Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   PO-mafia w Warszawie

PO-mafia w Warszawie

Data: 2016-08-22 07:58:24
Autor: Mark Woydak
PO-mafia w Warszawie


 "W stolicy na handlu roszczeniami dotyczącymi gruntów i nieruchomości
wzbogacają się adwokaci oraz deweloperzy związani z urzędnikami ratusza. To
po prostu mafia reprywatyzacyjna, która nie cofnie się przed niczym w
obronie swoich interesów. Odpowiedzialność za to ponosi Hanna
Gronkiewicz-Waltz" - diagnozuje Jan Śpiewak, socjolog, prezes
stowarzyszenia Miasto Jest Nasze i radny warszawskiego Śródmieścia.

Jakub Baliński: Podobały Ci się wypowiedzi Hanny Gronkiewicz-Waltz w
ostatnim wywiadzie w DGP?

Jan Śpiewak: Pani prezydent brnie w narrację, z której wynika, że jest
ofiarą czystek politycznych sygnowanych przez Jarosława Kaczyńskiego.
Problem polega na tym, że nie tylko PiS ma pretensje do pani prezydent. My
formułujemy swoje zarzuty już od trzech lat. Mają one bardzo szerokie
podstawy. Robi to nawet "Gazeta Wyborcza", a przecież nie jest to medium
sprzyjające PiS-owi.


Hanna Gronkiewicz-Waltz jest dobrym gospodarzem miasta?
Nie jest. Mamy do niej bardzo wiele zarzutów.

Jakich?
Zacznę od braku uczciwości i transparentności w działaniach administracji
pani prezydent. Naszym zdaniem w Ratuszu cały czas łamie się prawo i
dochodzi do korupcji. Druga kwestia to ogólny poziom zarządzania miastem i
jego pieniędzmi. Warszawa ma budżet na poziomie Litwy i najdroższą
administrację publiczną w Polsce. Miasto tylko w 1/3 pokryte jest planami
zagospodarowania przestrzennego, to oznacza, że Warszawa jest objęta
nieustanną spekulacją gruntami. Hanna Gronkiewicz-Waltz odpowiada też za
niezałatwioną kwestię reprywatyzacji. Stolica ma coraz większy problem ze
smogiem. Już wycięto w Warszawie 180 tysięcy drzew i jak tak dalej pójdzie,
to do końca trzeciej kadencji pani prezydent liczba ta dojdzie do ćwierć
miliona. Mamy też bardzo drogie mieszkania, coraz mniej jest lokali
komunalnych.

I pani prezydent nie robi naprawdę nic dobrego?
Doceniamy, że ta administracja potrafi pozyskiwać fundusze unijne. Ale co z
tego, jeśli cała reszta leży odłogiem.

Korupcja to mocny zarzut.
Panuje ona w Biurze Gospodarki Nieruchomościami i mówię to z pełną
odpowiedzialnością. W BGN handluje się informacjami na temat spadkobierców
roszczeń. Urzędnicy wynoszą informacje. Złożyliśmy w prokuraturze
zawiadomienie o podejrzeniu wyłudzenia przy sprawie Chmielnej 70 (słynna
działka na Placu Defilad), ujawnionej przez "Gazetę Wyborczą". Urzędnik,
który wydawał decyzję, robi teraz interesy z osobą, która o tę decyzję
wnioskowała. Ratusz miał informacje, że Polska za tą działkę wypłaciła
odszkodowanie w 1953 roku a mimo to zdecydowała się nieruchomość oddać. Co
więcej, miasto wydaje bardzo podejrzane pozwolenia na budowę, tak jak w
przypadku biurowca przy Placu Zamkowym. Matka pracująca w ratuszu wydała
takie zezwolenie własnemu synowi - architektowi budynku. Tych spraw jest
całe mnóstwo.

Powiedziałeś, że Hanna Gronkiewicz-Waltz odpowiada za niezałatwioną sprawę
reprywatyzacji. Na czym polega ta odpowiedzialność?
Reprywatyzacja nie jest przeprowdzana w sposób ustawowy. Cały blok wschodni
ma takie przepisy, a my nie. Dopiero teraz widać, jak katastrofalny to
błąd. Hanna Gronkiewicz-Waltz rządzi Warszawą już od 10 lat i nie była w
stanie nic załatwić w tej kwestii, mimo że przez ten czas rządzili jej
koledzy z Platformy Obywatelskiej. Ustawa, która przeszła przez Sejm,
regulowała tylko mały wycinek reprywatyzacji, a została tak źle
przygotowana, że prezydent Bronisław Komorowski odesłał ją do Trybunału
Konstytucyjnego. Cała reprywatyzacja odbywa się dzisiaj na podstawie
orzecznictwa sądów.

A na czym polega sam problem reprywatyzacji?
Sądy wymyśliły sobie pod koniec lat 90. niekonstytucyjny sposób
interpretowania art. 156 Kodeksu postępowania administracyjnego. Mówi on o
stwierdzeniu nieważności decyzji administracyjnej w sytuacji rażącego
naruszenia prawa przy jej wydawaniu. Dotyczy to dekretu Bieruta ogłoszonego
tuż po wojnie, który przewidywał nacjonalizację gruntów w mieście za
odszkodowaniem. Co ciekawe, miał on racjonalne powody uchwalenia. Wszak
stolica leżała w gruzach, a podobne akty nacjonalizacyjne były na zachodzie
normą. Od takiej decyzji można było się odwołać, jednak zazwyczaj władze
PRL nie były w tej sprawie przychylne spadkobiercom. Dekret nadal
obowiązuje w Polsce.

I tylko on jest źródłem problemu?
Pod koniec lat 90. sądy wymyśliły sobie - bo inaczej nie można tego nazwać
- że decyzje sprzed 70 lat można po prostu cofać. To interpretacja o tyle
dziwna, że idąc tym tropem, ktoś może zaskarżyć decyzje wydawane przez
Stanisława Augusta Poniatowskiego. To niebywałe, ale pokazuje, jak
absurdalna jest filozofia sądów w tej sprawie. Takich decyzji cofać nie
można, bo miały nieodwracalne konsekwencje prawne, ich się nie da dzisiaj
odkręcić. Ludzie na podstawie tych decyzji wykupywali na przykład
mieszkania od miasta. Sądy stworzyły więc fikcję prawną i wymazały ostatnie
70 lat historii Polski.

W takim razie, kto korzysta z takiej interpretacji prawa przez sądy?
Długo myślałem, że żyje w Matrixie, że to, co się dzieje, nie jest do końca
możliwe. Ale ostatnio w wywiadzie radiowym nawet Marek Belka, były premier
Polski, powiedział niemal wprost, że w Warszawie istnieje mafia
reprywatyzacyjna.

Mafia reprywatyzacyjna?
W stolicy na handlu roszczeniami wzbogacają się adwokaci i deweloperzy
powiązani z urzędnikami Ratusza. Wiemy, że w obronie swoich interesów są w
stanie zabić. Do tej pory nikt nie wyjaśnił śmierci Joanny Brzeskiej,
obrończyni lokatorów z podlegających roszczeniom kamienic, choć całe miasto
wie, kto zabił. Trudno nazwać ich inaczej niż mafią.

W jaki sposób oni działają?
Byli właściciele gruntów czy kamienic składali w latach 40. czy 50. wnioski
o odszkodowanie za znacjonalizowane nieruchomości. Handlarze roszczeniami
mają dostęp do tych informacji, choć teoretycznie są one absolutnie poufne.
Przez lata wynosili je ratuszowi urzędnicy. To od nich handlarze
najczęściej kupują wiedzę. Potem docierają do krewnych spadkobierców.
Przedstawiają im fałszywy obraz rzeczywistości - wmawiają, że odzyskanie
takiej nieruchomości jest czasochłonne i niezwykle skomplikowane. Wreszcie
proponują im sprzedaż roszczeń. A krewni spadkobierców się na to zgadzają.
Kwoty, jakie za to dostają, bywają różne: nieraz to przyzwoite pieniądze, a
czasem jak w przypadku Hożej 25 - zaledwie 50 zł. W związku z tym doszło do
tego, że jeden z handlarzy rości sobie prawo do 100 kamienic w Śródmieściu.

Prawo do kamienicy w centrum miasta można kupić za przysłowiowe "frytki"?
Tak, i izba skarbowa przymykała na to oko. Jeśli ktoś kupi sobie samochód
za 10 tysięcy, a jest on wart 100 tysięcy, to momentalnie Izba wejdzie z
domiarem. W przypadku kupowania kamienic za grosze Izba nie odpowiadała na
oficjalne pisma, jak np. w sprawie Hożej 25. A to rynek wart miliardy
złotych. Prokuratury też nie chciały podejmować śledztw w tych sprawach,
choć zgłaszali się do nich mieszkańcy zagrożeni widmem wyprowadzki. To
pokazuje całkowity upadek urzędów kontroli w tej sprawie.

Czytaj więcej
Największa afera reprywatyzacyjna w Warszawie. "To historia, która może
zatopić całą PO"

A co w przypadku, gdy spadkobierców nie było?
Na to też cwaniaki znaleźli sposób. Wiele kamienic w stolicy przed wojną
należało do Żydów, wielu z nich zginęło. A gdy nie ma bezpośrednich
spadkobierców, nieruchomość przejmuje Skarb Państwa. Dlatego zaczęło się
tworzenie spadkobierców. Sądy tego nie kontrolowały. Dajmy na to przypadek
Poznańskiej 14: dzięwięcioklatkowa kamienica, z więcej niż setką mieszkań,
przed wojną należała do kilku osób. Potem odzyskuje ją jedna osoba, w
której życiorysie nie zgadza się nic, poza nazwiskiem na akcie urodzenia.
Sąd "klepnął" takie postępowanie spadkowe, a prokuratura początkowo
odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie, bo "nie zajmuje się kwestiami
dziedziczenia". Szczęśliwie poszło zażalenie i śledztwo zostało wszczęte. A
jest jeszcze metoda "na kuratora".

Na czym polega?
Handlarze roszczeniami nie wiedzą, gdzie jest dany spadkobierca, ale
przekonują, że na pewno żyje, choćby miał mieć nawet 140 lat. Sądy, nie
widząc tego człowieka na oczy, nie mając pojęcia, czy rzeczywiście żyje,
ustanawiały mu kuratora w postaci odpowiedniego adwokata czy mecenasa nawet
z Karaibów, który występował jako jego przedstawiciel. Przy braku innych
spadkobierców to wystarczy do przejęcia nieruchomości. Z założenia ta
procedura miała być pomocna w sprawach spadkowych, gdy nie można ustalić
miejsca pobytu jednego ze spadkobierców. Jednak w praktyce została
wykorzystana przez mafię.

No tak, ale kupno roszczenia nie czyni handlarza właścicielem
nieruchomości.
Tutaj pojawią się właśnie sądy i Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Już po
przejęciu roszczenia handlarze próbowali udowodnić, że decyzję o
nacjonalizacji nieruchomości wydano przy rażącym pogwałceniu prawa.
Przekonywali, że budynki, które były zburzone, wcale zburzone nie zostały;
że funkcje publiczne, które kiedyś uprawniały do nacjonalizacji, już nimi
nie są. A sędziowie przyznawali im rację. Orzecznictwo sądów poszło w tej
materii tak daleko, że roszczeniami objęto budynki szkół.

I to wystarczało, by odzyskać całą kamienicę wraz z działką?
Tak. Później z taką decyzją handlarze roszczeniami udawali się do Ratusza
czy do ministerstwa. Jeśli szli do władz miasta, mogli mieć tam swojego
kolegę, który mógł nie zauważyć niektórych dokumentów, nie zebrać pewnych
dowodów, nie sprawdzić postępowania spadkowego (jak w przypadku Chmielnej
70, Mokotowskiej 46, Nowogrodzkiej 18). Ratusz w takim przypadku wydaje
nową decyzję. Zwraca grunt z nieruchomością albo wypłaca odszkodowanie. O
dziwo wycenia się je nie po cenie z 1945 roku, ale po obecnej, rynkowej.
Różnica w tak liczonych odszkodowaniach oczywiście jest gigantyczna.
Podatki płacone przez 70 lat przez wszystkich mieszkańców, które szły na
odgruzowanie, odbudowę i utrzymanie tego majątku, są dzisiaj prywatyzowane.

Data: 2016-08-22 07:34:58
Autor: bronek.tallar
PO-mafia w Warszawie
użytkownik Mark Woydak napisał:
"W stolicy na handlu


Tak, ale w krakowku też wykluła się mafia i z kamienic wypierdalajo

PO-mafia w Warszawie

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona