Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Polski antysemityzm idzie w parze z rusofilizmem czyli tajemnice rosyjskiego wywiadu...

Polski antysemityzm idzie w parze z rusofilizmem czyli tajemnice rosyjskiego wywiadu...

Data: 2009-06-03 02:57:52
Autor: Tzva Adonai
Polski antysemityzm idzie w parze z rusofilizmem czyli tajemnice rosyjskiego wywiadu...
Fenomenalny artykuł, który ukazał się w niszowym, mało komu znanym
piśmie nacjonalistycznym "Templum Novum"... Demaskacja ruskich błaznów
idzie pełną parą, niestety mainstremowe media wolą wulgarnych ruskich
prowoków utożsamiać z "polskimi nacjonalistami"...

***

,,Syjoniści wypowiedzieli otwartą wojnę Rosji, Gruzja to mała bitwa w
tej kampanii. Nie trzeba żadnemu Polakowi o narodowych poglądach
tłumaczyć, że nasze miejsce nie jest w tej batalii po stronie Żydów i
ich kukieł. Słowianie zawsze muszą się przeciwstawiać syjonizmowi dla
zachowania wolności i niezawisłości, majątku własnego i państwowego,
jak również zwykłego honoru. Dotyczy to także Gruzinów, Abchazów i
Osetyjczyków. Rosja jest czołowym w świecie antysyjonistycznym
bastionem. Nacjonalista - ze zwykłego rozsądku - popiera z tego powodu
Rosję.

Te przypominające moczarowski bełkot słowa są autorstwa Roberta
Larkowskiego, głównego ideologa Polskiej Partii Narodowej Leszka
Bubla. Raczej nie zdziwią oni nikogo, kto zna "dokonania" szefa tej
pseudonarodowej partyjki. Nie dziwią też peany na cześć Putina
wypowiadane przez emerytów resortowych dzwoniących do Superstacji,
wzdychających do francuskiego salonu i berlińskich pieniędzy
liberalnych tchórzy oraz pogrobowców Jędrzeja Giertycha (w rodzaju
Engelgarda) modlących się do TW "Graya" i wyzywających "żołnierzy
wyklętych" od warchołów. Dziwi za to poparcie dla działań Kremla
deklarowane przez takich idoli naszej prawicy jak Vaclav Klaus czy Pat
Buchanan. Ten drugi, zwolenników izolacjonistycznej polityki USA,
pozwolił sobie nawet na stawianie takich kurwiozalnych tez jak np., że
ZSRR upadł "z dobrej woli" Kremla a Rosja chciała przyjaźni z
Zachodem, który zamiast pozwolić jej rządzić Europą Środkową,
odwdzięczył się Moskalom niewybaczalną zbrodnią : przyjął byłe kolonie
Rosji do NATO! (Wolnorynkowiec Buchanan uważa ponadto, że USA
niepotrzebnie drażniły Rosję... kupując ropę w Azerbejdżanie).
Podziały w sprawie konfliktu gruzińskiego przebiegały więc zygzakiem,
nie bacząc na lewicę i prawicę. Jak to się jednak stało, że "gwiazdy
prawicy" dały się uwieść ekipie kagiebistów?

"Głównym rodzajem broni rosyjskiej, decydującym o dotychczasowej
trwałości Rosji, jej sile i ewentualnych przyszłych zwycięstwach, nie
jest normalny w warunkach europejskich czynnik siły militarnej, lecz
głęboka akcja polityczna, nacechowana treścią dywersyjną, rozkładową i
propagandową" - pisał polski przedwojenny sowietolog, Włodzimierz
Bączkowski. Kagiebiści, jako ludzie inteligentni, rozumieli, że
niewiele by zdziałali, gdyby kierowali na Zachód jedynie propagandę
komunistyczną w "czystej" postaci. Musieli więc przekaz
dywersyfikować. Targetem byli: pacyfiści, socjaliści, nacjonaliści,
naziści, liberałowie, konserwatyści i kapłani wszystkich religii. Dla
każdego z nich mieli odpowiedni miraż, którym mogliby go mamić.
Niemców kusili wspólną granicą na Bugu, Francuzów wyparciem
amerykańskich wpływów z Europy, Arabów zniszczeniem Izraela, Żydów
walką z antysemityzmem, biznesmenów możliwością zrobienia kolosalnych
interesów, księży chrystianizacją reżimu. Polskich narodowców mamiono
cały czas wizją "piastowskiej granicy na Odrze i Nysie", "zagrożenia
przez rewizjonizm RFN" oraz "pogrążenia kraju we krwi przez wywołane
przez masonów powstanie". Wskazywano im przy tym, że komunistyczny
reżim cały czas ewoluuje w stronę stania się rządem narodowo-
katolickim. Dowodem na to miała być "patriotyczna" działalność
mordercy wielu polskich patriotów - ukraińskiego enkawudzisty Nikoły
Diomki vel Mieczysława Moczara, mającego przy swoim boku pewnego
przedwojennego żydowskiego kryminalistę o nazwisku: Alef-Bolkowiak.
Przykładem skuteczności działania tej propagandy, jest choćby to, że
"ulubiony uczeń Dmowskiego" Jędrzej Giertych jednocześnie oskarżał
Marszałka Piłsudskiego, o to, że w 1920 r. zaatakował "mających
pokojowe zamiary bolszewików" i chwalił zarazem politykę sowieckiej
marionetki Wojciecha Jaruzelskiego.

Wraz z dojściem Putina do władzy daje się zauważyć powrót Kremla do
stosowania zimnowojennej propagandy i łowienia pożytecznych idiotów.
Obiektem działań dezinformacyjnych jest również prawica. PRowcy z KGB
starają się przedstawić Władimira Władimirowicza jako
"konserwatywnego" i "chrześcijańskiego" przywódcę, który walczy ze
"złymi, żydowskimi oligarchami" i "syjonistyczną administracją
Busha" (takie tezy powtarzają choćby prawicowi, amerykańscy publicyści
na stronie rense.com). To stary, rosyjski chwyt propagandowy: zrzucić
wszystko na Żydów. W XVIII w. na dworach książąt niemieckich istniała
instytucja tzw. Hoffjude, czyli żydowskiego urzędnika wykonującego
niepopularne decyzje księcia (np. zbierającego podatki). Gdy lud się
burzył przeciwko księciu, Majestat oświadczał, że wszystkiemu winne są
nadużycia Hoffjude i skazywał zdziwionego żydowskiego urzędnika na
śmierć. Ponieważ w XIX w. na carskim dworze było wielu Niemców, ten
patent został przejęty Ochranę. Wobec kryzysu państwa, spodziewając
się wielkich zaburzeń społecznych, carskie służby już od 1882 r..
rozpoczęły operację: zwalić wszystko na Żydów. Ochrana oprócz
organizowania pogromów starała się również, by polscy endecy przyjęli
ideologię antysemicką i jednocześnie, już wtedy, poprzez swoich
agentów w zachodnich mediach... oskarżała Polaków o antysemityzm
(wszak trzeba było carowi umyć ręce, przed przyjęciem pożyczki od
Rottschilda...).

Metody Ochrany zostały szybko zaadaptowane przez CzKa i jej
następczynie. Tam również potrafiono szybko zorganizować kampanię
nienawiści etnicznej oskarżając dowolnie wybrany naród o cokolwiek, po
czym deportując go na Syberię. Dotykało to również Żydów. Od 1948 r.
Stalin szykował własny Holokaust. Masowe pogromy, procesy polityczne i
czystki zakończone deportacją do Birobidżanu. Pretekstem miał być
"imperializm Izraela". Przecież Żydzi rządzili ZSRR?! - odpowie z
niedowierzaniem wielu endeków. Od lat ZSRR przedstawiany jest przecież
jako "Rosja pod żydowską okupacją". To jednak kolejna propagandowa
sztuczka Kremla. Jak trafnie zauważył Józef Mackiewicz: Polska i inne
kraje za żelazną kurtyną nie znajdowały się pod rosyjską czy żydowską
okupacją. Były one pod okupacją PARTII KOMUNISTYCZNEJ i jej zbrojnego
ramienia: SŁUŻB SPECJALNYCH. Komuniści na całym świecie uważają się
przede wszystkim za "obywateli Ojczyzny Światowego Proletariatu".
Zgodnie z pismami Marksa państwo komunistyczne miało być państwem
światowym, gdyż... inaczej nie mogłoby przetrwać. Tak więc nawet
Czerwoni z Chin wykazywali przez bardzo długi okres lojalność tylko i
wyłącznie ZSRR (dopóki wiedziony ambicją Mao nie uznał, że to on
potrafi szybciej podbić świat od Rosjan). "My komuniści mamy jedną
ojczyznę. Jest to Związek Radziecki - powiedział ubek średniego
szczebla Moczar, odgrywający później z namaszczeniem rolę "polskiego
patrioty". Jak dowodzi prof. Pipes, żydowscy komuniści w ZSRR bardzo
chętnie prześladowali swoich ziomków - skutecznie doprowadzając do
zaniku religijnego judaizmu na tych terenach. Żydowski szef wywiadu
zagranicznego NRD Marcus Wolf nie miał żadnych oporów we wspieraniu
palestyńskich terrorystów dążących do zniszczenia Izraela. Bajeczka o
żydowskiej okupacji w państwach komunistycznych została wymyślona na
użytek potępienia okresu "błędów i wypaczeń" przez kolejne
komunistyczne ekipy. Stalin też miał swoich Hoffjuden, których
pozbywał się bez zmrużenia okiem w 1937 r. (by otworzyć drogę do
sojuszu z Hitlerem) i od 1948 r. (otwierając drogę do sojuszu z
Arabami). W Polsce rolę takich Hoffjuden odegrali choćby Anatol Fejgin
i Jacek Różański - nieźle zdziwieni, że towarzysze z bezpieki (w tym
Luna Brystygier) zapłacili im za lata wiernej służby.

Podobnie jest historyjką o "bohaterskiej" walce Putina z "żydowskimi
oligarchami". Oligarchowie byli zresztą oligarchami czysto z nazwy.
Jak zauważył Aleksander Litwinienko, nie posiadali oni żadnej realnej
władzy, która należała cały czas do służb specjalnych. Litwinienko
wiedział co mówi, bo w FSB miał za zadanie "przyciskać" oligarchów nie
wystarczająco opłacających się służbom. Superbogaci dostali swoje
bajeczne majątki od KGB jedynie w arendę i kiedy się zaczęli stawiać
swoim oficerom prowadzącym kończyli jak Chodorkowski, Gusiński i
Bierezowski. Tymczasem inni "oligarchowie", w tym również Żydzi z
pochodzenia (np. Abramowicz) cały czas w Rosji działają. I będą
działać, póki jeden z dyrektorów departamentu w FSB nie zdecyduje:
"Abramowicz wisi mi dwa kawałki, trzeba go zaj***!".

(Przy okazji odrębne ekipy PR-owców Putina wchodzą sobie czasem w
drogę. Np. kiedyś czytałem historyjkę o tym, że "walczący z
syjonistami" Putin darzy wielką estymą chasydów lubawiczerów, którzy
mieli go dokarmiać w czasie biednego dzieciństwa.)

Z powyższymi mitami jest silnie związany mit o Putinie jako
"chrześcijańskim przywódcy". Obecnie w Rosji rzeczywiście cerkiew
prawosławna zyskuje na sile a przedstawiciele władz lubią się pokazać
na uroczystościach religijnych. Cerkiew ta to jednak w większości
przebierańcy z KGB. Od 1929 r. była ona nazywana przez rosyjską
emigrację Patriarchatem Sowieckim. Jej przywódcami zostawali głównie
młodzi oficerowie służb a niedawno zmarły Patriarcha Sowiecki Aleksy
II to TW KGB o pseudonimie "Drozdow" (obecny miał w KGB pseudonim
"Michajłow"). Rosyjska cerkiew jest promowana przez władze, bo jest
ich narzędziem. Zresztą obecny cezaropapizm Putina to tylko
przedłużenie starej carskiej i bizantyńskiej tradycji zależności
"kościoła" od Państwa. Putin może sobie więc pozwolić na wszystko
nawet (jak twierdził Litwinienko) na uprawianie seksu z pięcioletnimi
chłopcami. TW "Michajłow" mu wszystko wybaczy. I przyjmie kolejną
wypłatę od swojego oficera prowadzącego.

Na potrzeby Zachodu Putin jest kreowany również na uczestnika wojny z
terroryzmem, który broni Rosję przed złowrogimi wahhabitami z Kaukazu..
Problemem jednak w tym, że większość z tych wahhabitów albo poparła
Kreml w drugiej wojnie z Czeczenią albo ujawniła się jako agenci
moskiewskich służb już w trakcie pierwszej wojny. Ahmad Kadyrow,
zabity przez czeczeńskich patriotów, kremlowski namiestnik w Groznym,
był wahhabickim muftim, który w 1994 r. publicznie wypowiedział Rosji
dżihad. Kolaboranckie bandy podległe jego synowi i następcy Ramzamowi
są złożone w dużej mierze z islamskich fundamentalistów, którzy siłą
egzekwują od zwykłych Czeczenów przestrzeganie prawa szariatu. Ludziom
Kadyrowa uchodzi bezkarnie nawet... linczowanie rosyjskich żołnierzy.
Również konkurencyjne, prokremlowskie bandy braci Jamadajew
(odznaczonych orderami "bohaterów Rosji") złożone są z wahhabitów..
Wzięły one u boku osetyjskich kryminalistów udział w agresji Gruzji na
Rosję, gdzie poniosły ciężkie straty. Inny islamskich bandyta, Rusłan
Łabazanow (błędnie nazwany przez Andrzeja Solaka "współpracownikiem
Dudajewa") po przegnaniu go w 1994 r. z Groznego przez ludzi Basajewa,
ujawnił się jako pułkownik GRU i został szefem FSB w Tołstoj-Jurcie,
gdzie "przypadkowo" zastrzelił go jeden z podkomendnych. Poza tym,
dzięki informacjom zdobytym przez Annę Politkowską i Aleksandra
Litwinienkę, wiemy dzisiaj, że większość "czeczeńskich" zamachów
terrorystycznych w Rosji, została zorganizowana przez FSB. Tak więc
"wahhabickie niebezpieczeństwo" przed, którym Putin rzekomo chroni
Rosjan zostało w całości stworzone przez rosyjskie służby specjalne.
Ponadto nie możemy zapominać o tym, że "walczący z islamskim
terroryzmem" Kreml wspiera Hezbollah (który w podzięce poparł rosyjską
inwazję na Gruzję), Hamas i Syrię, hojnie dostarczając przy tym broni
i technologii nuklearnej Iranowi.

Równie odległy od prawdy jest również mit Rosji przychylnej prywatnej
własności. Może o tym zaświadczyć nie tylko Michaił Chodorkowski.
Ofiarą władz stał się choćby również brytyjski koncern naftowy BP.
Prowadzi on w Rosji, wspólnie z czterema miejscowymi oligarchami firmę
joint-venture TNK-BP. Gdy BP zaczęło się spierać z oligarchami o
strategię tej spółki, nasłali oni na Brytyjczyków FSB, urząd skarbowy,
inspekcję pracy i służby imigracyjne. To spotkało wielki zachodni
koncern. I może w każdej chwili przytrafić się innym zagranicznym
inwestorom. Tym bardziej, że nawet według oficjalnych, rządowych
oświadczeń korupcja w rosyjskich urzędach i w milicji wciąż jest
ogromna i poważnie zagraża rozwojowi gospodarczemu kraju. Cóż to
zresztą za rozwój. Rosyjski budżet, tak jak np. wenezuelski czy
saudyjski, opiera się w ogromnej mierze na dochodach z eksportu ropy i
gazu. Gdy ceny rosną Kreml może sobie pozwolić, tak jak arabscy
szejkowie, na zbrojenia i socjalne rozdawnictwo. Gdy spadają (tak jak
w ostatnich miesiącach), dochodzi do krachu na giełdzie, nagle w
budżecie pojawia się deficyt i okazuje się, że dług zagraniczny
zrównał się z ogromnymi (ponad 500 mld dolarów) rezerwami
międzynarodowymi Rosji. Niezależnie ile Engelgard czy Korwin-Mikke
będą chwalić politykę gospodarczą Putina, zawsze przy spadku cen ropy
będzie Rosji zaglądało w oczy widmo bankructwa.

Na koniec warto obalić najgłupszy z mitów: o odrodzeniu moralnym Rosji
za czasów Putina. Prawdę mówiąc już same opisane wyżej działania
Kremla, stawiają Rosję w bardzo złym świetle. Nie wiem, więc dlaczego
niektórzy prawicowcy mówią o "odporności Rosji na zachodnią
zgniliznę". Tej zgnilizny jest u naszego wschodniego sąsiada więcej
nic w dzielnicy czerwonych latarń Amsterdamu. Alkoholizm, narkomania,
prostytucja, aborcja - wszystko to występuje w Rosji. I to nawet o
wiele obficiej nic na Zachodzie. Trudno też doszukiwać się "rycerza
bez zmazy" w premierze Putinie - kagiebiście z wielopokoleniowej
kagiebistowskiej rodziny, człowiekowi który donosił na swych kolegów
na studiach, osobie oskarżanej o wywołanie "drugiej blokady
Leningradu", czyli kradzież zachodniej pomocy dla głodujących emerytów
Sankt Petersburga i wreszcie człowiekowi, która według mjra Aleksandra
Litwinienki miał przez pewien czas kłopoty z awansem w służbach ze
względu na... pedofilskie skłonności.

Premier Vaclav Kalus twierdzi, ce Rosja przez lata '90-te była
"stawiana do kąta" przez Zachód i dopiero Putin przywrócił godność jej
mieszkańcom. Nieprawda. Przez całą ubiegła dekadę Zachód pompował w
nią miliardy pomocowych funduszów nie zwracając uwagi, że pieniądze te
są rozkradane, pozwolił Kremlowi masakrować Czeczenię a kremlowscy
politycy brylowali na międzynarodowych salonach. Tak samo ciepło
Zachód przyjął Putina. Nikt nie chciał Rosji niszczyć. Wszyscy chcieli
z nią handlować. Kremlowi i dziesiątkom milionów sierot po Breżniewie
to jednak nie wystarczało. Chcą oni znowu poczuć się wielkim Imperium,
Sowieckim Sojuzem, znów dominować nad Azją Centralną, Kaukazem,
Ukrainą, Białorusią, Pribałtyką, Europą Środkową. Ich celem jest
Bratni Związek Republik Sowieckich. Jak zauważył Władimir Bukowski,
obecni władcy Rosji, w chwili rozpadu ZSRR byli kagiebistami średniego
szczebla, którzy nie rozumieli dlaczego komunizm upada. Pocieszmy się
tym, że być może popełnią oni teraz te same błędy, co ich zwierzchnicy
z lat '80-tych.

Data: 2009-06-03 13:34:51
Autor: awe
Polski antysemityzm idzie w parze z rusofilizmem czyli tajemnice rosyjskiego wywiadu...

Sluchaj Jeshula ja lubie teksty o problematyce zydowskiej, ale czy moglbys sie jakos ograniczyc lub chocby selekcjonowac te teksty.

awe

Polski antysemityzm idzie w parze z rusofilizmem czyli tajemnice rosyjskiego wywiadu...

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona