Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Platforma spod czerwonej gwiazdy

Platforma spod czerwonej gwiazdy

Data: 2014-12-13 22:31:30
Autor: Mark Woydak
Platforma spod czerwonej gwiazdy

Czempiński zakłada PO

"Miałem dość duży udział w tym, że powstała. Mogę powiedzieć, że odbyłem
wtedy olbrzymią liczbę rozmów, a przede wszystkim musiałem przekonać
Olechowskiego i Pawła Piskorskiego do pewnej koncepcji, którą później oni
świetnie realizowali"

"Nie było łatwo im wytłumaczyć, że mogą nadać nowy impet na scenie
politycznej. A potem jak przystało na człowieka ze służb nie rościłem sobie
żadnych pretensji do tego, aby być członkiem partii albo działać. Ludzie ze
służb nie powinni być w polityce


- gen. Gromosław Czempiński, działając dla komunistycznego wywiadu, był
oficjalnie zatrudniony przez Ministerstwo Spraw  Zagranicznych, najpierw w
Konsulacie Generalnym w Chicago (1975-1976), później Polskim
Przedstawicielstwie przy  ONZ w Genewie (1982-1987). W 1990 roku znalazł
zatrudnienie w UOP, początkowo jako zastępca szefa Zarządu Wywiadu, później
jako szef tej instytucji. Generałowie spod czerwonej gwiazdy

Przynieśli na polski grunt obcą, barbarzyńską tradycję sowieckiego wojska –
ludzie kształtowani w wojsku organizowanym w ZSRS od 1943 roku przez
Związek Patriotów Polskich, z woli Stalina. To oni utrwalali w skrwawionym
dwiema okupacjami kraju władzę „ludową” – i oni ją ratowali, gdy była
zagrożona.

Władze PRL zwykło się utożsamiać z PZPR i Służbą Bezpieczeństwa – zawsze
jednak, gdy sytuacja stawała się dla komunistów krytyczna, czynnikiem
decydującym o przebiegu wydarzeń było wojsko, stanowiące organiczną część
struktur Układu Warszawskiego. Pozbawione samodzielności i bezwzględnie
podporządkowane Moskwie, pacyfikowało podziemie niepodległościowe,
umożliwiając zainstalowanie się w Polsce władzy sowieckiej; dławiło
poznański Czerwiec w 1956, wzięło udział w inwazji na Czechosłowację w
1968, strzelało do ludzi na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. A wojskowy wywiad
niszczył po wojnie emigrację polityczną.

Runął mit „polskiej” armii

W 1980 i 1981 roku społeczeństwo chciało wierzyć, że jeżeli „wejdą” ze
wschodu, to wojsko, w odróżnieniu od bezpieki – „polskie i patriotyczne”,
stanie po stronie Narodu. Po masakrze grudniowej 1970 roku rozprze-
strzeniano przecież pogłoski, że minister obrony gen. Wojciech Jaruzelski
odmówił wydania rozkazu strzelania do pracowników stoczni, że został
zamknięty w areszcie domowym, że naprawdę strzelała milicja przebrana w
wojskowe mundury. Jeżeli wierzyć Benjaminowi Weiserowi, biografowi Ryszarda
Kuklińskiego, nawet pułkownik tkwiący w samym środku tej machiny usiłował
przekonać Amerykanów na pierwszym spotkaniu w Hadze w 1972 roku, że powinni
wspierać organizację antysowiecką w siłach zbrojnych.

Gdy 13 grudnia 1981 roku gen. Jaruzelski ogłaszał powstanie Wojskowej Rady
Ocalenia Narodowego, mit runął i stało się jasne, która siła służy Moskwie
do utrzymania porządku nad Wisłą. Do zdławienia „Solidarności” na pierwszy
front walki wystawiono generalicję ludową. Minister obrony gen. Jaruzelski
został w gorącym 1981 roku – jako pierwszy w historii PRL wojskowy –
premierem, a zarazem – tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego – przywódcą
PZPR. Kontrolę nad resortem spraw wewnętrznych przejął gen. Czesław
Kiszczak.

W składzie WRON znaleźli się też dowódcy różnych rodzajów wojsk i Okręgów
Wojskowych, wprowadzeni na stanowiska cywilne – to oni objęli kluczowe
ministerstwa, by zabezpieczać walkę z „kontrrewolucją”.

Z kuźni sowieckich kadr

Część członków WRON należała do grona kontynuatorów „elitarnej” tradycji
„riazańczyków”, wywodzących się z powstałej w 1943 roku w Sowietach kuźni
kadr – Szkoły Oficerskiej 1. Korpusu Polskich Sił Zbrojnych, której
pomieszczeń użyczyła Oficerska Szkoła Piechoty w Riazaniu. Tam właśnie
dojrzewała grupa przyszłych generałów w czasie, gdy w Londynie działał
uznawany przez Zachód polski rząd. Stalin potrzebował do tworzonego przy
Armii Czerwonej polskiego wojska oficerów – wszak ogromna większość z nich
została wymordowana przez NKWD z jego rozkazu. Niezbędni byli ludzie
wychowani według sowieckiego modelu, którzy okażą się przydatni w przyszłej
sowieckiej Polsce. „Hartowali nas do walki komuniści polscy” – mówili o
sobie „riazańczycy”.

Z Riazania przyszedł do Polski Jaruzelski – w PRL szef WRON, ostatni
prezydent PRL. Jego powszechnie znany życiorys obfituje w kłamstwa
dotyczące „szlaku bojowego”. Po wojnie, gdy zaczął zajmować eksponowane
stanowiska, dorobiono mu legendę „prymusa” szkoły i „zwiadowcy” frontowego.
W rzeczywistości był uczniem co najwyżej przeciętnym, a jako dowódca
plutonu zwiadu konnego nie miał szczególnych osiągnięć. Znamienny jest
fakt, że w kronice 5. pułku piechoty nazwisko Jaruzelskiego nie pada ani
razu. Hagiografowie przypisali mu nawet przeprawę przez Wisłę 30 września
do powstańczej Warszawy w celu ewakuacji powstańców, która miała zakończyć
się uratowaniem kilkunastu ludzi.

Prawdą jest natomiast, że po wojnie jego pułk stacjonował nad Nysą Łużycką,
gdzie pilnował granicy, by nie przedostawali się przez nią uciekinierzy i
kurierzy, że brał udział w likwidacji podziemia zbrojnego w powiecie
częstochowskim i Piotrkowie Trybunalskim, gdzie „zwalczał grupy bandyckie”
wspólnie z funkcjonariuszami powiatowego UB. Z tamtych czasów pochodzi
zredagowana przezeń informacja „Na terenie powiatu Radomsko istnieje
zakonspirowana organizacja podziemna WiN”; w raportach opisywał „bojówki
terrorystyczne”, „zabezpieczał” referendum 1946 roku, donosił na ludowców.
Z dokumentów odnalezionych w archiwum IPN oraz Stasi wynika, że przyszły
prezydent „odrodzonej” w 1989 roku Rzeczypospolitej był od 1946 roku tajnym
współpracownikiem Informacji Wojskowej pod ps. „Wolski”.

Do środowiska „riazańczyków” należało – obok Jaruzelskiego – trzech
członków WRON, wśród nich bliski współpracownik Jaruzelskiego gen. Florian
Siwicki – prymus szkoły, który zrobił „u radzieckich” błyskawiczną karierę.
Dowodzone przez niego oddziały tłumiły praską wiosnę ’68. W chwili
ogłoszenia stanu wojennego był szefem Sztabu Generalnego LWP i
wiceministrem obrony narodowej. Do „elitarnego” grona należał gen. Longin
Łozowicki, dowódca Wojsk Obrony Powietrznej Kraju, oraz gen. Czesław
Piotrowski, minister górnictwa i energetyki, wrażliwych strategicznie
gałęzi gospodarki.

Z „tradycji berlingowskiej” wywodzili się także generałowie Tadeusz
Tuczapski i Eugeniusz Molczyk. Pierwszy skupił w swoim ręku trzy podstawowe
dla systemu obronnego państwa funkcje: Głównego Inspektora Obrony
Terytorialnej, szefa Obrony Cywilnej Kraju oraz sekretarza Komitetu Obrony
Kraju (KOK). Z kolei Molczyk doszedł na same szczyty sowieckiej hierarchii:
został zastępcą naczelnego dowódcy Układu Warszawskiego, a po 13 grudnia
1981 roku był zastępcą Jaruzelskiego – wiceministrem obrony narodowej.

Gdy Sowieci przygotowywali się do agresji Układu Warszawskiego na Europę
Zachodnią, obaj przewidywani byli na dowódców przyszłego Frontu Polskiego,
Tuczapski w latach 60. XX wieku (w czasie wyższych kursów strategicznych w
Moskwie) występował w roli „gubernatora Danii”, zaś Molczyk w kolejnej
dekadzie.

Spadkobierca Smiersza

Do dziś żyje nieukarany za zbrodnie członek WRON gen. Czesław Kiszczak.
Trafił do polityki z wojskowych tajnych służb. Mianowany na życzenie Moskwy
ministrem spraw wewnętrznych w lipcu 1981 roku, był gwarantem skuteczności
działania na wypadek, gdyby przerażonemu Jaruzelskiemu nerwy odmówiły
posłuszeństwa.

Kontakt z komunistami nawiązał jako 18-latek w Austrii, gdzie Niemcy
wywieźli go w 1943 roku na roboty. Do PPR wstąpił w 1945 roku dzięki
dokumentowi wystawionemu przez austriackich towarzyszy. Ukończywszy w Łodzi
Centralną Szkołę Partyjną, trafił do Głównego Zarządu Informacji, czyli
kontrwywiadu – PRL-owskiej kontynuacji sowieckiego Smiersza. Pierwsze
powojenne lata spędził na placówce w Londynie, gdzie zajmował się
ściąganiem do PRL oficerów Polskich Sił Zbrojnych, których w dokumentach
słanych do Warszawy oskarżał o przygotowywanie akcji dywersyjnych i
szpiegostwo. Dla przyjeżdżających z Zachodu oficerów zarzuty te oznaczały w
komunistycznej Polsce w najlepszym wypadku lata spędzone w więzieniu,
częściej śmierć.

Jako funkcjonariusz Informacji katował więźniów – świadectwa przytacza
historyk Leszek Żebrowski. W 2001 roku – pisze – przesłuchiwana przez
Kiszczaka kobieta, złapana podczas ucieczki przez granicę, wspominała w
liście do redakcji „Naszej Polski”: „Porucznika Czesława Kiszczaka
’poznałam’ na początku 1948 r. […] Ponieważ nic nie mówiłam, po
całodziennym przesłuchaniu por. Cz. Kiszczak wysłał mnie na noc do karceru,
bez okien, pryczy, napełnionego powyżej kostek wodą […]”. I jeszcze jeden
przykład za Żebrowskim: w 1952 roku ppor. piechoty Zbigniew Kucharski w
Ełku został dostrzeżony, gdy wchodził na plebanię. Aresztowany przez UB,
trafił w ręce funkcjonariuszy Informacji. „Na drugi dzień przyjechał po
mnie kapitan Czesław Kiszczak, szef Wydziału Informacji w Ełku – wspominał.
– Kiszczak powiedział dwa słowa: ’Na kafelki!’. […] przez ponad dwa
miesiące mnie przesłuchiwali […]. Nie widziałem światła dziennego ponad dwa
miesiące”.

W 1967 roku Kiszczak został wreszcie zastępcą szefa Wojskowej Służby
Wewnętrznej gen. Teodora Kufla, lecz ten pozbył się go w 1972 roku, widząc
w nim przeciwnika w walce o fotel. Został wtedy szefem Zarządu II Sztabu
Generalnego LWP (wywiadu wojskowego).

Witalij Pawłow, przedstawiciel KGB w PRL w latach 1973-1984, pisze w
książce „Byłem rezydentem KGB”, że już w latach 70. XX wieku namawiał
Jaruzelskiego, ówczesnego szefa MON, by Kiszczaka uczynił szefem WSW.
Twierdzi, że decyzja o zastąpieniu Kufla Kiszczakiem zapadła w Moskwie. W
1979 roku Kiszczak zajął wreszcie miejsce Kufla jako gwarant lojalności
wobec Kremla.

Kościół polski i mit Armii Krajowej – to dręczyło go najbardziej, poza
osobistymi ambicjami. Panicznie bał się, że z „Solidarności” po jej
rozbiciu narodzi się mit podobny do akowskiego. „Możemy obecnie tylko
marzyć, żeby Bóg powołał go jak najszybciej na swoje łono” – te jego słowa
o św. Janie Pawle II przytacza Pawłow. Gdy stan zdrowia Ojca Świętego po
zamachu pogarszał się, „Kiszczak wypatrywał najmniejszej wiadomości,
najdrobniejszego szczegółu, świadczącego, że dni papieża są policzone”.

Odchodzą z honorami

W III Rzeczypospolitej byli nietykalni. Tych najważniejszych po śmierci
chowano z honorami wojskowymi na cmentarzu Powązkowskim, żegnał ich
Jaruzelski: Piotrowskiego osobiście w 2005, Tuczapskiego w 2009 listem
pożegnalnym, podobnie Siwickiego w 2013 roku.

W pogrzebie tego ostatniego uczestniczył także „postsolidarnościowy”
minister obrony Janusz Onyszkiewicz – ten, który w 2010 roku jako mąż
wnuczki Józefa Piłsudskiego protestował zaciekle przeciwko złożeniu ciała
poległego pod Smoleńskiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego w katedrze
wawelskiej obok Marszałka.

Sam szef WRON Wojciech Jaruzelski został pogrzebany w tym roku zgodnie z
ceremoniałem przysługującym byłemu prezydentowi III RP. Był nim przecież z
woli działaczy „Solidarności” pokroju Bronisława Geremka i Adama Michnika,
którzy bardziej bali się „ciemnego katolickiego” społeczeństwa niż
„oświeconych” komunistów.

Data: 2014-12-14 07:45:29
Autor: MarkWoydak
Platforma spod czerwonej gwiazdy
PiS-owska GNIDA PODSZYWACZ!

Path:
news.albasani.net!eternal-september.org!feeder.eternal-september.org!mx02.eternal-september.org!.POSTED!not-for-mail
From: Mark Woydak <mark.woydak@forest.de>
Newsgroups: pl.soc.polityka
Subject: Towarzuszka Kopacz przekopana na metr w =?iso-8859-2?Q?g=B3=B1b?=
Date: Sat, 13 Dec 2014 22:30:44 -0600
Organization: Precz z PO i mafia tuska
Lines: 34
Message-ID: <69pep5rjg25j.4fq9v2xjxe9d$.dlg@40tude.net>
Reply-To: mark.woydak@forest.gmx.de
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="utf-8"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
Injection-Info: mx02.eternal-september.org;
posting-host="5703aab575cb57cd9dcc8075b1719e43";
 logging-data="30223"; mail-complaints-to="abuse@eternal-september.org";
posting-account="U2FsdGVkX18zW8MvtY/fJ3pnkHl63K/y"
User-Agent: 40tude_Dialog/2.0.15.1pl
Cancel-Lock: sha1:V+s2D7CLlzkX1qPIwEO/JOaQtvs=
Xref: news.albasani.net pl.soc.polityka:992044
Użytkownik "Mark Woydak" <mark.woydak@forest.de> napisał w wiadomości
news:15zoju0hd1kua.4gyn60x8puwr$.dlg40tude.net...

Czempiński zakłada PO

"Miałem dość duży udział w tym, że powstała. Mogę powiedzieć, że odbyłem
wtedy olbrzymią liczbę rozmów, a przede wszystkim musiałem przekonać
Olechowskiego i Pawła Piskorskiego do pewnej koncepcji, którą później oni
świetnie realizowali"

"Nie było łatwo im wytłumaczyć, że mogą nadać nowy impet na scenie
politycznej. A potem jak przystało na człowieka ze służb nie rościłem
sobie
żadnych pretensji do tego, aby być członkiem partii albo działać. Ludzie
ze
służb nie powinni być w polityce


- gen. Gromosław Czempiński, działając dla komunistycznego wywiadu, był
oficjalnie zatrudniony przez Ministerstwo Spraw  Zagranicznych, najpierw w
Konsulacie Generalnym w Chicago (1975-1976), później Polskim
Przedstawicielstwie przy  ONZ w Genewie (1982-1987). W 1990 roku znalazł
zatrudnienie w UOP, początkowo jako zastępca szefa Zarządu Wywiadu,
później
jako szef tej instytucji.


Generałowie spod czerwonej gwiazdy

Przynieśli na polski grunt obcą, barbarzyńską tradycję sowieckiego
wojska –
ludzie kształtowani w wojsku organizowanym w ZSRS od 1943 roku przez
Związek Patriotów Polskich, z woli Stalina. To oni utrwalali w skrwawionym
dwiema okupacjami kraju władzę „ludową” – i oni ją ratowali, gdy była
zagrożona.

Władze PRL zwykło się utożsamiać z PZPR i Służbą Bezpieczeństwa – zawsze
jednak, gdy sytuacja stawała się dla komunistów krytyczna, czynnikiem
decydującym o przebiegu wydarzeń było wojsko, stanowiące organiczną część
struktur Układu Warszawskiego. Pozbawione samodzielności i bezwzględnie
podporządkowane Moskwie, pacyfikowało podziemie niepodległościowe,
umożliwiając zainstalowanie się w Polsce władzy sowieckiej; dławiło
poznański Czerwiec w 1956, wzięło udział w inwazji na Czechosłowację w
1968, strzelało do ludzi na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. A wojskowy
wywiad
niszczył po wojnie emigrację polityczną.

Runął mit „polskiej” armii

W 1980 i 1981 roku społeczeństwo chciało wierzyć, że jeżeli „wejdą” ze
wschodu, to wojsko, w odróżnieniu od bezpieki – „polskie i patriotyczne”,
stanie po stronie Narodu. Po masakrze grudniowej 1970 roku rozprze-
strzeniano przecież pogłoski, że minister obrony gen. Wojciech Jaruzelski
odmówił wydania rozkazu strzelania do pracowników stoczni, że został
zamknięty w areszcie domowym, że naprawdę strzelała milicja przebrana w
wojskowe mundury. Jeżeli wierzyć Benjaminowi Weiserowi, biografowi
Ryszarda
Kuklińskiego, nawet pułkownik tkwiący w samym środku tej machiny usiłował
przekonać Amerykanów na pierwszym spotkaniu w Hadze w 1972 roku, że
powinni
wspierać organizację antysowiecką w siłach zbrojnych.

Gdy 13 grudnia 1981 roku gen. Jaruzelski ogłaszał powstanie Wojskowej Rady
Ocalenia Narodowego, mit runął i stało się jasne, która siła służy Moskwie
do utrzymania porządku nad Wisłą. Do zdławienia „Solidarności” na pierwszy
front walki wystawiono generalicję ludową. Minister obrony gen. Jaruzelski
został w gorącym 1981 roku – jako pierwszy w historii PRL wojskowy –
premierem, a zarazem – tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego – przywódcą
PZPR. Kontrolę nad resortem spraw wewnętrznych przejął gen. Czesław
Kiszczak.

W składzie WRON znaleźli się też dowódcy różnych rodzajów wojsk i Okręgów
Wojskowych, wprowadzeni na stanowiska cywilne – to oni objęli kluczowe
ministerstwa, by zabezpieczać walkę z „kontrrewolucją”.

Z kuźni sowieckich kadr

Część członków WRON należała do grona kontynuatorów „elitarnej” tradycji
„riazańczyków”, wywodzących się z powstałej w 1943 roku w Sowietach kuźni
kadr – Szkoły Oficerskiej 1. Korpusu Polskich Sił Zbrojnych, której
pomieszczeń użyczyła Oficerska Szkoła Piechoty w Riazaniu. Tam właśnie
dojrzewała grupa przyszłych generałów w czasie, gdy w Londynie działał
uznawany przez Zachód polski rząd. Stalin potrzebował do tworzonego przy
Armii Czerwonej polskiego wojska oficerów – wszak ogromna większość z nich
została wymordowana przez NKWD z jego rozkazu. Niezbędni byli ludzie
wychowani według sowieckiego modelu, którzy okażą się przydatni w
przyszłej
sowieckiej Polsce. „Hartowali nas do walki komuniści polscy” – mówili o
sobie „riazańczycy”.

Z Riazania przyszedł do Polski Jaruzelski – w PRL szef WRON, ostatni
prezydent PRL. Jego powszechnie znany życiorys obfituje w kłamstwa
dotyczące „szlaku bojowego”. Po wojnie, gdy zaczął zajmować eksponowane
stanowiska, dorobiono mu legendę „prymusa” szkoły i „zwiadowcy”
frontowego.
W rzeczywistości był uczniem co najwyżej przeciętnym, a jako dowódca
plutonu zwiadu konnego nie miał szczególnych osiągnięć. Znamienny jest
fakt, że w kronice 5. pułku piechoty nazwisko Jaruzelskiego nie pada ani
razu. Hagiografowie przypisali mu nawet przeprawę przez Wisłę 30 września
do powstańczej Warszawy w celu ewakuacji powstańców, która miała zakończyć
się uratowaniem kilkunastu ludzi.

Prawdą jest natomiast, że po wojnie jego pułk stacjonował nad Nysą
Łużycką,
gdzie pilnował granicy, by nie przedostawali się przez nią uciekinierzy i
kurierzy, że brał udział w likwidacji podziemia zbrojnego w powiecie
częstochowskim i Piotrkowie Trybunalskim, gdzie „zwalczał grupy bandyckie”
wspólnie z funkcjonariuszami powiatowego UB. Z tamtych czasów pochodzi
zredagowana przezeń informacja „Na terenie powiatu Radomsko istnieje
zakonspirowana organizacja podziemna WiN”; w raportach opisywał „bojówki
terrorystyczne”, „zabezpieczał” referendum 1946 roku, donosił na ludowców.
Z dokumentów odnalezionych w archiwum IPN oraz Stasi wynika, że przyszły
prezydent „odrodzonej” w 1989 roku Rzeczypospolitej był od 1946 roku
tajnym
współpracownikiem Informacji Wojskowej pod ps. „Wolski”.

Do środowiska „riazańczyków” należało – obok Jaruzelskiego – trzech
członków WRON, wśród nich bliski współpracownik Jaruzelskiego gen. Florian
Siwicki – prymus szkoły, który zrobił „u radzieckich” błyskawiczną
karierę.
Dowodzone przez niego oddziały tłumiły praską wiosnę ’68. W chwili
ogłoszenia stanu wojennego był szefem Sztabu Generalnego LWP i
wiceministrem obrony narodowej. Do „elitarnego” grona należał gen. Longin
Łozowicki, dowódca Wojsk Obrony Powietrznej Kraju, oraz gen. Czesław
Piotrowski, minister górnictwa i energetyki, wrażliwych strategicznie
gałęzi gospodarki.

Z „tradycji berlingowskiej” wywodzili się także generałowie Tadeusz
Tuczapski i Eugeniusz Molczyk. Pierwszy skupił w swoim ręku trzy
podstawowe
dla systemu obronnego państwa funkcje: Głównego Inspektora Obrony
Terytorialnej, szefa Obrony Cywilnej Kraju oraz sekretarza Komitetu Obrony
Kraju (KOK). Z kolei Molczyk doszedł na same szczyty sowieckiej
hierarchii:
został zastępcą naczelnego dowódcy Układu Warszawskiego, a po 13 grudnia
1981 roku był zastępcą Jaruzelskiego – wiceministrem obrony narodowej.

Gdy Sowieci przygotowywali się do agresji Układu Warszawskiego na Europę
Zachodnią, obaj przewidywani byli na dowódców przyszłego Frontu Polskiego,
Tuczapski w latach 60. XX wieku (w czasie wyższych kursów strategicznych w
Moskwie) występował w roli „gubernatora Danii”, zaś Molczyk w kolejnej
dekadzie.

Spadkobierca Smiersza

Do dziś żyje nieukarany za zbrodnie członek WRON gen. Czesław Kiszczak.
Trafił do polityki z wojskowych tajnych służb. Mianowany na życzenie
Moskwy
ministrem spraw wewnętrznych w lipcu 1981 roku, był gwarantem skuteczności
działania na wypadek, gdyby przerażonemu Jaruzelskiemu nerwy odmówiły
posłuszeństwa.

Kontakt z komunistami nawiązał jako 18-latek w Austrii, gdzie Niemcy
wywieźli go w 1943 roku na roboty. Do PPR wstąpił w 1945 roku dzięki
dokumentowi wystawionemu przez austriackich towarzyszy. Ukończywszy w
Łodzi
Centralną Szkołę Partyjną, trafił do Głównego Zarządu Informacji, czyli
kontrwywiadu – PRL-owskiej kontynuacji sowieckiego Smiersza. Pierwsze
powojenne lata spędził na placówce w Londynie, gdzie zajmował się
ściąganiem do PRL oficerów Polskich Sił Zbrojnych, których w dokumentach
słanych do Warszawy oskarżał o przygotowywanie akcji dywersyjnych i
szpiegostwo. Dla przyjeżdżających z Zachodu oficerów zarzuty te oznaczały
w
komunistycznej Polsce w najlepszym wypadku lata spędzone w więzieniu,
częściej śmierć.

Jako funkcjonariusz Informacji katował więźniów – świadectwa przytacza
historyk Leszek Żebrowski. W 2001 roku – pisze – przesłuchiwana przez
Kiszczaka kobieta, złapana podczas ucieczki przez granicę, wspominała w
liście do redakcji „Naszej Polski”: „Porucznika Czesława Kiszczaka
’poznałam’ na początku 1948 r. […] Ponieważ nic nie mówiłam, po
całodziennym przesłuchaniu por. Cz. Kiszczak wysłał mnie na noc do
karceru,
bez okien, pryczy, napełnionego powyżej kostek wodą […]”. I jeszcze jeden
przykład za Żebrowskim: w 1952 roku ppor. piechoty Zbigniew Kucharski w
Ełku został dostrzeżony, gdy wchodził na plebanię. Aresztowany przez UB,
trafił w ręce funkcjonariuszy Informacji. „Na drugi dzień przyjechał po
mnie kapitan Czesław Kiszczak, szef Wydziału Informacji w Ełku –
wspominał.
– Kiszczak powiedział dwa słowa: ’Na kafelki!’. […] przez ponad dwa
miesiące mnie przesłuchiwali […]. Nie widziałem światła dziennego ponad
dwa
miesiące”.

W 1967 roku Kiszczak został wreszcie zastępcą szefa Wojskowej Służby
Wewnętrznej gen. Teodora Kufla, lecz ten pozbył się go w 1972 roku, widząc
w nim przeciwnika w walce o fotel. Został wtedy szefem Zarządu II Sztabu
Generalnego LWP (wywiadu wojskowego).

Witalij Pawłow, przedstawiciel KGB w PRL w latach 1973-1984, pisze w
książce „Byłem rezydentem KGB”, że już w latach 70. XX wieku namawiał
Jaruzelskiego, ówczesnego szefa MON, by Kiszczaka uczynił szefem WSW.
Twierdzi, że decyzja o zastąpieniu Kufla Kiszczakiem zapadła w Moskwie. W
1979 roku Kiszczak zajął wreszcie miejsce Kufla jako gwarant lojalności
wobec Kremla.

Kościół polski i mit Armii Krajowej – to dręczyło go najbardziej, poza
osobistymi ambicjami. Panicznie bał się, że z „Solidarności” po jej
rozbiciu narodzi się mit podobny do akowskiego. „Możemy obecnie tylko
marzyć, żeby Bóg powołał go jak najszybciej na swoje łono” – te jego słowa
o św. Janie Pawle II przytacza Pawłow. Gdy stan zdrowia Ojca Świętego po
zamachu pogarszał się, „Kiszczak wypatrywał najmniejszej wiadomości,
najdrobniejszego szczegółu, świadczącego, że dni papieża są policzone”.

Odchodzą z honorami

W III Rzeczypospolitej byli nietykalni. Tych najważniejszych po śmierci
chowano z honorami wojskowymi na cmentarzu Powązkowskim, żegnał ich
Jaruzelski: Piotrowskiego osobiście w 2005, Tuczapskiego w 2009 listem
pożegnalnym, podobnie Siwickiego w 2013 roku.

W pogrzebie tego ostatniego uczestniczył także „postsolidarnościowy”
minister obrony Janusz Onyszkiewicz – ten, który w 2010 roku jako mąż
wnuczki Józefa Piłsudskiego protestował zaciekle przeciwko złożeniu ciała
poległego pod Smoleńskiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego w katedrze
wawelskiej obok Marszałka.

Sam szef WRON Wojciech Jaruzelski został pogrzebany w tym roku zgodnie z
ceremoniałem przysługującym byłemu prezydentowi III RP. Był nim przecież z
woli działaczy „Solidarności” pokroju Bronisława Geremka i Adama Michnika,
którzy bardziej bali się „ciemnego katolickiego” społeczeństwa niż
„oświeconych” komunistów.




Data: 2014-12-15 03:31:27
Autor: Kasper
Platforma spod czerwonej gwiazdy
W dniu 12/13/2014 10:31 PM, Mark Woydak pisze:

Czempiński zakłada PO

"Miałem dość duży udział w tym, że powstała. Mogę powiedzieć, że odbyłem
wtedy olbrzymią liczbę rozmów, a przede wszystkim musiałem przekonać
Olechowskiego i Pawła Piskorskiego do pewnej koncepcji, którą później oni
świetnie realizowali"

"Nie było łatwo im wytłumaczyć, że mogą nadać nowy impet na scenie
politycznej. A potem jak przystało na człowieka ze służb nie rościłem sobie
żadnych pretensji do tego, aby być członkiem partii albo działać. Ludzie ze
służb nie powinni być w polityce


- gen. Gromosław Czempiński, działając dla komunistycznego wywiadu, był
oficjalnie zatrudniony przez Ministerstwo Spraw  Zagranicznych, najpierw w
Konsulacie Generalnym w Chicago (1975-1976), później Polskim
Przedstawicielstwie przy  ONZ w Genewie (1982-1987). W 1990 roku znalazł
zatrudnienie w UOP, początkowo jako zastępca szefa Zarządu Wywiadu, później
jako szef tej instytucji.


http://bezdekretu.blogspot.com/2011/10/fakty-w-miejsce-garstw-czym-jest.html

Data: 2014-12-15 18:09:55
Autor: MarkWoydak
Platforma spod czerwonej gwiazdy
Ten Mark Woydak to pisowska GNIDA podszywacz!

MW


Użytkownik "Kasper" <kasp@onet.pl> napisał w wiadomości news:m6m9pf$l5a$1speranza.aioe.org...
W dniu 12/13/2014 10:31 PM, Mark Woydak pisze:

Czempiński zakłada PO

"Miałem dość duży udział w tym, że powstała. Mogę powiedzieć, że odbyłem
wtedy olbrzymią liczbę rozmów, a przede wszystkim musiałem przekonać
Olechowskiego i Pawła Piskorskiego do pewnej koncepcji, którą później oni
świetnie realizowali"

"Nie było łatwo im wytłumaczyć, że mogą nadać nowy impet na scenie
politycznej. A potem jak przystało na człowieka ze służb nie rościłem sobie
żadnych pretensji do tego, aby być członkiem partii albo działać. Ludzie ze
służb nie powinni być w polityce


- gen. Gromosław Czempiński, działając dla komunistycznego wywiadu, był
oficjalnie zatrudniony przez Ministerstwo Spraw  Zagranicznych, najpierw w
Konsulacie Generalnym w Chicago (1975-1976), później Polskim
Przedstawicielstwie przy  ONZ w Genewie (1982-1987). W 1990 roku znalazł
zatrudnienie w UOP, początkowo jako zastępca szefa Zarządu Wywiadu, później
jako szef tej instytucji.


http://bezdekretu.blogspot.com/2011/10/fakty-w-miejsce-garstw-czym-jest.html




Data: 2014-12-15 06:05:01
Autor: stevep
Platforma spod czerwonej gwiazdy
W dniu .12.2014 o 05:31 Mark Woydak <mark.woydak@forest.de> pisze:


Czempiński zakłada PiS

Do budy parszywy kundlu.

--
stevep
-- -- -
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/

Platforma spod czerwonej gwiazdy

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona