Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Partnerstwo wschodnie

Partnerstwo wschodnie

Data: 2011-10-11 17:14:38
Autor: u2
Partnerstwo wschodnie
... kolejna sciema tuskosika :

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2225

Point de reveries!

Komentarz  •  tygodnik „Goniec” (Toronto)  •  9 października 2011

Zapowiadany z wielkim przytupem jako sukces polskiej prezydencji w UE
dwudniowy szczyt Partnerstwa Wschodniego okazał się niewypałem, a
informacje o nim szybko zniknęły z łamów gazet i anten
radiowo-telewizyjnych. Bo też i nie było się czym chwalić. Wprawdzie na
szczycie pojawiły się liczne delegacje z Naszą Złotą Panią Anielą,
pilnującą, by ten szczyt „klubu trzeciego miejsca” nie zagroził w
najmniejszym stopniu strategicznemu partnerstwu niemiecko-rosyjskiemu -
ale rozjechały się z niczym, jeśli nie liczyć deklaracji, że Partnerstwo
Wschodnie powinno się „umacniać”, zwłaszcza w aspekcie finansowym, co w
przełożeniu na język ludzki oznacza, żeby Unia Europejska obsypywała
tamtejszych Umiłowanych Przywódców złotem. Wprawdzie Józef Barroso coś
tam swoim zwyczajem naobiecywał, ale czy rzeczywiście Unia sypnie złotem
w sytuacji, gdy nie tylko musi coś zrobić z rozpętanymi przez Francuzów
awanturami arabskimi w Północnej Afryce, ale i sama zaczyna się sypać -
to raczej wątpliwe.

Dodatkowym powodem fiaska szczytu były mocarstwowe pozy, zademonstrowane
z inicjatywy bufonowatego ministra Sikorskiego wobec Białorusi. Na
szczyt nie został zaproszony prezydent Łukaszenko, tylko jego minister
spraw zagranicznych, który w tej sytuacji wydelegował ambasadora,
którego z kolei nie zaproszono na uroczystą kolację. W rezultacie wojnę
ministra Sikorskiego z Aleksandrem Łukaszenką kurtuazyjnie wsparły
jedynie państwa Unii Europejskiej, podczas gdy deklaracji potępiającej
białoruski reżim nie podpisała ani Ukraina, ani Armenia, ani
Azerbejdżan, ani nawet Gruzja. Każde z tych państw bowiem jest świadome,
że w każdej chwili może być oskarżone o to samo, zresztą nie bez powodów.

Nawiasem mówiąc, za oprymowanie byłej premier Julii Tymoszenko
napiętnowana została Ukraina - ale na Wiktorze Janukowyczu nie zrobiło
to większego wrażenia. W tej sytuacji o trudno było mówić o jakimkolwiek
dyplomatycznym sukcesie polskiej prezydencji, co oznacza, że Pan Bóg
jednak nie uległ molestowaniu Go w tej sprawie przez JE abpa Józefa
Kowalczyka, który na warszawskim Ursynowie odprawił specjalną Mszę św.
na tę intencję. Trudno zresztą, by Pan Bóg nie zdawał sobie sprawy z
tego, co rozumie każde dziecko - oczywiście z wyjątkiem ministra
Sikorskiego, chłopczyka już wprawdzie dużego, ale któremu parcie na
karierę najwyraźniej pada na rozum. Rzecz w tym, że państwa Wschodniej
Europy doskonale widzą uzależnienie Polski od Niemiec, a w tej sytuacji
nie mają żadnego powodu, by cokolwiek uzgadniać z Polską. Od razu wolą
wszystko uzgadniać z Niemcami, bo wiedzą, że co tam uzgodnią, to będzie
uzgodnione, podczas gdy w przypadku Polski, która nawet nie może
samodzielnie, to znaczy - bez zatwierdzenia ze strony unijnego komisarza
do spraw energii Guntrama Oettingera - kupić sobie gazu na zimę, nie
jest to takie pewne. Wystarczy zresztą popatrzeć na Litwę, która czując
za sobą niemiecką protekcję, lekce sobie waży wszystkie srogie miny i
noty ministra Sikorskiego, by sobie to uświadomić.

Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na błyskawiczną reakcję Rosji,
która zaledwie w kilka dni po fiasku szczytu Partnerstwa Wschodniego
wystąpiła z inicjatywą Unii Eurazjatyckiej, na początek z udziałem
Rosji, Kazachstanu i Białorusi, ale w perspektywie - również Kirgistanu,
Turkmenistanu, a przede wszystkim - Ukrainy. Wprawdzie Ukraina
podtrzymuje swoje zaangażowanie w „dążenie” do Unii Europejskiej, ale
jeśli Niemcy bardziej cenić sobie będą strategiczne partnerstwo z Rosją
niż eksperymenty z Ukrainą, to nie można w perspektywie wykluczyć, że
Europa zostanie trwale podzielona na strefy wpływów, mniej więcej wzdłuż
linii Ribbentrop-Mołotow, z drobną korektą na republiki bałtyckie,
których aneksji do ZSRR nigdy nie uznały Stany Zjednoczone i które z
tego względu są dzisiaj w NATO - a więc po zachodniej stronie
wspomnianej linii demarkacyjnej. Skoro pokazała ona swoje zalety w roku
1939, to znaczy, że może mieć je nadal, a skoro tak, to niczego
wykluczyć nie można zwłaszcza w sytuacji, gdy Niemcy próbują wykorzystać
kryzys finansowy w strefie euro do przyspieszenia budowy IV Rzeszy.

Oczywiście wszystkie te sprawy nie wywołują większego, a prawdę mówiąc -
żadnego rezonansu w dobiegającej końca kampanii wyborczej, w której
największą sensacją stała się telewizyjna audycja „Tomasz Lis na żywo”,
podczas której red. Lis próbował rozsmarować na podłodze prezesa
Jarosława Kaczyńskiego, ale nie tylko mu się to nie udało, a na domiar
złego można było odnieść wrażenie, że to jego rozsmarował na podłodze
Jarosław Kaczyński. Oczywiście nic z tego nie wynika, poza tym, że ten
cały red. Lis, to cienki Bolek i nie wiadomo, za co właściwie państwowa
telewizja tak hojnie futruje go pieniędzmi. Już choćby z tego powodu
żaden normalny człowiek nie może odczuwać najmniejszych oporów przed
odmową płacenia abonamentu, bo przykładanie ręki do finansowego
wspierania działalności redaktora Tomasza Lisa nie da się pogodzić nawet
z najluźniej pojmowanymi rygorami moralności.

Więc w kampanii wyborczej dominują przekomarzania i licytacje, co też
poszczególne komitety nie zrobią, kiedy obejmą władzę. Tymczasem sondaże
pokazują, że na samodzielne stworzenie rządu przez jakikolwiek komitet
wyborczy na razie się nie zanosi. Homo Homini przewiduje, że PO uzyska
30,1 proc., podczas gdy PiS - 29,1, PSL - 10,4, SLD - 9, podobnie jak
Ruch Palikota. OBOP z kolei daje Platformie 32 procent, PiS-owi -
zaledwie 21, SLD - 9. Ruchowi Palikota - 7 a PSL-owi - 6. Najhojniejszy
dla Platformy jest OBOP, według którego uzyska ona aż 46 proc, podczas
gdy PiS - 31, SLD - 9, PSL - 5, a Ruch Palikota zaledwie 4, a więc -
poniżej progu wyborczego. CBOS znowu daje Platformie 37 proc, PiS-owi -
zaledwie 20, SLD - 7, PSL - 6 i Ruchowi Palikota - 2, więc też poniżej
progu. I wreszcie sondaż SMG KRC, który Platformie daje 34 procent.
PiS-owi - 29, SLD - 8, Ruchowi Palikota - 7, a PSL-owi - 6 procent. Na
podstawie wspomnianych sondaży widać wyraźnie, że najbardziej
prawdopodobną koalicją, jaka wyłoni się po wyborach, będzie koalicja PO
z SLD i PSL-em, albo Ruchem Palikota - o ile oczywiście uda mu się
przekroczyć 5-procentową klauzulę zaporową. Zatem - żadnego przełomu,
tylko kontynuacja, z zaostrzoną retoryką antykościelną i w ogóle -
antyreligijną, zgodnie z obowiązującymi w UE standardami - zaś słabnące
państwo coraz szybciej będzie ześlizgiwać się po równi pochyłej ku swemu
przeznaczeniu.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze
tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Partnerstwo wschodnie

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona