Data: 2009-06-24 12:09:42 | |
Autor: Rowerex | |
Powoli wracam do żywych :-) | |
On 10 Cze, 08:27, Frankie <"frankie[blablabla]"@post.pl> wrote:
Znaczy do jeżdżących... a raczej mających zamiar jeszcze pojeździć :-) Chwila moment i będziesz szalał po górkach jak nigdy :) Pozwolę sobie trochę się wyżalić przy okazji wątku. Wprawdzie nic mi się wielkiego nie stało, ale w niedzielę zaliczyłem takigo orła jakiego chyba jeszcze nie miałem. W zasadzie film mi się urywa kilka, kilkanaście sekund przed - koncówka wycieczki, świetnie się jechało, błoto, deszcz, woda, ogólny czad i taki sobie pagórek. Pamietam że na górze zachciało mi się pomacać lewą reką goleń amortyzatora (sprawdałem jak pracuje), ale na pewno nie było to w miejscu w którym leżałem tylko kilkadziesiat metrów wcześniej. Mała, wielka raczej, dekoncentracja, być może idiotycznie macanie amortyzatora, równa ubita ścieżka, lekki zjazd, można się rozpędzić, tylko trzeba uważać bo na samym środku są dwa stare i spróchniałe fragmenty pni, niby niskie, ale... Prawdopodobnie najechałem wprost na pień, ewentualnie na obydwa po kolei. Rower chyba naoglądał sią walk judo, bo wykonał wzorcowy rzut na plecy - ippon i koniec walki przed czasem ;-) Pamietam tylko szarpnięcie, wywaliło mnie z siedzenia i huknąłem wprost na plecy. Czasem przy wywrotkach jest choć ułamek sekundy na reakcję, ot choćby aby ładnie poturlać się po upadku. Niestety w tym przypadku szybkość lotu i pęd były tak wielkie, że nie dało się nic zrobić. Po wstaniu z pozycji horyzontalnej długo kombinowałem co się stało. Oczywiscie pierwsza myśl "czy rower cały", a dopiero potem macanie samego siebie :) Pozbierałem się i pojechałem do domu. Póżniej stwierdziłem ból pleców, między łopatką a kregosłupem - dzisiaj dość mocno boli przy wykonywaniu pewnych ruchów ręką i trochę mnie to niepokoi. Rowerem da się jeździć, ale jazda na stojąco jest troche bolesna. Całkiem też możliwe, że spadłem na butelkę, którą wiozlem w tylnej kieszonce koszulki, ale pewne to nie jest. Co ciekawe na drugi dzień bolała mnie też szyja, jakiś mięsień po prawej stronie (ciekawe, bo spadłem na lewy bok) - prawdopodobnie głowa poleciała mocno w lewo przy upadku co lekko nadwyrężyło mi ów mięsień po prawej. W sumie, chyba miałem szczęście, ciąglę czujęsię potłuczony, ale mogło być gorzej - takie uderzenie spokojnie mogło rozwalić mi bark, albo i co więcej. Moja własna głupota mogła źle sie skończyć... Pozdr- -Rowerex |
|