Data: 2011-07-24 15:39:05 | |
Autor: stevep | |
Postać komiczna, czy tragiczna? | |
# Był znienawidzonym aparatczykiem. Dziś o świętach państwowych i religijnych w PRL, o tym, czy Gomułka spał z kozami, czym były średnia kotletowa i długi ołówek - opowiada Albin Siwak, były członek KC PZPR, w rozmowie z Anitą Czupryn
Byłem zawsze rozgadanym człowiekiem, lubiłem też posłuchać, co inni mają do powiedzenia. Z profesorami, u których jako robotnik budowałem w Konstancinie i wielu innych podwarszawskich miejscowościach domy, dyskutowaliśmy. Mówili: "Niedobrze, że ty ze swoją wiedzą, charyzmą, stoisz gdzieś na krawężniku, kiedy jezdnią idzie nurt życia. Powinieneś w to wejść". Odpowiadałem, że po co będę wchodził, jak tam Żyd na Żydzie. Odpowiadali, że właśnie dlatego Polacy powinni również tam być.. Pod wpływem tych rozmów wstąpiłem do PZPR. Nie skończyło się to dla Pana dobrze. Naraził się Pan Władysławowi Gomułce. Skończyło się trochę tragicznie. Znano mnie we wszystkich zakładach. Gomułka należał do organizacji partyjnej w FSO. Raz, dwa razy do roku brał udział w zebraniach. Były to czasy, o których mówiło się, że czy się robi, czy się leży, dwa tysiące się należy. W użyciu był tak zwany długi ołówek. Czyli pisało się te roboty, których się nie wykonywało. Na przykład, jeżeli jako brygadzista postawiłem dwóch cieśli, żeby zrobili parkan, to jak dużo dwóch ludzi zrobi? 50 metrów? Musiałem pisać, że zrobili co najmniej 300, bo by im dniówka nie wyszła. Albo po wybudowaniu budynku, na papierze było więcej gruzu, niż liczyła kubatura budynku. Jedni oszukiwali, drudzy przymykali oko, bo ludzie odmówiliby roboty. W tamtych czasach strajkowanie nie mieściło się w kanonach ustroju, unikano niezadowolenia. Jeszcze jak mi daleko było do partyjności, byłem zaproszony na posiedzenie Biura, jako znany budowlaniec, żeby powiedzieć o bólach, które nie pozwalają wydajnie pracować. Co z tego, że mówiłem otwartym tekstem, że nam, budowlanym, coś przeszkadza? Posłuchali, pokiwali głowami, że trzeba naprawić, ale nikt się tego nie podjął. Czym zdenerwował Pan Gomułkę? Sekretarz kombinatu i jego naczelny dyrektor oświadczyli: "Ty się przygotuj do wystąpienia, aby w imieniu naszych zakładów powiedzieć, że nie jest tak różowo, jak Gomułce w KC przedstawiają". Wtedy, kiedy wchodził ktoś na mównicę, nikt nie bił braw, dopiero potem, w zależności od tego, co powiedział. Chyba że był to członek Biura czy sekretarz, wtedy oklaskiwali go przed. A tu raptem spiker wywołuje moje nazwisko, a sala bije gromkie brawa. Dodawali mi otuchy. Gomułka zdejmuje okulary, przeciera, nie rozumie, co się dzieje. Idzie robotnik i brawo mu biją.. Zabrałem głos, mówię: "Towarzyszu Wiesławie, mam świeżo w pamięci, jak starościna ze starostą wręczali wam na Stadionie Dziesięciolecia bochen chleba, mówiąc, żebyś gospodarzył uczciwie, żeby każda Polka i każdy Polak miał tę kromkę. Ale nie dzielicie go uczciwie. Jeden ma pajdę z masłem, a drugi kromkę z wodą. Poza tym ludzi irytują wasze wystąpienia". Uniósł się: "Jakie?!". On miał wtedy paskudnego konika, przez rok czy półtora gadał, ile to tona lokomotywy staniała. Mówię więc: "Towarzyszu Wiesławie, toną lokomotywy matka nie posmaruje chleba dzieciom. Dlaczego opowiadacie o średniej kotletowej?". Nasi uczeni wykombinowali wtedy, że w Polsce Ludowej nie jest źle, bo licząc statystycznie, w tygodniu na głowę wypadają trzy kotlety. "W rzeczywistości jeden je sześć kotletów, a inny wcale. Wam to pasuje, a ludziom to nie pasuje". Walnął pięścią w stół: "To demagogia!". Od razu mnie z tej mównicy ściągnęli, legitymację zabrali, mój dyrektor, który był posłem, a sekretarz członkiem KC, mówią: "No, to nas załatwiłeś. Teraz nas wywalą". Wróciłem na budowę. Dobrze mi było bez partii. Ale okazało się, że Gomułka wcale nie kazał mnie wyrzucić. Owszem, zirytował się, ale nie powiedział, że należy mnie usunąć. Świętszy od papieża był sekretarz dzielnicowy, on mi kazał legitymację zabrać. # Ze strony: http://tiny.pl/h5xhl -- stevep Używam klienta poczty Opera Mail: http://www.opera.com/mail/ |
|