Senator Kazimierz Jaworski po pierwsze pochodzi z rzeszowskiego, po drugie należy do PiS, a po trzecie wygląda jak wygląda. Okazuje się przeto, że nieszczęścia chodzą niekoniecznie parami, w tym przypadku chodzą trójkami. Poza pochodzeniem, przynależnością i aparycją, Jaworski został obarczony czwartym nieszczęściem, jakim jest zestaw poglądów, które to idealnie dopełniają jego psychologiczny portret. Portret ćwoka do kwadratu.

Otóż ów - przepraszam za słowo - pan senator, zaciekle broni pewnego małopolskiego księdza, który został wsadzony do kicia za uporczywe molestowanie nieletnich. Pan senator uważa jednak, iż tego typu zarzuty, mimo że są prawdziwe, przyczyniają się do "wzbudzania medialnych kampanii niechęci do księży, kościoła i katolików". Bo może i ksiądz coś tam narozrabiał, może i kogoś wydymał, ale to przecież ksiądz, urzędnik pana boga, a więc ktoś, kto stoi ponad prawem i któremu czynienie jakichkolwiek zarzutów nie przystoi. Oskarżanie go o cokolwiek bezsprzecznie jest brutalnym atakiem na religię, kościół i świętości. A to przecież jest karalne. Pan senator (raz jeszcze serdecznie przepraszam za to słowo), żąda więc wyjaśnień od prokuratora generalnego, jak również wyciągnięcia "konsekwencji personalnych", wobec agresywnych i wrogich religii urzędników miejscowej prokuratury.

Jak postąpi prokurator generalny, tego jeszcze nie wiemy. Wiemy jednak, iż z dnia na dzień rośnie i rozrasta nam się w sposób zupełnie niekontrolowany, grono zawodowych pojebów, ze skrzywieniem kato-pedofilskim. Wiemy też, że te armie pojebusów, coraz wyżej podnoszą łby, że czują się bezkarni, że nikt ich nie oskalpuje, ani nawet nie kopnie w dupę. A ja przeto mówię i apeluje wręcz, że czas najwyższy kupić lwy, byleby dorodne.
sobota, 19 czerwca 2010, revelstein

http://revelstein.blox.pl/2010/06/1815.html