Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Pilot Tu-154 mówił: Nie damy rady.

Pilot Tu-154 mówił: Nie damy rady.

Data: 2010-05-27 23:38:57
Autor: J-23
Pilot Tu-154 mówił: Nie damy rady.
On 28 Maj, 08:17, "precz z gnomem" <Brońmy RP przed pisem@..pl> wrote:
Gdy do kabiny prezydenckiego Tu-154 wszedł szef sił powietrznych gen.
Andrzej Błasik, pierwszy pilot powiedział mu: "Nie damy rady". Generał nie
naciskał na lądowanie w fatalnych warunkach, ale też lądowania nie zakazał.

 Napisał o tym wczoraj rosyjski dziennik "Kommiersant", który rozmawiał z
tamtejszymi ekspertami pracującymi przy wyjaśnianiu katastrofy tupolewa w
Smoleńsku. 10 kwietnia maszyna rozbiła się przed pasem lotniska z
prezydentem Lechem Kaczyńskim i 95 innymi osobami lecącymi na obchody 70.
rocznicy zbrodni katyńskiej.

Rozmówcy "Kommiersanta", którzy są znani z dobrych źródeł w rosyjskich
władzach, opisali ostatnią fazę lotu Tu-154, podając nowe szczegóły. Gazeta
przypomniała, że załoga była wielokrotnie ostrzegana o mgle na lotnisku w
Smoleńsku oraz widoczności poziomej 200-400 m i pionowej 50 m (minimalne
warunki do lądowania to 1000 m widoczności poziomej i 100 m pionowej).. Po
angielsku informowali o tym kontrolerzy lotów z białoruskiego Mińska i
ośrodka kierowania lotami Terkas w Moskwie. Po rosyjsku - dwukrotnie
kontrolerzy ze Smoleńska, podkreślając, że nie ma "warunków do przyjęcia
samolotów". W końcu tupolewa trzykrotnie ostrzegała załoga polskiego
Jaka-40, który ponad godzinę wcześniej wylądował w Smoleńsku z
dziennikarzami.

Tu zaczynają się nowe szczegóły ostatniej fazy lotu. Zbliżając się do
lotniska, dowódca załogi mjr Arkadiusz Protasiuk powiadomił kontrolera, że
"wykona tak zwane próbne podejście do lądowania, zejdzie na wysokość 100 m,
na jakiej powinien podjąć decyzję, czy posadzić samolot, a wtedy spróbuje
zobaczyć pas startowy i w zależności od warunków albo będzie kontynuować
lądowanie, albo wykona drugi krąg [czyli odlatuje] nad lotniskiem".
Kontroler przypomniał pilotom, że decyzję o tym, co robić dalej, muszą
podjąć na wysokości 100 m.

Kiedy Tu-154 wyszedł na prostą prowadzącą do pasa startowego, Protasiuk
zameldował: "Podwozie wypuszczone". Kontroler odparł: "Lądowanie dodatkowo".
To polecenie oznacza, by po zejściu na wysokość 100 m pilot koniecznie
zameldował, czy ostatecznie zdecydował się na lądowanie. "Jednak Protasiuk
więcej już nie kontaktował się z kontrolerem" - napisał rosyjski dziennik.

Mniej więcej w tym czasie do kabiny pilotów wszedł gen. Andrzej Błasik, szef
sił powietrznych (wiadomo od poniedziałku, że w kokpicie był aż do
katastrofy). Protasiuk miał go uprzedzić: "Nie damy rady". Generał
powiedział "coś niezrozumiałego", gdyż "na taśmie z nagraniem są szumy, bo
drzwi do kabiny były otwarte, a sam Błasik był daleko od mikrofonu"..

"Rosyjscy eksperci zapewniają, że na podstawie tonu wypowiedzi można
jednoznacznie stwierdzić, że nie zawierała rozkazu kontynuowania lądowania
ani tym bardziej pogróżki. Jednak polecenia przerwania lądowania też nie
było. Przez to stanowisko głównodowodzącego siłami powietrznymi specjaliści
rozumieją jako przyzwolenie na kontynuowanie manewru" - stwierdził
"Kommiersant".

Dziennik nie napisał nic o wizycie w kokpicie innej osoby, której głos
został zarejestrowany przez czarne skrzynki. Jeszcze nie została ona
zidentyfikowana. Osoba ta przyszła do pilotów około dwóch minut po
otrzymaniu przez załogę wiadomości ze Smoleńska o fatalnych warunkach
pogodowych. Zgodnie z procedurą trzeba o tym powiadomić dysponenta lotów, w
tym przypadku - Kancelarię Prezydenta. Wiadomo, że nierozpoznana osoba
pytała pilotów, czy ze względu na mgłę będą jakieś opóźnienia.

Gazeta przypomniała, że gdy Tu-154 znajdował się na wysokości 70-80 m nad
ziemią, kontroler krzyknął: "101, Horyzont!" (101 to numer boczny maszyny) -
to polecenie natychmiastowego przerwania zniżania. Ale tupolew nadal ostro
schodził w dół.

"Kommiersant" wyjaśnił, że kontroler "nie ma prawa zabronić lądowania", a o
zbliżaniu się do ziemi mógł on w ogóle nie uprzedzać załogi, bo z przyrządów
pokładowych wie ona lepiej o położeniu maszyny.

Gazeta przypomniała też, że samolot prawie do końca leciał na autopilocie
(to błąd - twierdzą rosyjscy eksperci), w dodatku w pewnym momencie załoga
zwiększyła dwukrotnie prędkość zniżania i nie zwracała uwagi na komendy
systemu TAWS ostrzegającego o zbliżaniu się do ziemi.

Zdaniem "Kommiersanta" "wina pilotów była od początku oczywista". Polscy
eksperci biorący udział w śledztwie "nalegali jednak na to, by szczegółowo
zanalizować rolę kontrolera smoleńskiego, który najpierw nie zabronił
samolotowi lądować, a potem spóźnił się z dyspozycją >101, Horyzont! <".

Szef komisji badania wypadków lotniczych Edmund Klich, który jest
akredytowany przy rosyjskiej komisji wyjaśniającej katastrofę, mówił w środę
m.in., że załoga świadomie zeszła na wysokość 20 m. Kiedy zobaczyła ziemię,
było już za późno. Samolot znajdował się bowiem nad szerokim na 600 m i
głębokim maksymalnie na 60 m jarem. Lotnisko leży na wzgórzu, którego zbocze
porośnięte jest drzewami. To o te drzewa uderzył Tu-154.

Klich mówił też, że załoga leciała na radiowysokościomierzu pokazującym
faktyczną odległość od ziemi, a powinna lecieć na wysokościomierzu barycznym
pokazującym wysokość nad poziomem morza. Podkreślił, że od obsługi lotniska
w Smoleńsku załoga dostała dobre dane o ciśnieniu - to podstawa do
ustawienia wysokościomierzy barycznych.

Zdaniem "Kommiersanta" w ten sposób Klich "ogłosił uzgodnioną już opinię
wszystkich uczestników dochodzenia, zgodnie z którą winę za katastrofę
ponoszą tylko piloci. Te wnioski z pewnością będą podstawą oficjalnych
wywodów komisji badającej przyczyny katastrofy. Takie stanowisko oczywiście
będzie na rękę obu zainteresowanym stronom".

Za nadmiar wypowiedzi skrytykował Klicha premier Donald Tusk. - Jego zadanie
polega przede wszystkim na tym, aby pilnować - mówiąc wprost - Rosjan w
czasie postępowania, i to robi bardzo rzetelnie, a nie żeby być w studiach
telewizyjnych - stwierdził wczoraj Tusk. Dodał, że nie ma wątpliwości co do
zaangażowania i rzetelności Klicha i że miał on wiele atutów, by zostać
polskim przedstawicielem przy rosyjskim Międzypaństwowym Komitecie
Lotniczym. - Przede wszystkim jest od lat szefem komisji badania wypadków
lotniczych. Od pierwszych godzin był w Smoleńsku, potem w Moskwie. Nie bez
znaczenia przy tych emocjach wokół katastrofy było to, że został szefem
Komisji za rządów moich poprzedników. Ma to znaczenie dla poczucia, że to
postępowanie jest ze strony polskiej traktowane bardzo serio i równocześnie
neutralnie - podkreślił Tusk.

Mec. Rafał Rogalski, pełnomocnik w polskim śledztwie m.in. Jarosława
Kaczyńskiego, powiedział nam, że prokuratura ma już wniosek innego z
pełnomocników, by przesłuchać Klicha. - Jesteśmy karmieni przez niego
informacjami, więc czas, by w sposób uporządkowany poznała je prokuratura -
mówi Rogalski.

Więcej...http://wyborcza.pl/1,75478,7945212,Pilot_Tu_154_mowil__Nie_damy_rady....

Uważam, że ekspierd z picowskiego nadania powinien zostac odsunięty od
wyjaśniania tej sprawy.

Przemysław Warzywny

--

"Wygrana w wyborach Jarosława Kaczyńskiego może spowodować, że Polska
spadnie do rangi Ruandy i Burundi, a rządziłby nią "człowiek, który ma
doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych.
Wyrok w procesie apelacyjnym w aferze gruntowej uchylony. Argumenty Mariusza
Kamińskiego, b. szefa CBA, i jego zwolenników, że wszystko zgodne z prawem,
upadły".

Jaki pan taki kram.

J-23 itede...

Pilot Tu-154 mówił: Nie damy rady.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona