Data: 2012-07-03 18:09:59 | |
Autor: u2 | |
Prawda o Kielcach 1946 r. | |
W dniu 2012-07-03 11:16, mkarwan pisze:
Cz. I http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_726.html Czyli ubecko-zydowska prowokacja ten pogrom w Kielcach. |
|
Data: 2012-07-05 13:39:06 | |
Autor: Ikselka | |
Prawda o Kielcach 1946 r. | |
Dnia Tue, 03 Jul 2012 18:09:59 +0200, u2 napisał(a):
W dniu 2012-07-03 11:16, mkarwan pisze: Oczywiście, że tak! Mój Teść w tym dniu wrócił z podróży i idąc do domu od dworca PKP ulicą Sienkiewicza, natknął się przy mostku nad Silnicą na milczący tłum, który z rzadka i jakby w otępieniu i szoku rzucał kamieniami - w rzeczce leżało kilka ciał. Było już po wszystkium, kiedy Teść tam przechodził. Tłum nie był skory do "czynności", jednak od czasu do czasu z tyłu odzywały się jeszcze okrzyki zagadkowych osobników zagrzewajace do aktywności. Owszem, było kilku meneli, którzy dawali odzew rzucając kamienie... Teść nic nie mógł zrobić w pojedynkę, aby zatrzymać to, co się i tak już stało. Poszedł dalej, wstrząśnięty. Zawsze nam opowiadał o tym, żebyśmy pamiętali że to była prowokacja. W Kielcach wszyscy wiedzieli wtedy, że to była prowokacja - mówiło się w domach o tym, że nieznani ludzie podjudzali tłum do rękoczynu, ale najpierw inni nieznani nikomu ludzie wpadli do kamienicy i zabijali oraz wyrzucali żywych ludzi przez okna. Kielce wtedy to nie było duże miasto - każdy każdego znał. "IPN: Pogrom kielecki był prowokacją Mordowanie Żydów w Kielcach 4 lipca 1946 roku było sprowokowane i w znacznych stopniu wykonane przez wojsko, milicję i UB - wynika z drugiego tomu opracowania "Wokół pogromu kieleckiego", wydanego przez IPN. Do takiej tezy przekonywali też uczestnicy poniedziałkowej promocji tej książki w Wyższym Seminarium Duchownym. - Rzecz dotyczy narodu, który wszędzie był obcy. Była atmosfera na to, by tych obcych przegonić. Było w powietrzu przyzwolenie na prowokację - mówiła wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej Maria Dmochowska. Historyk IPN Marek Jończyk wyliczył, że przed 62 laty w Kielcach były w sumie "44 siedziby instytucji siłowych, mundurowych i cywilnych". Sam Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego liczył 600 funkcjonariuszy. Silne liczebnie i w pełnej gotowości były także milicja i wojsko, które kilka dni wcześniej ochraniały referendum mające zdecydować o przyszłości Polski. - Zastanawiające jest to, że te wszystkie instytucje uczyniły bardzo mało, by zapobiec zajściom - stwierdził Marek Jończyk. - Nie mam żadnej wątpliwości, że wydarzenia 4 lipca 1946 były prowokacją - podkreślił dr Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki, także historyk z IPN. - Teza, że to było spontaniczne działanie mieszkańców Kielc, nie ma uzasadnienia - dodał. Na dowód przywoływał zeznania Hanki Alpert, złożone dzień po pogromie w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Kielcach. Ta młoda Żydówka była w kamienicy na Plantach tragicznego dnia. Przesłuchującemu opowiadała, jak żołnierze wpadli do mieszkania na drugim piętrze, w którym schroniło się około 30 osób. Bili ich kolbami, wypędzali, dwie osoby wyrzucili przez okno, postrzelili i skatowali mężczyznę, który nie chciał oddać zegarka. Alpert zeznała też, że kilku żołnierzy po zdjęciu mundurów i czapek strzelało do ludzi zgromadzonych przed kamienicą, "a ludność i żołnierze stojący zrobiły dużą panikę między sobą, że Żydzi do nich strzelają". - Z jednej strony było aktywne prowokowanie wewnątrz budynku, z drugiej bierne na zewnątrz - podsumował dr Śmietanka-Kruszelnicki. Zastrzegł jednak, że aby udowodnić zamierzoną prowokację, trzeba znaleźć dowód, że przed 4 lipca była grupa osób, które o niej wiedziały. Sędzia Andrzej Jankowski zwrócił uwagę, że większość z 37 Żydów, ofiar zajść na Plantach, "miało rany zadane bronią wojskową", postrzałowe lub przypominające pchnięcie bagnetem. Wyliczył też, że zdecydowaną większość z oskarżonych w procesach po pogromie stanowili mundurowi. Sędzia Jankowski także mówił o prowokacji, ale wykluczał z niej "krajowe czynniki reżimowe". Zwracał natomiast uwagę, że Wojskami Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Kielcach dowodził ppłk Włodzimierz Dembowski, który nigdy nie miał legitymacji oficera Wojska Polskiego, a kilka miesięcy po pogromie wrócił do Armii Czerwonej. Natomiast szef sztabu tych wojsk w ówczesnym województwie kieleckim Nikołaj Czepiga już 8 lipca 1946 był - jak się wyraził sędzia Jankowski - za Bugiem. W opracowaniu IPN znajdziemy też szczegółowy życiorys Władysława Spychaja-Sobczyńskiego, który w czasie pogromu jako major dowodził WUBP, miał odpowiadać za dopuszczenie do zbrodni, jednak został uniewinniony, a w 1947 roku awansowany na podpułkownika. Pochodził z Ostrowca, ale karierę robił w ZSRR." http://www.jewish.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1733&Itemid=57 -- XL Do 5 lipca podpisz petycję: http://wpolityce.pl/wydarzenia/31278-polonia-apeluje-o-poparcie-petycji-do-obamy-ws-smolenska-dorota-skrzypek-komisja-miedzynarodowa-nadzieja-na-prawde-o-katastrofie Instrukcja jak podpisać: http://pomniksmolensk.pl/news.php?readmore=2050 |
|