Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Politycy PiS bronili ''Starucha'' jak bohatera walki o swobody obywatelskie...

Politycy PiS bronili ''Starucha'' jak bohatera walki o swobody obywatelskie...

Data: 2011-12-19 22:08:07
Autor: Przemysław W
Politycy PiS bronili ''Starucha'' jak bohatera walki o swobody obywatelskie...
Lider kiboli Legii Piotr S. ''Staruch'' stanie we wtorek przed sądem za napad i rozbój. O co tak naprawdę chodzi w sprawie, w której politycy PiS bronili ''Starucha'' jak bohatera walki o swobody obywatelskie

1 sierpnia, godz. 17.45. Warszawa. 20-letni Damian K. ps. ''Koziołek'' idzie na trening. Przystaje na światłach koło przystanku tramwajowego ''Dzika''. Dostrzega trzech mężczyzn biegnących w jego kierunku. Ucieka. Tamci wskakują do auta i ruszają za nim. ''Koziołek'' słabnie, bo ciąży mu torba ze sprzętem sportowym. Wpada do przychodni Polskiego Związku Niewidomych. Tamci za nim. Dopadli go.

Tak zaczyna się historia, która Piotra S. ps. ''Staruch'' zaprowadziła przed sąd.


Wysypał się na psach

1 sierpnia ''Staruch'' zakłada błękitną koszulę. Chce godnie uczcić 67. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Z kolegami zapala znicze ku pamięci powstańców na stadionie Polonii. Potem chce jechać na uroczystości pod Kopcem Powstania Warszawskiego.

Zanim tam dotrze, zauważy ''Koziołka''.

Damian K., podczas przesłuchania: - ''Starucha'' znam od około trzech lat. On jest z Legii, ja z Polonii. Kibice tych klubów mają ''kosę'', czyli likwidują się na mieście. ''Staruch'' już dwa razy mnie gonił, ale uciekłem. Znał mnie, bo dawniej byłem jednym z najbardziej aktywnych kibiców Polonii. Już nie jestem.

''Koziołek'' ma - jak mówią kibice - ''podwójnie przesrane''. Był ultrasem Polonii, więc ścigają go ci z Legii. Ale w Polonii jest uznany za zdrajcę, bo ''wysypał się na psach'', czyli współpracował z policją.

Chodzi o sprawę z 19 listopada 2010 r. Grupa polonistów napadła na stacji Warszawa-Płudy wracających podmiejskim pociągiem fanów Legii. Poloniści byli uzbrojeni w maczety, tasaki, łańcuchy, kastety i pałki. Rozpylili gaz łzawiący. Pięć osób okradziono z pieniędzy i rzeczy dla kibiców bezcennych: bluz, koszulek i szalików.

W śledztwie udało się zidentyfikować 18 napastników. Wśród zatrzymanych był ''Koziołek''. Przyznał się do zarzucanych czynów i opowiedział, jak było. To był jego koniec w ruchu kibicowskim.

''Staruch'' zabiera torbę

Ale to nie on powiadomił policję, że ''Staruch'' napadł go w przychodni. Zrobiła to recepcjonistka.

Było tak: Damian K. kuli się na podłodze. Kopią go ''Staruch'' i ''Byku'' (tak, ze względu na posturę, określa go pokrzywdzony). Trzeci - ''Mały'' - nie może się dopchać. Ktoś z personelu próbuje interweniować. - To zboczeniec, zgwałcił moją siostrę - słyszy.

Atak trwa kilkadziesiąt sekund, potem kopiący wychodzą. Ale już przy recepcji - zeznał ''Koziołek'' - Piotr S. robi w tył zwrot. Znów kopie Damiana, i zabiera jego sportową torbę.

Napastnicy są już na zewnątrz, gdy dyżurny policji odbiera telefon recepcjonistki. Prosi, by kobieta dała słuchawkę pobitemu. ''Koziołek'' wyrzuca urywane zdania: - Zabrali mi torbę. Było ich trzech. Jeden to ''Staruch''.

Godzinę później zeznaje w wydziale do walki z przestępczością pseudokibiców. Opowieść ''Koziołka'' potwierdzają bezstronni świadkowie z przychodni.

Policja nie ma wątpliwości: doszło do rozboju. Podejrzanych trzeba zatrzymać. Jeden z funkcjonariuszy przypomina, że wieczorem kibice spotykają się pod Kopcem Powstania Warszawskiego. Jadą tam dwa cywilne patrole.

Dwóch tajniaków podchodzi do Piotra S. Znają się z widzenia, bo ci policjanci zajmowali się ''Staruchem'', gdy w maju wtargnął na boisko po meczu w Bydgoszczy.

- Nie wiem, kim jesteście i czego chcecie - oświadcza ''Staruch''. Policjanci jeszcze raz pokazują legitymacje. Zapraszają do radiowozu. Chcą działać po cichu, ale kibice otaczają radiowóz. Lecą wyzwiska. Na pomoc przyjeżdża oddział prewencji. Jeden policjant zostaje ranny w głowę. Radiowóz odjeżdża.

Sługusy Tuska!

''Staruch'' na komendzie składa zażalenie na zatrzymanie.

Przed budynkiem kibice wrzeszczą: ''Sługusy Tuska!'', ''Sługusy Matejuka!'' [komendant główny policji]''. Jeszcze tego samego dnia antyterroryści przewożą ''Starucha'' do szpitala, bo domaga się badań. Lekarze nie stwierdzają żadnych obrażeń. Ale dwa dni później, już po decyzji sądu, ''Staruch'' jedzie do aresztu w Białołęce posiniaczony. Potwierdzają to w dokumentacji strażnicy więzienni (w tej sprawie toczy się osobne śledztwo). Wcześniej w prokuraturze nie przyznaje się do winy i odmawia wyjaśnień. Zarzut: rozbój ''wspólnie i w porozumieniu z dwiema nieustalonymi osobami''. Dlaczego rozbój? Bo napastnicy przemocą zabrali Damianowi torbę z rzeczami osobistymi. Wartość zrabowanych rzeczy to 500 zł (torba, buty, rękawice, drobiazgi).

Sąd uznaje, że zarzut jest dobrze udokumentowany, a przestępstwo poważne. ''Staruch'' na koniec śledztwa ma więc czekać w areszcie. Grozi mu wysoka kara - do 12 lat więzienia. Adwokat przekazuje sądowi opinię z Domu Dziecka nr 9 (''Staruch'' angażuje się charytatywnie na rzecz wychowanków) oraz pisemne podziękowania ze Związku Powstańców Warszawskich. Nie pomaga.

Prawicowe media kpią: co to za rozbój, jeśli zabrał stare klapki i ręcznik? Już dzień po napadzie oskarżały mundurowych o prowokację, którą miało być zatrzymanie podczas uroczystości rocznicowych.

Tajemnicze telefony i spotkanie

W dniu, kiedy sąd decyduje o areszcie, do ''Koziołka'' dzwoni znajomy (nie zdradza, kto). - Są u mnie dwie osoby. Mnie to nie interesuje, ale daję ci typa - słyszy w słuchawce. ''Typ'' proponuje: - Możesz się spotkać z pewną dziewczyną. Jeśli chcesz pieniędzy, zapłacimy. Chodzi o to, żebyś zmienił zeznania.

''Koziołek'' się zastanawia. Boi się, że znowu go pobiją.

Wkrótce jest ponownie przesłuchiwany na komendzie. W trakcie rozmowy z policjantem dzwoni mu komórka. Policjant pozwala mu odebrać. To dzwoni kobieta. Proponuje spotkanie.

''Koziołek'' się waha, ale - jak twierdzi - do spotkania dochodzi w połowie sierpnia przed sklepem na Nowym Świecie. Ona proponuje, że zapłaci mu za rzeczy, które on sobie wybierze w sklepie. Ma tylko powiedzieć w prokuraturze, że torba się znalazła. Po co? Gdyby nie było kradzieży torby, sprawa o rozbój mogłaby się zmienić w sprawę o pobicie, za co kara jest niższa - do trzech lat więzienia.

Dziewczyna nie grozi, nie proponuje pieniędzy. On ostatecznie odmawia.

Kilka dni później opowiada o tym spotkaniu na komendzie. Na zdjęciach pokazanych przez policję rozpoznaje młodą kobietę, z którą się spotkał.

Policja przekazuje wieści o telefonach, które ma odbierać Damian K., ale prokuratura początkowo je bagatelizuje. Gdy na początku września prokurator Marcin Gogacz przesłuchuje ''Koziołka'', nie pyta go, czy ktoś próbował wpłynąć na niego, by zmienił zeznania. Robi to dopiero po ostrej scysji z policją. O co dokładnie chodzi? To tajemnica. W aktach sprawy nie ma po tym śladu. Ale wiemy, że spór dotarł do prokuratora apelacyjnego w Warszawie i komendanta stołecznego policji. W efekcie prokurator jeszcze raz przesłuchał ''Koziołka''. A przy okazji odebrał sprawę policjantom z wydziału do walki z przestępczością pseudokibiców.

Czy ''Koziołek'' rzeczywiście spotkał się z przyjaciółką ''Starucha''? Czy nakłaniała go, by wycofał zeznania? W tej sprawie toczy się osobne śledztwo. I jest słowo przeciwko słowu. Kobieta zaprzeczyła, że spotkała się z Damianem.

''Koziołek'' zapewnia, że nieraz słyszy w słuchawce: - Zmień zeznania albo będziesz zajebany. Nie zapisuje jednak numerów. Nie odwołuje zeznań. Nie chce policyjnej ochrony.

Pozdrowienia. Kornel Makuszyński

Wróćmy znów do początku sierpnia. ''Staruch'' już siedzi, ale na wolności są ''Byku'' i ''Mały''. To nie ich prawdziwe pseudonimy, tak scharakteryzował ich pobity. Policjanci nie liczą na to, że Piotr S. wyda kumpli. Ale trzy dni po napadzie już wiedzą: ze ''Staruchem'' byli 23-letni Sebastian Ł. (''Mały'') i 20-letni Tomasz G. (''Byku''). Jadą do ich domów. Rodzice obu zgodnie zeznają, że synowie wyjechali nagle w podróż po Europie.

Czy na pewno? 11 sierpnia ktoś w Szczecinie nadaje dwie kartki. Pierwsza: ''Trzymaj się brachu. Pozdrowienia ze Szczecina od niebezpiecznego >kibola <.''. Druga: ''W Pacanowie kozy kują. Pozdrowienia''. Na obu podpis: Kornel Makuszyński. Obie listonosz przynosi do aresztu na Białołęce. Ale Piotr S. ich nie dostaje, przejmuje je prokuratura.

Tymczasem trwa kampania wyborcza - do ''Starucha'' pielgrzymują politycy. Zbigniew Romaszewski, wtedy wicemarszałek Senatu i kandydujący z listy PiS mówi, że Piotr S. został pobity przez policję. Domaga się wyjaśnień. Z aresztowanym spotyka się posłanka PiS Anna S. (nie można podać jej nazwiska, bo niedawno przedstawiono jej zarzut znieważenia policjantów). Wśród składających poręczenia za Piotra S. jest Tomasz Kaczmarek vel agent Tomek obecnie poseł PiS, i znana z surowości wobec przestępców była wiceminister sprawiedliwości Beata Kempa (wtedy PiS, dziś Solidarna Polska).


Skrucha napastników

28 października Tomasz G. i Sebastian Ł. zgłaszają się do prokuratury z adwokatami. Przyznają się do pobicia. Odmawiają składania wyjaśnień. Wyrażają skruchę i chcą dobrowolnie poddać się karze. Proponują: rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata, 1 tys. zł grzywny (''Mały'') oraz rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, 2 tys. zł grzywny (''Byku''). Prokuratura to akceptuje i przesyła do sądu.

Sytuacja wygląda więc zdaniem prokuratury tak: Damiana K. pobili ''wspólnie i w porozumieniu'' ''Staruch'', ''Byku'' i ''Mały''. Rozboju dokonał tylko Piotr S., zapewne pod wpływem impulsu, kiedy już wychodził z przychodni.

Nie wiadomo, co działo się potem. Czy napastnicy odjechali razem? Co się stało z torbą ''Koziołka''?

Tymczasem zgodnie z przepisami w przypadku wniosku o dobrowolne poddanie się karze, przebieg przestępstwa nie może budzić żadnych wątpliwości.

Prokuratura nie rozmawia

Nie wiadomo też, dlaczego doszło do napadu. ''Koziołek'' uważa, że chcieli mu ukraść torbę, bo liczyli, że są w niej dokumenty i dowiedzą się, gdzie mieszka. To domniemania. Motyw znają jedynie oskarżeni. Jednak ''Staruch'' milczy. ''Byku'' i ''Młody'' też. Prokuratura, godząc się na dobrowolne poddanie się karze, mogłaby zażądać szczegółowych wyjaśnień od dwóch oskarżonych. Ale rezygnuje z okazji, by złamać zmowę milczenia panującą w środowisku kiboli.

- O sprawie Piotra S. nie rozmawiam - mówi prok. Marcin Gogacz z Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ.

W internecie krąży już petycja do ministra sprawiedliwości w sprawie trwającego ich zdaniem nad wyraz długo tymczasowego aresztowania Piotra S. ''Staruch'' siedzi od prawie pięciu miesięcy.

Początek jego procesu we wtorek.

28-letni Piotr S. ''Staruch'' to najsłynniejszy kibol RP. Były student kulturoznawstwa i Akademii Sztuk Pięknych. Od kilku lat lider najzagorzalszych fanów Legii, zajmujących część trybun zwaną ''żyletą''. Piotra S. prócz sprawy ''Koziołka'' czekają procesy o wtargnięcie na murawę po meczu Pucharu Polski w Bydgoszczy i o naruszenie nietykalności cielesnej piłkarza Legii Jakuba Rzeźniczaka - ''Staruch'' spoliczkował go po przegranym meczu z Ruchem Chorzów. ''Staruch'' tłumaczył potem, że podczas dyskusji z piłkarzem ''w podniesionym tonie'' jego dłoń mogła dotknąć twarzy Rzeźniczaka. Ale nie miał zamiaru go uderzyć, bo nie mógłby uderzyć piłkarza swojego ukochanego klubu.


http://wyborcza.pl/1,75248,10838821,Jak_Staruch_na_Koziolka_zapolowal.html?as=1&startsz=x



Przemek

--

"Po raz pierwszy w demokratycznej Polsce były premier - a mieliśmy ich 14 po
1989 r. - stanął przed sądem w karnym procesie. To precedensowe zdarzenie
dotknęło Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS."

Data: 2011-12-20 05:45:19
Autor: stevep
Politycy PiS bronili ''Starucha'' jak bohatera walki o swobody obywatelskie...
Dnia 19-12-2011 o 22:08:07 Przemysław W <Brońmy RP przed <pisem@...pl>  napisał(a):

Lider kiboli Legii Piotr S. ''Staruch'' stanie we wtorek przed sądem za  napad i rozbój. O co tak naprawdę chodzi w sprawie, w której politycy  PiS bronili ''Starucha'' jak bohatera walki o swobody obywatelskie

1 sierpnia, godz. 17.45. Warszawa. 20-letni Damian K. ps. ''Koziołek''  idzie na trening. Przystaje na światłach koło przystanku tramwajowego  ''Dzika''. Dostrzega trzech mężczyzn biegnących w jego kierunku. Ucieka.  Tamci wskakują do auta i ruszają za nim. ''Koziołek'' słabnie, bo ciąży  mu torba ze sprzętem sportowym. Wpada do przychodni Polskiego Związku  Niewidomych. Tamci za nim. Dopadli go.

Tak zaczyna się historia, która Piotra S. ps. ''Staruch'' zaprowadziła  przed sąd.


Wysypał się na psach

1 sierpnia ''Staruch'' zakłada błękitną koszulę. Chce godnie uczcić 67.  rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Z kolegami zapala znicze ku  pamięci powstańców na stadionie Polonii. Potem chce jechać na  uroczystości pod Kopcem Powstania Warszawskiego.

Zanim tam dotrze, zauważy ''Koziołka''.

Damian K., podczas przesłuchania: - ''Starucha'' znam od około trzech  lat. On jest z Legii, ja z Polonii. Kibice tych klubów mają ''kosę'',  czyli likwidują się na mieście. ''Staruch'' już dwa razy mnie gonił, ale  uciekłem. Znał mnie, bo dawniej byłem jednym z najbardziej aktywnych  kibiców Polonii. Już nie jestem.

''Koziołek'' ma - jak mówią kibice - ''podwójnie przesrane''. Był  ultrasem Polonii, więc ścigają go ci z Legii. Ale w Polonii jest uznany  za zdrajcę, bo ''wysypał się na psach'', czyli współpracował z policją.

Chodzi o sprawę z 19 listopada 2010 r. Grupa polonistów napadła na  stacji Warszawa-Płudy wracających podmiejskim pociągiem fanów Legii.  Poloniści byli uzbrojeni w maczety, tasaki, łańcuchy, kastety i pałki.  Rozpylili gaz łzawiący. Pięć osób okradziono z pieniędzy i rzeczy dla  kibiców bezcennych: bluz, koszulek i szalików.

W śledztwie udało się zidentyfikować 18 napastników. Wśród zatrzymanych  był ''Koziołek''. Przyznał się do zarzucanych czynów i opowiedział, jak  było. To był jego koniec w ruchu kibicowskim.

''Staruch'' zabiera torbę

Ale to nie on powiadomił policję, że ''Staruch'' napadł go w przychodni.  Zrobiła to recepcjonistka.

Było tak: Damian K. kuli się na podłodze. Kopią go ''Staruch'' i  ''Byku'' (tak, ze względu na posturę, określa go pokrzywdzony). Trzeci -  ''Mały'' - nie może się dopchać. Ktoś z personelu próbuje interweniować.  - To zboczeniec, zgwałcił moją siostrę - słyszy.

Atak trwa kilkadziesiąt sekund, potem kopiący wychodzą. Ale już przy  recepcji - zeznał ''Koziołek'' - Piotr S. robi w tył zwrot. Znów kopie  Damiana, i zabiera jego sportową torbę.

Napastnicy są już na zewnątrz, gdy dyżurny policji odbiera telefon  recepcjonistki. Prosi, by kobieta dała słuchawkę pobitemu. ''Koziołek''  wyrzuca urywane zdania: - Zabrali mi torbę. Było ich trzech. Jeden to  ''Staruch''.

Godzinę później zeznaje w wydziale do walki z przestępczością  pseudokibiców. Opowieść ''Koziołka'' potwierdzają bezstronni świadkowie  z przychodni.

Policja nie ma wątpliwości: doszło do rozboju. Podejrzanych trzeba  zatrzymać. Jeden z funkcjonariuszy przypomina, że wieczorem kibice  spotykają się pod Kopcem Powstania Warszawskiego. Jadą tam dwa cywilne  patrole.

Dwóch tajniaków podchodzi do Piotra S. Znają się z widzenia, bo ci  policjanci zajmowali się ''Staruchem'', gdy w maju wtargnął na boisko po  meczu w Bydgoszczy.

- Nie wiem, kim jesteście i czego chcecie - oświadcza ''Staruch''.  Policjanci jeszcze raz pokazują legitymacje. Zapraszają do radiowozu.  Chcą działać po cichu, ale kibice otaczają radiowóz. Lecą wyzwiska. Na  pomoc przyjeżdża oddział prewencji. Jeden policjant zostaje ranny w  głowę. Radiowóz odjeżdża.

Sługusy Tuska!

''Staruch'' na komendzie składa zażalenie na zatrzymanie.

Przed budynkiem kibice wrzeszczą: ''Sługusy Tuska!'', ''Sługusy  Matejuka!'' [komendant główny policji]''. Jeszcze tego samego dnia  antyterroryści przewożą ''Starucha'' do szpitala, bo domaga się badań.  Lekarze nie stwierdzają żadnych obrażeń. Ale dwa dni później, już po  decyzji sądu, ''Staruch'' jedzie do aresztu w Białołęce posiniaczony.  Potwierdzają to w dokumentacji strażnicy więzienni (w tej sprawie toczy  się osobne śledztwo). Wcześniej w prokuraturze nie przyznaje się do winy  i odmawia wyjaśnień. Zarzut: rozbój ''wspólnie i w porozumieniu z dwiema  nieustalonymi osobami''. Dlaczego rozbój? Bo napastnicy przemocą zabrali  Damianowi torbę z rzeczami osobistymi. Wartość zrabowanych rzeczy to 500  zł (torba, buty, rękawice, drobiazgi).

Sąd uznaje, że zarzut jest dobrze udokumentowany, a przestępstwo  poważne. ''Staruch'' na koniec śledztwa ma więc czekać w areszcie. Grozi  mu wysoka kara - do 12 lat więzienia. Adwokat przekazuje sądowi opinię z  Domu Dziecka nr 9 (''Staruch'' angażuje się charytatywnie na rzecz  wychowanków) oraz pisemne podziękowania ze Związku Powstańców  Warszawskich. Nie pomaga.

Prawicowe media kpią: co to za rozbój, jeśli zabrał stare klapki i  ręcznik? Już dzień po napadzie oskarżały mundurowych o prowokację, którą  miało być zatrzymanie podczas uroczystości rocznicowych.

Tajemnicze telefony i spotkanie

W dniu, kiedy sąd decyduje o areszcie, do ''Koziołka'' dzwoni znajomy  (nie zdradza, kto). - Są u mnie dwie osoby. Mnie to nie interesuje, ale  daję ci typa - słyszy w słuchawce. ''Typ'' proponuje: - Możesz się  spotkać z pewną dziewczyną. Jeśli chcesz pieniędzy, zapłacimy. Chodzi o  to, żebyś zmienił zeznania.

''Koziołek'' się zastanawia. Boi się, że znowu go pobiją.

Wkrótce jest ponownie przesłuchiwany na komendzie. W trakcie rozmowy z  policjantem dzwoni mu komórka. Policjant pozwala mu odebrać. To dzwoni  kobieta. Proponuje spotkanie.

''Koziołek'' się waha, ale - jak twierdzi - do spotkania dochodzi w  połowie sierpnia przed sklepem na Nowym Świecie. Ona proponuje, że  zapłaci mu za rzeczy, które on sobie wybierze w sklepie. Ma tylko  powiedzieć w prokuraturze, że torba się znalazła. Po co? Gdyby nie było  kradzieży torby, sprawa o rozbój mogłaby się zmienić w sprawę o pobicie,  za co kara jest niższa - do trzech lat więzienia.

Dziewczyna nie grozi, nie proponuje pieniędzy. On ostatecznie odmawia.

Kilka dni później opowiada o tym spotkaniu na komendzie. Na zdjęciach  pokazanych przez policję rozpoznaje młodą kobietę, z którą się spotkał.

Policja przekazuje wieści o telefonach, które ma odbierać Damian K., ale  prokuratura początkowo je bagatelizuje. Gdy na początku września  prokurator Marcin Gogacz przesłuchuje ''Koziołka'', nie pyta go, czy  ktoś próbował wpłynąć na niego, by zmienił zeznania. Robi to dopiero po  ostrej scysji z policją. O co dokładnie chodzi? To tajemnica. W aktach  sprawy nie ma po tym śladu. Ale wiemy, że spór dotarł do prokuratora  apelacyjnego w Warszawie i komendanta stołecznego policji. W efekcie  prokurator jeszcze raz przesłuchał ''Koziołka''. A przy okazji odebrał  sprawę policjantom z wydziału do walki z przestępczością pseudokibiców.

Czy ''Koziołek'' rzeczywiście spotkał się z przyjaciółką ''Starucha''?  Czy nakłaniała go, by wycofał zeznania? W tej sprawie toczy się osobne  śledztwo. I jest słowo przeciwko słowu. Kobieta zaprzeczyła, że spotkała  się z Damianem.

''Koziołek'' zapewnia, że nieraz słyszy w słuchawce: - Zmień zeznania  albo będziesz zajebany. Nie zapisuje jednak numerów. Nie odwołuje  zeznań. Nie chce policyjnej ochrony.

Pozdrowienia. Kornel Makuszyński

Wróćmy znów do początku sierpnia. ''Staruch'' już siedzi, ale na  wolności są ''Byku'' i ''Mały''. To nie ich prawdziwe pseudonimy, tak  scharakteryzował ich pobity. Policjanci nie liczą na to, że Piotr S.  wyda kumpli. Ale trzy dni po napadzie już wiedzą: ze ''Staruchem'' byli  23-letni Sebastian Ł. (''Mały'') i 20-letni Tomasz G. (''Byku''). Jadą  do ich domów. Rodzice obu zgodnie zeznają, że synowie wyjechali nagle w  podróż po Europie.

Czy na pewno? 11 sierpnia ktoś w Szczecinie nadaje dwie kartki.  Pierwsza: ''Trzymaj się brachu. Pozdrowienia ze Szczecina od  niebezpiecznego >kibola <.''. Druga: ''W Pacanowie kozy kują.  Pozdrowienia''. Na obu podpis: Kornel Makuszyński. Obie listonosz  przynosi do aresztu na Białołęce. Ale Piotr S. ich nie dostaje,  przejmuje je prokuratura.

Tymczasem trwa kampania wyborcza - do ''Starucha'' pielgrzymują  politycy. Zbigniew Romaszewski, wtedy wicemarszałek Senatu i kandydujący  z listy PiS mówi, że Piotr S. został pobity przez policję. Domaga się  wyjaśnień. Z aresztowanym spotyka się posłanka PiS Anna S. (nie można  podać jej nazwiska, bo niedawno przedstawiono jej zarzut znieważenia  policjantów). Wśród składających poręczenia za Piotra S. jest Tomasz  Kaczmarek vel agent Tomek obecnie poseł PiS, i znana z surowości wobec  przestępców była wiceminister sprawiedliwości Beata Kempa (wtedy PiS,  dziś Solidarna Polska).


Skrucha napastników

28 października Tomasz G. i Sebastian Ł. zgłaszają się do prokuratury z  adwokatami. Przyznają się do pobicia. Odmawiają składania wyjaśnień.  Wyrażają skruchę i chcą dobrowolnie poddać się karze. Proponują: rok  więzienia w zawieszeniu na dwa lata, 1 tys. zł grzywny (''Mały'') oraz  rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata, 2 tys. zł grzywny (''Byku'').  Prokuratura to akceptuje i przesyła do sądu.

Sytuacja wygląda więc zdaniem prokuratury tak: Damiana K. pobili  ''wspólnie i w porozumieniu'' ''Staruch'', ''Byku'' i ''Mały''. Rozboju  dokonał tylko Piotr S., zapewne pod wpływem impulsu, kiedy już wychodził  z przychodni.

Nie wiadomo, co działo się potem. Czy napastnicy odjechali razem? Co się  stało z torbą ''Koziołka''?

Tymczasem zgodnie z przepisami w przypadku wniosku o dobrowolne poddanie  się karze, przebieg przestępstwa nie może budzić żadnych wątpliwości.

Prokuratura nie rozmawia

Nie wiadomo też, dlaczego doszło do napadu. ''Koziołek'' uważa, że  chcieli mu ukraść torbę, bo liczyli, że są w niej dokumenty i dowiedzą  się, gdzie mieszka. To domniemania. Motyw znają jedynie oskarżeni.  Jednak ''Staruch'' milczy. ''Byku'' i ''Młody'' też. Prokuratura, godząc  się na dobrowolne poddanie się karze, mogłaby zażądać szczegółowych  wyjaśnień od dwóch oskarżonych. Ale rezygnuje z okazji, by złamać zmowę  milczenia panującą w środowisku kiboli.

- O sprawie Piotra S. nie rozmawiam - mówi prok. Marcin Gogacz z  Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ.

W internecie krąży już petycja do ministra sprawiedliwości w sprawie  trwającego ich zdaniem nad wyraz długo tymczasowego aresztowania Piotra  S. ''Staruch'' siedzi od prawie pięciu miesięcy.

Początek jego procesu we wtorek.

28-letni Piotr S. ''Staruch'' to najsłynniejszy kibol RP. Były student  kulturoznawstwa i Akademii Sztuk Pięknych. Od kilku lat lider  najzagorzalszych fanów Legii, zajmujących część trybun zwaną ''żyletą''.  Piotra S. prócz sprawy ''Koziołka'' czekają procesy o wtargnięcie na  murawę po meczu Pucharu Polski w Bydgoszczy i o naruszenie nietykalności  cielesnej piłkarza Legii Jakuba Rzeźniczaka - ''Staruch'' spoliczkował  go po przegranym meczu z Ruchem Chorzów. ''Staruch'' tłumaczył potem, że  podczas dyskusji z piłkarzem ''w podniesionym tonie'' jego dłoń mogła  dotknąć twarzy Rzeźniczaka. Ale nie miał zamiaru go uderzyć, bo nie  mógłby uderzyć piłkarza swojego ukochanego klubu.


http://wyborcza.pl/1,75248,10838821,Jak_Staruch_na_Koziolka_zapolowal.html?as=1&startsz=x



Przemek

--

"Po raz pierwszy w demokratycznej Polsce były premier - a mieliśmy ich  14 po
1989 r. - stanął przed sądem w karnym procesie. To precedensowe zdarzenie
dotknęło Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS."
Gratuluje PiS-owi sympatyków.

--
stevep
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/

Data: 2011-12-20 09:32:08
Autor: Pan hrabia Bobrowski
Politycy PiS bronili ''Starucha'' jak bohatera walki o swobody obywatelskie...

Użytkownik "Przemysław W" <Brońmy RP przed pisem@...pl> napisał w wiadomości news:jco93o$rmu$1inews.gazeta.pl...
Lider kiboli Legii Piotr S. ''Staruch'' stanie we wtorek przed sądem za napad i rozbój. O co tak naprawdę chodzi w sprawie, w której politycy PiS bronili ''Starucha'' jak bohatera walki o swobody obywatelskie

Kempa wpłaciła nawet poręczenie za niegrzecznego chłopczyka. Niestety mimo akcji "Tusk ty matole" wyników wyborów okazał się niekorzystny dla PiS.

BBR

Data: 2011-12-20 10:38:13
Autor: White Power
Politycy PiS bronili ''Starucha'' jak bohatera walki o swobody obywatelskie...
To GóWno już zna werdykt sądu? Czekam tylko aż instytucja zwana wymiarem sprawiedliwości zostanie zastąpiona przez służbistów z Czerskiej.

--


Data: 2011-12-20 11:43:47
Autor: Bogdan Idzikowski
Politycy PiS bronili ''Starucha'' jak bohatera walki o swobody obywatelskie...

Użytkownik "White Power " <linke-hofmann.WYTNIJ@gazeta.pl> napisał w wiadomości news:jcpoil$n2i$1inews.gazeta.pl...
To GóWno już zna werdykt sądu? Czekam tylko aż instytucja zwana wymiarem sprawiedliwości zostanie zastąpiona przez służbistów z Czerskiej.

Gdzie to wyczytałeś?

--
Jarosław-Zbawiciel Kaczyński - "musimy uzyskać właściwą odpowiedź"

Data: 2011-12-20 17:09:06
Autor: stevep
Politycy PiS bronili ''Starucha'' jak bohatera walki o swobody obywatelskie...
Dnia 20-12-2011 o 11:43:47 Bogdan Idzikowski <bogdanid@neostrada.pl>  napisał(a):


Użytkownik "White Power " <linke-hofmann.WYTNIJ@gazeta.pl> napisał w  wiadomości news:jcpoil$n2i$1inews.gazeta.pl...
To GóWno już zna werdykt sądu? Czekam tylko aż instytucja zwana  wymiarem sprawiedliwości zostanie zastąpiona przez służbistów z  Czerskiej.

Gdzie to wyczytałeś?

W maglu.  ;)

--
stevep
Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/

Data: 2011-12-20 18:06:56
Autor: Przemysław W
Politycy PiS bronili ''Starucha'' jak bohatera walki o swobody obywatelskie...

Użytkownik "White Power " <linke-hofmann.WYTNIJ@gazeta.pl> napisał w wiadomości news:jcpoil$n2i$1inews.gazeta.pl...

To GóWno już zna werdykt sądu?

Gdzie to jest napisane?

Czekam tylko aż instytucja zwana wymiarem sprawiedliwości zostanie zastąpiona przez służbistów z Czerskiej.

Nie sądzę żeby brali wzór z IV RP.


 Przemek

--

"Po raz pierwszy w demokratycznej Polsce były premier - a mieliśmy ich 14 po
1989 r. - stanął przed sądem w karnym procesie. To precedensowe zdarzenie
dotknęło Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS."

Politycy PiS bronili ''Starucha'' jak bohatera walki o swobody obywatelskie...

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona