Dykus wrote:
Witam,
Obecnie wyglÄ…da to tak: jest kolizja, ja jestem poszkodowany, sprawca
(z uśmiechem na twarzy) podpisuje wspólne oświadczenie o zdarzeniu
drogowym i odjeżdża siną w dal. Od tej chwili ja, niczemu winny, jako
poszkodowany rozpoczynam morderczÄ… bataliÄ™ z jego ubezpieczycielem o
każdą złotówkę, abym zdołał przynajmniej doprowadzić samochód do stanu
sprzed kolizji. TracÄ™ czas, pieniÄ…dze, nerwy i kolejne dni bez
samochodu... Wnioski, odwołania, rzeczoznawcy, sądy... Przy szkodzie
całkowitej z reguły nie ma mowy, by wziąć od ubezpieczyciela kasę,
pójść do komisu i kupić sobie taki sam samochód. Trzeba dołożyć. A to
ja jestem poszkodowany...
Czy nie może wyglądać to np. tak:
Po kolizji, jako poszkodowany, występuję do sprawcy na drodze
cywilnej o odszkodowanie. Zamawiam niezależnego rzeczoznawcę, oddaję
auto do mechanika i żądam konkretnej kwoty od sprawcy. Sąd przyznaje
racjÄ™. I teraz sprawca niech sam walczy ze swoim ubezpieczycielem,
aby ten wypłacił mu pieniądze. Jeśli będzie miał problemy, to w przyszłości
może zmieni sobie na innego, albo przynajmniej będzie bardziej uważał
na drodze.
Dlaczego to ja, jako poszkodowany, muszę walczyć o każdą złotówkę,
podczas, gdy sprawca na tym nie ucierpi? No, poza szkodą we własnym
samochodzie i utratą 10% zniżek, ale to mnie nie dotyczy.
Przerabiał ktoś coś takiego? :)
jak cie stać to ni problem... ale na 100% jesteś pewien że nie było w tym zdarzeniu żadnej twojej winy?
bo jak tym u zrobisz na złość to on też może to samo i np wyslać Cie na badania psychotechniczne albo zrobią szczegółową ekspertyze twojego pojazdu itd..
|