Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Panie prezesie, nie wykonałem zadania.

Panie prezesie, nie wykonałem zadania.

Data: 2009-12-24 08:43:57
Autor: Roger Perejro
Panie prezesie, nie wykonałem zadania.
Gdy cztery lata temu Lech Kaczyński obejmował urząd prezydencki, obiecywał, że zakończy wojnę polsko-polską i będzie budował gmach IV RP. Nie udało się. Teraz - przez ostatni rok kadencji - będzie przekonywał wyborców, by dali mu drugą szansę.
 Cztery lata temu, 23 grudnia, Lech Kaczyński złożył przysięgę prezydencką. Dwa miesiące wcześniej wygrał wybory z obecnym premierem Donaldem Tuskiem. Najprawdopodobniej ponownie zmierzy się z nim za rok. W poprzedniej kampanii obaj kandydaci mówili jednym głosem: chcieli budowy IV Rzeczypospolitej, dokończenia lustracji, która przywróci równowagę moralną w społeczeństwie, rozwiązania Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI), walki z korupcją. Skoro obaj mówili to samo, to wyborcy wybrali tego, który wydawał się bardziej wiarygodny - statecznego profesora, prezydenta Warszawy, a wcześniej popularnego ministra sprawiedliwości.

Po wyborach 2005 r. wydawało się, że PiS ma wszystkie karty w ręku - urząd prezydenta, premiera. Do szczęścia brakowało tylko większości parlamentarnej, którą Jarosław Kaczyński jednak zmontował, tworząc koalicję "marnej reputacji" z Samoobroną Andrzeja Leppera i LPR Romana Giertycha. Cele prezydentury określone były jasno zgodnie z deklaracjami wyborczymi: radykalna przebudowa państwa, wzmocnienie roli prezydenta, ograniczenie korupcji, rewolucja moralna - która miała być pochodną lustracji - oraz wykrycie i zniszczenie oplatającego Polskę "układu". Jego osią miały być powiązania ludzi władzy, biznesu i przestępców, a kołem zamachowym WSI.

Prezydent prezesa

W pierwszym wystąpieniu przed Zgromadzeniem Narodowym Lech Kaczyński zadeklarował, że jego jedyną lojalnością jest lojalność wobec państwa. Ale dwa miesiące wcześniej, 23 października, podczas ogłoszenia wyniku wyborów Lech Kaczyński zwrócił się do brata: "Panie prezesie, melduję wykonanie zadania", i przez cztery lata pozostał niezachwianie lojalny wobec PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Te deklaracje nie są sprzeczne. Lech Kaczyński uważał i uważa sprawowanie w Polsce władzy przez PiS i Jarosława Kaczyńskiego za najlepsze, co się może zdarzyć Rzeczypospolitej.

Patrząc z tego punktu relacji rząd - prezydent, cztery lata prezydentury Lecha Kaczyńskiego dają się podzielić na dwa równe okresy - ofensywy, gdy prezydent Lech Kaczyński wspierał wszelkie projekty PiS, i defensywy po przegranej PiS w 2007 r. Wówczas za cel swojej polityki prezydent obrał obronę przyczółków władzy oraz idei IV RP. Stał się nieformalnym przywódcą opozycji wobec PO-PSL lub, jak mówiono, "prezydentem rządu na wychodźstwie". W okresie władzy PiS prezydent zawetował jedną mało znaczącą ustawę, w drugim kilkanaście (plus kolejne wysłane do Trybunału Konstytucyjnego).

Idea IV RP wymagała poświęceń. Wiosną 2006 r. prezydent Kaczyński poparł ostatecznie koalicję z LPR i Samoobroną. Na początku zdawało się, że prezydent działał tonizująco na radykalizm brata i jego bezpośredniego zaplecza. Próbował na przykład wraz z senatorami Zbigniewem Romaszewskim (PiS) i Krzysztofem Piesiewiczem (PO) modyfikować ustawę lustracyjną - chroniąc tzw. dane wrażliwe.

Jednak gdy zaczął się "bunt wykształciuchów" - części środowisk naukowych i dziennikarskich - wobec obowiązku składania samooskarżających oświadczeń lustracyjnych, prezydent ostro zaatakował protestujących, zwłaszcza "fałszywe autorytety". Z kapituły Orderu Orła Białego za niezłożenie oświadczeń lustracyjnych zostali wykluczeni Tadeusz Mazowiecki i Bronisław Geremek.

Sprawa lustracji oraz spojrzenia na politykę zagraniczną była powodem innego głośnego rozstania latem 2006 r. Lech Kaczyński wtedy "zakończył znajomość" z Władysławem Bartoszewskim - gdy ten razem z innymi ministrami spraw zagranicznych skrytykował w liście politykę zagraniczną prezydenta. Z kolei jeden z prezydenckich współpracowników Antoni Macierewicz o autorach listu powiedział: "Większość byłych ministrów spraw zagranicznych była agentami sowieckich służb specjalnych".

Gdy Trybunał Konstytucyjny zakwestionował część przepisów ustawy lustracyjnej, prezydent mówił o "dyktaturze sędziów", a następnie czynił różne despekty środowisku sędziowskiemu.

Za czasów Lecha Kaczyńskiego wojna polsko-polska rozgorzała ze zdwojoną siłą.

Układu szukali i nie znaleźli

Lech Kaczyński wziął pełną odpowiedzialność za przygotowany przez Antoniego Macierewicza kompromitujący raportu z likwidacji WSI. Raport ujawniał struktury polskiego wywiadu, a poprzez publikację donosów, niesprawdzonych raportów naraził obecny MON na liczne pozwy sądowe i odszkodowania.

Co gorsza, mimo wysiłków Macierewicza nic nie wskazywało na istnienie wszechogarniającego Polskę "układu". Wrażenie było tak duże, że "aneks" do raportu autorstwa Macierewicza prezydent uznał jednak za publicystykę i jego treści nie odtajnił. To był najmocniejszy dowód kompromitacji Macierewicza i koncepcji układu.

Kaczyński dał pełne poparcie dla projektu "odzyskania mediów publicznych" przygotowanego przez PiS razem z Samoobroną i LPR na przełomie 2006 i 2007 r. Szefową Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji została jego bliska współpracowniczka Elżbieta Kruk. Prezesem TVP - Bronisław Wildstein. Gdy jednak w lutym 2007 r. Wildstein przestał się prezydentowi podobać, błyskawicznie stracił stołek prezesa i zastąpiono go byłym szefem kancelarii prezydenta Andrzejem Urbańskim.

Do dziś Lech Kaczyński nie dostrzega w tej sytuacji żadnego dysonansu. - Wildstein był zupełnie niezależny. Gdy okazało się, że nie opublikował pięciu informacji korzystnych dla rządu, które miał opublikować, został odwołany. Nie było innego wyjścia - tłumaczył.

Prezydent na początku swojej kadencji z powodzeniem prowadził politykę "przywracania pamięci" - upamiętniania i odznaczania tych działaczy niepodległościowych oraz "Solidarności", których do tej pory ominęły państwowe zaszczyty. Początkowo nie starał się faworyzować żadnego ze środowisk, ale w marcu 2008 r. doszło do zgrzytu, gdy w obawie przed reakcją pisowskiego zaplecza Kaczyński nie zaprosił na uroczystości upamiętnienia wydarzeń marcowych Adama Michnika. Niektórzy opozycjoniści zwrócili wtedy ordery, które wcześniej przyjęli z jego rąk.

Polityka zagraniczna

Od maja 2006 r. - po "odzyskaniu MSZ przez PiS" - stanowisko szefa dyplomacji (po Stefanie Mellerze) objęła ówczesna eurodeputowana Anna Fotyga, osoba bezwzględnie oddana Kaczyńskiemu. Od tego momentu wiadomo było, że sfera polityki zagranicznej będzie kształtowana przez Pałac Prezydencki. Z tej funkcji prezydent Kaczyński nie zrezygnował do dziś, podkreślając, że taką rolę powierzyła mu obecna konstytucja.

Według byłej szefowej MSZ Anny Fotygi prezydent Lech Kaczyński "ma wspaniałą wizję polskiej polityki zagranicznej". Tylko że żaden z elementów jego wizji nie został zrealizowany.

Idea wspólnoty polityczno-energetycznej - Azerbejdżanu, Gruzji, Ukrainy - wspierana przez USA rozsypała się, choć nie z winy prezydenta Kaczyńskiego. Latem 2008 r. wspierany przez Kaczyńskiego prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili "dał się sprowokować" Rosji i rozpoczął wojnę. Z kolei współpraca z Ukrainą napotkała przeszkody z powodu pogłębiającej się rywalizacji politycznej i spadku znaczenia popieranego przez Kaczyńskiego prezydenta Juszczenki. Wizja włączenia Ukrainy i Gruzji do NATO realna dwa lata temu oddaliła się.
Także taktyka prezydenta, aby wewnątrz Unii Europejskiej budować "koalicję słabych" przeciwko silnym, okazała się naiwna. Gdy bowiem tylko prezydent Kaczyński usiłował wokół jakiejś sprawy tę koalicję tworzyć, okazywało się, że nie ma kandydatów na owych "słabych", którzy chcieliby współdziałać z Polską.

Największym sukcesem w polityce zagranicznej Lecha Kaczyńskiego okazały się negocjacje w sprawie traktatu lizbońskiego, w którym udało mu się zawrzeć korzystne zapisy, np. przedłużające czas obowiązywania korzystnego dla Polski systemu liczenia głosów. Tylko że z nieznanych powodów Lech Kaczyński przekształcił sukces w klęskę, przez dwa lata zwlekając z podpisaniem traktatu. Najpierw traktat miał ponoć grozić Polsce, potem Polska miała bronić praw Irlandii (choć Irlandia o to nie prosiła). Ostatecznie prezydent tę żenującą dla siebie sytuację skończył, składając podpis jesienią 2009 r. po referendum irlandzkim. Zapłacił za to izolacją na międzynarodowym forum, którą słabo maskowały podróże zagraniczne do krajów egzotycznych lub na Litwę i Ukrainę.

Także głoszona przez Pałac Prezydencki idea trójkąta Polska - Izrael - USA okazała się mrzonką, choć prezydent Kaczyński kultywował dobre stosunki z administracją George'a Busha i poprawił stosunki polsko-izraelskie. W czasie negocjacji o tarczę antyrakietową prezydent Kaczyński powtarzał, że gdyby załatwiona została ta jedna rzecz, jego prezydentura byłaby sukcesem. Niewiele z tego wyszło, choć powodem niepowodzenia była zmiana nastawienia nowej amerykańskiej administracji.

Prezydent - premier. Kto tu rządzi?

Właśnie polityka zagraniczna była najbardziej widoczną osią sporu, który rozgrywał się na linii prezydent i rząd PO-PSL po 2007 r. W kwestii merytorycznej - wizja prezydenta zderzała się z polityką prowadzoną przez tandem Tusk - minister Radosław Sikorski. PO i PSL były zdania, że zamiast prezydenckiego pomysłu "koalicji słabych" trzeba się włączyć w główny nurt Unii i poprzez jej struktury oddziaływać na polityczną rzeczywistość. Do tego dołączył się spór prestiżowy - kto ma reprezentować Polskę w Unii. Apogeum była gorsząca awantura wiosną 2008 r. o samolot i krzesło w Radzie Unii Europejskiej, którą ostatecznie Lech Kaczyński wygrał. Aczkolwiek to zwycięstwo okazało się pyrrusowe - bo możliwości faktycznych działań dyplomatycznych prezydenta w świetle późniejszego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego są niewielkie.

W jednej z rozmów z Donaldem Tuskiem jeszcze przed objęciem władzy Lech Kaczyński miał grozić, że gdy PO obejmie władzę, "będzie musiała rządzić dekretami". Rzeczywiście prezydent, który w czasach rządu PiS zawetował tylko jedną niewiele znaczącą ustawę, kluczowe akty prawne rządu odsyła do Trybunału Konstytucyjnego albo wetuje.

Zawetowane zostały na przykład dwie istotne dla PO ustawy zdrowotna i medialna. Ustawa o emeryturach pomostowych przeszła tylko za cenę daleko idących ustępstw wobec SLD, który przyczynił się do obalenia weta prezydenta.

Według polityków PO, w tym premiera Tuska, działalność prezydenta paraliżuje sprawność rządu. - Prezydent jest wielkim szkodnikiem - to ocena Janusza Palikota i większości posłów PO.

Wiosną tego roku prezydent niespodziewanie wystąpił w Sejmie z orędziem w sprawie kryzysu.

Wieszczył spadek PKB, gwałtowny wzrost bezrobocia i pytał, co rząd zamierza z tym robić, pytał też, kiedy rząd podniesie podatki i o ile, krytykował (jak się okazało słusznie) projekt szybkiego wprowadzenia euro. Zdaniem polityków PO był to znak, że prezydent "liczy na kryzys" i żadnej współpracy z rządem w sprawie finansów publicznych nie chce podjąć.

Czy rzeczywiście? PO do tej pory miała mało okazji, aby przetestować chęć współpracy ze strony prezydenta w tak czułych społecznie, a znaczących dla finansów publicznych kwestiach, np. w przypadku reformy wieku emerytalnego czy emerytur mundurowych. Trudno obecnie stwierdzić, czy "zła wola prezydenta" jest rzeczywistością, czy samousprawiedliwianiem PO.

Cztery lata prezydentury były czasem porażek, ale od tamtych przegranych ważniejszy jest jeden sukces - ten w kolejnych wyborach. Od niego uzależniony jest być może byt PiS - politycznej formacji, z którą prezydent czuje się związany.

Cztery lata temu udało mu się przekonać społeczeństwo, że jego wizerunek jest zupełnie inny, niż malują go media. Czy i tym razem się uda? Pokutowało przekonanie, że prezydenta nie da się zmienić, zawsze będzie popełniał gafy, przysparzał sobie wrogów nieprzemyślanymi wypowiedziami. W Pałacu zmieniali się specjaliści od "ocieplania wizerunku", raz był to Michał Kamiński, raz Piotr Kownacki. Jednak ostatnio widać, że prezydent stara się słuchać rad. Zmienił skład kancelarii na mniej ideologiczny, bardziej pragmatyczny. Wypowiada się rzadziej. Ostatnio z powodu choroby był nieobecny w polityce przez miesiąc. Efekt? Jego notowania wzrosły.

Nadal sondażową przewagę ma jego konkurent Donald Tusk, ale według wszelkich prawideł polityki to urzędujący prezydent jest zawsze faworytem wyborów. A o zwycięstwie i tak nie decydują sondaże, zwłaszcza na rok przed wyborami.


http://wyborcza.pl/1,75515,7395933,Panie_prezesie__nie_wykonalem_zadania.html?as=1&ias=2&startsz=x

Przemek

http://pepepe.pl/
--

- PiS stał się niewydolny jak realny socjalizm w okresie późnego Breżniewa. Taka jest cena braku wewnętrznej debaty, i otaczania się potakiwaczami - pisze w liście otwartym do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego Jacek Świetlicki, Przewodniczący Klubu Radnych PiS w Sejmiku Województwa Śląskiego. I ogłasza odejście z partii, w której był od początku jej powstania.

Panie prezesie, nie wykonałem zadania.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona