Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Po stoczniach teraz kolej na banki

Po stoczniach teraz kolej na banki

Data: 2009-05-25 19:29:11
Autor: multivatinae
Po stoczniach teraz kolej na banki



05-10-2007

Donald Tusk: Polacy muszą zagłosować na swoje marzenia. Każdy, kto pójdzie
wybrać, będzie uczestnikiem tego wielkiego programu polskich marzeń i polskiej
nadziei.

25-05-2009

Czy banki w Polsce pójdą pod młotek?
(Gazeta Finansowa )

W najbliższych miesiącach zmiana krajobrazu bankowego w Polsce jest
nieunikniona. Pamiętamy dobrze zapowiedzi ministra finansów Jana
Vincenta-Rostowskiego i niektórych analityków finansowych, że mamy silny,
stabilny system bankowy, którego żaden kryzys się nie ima. To od dawna nieprawda.

Przede wszystkim nie mamy polskich banków i polskiego systemu bankowego, tylko
zagraniczne banki komercyjne w Polsce, z wyjątkiem PKO BP, BOŚ i BGK. Jak
pokazują ostatnie tygodnie, system wcale nie jest tak stabilny i silny. Nie
tylko nastroje bankowców są coraz gorsze, ale i zagrożenia dla systemu bankowego
są coraz poważniejsze. Komisarz Unii Europejskiej ds. systemu finansowego
ostrzega od miesięcy: Aktywa banków w Europie Środkowo-Wschodniej z powodu
kryzysu mogą wyparować.

Dawno ostrzegano

Rzecznik prasowy Kredyt Banku właśnie ogłosił publiczny apel, że pomimo
gigantycznych strat belgijskiej grupy KBC, bank ten potrzebuje natychmiastowej
pomocy rzędu 5,5 mld euro, a kolejnych gwarancji i pomocy w dłuższej
perspektywie na kwotę aż 22,5 mld euro. KBC działa również w Polsce jako dwie
marki: Kredyt Bank i Warta. Niedawno Kredyt Bank zrezygnował z ratingów agencji
Fitch i Moody’s jako pierwszy bank giełdowy w Polsce. Gazeta Finansowa już kilka
miesięcy temu ostrzegała, że co najmniej kilku bankom komercyjnym działającym w
Polsce grozi wystawienie na sprzedaż, zamknięcie lub wycofanie ich z polskiego
rynku, z powodu olbrzymich kłopotów ich spółek matek, coraz gorszej sytuacji
gospodarczej w naszym kraju. Jak również z powodu rosnących strat tych właśnie
banków w Polsce. (Gazeta Finansowa 22 lutego 2009 r., Banki nam pomogą, ale kto
pomoże bankom oraz 22 marca 2009 r., artykuł Banki wchodzą na pole minowe).

Na polu minowym

Pod koniec 2008 r. w Polsce działało 70 banków komercyjnych oraz 579 banków
spółdzielczych. Zysk netto osiągnęło 56 banków komercyjnych i 577 banków
spółdzielczych. Co ciekawe, te drugie, banki spółdzielcze, miały aż około
2,5-krotnie wyższą rentowność. To już jednak koniec eldorado dla zagranicznych
banków komercyjnych działających w Polsce. Kryzys tak długo lekceważony,
ukrywany, daje o sobie znać coraz wyraźniej w sektorze bankowym. Zaklinanie
rzeczywistości pożera dziś w tempie przyspieszonym między innymi zyski banków.
Kolejne ogłaszane wyniki finansowe są coraz gorsze, a niektóre z nich będą wręcz
dramatycznie złe w kolejnych kwartałach.

Nadejdą problemy

Odpisy i rezerwy banków w końcu 2009 r. mogą osiągnąć astronomiczną kwotę 15 –
20 mld zł. Banki bowiem przestały praktycznie dawać kredyty przedsiębiorstwom. W
kwietniu 2009 r. banki wypłaciły z banków 5 mld zł swoich oszczędności, aby
tylko związać jakoś koniec z końcem. Zaczynają żyć w całkowicie nowej
rzeczywistości – rzeczywistości kryzysowej i recesyjnej i w przededniu krachu
realnej gospodarki oraz poważnego załamania budżetu państwa, a niewykluczone, że
również polskiego złotego w drugiej połowie 2009 r. Fala tsunami dopiero liznęła
brzegi polskiego sektora bankowego w Polsce. Główna fala uderzeniowa nadejdzie w
drugiej połowie 2009 r., a naprawdę dramatyczny będzie dla polskiej gospodarki,
polskiego budżetu i polskiego systemu bankowego i systemu finansowego dopiero
2010 r.

Spadki, spadki…

Zyski większości banków komercyjnych spadły w I kw. 2009 r. średnio o 70 – 80
proc., choć są i takie, którym zysk spadł nawet o 90 proc., są również tacy,
którzy w ogóle nie mieli zysków. Najlepsi mają wyniki w granicach 30 do 90 proc.
Gorsze niż w I kw. 2008 r. Nie wiadomo też, na ile są one dotknięte cudowną,
kreatywną księgowością. Niewątpliwie to nie koniec kłopotów banków zarówno z
odpisami z tytułu opcji, innych kredytów, z tytułu wojny depozytowej czy też
potencjalnego bankructwa coraz większej liczby polskich przedsiębiorstw. I to
nawet tych dużych przedsiębiorstw. Nie mówiąc już o kłopotach, jakie mogą się
pojawić w związku z kredytami walutowymi, np. we frankach szwajcarskich, po
nowelizacji budżetu na przełomie czerwca i lipca i po powstaniu gigantycznej
dziury budżetowej Rostowskiego rzędu 10 mld zł, z powodu której znacznie osłabi
się polski złoty. Niewykluczone, że będzie to 5,50 zł za euro. Nawet najbardziej
rozpaczliwe sposoby ratowania wyników banków poprzez podnoszenie opłat,
drakoński wzrost marż i prowizji, dodatkowe opłaty, grupowe zwolnienia
pracowników nie dadzą spodziewanego rezultatu. To półśrodki w obecnej fazie
kryzysowej.

Kto pierwszy pod młotek?

Kilka znanych banków w najbliższych miesiącach może zniknąć z polskiego rynku. I
to nie tylko z powodu dramatycznych problemów ich spółek matek, takich jak ING
Group, KBC, irlandzkiego AIB, niemieckiego Commerzbanku. Mogą też zniknąć z
powodu gigantycznych błędów w zarządzaniu, zwłaszcza w pozbawionej wszelkiej
refleksji skali zagrożeń związanych z rynkiem akcji kredytowej, wojną
depozytową. Ostatnio wyszło na jaw, że właściciel BRE Banku, niemiecki
Commerzbank, ma ponad 100 mld złych kredytów i toksycznych aktywów i pilnie
potrzebuje pomocy państwa. A przypomnijmy – zysk netto BRE Banku w I kw. tego
roku spadł z 344 mln w zeszłym roku do zaledwie 77 mln.

Na pozór atrakcyjne

Irlandzki AIB mimo 3,5 mld euro zastrzyku pomocy od rządu w Dublinie wcale nie
jest w dobrej kondycji i będzie potrzebował kolejnej, co najmniej 1,5 mld euro
pomocy. Jego złe długi zbliżyły się do kwoty aż 5 mld euro. Właściciel 70 proc.
działającego w Polsce BZ WBK zamierza więc sprzedawać co się da, nawet to, co na
pozór jest jeszcze atrakcyjne. Na razie pakiet akcji BZ WBK był oceniany przez
analityków na 3,8 mld złotych. To około 700 – 800 mln euro. Ale to pobożne
życzenia właściciela i cena na dziś abstrakcyjna. Czy ktoś da tyle za bank,
który ma zysk w I kw. o 51 proc. mniejszy niż w I kw. 2008 r., choć i tak na tle
innych banków to wynik niezły. Ale ten bank ma też 160 mln zł rezerw odpisanych
w I kw. tego roku.

Śmiech przez łzy

Czy ktoś tyle da za BZ WBK, skoro ten bank udzielił kredytów na kwotę 36 mld zł,
a samym deweloperom pożyczył aż 13 mld zł? Ciekawe kiedy, i czy w ogóle, te
pieniądze od deweloperów wrócą do banku, gdy wielu polskim deweloperom grozi
realne bankructwo. Będą więc niewątpliwie w tym banku potrzebne nowe rezerwy i
nowe odpisy. BZ WBK jest bardzo mocno zaangażowany w kredytowanie nieruchomości
– to aż 51 proc. jego portfela kredytów korporacyjnych. Dziś nikt na świecie nie
płaci przecież premii za przejęcie kontroli nad bankiem. Tłumu chętnych na
nabywanie banków nie ma. Nic dziwnego, że Danny DeVito w reklamie banku BZ WBK
łapie się za głowę i mówi coś o kaszanie, ale być może to tylko przypadkowy
zbieg okoliczności.

Gigantyczne straty

ING, właściciel obecnego i tak świetnie reklamowanego ING BSK, traci z kwartału
na kwartał. W pierwszym kwartale 2009 r. ING stracił kolejne 800 mln euro, a
rezerwy na złe długi to odpis kolejnych blisko 800 mln euro. Istniejący od XVIII
w. bank również rozważa bardzo poważnie wyprzedaż swych aktywów, mimo że już
otrzymał od państwa pomoc w wysokości 10 mld euro. Chce na wyprzedaży zarobić aż
8 mld euro. Nie można wykluczyć, że obejmie to również aktywa holenderskiego
banku w Europie Środkowo-Wschodniej, i to na przykład w Polsce, czyli ING BSK.

Raty się nie skończą

Bank ten ma olbrzymi, bo aż 10-proc. udział w rynku kredytów korporacyjnych i
udzielił tych kredytów na kwotę aż 18 mld zł. Wyniki ING BSK w Polsce za
pierwszy kwartał nie są zachwycające. Zysk banku spadł ze 173 mln w I kw.
ubiegłego roku do zaledwie 80 mln w pierwszym kwartale obecnego roku. W Polsce
rynek kredytów korporacyjnych wynosi 18 mld zł, kredytów detalicznych 8 mld zł.
Współczynnik ROE z 20 spadł zaledwie do 8 proc. Raty na odpisach za I kw., jak
widać, raczej się nie skończą. Zostają jeszcze przecież problemy opcyjne. Zysk
ING BSK jest więc niższy aż o 53 proc. w stosunku do ubiegłorocznego.

Belgowie nad przepaścią

Belgijski bank KBC, właściciel Kredyt Banku i Warty, która miała w pierwszym
kwartale 41 mln straty, poprosił o zawieszenie notowań akcji na giełdzie w
Brukseli i prowadzi rozmowy o gigantycznej pomocy ze strony rządów z Walonii,
Flandrii i Belgii, a jest już po dwóch akcjach ratowania przez władze w kwocie 7
mld euro. Belgijski KBC stanął niewątpliwie nad przepaścią. Nowy plan pomocy i
gwarancji dla tego banku opiewa na astronomiczną kwotę 22,5 mld euro. Czy to
może mieć wpływ na losy Kredyt Banku i Warty? Oczywiście że tak i to decydujący
w nieodległej przyszłości. W pierwszym kwartale Kredyt Bank zanotował 36 mln zł
straty. Licząc jednak zmiany w kapitale Kredyt Banku, to strata w kategorii
dochód całkowity przekroczyła 155 mln zł. Fundusze własne banku zmniejszyły się
aż o 122 mln zł. Współczynnik wypłacalności spadł do poziomu 8,43, a odpisy
sięgnęły kwoty 160 mln zł. To wszystko dopiero w pierwszym kwartale.

Włoski problem

Ryzyko bankructwa europejskich banków wyraźnie rośnie. Czy pociągną za sobą
swoje spółki córki? Kredyt Bank obok BZ WBK, Millennium czy Citi Handlowego może
być jednym z pierwszych banków wystawionym w ramach tzw. kryzysowej wyprzedaży.
Inny potentat, włoski Unicredito, właściciel jednego z największych w Polsce
banków Pekao S.A., od dawna przeżywa ciężkie chwile. A przyszłość wcale nie
rysuje się dla niego różowo. W pierwszym kwartale Włosi zarobili 447 mln euro i
było to o 60 proc. mniej niż w roku ubiegłym. Jeśli sytuacja na Ukrainie i
Węgrzech oraz w Polsce, Bułgarii, Rumunii, Słowacji oraz krajach bałtyckich
będzie się nadal pogarszać, straty Unicredito mogą być jeszcze większe. A
Unicredito czerpie z Europy Środkowo-Wschodniej aż 55 proc. swoich zysków. W
sumie sytuacja może być jeszcze gorsza. Rezerwy Unicredito na niespłacone długi
w pierwszym kwartale 2009 r. to kwota 1 mld 650 mln euro. I to nie koniec,
bardzo drogo, jeszcze drożej będą kosztować Unicredito straty na Ukrainie.

Pekao ma problemy?

Zysk banku Pekao SA, którego właścicielem jest właśnie Unicredito, za pierwszy
kwartał spadł do 566 mln zł z ponad 1 mld 140 mln w ubiegłym roku i był o blisko
30 proc. mniejszy niż w pierwszym kwartale 2008 r. Bank zaprzestał jednak
podawania wielkości swych przychodów – bardzo ważnego wskaźnika. Wydaje się, że
Pekao SA ma spore problemy, gdy idzie właśnie o przychody i spadek marży.
Najprawdopodobniej w II kw. tego roku będzie musiał zawiązać znacznie większe
rezerwy, bo te w I kw. były niewystarczające. Pamiętajmy, że Pekao SA obsługuje
15 tys. dużych polskich firm, które będą dopiero miały poważne problemy w
drugiej połowie tego roku oraz 250 tys. małych i średnich przedsiębiorstw, które
już mają poważne problemy, a kredyty udzielone firmom przez Pekao SA to kwota
60,5 mld zł. Kredyty dla ludności to też niebagatelna kwota ok. 29 mld zł.

Nikt nie chce AIG

Również wyniki innego giganta na polskim rynku PKO BP za I kw. nie zachwyciły.
Zysk PKO BP za I kw. wyniósł zaledwie 540 mln zł. Analogicznie w I kw. 2008 r.
było to blisko 1 mld zł, dokładnie 951 mln zł. Zysk spadł zatem o 43 proc. Wynik
odsetkowy spadł o 18 proc., rezerwy są na razie na poziomie 374 mln zł, ale
olbrzymie straty w wypadku KredoBanku na Ukrainie mogą dramatycznie powiększyć
te odpisy. Straty ukraińskiego ramienia PKO BP w I kw. tego roku wynoszą aż 43
mln zł. PKO BP właśnie zrezygnował z zakupu AIG Polska w obawie o jakość
portfela kredytowego. Nikt nie zapłaci przecież za AIG ani półtora miliarda
złotych, ani nawet miliarda. Tym bardziej, że chętnych do wykupienia AIG Polska
będzie coraz mniej. PKO chce też wyjść z Banku Pocztowego pod presją
Ministerstwa Skarbu Państwa, a przypomnijmy, że ma on tam 25 proc. akcji,
pozostałe 75 proc. ma Poczta Polska. Akcje Banku Pocztowego posiadane przez PKO
BP wyceniane są na 175 mln zł. PKO BP ma również 5 proc. akcji Banku Ochrony
Środowiska. Ale najgroźniejsze dla samego PKO BP byłoby odebranie dywidendy
przez Ministerstwo Skarbu, na co minister skarbu Aleksander Grad już sobie
ostrzy zęby. Dziś PKO BP powinno raczej przejmować upadające banki, a nie
pozbywać się gotówki w niebagatelnej kwocie 1,5 mld zł, gdyby dywidendę odebrano.

Pompowanie nie pomaga

Teraz też widać, co wart był podział BPH, a następnie fuzja z Pekao SA w 2007
r., dla której zmieniono nawet polskie prawo bankowe. Zysk BPH był ujemny w I
kw. Było to 34 mln straty. Był więc niższy aż o 91 proc. od wyników I kw. A bank
czekają jeszcze znaczne odpisy związane z redukcją zatrudnienia w tych bankach.
Zysk Millennium Banku spadł ze 127 mln zł do 12 mln zł i był mniejszy aż o 90
proc. Był dwa razy niższy od tego, co zakładali analitycy. Rośnie również poziom
jego kredytów wyraźnie zagrożonych. Trudno nie wspomnieć także o poważnych
tarapatach właściciela Banku Handlowego Citibanku, którego sytuacja w USA
okazała się jedną z najgorszych. Potrzebuje on dokapitalizowania w USA rzędu 30
– 40 mld USD. Z przyzwoitego Banku Handlowego uczyniono podrzędnego gracza z
poważnymi kłopotami. Zysk Citi Handlowego w I kw. 2009 r. był aż trzykrotnie
niższy niż w I kw. 2008 r. Spadł ze 180 mln do 46 mln zł. Rezerwy wzrosły zaś do
150 mln zł, z czego 57 mln zł to rezerwy na opcje walutowe i wydaje się, że to
nie koniec rezerw i odpisów w tym banku.

Listy transferowe otwarte

Właściciela zmienił już obecny w Polsce Fortis Bank. Jego strata za I kw. to 52
mln zł. Belgów zastąpili Francuzi z BNP Paribas. Niektórzy już czekają aż
sytuacja na polskim rynku jeszcze się pogorszy, a to stanie się w kolejnym
kwartale. Wyceny potencjalnych ofiar do połknięcia jeszcze spadną. Problem w
tym, że decyzje o fuzjach i przejęciach będą już teraz zapadać poza Polską, bo
głupio pozbyliśmy się sektora bankowego i tym samym wpływu na polską gospodarkę.
Jeżeli chodzi o Bank Santander, to na razie znika polski oddział kredytów
hipotecznych i zapewne już wkrótce całkowicie zniknie z naszego rynku.

Prezesi liczą na cud

Z dnia na dzień przybywa zmartwień prezesom banków komercyjnych działających w
Polsce. Jedni spodziewają się szybkiego zakończenia kryzysu, inni oczekują
dokapitalizowania przez zagraniczne centrale. Większość prezesów banków uważa,
że gorzej już być nie może, więc teraz już będzie tylko lepiej. Tymczasem mogą
się poważnie zdziwić, gdy straty się jeszcze powiększą w kolejnych kwartałach.
Tym bardziej, że recesja może przekroczyć spodziewane przeze mnie minus 2 proc.
Bo niby dlaczego mamy być znacząco lepsi niż Niemcy, Węgry czy Słowacja. Rozwój
wypadków i nonszalancja decydentów oraz absolutna klęska wzrostu gospodarczego w
Niemczech, szacowana na 6 – 7 proc. recesji i u naszych wschodnich sąsiadów
powoduje, że wynik PKB w Polsce w 2009 r. może być nawet gorszy. Nikt nie będzie
dokładał pieniędzy, gdy sam musi prosić o pomoc. A chodzi tu o ogromne sumy. Co
ciekawe, banki obecne w Polsce już transferują pieniądze do swych central
macierzystych. Niewielki stosunkowo Raiffeissen Bank Polska udzielił na polskim
rynku kredytów na kwotę ok. 18 mld zł. Był również dość aktyny na rynku opcji
walutowych.

W czarnej dziurze

Zagraniczne centralne banków działających w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej
nie tylko są w coraz większych kłopotach finansowych, ale i coraz większej
panice i zakłopotaniu. Wali się bowiem z hukiem dobrobyt zbudowany na kredyt na
dotychczasowych dojnych krowach czy kurach znoszących złote jaja. W Europie
Środkowo-Wschodniej totalnej destrukcji ulegają przecież budżety, finanse
publiczne, między innymi Litwy, Łotwy, Estonii, Węgier, a wkrótce również
Słowacji i Polski. PKB w tych krajach spada w skali od 15 do 18 proc. w ciągu
roku i to bez trzęsienia ziemi. I to również bez względu na to, czy ten kraj ma
euro czy nie – jak na Słowacji, gdzie PKB za pierwszy kwartał szacowany jest na
poziomie –5 proc.

Dłużej i poważniej

W tym całym szale deficytu, obrotu pieniądzem, produkcja przemysłowa i eksport
notują w kolejnych miesiącach kolejne minima w Europie Środkowo-Wschodniej.
Niestety, już wkrótce dołączymy do tej niechlubnej czołówki. Do Polski wszystko
przychodzi z pewnym opóźnieniem, ale trwa dłużej, a negatywne skutki są znacznie
głębsze. Tak będzie również z kryzysem bankowym. Kryzys bowiem potrwa co
najmniej dwa lata. Banki przestają już udzielać kredytów przedsiębiorstwom.
Jeżeli komuś udzielają, to jeszcze klientom indywidualnym. Przedsiębiorcy
wycofują więc swoje oszczędności z banku, aby jakoś powiązać koniec z końcem.
Kredyty stają się zbyt drogie, a fala bankructw, zwłaszcza większych
przedsiębiorstw, dopiero przed nami. Tyle banków, ile obecnie funkcjonuje nie
będzie potrzebne na polskim rynku. Tym bardziej, że te, które weszły ostatnio,
radzą sobie lepiej niż te, które były pierwsze.

Zatoniemy?

Jak mówi premier Donald Tusk – Polska jeszcze jest nad wodą, ale chciałoby się
zadać pytanie: jak długo? Można oczywiście podchodzić do problemu tak, jak do
prywatyzacji stoczni, czego wyrazem jest stanowisko wicepremiera Pawlaka, który
mówi, że coś tam słyszał o inwestorach w polskich stoczniach w Internecie, czy
wiceministra skarbu, który mówi, że lepiej nie grzebać w szczegółach, kto kupił
polskie stocznie. Ale takie zamykanie oczu na rzeczywistość niczego dobrego nie
przyniesie.

Janusz Szewczak



--


Po stoczniach teraz kolej na banki

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona