Grupy dyskusyjne   »   pl.soc.polityka   »   Prezydent nie tej Polski.

Prezydent nie tej Polski.

Data: 2009-05-26 22:10:13
Autor: Zmarszczoneczołojarka
Prezydent nie tej Polski.
Wojna prezydent - premier będzie trwała, dopóki Lech Kaczyński jest prezydentem, a szefem PiS jego brat


PiS-owskie orędzie prezydenta i riposta rządu zepchnęły z czołówek kwestię sporu kompetencyjnego, o którym wypowiedział się Trybunał Konstytucyjny. Jego postanowienie jest niekorzystne dla prezydenta. We wszystkich punktach, które stały się przedmiotem konfliktu, rozstrzygnął on go na korzyść rządu i premiera (wątpiącym polecam lekturę postanowienia na stronie internetowej TK).

Konstytucja - słabo umocowany płot

A jednak nie kończy to postanowienie niczego. Spór nie zniknie, bo ten konflikt nie wynika z odmiennego rozumienia przepisów konstytucji przez obie władze, które uznają jej prymat oraz rolę arbitra, czyli Trybunału. To jest polityczny spór o kompetencje. Wynika stąd, że jednej ze stron doskwiera zbyt ciasny, jej zdaniem, gorset uprawnień nałożony na nią przez ustawę zasadniczą. I rozpycha go, zamiast się do niego dostosować. To się dzieje już wiele lat. Źródła są dwa. Po pierwsze, historycznie wytłumaczalna, ale zła decyzja, by nie tylko parlament, ale i prezydenta wybierać w wyborach powszechnych. Właśnie strona prezydencka głównie rozpycha i narusza konstytucję.

Po drugie, bezkarność, która sprawia, że praktyka trwa tyle lat. Jest prawie pewne, że niektóre przynajmniej poczynania Lecha Wałęsy ocierały się lub wręcz były złamaniem konstytucji. Na przykład przypisanie sobie wyłącznego prawa do mianowania części ministrów w rządzie czy próba jawnie antykonstytucyjnego rozwiązania Sejmu w roku 1995.

Rozpychał konstytucję także Aleksander Kwaśniewski, i to było główną przyczyną szorstkiej przyjaźni z premierem Leszkiem Millerem. Nawet dziś interpretacje ustawy zasadniczej przez byłego prezydenta są bliskie PiS i Lecha Kaczyńskiego, bo ginie w nich ewidentna dominacja uprawnień rządu przykryta ogólnikiem, że rząd i prezydent muszą współpracować. Wszystkie podobne praktyki pozostały bez konsekwencji. Nie ma się więc czemu dziwić, że i dla obecnego prezydenta konstytucja to marnie umocowany płot, którego nikt nie pilnuje i który można przesuwać wedle swego interesu.

Ze strony Sejmu zaś nie można doczekać się nowelizacji wielu ustaw uznanych przez Trybunał za sprzeczne z konstytucją. Ten przykład pokazuje marną świadomość konstytucyjną polityków i parlamentarzystów. Nie rozumieją roli ustawy zasadniczej w stabilizowaniu ustroju demokratycznego i tego, jak ważny jest jej autorytet. Ile razy słyszeliśmy publiczne krytyki istotnych zapisów konstytucji przez polityków rządzącej PO z premierem włącznie, mimo że nie ma dziś możliwości jej zmiany.

Publiczne podważanie konstytucji przez urzędujące władze przyczynia się do utrwalania u ludzi przekonania, że to prawny świstek niewiele więcej wart niż ten z czasów PRL. Nie dziwmy się więc, że świadomość konstytucyjna Polaków praktycznie nie istnieje, a w pracach maturzystów konstytucja kojarzy się tylko z tą 3-majową.

Wojna o ustrój prezydencki

Napisałem o rozpychaniu ustawy zasadniczej przez byłych prezydentów, ale nie stawiam ich na równi. Kwaśniewskiemu, politykowi młodemu i ambitnemu, za ciasno było w przypisanych mu uprawnieniach czyniących z niego bardziej żywy emblemat państwa niż podmiot władzy. Starał się je powiększyć, ale poza ambicją, aby znaczyć więcej, nie miał w głowie wrogiej konstytucyjnemu ustrojowi wizji politycznej. Dzięki temu napięcia między nim a centroprawicowym rządem Jerzego Buzka nigdy nie osiągnęły takiej ostrości i nigdy nie wylały się tak przed oczy obywateli jak konflikty Lecha Wałęsy z rządami czy obecny konflikt z rządem Lecha Kaczyńskiego.

W obu tych wypadkach mamy do czynienia z wojną polityczną, ze starciami o wiele ostrzejszymi publicznie, o wiele groźniejszymi i szkodliwszymi dla życia i wizerunku kraju. Te wojny nie wynikły z przypadkowego zderzenia się osobowości źle na siebie reagujących czy będących w konflikcie osobistych interesów, np. w walce o urząd prezydenta. To tłumaczenie, które ciągle się słyszy, jest powierzchowne i błędne. Poczynania obu prezydentów dyktowała ich niezgoda na istniejący porządek polityczny połączona z mniej lub bardziej wyraźną alternatywą. Wałęsą powodowało dążenie do utworzenia systemu prezydenckiego, bliskiego temu, który istniał w Rosji pod rządami Borysa Jelcyna. Była to ambicja niebezpieczna, która wywołała wiele zamętu w polityce i zniszczyła szanse Wałęsy na ponowny wybór. Jego piętą achillesową w dążeniu do prezydenckiego autorytaryzmu była samotność. Nie stanęła za nim nigdy poważna siła polityczna. Był rozgrywającym singlem.

Wojna o IV RP

Lech Kaczyński nie jest samotny, ale nie jest też rozgrywającym. Rozgrywającym jest brat kierujący jednoosobowo autorytarnie zorganizowaną partią, która ma poparcie przekraczające często jedną czwartą wyborców, a w szczytach dochodzące do jednej trzeciej. Na dodatek znaczna część tych wyborców to elektorat wierny, a nie lotny. Nie przeskoczy on łatwo na inne partyjne drzewo. Łączy PiS z tym elektoratem wrogi stosunek do obecnego kształtu politycznego Polski, a także, mniej lub bardziej wyraźne, wyobrażenie o tym, jak powinien wyglądać właściwy, zwany IV Rzeczpospolitą. Doświadczaliśmy jej klimatów, obrazów, słów i czynów w latach 2005-07 i sam wielokrotnie ją opisywałem oraz przed nią ostrzegałem już wtedy, gdy była w zapowiedziach.

Wśród nas, Polaków, istnieje od dawna, może od XIX wieku, albo wcześniej, podział na Polskę otwartą, zorientowaną na Europę i Zachód i Polskę zamkniętą, zorientowaną na siebie. Różnych można używać określeń, ale podział jest widoczny, często geograficznie. Ta zapatrzona w siebie, bojąca się obcych wpływów Polska szukała reprezentacji politycznej i ją znalazła. Sojusz pomiędzy nią a PiS zaistniały kilka lat temu zmienił gruntownie scenę polityczną i sens oraz dynamikę wydarzeń. Pojawiła się silna partia ustrojowej zmiany, wręcz przewrotu, i rozpoczęła wojnę z obecnym porządkiem.

Przytaczam już po raz drugi kluczowy, ale niedostrzegany i niedoceniany cytat z artykułu Jarosława Kaczyńskiego ogłoszony w "Dzienniku" ("Celem Tuska jest dezintegracja narodu) 18 września 2008 r.: "W Polsce toczy się zasadniczy spór o kształt naszego kraju i trzeba dużo złej woli albo też zupełnego braku kwalifikacji poznawczych, aby go nie dostrzegać. Znacznie poręczniej jest udawać, że się nie wie, o co chodzi, nie przyjmować do wiadomości, biadać nad upadkiem obyczajów". Ten cytat jest kluczem dla rozumienia poczynań braci i ich partii. Ta wojna, czy jak pisze Kaczyński: "zasadniczy spór o kształt naszego kraju", ukierunkowuje wszystkie poczynania PiS, także poczynania prezydenta będącego ekspozyturą tej partii.

Prezydent IV RP

Lech Kaczyński do państwa, które urzędowo reprezentuje, do III Rzeczypospolitej nie ma ciepłych uczuć. On jej nie znosi, mówiąc najłagodniej, jak można, choć może mniej zajadle niż brat. Reprezentuje konkretne państwo, wobec którego jednak i wobec wyrażającej je konstytucji nie odczuwa lojalności, wnosząc z jego słów i zachowań. Sytuacja, od czasu kiedy został nieszczęśliwą decyzją wyborców osadzony na obecnym stanowisku, jest patologiczna, bo prezydentem realnie istniejącej III Rzeczypospolitej jest człowiek uważający się za prezydenta IV Rzeczypospolitej, bytu, który istnieje tylko w głowach jego, jego brata i pewnej liczby ich zwolenników.

To jest prezydent innej Polski, której nie ma, a jego zdaniem powinna być. Misja Lecha Kaczyńskiego od początku do dziś jest podporządkowana jednemu - dopomóc bratu i ich wspólnej partii w destabilizacji obecnego porządku, w pozbawieniu go, jak to tylko możliwe, legitymacji społecznej, w zniszczeniu wspierających III Rzeczpospolitą sił, dziś głównie Platformy Obywatelskiej. Temu służy wszystko, włącznie z orędziem prezydenta, które było oskarżycielskim, tendencyjnym manifestem wyborczym jego brata i ich partii odczytanym przez prezydenta prokurenta. I temu służy kampania wyborcza PiS do Parlamentu Europejskiego mająca na ważnym odcinku politycznym zniwelować skutki ich klęski w roku 2007. To jest kampania, która pod szyldem dawania żółtej kartki PO ma przybliżyć przed nasze oczy znany doskonale obraz IV RP. Nie powinno być co do tego żadnej wątpliwości.

Kiedy nastanie pokój?

Nie mogło więc postanowienie Trybunału Konstytucyjnego niczego zakończyć. Tej wojny nie zakończy nawet porażka Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, bardzo możliwa. I bardzo pożądana, aby po pięciu latach braku prezydenta rzeczywiście istniejącego państwa stanowisko to objął ktoś, dla kogo III Rzeczpospolita jest tym, czym jest - odzyskaną wolnością i niepodległością, a nie zdradą i wypaczeniem. Tę wojnę mogłyby złagodzić zmiany w Prawie i Sprawiedliwości - wymiana kierownictwa, odejście od autorytarnej organizacji i porzucenie zamiarów wywracania porządku politycznego.


PiS może być wpływową partią demokratycznej, konserwatywnej prawicy, ale dziś nią nie jest. Jest, jak napisałem, partią ustrojowego przewrotu i jak długo nią pozostanie, powinna być trzymana przez wyborców z dala od sterów państwa. Zakończyć natomiast tę wojnę może kulturowe i polityczne otwieranie się na Europę i świat tej Polski, która dziś się ich boi, albo kapitulacja przed nią pozostałej, ogromnej większości, co już się na krótko stało w roku 2005. Pierwsze oznaczające poszerzenie zakresu zgody narodowej co do kształtu Rzeczypospolitej byłoby dobrym rozwiązaniem, choć wymaga czasu. Drugie - wielką klęską.

* Ekonomista, publicysta


http://wyborcza.pl/1,75515,6648448,Prezydent_nie_tej_Polski.html


Przemek

--
Współtwórca kampanii wyborczej PiS zatrzymany i aresztowany. Michał B. jest także znany jako autor filmu "Nocna zmiana".

W trosce o los Ojczyzny olej pisuar, wybierz Platforme Obywatelską!

Data: 2009-05-26 22:10:54
Autor: Zmarszczoneczołojarka
Prezydent nie tej Polski.
http://wyborcza.pl/1,75515,6648448,Prezydent_nie_tej_Polski.html

P.

--
Współtwórca kampanii wyborczej PiS zatrzymany i aresztowany. Michał B. jest także znany jako autor filmu "Nocna zmiana".

W trosce o los Ojczyzny olej pisuar, wybierz Platforme Obywatelską!

Data: 2009-05-27 03:14:25
Autor: p47
Prezydent nie tej Polski.

Użytkownik "Zmarszczoneczołojarka" <adres@email.pl> napisał w wiadomości news:gvhici$naa$1inews.gazeta.pl...
http://wyborcza.pl/1,75515,6648448,Prezydent_nie_tej_Polski.html

P.

-- Współtwórca kampanii wyborczej PiS zatrzymany i aresztowany. Michał B. jest także znany jako autor filmu "Nocna zmiana".



A takiej Beacie Sawickiej, Misiakowi, idolowi emerytów i studentów, czyli Palikotowi czy też Kurnatowskiemu nawet włos z głowy nie spadł;-))

Data: 2009-05-26 23:27:39
Autor: Adam
Prezydent nie tej Polski.
Nie zpaominajmy, że Konstytucja była pisana przez Kwacha i jego pomagierów z SLD w taki sposób, aby gdyby przypadkiem prezydentem na kolejną kadencję został Wałęsa - nie mógłby on niczego zrobić wbrew rządowi. Tak więc ta konstytucja jest skażona od samego początku (przypominam ówczesne gorące dyskusje na temat jej projektu i kto go tak usilnie i zdecydowanie przepychał).
Potem rzevz jasna prezydentem został Kwach, premierem był Miller, więc było OK (chociaż pamiętam słynną szorstką przyjaźń i jak Kwach w zgodzie z tą kulawą konstytucją gdy chciał, uwalał zapędy Millera). Nie zpaominajmy też, że Kwach w interesie UB-eckiej kamaryli zablokował swego czasu próbę ucięcia im wysokich emerytur.
AC

Data: 2009-05-27 03:14:16
Autor: wt
Prezydent nie tej Polski.
Wśród nas, Polaków, istnieje od dawna, może od XIX wieku, albo wcześniej, podział na Polskę otwartą, zorientowaną na Europę i Zachód i Polskę zamkniętą, zorientowaną na siebie.
Zorientował się dzidziuś na cudzą mamusię. Podróżowała  samolotem pani z dzieckiem. W pewnym momencie dziecko doszło do wniosku, że jego mamusia mu nie odpowiada i postanowił poszukać sobie innej. Podobnie było w czasie potopu, przed rozbiorami. A szaber powszechny na gospodarce trwa. Znawcy przedmiotu uważają, że sytuacja nie jest beznadziejna, gorzej bywało.

Prezydent nie tej Polski.

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona