Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Podrabiane trufle prezesa.

Podrabiane trufle prezesa.

Data: 2011-03-28 15:24:36
Autor: Przemysław W
Podrabiane trufle prezesa.
Dzięki temu, co napisał premier Tusk, prezes PiS przypomniał sobie wierszyk z dzieciństwa, ten o Samochwale. Panie Prezesie, w przeciwieństwie do Pana, my po prostu mamy się czym pochwalić - polemika z Jarosławem Kaczyńskim

W odpowiedzi na dwa artykuły premiera Tuska prezes Kaczyński opublikował dwa własne. Od prezesa największej partii opozycyjnej spodziewaliśmy się konstruktywnej krytyki. Otrzymaliśmy to co zawsze: strumień populizmu podanego w eleganckiej formie i okraszonego popisami erudycyjnymi.

Prezes z polotem kreśli okrągłe zdania: że warto być Polakiem, że każdy z nas powinien mieć równe szanse wygrywania życiowych premii, że warto, aby w określeniu Polak była wartość dodana, że warto być kimś, kto łatwo się adaptuje, odkrywcze: Warto, aby Polska trwała i jeszcze kilka innych równie okrągłych słów "warto". W głowie zakręciło mi się od głębi myśli politycznej pana prezesa!



Wszystkie dopełnienia słowa "warto" składają się na iście huxleyowską wizję doskonale urządzonego świata. Trudno z nimi polemizować, tak jak nikt z nas nie polemizuje ze stwierdzeniem, że dobrze byłoby być pięknym, młodym, mądrym i bogatym.

Gdzieniegdzie pomiędzy kolejną odsłoną obrazu doskonałości pan prezes wplata garść danych, które akurat wpadły pod rękę i pasowały do założonej tezy. Mówi zatem pan prezes o Polakach, którzy już pracują więcej niż Japończycy, Niemcy czy Holendrzy. Chwali ich za to, że podjęli wysiłek. Jako tych złych, którzy jeszcze wiele muszą przedsięwziąć, wskazuje na pracodawców i rząd. Smaczna kiełbasa wyborcza podana jako polędwica w białych truflach.

Prezes Kaczyński słyszał zapewne o wskaźnikach wydajności pracy i wie, że w przypadku polskich pracowników nadal kształtują się one na jednym z najniższych w Europie poziomów. Szeroko problem ten omawiają choćby autorzy raportu dla Banku Światowego "EU10 Regular Economic Report". Prezes nie cytuje ich jednak - to nie byłoby już tak miłe dla ucha przyszłego potencjalnego wyborcy.

O nauce

Obok potoku okrągłych zdań w tekście opublikowanym w "Gazecie Wyborczej" (22 marca) znajdujemy długi passus dotyczący oświaty i nauki polskiej. Prezes - i słusznie! - porównuje nas do najlepszych, czyli do Finlandii. Cieszy, że Jarosław Kaczyński skonkretyzował choć jeden priorytet, nawet mimo to, że potraktował go instrumentalnie jako wabik na wyborców. Szkoda natomiast, że opracowanie tego tematu w wykonaniu prezesa PiS jest tak trywialne.

Na cały przekaz składa się kilka zdań o sukcesach fińskiego systemu kształcenia, ometkowanie ministrów naszego rządu ("pseudoreformy" minister Hall, przeinaczenie sensu reformy minister Kudryckiej) i ani słowa więcej. Żadnej propozycji konkretnych działań, żadnej własnej refleksji.

Szanowny Panie Prezesie, polska nauka może stać się kołem zamachowym rozwoju Polski, ale... to trwa. Sam Pan pisze, że w Finlandii reforma zajęła 20 lat. My pracujemy dopiero trzy lata, jesteśmy na początku drogi, którą Finowie mają za sobą. Minie dekada, zanim dzisiejsza reforma przyniesie pierwsze realne efekty, np. patenty. Kolejne lata przeznaczymy na wdrożenia w przemyśle i usługach. Czy przez te wszystkie lata będzie Pan wspierał reformę? Czy będzie Pan miał odwagę rozmawiać z wyborcami o jej horyzoncie czasowym?

Ponadto - to kosztuje! W swoim artykule pisze Pan z rozbrajającą szczerością, że Pana gabinet zdawał sobie sprawę z konieczności zwiększenia wydatków na naukę... "Nie zdążyliśmy". Nie zdążyliście przez dwa lata istotnie zwiększyć wydatków na naukę, i to pomimo rządzenia w czasach koniunktury. Nie kiwnęliście palcem w bucie dla podjęcia reformy.

Rozmawiałam ostatnio o reformie polskiej nauki z prof. Krzysztofem Obłójem. Mówiliśmy o liczbie polskich publikacji w najwyżej punktowanych czasopismach naukowych, o potrzebie zmiany programów nauczania, o konieczności wysyłania naszych zespołów badawczych za granicę, podejmowania współpracy z kolegami z innych krajów nad wspólnymi projektami, o zapraszaniu dobrych zespołów naukowych do Polski, o systemach motywacyjnych dla kadry, o rozdzielaniu grantów, o rozbijaniu patologicznych układów na uczelniach, o zmuszaniu młodych pracowników naukowych do mobilności, o ocenianiu na podstawie mierzalnych efektów pracy (publikacji).

Które z tych propozycji Pan popiera? Czy ma Pan inne koncepcje zmiany? Jakie wskaźniki przyjmie Pan dla monitorowania postępów reformy? Ile pieniędzy będzie Pan chciał na nią przeznaczyć?

Panie Prezesie, wskazanie celów na takim poziomie ogólności i mamienie nimi ludzi - to łatwizna, Andrzej Lepper dałby radę (choć forma przez niego zastosowana nie byłaby zapewne tak finezyjna). Czy naprawdę nie możemy od Pana oczekiwać więcej?

Zasada plemienna

Z każdego akapitu artykułów Jarosława Kaczyńskiego emanuje zastosowanie zasady plemiennej: nasze - dobre, wasze - złe. Nie jest to zaskakujące; ta choroba od dawna toczy polską politykę. Muszę jednak przyznać, że prezes Kaczyński wzbił się na wyżyny, co odbyło się kosztem logiki wywodu. Kiedy premier Tusk przywołuje opinie ekonomistów o Polsce jako wzorze walki z kryzysem - to źle, bo to nie jest zasługa rządu, tylko czynników niezależnych. Jednocześnie okazuje się, że zasługi w walce z kryzysem ma wcześniejszy rząd premiera Kaczyńskiego! Uogólnienie zasady jest niezwykle proste: tam, gdzie dzieje się źle - jest to wina Tuska, tam gdzie dzieje się dobrze - to czynniki niezależne od rządu.

Inny przykład. Prezes kpi w najlepsze z następujących słów premiera Tuska: "Ledwie pojawią się szanse na normalność, a los... przygotował nam straszliwą nawałnicę". Jarosław Kaczyński drwi z premiera, podając przykłady książek, w których bohater zmaga się z losem i przegrywa (czy prezes naprawdę nie zna książek o innym zakończeniu?).

Wróćmy zatem myślami do exposé premiera Kaczyńskiego. W 2006 r. mówił on: "Trzeba zapytać - czy to wszystko jest wynikiem jakiegoś fatum, które wisi nad naszym krajem, jakiejś, jak niektórzy kiedyś sugerowali, niemożliwej do usunięcia polskiej biedy?". Warto dodać, że te pytania zadawał sobie Jarosław Kaczyński w czasie najlepszej z możliwych sytuacji gospodarczych na świecie. Kontynuujemy drwiny, Panie Prezesie?

Podobnie w artykule w "Rzeczpospolitej" (19-20 marca) prezes dokonuje analizy sytuacji Polski wobec europejskiego "Paktu na rzecz konkurencyjności". Pisze, że w nim nie uczestniczymy, bo przez "przyjaciół" Niemców i Francję zostaliśmy postawieni przed faktami dokonanymi (czyt.: ignorują nas). To źle. Można zatem przypuszczać, że prezes chciałby, abyśmy w pakcie się znaleźli. Ależ skądże znowu! Wtedy musielibyśmy "poddać się rygorom", a w zamian "nic nie dostaniemy".

Najlepiej chyba byłoby, gdyby zgięci w pół Niemcy i Francuzi zaprosili nas do paktu; wtedy mielibyśmy szansę z wydętymi wargami powiedzieć: "Nie, dziękuję". To przykład szczególnego rozumienia polityki "godnościowej". Ten fragment artykułu prezesa jest klasycznym zastosowaniem broni białej w polityce - nie kijem go, to pałką. A może, Panie Prezesie, poważnie porozmawiajmy o założeniach paktu? To jeden z kluczowych dokumentów europejskich, naprawdę zasługuje na uwagę.



Tanie chwyty

Poza technikami plemiennymi pozostają jeszcze zwykłe tanie chwyty. Prezes pisze wyjątkowo rozbawiony, że większość problemów rząd Tuska stworzył sobie sam. Chciałam dopytać - o których problemach Pan myśli? Czy kryzys finansowy rząd Tuska stworzył sobie sam? Kryzys na światowych rynkach żywności i paliw? Katastrofę smoleńską? Powódź, huragany, wyjątkowo ciężką zimę?

A może myślał Pan o problemach, które Pan sam sobie tworzył? O problemach z Samoobroną i LPR-em? O konieczności podpisywania paktu stabilizacyjnego? O problemie z ministrami Kaczmarkiem i Lipcem? O białym miasteczku pod Pańską kancelarią? O problematycznych wypowiedziach marszałka Dorna o wykształciuchach, kamaszach dla lekarzy, o dziennikarzach, którzy kłamią jak bure suki? A może o tej o wyleniałym wezyrze i o eunuchach?

Umiejętność dokonania analizy przyczynowo-skutkowej jest ważna dla polityka, podobnie jak umiejętność rozróżniania czynników od niego zależnych i tych od niego niezależnych. Zna Pan tę modlitwę: "Boże, daj mi odwagę, by zmienić to, co zmienić mogę, daj mi siłę, by pogodzić się z tym, na co nie mam wpływu, i daj mi mądrość, abym umiał odróżniać jedno od drugiego"? Użyję w odniesieniu do niej Pana ulubionego słowa: warto!

Sięgnijmy w przeszłość

Wróćmy jeszcze raz myślami do 2006 r. Znajdziemy w exposé pana prezesa aż jeden sukces, cytuję: "udało się podnieść wydatki na ochronę zabytków". Poza tym dominuje czas przyszły: chcemy przeprowadzić (reformę finansów publicznych), będzie (projekt dotyczący służby zdrowia), musi zostać przeprowadzona (lustracja), mamy szansę (na nową falę kapitalizmu), musi zostać zmieniona (mitręga biurokratyczna), stworzymy perspektywę wyraźnego zwiększenia środków (dotyczyło to patentów), i dalej w tym samym duchu o autostradach, "o odwadze podejmowania działań odważnych i oczyszczających" (chodziło o piłkę nożną!), o budowie fabryk we wsiach (sic!)... Panie Prezesie, czyżby premier Marcinkiewicz "bardzo się starał, niestety, nie wyszło?", jak pisze Pan dziś o premierze Tusku?

Przy okazji, zajrzyjmy do ówczesnych opinii premiera Kaczyńskiego na temat nauki, cytuję: "Ja nie obiecuję Państwu, że my szybko osiągniemy wymogi strategii lizbońskiej, 3 proc. dochodu narodowego, w polskim wypadku 30 mld zł, ale musimy w tym kierunku iść". Jest również długi akapit o szkołach, głównie o złym nadzorze wychowawczym i pokrzywdzonych nauczycielach. Ani słowa o reformie! Ani słowa o Finlandii!

I jeszcze jeden, uroczy fragment: "Kolejną sprawą, którą muszę tutaj podjąć, kolejnym bardzo poważnym atutem i zasobem jednocześnie jest to wszystko, co wiąże się z gotowością tego rządu do podejmowania wielkich przedsięwzięć społecznych". Pozostawiam to bez komentarza.


Więcej... http://wyborcza.pl/1,75515,9329679,Podrabiane_trufle_prezesa.html?as=2&startsz=x#ixzz1HtrotWUX



Przemek

--

"Lider PiS miewał kłopoty z ortografią. Gdy w 1980 roku złożył podanie o
pracę do Ośrodka Badań Społecznych Regionu Mazowsze "Solidarności", napisał:
"Uprzejmnie proszę o przyjęcie do pracy".

Data: 2011-03-28 16:35:45
Autor: TUsk-154
Po raz kolejny GWno prawda...
Po raz kolejny GWno prawda...

Data: 2011-03-28 19:08:08
Autor: Pinocchio
Po raz kolejny GWno prawda...

Użytkownik "TUsk-154" <popierdolka75@gazeta.pl> napisał w wiadomości news:imq6cn$svv$1inews.gazeta.pl...
Po raz kolejny GWno prawda...

Nie masz nic do powiedzenia więc się przymknij!

PhD

Data: 2011-03-28 19:07:42
Autor: Pinocchio
Podrabiane trufle prezesa.

Użytkownik "Przemysław W" <Brońmy RP przed pisem@...pl> napisał w wiadomości news:imq26l$ffb$1inews.gazeta.pl...
Dzięki temu, co napisał premier Tusk, prezes PiS przypomniał sobie wierszyk z dzieciństwa, ten o Samochwale. Panie Prezesie, w przeciwieństwie do Pana, my po prostu mamy się czym pochwalić - polemika z Jarosławem Kaczyńskim

Żałosny nieudacznik życiowy. Jak możecie dostawać orgazmów na jego widok?

PhD

Data: 2011-03-28 19:18:50
Autor: Przemysław W
Podrabiane trufle prezesa.

Użytkownik "Pinocchio" <pinocchio@lorenzini.it> napisał w wiadomości news:4d90c0c0$0$2436$65785112news.neostrada.pl...

Użytkownik "Przemysław W" <Brońmy RP przed pisem@...pl> napisał w wiadomości news:imq26l$ffb$1inews.gazeta.pl...
Dzięki temu, co napisał premier Tusk, prezes PiS przypomniał sobie wierszyk z dzieciństwa, ten o Samochwale. Panie Prezesie, w przeciwieństwie do Pana, my po prostu mamy się czym pochwalić - polemika z Jarosławem Kaczyńskim

Żałosny nieudacznik życiowy. Jak możecie dostawać orgazmów na jego widok?

PhD


Orgazmów? Chyba odruchów wymiotnych.


Przemek

--

"Lider PiS miewał kłopoty z ortografią. Gdy w 1980 roku złożył podanie o
pracę do Ośrodka Badań Społecznych Regionu Mazowsze "Solidarności", napisał:
"Uprzejmnie proszę o przyjęcie do pracy".

Podrabiane trufle prezesa.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona