Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Polacy biorÂą rozwĂłd z KoÂściołem.

Polacy bior± rozwód z Ko¶ciołem.

Data: 2010-03-14 11:47:00
Autor: .heÂŽsk.
Polacy bior± rozwód z Ko¶ciołem.

 WON ze swoimi fobiami na pl.soc. religia !!!





On Sun, 14 Mar 2010 08:51:40 +0100, "najgorsze wyrazy wspólczucia"
<brońmy RP przed pisem@op.pl> wrote:

Przestałem wierzyć w Boga, kiedy skończyłem dziesięć lat. Uważałem się za ateistę. Krytykowałem decyzje duchownych, nie chodziłem do Kościoła, a miałem chrzest i formalnie do niego należałem

W pewnym momencie poczułem się jak hipokryta. Dlatego wybrałem apostazję. Z księdzem uścisnęliśmy sobie dłonie. On stracił fikcyjnego wiernego, ja zacząłem żyć w zgodzie z własnym sumieniem - mówi Paweł z Gdyni. Mężczyzna należy do blisko półmilionowej rzeszy Polaków, którzy zdecydowali się zerwać formalne związki z Kościołem.

Apostazja to bunt. Wyrzeczenie się przynależności do Kościoła. Wzięcie z nim rozwodu. Bez orzekania o winie, ale z długą litanią konsekwencji. Po pierwsze apostazja oznacza ekskomunikę. Kościelną klątwę rzuconą na apostatę, pozbawienie go wszelkich praw we wspólnocie chrześcijańskiej. Po drugie apostazja to koniec marzeń o białym welonie, orszaku weselnym, podawaniu do chrztu nowo narodzonych dzieci, przyjmowaniu Komunii Świętej. Na zawsze. Po trzecie apostazja to kłopot po śmierci. Dla najbliższej rodziny. Odpada pogrzeb na cmentarzu katolickim. W grę wchodzi kremacja zwłok bądź pochówek na cmentarzu komunalnym. Oczywiście bez księdza. Chyba że przed śmiercią znów nawrócimy się na katolicką wiarę. Odpokutujemy grzech odstąpienia od wspólnoty.



- Długo dojrzewałem do swojej decyzji, konsekwencje wystąpienia z Kościoła nie przerażają mnie. Przemyślałem to dokładnie. Zdecydowałem się na akt apostazji, ponieważ chce żyć zgodnie z własnym sumieniem. Apostazja była podsumowaniem ostatnim lat mojego życia. Nie było w nim Kościoła. Była jego krytyka. I w pewnym sensie moja hipokryzja, bo do niego należałem. To już przeszłość - opowiada Paweł Gliński.

Paweł pochodzi z Gdyni. Ma 25 lat. Z zawodu jest handlowcem. Przestał wierzyć w Boga, jak miał dziesięć lat. Od pięciu lat nie figuruje już w statystykach kościelnych jako wierny. Po prostu poszedł do swojej rodzimej parafii i powiedział księdzu, że chce odejść z Kościoła. Poszło gładko. Skończyło się na dwóch wizytach i uścisku dłoni. Ksiądz nie robił żadnych problemów. Był przyjazny.

Jesteś za głupia, żeby ze mną rozmawiać

Anna tylko się uśmiecha, gdy słyszy historię Pawła. Jej potoczyła się zgoła odmiennie. Kobieta ma 26 lat, wygląda może na góra dwadzieścia. Skończyła filozofię. Pochodzi z małej wsi w okolicach Zielonej Góry. W rodzinie religijny miszmasz. Mama jest osobą wierzącą i praktykującą. Jedna ciotka to zadeklarowana ateistka. Druga, jej siostra, w kościele modli się niemal codziennie. W domu często rozmawiało się o Bogu, religii. Ania przyjęła chrzest, Komunię Świętą, miała bierzmowanie. Wierzy w Boga, ale jak mówi nigdy go nie klasyfikowała. Nie dzieli go na Boga chrześcijan, muzułmanów, buddystów. Oddawania czci w Kościele nie uznaje. Ostatni raz była w nim jak miała czternaście lat.

- Coraz częściej dochodziłam do wniosku, że nie potrzebuję w dorosłym już życiu obecności Kościoła, że on mi tak naprawdę przeszkadza. Gdy słyszę retorykę Radia Maryja albo kolejne pomysły Watykanu, to mnie aż trzęsie. Z moim partnerem już dawno doszliśmy do wniosku, że nie będziemy brali ślubu kościelnego. Gdy dowiedziałam się o możliwości apostazji, zainteresowałam się formalnym wystąpieniem z Kościoła. Dla spokoju sumienia - mówi Anna.



Zanim poszła do księdza, z myślami biła się przez osiem miesięcy. Długo rozmawiała z matką. Tłumaczyła i sama słuchała argumentów. W końcu usłyszała: "Córciu, wiesz czego chcesz. Jeśli masz być dzięki temu szczęśliwa, zrób to". Anna poszła do Kościoła. Myślała, że ostatni raz.

- Księdza spotkałam, jak wychodził z zakrystii. Powiedziałam, co chcę zrobić, chciałam się z nim umówić na spotkanie, załatwić formalności. Zareagował agresją. Krzyczał, że nie mam krzty kultury, że wywołuję go jak psa z zakrystii, że on nie ma czasu na takie banialuki. Usłyszałam, że jestem za głupia, by ze mną rozmawiał, że nie mam pojęcia o Kościele i nie mogę z niego wystąpić, bo nigdy do niego nie należałam. Potem odwrócił się na pięcie i wyszedł. Mnie do słowa nie dopuścił. Chciało mi się płakać - przyznaje kobieta.

Nie odpuściła. Po kilku dniach zadzwoniła na plebanię. Zbliżały się właśnie Święta Bożego Narodzenia. Powtórzyła swoją formułkę, że chcę wystąpić z Kościoła, umówić się na złożenie dokumentów. Ksiądz znów krzyczał. Grzmiał o opętaniu szatana, chorej duszy. Znów była głupią i niedouczoną wiejską dziewuchą. Słowa duchownego słyszała matka Anny. Zbladła. - Idź dziecko do kurii. Poskarż się - powiedziała na koniec.

Anna wyczekała na inny moment. Ksiądz przyszedł po kolędzie. Gdy skończył się modlić, Anna weszła z kuchni do pokoju. Zaczęła mówić o apostazji. Duchownego zamurowało. Odpuścił. Umówili się na spotkanie i na dopełnienie formalności.

- Na początku marca idę złożyć dokumenty. Chcę to zakończyć, bo powoli zaczynałam wpadać w depresję. Mama będzie moim świadkiem - kończy Anna.

Takich sytuacji jest zdecydowanie więcej. Witek z Jasła na forum internetowym dotyczącym apostazji napisał, że ksiądz, do którego poszedł złożyć dokumenty niezbędne do wypisania z Kościoła, tak się zdenerwował, że podarł jego akt chrztu. Pawła Glińskiego takie zachowanie w ogóle nie dziwi.

- Rzeczywiście wielu księży utrudnia złożenie aktu. W Ełku ksiądz od kobiety chcącej wystąpić z Kościoła przyjął dokumenty, ale kazał przyjść za trzy lata, bo mówił, że tyle będzie trwała procedura wypisania z Kościoła. Inna kobieta dostała grubą książkę o boskich cudach, której miała się nauczyć recytować na pamięć. Znam przypadki, że księża nie chcą wypisywać aktów chrztu bądź żądają za to opłaty, wyrzucają ludzi z kancelarii. Wtedy zalecamy od razu iść do kurii - tłumaczy Paweł Gliński.

Apostaci piszą do papieża

Paweł razem ze znajomymi założył stronę internetową dotyczącą apostazji. Od kilku lat piszą na niej o konsekwencjach wyrzeczenia się Kościoła, o powodach wystąpienia ze  wspólnoty katolickiej, co roku organizują zjazdy apostatów. Na stronie zamieścili też list do Benedykta XVI, który apostaci napisali w ubiegłym roku. Skarżą się papieżowi, że "odmawianie wydania wymaganych przez Episkopat Polski dokumentów niezbędnych do sfinalizowania procedury, żądanie za nie zapłaty, posługiwanie się kłamstwem oraz próby wywierania nacisku na potencjalnych odstępców są na porządku dziennym". Ich zdaniem zachowanie polskich duchownych jest sprzeczne z wytycznymi Watykanu. Nie podoba im się też instrukcja Konferencji Episkopatu Polski, którą duchowni przyjęli w 2008 roku. Dokument na nowo określa procedury niezbędne do uzyskania statusu apostaty. Instrukcja zakłada m.in., że osoba chcąca wziąć rozwód z Kościołem musi przedstawić dwóch świadków, najlepiej rodziców i chrzestnych. To nowość. Zdaniem ateistów nowe prawo jest odpowiedzią kleru na rosnące zainteresowanie uzyskanie przez wiernych aktu apostazji. Oficjalnych statystyk brakuje, ale środowisko apostatów szacuje, że akt formalnego zerwania związków z Kościołem złożyło w Polsce już blisko pół miliona osób.

Duchowni tego nie komentują. Papież na list apostatów też nie odpisał. Ateiści stworzyli więc społeczną listę osób, które chcą świadczyć w procesie wystąpienia z Kościoła. Widnieje już na niej blisko pięćset osób z całej Polski. Pochodzą głównie z dużych miast - Warszawy, Krakowa, Gdańska czy Łodzi. Nie brakuje też osób z mniejszych miejscowości - Będzina, Czaplinka, Garwolina, Śremu.

Jednym ze świadków jest Dominika Błażewicz. Kobieta pochodzi z Wrocławia. Przyznaje, że sama wciąż figuruje w kościelnych statystykach jako wierna. Na razie nie myśli o żadnych zmianach.

- Nie mam jeszcze w sobie takiej determinacji. I prawdę mówiąc, fakt, że figuruję w statystykach Kościoła nie przeszkadza mi w życiu. Rozumiem jednak, że dla niektórych może być to problem, że mogą potrzebować pomocy w załatwieniu formalności. Dlatego kilka miesięcy temu dopisałam się do listy świadków. Na razie nikt nie zadzwonił - mówi wrocławianka.

Ksiądz prosi o modlitwę za zagubione owce

Formalności, o których mówi kobieta, nie ma jednak zbyt wiele. Oprócz przedstawienia dwóch świadków, kandydat na apostatę, musi też złożyć w parafii akt chrztu i wniosek o wykreślenie ze statystyk wiernych. Trzeba podać też motywację podjęcia takiego kroku i naszykować się na "pogadankę" z duchownym, który "winien w osobistej, pełnej troski rozmowie duszpasterskiej (z apostatą - red.) rozeznać, jakie są rzeczywiste przyczyny jego decyzji oraz z miłością i roztropnością podjąć wysiłki, by odwieść go od tego zamiaru i obudzić wiarę zaszczepioną w sakramencie chrztu". Jeśli rozmowa duszpasterska nic nie wskóra, dokumenty trafiają do kurii. Tam zapada decyzja o wykreśleniu danej osoby ze statystyk Kościoła. Odpowiedni wpis trafia do aktu chrztu, a  Kościół nakłada na apostatę ekskomunikę. Czeka jednak na jego skruchę.

- Kościół boleje z powodu każdego grzechu, szczególnie z powodu odejścia ochrzczonych ze wspólnoty, a czerpiąc przykład od Miłosiernego Boga z miłością oczekuje i przyjmuje tych, którzy do niej powracają. Wszystkich zaś wiernych wzywa się do modlitwy za tych braci i siostry, którzy jak ewangeliczne zagubione owce oddalili się od wspólnoty Kościoła, by powrócili na drogę jedności wiary, sakramentów i zwierzchnictwa kościelnego - czytamy w piśmie Konferencji Episkopatu Polski dotyczącego postępowania w sprawie formalnego aktu wystąpienia z Kościoła, podpisanego przez księdza Józefa Michalika, przewodniczącego konferencji.

Antyklerykałom marzą się Czechy.

- Nie mam zamiaru wracać do Kościoła. Nie żałuję swojej decyzji. Gdybym dzisiaj miał zdecydować o tym, czy wystąpić z Kościoła, zrobiłbym to bez namysłu - mówi nam Andrzej Onufrzak.

Jest przed czterdziestką. Mieszka z Łodzi, z zawodu jest operatorem wózków widłowych. Nie ukrywa swoich antyklerykalnych poglądów. Twierdzi, że wierzy w ewolucję, a nie stworzenie świata. Przekonuje, że jego wiara zaczęła się załamywać ponad dwadzieścia lat temu. Przez nieszczęśliwą miłość. Wspomina, że  był to okres, kiedy żarliwie modlił się do Boga. Miał interes. Chciał, żeby dziewczyna, w której się podkochiwał, odwzajemniła uczucie. Stało się inaczej. Onufrzak pogniewał się na Boga, miał do niego pretensje. Wtedy jego wiara załamała się pierwszy raz. Z biegiem lat jego ateizm rósł jednak w siłę. Dziś krytykuje niemal każdą decyzję duchownych - a to o aborcji, a to o zapłodnieniu in vitro. Jednym tchem wylicza przeróżne skandale z udziałem księży z Irlandii czy Stanów Zjednoczonych.

- Mój światopogląd jest zupełnie inny niż nauka Kościoła. Jestem wobec kleru bardzo krytyczny. Mimo tego przez tyle lat figurowałem jako członek Kościoła. Dziś cieszę się, że skończyłem z tą fikcją - mówi Andrzej Onufrzak.

Zdradza, że ma marzenie. Chciałby, żeby Polska była jak Czechy. Ateistyczna.


http://wiadomosci.onet.pl/1600880,2677,1,kioskart.html


Artur Borubar

"Lech Kaczyński jest pierwszym prezydentem, który potrafił zablokować i zniszczyć całościową systemową reformę w Polsce. To jest rekord dwudziestolecia, zablokowanie reformy służby zdrowia (...) to jest grzech przeciwko Polsce. Drugim ewidentnym grzechem jest uniemożliwienie odzyskania przez Polskę w sposób łatwy i najprostszy opinii kraju lidera postępu integracji europejskiej (...) Smutnym rekordem będzie blokowanie dokończenia procesu ratyfikacji Traktatu z Lizbony, który sam przeprowadził i podpisał."

http://pepepe.pl/  Jeszcze 283 dni kompromitowania RP!



--

 HeSk

"Nieprawdą jest, jakoby Internet był ziemią niczyją
 i terytorium darmowego opluwania innych."
* My personal opinions are just mine.(Art. 54 Konstytucji RP)

Polacy bior± rozwód z Ko¶ciołem.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona