Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Potencjalnie podejrzana polityczna (nie)poprawnoś ć

Potencjalnie podejrzana polityczna (nie)poprawnoś ć

Data: 2013-04-30 18:32:22
Autor: Gonzalez
Potencjalnie podejrzana polityczna (nie)poprawnoś ć
Polityczna poprawność narzucona Polakom siłą przez samozwańcze autorytety moralne spod sztandarów – jak to określają nasi dziennikarze obywatelscy – gazety kojarzonej z wyborami, telewizji grupy ITI i publicznej (wymieniające się dziennikarzami i w ramach społecznej misji stawiającej na głupkowate, oderwane od rzeczywistości seriale), czy grupy przemawiających z ekranów telewizyjnych politykierów (bo o polityka nad Wisłą [...]

Polityczna poprawność narzucona Polakom siłą przez samozwańcze autorytety moralne spod sztandarów – jak to określają nasi dziennikarze obywatelscy – gazety kojarzonej z wyborami, telewizji grupy ITI i publicznej (wymieniające się dziennikarzami i w ramach społecznej misji stawiającej na głupkowate, oderwane od rzeczywistości seriale), czy grupy przemawiających z ekranów telewizyjnych politykierów (bo o polityka nad Wisłą wyjątkowo trudno), zaczyna coraz bardziej uwierać nie tylko ludzi z mojego pokolenia, ale także tych co dopiero w dorosłe życie wejdą.

Oto moje 17-letnie dzieci odkrywają, że oglądanie telewizji, nawet prostych programów informacyjnych, mija się z celem. Wszystkie bowiem podają tę samą papkę, opierając się na oficjalnych komunikatach ogłaszanych na konferencji i relcjach z tragedii – im więcej ofiar, tym dłużej te relacje goszczą na ekranie. Co gorsza, te informacje często stoją w sprzeczności z wiadomościami, które można znaleźć w książkach – pamiętnikach, wspomnieniach, czy podręcznikach do historii.

Jak sobie młodzi radzą z tym dysonansem poznawczym? Odrzucają jedno ze źródeł, bądź oba naraz, żyjąc w wirtualnych światach wszelkiego rodzaju gier komputerowych, gdzie rzeczywistość wprawdzie jest iluzoryczna, za to prawda pozostaje prawdą zgodnie z regułami panującymi w takim, czy innym wirtualnym świecie. Krótko mówiąc morderstwo jest morderstwem, a wojna – wojną.

Tomasz Parol pisze dzisiaj o zbrodni wołyńskiej, regularnej rzezi dokonywanej na Polakach przez siepaczy z UPA wpatrzonych w „bohaterskich i dzielnych” SS-manów, przy której wojny graniczne w Afryce z ostatnich dwóch dekad wydają się obozami skautów.

Rząd – w imię politycznej poprawności – udaje, że sprawy rzezi na Wołyniu nie było, a setki tysięcy polskich cywilów, w tym dzieci i kobiety, ginęło tam w ramach walk(!) z Ukraińcami, którzy (słusznie, a jakże!) starali się o własną niepodległość.

Jako, że pochodzę z Warmii i Mazur, gdzie Ukraińców jest wielu, zdarzało mi się dyskutować z nimi na temat UPA, zbrodni wołyńskiej i samej Ukrainy, która choć jest niepodległym państwem we własnej nazwie zawiera informację, że była krańcem Rzeczpospolitej. Nie rzeczpospolitej ukraińskiej bynajmniej, ale właśnie polskiej. Nie udają, że nie było rzezi dokonanej na Polakach. Choć tematu chętniej by nie poruszali w imię budowy relacji między Polską a Ukrainą. Ale skoro oni potrafią nie udawać, że sprawy nie ma, dlaczego tematu unikają kolejne polskie (a więc reprezentujące polską rację stanu) rządy?

Oto z tekstu Dawida Berezickiego dowiaduję się, że polonista z wykształcenia, nie wiadomo dlaczego trzymający tekę ministra administracji i cyfryzacji, Michał Boni, z uporem godnym lepszej sprawy pracuje nad powołaniem Rady Przeciwdziałania Dyskryminacji Rasowej, Ksenofobii i z związanej z nimi Nietolerancji w Polsce. Obradująca niedawno Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych Sejmu RP, uznaje bowiem, że w ciągu dwóch lat wydarzyło się w Polsce 600 przypadków incydentów rasistowskich, ksenofobicznych bądź antysemickich. A przypadków takich w ostatnich latach przybywa. Są zdjęcia!

Kogo więc nazwa się dzisiaj w Polsce rasistą i antysemitą? To obowiązkowo młody mężczyzna o jasnej karnacji, najlepiej jasnych, krótko obciętych włosach. Doskonale łapię się w definicję. O… przepraszam. Nie jestem młody. Ale z racji tego, że nie boję się tematu rzezi na Wołyniu, śmiało można mnie definiować jako ksenofoba.

I to nie ważne, że będąc polskim patriotą, pasjami uwielbiam inne kultury i nacje, ani, że nie zdarzyło mi się złamać prawa i nie mam tego w planach. Jestem potencjalnie podejrzany – a więc śmiało można wobec mnie stosować areszt wydobywczy, przymusowe zatrzymanie a nawet… odebranie majątku. O nowej, groźnej instytucji „potencjalnie podejrzanego” być może wprowadzanej tylnymi drzwiami przez Tuska i jego ekipę, a z pewnością stosowanej już z powodzeniem w kraju nad Wisłą, pisze – ku przestrodze – Roman Sklepowicz, ścigający i ujawniający przypadki łamania prawa przez urzędy administracji publicznej i instytucje finansowe wobec obywateli Polski (bez względu na ich pochodzenie i poglądy).

Napisane przez: Pawel Pietkun

http://3obieg.pl/?p=94346

Potencjalnie podejrzana polityczna (nie)poprawnoś ć

Nowy film z video.banzaj.pl wicej »
Redmi 9A - recenzja budetowego smartfona