Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.sport.pilka-nozna   »   PMS w natarciu

PMS w natarciu

Data: 2009-03-11 14:53:48
Autor: yamma
PMS w natarciu
PMS - Polska Myśl Szkoleniowa.
Przedruk z Przeglądu Sportowego, tak więc przy czytaniu wskazane jest zachować trochę dystansu.
http://www.legia.net/wiadomosci,32893_Problemy_z_trenerami_reprezentacji_juniorskich.html
"Kiedy przed rokiem dyrektor sportowy Legii Warszawa Mirosław Trzeciak na łamach Przeglądu Sportowego zwrócił uwagę, że młodzi zawodnicy po powrocie ze zgrupowań czy konsultacji reprezentacji Polski są wyczerpani i nie nadają się do treningów, spotkał się z krytyką ze strony szkoleniowców pracujących w PZPN. Pojawiały się nawet naciski na Legię, aby ta zdyscyplinowała czy nawet zwolniła swojego pracownika. Sprawa rozeszła się po kościach, nie było żadnej reakcji ze strony władz związku. Minęło dwanaście miesięcy i mamy powtórkę z rozrywki.
Tyle, że wymiar sprawy jest o wiele większy. Tym razem problem dotyczy jeszcze młodszych zawodników. Nastolatków, którzy znajdują się w najważniejszym okresie swojego rozwoju. Na tym etapie ich szkolenia jeden błąd może zdecydować o ich przyszłości. Świadomość tego mają w klubach, ale w reprezentacjach juniorskich już nie. Tutaj liczy się tylko jedno - wynik sportowy. A środki, jakich do tego się użyje, nie mają żadnego znaczenia.
Trener Dariusz Wójtowicz obecnie opiekuje się dwoma reprezentacjami juniorskimi, rocznikami 1992 i 1993. Aktualnie przebywa z tym młodszym w Izraelu. Ledwie wróci, znowu wyjedzie. Tym razem ze starszym rocznikiem, w najbliższy poniedziałek. Najpierw dwa mecze towarzyskie, potem druga część turnieju eliminacyjnego do mistrzostw Europy, w Grecji, gdzie młodzież czekają kolejne trzy spotkania (powołania otrzymało czterech zawodników Legii).
Sporo tego, jak na tak młode organizmy, ale po ostatnim zgrupowaniu we Włoszech, trener uznał, iż jego zawodnicy nie są należycie przygotowywani w swoich klubach, dlatego opracował im dodatkowy program treningowy. Bez żadnej konsultacji z ich trenerami rozdał cztery strony instrukcji - dwanaście treningów, jakie mieli wykonywać po zajęciach, które mają cztery razy w tygodniu (plus mecz) w swoich klubach. Oczywiście bez wiedzy ich trenerów. W Legii dowiedziano się o tym przez przypadek, kiedy jeden z zawodników zaczął mieć problemy z kręgosłupem, praktycznie nie ćwiczył. Nikt nie znał powodów jego kłopotów, bo przecież przy Łazienkowskiej każdy z młodych zawodników jest przez cały czas monitorowany za pomocą specjalistycznego sprzętu, którego zakup kosztował ten klub ponad 100 tys. euro.
Kiedy zwrócono się do Wójtowicza z prośbą o podanie podstawy zalecenia dodatkowych zajęć, czego absolutnie nie miał prawa zrobić, odpowiedział: - Tak mi się wydaje. Łapałem ich za nadgarstek, sprawdzałem tętno, kazałem zrobić 20 przysiadów i źle reagowali na zmęczenie - stwierdził. Może i śmieszne, ale ludziom, którzy odpowiadają przed właścicielami klubu, z pewnością do śmiechu nie było.

Szantażem do kadry
Ingerencja Wójtowicza nie ograniczyła się tylko do dodatkowych zaleceń treningowych. Normą w Legii jest to, iż zawodnicy zawsze po przyjeździe ze zgrupowania reprezentacji, dostają przynajmniej 2-3 dni wolnego. Mają odpocząć, nadrobić zaległości w szkole, zapomnieć na chwilę o piłce nożnej. Wspomniany trener i ten czas postanowił wykorzystać dla swoich potrzeb. Otóż Wójtowicz prowadzi w Krakowie swoją szkółkę piłkarską. Nakazał zawodnikom stawić się w niej i zapowiedział, że przez trzy dni będą nadrabiać zaległości z klubu. Skontaktował się z rodzicami, przed którymi postawił sprawę jasno: albo ich pociechy przyjadą, albo nie znajdą się w kadrze na mistrzostwa Europy. Chłopcy byli już w drodze do Krakowa, kiedy w Legii się o tym dowiedziano i kazano im wracać. Kilkunastu pozostałych nie miało tego szczęścia.
Należy pamiętać, że każdy z tych zawodników ma podpisany profesjonalny kontrakt z klubem, który w nich inwestuje i za nich odpowiada, nawet w czasie wolnym. Co byłoby, jeśli któryś z chłopców doznałby kontuzji? Kto musiałby ich leczyć? Klub, a trener z pewnością znalazłby sobie kolejnych.
Opisany przypadek, to tylko jeden z wielu, jakie miały miejsce podczas pracy Wójtowicza z kadrą. Pierwsze skargi na niego pojawiły się już przed rokiem, nie tylko na pracę trenerską, ale i dziwne koneksje w sprawach menedżerskich. Jedynym ruchem wykonanym przez PZPN, było wyznaczenie szkoleniowcowi do pomocy Wojciecha Łazarka, który podróżuje z ekipą jako trener współpracujący."

Coś w tym musi być, niestety. Gdy w ubiegłym roku Rybus i Borysiuk wracali z kadry, to byli cieniami samych siebie.
yamma

Data: 2009-03-11 09:39:05
Autor: kapitan_termos
PMS w natarciu
On 11 Mar, 14:53, "yamma" <ya...@wp.pl> wrote:
PMS - Polska Myśl Szkoleniowa.
Przedruk z Przeglądu Sportowego, tak więc przy czytaniu wskazane jest
zachować trochę dystansu.http://www.legia.net/wiadomosci,32893_Problemy_z_trenerami_reprezenta...
"Kiedy przed rokiem dyrektor sportowy Legii Warszawa Mirosław Trzeciak na
łamach Przeglądu Sportowego zwrócił uwagę, że młodzi zawodnicy po powrocie
ze zgrupowań czy konsultacji reprezentacji Polski są wyczerpani i nie nadają
się do treningów, spotkał się z krytyką ze strony szkoleniowców pracujących
w PZPN. Pojawiały się nawet naciski na Legię, aby ta zdyscyplinowała czy
nawet zwolniła swojego pracownika. Sprawa rozeszła się po kościach, nie było
żadnej reakcji ze strony władz związku. Minęło dwanaście miesięcy i mamy
powtórkę z rozrywki.
Tyle, że wymiar sprawy jest o wiele większy. Tym razem problem dotyczy
jeszcze młodszych zawodników. Nastolatków, którzy znajdują się w
najważniejszym okresie swojego rozwoju. Na tym etapie ich szkolenia jeden
błąd może zdecydować o ich przyszłości. Świadomość tego mają w klubach, ale
w reprezentacjach juniorskich już nie. Tutaj liczy się tylko jedno - wynik
sportowy. A środki, jakich do tego się użyje, nie mają żadnego znaczenia.
Trener Dariusz Wójtowicz obecnie opiekuje się dwoma reprezentacjami
juniorskimi, rocznikami 1992 i 1993. Aktualnie przebywa z tym młodszym w
Izraelu. Ledwie wróci, znowu wyjedzie. Tym razem ze starszym rocznikiem, w
najbliższy poniedziałek. Najpierw dwa mecze towarzyskie, potem druga część
turnieju eliminacyjnego do mistrzostw Europy, w Grecji, gdzie młodzież
czekają kolejne trzy spotkania (powołania otrzymało czterech zawodników
Legii).
Sporo tego, jak na tak młode organizmy, ale po ostatnim zgrupowaniu we
Włoszech, trener uznał, iż jego zawodnicy nie są należycie przygotowywani w
swoich klubach, dlatego opracował im dodatkowy program treningowy. Bez
żadnej konsultacji z ich trenerami rozdał cztery strony instrukcji -
dwanaście treningów, jakie mieli wykonywać po zajęciach, które mają cztery
razy w tygodniu (plus mecz) w swoich klubach. Oczywiście bez wiedzy ich
trenerów. W Legii dowiedziano się o tym przez przypadek, kiedy jeden z
zawodników zaczął mieć problemy z kręgosłupem, praktycznie nie ćwiczył. Nikt
nie znał powodów jego kłopotów, bo przecież przy Łazienkowskiej każdy z
młodych zawodników jest przez cały czas monitorowany za pomocą
specjalistycznego sprzętu, którego zakup kosztował ten klub ponad 100 tys.
euro.
Kiedy zwrócono się do Wójtowicza z prośbą o podanie podstawy zalecenia
dodatkowych zajęć, czego absolutnie nie miał prawa zrobić, odpowiedział: -
Tak mi się wydaje. Łapałem ich za nadgarstek, sprawdzałem tętno, kazałem
zrobić 20 przysiadów i źle reagowali na zmęczenie - stwierdził. Może i
śmieszne, ale ludziom, którzy odpowiadają przed właścicielami klubu, z
pewnością do śmiechu nie było.

Szantażem do kadry
Ingerencja Wójtowicza nie ograniczyła się tylko do dodatkowych zaleceń
treningowych. Normą w Legii jest to, iż zawodnicy zawsze po przyjeździe ze
zgrupowania reprezentacji, dostają przynajmniej 2-3 dni wolnego. Mają
odpocząć, nadrobić zaległości w szkole, zapomnieć na chwilę o piłce nożnej.
Wspomniany trener i ten czas postanowił wykorzystać dla swoich potrzeb. Otóż
Wójtowicz prowadzi w Krakowie swoją szkółkę piłkarską. Nakazał zawodnikom
stawić się w niej i zapowiedział, że przez trzy dni będą nadrabiać
zaległości z klubu. Skontaktował się z rodzicami, przed którymi postawił
sprawę jasno: albo ich pociechy przyjadą, albo nie znajdą się w kadrze na
mistrzostwa Europy. Chłopcy byli już w drodze do Krakowa, kiedy w Legii się
o tym dowiedziano i kazano im wracać. Kilkunastu pozostałych nie miało tego
szczęścia.
Należy pamiętać, że każdy z tych zawodników ma podpisany profesjonalny
kontrakt z klubem, który w nich inwestuje i za nich odpowiada, nawet w
czasie wolnym. Co byłoby, jeśli któryś z chłopców doznałby kontuzji? Kto
musiałby ich leczyć? Klub, a trener z pewnością znalazłby sobie kolejnych.
Opisany przypadek, to tylko jeden z wielu, jakie miały miejsce podczas pracy
Wójtowicza z kadrą. Pierwsze skargi na niego pojawiły się już przed rokiem,
nie tylko na pracę trenerską, ale i dziwne koneksje w sprawach
menedżerskich. Jedynym ruchem wykonanym przez PZPN, było wyznaczenie
szkoleniowcowi do pomocy Wojciecha Łazarka, który podróżuje z ekipą jako
trener współpracujący."

Coś w tym musi być, niestety. Gdy w ubiegłym roku Rybus i Borysiuk wracali z
kadry, to byli cieniami samych siebie.
yamma

wiele w tym jest. W Polsce panuje przeswiadczenie, ze trzeba odnoscic
suksecy na kazdym szczeblu i w ten sposob mamy wicemistrzow Europy do
lat 16 czy 18 a za dwa lata nie ma po nich ani widu ani slychu, a dla
porownania ich niedawni przeciwnicy zaczynaja stanowic o sile
doroslych mistrzow Europy. Polski system ksztalcenia pilkarzy jest sto
lat za murzynami i niestety nikt w PZPN nie zamierza tego zmieniac

PMS w natarciu

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona