Data: 2009-04-16 13:16:00 | |
Autor: AJK | |
Podróże po krakowskich boiskach - odcinek 26 | |
Zaprawdę, powiadam Wam, że istnieje piłka nożna poza Ekstraklasą,
reprezentacją i nawet Ligą Mistrzów, która podobno już grała. 2009.04.05. VI liga Garbarnia II Kraków - Pogoń Miechów 4:0 (0:0) Zima minęła, niedawne grypy popłynęły z krą do morza, słońce zaświeciło, a na kontuzję kolana nie ma co zwracać uwagi, bo w obliczu potęgi krakowskiego MPK i firm taryfiarskich nie ma miejsca, w które nie można by dotrzeć. Jednym słowem - żadnych wymówek i sezon czas zacząć. Zeszłoroczne podróżowanie po krakowskich boiskach zacząłem od Garbarni, więc i w tym roku postanowiłem wystartować na boisku przy Rydlówce. Z powodów ekstraklasowych uciekło mi spotkanie pierwszej drużyny z Lubrzanką Kajetanów, ale mecz II drużyny Garbarni z Pogonią Miechów też był wart obejrzenia. Mimo niedzieli i pięknej pogody na trybunach można było znaleźć wolne miejsca. Mówiąc szczerze, znalezienie wolnego miejsca było o wiele łatwiejsze od znalezienia kibica - na trybunach zasiadło zaledwie kilkadziesiąt osób. Z drugiej strony nie można się jednak dziwić: a) po sobocie trzeba wypocząć, b) gra II drużyna, c) nie ma cheerleaderek ani nawet bębna, d) kiełbasek na gorąco nie ma również. W dodatku topografia terenu klubowego nie służy kibicom - odruchowo skręca się w pierwszą bramę i po przejściu 50 metrów człowiek dowiaduje się, że żadne takie, w tył zwrot, proszę wrócić, skręcić w prawo, potem znowu w prawo, w drugą bramę, a potem sześćdziesiąt trzy kilometry prosto, między dwie brzózki, wedle trzech buczków i tam siedzi "kasa". Wcale się nie zdziwię, jeśli przygodny kibic już przy drugim "w prawo" machnie ręką i wsiądzie w tramwaj wiozący go wprost w gościnne progi Galerii... [nazwa nieczytelna] albo - co gorsza - konkurencji. Instynkt, który kazał mi wybrać lewą część trybun, nie zawiódł. Miejsca sporo, widok znakomity, ostre południowe słońce schowane za krytą trybuną, a w dodatku blisko miejscowej "loży szyderców", która przez cały mecz miała wiele do powiedzenia, a czasem nawet próbowała śpiewać. Czasem, bo lwią część spotkania zajęły spory "kto jest lepszy: Wisła czy Cracovia" oraz wspominanie czasów, gdy piłka nożna była sportem masowym, a na mecze Garbarni chodziło kilka tysięcy osób. Plus, oczywiście, komentarze boiskowo-bieżące. Pierwsza połowa była w miarę wyrównana - goście i gospodarze grali według najlepszych wzorów niskobudżetowych thrillerów: kopali piłkę, przeciwnika, siebie samych, turlali się po murawie, a kiedy widzowie zaczynali ziewać... następowała szybka składna, akcja, dwa-trzy podania, strzał na bramkę, ale żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony piłka albo trafiała w słupek, albo w bramkarza. Garbarnia II robiła wrażenie drużyny lepiej poukładanej, bardziej dojrzałej taktycznie, grającej szybszą piłkę, goście z Miechowa braki uzupełniali ambicją, ich kontry były naprawdę groźne i trudno było przewidzieć, jak mecz potoczy się dalej. Trybuny były zgodne tylko w jednym - bramki na boisku Garbarni będą na pewno. - W przeciwieństwie do Cracovii - drwili "brązowi" sympatycy Wisły Kraków, jako że było już po meczu z Ruchem. - Nie odpowiem na tę bezczelną proletariacką prowokację! Jest piękna słoneczna niedziela, wczoraj nasi wygrali 6:0 i nie dam sobie zepsuć humoru - odpowiadali ci, którym obojętny był kolor pasów na koszulkach. - Pan się nie przejmuje, panie Grzegorzu - chichotali zwolennicy Wisły - może Polonii coś strzelą w pucharze, hehehe! - No, co ty? - w dyskusję włączyli się "neutralni" - To Cracovia jakieś bramki strzela? Hehehe? - Żebyś się nie zdziwił. Hehehe. - przedrzeźniali zaatakowani. - Hehehe! - mogą teraz spokojnie skomentować kibice, znający wynik meczu Cracovia - Polonia Warszawa. Sporo zdjęć powinno być z tego meczu - co najmniej sześć osób miało aparaty i nie zawahało się ich użyć. Czasem wzrok przyciągał wypasiony sprzęt, czasem zaś osoba fotoreporterki, bo wiosna to pora roku... Przepraszam, o czym to ja?... Aha, że mecz. Oczywiście. Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza: obie drużyny grały szybko, twardo, ale czysto. Garbarnia II składniej grała skrzydłami, Pogoń Miechów umiejętnie blokowała środek pola i próbowała wychodzić z kontrą. W 54 minucie sędzia odgwizdał rzut wolny dla gospodarzy z lewej strony boiska, w okolicy 18 metra. Mocny, kręcony strzał w długi róg, siedmioosobowy mur starannie zasłaniający bramkarzowi pole widzenia i sam bramkarz, niepotrafiący się zdecydować, czy interweniować - w efekcie Garbarnia II objęła prowadzenie 1:0. Nie minęło pięć minut i gospodarze doszli do wniosku, że skoro staropolską gościnność i tak diabli wzięli, to nie ma co sobie żałować: prostopadłe podanie trafiło do Kosmala, ten minął obrońcę, jeszcze przed polem karnym "położył" bramkarza i musiał już tylko tylko trafić do pustej bramki. 2:0. Trybuny powiwatowały i uznały, że właściwie jest po meczu, więc można wrócić do tradycyjnych tematów pozaboiskowych i dyskusje wiślacko-cracoviackie rozgorzały na nowo. Wyraźną przewagę w żartobliwych słownych pojedynkach zyskiwali zwolennicy Wisły, a pan Grzegorz odgrażał się, że dobra, sami tego chcieliście, trudno - stanę się męczennikiem Sprawy przez wielkie S i nawet zapłacę to kolegium. Na boisku tymczasem przewagę zyskiwała Garbarnia - piłkarze gospodarzy poczynali sobie coraz śmielej, dwubramkowa przewaga dała im komfort i swobodę w rozgrywaniu piłki, akcje były coraz szybsze, coraz składniejsze, trybuny oklaskiwały umiejętnie rozgrywane "trójkąty" i próby prostopadłych zagrań, zwłaszcza na skrzydłach. Minęły cztery minuty i w to, że jest po meczu musieli uwierzyć także zawodnicy Pogoni. Tego dnia wszystko po prostu sprzyjało gospodarzom. Garbarnia wjechała z piłką w pole karne gości, ci przejęli futbolówkę, wybili ją na 18. metr, gdzie stał zawodnik gospodarzy - jeśli mnie pamięć nie myli, świeżo wprowadzony na boisko. Wydawało się, że już nic z tej akcji nie będzie, wszyscy byli przygotowani na jakieś skomplikowane ataki pozycyjne, rozgrywanie piłki przez plecy, stopera i wokół niedalekiego spożywczego, aż tu nagle Seweryn po prostu uderzył w kierunku bramki gości. Proste rozwiązania bywają skuteczne, a kiedy jeszcze trafiają idealnie pod poprzeczkę i dają wynik 3:0 - są również bardzo piękne. W tym miejscu niżej podpisany samokrytycznie przyznaje, że nie wierzył w powodzenie akcji Grabarni i nawet nie podniósł aparatu do oka. Wstyd. Nauczka. Trybuny długo biły brawo i wznosiły entuzjastyczne okrzyki. Pozaludwinowskie spory straciły na znaczeniu, liczyło się, że Garbarnia wygrywa, gdzieniegdzie zaczynały się śpiewy "...do piątej ligi wracamy!" a sojusz wiślacko-cracoviacki przybrał formę rozwiązania totalnego: - Panowie, bo to trzeba kompleksowo. Trzy w jednym: drużyna Wisły, lokalizacja Cracovii, kibice Garbarni! - snuł wizje jeden z kibiców. - Aha. A wyniki Hutnika. - komentował drugi, trochę bez sensu, bo przecież Hutnik jest wyżej w tabeli niż pierwsza drużyna Garbarni. - Wawelu. - ratował sytuację trzeci. - Zgłaszam formalny wniosek o dokopanie defetystom. - zgłaszał formalny wniosek czwarty kibic, pewnie z Łobzowa. - Jeeeeeeeeeeeeeee! - piąty kibic postanowił zwrócić uwagę na fakt, że Garbarnia II prowadziła już 4:0. Po akcji lewą stroną boiska i zmieszaniu w polu karnym zawodnik gospodarzy z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki, w czym bardzo pomógł mu bramkarz Pogoni. Kwadrans - tyle trwało przejście od stanu 0:0 do stanu 4:0. Piętnaście minut, które wstrząsnęły Miechowem. Na plus gościom trzeba zapisać, że nie złożyli broni i do końca dzielnie walczyli o honorowe trafienie. Chyba nawet zasłużyli na nie, bo grali naprawdę ambitnie, próbowali atakować, strzelać na bramkę Garbarni. Gospodarze mogli zdobyć jeszcze parę bramek, ale widać było, że wysokie prowadzenie trochę ich rozluźniło i nie grają już tak dokładnie. Nerwowo reagował na to trener Garbarni, krzycząc dość ostro z ławki i czyniąc aluzje do tego, co zrobi swoim zawodnikom na treningu. Na wielki plus trzeba zapisać obu drużynom, że zagrały czysto, stroniły od złośliwości, brutalności, interwencja "sztabu medycznego" (czyli pana z walizeczką) potrzebna była bodaj tylko dwa razy. Ładny, szybki mecz, wart wyższej ligi, cztery efektowne bramki, słońce, ciepło i piękne kobiety na trybunach - znakomity początek rundy wiosennej. Zdjęcia tu: http://tinyurl.com/ctt77y Od razu w "slajdszole" i przepraszamy za usterki, jeśli zdjęcia lub podpisy ładować się będą za wolno. Zawsze można ustawić sobie czas na 5 sekund i spokojnie się napawać albo wyjść z trybu przy pomocy ESC i oglądać "po bożemu" :-) -- AJK |
|