Data: 2014-11-21 09:09:17 | |
Autor: mkarwan | |
Polacy i Żydzi - Trudne sąsiedztwo cz.49 | |
W ocenie reakcji Polaków na dokonywaną przez Niemców w latach 1942-1945
zagładę polskich Żydów rozróżnić należy zatem postawy indywidualne i instytucjonalne. W sferze postaw instytucjonalnych, prześladowane i pozostające wobec Niemców w konspiracji Polskie Państwo Podziemne, w imię wielowiekowej tradycji opieki polskiego państwa nad polskimi Żydami, w sferze postulatów, nakazów i konkretnych działań (Rada Pomocy Żydom), dowiodło odpowiedzialności polskich władz państwowych za losy żydowskiej mniejszości narodowej. Kościół katolicki, w imię chrześcijańskiej miłości bliźniego, mimo prześladowań ze strony Niemców, wykazał wierność głoszonym przez siebie zasadom i ratował życie polskich Żydów na skalę nie spotykaną w żadnym innym spośród okupowanych przez Niemców kraju. W kategorii postaw indywidualnych, reakcje poszczególnych ludzi - bez względu na grupę społeczną - oscylowały od aktów najwyższego altruizmu, poprzez bierność, po zdradę, przy czym bierność była postawą dominującą. Rozważając kategorie postaw Polaków wobec zagłady polskich Żydów, warto zrozumieć, na czym polegała i czym była uwarunkowana dominująca wśród Polaków postawa bierności. W spacyfikowanym przez Niemców Wereszczynie na Lubelszczyźnie z zagłady uratowała się tylko żydowska dziewczynka Maszka: Uratowała się Marysia Kozłowska, czyli Miriam. Mówiliśmy na nią Maszka albo Maśka. Mieszka dziś w Izraelu. Przyjeżdża tutaj czasem. Maszka uciekła Niemcom z małym braciszkiem. Mogła mieć wtedy 9-10 lat. Przybiegła do naszego domu i prosiła moją mamę, żeby mama ich ukryła. Mama powiedziała jej, żeby ukryła się gdzieś w krzakach, bo w domu to niemożliwe. - Niemcy chodzą i sprawdzają po wszystkich domach! Jak was odkryją, to zabiją was i nas! - powiedziała Maszce. Dziewczynka była blondynką, nie wyglądała na Żydówkę. Skryła się w krzakach. Jej braciszek zaczął płakać. Widzieliśmy, jak niedługo potem Niemiec zaniósł go do grupy rozstrzeliwanych Żydów. Mały zginął, ale Maszce udało się uciec. Przeżyła. Komendant granatowej policji w Urszulinie, nazywał się G., zawiózł ją do pani Kozłowskiej w Urszulinie, która nauczyła Maszkę pacierza. Maszka do dziś mówi, że ten pacierz, którego nauczyła ją Kozłowska, uratował jej życie. Tak więc Maszka była u pani Kozłowskiej. Ale u nas po pacyfikacji było strasznie. Niemcy we wszystkich domach szukali Żydów, robili rewizje, więc zawieźli Maszkę - nie wiem już kto - do Załucza blisko jeziora.[1] Matka relacjonującej zdarzenie mieszkanki Wereszczyna zachowała bierność wobec mordowanych dzieci wereszczyńskich Żydów. Współczuła im i razem z nimi przeżywała ich tragedię, ale nie ukryła Maszki i jej małego braciszka. Mały żydowski chłopiec został zamordowany. Ale czy to matka relatorki winna jest śmierci chłopca, czy w ostatecznym rozrachunku jednak Niemcy? Czy ona zadała mu śmierć, czy to Niemcy zamordowali to żydowskie dziecko? To fakt, gdyby matka relatorki ukryła Maszkę i jej brata w swoim domu, istniała jakaś szansa, że może ocaliłaby obojgu życie. Ale jeśli Niemcy odkryliby, że nie zdołała zachować bierności wobec ich okrucieństwa, okrucieństwo Niemców skierowane zostałoby w stronę jej domu. A ona w domu miała kilkoro własnych dzieci. Z miłości do własnych dzieci wybrała zatem bierność wobec śmierci dzieci cudzych. W tym sensie Polacy nie byli solidarni z ginącymi polskimi Żydami. Zdecydowana większość Polaków w czasie drugiej wojny światowej nie chciała umierać za polskich Żydów i nie chciała, żeby za polskich Żydów umierały ich dzieci. Wobec faktu mordowania Żydów przez Niemców Polacy woleli zachować bierność, bo bierność wobec zagłady Żydów znaczyła dla nich ocalenie życia swojego i życia swoich dzieci. Dominująca wśród Polaków postawa bierności wobec zagłady została przez Żydów nazwana obojętnością (chociaż bierność nie jest równoznaczna z obojętnością), i stała się podstawą do formułowania pod adresem Polaków różnorakich oskarżeń, z robieniem polskiego rachunku sumienia włącznie. Żydzi polscy, także ci, którzy przeżyli w Polsce wojnę, utożsamili bowiem polską bierność/obojętność z wrogością i obarczyli Polaków współodpowiedzialnością za zagładę swego narodu. Dla przykładu, Marek Edelman czterdzieści lat po wojnie ocenił Polaków w sposób następujący: To był wróg. Bo wrogiem jest nie tylko ten, kto ciebie zabija, ale też ten, który jest obojętny. [.] Nie pomóc i zabić to jest to samo.[2] Nieprawdą jest, że nie pomóc i zabić to jest to samo. Marek Edelman lepiej niż kto inny doskonale wiedział bowiem o tym, że poza marginalnymi przypadkami, zdecydowana większość Polaków nie miała zamiaru i nie zabijała Żydów. Zachowała postawę bierności, którą on nazywa obojętnością, nie dlatego, że pragnęła śmierci niewinnych Żydów, lecz z powodu niemieckiego prawa, które za okazaną Żydom pomoc karało Polaków śmiercią. Polska bierność nie była skazywaniem Żydów na śmierć i nie była mordowaniem polskich Żydów, bo Żydów zabijali Niemcy. Bierność Polaków była dramatycznym wyborem własnego życia i życia swoich rodzin. Każdy Polak w czasie zagłady wiedział, że jeśli pozostanie bierny wobec zadawanej Żydom śmierci, nie narazi na śmierć życia własnego i życia swojej rodziny; wiedział, że ma szansę wynieść z wojny życie. Ale każdy Polak wiedział też, że jeśli nie zdoła wytrwać w bierności wobec żydowskiej śmierci, jeśli wyciągnie w stronę Żydów miłosiernie rękę, istnieje duże prawdopodobieństwo, że za ten gest Niemcy jemu i jego rodzinie to życie odbiorą. Okrutne i dramatyczne były wybory Polaków żyjących pod niemieckim prawem: wybory pomiędzy życiem własnym, a ratowaniem życia mordowanych polskich Żydów. Polacy nie mieli obowiązku poświęcać własnego życia dla ocalenia życia żydowskiego. Skoro bierność oznaczała dla Polaków życie, a czynne ratowanie oznaczało śmierć, mieli prawo do wyboru bierności. Nikt lepiej na świecie niż Żydzi nie rozumie, że Polacy mieli prawo do zachowania postawy bierności wobec zadawanej Żydom śmierci. Patrząc bowiem z punktu widzenia żydowskiej tradycji, religii i prawa, człowiek-Żyd ma przede wszystkim obowiązek chronić swoje własne życie. Za każdą cenę. Nawet za cenę życia innych ludzi. Dowodzi tego religijna żydowska idea Kiddush ha-chajim (uświęcenia życia) a potwierdza izraelskie prawo, które zwolniło z odpowiedzialności nawet tych Żydów, którzy mordowali innych Żydów, ale swoje zbrodnie uzasadnili ratowaniem własnego życia. Prawo musi być jednakie dla wszystkich ludzi. Takie samo dla Polaków, jak i dla Żydów. Bierni wobec żydowskiej śmierci Polacy nie mordowali Żydów. Nie chcieli tylko za Żydów i dla Żydów umierać. W aspekcie indywidualnych decyzji, ponieważ bierność wobec tragedii mordowanych Żydów oznaczała dla Polaków życie, człowiek-Polak korzystał jedynie z prawa do zachowania własnego życia. Tak jak - zgodnie z żydowskim prawem, tradycją i religią - korzystał z tego prawa w czasie drugiej wojny światowej człowiek-Żyd. Postawa bierności Polaków wobec mordowanych polskich Żydów, aczkolwiek zgodna z prawem i religią żydowską, wchodzi w kolizję z chrześcijańskimi ideałami. Najważniejszym z nich jest miłość bliźniego. Aż po oddanie za niego życia. Chrześcijaństwo nie wymaga jednak od wszystkich chrześcijan bezwzględnej konieczności oddawania życia za bliźnich. Życie za bliźnich oddał Chrystus i oddają je jego najwierniejsi naśladowcy, którzy w Kościele katolickim zostają świętymi. Symbolem najwyższego chrześcijańskiego poświęcenia dla drugiego człowieka jest dla czasów drugiej wojny światowej Polak, franciszkanin, Święty Maksymilian Kolbe, który w Oświęcimiu oddał dobrowolnie życie za życie innego więźnia. [1] Relacja Stanisławy Sidorowskiej z Wereszczyna, w: E. Kurek, Poza granicą solidarności - stosunki polsko-żydowskie 1939-1945, Lublin 2008, s.411. [2] Rozmowa z Markiem Edelmanem, w: A. Grupińska, op. cit., s. 27. Ewa Kurek TRUDNE SĄSIEDZTWO: POLACY I ŻYDZI ok.1000-1945 źródło http://www.solidarni2010.pl/27400-ewa-kurek-trudne-sasiedztwo-polacy-i-zydzi-ok1000-1945-cz-49.html |
|