Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.sport.koszykowka   »   Play off, ale w PLK

Play off, ale w PLK

Data: 2009-04-24 23:17:58
Autor: Szczepan Radzki
Play off, ale w PLK
Jako, że jak zwykle same enbiej naokoło, to ja wspomnę o PLK.
Ćwierćfinały w dużym skrócie. Kilka sporych niespodzianek.
Rozstawiony z 9 Atlas (tak z 9, bo w pre play-off wyeliminowali 8 Polonię), grający w ... no tak naprawdę we dwóch, może trzech, sprawił niezłe problemy Prokomowi. Reszta składu Atlasa została pożegnana już dużo wcześniej.
W czterech pierwszych meczach wyniki były na styku i niech się cieszy Pacesas i jego świta, że niezbyt kumaci gracze z Ostrowa nie potrafili wykorzystać szansy w meczu nr 3. W piątym spotkaniu Prokom zdominował Stal i wygrał z łatwością. Pacek odetchnął. Przynajmniej trochę.

W drugim ćwierćfinale Turów łatwo wygrał z AZS Koszalin 3:0. Jednak sporą uwagę należy tu zwrócić na wiekowego już Igora Milicica. Tego faceta powinni zatrudnić do szkolenia rozgrywających w naszym kraju.

Anwil pokonał Polpharmę, która podobnie jak Atlas grała bez kilku podstawowych graczy.

Czarni natomiast męczyli się z Kotwicą, która... tak, też nie miała kilku podstawowych zawodników, a w dwóch ostatnich meczach wypadł im Kevin Hamilton, który we wcześniejszych meczach notował średnie bliskie TD.

Półfinały.
Jak do tej pory niesamowicie ofensywne. Dopiero dzisiaj w meczu Turowa z Czarnymi w Słupsku ani jedna z drużyn nie zdobyła 90 punktów. Wcześniej wyniki 98:99, 99:68 itp.
Wart opisania jest tu szczególnie pierwszy mecz tej pary. Turów prowadził 21 punktami i spotkanie przegrał 1 po dogrywce. Nie wiem jak oni tego dokonali, Bennett z Bukerem postrzelali za trzy i ... wygrali mecz.
Najciekawsze jednak było to, że w ostatnich 60 sekundach 4 kwarty i 90 dogrywki każdaz drużyn była zwycięzcą przynajmniej po 5-6 razy. Punkty zdobywano w kontrze z dystansu przez ręce, tracono piłki na połowie boiska, nie trafiano wolnych, faulowano i zbierano w ataku nie trafiając do kosza z metra. I Turów i Czarni prowadzili nawet 4-5 punktami i potrafili to roztrwonić. Działo się tyle, że nie sposób to spamiętać czy opisać. W każdym bądź razie dawno nie widziałem w PLK tak zaciętej końcówki i dobrego meczu.

Wydawało się, że po tym meczu, w którym Czarni przełamali przewagę własnego parkietu Turowa, w którym wygrali przegrywając już +20, zdobyli przewagę psychologiczną, są górą i nawet pomimo porażki w kolejnym meczu są w domu. Bzdura, dwa kolejne mecze pokazały jak bardzo Turów niszczy Czarnych. W Zgorzelcu wygrali +30, w Słupsku prowadzili już 22, a skończyło się +15. Gasper Okorn i cała drużyna Czarnych była bezradna. Lider, Demetric Bennett nie wnosi nic, dobrze kryty przez Krzysztofa Roszyka.

Prokom - Anwil. Jak zwykle przedwczesny finał jak mówi wielu. Prokom miał mieć spore problemy z Anwilem i takowe ma. Tyle, że sopocianie mają niesamowity power w ofensywie. Praktycznie każdy zawodnik Prokomu potrafi w zaciętej końcówce wziąć piłkę w ręce zdobyć punkty lub przy podwojeniu odegrać do kolegi. A Qyntel Woods to monstrum, bez kozery można powiedzieć, że to polski LBJ.
Nie radzi sobie gwiazda Koszarka. Podejmuje głupie decyzje i jest kompletnie niewidoczny jeśli chodzi o jakiekolwiek pozytywy. Bez niego Anwil rdzi sobie lepiej.
Podopieczni Igora Griszczuka mają spore problemy pod koszami, ich środkowi (w suime jeden) szybko łapią faule, na PF też nie jest lepiej, bo mają tam jednego zawodnika. Spodziewałem się prawdę mówiąc, że Anwil wyrwie jeden mecz w Sopocie, zobaczymy co będzie we Włocławku.

Kolejne mecze - jutro Prokom z Anwilem, pojutrze Czarni z Turowem.

--
Pozdrawiam
Szczepan Radzki

Play off, ale w PLK

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona