Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Pisowsko - esbecka TVP kwestionuje zapis czarnych skrzynek!

Pisowsko - esbecka TVP kwestionuje zapis czarnych skrzynek!

Data: 2010-05-27 08:22:13
Autor: karwanjestdebilem
Pisowsko - esbecka TVP kwestionuje zapis czarnych skrzynek!
Załoga prezydenckiego tupolewa świadomie zeszła na wysokość 20 m. Wcześniej Rosjanie podali jej dobre dane o ciśnieniu, ale zamiast lecieć na wysokościomierzu barycznym, załoga korzystała z radiowysokościomierza - mówił wczoraj Edmund Klich, szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Klich to przedstawiciel Polski akredytowany przy rosyjskim Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK), który wyjaśnia przyczyny katastrofy z 10 kwietnia, gdy tupolew z Lechem Kaczyńskim i 95 osobami na pokładzie rozbił się pod Smoleńskiem. Klich ma dostęp do wszystkich materiałów zebranych przez MAK. - Znam cały zapis czarnych skrzynek i rozmów załogi z kontrolerami ze Smoleńska - mówił wczoraj w radiowej "Trójce".


Ujawnił kolejne szczegóły tragedii. Przede wszystkim, że załoga Tu-154 świadomie zeszła na wysokość zaledwie 20 m. - Do tego momentu odliczała wysokość, co zapisało się na czarnych skrzynkach - opowiadał Klich.

To kolejne potwierdzenie, że załoga złamała ustalenia z kontrolerami. Ze powoddu fatalnych warunków (widzialność tylko 200-400 m w poziomie i 50 m w pionie; minimalna powinna być 1000 i 100 m) zgodzili się oni tylko na "próbne" lądowanie. Tu-154 miał zejść na 100 m i jeśli piloci nie zobaczą ziemi, odlecieć na lotnisko zapasowe.

Ale samolot zniżał się dalej. Na wysokości ok. 80-90 m - jak podał wczoraj TVN 24 - drugi pilot krzyknął: "Odchodzimy" (czyli: przerywamy zniżanie i odlatujemy). Pierwszy pilot nie posłuchał. Od kilku minut był już wtedy w kabinie szef sił powietrznych gen. Andrzej Błasik. Nie wiadomo, po co przyszedł ani co mówił załodze. Pozostał w kokpicie aż do katastrofy. - Ja czułbym w takiej sytuacji presję - mówił Klich o sytuacji załogi.

Potwierdza to wersję, o której pisaliśmy wczoraj - że samolot wcale nie lądował "próbnie", lecz po prostu lądował. Nie wiemy, czy tak zdecydowała załoga, czy też ktoś ją nakłonił. Zgodnie z procedurą kilkanaście minut wcześniej piloci musieli powiadomić obecnych na pokładzie przedstawicieli Kancelarii Prezydenta, że z powodu mgły lotnisko odradza lądowanie. Chwilę później do kabiny pilotów weszła niezidentyfikowana osoba, pytając, czy będzie opóźnienie. Kilka minut potem wszedł gen. Błasik.

Klich potwierdził wczoraj, że załoga popełniła jeszcze jeden poważny błąd - leciała na radiowysokościomierzu, który pokazuje zwykłą odległość od powierzchni ziemi. Powinna zaś - na wysokościomierzu barycznym, który pokazuje wysokość nad poziomem morza, dzięki czemu unika się zniekształceń odczytu wynikających z pofałdowania terenu. Od strony wschodniej, skąd nadlatywał tupolew, był wąwóz szeroki na blisko 600 m i głęboki maksymalnie na 60 m. Lotnisko położone jest na wzgórzu, na jego zboczu rosną drzewa. To właśnie o nie zaczepił Tu-154.

- Nie wiem, czy załoga wiedziała o wąwozie - mówił Klich. Dodał, że załoga otrzymała od kontrolerów dobre dane o ciśnieniu - takie same jak lądujący ponad godzinę wcześniej polski Jak-40. To kluczowa sprawa; MAK we wstępnym raporcie nie ujawnił tych danych, a wielu ekspertów podejrzewało, że dane mogły być błędne. Wtedy wysokościomierze baryczne pokazywałyby złą wysokość.

Klich w radiu RMF FM tłumaczył, że załoga zignorowała też ponad 20 komend systemu TAWS ostrzegającego o zbliżaniu się do ziemi.

Nie zareagowała na komendę kontrolera: "Horyzont!" nakazującą natychmiastowe wyrównanie lotu i przerwanie zniżania. Kiedy nagle piloci zobaczyli ziemię, włączyli pełną moc silników, ale było za późno. - To ciężki samolot. Oni [ze względu na wąwóz] w pewnym momencie byli prawie 15 m poniżej progu pasa - stwierdził Klich.

W "Trójce" skomentował podejrzenia wynikające z faktu, że szef kontrolerów ze Smoleńska kilka dni po katastrofie odszedł na emeryturę. - On miał już wcześniej podpisaną decyzję o odejściu. Został poproszony, by obsłużyć lot Tu-154. Byłem przy jego przesłuchaniu, widziałem tragedię w jego oczach. Dziwię się, że są tak duże fobie antyrosyjskie. Są zupełnie nieuzasadnione - mówił Klich.

Za jedną z przyczyn katastrofy uważa on zły poziom szkolenia wojskowych pilotów, bo gdyby "kilka razy zabili się na symulatorze", nie zeszliby we mgle tak nisko, nie ignorowaliby ostrzeżeń. Załoga w tym składzie takich szkoleń nie miała. Pierwszy i drugi pilot ćwiczyli w zeszłym roku w Szwajcarii, ale na symulatorze embraera.

Wieczorem TVP Info podała, że bliższa radiolatarnia wskazująca odległość od lotniska "mogła być uszkodzona i przerywać sygnał". Kilka godzin wcześniej Klich w "Trójce" mówił, że radiolatarnia działała, co zapisało się na czarnych skrzynkach. Załoga wiedziała więc, że jest kilometr od pasa startowego.



Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,7940546,Dlaczego_lecieli_tak_nisko.html#ixzz0p6kcrxhJ


Wszystko wskazuje na to, ze jesteśmy coraz bliżej prawdy i "heroiczna" obrona głównego winowajcy katastrofy smoleńskiej spełznie na niczym. Publiczne kłamstwa mediów związanych z pisem przeczą dowodom!


Przemysław Warzywny

--

"Wygrana w wyborach Jarosława Kaczyńskiego może spowodować, że Polska spadnie do rangi Ruandy i Burundi, a rządziłby nią "człowiek, który ma doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych.
Wyrok w procesie apelacyjnym w aferze gruntowej uchylony. Argumenty Mariusza Kamińskiego, b. szefa CBA, i jego zwolenników, że wszystko zgodne z prawem, upadły".

Data: 2010-05-27 11:26:11
Autor: Tytus
GW-no prawda
GW-no prawda

Pisowsko - esbecka TVP kwestionuje zapis czarnych skrzynek!

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona