Data: 2010-10-13 11:22:55 | |
Autor: AJK | |
Podróże po krakowskich boiskach - odcinek 40 | |
Kurczę, opuściłem się, zapuściłem i teraz trzeba nadrabiać zaległości...
No to zanim przejdziemy do bieżącego sezonu - dwa odcinki remanentowe. Zaprawdę powiadam Wam, że istnieje piłka poza Ekstraklasą i męczącą siebie oraz nas reprezentacją, a wizyty na suburbalnych stadionach potrafią być tak ciekawe, jak odwiedziny na San Siro. Prawie tak ciekawe... Czasem... 2010.05.30, V liga KS Wróblowianka Kraków - Jordan Sum Zakliczyn 1:0 "Hen, daleko za mgłą..." śpiewał kiedyś chór Czejanda, a ja postanowiłem kontynuować podróże w najdalsze zakątki Krakowa i skoro zaniosło mnie do Wróżenic czyli na wschód, to czemu by teraz nie spróbować na południe? Borek odwiedziłem, Piaski Wielkie także... Może Wróblowice? Jak pomyślałem, tak zrobiłem: w ostatnią majową niedzielę odpaliłem "Nobby'ego" i ruszyłem do Wróblowic, powtarzając sobie "Pamiętaj, żeby za rondem Matecznego skręcić w prawo, pamiętaj, żeby..." Oczywiście, nie pamiętałem i nie skręciłem. Na szczęście wyjechałem na tyle wcześnie, że pięciominutowe kółko nie robiło różnicy. Ciepłe uczucia do Wróblowic pojawiły się już w bramie stadionu. Pan Porządkowy machnął ręką, żebym nie blokował wjazdu, zapłacę po zaparkowaniu, a zaparkować mogę o-o-o, tam dalej i potem w lewo. Rzeczywiście, mogłem. Zaparkowałem, wróciłem, uiściłem i dostałem całkiem przyjemny bilet, twardy błyszczący papier, kolorki, herb klubu z jednej strony, z drugiej strony lista sponsorów oraz dające nadzieję hasło "I Ty możesz zostać sponsorem". Budynki klubowe odnowione, odmalowane, przy wejściu flaga klubu - pełna kultura i profesjonalizm. Trybuny różnorodne i co kto woli. Część kibiców została w cieniu budynku klubowego i oglądała mecz na stojąco, inni preferowali tradycyjne zestawy siedziskowe typu "dwa pustaki i deska", kibice gości zasiedli na krzesełkach trybuny odkrytej, a gospodarze zajęli trybunę zadaszoną, wyposażoną w krzesełka czerwone. Żadnych konfliktów, żadnych docinków, ot, leniwe niedzielne południe i leniwe południowe rozmowy. - Ale fatalne to boisko, panie Kaziu, nie? - Co robić, jak albo grają, albo pada? Nie ma kiedy poprawić. - Najgorsza jest ta kupa na środku. - Pod bramkami też nie jest najlepiej. Dobrze, że choć skosić się dało. - No bo też rośnie to cholerstwo, pan popatrzy, co za boiskiem - dżungla jakaś. - Nic! Nic, normalnie, nie grają! Nic! - No niech już pan nie mówi, całkiem nieźle biegają, cisną... - Młody, zabierz nogi z tego oparcia! Krzesełka się niszczą! - A wie pan, byłem wczora...aaaaAAAALE niewiele brakowało! Piłka po strzale zawodników gości minęła słupek bramki Wróblowianki. - Nic, normalnie, nie grają! Nic! - ...i mówię panu, że ten Smuda to cudów nie zrobi. - Bo żeby w ogóle do Legii pójść... - Smuda! Nie Skorża! - Żaden nie zrobi cudów. Piłkarzy nie mamy, boisk nie mamy... - Idziesz! Sam! Ze strzałem! - Kuuuuuuur.... - Ale niewiele brakowało, nie? Żeby tak pół metra niżej, to by taka brama była, że hej! Rzeczywiście, Wróblowianka zaatakowała lewą stroną i żeby tak pół metra niżej, to by. - Ten Kasperczak też jakiś taki niewyraźny. - Górnika spuścił do drugiej ligi. - Do pierwszej. - E tam, porobili, panie, głupot jakichś. Dawniej to, panie, było wiadomo: pierwsza to pierwsza, druga to druga. - Młody, mówiłem ci, żebyś zabrał nogi z oparcia! - Ciepło jest, nie? - Podobno do środy ma trzymać. - Nic nie grają, nic! - A kto właściwie spada? - Nie wiadomo, dokładnie. Sześć chyba? - Cztery? - A Jordan spada? - Blisko ma, od Lotnika wzięli po plecach, od Sokoła... - To pies jest? - Pies na boisku! - E, sędzia! Nieuprawniony zawodnik! - Kartkę mu! - I "Chappi!" - O, szybszy jest od naszych. - Nic nie grają, nic! - A grajcież coś! Nie zdążyli. Sędzia odgwizdał koniec pierwszej połowy. Rozmowy na trybunach były zdecydowanie ciekawsze od wydarzeń na boisku, choć piłkarze starali się bardzo. Głównie jednak starali się w środku boiska, sytuacji podbramkowych było... były trzy. Słońce przygrzewało, a w oknach okolicznych domów pojawili się widzowie na gapę: na parapetach położyli poduszki, koce i inne przedmioty zmiękczające, oparli się wygodnie i śledzili wydarzenia... przepraszam: śledzili brak wydarzeń na boisku. Drugą połowę oglądałem w sektorze gości. Upał był coraz większy i kibice zamiast mówić, skwierczeli sobie cichutko. Ja skwierczałem trochę głośniej, a aparat piszczał, że jest czarny, więc jeśli już musisz mnie odłożyć, to przynajmniej mnie czymś przykryj, bo cię poparzę, zobaczysz, że poparzę! Początek drugiej połowy należał należały do gości - w 53 i 55 minucie kibice Jordana zrywali się z miejsc i głośno dawali wyraz rozczarowaniu. Poziom decybeli był odwrotnie proporcjonalny do odległości w jakiej piłka mijała słupki bramki Wróblowianki. Gospodarze początkowo próbowali strzałów z dystansu, aż wreszcie w 65 minucie zdecydowali się na strzał z pola karnego i jak to ujęli w pierwszej połowie: "Żeby tak pół metra bliżej, to by taka brama była, że hej!". Podział pracy na obiekcie Wróblowianki był prosty: goście próbowali atakować środkiem, gospodarze skrzydłami, publiczność się opalała, pan z flagą Wróblowianki upominał młodzież, żeby zabrała nogi z oparcia krzesełek, a sędzia irytował się coraz bardziej, bo zawodnicy poza okazjonalnymi faulami, coraz częściej komentowali jego decyzje. Temperatura otoczenia rosła, poziom meczu spadał, kibice gospodarze wyraźnie się nudzili, a kibice gości popadali w coraz większą frustrację. Zwłaszcza jeden z przyjezdnych przeżywał mocno i z rozmachem - wstawał, skakał, komentował, prychał, a czasem nawet wyrażał się nieparlamentarnie. Do czego piłka nożna potrafi doprowadzić ludzi... W 80 minucie kibic ów znalazł się na granicy zawału serca - sędzia sięgnął do kieszonki, wyciągnął żółtą kartkę, zapisał coś w notesiku, wyciągnął czerwoną i wyrzucił z boiska zawodnika Jordana. W zawodników Wróblowianki wstąpiły nowe siły - rzucili się do ataku, do kolejnego, do jeszcze jednego... czasem nawet kończyli te ataki strzałem, ale bramkarz Jordana był na posterunku. Minął regulaminowy czas gry, część kibiców ze znudzonymi i zdegustowanymi minami zaczęła opuszczać stadion, a Wróblowianka spróbowała zaatakować jeszcze raz. Piłka powędrowała na prawe skrzydło, stamtąd w pole karne, zwód, strzał... bramkarz Jordana rzucił się w kierunku piłki, ale ta jeszcze skozłowała i wpadła do siatki. 1:0. - Nie mogę! Cholera! Znowu! Szlag! Mnie! Trafi! - nerwowy kibic gości zbiegał z trybun, wbiegał na nie, okrążał je i był coraz bliższy eksplozji. - Złapał pan to? Ma pan fotkę? - dopytywali się sąsiedzi z sektora. Zerknąłem w wyświetlacz aparatu. Miałem. Kibic Wróblowianki przestał upominać młodzież, chwycił za klubową flagę i zaczął nią wywijać z rozmachem i śpiewem na ustach, a sędzia odgwizdał koniec meczu. - ...mać! - zakończył kibic gości i cisnąwszy o ziemię butelką mineralnej ruszył w stronę wyjścia. Ruszyłem i ja. - Fuksa mieli i tyle! - kibic gospodarzy prezentował stałość poglądów - Nic nie grają, nic zupełnie! Oczywiście, w drodze powrotnej znowu zapomniałem skręcić tam, gdzie powinienem... Zdjęcia tutaj: http://tinyurl.com/264sx6r Jak zwykle w slajdszole i jak zwykle można z niego ewentualnie wyjść escapem lub "x" na dole -- AJK |
|