Data: 2011-08-10 19:02:02 | |
Autor: Grzegorz Z. | |
ProPedo | |
Szpital i sędziowie sabotują prawo zgwałconej przez wuja 14-latki do
usunięcia ciąży. Dziewczynka i jej rodzina są w rozpaczy Sprawę 14-letniej mieszkanki Posadas w prowincji Misiones szpital i sąd przerzucają sobie niczym gorący kartofel. Nikogo nie interesuje jej dobro ani nawet obowiązujące prawo. Od dwóch tygodni dziewczynka i jej rodzina żądają usunięcia ciąży w miejskim szpitalu. Ten czeka na nakaz sądu. Sąd uważa jednak, że żaden nakaz nie jest potrzebny. A czas płynie. Dziewczynka jest w 10. tygodniu ciąży. Jako jedna z dziesiątki rodzeństwa mieszka z rodzicami w dzielnicy biedoty. Nie wiadomo, czy i kiedy gwałt i ciąża wyszłyby na jaw, gdyby na zajęciach w szkole nie musiała napisać wypracowania na temat najszczęśliwszego i najgorszego dnia w życiu. Opisała więc gehennę swoją i młodszej, 10-letniej siostry, którą molestował seksualnie i gwałcił 53-letni wuj, a ona próbowała jej bronić. O treści wypracowania dowiedziała się od szkolnej nauczycielki matka dziewcząt i zawiadomiła policję. Zanim sędzia Ricardo Balor zdążył zatrzymać i przesłuchać wuja dziewczynek (brata matki), ten usłyszał o oskarżeniu. Porwał dziewczynkę spod szkoły, zabrał na pustkowie i za karę zgwałcił. Zawiadomiona o kolejnym przestępstwie policja aresztowała go. Dziewczynkę, która uskarżała się na bóle brzucha, matka zaprowadziła do szpitala - okazało się, że jest w ciąży. Obydwie poprosiły lekarzy o jej usunięcie. Argentyńskie prawo pozwala na to, gdy ciąża zagraża życiu lub zdrowiu kobiety bądź jest skutkiem gwałtu. Lekarz potrzebuje tylko zawiadomienia o gwałcie lub złożonego pod przysięgą zeznania ofiary. Jednak klinika położnicza uchyla się od zabiegu i wbrew prawu żąda sądowego zezwolenia na aborcję. Rodzina wystąpiła o nie do miejscowego sądu za pośrednictwem rzeczniczki praw obywatelskich. Sędzia Marta Alegre przekazała sprawę sędziemu Balorowi. Ten oświadczył co prawda, że żadne zezwolenie nie jest potrzebne, ale nie wypowiedział się na piśmie, powołując się na swoje przekonania religijne. Sprawa wróciła więc do sędzi Alegre, ona zaś przekazała ją wyższej instancji. Kiedy ta nakazała sędzi Alegre wydanie orzeczenia, odmówiła pod pretekstem, że szpital formalnie (na piśmie) aborcji nie odmówił, sąd więc nie ma się do czego ustosunkowywać. Prawo federalne zezwala na aborcję w całej Argentynie, ale poszczególne prowincje stosują dodatkowe przepisy i jego wykładnie. Prowincje Buenos Aires, Chubut czy Neuquén mają szczegółowe wytyczne dla szpitali, by uniknąć nieporozumień. Prowincja Misiones ich nie ma. Jednak rok temu w podobnej sprawie sędzia w prowincji Rio Negro wydał orzeczenie zezwalające szpitalowi na aborcję, mimo iż potwierdzało jedynie jej legalność - zaoszczędził więc zgwałconej dziewczynce wędrówki po sądach. Adwokat rodziny z Posadas złożyła teraz apelację i żąda jak najszybszego orzeczenia. - Ani córka, ani ja nie chcemy tego dziecka - mówi Carmen, matka dziewczynki. - Sama mnie prosiła, by szukać sprawiedliwości. Nigdy nie sądziłam, że mój brat jest zdolny do takiego czynu. Moja córka nigdy mu nie wybaczy. - Sędziowie przerzucają sobie piłkę. To skandal. Prawo przewiduje legalność aborcji w takim przypadku i musi być przestrzegane niezależnie do tego, jakie ktoś ma poglądy - oświadczyła Gisela Spaciuk, szefowa Ośrodka Równości Płci z Uniwersytetu Misiones. http://wyborcza.pl/1,75477,10093763,Zgwalcona_argentynska_dziewczynka_nie_moze_dokonac.html#ixzz1Ue8TUXGB -- http://www.youtube.com/watch?v=aM0J81HJTmE |
|