Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.sport.pilka-nozna   »   Podróże po krakowskich boiskach - odcinek 45,5

Podróże po krakowskich boiskach - odcinek 45,5

Data: 2011-03-11 11:53:28
Autor: AJK
Podróże po krakowskich boiskach - odcinek 45,5
Zaprawdę, powiadam Wam, że istnieje piłka nożna poza Ekstraklasą, tym
bardziej, że zawodników z Ekstraklasy można spotkać wszędzie.

Zgodnie z obietnicą: opowieść o meczu Niecieczy z Wartą. Odcinek
"połówkowy", bo nie jest to jednak krakowskie boisko (aczkolwiek było w
lepszym stanie niż większosć krakowskich) 2011.03.06., I liga
Termalica Bruk-Bet Nieciecza - Warta Poznań 0:1

Na trybunach stadionu w Niecieczy zasiadły niedzielę "prawdziwe tłumy"
oraz "szerokie rzesze". Nic dziwnego - po pierwsze: z zawodników
Termaliki Bruk-Batu i Warty Poznań dałoby się ułożyć niezły
ekstraklasowy skład (Bledzewski, Kosznik, Trafarski, Pawlusiński,
Baran, Gajtkowski, Mąka, Reiss, Zakrzewski itd.), po drugie: można było
mieć nadzieje, że na meczu zjawią się obie panie prezes i wtedy niech
już nawet wieje nudą z boiska, bo i tak nikt na piłkarzy nie zwróci
uwagi, a po trzecie: inauguracja sezonu niosła ze sobą spore emocje.
Prawdziwy mecz o 6 punktów: w przypadku wygranej Niecieczy, Warta
grzęzła w grupie spadkowej I ligi, a klub z Małopolski odjeżdżał ze
świstem na bezpieczną odległość. W przypadku przegranej gospodarzy -
Warta zrobiłaby krok w kierunku utrzymania, ale strefa spadkowa
obejmowałaby oba kluby, a remis nikogo nie urządzał. Obiekt w Niecieczy robi spore wrażenie: duża kryta trybuna wypełniona
była niemal do ostatniego miejsca, a i przeciwległa trybuna otwarta
trzeszczała w szwach. Boisko nieźle utrzymane, nagłośnienie nie urywało
uszu, ale pozwalało usłyszeć, kto, kogo i w której minucie, bufety
pracowały pełną parą i ratowały zziębniętych kibiców gorącą kawą,
herbatą i kiełbaskami, ochrona umiejętnie regulowała ruch przed
stadionem, wpuszczanie na stadion odbywało się szybko, sprawnie, choć
zza płotu przez cały dobiegały okrzyki "Piłka nożna dla kibiców", więc
pewnie znaleźli się jacyś niezadowoleni (ew. bez dowodów osobistych). Mecz zaczął się punktualnie, a kilka chwil po pierwszym gwizdku silny
wiatr przywiał nad stadion sine chmury. Widzowie na trybunie krytej
oglądali mecz, a widzowie na otwartej usiłowali odgadnąć, czy lunie,
czy nie. Odgadywanie utrudniał wiatr wiejący prosto w oczy. Zresztą na
boisku działo się sporo, więc rychło wszyscy zapomnieli o pogodzie.

W siódmej minucie Alain Ngamayama wpadł w pole karne Niecieczy, tam
"przeważające siły wroga" wzięły go w kleszcze, Łukasz Tupalski
wystawił nogę i pomocnik Warty wrył się w pamięć kibiców i w murawę.
Sędzia Paterek wskazał na jedenastkę, a Łukaszowi Tupalskiemu pokazał
dodatkowo żółtą kartkę. Rzut karny pewnie wykonał Piotr Reiss i już w
siódmej minucie Warta prowadziła 1:0.

Nieciecza rzuciła się do odrabiania strat, ale zadanie miała naprawdę
ciężkie. Warta nie zostawiała gospodarzom wiele miejsca, jej zawodnicy
świetnie czytali grę i nie dopuszczali graczy Termaliki Bruk-Betu zbyt
blisko pola karnego. W dodatku silny wiatr zamiast pomagać gospodarzom,
przeszkadzał im i to bardzo - piłka nawet lekko kopnięta leciała,
leciała, leciaaaaała... i spadała zwykle za linią końcową boiska. Wiatr
był jednak sprawiedliwy dla obu stron - goście mieli z kolei problem z
wykopaniem piłki z własnej połowy. Problemy z wiatrem postanowił
ignorować sędzia - bramkarz Niecieczy trzykrotnie musiał powtarzać
wybicie z "piątki", bo pan sędzia życzył sobie, by wybicie nastąpiło
zgodnie z przepisami czyli ze stojącej piłki. Nie pomogły apele
kibiców, którzy przy użyciu barwnych rzeczowników i przymiotników
usiłowali wytłumaczyć sędziemu, że wiatr jest tak silny, iż po prostu
zwiewa piłkę z wyznaczonego przepisami miejsca, więc jeśli pan sędzia
chce się bawić w aptekarza, to może by sam tę piłkę przytrzymał? Nieciecza nacierała, Warta spokojnie czekała na okazję do kontry, a
kiedy już z nią ruszała, to podziwiać można było kunszt piłkarski i
boiskową inteligencję Piotra Reissa, który jednym celnym podaniem siał
więcej zamieszania w szeregach gospodarzy, niż reszta graczy
ofensywnych strzałami, główkami i czym tam jeszcze. W okolicach 30 minuty znowu dał o sobie znać Łukasz Tupalski i jeśli był
na meczu jakiś kibic Cracovii, to pewnie po spotkaniu popędził do
kościoła, żeby zamówić mszę dziękczynną w intencji zarządu klubu z ul.
Kałuży, który rozstał się z tym obrońcą. Druga żółta, w konsekwencji
czerwona kartka i od tej pory Nieciecza grała w osłabieniu.

Kiedy Łukasz Tupalski szedł w kierunku szatni, tłumy kibiców na odkrytej
trybunie ruszyły do wyjścia. Nie był to jednak objaw solidarności z
zawodnikiem, ani wyraz niewiary w zwycięstwo - po prostu z sinych chmur
sypnęło Cniegiem, wiatr zacinał prosto w oczy, a temperatura w parę
minut zjechała do zera. Część widzów doszła do wniosku, że survival
mają na co dzień w domu, gdy próbują wymigać się od odkurzania czy
trzepania dywanów, więc na meczu należy im się odrobina luksusu. Część
widzów uciekła całkiem, część tylko przeczekała dwudziestominutową
śnieżycę w samochodach. Piłkarze nie uciekli, bo nie mogli. Ambitnie
próbowali zmienić wynik, ale mimo akcji Zbigniewa Zakrzewskiego i
Krzysztofa Gajtkowskiego czy strzału Dariusza Pawlusińskiego z rzutu
wolnego, wciąż utrzymywało się 0:1 dla Warty. W przerwie spiker poinformował, że pewna gazeta napisała błędnie iż
cośtamcośtam i zaczął prostować błąd za błędem. Trwało to dość długo i
publiczność zaczęła przysypiać, ale na szczęśćie spiker zakończył
gromką zapowiedzią, że klub tego tak nie zostawi i przeszedł do spraw
ciekawszych. Gra gospodarzy ożywiła się po wejściu na boisko Piotra Trafarskiego,
który zmienił Jana Ciosa. Były zawodnik Olimpii Elbląg i Lechii Gdańsk
najpierw trafił w boczną siatkę, a chwilę potem świetnie wyłożył piłkę
Marcinowi Szałędze, ale ten posłał piłkę hen, daleko, za ogrodzenie, a
być może nawet za granice administracyjne.
- A grajcież coś! - wrzasnął zirytowany tubylec - Graj jeden z drugim, a
nie opierniczaj się jak za rentę!
- ...Bruk-Bet ukochaaany! - zdzierał gardła miejscowy "młyn".
Co dokładnie krzyczał sektor szkolny - nie wiem, bo wiatr porywał słowa,
ale słychać było, że młodzież na trybunie krytej jest zaangażowana i
ofiarna. Inicjatywę przejęła Warta. Strzelał Łukasz Białożyt, Piotr Reiss
świetnie kierował grą zespołu, a w pewnym momencie sam stanął przed
szansą zdobycia gola, ale na szczęście dla gospodarzy trafił wprost w
bramkarza. Chwilę potem niezłą okazję miał Zbigniew Zakrzewski. Działo
się. Kibice dzielnie dopingowali swój zespół, zerkając jednak ciągle w
stronę krytej trybuny, w nadziei, że może jednak zobaczą panie prezes,
a dysponujący najlepszą pamięcią liczyli, która drużyna ma więcej
byłych ekstraklasowców w składzie. Miejscowy "młyn" nabijał rytm
dudniącym bębnem i apelował do sędziów o dalszą wydajną, ale
sprawiedliwą pracę (no, może nie dosłownie, ale taka chyba była myśl
przewodnia "Pieśni o PZPN-ie"). Sędziowie chyba zrozumieli aluzję i
postanowili uczynić zadość ludowemu poczuciu sprawiedliwości. W 85
minucie drugą żółtą kartką ukarany został zawodnik gości Maciej
Wichtowski i obie drużyny kończyły mecz w dziesiątkę.
- A co mi po twojej kartce? - krzyczał roszczeniowo nienasycony kibic
Niecieczy - Karnego byś dał!
Karnego sędzia nie dał, ale za to skrupulatnie doliczył do
regulaminowego czasu gry aż 3 minuty.
- On nie czuje, jak jest kur... ekhm! okropecznie zimno? - dzwonili
zębami kibice - Już kończyć! Co oni zrobią przez te trzy minuty?
"Oni" rzeczywiście nie zrobili nic, a arbiter w końcu odgwizdał koniec
meczu. Widzowie kurcgalopkiem pędzili do ciepłych samochodów, a
piłkarze Warty tańczyli na śodku boiska. Jedni z radości, drudzy dla
rozgrzewki.

Po dość słabym meczu, za to przy silnym wietrze i opadach śniegu,
Termalica Bruk-Bet Nieciecza przegrała z Wartą Poznań 0:1.

Zdjęcia tu:
http://tinyurl.com/6l3ppem
W slajdoszole, jak zwykle. W razie gdyby - wychodzimy przez naciśnięcie
"X" w menu na dole.


--
AJK

Podróże po krakowskich boiskach - odcinek 45,5

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona