samorząd SLD chce jedno rozwiązać z powodów finansowych.
Wybiera najlepsze. A dlaczego? Bo nosi imię Armii Krajowej i wychowuje w
duchu patriotycznym. I nie ma odwołania. Państwo upadające już z niczym
sobie nie radzi, a trochę i nie chce sobie radzić, bo ma być liberalne,
czyli „wszystko wolno”. Jak mówi Jarosław Kaczyński, rząd nawet nie
respektuje Konstytucji w kilku punktach. I to jest właśnie jeszcze jeden
symptom zmierzchu państwa polskiego.

Odrodzenie społeczeństwa polskiego w całości będzie bardzo trudne.
Wprawdzie od pradawna były postacie, które potrafiły odrodzić swoje
państwa, jak Gudea, władca królewski Lagaszu w Sumerze (2144-2124 przed
Chr.), Ur-Nammu, król sumeryjskiego Ur (2113-2096 przed Chr.), faraonowie
egipscy Amenemhatowie (od 1976 do 1896) i Amenofis IV Echnaton (1351-1335
przed Chr.), jak Solon (ok. 635-560 przed Chr.) i Perykles (ok. 500-429
przed Chr.) w Atenach, jak cesarz indyjski Aśoka (ok. 264 – ok. 227 przed
Chr.), jak Shi Huangdi („Pierwszy Cesarz”, 259-210 przed Chr.) w Chinach,
jak Gajusz Juliusz Cezar (100-44 przed Chr.) i jego siostrzeniec Oktawian
August (44 – przed Chr. – 14 po Chr.) i wielu innych na świecie, ale byli
to ludzie bardzo wybitni, uzdolnieni, przy tym monarchowie, stratedzy i
wodzowie, mający za sobą silne zaplecze. U nas nawet geniusz nie będzie
miał zaplecza, bo wszystko jest rozbite i zbałamucone, a wybory to gra
wielce bałamutna w dzisiejszej sytuacji medialnej.

***

U nas w Polsce jest jeszcze jeden symptom słabości i niemocy społecznej, a
mianowicie rezygnacja katolików z kształtowania normalnego i sprawiedliwego
państwa. Zostawili oni państwo innym. I doszło do tego, że czterej
członkowie KRRiT mogą przeciwstawić się, postępując niesprawiedliwie,
ogółowi społeczeństwa katolickiego, kpiąc sobie z jego praw obywatelskich.
Z ich wypowiedzi, działań, złośliwości i pogróżek wynika jasno, że nie
przyznają oni – z błogosławieństwem prezydenta, premiera i rządzących
ateistów społecznych, a także niewątpliwie i ośrodków zagranicznych –
miejsca na multipleksie Telewizji Trwam i to pod perfidnym pretekstem, że
jest to tylko sprawa o. Tadeusza Rydzyka, a nie Kościoła polskiego i
wszystkich polskich katolików. Wiadomo, że przecież ateistyczni stratedzy
UE chcą, żeby Kościół w Polsce został wyciszony, obezwładniony, a
ostatecznie zniszczony, gdyż w nowoczesnym państwie nie ma miejsca na żywy
Kościół. Przy tym i nasze władze i różni politycy uważają nas, katolików,
za niemrawców i idiotów, którzy nie rozumieją życia społecznego i
politycznego i o nic się nie upomną w sposób zorganizowany. Toteż wszyscy
ateiści społeczni, liberałowie, socjaliści kpią sobie z nas publicznie i
ciągle bezkarnie nas opluwają, o wszelkie zło oskarżają kłamliwie i
odbierają nam coraz więcej należących się nam uprawnień. Okazuje się, że
dały się ogłupić niewielkim grupom oszołomów nie tylko społeczeństwa
Niemiec, Rosji, Chin, Kambodży, ale czynią to samo i polscy katolicy.

Przychodzą na myśl słowa św. Pawła skierowane niewątpliwie i do nas:
„Znosicie to, że was ktoś bierze w niewolę, że was objada, wyzyskuje, że
was z góry traktuje, że was policzkuje” (2 Kor 11, 20). Potrzeba nam zatem
działań także pozasłownych. Jeżeli dziś oddamy należącą się nam z prawa
naszą katolicką telewizję, to jutro będziemy musieli opuścić także
wszystkie szkoły i uczelnie, a pojutrze będziemy musieli zredukować nasze
media do minimum i w ogóle nie będzie nam wolno, właśnie jako katolikom,
brać żadnego udziału w całym życiu publicznym, bo do tego ostatecznie
wszystko zmierza.

Data: 2013-11-11 12:23:17
Autor: Mark Woydak
Oznaki upadku państwa
PiS-owski PSYCHOPATA podpisyjący się "Mark Woydak" (używający również innych
ksywek) piszacy z mx05.eternal-september.org uzywajacy czytnika
40tude_Dialog/2.0.15.1pl to OSZOŁOM PODSZYWANIEC. Fakt, ze podszywa sie pod
moje dane swiadczy o daleko posunietej chorobie alkoholowej. Tani alkohol i
marne wina dokonaly calkowitego spustoszenia w mózgu tego osobnika. Nie ma
juz dla niego ratunku! Módlmy się bracia i siostry! Wspierajmy go w tych
cięzkich chwilach! Nie ma nikogo oporócz nas! Nawet zdychający pies i
wyleniały ze starości kot go opuścili! Módlmy się bracia i siostry! Nadzieja na pełny
powrót do zdrowia tego osobnika jest niewielka ale spełnijmy chrześciański
obowiązek! Wnośmy modły za PiS-owskiego chorego psychicznie brata!

MW

--

Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forst.gmx.de> napisał w wiadomości news:1ojvdf73umj91.1kgx5hdt4hq50.dlg40tude.net...



W filozofii dziejów świata stwierdza się, że państwa, imperia i kultury
przechodzą przez te same fazy: narodziny, rozwój, szczyt siły, słabnięcie,
ciężkie choroby i upadek. Kontynuuje się w dużej mierze jedynie dorobek
techniczny i cywilizacyjny. Przez jaką fazę przechodzi teraz państwo
polskie? Niestety, wiele wskazuje na to, że wchodzimy w fazę ciężkich
chorób, głównie liberalnej „brukselki”. Pomijam tu stan gospodarki, o
której wszyscy mówią i piszą, chcę zwrócić uwagę bardziej na sytuację
umysłową, moralną i duchową.

1. Głębokie zaćmienie intelektualne

Długie tysiące lat liczne państwa kształtowały – mimo ustawicznych walk,
wojen i nieszczęść – także dorobek umysłowy, intelektualny i tradycję
wyższego poziomu. Wypracowano wielkie idee: Boga, transcendencji, cudu
osoby ludzkiej, poezji dziejów, nieskończoności, piękna świata, nadziei
idealnego królestwa… A dziś u nas i w Europie wszelka wizja duchowa zanika,
wyższe idee są negowane, a nawet zwalczane, siła i godność czystego
intelektu są wprost wyśmiewane. Znaczna część elit czy pseudoelit nurza się
w nierozumie, namiętnościach, irracjonalizmie, w zaślepiałych emocjach,
przy czym – żeby było „oryginalnie” – głosi, że nadeszła epoka rozumu i
jego czci. Mało kto czyta coś, co wymaga wysiłku intelektualnego, wielu
żyje tylko manipulacjami myśli w obrazach TV i internetu, kwitnie
pornografia, nawet dla dzieci. Co drugi z „nowoczesnych” uważa się za
nieomylnego i wszechwiedzącego. Literatura jest przeważnie fikcyjna i
nierealistyczna. Często przypomina ową piosenkę z czasów PRL o wiejskim
kosiarzu: „Choć mu oczy pot zalewa, to on, kosząc, sobie śpiewa”, tak jakby
przy tak ciężkiej pracy fizycznej można było śpiewać o chwale ideologów. W
życiu umysłowym na potęgę szaleją ciemnota, oszustwo, obłuda, fałszowanie
języka (obscurando), pełnia ogłupiania (za prof. T. Gerstenkornem) i –
można dodać – bardzo urodzajne chamstwo. Co gorsza, dla niektórych partii
parlamentarnych postawy takie nie są żadną przeszkodą do współpracy, jakby
tego nie dostrzegają. I to jest symptom upadku.

Żywe państwa i kultury dawały zawsze następnym pokoleniom pewnego rodzaju
wiano w postaci samoświadomości, kultury, języka, logiki wielkich idei,
systemu praw, kodeksu etycznego, godności i w ogóle gramatyki życia
społecznego. Dziś państwa skrajno liberalne burzą całą tradycję wyższą,
wyrzucają ją na śmietnik historii, na jej miejsce stawiają antywartości i
nie troszczą się wcale o pokolenie następne, to są ludzie tylko „dnia
dzisiejszego”. U nas obrazuje to dobrze wyprzedaż Polski za bezcen, byle
dopiąć jednoroczny budżet. Nie operują kategorią przyszłościowości. Jeśli
coś przekazują, to jedynie – samoczynnie – pewne dziedzictwo techniki. I to
jest także oznaką upadku humanistycznego.

Państwa najdawniejszej przeszłości – mimo wielkich trudności, walk i
nieszczęść – formowały zasady służby społecznej, ofiary, pracy, twórczości,
podtrzymywania życia i w ogóle budowania wyższego świata, posiadającego
duszę ludzką. Dziś natomiast jawi się już szeroko ucieczka od twórczości
całoludzkiej, pogarda wysiłku i pracy, zwłaszcza fizycznej,
nieodpowiedzialny świat burzenia, ubóstwianie przyjemności, rozkoszy, a
także rozrywki i zabawy, zrywanie głębszych więzi społecznych na rzecz
indywidualizmu i jakaś taka mitologizacja życia, jakoby nic nie było ściśle
rzeczywistego. Istotnie, życie się odrealnia głównie przez odrzucenie Boga.
Ludzkość więc jakby powtarza ową scenę upadku z Edenu, ulega pokusie świata
fałszywego i zwodniczego: „Owoce tego drzewa (tego świata) pięknie
wyglądają, są smaczne do jedzenia i do zdobycia wiedzy (o wszystkim)” (Rdz
3, 6) – ale takie drzewo świata jest w środku spróchniałe i puste.

Obecny stan intelektualny w Polsce oddaje, niestety, tekst Barbary
Kudryckiej, minister nauki i szkolnictwa wyższego, z 24 stycznia 2013 roku.
Postuluje się w nim, żeby wykładowcy nie zdradzali swych poglądów ani
światopoglądowych, ani religijnych, ani historycznych, a właściwie to i
naukowych. Powinni jedynie referować poglądy innych, ale zawsze zgodne z
poprawnością polityczną. W sprawie katastrofy smoleńskiej – co to ma do
światopoglądu? – należy bezwzględnie przyjmować raporty MAK i Millera. W
ogóle jest wielkie materii pomieszanie. Tekst minister nie wykazuje żadnej
znajomości, co to jest metodologia naukowa, przede wszystkim mieszana jest
metodologia przyrodnicza z humanistyczną. W tej drugiej istotną rolę
odgrywają założenia systemowe i filozoficzne. I mylnie jest rozumiany
światopogląd, jest on mylony z systemem. Jeśli wykładam problem istnienia
Boga, to dla poprawności metodologicznej muszę powiedzieć, że wychodzę z
pozycji teistycznej. Jeśli mówi o tym ateista, to musi też podać swoje
stanowisko. Nie ma wiedzy humanistycznej – a może i innych – bez założeń
systemowych, tylko powinno się te założenia wyłożyć i określić ich zakres i
rolę.

Swoiste kuriozum stanowi zdanie, że „ojciec Rydzyk nie jest fundamentem
demokracji w Polsce”. To ministerstwo teraz ma określać słuszność lub
niesłuszność poglądów? Przecież to gorzej niż za Stalina, który dawał
wytyczne, jak tłumaczyć powstanie języka lub rolę jednostki w historii. W
tym przypadku wszystko zależy od rozumienia demokracji. Jeśli demokrację
rozumieć tak jak przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Jan
Dworak, tzn. że partnerami są tylko ateiści publiczni w państwie, a nie
wierzący katolicy, to o. Rydzyk nie jest takim „demokratą”. Ale jeśli
demokrację rozumieć jako równouprawnienie wierzących i niewierzących, to
właśnie o. Rydzyk jest demokratą i naucza tej demokracji w przeciwieństwie
do przewdoniczącego Dworaka. Czy już w ministerstwie nauki nie ma kogoś po
dobrych studiach uniwersyteckich?

2. Rewolucja samoniszcząca

Liberalizm niesie ze sobą ideologię samozniszczenia. Jej zaczątek wystąpił
już w marksizmie, choć sam Marks tego nie przewidział. Oznacza ona, że
ideologia prawdziwie postępowa musi ciągle niszczyć przeszłość, aż zniszczy
ją całkowicie. Pokazała to dobrze maoistowska tzw. rewolucja kulturalna
(1966-1976) w Chinach, kiedy to chciano zburzyć resztki dawnej kultury i
świadomości społeczno-politycznej, a także i swoją pierwszą kulturę
marksistowską. Po drogach i ulicach chodziły watahy marksistów „prawdziwie
postępowych” i wołały: precz z kulturą, precz z religią, precz z
przeszłością narodową, precz z miłością społeczną, a zatem: niszcz, burz,
bij, zabijaj, a stworzysz nowy, szczęśliwy świat komunistyczny. I w imię
postępu zostały zamordowane setki tysięcy niewinnych ludzi. Podobnie było w
Kambodży. Historia jest często wstrząsana podobnymi rewolucjami, a
nowożytne są jakby udoskonalonym potomstwem rewolucji francuskiej.

Podobną rewolucję podjął teraz postmarksistowski liberalizm, któremu też
towarzyszy przelew krwi, choć nie na ulicach, a tylko w rzezi
nienarodzonych, w eutanazji, w niedowładzie służby zdrowia i w in vitro. I
tak różne grupy ludzi „postępowych” chcą zburzyć u nas cały tysiącletni
dorobek państwa polskiego, razem z Kościołem. Tyle wysiłków, tyle prac,
tyle walk o przetrwanie, tyle przelanej krwi w walkach o wolność, tyle
cierpień, tyle ofiar dla Narodu, tyle dzieł wychowania, kultury, talentów,
literatury, języka, ducha, tyle dzieł miłości i piękna budowy domu naszego…
I to wszystko ma być zburzone, odrzucone i podeptane? Mamy się wyrzec
naszej tożsamości, wolności i samorządności na rzecz jakichś złych i
pomylonych rzeczników bezdusznych ideologii? Przecież skrajny liberalizm
doprowadzi niechybnie przez kontrę do totalitaryzmu.

Jest to już nie tylko żądza – rozwijająca się ciągle – zniszczenia,
Kościoła, jak mówią: „rzymskiego”, lecz także dążenie do zniszczenia
Polski. A co może znaczyć druk urzędowy z podpisem premiera nr 1066 z dnia
18 stycznia 2013 r., będący projektem ustawy o możliwości wzywania obcych
sił do Polski, może tak jak kiedyś komuniści węgierscy i czechosłowaccy, no
i polscy wzywali Sowietów na pomoc w ciemiężeniu swoich braci? „Dotyczy to
– czytamy – sytuacji, w których Rzeczpospolita będzie potrzebować
międzynarodowej pomocy w postaci interwencji odpowiednich służb w
przypadkach ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego” („Do Rzeczy”,
11-17.02.2013). Czy przypadkiem nie chodzi tu o pacyfikacje marszów
„Solidarności”, w obronie Telewizji Trwam i niepodległościowych 11
listopada? Nasza bowiem policja i wojsko mogą odmówić rozpędzania siłą
takich demonstracji, a przede wszystkim mogą nie chcieć używać broni
palnej. A może PO nie zechce oddać władzy nawet po przegranych wyborach, bo
tak i jej może nakazać UE? Polacy bowiem mogą chcieć utrzymać żywy i mocny
Kościół katolicki, który jest solą w oku ateistom unijnym i światowym.
Wszystko jest możliwe, bo niektórzy ludzie u nas wypowiadają się i piszą
bardzo groźnie o Kościele i pozostają bezkarni.

3. Społeczny odruch samobójczy

Dawne ludy i narody tętniły życiem, choć często walczyły między sobą. Dziś
trend walki i zabijania przybrał charakter społecznego samobójstwa na
kształt społecznej i państwowej eutanazji: broń masowej zagłady, rzeź
nienarodzonych, zabijanie niepełnosprawnych, eugenika, umyślne zmniejszanie
populacji, celowo nieskuteczne ratowanie chorych i starych i szeroka
eutanazja, słowem – państwa stają się niemal klinikami antynatalistycznymi
i eutanazyjnymi. Idzie się jeszcze dalej: likwiduje się źródła życia –
płciowość, małżeństwo, rodzinę, płodność, i szerzy się bezżenność,
małżeństwa homoseksualne, media uczą najrozmaitszych sztuk zabijania,
słowem – życie ludzkie traktuje się na równi ze zwierzęcym albo jeszcze
niżej, bo niektóre zwierzęta są pod ścisłą ochroną i bywają płodzone dosyć
naturalnie, przez inseminację, człowieka natomiast coraz częściej produkuje
się „na szkle” (in vitro). Przy czym zwolennicy tych rzeczy są z reguły
nielogiczni i perfidni. Oto Komitet Praw Dziecka przy ONZ każe likwidować
„okna życia”, bo „dzieci nie będą znały swoich rodziców”, lepiej już
wyrzucić je na śmietnik. A jednocześnie Komitet ów popiera mocno in vitro,
gdzie utajnione jest ściśle pochodzenie nasienia – u nas przeważnie
sprowadzanego z banków skandynawskich – a i komórka jajowa bywa dla
rodzącej obca. Kto jest wtedy ojcem i matką? Jeden mężczyzna może być ojcem
setek czy więcej dzieci i pozostaje anonimowy. Trzeba też zwrócić uwagę, że
ten typ „produkcji” niszczy całkowicie osobowość dziecka, jego geneza jest
przestępcza, nie ma ono żadnych więzi z innymi, nie ma krewnych ani
prawdziwych rodziców i staje się absolutnie ksenofobiczne w stosunku do
wszystkich. A czy z kolei ono będzie miało swoje dzieci, czy in vitro
będzie musiało być kontynuowane? Aż do całkowitego szaleństwa?

I jeszcze dwie migawki z mentalności. Pierwsza to rozpusta młodych, choćby
mieszkanie studentki i studenta w jednym pokoju bez ślubu. Rodzice boją się
zwracać uwagę swoim dzieciom, bo w dzisiejszej mentalności mogą je stracić.
Druga migawka to sprawa perfidii liberałów, jakże oni się chwalili, że są
wielkimi ksenofilami (miłośnikami obcych) wobec szlachetnego posła Johna
Godsona, metodysty i Murzyna. Ale kiedy on opowiedział się za nauką Biblii
w sprawach seksu i rodziny, to ci wielcy liberałowie zaczęli wołać, żeby go
wyrzucić i z PO, i z Polski. To też są oznaki zmierzchu normalnego państwa.

4. Duży spadek demograficzny

Ciekawe, że już wybitny historyk grecki i rzymski z II wieku przed
Chrystusem – Polibiusz (zm. ok. 118), zauważył, że Grecy i Rzymianie mają
coraz mniej dzieci w miastach nie z powodu ubóstwa, lecz z powodu luksusu,
chęci wygodnego życia i hedonizmu. W upadających bogatych społeczeństwach
upadły obyczaje przodków, pojawiły się: styl życia bardzo wygodny,
szukający samych przyjemności i bez ciężkiej pracy, żądza zdobywania
pieniędzy i ziemi, luksusowe urządzanie domów i siedzib, wyrafinowane,
także homoseksualne formy życia, nieustanne ucztowanie i pasjonowanie się
walkami zabijających się gladiatorów. Masowo wyzwalano się z obowiązków
rodzinnych, zwłaszcza wychowywania dzieci, i kierowano się niechęcią do
zawierania małżeństw, a zawarte chętnie rozwiązywano. Taki Marek Antoniusz,
jeden z triumwiratu, był w ciągu 18 lat pięć razy żonaty, zupełnie jak dziś
niektórzy prezydenci, premierzy czy aktorzy. Jednocześnie rozwinął się
pewnego rodzaju feminizm. Wzrosła bardzo rola kobiet w życiu politycznym
opierająca się nie tyle na racjach państwowych, co raczej pełna intryg,
rozgrywek, nienawiści, złośliwości, osobistych animozji i podżegań do
mordów politycznych (por. M. Jaczynowska, Historia starożytnego Rzymu,
Warszawa 1979, s. 190 nn).

Coś takiego właśnie dokonuje się dziś w Europie Zachodniej. Tym razem
jednak spadek demograficzny jest zamierzony przez inżynierów „nowego
życia”. Na przykład prof. Dennis L. Meadows powiedział w roku 1973: „Jeżeli
chodzi o Polskę, to sądzę, że macie zbyt duży przyrost ludności, 15
milionów gwarantowałoby równowagę” („Nasz Dziennik”, 17-18.11.2012). Jeżeli
chodzi o Grecję i Rzym, to tam ubytek ludności był wyrównywany przez napływ
ludów sąsiednich i nabór niewolników. U nas rolę tę odgrywają również
imigranci z krajów ubogich lub totalitarnych oraz pracownicy okresowi,
jednak z czasem wszyscy przybysze przekształcają społeczeństwo
autochtoniczne tak, że po dłuższym czasie staje się ono już w całości inne.
I to jest proces upadku.

Jest też charakterystyczne, że społeczeństwo żyjące w luksusach, a o
malejącej demografii, traci też silną armię, słabi są żołnierze i brakuje
wielkich wodzów. Rzym w takiej sytuacji musiał angażować w wielkiej mierze
barbarzyńców i brać na najwyższych dowódców Germanów, takich jak Arbogast
(IV w.) – Frank, Ardabur Aspar (V w.) – Alan, Ricimer (V w.) – Sweb i inni.
I tak przy zbyt niskiej populacji państwa giną gospodarczo, politycznie,
kulturowo i biologicznie.

5. Upadek religijności

Duszą konkretnych społeczeństw, siłą duchową, motywacją i bazą moralności
była i jest religia, choćby poszczególne większe społeczności miały swoją
religię. Wielu ludzi uważa, że dziś mimo wszystko religijność się rozwija,
ale obawiam się, że jest to rozumowanie „bohaterskie”. Faktycznie jest źle
i coraz gorzej. Religia i religijność rozwijały się, ożywiały i
personalizowały człowieka w czasach ciężkich, w czasach kataklizmów, wojen,
klęsk i nieszczęść, były natchnieniem dla literatury i sztuki, a także
mądrością życiową. Jednak w okresie dekadencji moralnej społeczeństwa,
zwłaszcza warstw wyższych, bardzo się spłycają, stają się folklorem
tradycji i przegrywają w starciu z potężnymi dziś mediami ateizującymi, z
wrogą kulturą, sztuką, literaturą, propagandą i ogólną mentalnością. Dziś
to, co religijne, w życiu bieżącym jest odsuwane z góry na bok, nawet
studenci teologii nie chcą, żeby im mówić na tematy religijne, wolą takie
tematy jak seks, sport, technika, podróże, historia innych religii.

Przy tym jest wielka niekompetencja w omawianiu tematów religijnych. Weźmy
temat Kościoła. Samo zainteresowanie Kościołem bardzo cieszy. I jego
krytyka, nawet surowa, byłaby bardzo pożyteczna. Ale, niestety, jest ona
prowadzona w ogólności z zaciekłą nienawiścią, arbitralnością. Tak wielu
wypowiedzi i sądów głupich, niekompetentnych i bzdurnych nie słyszałem na
żaden inny temat społeczny, może z wyjątkiem skrajnego feminizmu. Dziwne
zatem, że liberalistycznym poglądom na Kościół ulega coraz więcej
duchownych, którzy chcą się popisywać w mediach „postępowością”. Na
przykład pewien znany dominikanin, mający przecież wykształcenie
filozoficzne i teologiczne, rozumie Kościół katolicki nie jako
ukształtowany autorytatywnie w swym rdzeniu przez Chrystusa, Objawienie i
Apostołów, lecz jako pewien klub dyskusyjny, gromadzący w sobie wierzących,
inaczej wierzących i niewierzących, a każdy z nich miałby mieć taki sam
autorytet jak Chrystus. Z dysputy nie ukształtuje się żaden Kościół, nawet
w sferze czysto ziemskiej. Poza tym dyskutuje się twórczo tylko z ludźmi
dobrej woli, choćby byli ateistami, według ks. abp. Marka Jędraszewskiego
„Z diabłem się nie dyskutuje” (Aspekt Polski, nr 184). Niezły popis
niekompetencji dali też K. Bem i J. Markowski („Gazeta Wyborcza”,
16-17.02.2013), którzy proponują, by biskupi napisali na Wielki Post taki
list, w którym opisaliby swoje rzekome błędy i grzechy, zrównali się z
najgorszymi mętami społecznymi i przeszli do posługiwania w domach opieki
społecznej, wtedy byliby „prawdziwymi biskupami”. Czy takie pisanie jest
mądre?

Co do Kościoła, to z naszej strony trzeba powiedzieć jeszcze jedno. Otóż
zaznaczają się dwa stanowiska co do dyscypliny społecznej w Kościele.
Według jednych, Kościół ma być jak kosz na śmieci, gromadzący wszystko w
sobie bez wspólnego mianownika, a według drugich – Kościół ma mieć silny
odruch wymiotny, by wyrzucać z siebie natychmiast każdego grzesznego lub
błądzącego, zwłaszcza duchownych. Otóż Kościół – co wspaniale określili św.
s. Faustyna i bł. Jan Paweł II – jest przede wszystkim Chrystusem
Miłosiernym, który chce zbawiać każdego, przede wszystkim grzeszników, ale
przez ścisłą komunię miłości jednoczącej. W rezultacie, kto u nas walczy
nienawistnie z Kościołem, jak KRRiT, to walczy w konsekwencji z całym
społeczeństwem polskim.

6. Ogólny upadek moralności społecznej

Łamanie norm etycznych zawsze było i zapewne będzie, ale w przeszłości,
nawet w marksizmie, uważano to za zło i kryto się z tym. Dziś natomiast w
ideologii panującej i w sferach „wyższych” sytuację odwrócono i albo zło
uznaje się za dobro, albo w ogóle odrzuca się wszelkie obiektywne normy
etyczne. Podobnie przewartościowano po cichu także kategorie prawne. Na
przykład ogólnie przyjmowano pierwszeństwo większości przed mniejszością w
życiu społeczno-politycznym. I tak wypowiedział się niedawno były prezydent
Lech Wałęsa. Ale okazało się, że on już nie chwyta zasad „dzisiejszej
demokracji”, w której właśnie mniejszość musi być chroniona i ma
pierwszeństwo przed większością. Musiał się zatem mocno zdziwić, gdy cały
świat „postępowy” zawył, kiedy powiedział, że heteromałżeństwa mają
pierwszeństwo przed związkami gejowskimi. Zresztą i ogół naszych polityków
nie wie, że w „demokracji” dzisiejszej to mniejszości i nawet „jednostki
egzotyczne” mają pierwszeństwo przed większością i całością.

Tymczasem łamanie norm etyki klasycznej dokonuje się dziś na ogólną skalę i
niemal we wszystkich dziedzinach: w gospodarce, w handlu, w polityce, w
bankowości, w kulturze, sporcie, nauce, budownictwie, służbach społecznych,
urzędach, samorządach itd. Ot, np. w pewnym mieście na Śląsku – w Nysie, są
trzy gimnazja. Samorząd SLD chce jedno rozwiązać z powodów finansowych.
Wybiera najlepsze. A dlaczego? Bo nosi imię Armii Krajowej i wychowuje w
duchu patriotycznym. I nie ma odwołania. Państwo upadające już z niczym
sobie nie radzi, a trochę i nie chce sobie radzić, bo ma być liberalne,
czyli „wszystko wolno”. Jak mówi Jarosław Kaczyński, rząd nawet nie
respektuje Konstytucji w kilku punktach. I to jest właśnie jeszcze jeden
symptom zmierzchu państwa polskiego.

Odrodzenie społeczeństwa polskiego w całości będzie bardzo trudne.
Wprawdzie od pradawna były postacie, które potrafiły odrodzić swoje
państwa, jak Gudea, władca królewski Lagaszu w Sumerze (2144-2124 przed
Chr.), Ur-Nammu, król sumeryjskiego Ur (2113-2096 przed Chr.), faraonowie
egipscy Amenemhatowie (od 1976 do 1896) i Amenofis IV Echnaton (1351-1335
przed Chr.), jak Solon (ok. 635-560 przed Chr.) i Perykles (ok. 500-429
przed Chr.) w Atenach, jak cesarz indyjski Aśoka (ok. 264 – ok. 227 przed
Chr.), jak Shi Huangdi („Pierwszy Cesarz”, 259-210 przed Chr.) w Chinach,
jak Gajusz Juliusz Cezar (100-44 przed Chr.) i jego siostrzeniec Oktawian
August (44 – przed Chr. – 14 po Chr.) i wielu innych na świecie, ale byli
to ludzie bardzo wybitni, uzdolnieni, przy tym monarchowie, stratedzy i
wodzowie, mający za sobą silne zaplecze. U nas nawet geniusz nie będzie
miał zaplecza, bo wszystko jest rozbite i zbałamucone, a wybory to gra
wielce bałamutna w dzisiejszej sytuacji medialnej.

***

U nas w Polsce jest jeszcze jeden symptom słabości i niemocy społecznej, a
mianowicie rezygnacja katolików z kształtowania normalnego i sprawiedliwego
państwa. Zostawili oni państwo innym. I doszło do tego, że czterej
członkowie KRRiT mogą przeciwstawić się, postępując niesprawiedliwie,
ogółowi społeczeństwa katolickiego, kpiąc sobie z jego praw obywatelskich.
Z ich wypowiedzi, działań, złośliwości i pogróżek wynika jasno, że nie
przyznają oni – z błogosławieństwem prezydenta, premiera i rządzących
ateistów społecznych, a także niewątpliwie i ośrodków zagranicznych –
miejsca na multipleksie Telewizji Trwam i to pod perfidnym pretekstem, że
jest to tylko sprawa o. Tadeusza Rydzyka, a nie Kościoła polskiego i
wszystkich polskich katolików. Wiadomo, że przecież ateistyczni stratedzy
UE chcą, żeby Kościół w Polsce został wyciszony, obezwładniony, a
ostatecznie zniszczony, gdyż w nowoczesnym państwie nie ma miejsca na żywy
Kościół. Przy tym i nasze władze i różni politycy uważają nas, katolików,
za niemrawców i idiotów, którzy nie rozumieją życia społecznego i
politycznego i o nic się nie upomną w sposób zorganizowany. Toteż wszyscy
ateiści społeczni, liberałowie, socjaliści kpią sobie z nas publicznie i
ciągle bezkarnie nas opluwają, o wszelkie zło oskarżają kłamliwie i
odbierają nam coraz więcej należących się nam uprawnień. Okazuje się, że
dały się ogłupić niewielkim grupom oszołomów nie tylko społeczeństwa
Niemiec, Rosji, Chin, Kambodży, ale czynią to samo i polscy katolicy.

Przychodzą na myśl słowa św. Pawła skierowane niewątpliwie i do nas:
„Znosicie to, że was ktoś bierze w niewolę, że was objada, wyzyskuje, że
was z góry traktuje, że was policzkuje” (2 Kor 11, 20). Potrzeba nam zatem
działań także pozasłownych. Jeżeli dziś oddamy należącą się nam z prawa
naszą katolicką telewizję, to jutro będziemy musieli opuścić także
wszystkie szkoły i uczelnie, a pojutrze będziemy musieli zredukować nasze
media do minimum i w ogóle nie będzie nam wolno, właśnie jako katolikom,
brać żadnego udziału w całym życiu publicznym, bo do tego ostatecznie
wszystko zmierza.

Oznaki upadku pastwa

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona