Czy ktoś z Kolegów ma doświadczenia z takimi wynalazkami?

Tak, ale nie w osobówkach. w dużych silnikach. działa to tak sobie. 1500w to za dużo na lekkie podgrzanie, i na pozostawienie tego bez nadzoru. inaczej niż koledzy piszą, płyn chłodniczy nagrzeje cały silnik. niestety okolice chłodnicy bardziej niż miskę olejową, ale jednak micha też będzie ciepła. O ile Ci się uda to wszystko dobrze pomontować, nic nie zakłóci przepływu wody - ma to szanse działać. tylko że kosztuje to worek złota!!!
Tańsza wersja tego patentu, składa się z rurki miedzianej, 10cm węża i rurki miedzianej. pomiędzy rurkami jest przewód grzewczy. do rurek doprowadzone napiecie. tyle. czyli jakieś 10zł. ale nie 1.5kW!
nie bardzo wiem co chcesz uzyskać. bo jeśli ciepło w kabinie, to są do kupienia nagrzewnice elektryczne, ze 2 kW i nawet działają. pisałem o tym w zeszłym roku. kosztuje to ze 30zł i idealnie pasują do tego dwa komputerowe wentylatory.
inne wyjście - testowane przezemnie przez kilka lat, to kaloryfer olejowy. Dlaczego nie farelka? bo kaloryfer jest bezpieczniejszy i oddaje ciepło kilka minut po odłączeniu od zasilania. Gdy planowałem odjazd o 7 rano, o godzinie 6stej załącznik czasowy podawał napięcie do kaloryfera. w aucie było 15 stopni więcej niż na podwórku - więc jak na zimę, całkiem przyjemnie. Czy rozpuszczało lód na szybach.. - chyba nie, ale ciepło powodowało że nie trzeba było drapać. a usunięty (chyba wycieraczkami) nie zamarzał na powrót. i napewno szyby mniej parowały.
Tak czy owak - radziłby najpierw spróbować tańszych metod, czyli kaloryfera (bo chyba w 5 osób  nie jeździsz?). Jak sie sprawdzi - nie stracisz paru stów. jak nie - to sięgniesz po droższe rozwiązania

ToMasz