Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   P-rezydentura Komorra

P-rezydentura Komorra

Data: 2011-07-28 23:26:55
Autor: u2
P-rezydentura Komorra
... czyli sodomia i gomoria :

http://wpolityce.pl/view/15644/Rok_prezydentury_Bronislawa_Komorowskiego___dopelnienie_reorientacji.html

Komentarz Instytutu Sobieskiego: Rok prezydentury Bronisława
Komorowskiego - dopełnienie reorientacji

Zespół IS

Kilka tygodni temu minął pierwszy rok prezydentury Bronisława
Komorowskiego. Reorientację polityki ośrodka prezydenckiego, która
zaszła w tym okresie, analizuje dr Witold Waszczykowski.

Rok prezydentury Bronisława Komorowskiego - dopełnienie reorientacji

Na początku lipca minęła pierwsza rocznica prezydentury Bronisława
Komorowskiego. Przeszła bez większego echa, przytłoczona wydarzeniami
zwiÄ…zanymi z otwarciem polskiego przewodnictwa w Unii Europejskiej. Nie
była też celebrowana przez samego prezydenta, ani jego urzędników i
doradców, z racji niewielkich osiągnięć. Rocznicy tej nie odnotowały
nawet prezydenckie witryny internetowe okolicznościowymi komunikatami.

Komentatorzy prześcigali się natomiast w wyliczaniu - drugorzędnych dla
oceny prezydentury - gaf i lapsusów językowych. Przypomniano też przy
tej okazji dramatyczne warunki przejmowania obowiązków prezydenckich po
śmierci śp. Lecha Kaczyńskiego. Wskazywano na kontrowersyjne, pośpieszne
zachowanie w dniu katastrofy smoleńskiej, czy pierwsze decyzje i
wypowiedzi po inauguracji, kiedy to prezydent Komorowski szybko
przenosił pamiątkowy krzyż spod pałacu i odcinał się od kontynuowania
polityki zagranicznej swojego poprzednika. Nie były to działania
zmierzające do realizacji wyborczego hasła: zgoda buduje.

Na prezydenturze Komorowskiego cieniem położyły się wydarzenia z
wcześniejszego okresu. Już w 2009 roku premier Tusk zapowiedział
rezygnację z ubiegania się o prezydenturę w wyborach 2010 roku. Już sam
fakt rezygnacji lidera rządzącego obozu wskazywał jak drugorzędną rolę w
przyszłości planuje się dla urzędu prezydenckiego. Potwierdziło to
następnie uzasadnienie wspomniane przez premiera, który wyznał, że
prezydentura kojarzyła mu się z pilnowaniem żyrandoli w pałacu. Dawał
tym wyraźnie sygnał, jak będzie traktował ten urząd jeśli zostanie
zdobyty przez przedstawiciela jego ugrupowania.

Kontrowersyjne przejęcie obowiązków prezydenckich

W obliczu niespotykanej tragedii smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku, tu
i ówdzie pokazały się głosy o potrzebie stworzenia technokratycznego,
eksperckiego rządu jedności narodowej. Obok prezydenta zginęli również
dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych i szefowie ważnych urzędów
państwowych np. Narodowego Banku Polskiego.

Inni komentatorzy zwracali uwagę na niezwykłą sytuację Marszałka Sejmu w
kontekście wyborów prezydenckich. Po śmierci Prezydenta Lecha
Kaczyńskiego, Marszałek Komorowski w kampanii na urząd prezydenta mógł
korzystać ze wsparcia obozu rządzącego, to jest partii PO i całego
zaplecza rządowego, Kancelarii Sejmu i Senatu oraz być beneficjentem
podporzÄ…dkowania sobie Kancelarii Prezydenta i BBN. Bezprecedensowe
wsparcie otrzymał również z poza Polski, gdyż należy przypomnieć rolę
Jerzego Buzka, szefa Parlamentu Europejskiego. Pojawiły się zatem
zasadne sugestie o rezygnacji z jednej z tych funkcji dla dobra procesu
demokratycznego i uczciwości kampanii wyborczej.

Niestety w następnych tygodniach mogliśmy tylko obserwować szybkie
przejmowanie centralnych urzędów państwowych przez osoby związane
politycznie i towarzysko z obozem rzÄ…dzÄ…cym. Nie przestrzegano zasad
kadencyjności. Nie stosowano zasady kooptowania przynajmniej części
kadry poprzedniego kierownictwa osieroconych instytucji państwowych, aby
choć stworzyć pozory jedności klasy urzędniczej i politycznej w tym
traumatycznym okresie po katastrofie.

We współpracy z konglomeratem korporacji medialnych rozpętano
bezprecedensowÄ… akcjÄ™ propagandowo-dyskredytacyjnÄ… wobec jednego z
głównych nutrów opinii publicznej: centroprawicowo-republikańskiego.
Kontynuowano promowanie jedynie słusznych poglądów na rozwój i
modernizację Polski. Nie było już ośrodka, który mógłby weryfikować
rządowe pomysły i oceny przedstawiane społeczeństwu.

W takiej sytuacji trudno uznać, iż kampania prezydencka odbyła się w
atmosferze „fair play". Jedna ze stron korzystała ze wszystkich
atrybutów przejętej władzy i instytucji państwowych. Po drugiej stronie
byli adwersarze wyrzuceni z urzędów, zdemonizowani i napiętnowani mianem
antysystemowej opozycji. Mimo po-smoleńskiej traumy, refleksji nad
niesprawiedliwym traktowaniem Lecha Kaczyńskiego i oczekiwania na zmianę
dyskursu politycznego, nie zaprzestano rzucania i wtedy pod adresem
rywala inwektyw, przekraczajÄ…cych poziom kulturalnej debaty np.
oskarżenia o polityczną nekrofilię. Kampania prezydencka potwierdziła
zatem kolejny raz jaką przyszłą, pomocniczą rolę, miałby odgrywać
prezydent ze zwycięskiego obozu.

Zmiana charakteru prezydentury

Zdobycie prezydentury przez Bronisława Komorowskiego znacząco zmieniło
charakter tego urzędu jak i zakres działania. Poprzedni prezydencji
postrzegali swój urząd jako instytucję stojącą na straży konstytucji,
jako instytucję monitorującą pracę centralnych urzędów państwowych,
szczególnie tych, które odpowiadały za bezpieczeństwo państwa i politykę
zagraniczną. Tamci prezydenci byli audytorami poczynań rządu. Obecny
prezydent przyjął odmienną postawę – adoratora i admiratora rządu.
Zrezygnował z zadań monitorowania kluczowych dziedzin polityki
państwowej, o czym świadczy między innymi dobór współpracowników. Nie ma
tam byłych ministrów czy wysokich urzędników państwowych jak to miało
miejsce za poprzedników. Urząd prezydencki stał się instytucją
uzupełniającą działania rządu, który to przejął pełną kontrolę nad państwem.

Istotna zmiana zaszła również w samej polityce prezydenta. Nie starał
się już utrzymywać, że jest prezydentem wszystkich Polaków. Taki slogan
nie został wypowiedziany nawet w celu ukłonu wobec części opinii
publicznej. Wiele wskazuje, iż obok pełnienia pomocniczej roli wobec
rządu obecny prezydent podjął się też zadania przeprowadzenia
politycznego eksperymentu. Przez przygarnięcie środowiska po byłej Unii
Demokratycznej, niektórych polityków lewicowych czy przez gesty wobec
środowiska post-PZPR (honory wobec gen. Jaruzelskiego) prezydent testuje
możliwość kompromisu historycznego, połączenie środowisk
post-komunistycznych z liberalnymi elitami post-solidarnościowymi. Być
może jest to laboratorium dla przyszłej koalicji sejmowej PO-SLD. Może
to jednak też być próba budowania własnego zaplecza politycznego,
odrębnego od PO na wypadek jej porażki w wyborach parlamentarnych.

Rezygnacja z funkcji konstytucyjnego rozliczania rzÄ…du z jednej strony
oraz testy z zakresu inżynierii politycznej z drugiej oznaczają, że
urząd prezydenta przestaje pełnić funkcję arbitra i strażnika narodowych
interesów zdefiniowanych przez konstytucję. Co więcej wpadki sytuacyjne,
jak wizyta w USA i dywagacje o bigosie, grożą, iż prezydentura ta
zmierza do samo-marginalizacji na scenie politycznej.

Taka sytuacja ma także miejsce w kwestiach wewnętrznych. Tu prezydent
prawie nie zaistniał. Zastanawia totalny brak zaangażowania na rzecz
wyjaśnienia przyczyn katastrofy swojego poprzednika. Wydawać by się
mogło, że to powinno być naturalnym imperatywem, przejawem lojalności
głów państwa, aby patronować procesowi wyjaśniania przyczyn śmierci
jednego z prezydentów. W tym kontekście awansowanie szefa Biura Ochrony
Rządu przed wyjaśnieniem jego roli w procesie zabezpieczenia wizyty
delegacji państwowej na uroczystości rocznicy katyńskiej wskazuje
raczej, że prezydentowi na wyjaśnieniu przyczyn katastrofy szczególnie
nie zależy.

Poza istotnym wetem wobec zwalniania urzędników pozostałe różnice wobec
rządu miały charakter trzeciorzędny. W większości przypadków prezydent
wspierał rząd jak dobitnie pokazuje to manifestacyjnie urządzona debata
na temat OFE. Małym testem marginesu swobody mogło być rozstrzygnięcie w
sprawie przyszłości KRRiT. Jednak ostateczna decyzja prezydent,
zachowująca Radę pokazała, że nie grał tu o jakiś zrównoważony ład
medialny, ale o swoich popleczników w radzie i niedopuszczenie do mediów
opozycji.

Zwolennicy prezydenta Komorowskiego określają jego początek kadencji w
przesadnych superlatywach. Ma to być dojrzała prezydentura, harmonijnie
współpracująca z rządem. W rzeczywistości jest to prezydentura
realizująca rządowy scenariusz. Prezydent nie zaprezentował swojej wizji
i długofalowych planów. Tę jednostronną ugodowość wobec rządu można było
dostrzec w wielu sytuacjach, kiedy prezydent nie zabierał zdania w wielu
kwestiach społecznych, unikał ryzyka jakiejkolwiek polemiki i mediacji
między siłami politycznymi w kraju.

Prezydent Komorowski zapowiadał, iż urząd prezydenta miał się stać
ośrodkiem refleksji nad przyszłością wspólnej Europy. Wiemy już, że sam
prezydent znawcą problematyki międzynarodowej nie był i nie rozwinął się
w tym kierunku. Do tego potrzebne było silne zaplecze intelektualne i
eksperckie. Jednak nominacje do Kancelarii nie napawały optymizmem.
Sprawy zagraniczne powierzono osobie o bardzo małym doświadczeniu
międzynarodowym i dyplomatycznym. Prezydencki minister ds. zagranicznych
nie piastował nigdy żadnej funkcji kierowniczej ani w resorcie spraw
zagranicznych, ani na placówkach dyplomatycznych (poza krótką przygodą
na placówce w Niemczech). Toteż nic dziwnego, że minister prezydencki
szybko dokooptowany został do spotkań kierownictwa MSZ, aby bezpośrednio
odbierał instrukcje dla prezydenta. Niewielkim doświadczeniem mógł się
też pochwalić prezydencki doradca ds. zagranicznych. Mimo statusu
naukowca i teoretyka procesów globalizacyjnych, dał się też poznać jako
kontrowersyjny, a nawet skandalizujący publicysta i komentator wydarzeń
w Polsce i na świecie. Międzynarodowego doświadczenia nie posiada
również Szef BBN. Co więcej w kampanii prezydenckiej błysnął w tej
dziedzinie antytalentem, gdy nie powstrzymał kandydata na prezydenta (i
wykonujÄ…cego obowiÄ…zki prezydenta) przed niepotrzebnym i szkodliwym
uwikłaniem się w kwestie wycofania Polaków z Afganistanu. Co więcej,
niefortunnym komunikatem BBN, bezpardonowo krytykujÄ…cym strategiÄ™ NATO,
przyłożył się do pogłębienia niekorzystnego obrazu Polski jako
koniunkturalnego sojusznika, właśnie wtedy gdy zabiegaliśmy o zmianę
sojuszniczej koncepcji obrony nowoprzyjętych państw członkowskich.
Dalsze prace BBN, szczególnie seminaryjne rozważania nad pompatycznie
brzmiącym strategicznym przeglądem bezpieczeństwa narodowego, dowodzą
dalszej marginalizacji tego ośrodka. Ostatnie zaś wystąpienia medialne
Szefa BBN w obronie szybkiej strategii wyjścia z Afganistanu wykazują,
iż nie rozumie on jak i po co państwo używa na arenie międzynarodowej
takich instrumentów jak wojsko i środki pomocowo-rozwojowe.

Zarzut o braku doświadczonych polityków z merytoryczną wiedzą w ważnych
dziedzinach administracji państwowej można jeszcze uzupełnić wskazując
na dwie nietrafne nominacje: Sławomira Nowaka i prof. Tomasza Nałęcza.
Obaj pełnią raczej rolę celebrytów medialnych niż rzeczywistych
doradców. Żaden z nich nie realizuje hasła: zgoda buduje. Wręcz
przeciwnie, już niewiele środowisk pozostało niedotkniętych obrazami,
szczególnie w wykonaniu Tomasza Nałęcza.

Nie posiadając zaplecza i pomysłu na miejsce Polski w Europie nierealne
jest zatem, aby ośrodek prezydencki stał się niezależną formą refleksji.
Ośrodek rządowy nie pozwoli na tworzenie żadnych alternatyw. Rząd
udowodnił to m.in. nie przewidując istotnej roli dla prezydenta
Komorowskiego w czasie trwania naszego przewodnictwa w Unii
Europejskiej. Ponadto, europejskim ośrodkiem refleksji moglibyśmy się
stać prowadząc zdeterminowaną i aktywną politykę w Europie. Na tej
arenie nie wygrywa się jedynie inteligencją polityków i ich błyskotliwą
retoryką. Wybory najważniejszych urzędników unijnych potwierdzają to
niestety. Tam decydują mocno wyartykułowane interesy i determinacja w
ich obronie. A to już od lat wiemy, że nie jest to w interesie tego
rządu, który pragnie jedynie utrzymywać się w głównym nurcie europejskim.

Dyplomatyczna „korona Himalajów"

Współpracownicy prezydenta Komorowskiego utrzymują, że właśnie sfera
polityki zagranicznej jest wielkim sukcesem tej prezydentury.
Podkreślają kooperatywne i komplementarne podejście do wysiłków rządu.
Szczególnie lansowany jest pogląd, że nastąpiła poprawa wizerunku Polski
zagranicą. Wylicza się liczne spotkania międzynarodowe na wysokim
szczeblu, wskazuje na reaktywację trójkąta weimarskiego, przyjęcie
jesienią ubiegłego roku nowej koncepcji strategicznej NATO i poprawienie
planów obronnych Polski. Podnosi się, że już niedługo, za sprawą Polski,
nastąpi przełom w relacjach Ukrainy z Unią Europejską. Sympatycy
prezydenta Komorowskiego chełpią się, że jego spotkania z przywódcami
Niemiec, Francji, Rosji i USA to sukcesy dyplomatyczne porównywalne ze
zdobyciem korony Himalajów.

Zapomina się w tej wyliczance jednak wyjaśnić, iż wiele tych spotkań to
kurtuazyjne wizyty zapoznawcze, obligatoryjne w przypadku każdego
prezydenta. Wbrew natarczywej propagandzie prezydent Komorowski nie
zaprezentował w tych spotkaniach jakiejkolwiek istotnej inicjatywy
dyplomatycznej i nie pokazał też jakiejkolwiek niezależnej postawy w
dziedzinie relacji międzynarodowych. Polityka zagraniczna prezydenta
Komorowskiego stała się elementem działań rządu, polityką dyskontynuacji
wobec poprzednich kanonów dyplomacji polskiej. To rzeczywiście polityka,
która dopełnia reorientację rządowej dyplomacji w kierunku
minimalizowania i marginalizowania pozycji Polski w świecie.

Do 2008 roku priorytetami polskiej polityki zagranicznej były silne
relacje transatlantyckie, utrzymanie rozwiniętej współpracy
polityczno-wojskowej z USA, uzyskanie takiej pozycji w Unii
Europejskiej, która pozwalałaby nam przynajmniej współkształtować główne
kierunki polityki tej instytucji, szczególnie jej polityki wschodniej
oraz wreszcie zapewnienie sobie mocnej pozycji w regionie Europy
Åšrodkowo- Wschodniej poprzez promowanie idei rozszerzania NATO i Unii na
wschód. Relacje z USA, pozycja w Unii i regionie miały prowadzić do
upodmiotowienia Polski w relacjach międzynarodowych. Przysłużyć się temu
miała również polityka bezpieczeństwa energetycznego. Po 2007 roku te
zasady przyświecały nadal polityce śp. Lecha Kaczyńskiego. Rząd uznał
jednak wówczas, że to wręcz imperialne mrzonki, że to nieuzasadnione
rozpychanie się i spolegliwie rozpoczął realizować politykę ustawienia
Polski w głównym nurcie europejskim, czyli schładzania i wycofywania się
z międzynarodowej aktywności. Taka była potrzeba partii rządzącej,
której nadrzędnym interesem było utrzymanie wysokiego poparcia na arenie
wewnętrznej. Wbrew radom prezydenta Kaczyńskiego, w latach 2008/9
koalicja rządowa skutecznie dokonała antyamerykańskiego zwrotu w naszej
polityce zagranicznej. Nie zrealizowała korzystnego dla Polski
porozumienia o budowie z USA tarczy antyrakietowej. Polska porzuciła też
udział w operacjach wojskowych na Bliskim Wschodzie - regionie który
stanowił ważną płaszczyznę współpracy europejsko-amerykańskiej.
Straciliśmy w ten sposób ważnego protektora naszych interesów w naszym
regionie.

Śmierć Lecha Kaczyńskiego umożliwiła obozowi rządzącemu dokonanie
dalszej radykalnej zmiany w polityce zagranicznej. Rząd całkowicie
zerwał z ambicjami zabiegania o podmiotową pozycję Polski w Unii i NATO.
Zasadnicza zmiana nastąpiła na kierunku wschodnim. Bazując na koncepcji,
iż liczy się tylko „tu i teraz" zerwano z ambitną koncepcją polityki
jagiellońskiej, wspierania demokratycznych i integracyjnych ambicji
państw post sowieckich. Jej zwolenników obrzucono epitetem post
zimnowojennych i anty- modernizacyjnych ideologów. Zastąpiono ją rzekomo
politykÄ… piastowskÄ…, orientowanÄ… na modernizacjÄ™ kraju. Na wschodzie zaÅ›
uznano, że wobec Moskwy należy zachowywać się pragmatycznie, przyjąć
Rosję taką jaka jest i po prostu dogadać się i robić interesy. Wyciszono
kwestie historyczne, gdyż ceną za nie były przyjazdy do Polski Putina i
Miedwiediewa. Po katastrofie smoleńskiej dorzucono jeszcze rzekomą
empatię rosyjskich władz jako kolejny argument na spolegliwość wobec
Moskwy, która miała przynieść szybkie i pozytywne zmiany w relacjach
polsko-rosyjskich. Oczekując przez wiele miesięcy na wizytę Miedwiediewa
w Warszawie, nie podejmowano wobec Moskwy jakichkolwiek starań o
wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej, przyspieszenie ujawniania dokumentów
katyńskich czy zawarcie realistycznej umowy gazowej.

Już w czasie grudniowej wizyty Miedwiediewa w Polsce polityka ta
poniosła klęskę. Rosyjski prezydent nie przyjechał z konkretami w żadnej
sprawie. Kolejny cios tej polityce zadała treść raportu MAK oraz sposób
jego prezentacji i zachowanie politycznych władz Rosji. Zatem pragmatyzm
i nadzieja na rosyjską empatię nie przyniosła pozytywnych rezultatów ani
w sprawach historycznych, jak śledztwo katyńskie, ani gospodarczych.
Obraz klęski w relacjach z Moskwą dopełnia nałożone latem br. rosyjskie
embargo na polskie warzywa.

Racją stanu w relacjach europejskich stał się dobry wizerunek i
medialnie zorientowane wizyty. Relacje z Amerykanami zeszły na daleki
plan. Prezydent Komorowski odbył pierwszą podróż europejską do Brukseli,
gdzie oddał swoisty hołd urzędnikom i instytucjom europejskim, czym
potwierdził, że Polska nie zamierza dopominać się o rolę
współdecydującego państwa. Po latach starań władze doprowadziły do
rzekomego reaktywowania współpracy w ramach trójkąta weimarskiego.
Wilanowskie spotkanie trzech przywódców odbyło się w ciągu półtorej
godziny. Odliczając czas na tłumaczenie, każdy z nich mógł zabrać głos
przez 15-20 minut. Trudno dowodzić, że w takim czasie udało się trójkąt
nasycić jakąś poważną treścią. Zaś fakt, że przywódcy uznali, że kolejne
spotkanie odbędzie się z udziałem prezydenta Rosji, dla polskiego
interesu zwycięstwem na pewno nie jest.

Na kierunku zachodnim nieukrywaną już opcją stała się zdecydowana
orientacja na podporzÄ…dkowanie siÄ™ naszej dyplomacji niemieckiemu
punktowi postrzegania spraw europejskich. Wiele wskazuje, że to świadomy
zabieg, swoiste porozumienie o programowo akceptowanej asymetryczności
naszych relacji. Wydaje się, że za dobrą opinię na salonach europejskich
i może w miarę korzystny przyszły budżet unijny wyzbyliśmy się wszelkich
ambicji do prowadzenia samodzielnej polityki zagranicznej w regionie i
poza nim.

Właśnie bierność prezydenta jest szczególnie zauważalna w naszym
regionie i to szczególnie na tle aktywności swojego poprzednika. Lech
Kaczyński był w stanie szybko skrzyknąć kilku przywódców regionalnych i
pojechać z nimi w daleką podróż w obronie Gruzji. Obecnie to dopiero
Obama z dalekiej Ameryki jest w stanie zmobilizować region do wizyty w
Warszawie. Nie widać też chęci prezydenta do aktywności w świecie, do
dialogu z Izraelem, Arabami, czy wspierania współpracy gospodarczej z
potęgami ekonomicznymi. Być może został skutecznie zniechęcony do tego
przez nieudane wizyty premiera w Peru i Katarze.

Minimalizm

Polska ma być poważnym krajem, wzorem do naśladowania. Państwem
stabilnym, sprawnym, o utrwalonej marce, a nasze stosunki z USA powinny
być dojrzałe. W takim właśnie nieprecyzyjnym, publicystycznym,
chaotycznym stylu opisywane są dążenia polskiej dyplomacji w dokumentach
MSZ i w wypowiedziach prezydenta Komorowskiego. W nieprecyzyjności i
braku konkretnych zobowiązań jest oczywista myśl. Brak konkretów nie
pozwala rozliczać rządu i prezydenta z realizacji zadań. Zaś
eufemistycznie postawione cele (poważny kraj, dobra marka, poprawione
relacje, wzmocniona pozycja w Europie) pozwalają władzom chwalić się
czymkolwiek, przeprowadzonymi wizytami czy artykułami w prasie
zagranicznej. Liczy się przecież tylko wizerunek i dobra marka. To jest
racja istnienia tego obozu władzy.

W Europie dobrze postrzegany jest tylko ten z naszego regionu, kto o nic
nie zabiega, nie przejawia asertywnej postawy w dążeniu do realizacji
swoich interesów. Oczekuje się od Polski, aby była adwokatem interesu
europejskiego. A Polska odpowiada, że Polska nie będzie interesowna.
Lepiej jest więc nie precyzować celów, to nikt nie będzie przymuszał do
ich realizacji i nikt nie będzie sprawdzał czy zostały wykonane. Dobrze
mieć następnie wspólnotę interesów z RFN (która wspomagała budowę
rurociągu północnego), gdyż to „utoruje nam drogę ku centrum decyzyjnemu
Unii" i pomoże w oddziaływaniu na Rosję. I tu jest cała filozofia
działania naszej dyplomacji. Ale to nie jest postawa auto- degradacji -
argumentują sympatycy obozu władzy. To rzekomo realizm i roztropność bez
martyrologicznej mitologii i historycznych resentymentów.

Marginalizacja

Realizacja takich założeń i myślenia o Polsce sprowadziła nas na
margines życia europejskiego. Tuż po wejściu w życie oczekiwanego przez
rząd traktatu lizbońskiego okazało się, że nowe stanowiska unijne
zostały obsadzone bez konsultacji z Warszawą. Stara Europa uznała, że
symboliczne stanowisko szefa euro-parlamentu dla Jerzego Buzka, na pół
kadencji, to wystarczająca nagroda za transformację i reformy, które
pozwoliły nam przystąpić do Unii. W ostatnich miesiącach rząd został
wręcz upokorzony, gdy zachodni europejczycy znowu samodzielnie
podejmowali decyzję w sprawie paktu konkurencyjności. Na miesiące przed
naszą prezydencją kilka państw europejskich podjęło decyzje w sprawie
Libii, zanim premier Tusk zdążył dojechać na Radę Europejską.

Mimo entuzjazmu związanego z rozpoczęciem naszej prezydencji w Unii i
buńczucznych zapowiedzi, że rządzimy Europą, Polska nie ma realnego
wpływu na istotne sprawy europejskie i decyzje. Kryzys w strefie euro
jest rozwiązywany bez nas, czyli państwa przewodniczącego aktualnie Unii
i będącego 20 gospodarką świata. Priorytetowe dla naszej dyplomacji
kwestie jak Partnerstwo Wschodnie, czy wspólna polityka obronna są
marginalizowane i przesłaniane sprawami bliskowschodnimi.
Bilans reorientacji jest zatem zdecydowanie niekorzystny. Dyplomacja
rządu i wspierającego prezydenta wywołuje wrażenie wielkiej aktywności.
Polska wreszcie „mówi jednym głosem". Już „nikt nie przeszkadza" obozowi
władzy. Jednak bez jasno wyartykułowanej koncepcji naszej roli w świecie
i zabiegów o uzyskanie podmiotowości na arenie międzynarodowej,
wszystkie te wizyty sprowadzają się jedynie do kurtuazyjnych gestów, do
pozorów dyplomacji. Na żadnym z wielkich spotkań nie rozwiązano żadnej
istotnej polskiej kwestii czy to historycznej, czy to bieżącej,
polityczno-gospodarczej. Siedząc przez ostatnie lata w „głównym nurcie"
europejskim nie rozwiązaliśmy niesłychanie szkodliwego dla naszej
gospodarki pakietu klimatycznego. Bez stanowczych działań na rzecz
zabezpieczenia swoich interesów możemy niedługo przegrać kolejną szansę
w kwestii gazu Å‚upkowego.

Otaczający nas świat nie jest klubem altruistów. Państwa, w tym i
zaprzyjaźnieni z nami sąsiedzi, rywalizują o pozycje i dobrobyt swoich
społeczeństw. Dlaczego my o to nie zabiegamy, żyjąc w iluzji, iż „możemy
z ufnością patrzeć w przyszłość", bo „nikt na nas nie czyha"? Czy Polska
może pozwolić sobie na rezygnację z aktywnej, ambitnej polityki
zagranicznej? Czy interes partii rządzącej w najbliższych wyborach
parlamentarnych wart jest tak radykalnej reorientacji polityki
zagranicznej? Może warto zabrać się do pracy i zrobić coś pożytecznego
dla kraju przez następne cztery lata prezydentury, Panie Prezydencie?

Data: 2011-07-29 19:16:39
Autor: pluton
P-rezydentura Komorra
mozna poprosic o streszczenie w 1 zdaniu ?

--
pozdrawiam
P.L.U.T.O.N.: Positronic Lifeform Used for Troubleshooting and Online
Nullification

Data: 2011-07-29 17:27:28
Autor: obserwator
P-rezydentura Komorra
pluton <zielonadupax@gazeta.pl> napisa³(a):
mozna poprosic o streszczenie w 1 zdaniu ?

....a mozna w jednym slowie? Spadaj.

--


Data: 2011-07-29 19:31:58
Autor: u2
P-rezydentura Komorra
W dniu 2011-07-29 19:27,  obserwator pisze:
pluton <zielonadupax@gazeta.pl> napisa³(a):
mozna poprosic o streszczenie w 1 zdaniu ?

...a mozna w jednym slowie? Spadaj.



"Mlodzi", "wyksztalceni" i z "wielkich miast" nie rozumieja tekstow
pisanych powyzej dwoch linijek :)

Data: 2011-07-29 17:41:14
Autor: obserwator
P-rezydentura Komorra
u2 <u_2@o2.pl> napisa³(a):
"Mlodzi", "wyksztalceni" i z "wielkich miast" nie rozumieja tekstow
pisanych powyzej dwoch linijek :)

ten akurat wcale mlody nie jest, ani wyksztalcony tez nie:)

--


Data: 2011-07-29 19:42:22
Autor: u2
P-rezydentura Komorra
W dniu 2011-07-29 19:41,  obserwator pisze:
u2 <u_2@o2.pl> napisa³(a):
"Mlodzi", "wyksztalceni" i z "wielkich miast" nie rozumieja tekstow
pisanych powyzej dwoch linijek :)

ten akurat wcale mlody nie jest, ani wyksztalcony tez nie:)


Dlatego wzialem w cudzyslow :)

Data: 2011-07-29 22:09:06
Autor: Lorn
P-rezydentura Komorra
W dniu 2011-07-29 19:27,  obserwator pisze:

Spadaj.

Spadli na glebê, ale jak ta ma³a brzuska obezw³adni³a bombowca, który lecia³ zaledwie 280km/h? ;-)


--
Immortal silence gathers illusions inside...

Data: 2011-07-30 12:19:37
Autor: Bogdan Idzikowski
P-rezydentura Komorra

U¿ytkownik "Lorn" <ateagina@poczta.fm> napisa³ w wiadomo¶ci news:j0v414$1pa$1news.onet.pl...
W dniu 2011-07-29 19:27,  obserwator pisze:

Spadaj.

Spadli na glebê, ale jak ta ma³a brzuska obezw³adni³a bombowca, który lecia³ zaledwie 280km/h? ;-)

"ta ma³a brzuska obezw³adni³a bombowca" w miejscu kolizji mia³a 44 cm ¶rednicy.

--
J. Kaczyñski - "musimy uzyskaæ w³a¶ciw± odpowied¼"
"Jak nie wyl±dujê(my), to mnie zabije(j±)"

P-rezydentura Komorra

Nowy film z video.banzaj.pl wiêcej »
Redmi 9A - recenzja bud¿etowego smartfona