Grupy dyskusyjne   »   pl.rec.gory   »   Próba kondycji:)

Próba kondycji:)

Data: 2011-07-14 10:32:41
Autor: Andrzej J.
Próba kondycji:)
Witam,
Nie wiem gdzie takie coś mogę sobie sprawdzić/zweryfikować więc zapytam tu u wedrownisiów:)
Od 5-6 lat nie byłem w górach, mam pracę siedzącą i niestety absorbującą w dodatku dallleko od gór - wszystkich:( Troszkę biegam w wolnej chwili, troszkę tzn raz w tygodniu, dwa - po 2-5km. Doświadczenie górskie jako tako mam, kiedyś chodziłem, nawet troszkę pod opieką kolegów wspinałem się. Dostałem nagłą propozycję zabrania się w góry by połazić. No i czy ja dam radę? A jadę w tatry wysokie słowackie. Zrobiłem sobie taki test - wyczytany gdzieś na jakimś forum.
Chodzenie, bieganie po schodach lub po prostu wchodzenie na taboret/krzesło etc. Wiec rano przebiegłem jakieś 3-4km(asfalt). Po pracy powchodziłem sobie na taki stołek o wysokości prawie 50cm. Jednego dnia 250 razy, drugiego 500, wczoraj 700 i zakwasów nie mam. Po odpoczynku z 5 minut pewnie dojechałbym do 1000 jak nic myślę. Te 700 razy wchodziłem 40-45 minut. No i co ja mogę powiedzieć o swojej kondycji? Na jej poprawę to czasu nie mam, a wiem, że powininem dbać o nią na bierząco albo z 3 miesiące wcześniej zacząć, ale cóż... --


Data: 2011-07-14 11:27:55
Autor: Artur Stachura
Próba kondycji:)
On Thu, 14 Jul 2011 10:32:41 +0000 (UTC), Andrzej J.
<teglers@gazeta.SKASUJ-TO.pl> wrote:
No i co ja mogę powiedzieć o swojej kondycji? Na jej poprawę to czasu nie mam, a wiem, że powininem dbać o nią na bierząco albo z 3 miesiące wcześniej zacząć, ale cóż...

Na Twoim miejscu nie przejmował bym się ewentualnymi brakami w
kondycji tylko starałbym się dostosować na miejscu wysiłek do
możliwości. Po pierwszej (nie za długiej, 2-3 godziny) wycieczce w
góry będziesz wiedział więcej niż przez tydzień liczenia schodków :-)
Dopilnuj raczej, żeby Twoi towarzysze nie wyciągnęli Cię od razu na
jakąś wyrypę i zwracaj (sobie i im) uwagę na odczuwane niedyspozycje.
Jeśli będziesz czuł się niezbyt pewnie, po prostu zrezygnuj z
bardziej wymagających wycieczek. To żaden wstyd.

Tak swoją drogą, zawsze się dziwię, że ludzie którzy "nie mają czasu"
na codzienne dbanie o kondycję fizyczną, po paru-parunastu latach
mają _mnóstwo_ czasu na chodzenie do lekarzy, pobyty w sanatoriach,
terapie itd...

Pozdrawiam
--
Artur Stachura

Data: 2011-07-14 12:47:42
Autor: Daniel Stalica
Próba kondycji:)
W dniu 2011-07-14 12:32, Andrzej J. pisze:
Witam,
Nie wiem gdzie takie coś mogę sobie sprawdzić/zweryfikować więc zapytam tu u
wedrownisiów:)
Od 5-6 lat nie byłem w górach, mam pracę siedzącą i niestety absorbującą w
dodatku dallleko od gór - wszystkich:( Troszkę biegam w wolnej chwili,
troszkę tzn raz w tygodniu, dwa - po 2-5km. Doświadczenie górskie jako tako
mam, kiedyś chodziłem, nawet troszkę pod opieką kolegów wspinałem się.
Dostałem nagłą propozycję zabrania się w góry by połazić. No i czy ja dam
radę? A jadę w tatry wysokie słowackie. Zrobiłem sobie taki test - wyczytany
gdzieś na jakimś forum.
Chodzenie, bieganie po schodach lub po prostu wchodzenie na taboret/krzesło
etc. Wiec rano przebiegłem jakieś 3-4km(asfalt). Po pracy powchodziłem sobie
na taki stołek o wysokości prawie 50cm. Jednego dnia 250 razy, drugiego 500,
wczoraj 700 i zakwasów nie mam. Po odpoczynku z 5 minut pewnie dojechałbym
do 1000 jak nic myślę. Te 700 razy wchodziłem 40-45 minut.
No i co ja mogę powiedzieć o swojej kondycji? Na jej poprawę to czasu nie
mam, a wiem, że powininem dbać o nią na bierząco albo z 3 miesiące wcześniej
zacząć, ale cóż...


Jeśli zamierzasz faktycznie połazić (niewyczynowo) to się nie bój tylko jedź i baw się dobrze!

--
Strony internetowe, sklepy internetowe.
Pozycjonowanie i optymalizacja.
http://stalica.pl

Data: 2011-07-14 11:19:01
Autor:
Próba kondycji:)
Daniel Stalica <daniel@stalica.info> napisał(a):
Jeśli zamierzasz faktycznie połazić (niewyczynowo) to się nie bój tylko jedź i baw się dobrze!

dzięki, nie chodzi o to że się boję:) Zastanawia mnie tlko sam fakt jaką mam kondycję, wiem też od znajomego, amatorsko trnuje kultorystyke i potwierdził te ćwiczenia na nogi z wchodzeniem na laweczkę. On to robi 3 razy w tygodniu przez 1 godzinę. Czy to dużo, mało nie wiem. --


Data: 2011-07-15 08:10:39
Autor: Grzegorz
Próba kondycji:)
Hello teglers@WYTNIJ.gazeta.pl !:
Daniel Stalica<daniel@stalica.info>  napisał(a):
Jeśli zamierzasz faktycznie połazić (niewyczynowo) to się nie bój tylko
jedź i baw się dobrze!

dzięki, nie chodzi o to że się boję:) Zastanawia mnie tlko sam fakt jaką mam
kondycję, wiem też od znajomego, amatorsko trnuje kultorystyke i potwierdził
te ćwiczenia na nogi z wchodzeniem na laweczkę. On to robi 3 razy w tygodniu
przez 1 godzinę. Czy to dużo, mało nie wiem.

Moim zdaniem to zupełnie inny rodzaj wysiłku. Tak samo jak bieganie .... I na pewno za mało !!!!!

W sumie myślę, że dasz radę, choć najlepszym treningiem byłby marsz, najlepiej z plecakiem. Tak ok. 20-30 km po płaskim, albo lepiej po pagówkach.

Co do wchodzenia na stołek ... hehe, niby suma podejść to pareset metrów, ale ... Lepiej wchodzić na xx-piętrowy wieżowiec, ale spokojnym tempem, to nie wyścigi.

Z mojego doświadczenia :

- dużo daje jazda na rowerze, tempo spokojne, tak 4-7 godzin jazdy. Czyli do 100-120 km w łatwym terenie. Oczywiście nie od razu !!!!!

- W czasie wędrówek masz zazwyczaj do pokonania 15-30 km i podejść od 500 do 1500 m. W Tatrach będzie więcej podejść, za to mniej w poziomie.

Jak by na to nie patrzeć - organizm powinien wytrzymać ok. 5-8 godzin spokojnego wysiłku, z jedną dłuższą przerwą. A jak to symulujesz - to już Twoja w tym głowa ;-) !

Ja bym jechał w ciemno, ma to być wypoczynek a nie haratanie. Tak jak Daniel napisał. A jak wysiądziesz czy będą zakwasy, to będzie odpoczynek i tyle !

powodzenia !
--
Grzegorz

maila znajdziesz tu : http://www.cerbermail.com/?4589b6Uox1

Data: 2011-07-14 14:50:37
Autor: Jawi
Próba kondycji:)
W dniu 2011-07-14 12:32, Andrzej J. pisze:
na taki stołek o wysokości prawie 50cm. Jednego dnia 250 razy, drugiego 500,
wczoraj 700 i zakwasów nie mam. Po odpoczynku z 5 minut pewnie dojechałbym
do 1000 jak nic myślę. Te 700 razy wchodziłem 40-45 minut.
No i co ja mogę powiedzieć o swojej kondycji? Na jej poprawę to czasu nie
mam, a wiem, że powininem dbać o nią na bierząco albo z 3 miesiące wcześniej
zacząć, ale cóż...

He... nigdy bym nie wpadł, żeby wchodzić na ławkę tak w kóło:)
Ale sądzę, że nie jest tak źle. 800 razy na taką ławkę to masz 400m przwyższenia i to chyba "gorszego" niż wchodzenie pod górę. Schodami i to takimi 50cm jest bardziej wyczerpujące.
Ja bywam w górach ze znajomymi 2-3 razy do roku. Są wyżsi ode mnie, mają dłuższe nogi i zapi...ją jak na maratonie, co mnie na maksa irytuje. I tu jest większy problem niż w kondycji chyba. Tempo trzeba też dostosować np tym, że najsłabszy idzie pierwszy.



--

Data: 2011-07-14 16:04:13
Autor: Zbynek Ltd.
Próba kondycji:)
Witam

Andrzej J. napisał(a) :
(ciach)

Nie masz się czym martwić. Skoro biegasz, to już jakąś tam bazową
kondycję wyrobiłeś. Taboret to tylko potwierdził.
W miarę możliwości tylko bym zwiększył jednorazowe przebiegi.
Z ciekawości - jaki masz czas na którymś z dystansów? Np. 5km.

No i równie ważna jest sprawa regeneracji. Szczególnie, że nie znam
Twoich możliwości. Krótko - jeść od razu po wstaniu, nie po
zrobieniu pierwszych 2 godzin marszu. W trakcie wysiłku też jeść,
nie zap... jak mały samochodzik z celem: zjem jak skończę trasę,
tylko w trakcie. No i po zakończeniu wysiłku. Nie za 3 godziny,
tylko od razu. Po wysiłku dużo białka. I tyle. Krótki opis i pozwoli
Tobie nie tracić kondycji w trakcie wycieczki.

Aha, no i picie. Dużo pić. Nie jak się zachce pić, tylko co 30-60
minut parę łyków. Jak czujesz pragnienie to już jesteś odwodniony.
Jak nie czujesz pragnienia po bardzo dużym wysiłku, to jest jeszcze
gorzej :-)

--
Pozdrawiam
   Zbyszek
PGP key: 0x5351FDE3

[Człowiek zaczyna używać dopiero wtedy rozumu, gdy kończą mu się
wszystkie możliwości.]

Data: 2011-07-14 18:00:41
Autor: Maurice de Poszepszynski
Próba kondycji:)
Użytkownik - Andrzej J. napisał:
..........
Chodzenie, bieganie po schodach lub po prostu wchodzenie na taboret/krzesło
etc. Wiec rano przebiegłem jakieś 3-4km(asfalt). Po pracy powchodziłem sobie
na taki stołek o wysokości prawie 50cm. Jednego dnia 250 razy, drugiego 500,
wczoraj 700 i zakwasów nie mam. Po odpoczynku z 5 minut pewnie dojechałbym
do 1000 jak nic myślę. Te 700 razy wchodziłem 40-45 minut.


Ludzie to mają ... w głowach. Boszsz...
--
Wendy! I'm home.

Data: 2011-07-15 04:43:31
Autor: __Maciek
Próba kondycji:)
Thu, 14 Jul 2011 10:32:41 +0000 (UTC) "Andrzej J."
<teglers@gazeta.SKASUJ-TO.pl> napisał:

Chodzenie, bieganie po schodach lub po prostu wchodzenie na taboret/krzesło etc. Wiec rano przebiegłem jakieś 3-4km(asfalt). Po pracy powchodziłem sobie na taki stołek o wysokości prawie 50cm. Jednego dnia 250 razy, drugiego 500,
[...]
mam, a wiem, że powininem dbać o nią na bierząco albo z 3 miesiące wcześniej zacząć, ale cóż...

OMFG aleś traumatyczne ćwiczenia wybrał. Zamiast takich dziwactw
polecam rower. Przyjemne, nie nudzi się i jest niezłym ćwiczeniem żeby
utrzymać/poprawić kondycję a przy tym zwiedzać, cieszyć się przyrodą.
Kup licznik (prędkościomierz). Na pierwsze 2-3 jazdy jedź bez jakiegoś
strasznego forsowania, ale może też bez jazdy na zupełne minimum.
Później staraj się już jeździć "ile fabryka dała". Nie zrażaj się tym
że na początek fabryka daje tylko 18-20km/h, wszystko przyjdzie z
czasem. Zwiększaj stopniowo obciążenie, pamiętając aby dawać sobie dni
wypoczynkowe. Na początku jeździj tylko raz w tygodniu np. w weekend
po np. 30km, później możesz częściej i dalej (np. ok. 50km), ale jak
wyniki (prędkośc "przelotowa", szybkość zmęczenia) zaczynają spadać to
znak że trzeba rower odstawić na 3-5 dni, dobrze się odżywiać i
wysypiać (u mnie wczle nie zawsze jest z tym tak łatwo :-) ). Z czasem
nauczysz się jak trenować żeby się nie przetrenować. Ja, gdy jestem
wypoczęty i w dobej formie jestem w stanie w sposób ciągly uzyskiwać
na asfalcie 30km/h (i tak się od czasu do czasu na światłach gdzieś
stoi więc nie jest to takie ciągłe, poza może ścieżką do Powsina :-)
). W gorsze dni ok. 27km/h. Poniżej 26km/h oznacza już stan awaryjny.
Jeżdżę starym, ciężkim góralem na terenowych oponach, ważę 90-92kg, w
górach i tak muszę mieć jeden-dwa dni rozruchowe, ale z reguły nie mam
większych problemów z kondycją. U Ciebie (inny rower, inne
przełożenia, może bardziej rozsądne ogumienie :-) ) prędkości mogą być
inne, ale chodzi o to żeby jednak gdy tylko się da, jechać na maksimum
swoich możliwości.

Acha, jeżeli zamierzasz dopiero kupić rower, to niech Ci nie przyjdzie
do głowy kupienie "roweru" z supermarketu. To nie rower tylko atrapa i
niestety zepsuje się zanim jakiekolwiek postępy zrobisz. Prawdziwe
rowery kupuje się w sklepach rowerowych i ich cena zaczyna się
niestety od ok. 1200zł (firmy robiące normalne rowery to np. Merida,
Giant, Kross, Unibike). Do tego trzeba doliczyć dobre zapięcie,
koniecznie typu U-Lock (ok. 200zł), polecane firmy jeżeli o to chodzi
to Kryptonite, Abus. Jeżeli dalej masz chęć jednak kupić rower za
299zł z supermarketu to przeszukaj archiwum grup i internet pod hasłem
"makrokesz" - dokładnie takim...

Co do innych sposobów poprawiania kondycji - zapomnij że istnieje coś
takiego jak winda, po prostu zawsze chodź, czy raczej biegaj po
schodach. Ja windy używam tylko jak potrzebuję coś dużego i/lub
ciężkiego przewieźć. W pozostałych przypadkach biegam po schodach, też
najszybciej jak potrafię, po dwa stopnie w górę i w dół.

Data: 2011-07-15 08:10:08
Autor: Grzegorz
Próba kondycji:)
Hello __Maciek !:

Acha, jeżeli zamierzasz dopiero kupić rower, to niech Ci nie przyjdzie
do głowy kupienie "roweru" z supermarketu. To nie rower tylko atrapa i
niestety zepsuje się zanim jakiekolwiek postępy zrobisz. Prawdziwe
rowery kupuje się w sklepach rowerowych i ich cena zaczyna się
niestety od ok. 1200zł (firmy robiące normalne rowery to np. Merida,
Giant, Kross, Unibike). Do tego trzeba doliczyć dobre zapięcie,
koniecznie typu U-Lock (ok. 200zł), polecane firmy jeżeli o to chodzi
to Kryptonite, Abus. Jeżeli dalej masz chęć jednak kupić rower za
299zł z supermarketu to przeszukaj archiwum grup i internet pod hasłem
"makrokesz" - dokładnie takim...

Oj przesadzasz - rowery marketowe do amatorskiej turystyki nie są złe, choć wymagana jest znajomość podstaw naprawy i regulacji. Wiem - miałem w domu chyba ze 3 takie.

Ale jest inna opcja - tani rower ze sklepu rowerowego, za kilkaset zł. Niezbyt lekki, nie na wyczynowe jazdy, ale dla amatora OK. Też mam taki w domu (choć nie mój) i nie można narzekać.

Ale popieram Twoją tezę - rower jest wspaniałym środkiem na dobrą kondycję ! Sprawdziłem wielokrotnie na sobie, tak0że w tym roku przed Pirenejami !

pzdrw.
--
Grzegorz

maila znajdziesz tu : http://www.cerbermail.com/?4589b6Uox1

Data: 2011-07-15 10:35:59
Autor: Tomasz Sójka
Próba kondycji:)
Dnia Fri, 15 Jul 2011 08:10:08 +0200, Grzegorz napisał(a):

Hello __Maciek !:

Acha, jeżeli zamierzasz dopiero kupić rower, to niech Ci nie przyjdzie
do głowy kupienie "roweru" z supermarketu. To nie rower tylko atrapa i
niestety zepsuje się zanim jakiekolwiek postępy zrobisz. Prawdziwe
rowery kupuje się w sklepach rowerowych i ich cena zaczyna się
niestety od ok. 1200zł (firmy robiące normalne rowery to np. Merida,
Giant, Kross, Unibike). Do tego trzeba doliczyć dobre zapięcie,
koniecznie typu U-Lock (ok. 200zł), polecane firmy jeżeli o to chodzi
to Kryptonite, Abus. Jeżeli dalej masz chęć jednak kupić rower za
299zł z supermarketu to przeszukaj archiwum grup i internet pod hasłem
"makrokesz" - dokładnie takim...

Oj przesadzasz - rowery marketowe do amatorskiej turystyki nie są złe, choć wymagana jest znajomość podstaw naprawy i regulacji. Wiem - miałem w domu chyba ze 3 takie.

Ale jest inna opcja - tani rower ze sklepu rowerowego, za kilkaset zł. Niezbyt lekki, nie na wyczynowe jazdy, ale dla amatora OK. Też mam taki w domu (choć nie mój) i nie można narzekać.

Witam!
W ostatni łykend po dłuższej przerwie rowerowej objeżdżałem ze znajomymi
Góry Izerskie, i z pewnym zdziwieniem (przyjemnym) stwierdziłem że mój
chyba ponad 10-letni rowerek (jeszcze przed-v-brejkowy) wciąż daje radę i
jest bezawaryjny. ZTCP to podstawą jest dobra rama i dobry osprzęt, reszta
ma mniejsze znaczenie. Osobiście wolę CroMo od Alu, chyba że budżet jest
większy od kilku tysięcy ;)
Co do taniego roweru, nawet ze sklepu rowerowego, no to chyba tylko do
celów zakupowo-treningowych po względnie płaskim terenie się takie nadają;
gdyby wjechać takim w teren, dość szybko koszty serwisu mogłyby zjeść zysk
w zakupie...
Pozdrawiam Tomek

Data: 2011-07-15 23:38:12
Autor: __Maciek
Próba kondycji:)
Fri, 15 Jul 2011 10:35:59 +0200 Tomasz Sójka <t_sojka@02.pl> napisał:

W ostatni łykend po dłuższej przerwie rowerowej objeżdżałem ze znajomymi
Góry Izerskie, i z pewnym zdziwieniem (przyjemnym) stwierdziłem że mój
chyba ponad 10-letni rowerek

Ja ujeżdzam Rometa z 1995 (wtedy jeszcze rowery Romet były pordukowane
w Polsce), na osprzęcie Tourney, również nie narzekam, ale jeżdżę
tylko po mieście i terenach typu Las kabacki i okolice. Gór to ten
rower nigdy nie widział. Makrokesza bym jednak nie kupił. Za dużo
słyszałem  na temat tego jak krótki jest żywot takich rowerków i
domyślam się (na podstawie kontaktów z innymi tandetnymi produktami)
że nie są to jakieś wymysły. Ja jestem zbyt biedny żeby kupować tanie
rzeczy. Gdybym miał kupować nowy rower, to wolałbym dozbierać i kupić
jednak jakiś niedrogi ale markowy, czyli w okolicach tych 1200zł, a
nie chłam który się zaraz zepsuje (podobno w serwisach rowerowych nie
chcą się nawet do tego dotykać, ciekawe dlaczego? :-) ).

Data: 2011-07-15 10:25:23
Autor: Jarek Kardasz
Próba kondycji:)
Dnia Fri, 15 Jul 2011 04:43:31 +0200, __Maciek napisał(a):

Ja, gdy jestem
wypoczęty i w dobej formie jestem w stanie w sposób ciągly uzyskiwać
na asfalcie 30km/h (i tak się od czasu do czasu na światłach gdzieś
stoi więc nie jest to takie ciągłe, poza może ścieżką do Powsina :-)
). W gorsze dni ok. 27km/h. Poniżej 26km/h oznacza już stan awaryjny.
Nie wiem po co tak zarzynać się. Nie wystarczy jak normalny człowiek po
prostu pojechać gdzieś sobie i tyle? Aktywność jest ważna, ale moim zdaniem
wystarczy systematyczna i niemęcząca (spacery, wędrówki, rower "na lekko")
itp.
Nigdy przed jakimkolwiek wyjazdem w góry nie trenowałem (nawet na myśl mi
nie przyszło, aby coś takiego robić). Mimo tego, w górach, nie potrzebuję
żadnych dni na rozruszanie się - od razu mogę ruszać na szlak i iść tak bez
bólu przez 12 godz. i więcej, pokonując z plecakiem nawet ok. 1500 m
przewyższenia. I uważam, że przeciętny, zdrowy człowiek jest w stanie tyle
chodzić bez wcześniejszych treningów, co zauważyłem również u znajomych,
którzy również na codzień nie mają czasu na treningi. Natomiast, co
ciekawe, część osób trenujących, mimo tego ma problemy z długim marszem i
długą trasą. Myślę, że na rzeczy może być odpowiednie gospodarowanie
energią, tak aby starczyło jej na całodniową aktywność. Na pewno zależy też
od odpowiedniego, równego tempa, odpowiednich postojów, jedzenia i picia.


--
Pozdrawiam
Jarek Kardasz
-- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- -- --
DOLOMITY - via ferraty - informacje praktyczne
-- > http://jarekkardasz.republika.pl/dolomity/

Data: 2011-07-15 23:27:51
Autor: __Maciek
Próba kondycji:)
Fri, 15 Jul 2011 10:25:23 +0200 Jarek Kardasz <emalia@w.stop.ce>
napisał:

Nie wiem po co tak zarzynać się. Nie wystarczy jak normalny człowiek po
prostu pojechać gdzieś sobie i tyle?

Ale ja po prostu lubię zapierdalać ;-)
(http://www.youtube.com/watch?v=bdcKkc1z7lM)
Dla mnie taka jazda jest normalna, nie forsuję się jakoś tak żeby
zdechnąć po 30s (tak to pewnie i pod 40km/h bym wykręcił). I naprawdę,
lubię jeździć na rowerze z taką prędkością, jazda poniżej 25km/h mnie
jakoś drzaźni. Lubię używać swoich mięśni i reszty ciała.


Aktywność jest ważna, ale moim zdaniem
wystarczy systematyczna i niemęcząca (spacery, wędrówki, rower "na lekko")

No pain no gain ;-) Spoko, ja też nie mam w tym zamiarów czytsto
treningowych, jeżdżę dla przyjemności, ale utrzymanie formy jest
pewnym skutkiem ubocznym którego jestem świadom i go wykorzystuję.
Poza tym jazda na rowerze pozwala mi na bieżąco kontrolować w jakiej
jestem formie.


Nigdy przed jakimkolwiek wyjazdem w góry nie trenowałem (nawet na myśl mi
nie przyszło, aby coś takiego robić).

No specjalnie w tym celu na kilka dni przed wyjazdem to pewnie że nie,
ale świadome utrzymywanie formy (jednak też z myślą o górach) przy
pomocy (prawie) całorocznej jazdy na rowerze, jak najbardziej.


Mimo tego, w górach, nie potrzebuję
żadnych dni na rozruszanie się - od razu mogę ruszać na szlak i iść tak bez
bólu przez 12 godz. i więcej, pokonując z plecakiem nawet ok. 1500 m
przewyższenia.

Jasne że tak można, ale tak czy inaczej pełną formę do chodzenia
rozwija się właśnie po 1-2 dniach wycieczek. Ruch w mieście
(jakikolwiek) nie pozwala na 100% utrzymanie formy górskiej. Ciało
musi to sobie przypomnieć, dlatego też staram się na początku nie
rzucać jak szczerbaty na suchary, bo to najprostszy sposób do tego
żeby się szybko skasować. natomiast stopniowe rozruszanie lekkimi
wycieczkami (np. na Kościelec) jest jak najbardziej odpowiednim
sposobem. Poza tym zawsze po przyjeździe jestem po długiej podróży
pociągiem, a jakoś nie umiem w pociągu spać. Nie żebym się bał czy
coś, ale jakoś radość z wyjazdu i nowej sytuacji działa na mnie w ten
sposób że poprostu nie zasypiam, a niewyspanie jednak robi swoje.

ciekawe, część osób trenujących, mimo tego ma problemy z długim marszem i
długą trasą.

Nie mam z tym problemów, ale stopniuję obciążenie i tyle.

Data: 2011-07-15 10:56:38
Autor: Stan
Próba kondycji:)
W dniu 2011-07-15 04:43, __Maciek pisze:

Acha, jeżeli zamierzasz dopiero kupić rower, to niech Ci nie przyjdzie
do głowy kupienie "roweru" z supermarketu. To nie rower tylko atrapa i
niestety zepsuje się zanim jakiekolwiek postępy zrobisz.

Uwielbiam takie teksty. Wynika z nich, że jak ktoś nie ma kilku tysięcy złotych na starcie to nie ma co w ogóle się brać za jazdę na rowerze. Nawet jak zamierza 2-3 razy w miesiącu pojechać w weekend na krótką wycieczkę za miasto.
Żeby nie było nie w temacie grupy, to taki sam problem stoi przed potencjalnymi (młodymi - czyli zazwyczaj bez większego budżetu) górołazami. No bo jak pójść na letni spacer w Beskidy bez szpeju za dobrych parę tysięcy.
Nie dajmy się zwariować. Ja zjeździłem dobrych parę tysięcy kilometrów na rowerze supermarketowym - nie po górach, ale wszystkie inne krajobrazy, asfaltem i poza, i obyło się bez większych awarii. Czasem spadł łańcuch, raz się koło wykrzywiło i trzeba było wymienić, ale to normalne. Praktycznie wszystko za co się brałem (góry, rower, skitur) zaczynałem z tanim kiepskim sprzętem, bo na lepszy mnie nie było stać a chciałem "jeździć". Z czasem dopiero przyszło kompletowanie droższego, lepszego sprzętu.
Oczywiście wygodnie jest mieć fajny sprzęt, na którym można sobie pozwolić na dużo więcej, ale bez przesady. Często też ludzie z gorszym sprzętem mają lepszą kondycję i są "twardsi", bo nie mają takiego komfortu jak ci dysponujący szpejem za grube tysiące.

Data: 2011-07-15 02:37:46
Autor: Jacek G.
Próba kondycji:)
On 15 Lip, 10:56, Stan <stas...@test.com> wrote:
W dniu 2011-07-15 04:43, __Maciek pisze:
Nie dajmy się zwariować. Ja zjeździłem dobrych parę tysięcy kilometrów
na rowerze supermarketowym - nie po górach, ale wszystkie inne
krajobrazy, asfaltem i poza, i obyło się bez większych awarii. Czasem
spadł łańcuch, raz się koło wykrzywiło i trzeba było wymienić, ale to
normalne. Praktycznie wszystko za co się brałem (góry, rower, skitur)
zaczynałem z tanim kiepskim sprzętem, bo na lepszy mnie nie było stać a
chciałem "jeździć". Z czasem dopiero przyszło kompletowanie droższego,
lepszego sprzętu.
W sumie mam podobne podejście, ale nie ze wszystkim co napisałeś się
zgadzam. Co innego turystyka piesza, która z definicji nie wymaga
żadnego specjalnie zaawansowanego technicznie sprzętu - prócz może
butów, które zawsze były ważne - inne sprzęty jedynie podnoszą
komfort, wygodę. Ale jeśli w grę wchodzi z definicji jakaś technika/
technologia jak w przypadku roweru, to zgadzam się z opinią, że lepiej
kupić coś firmowego niż noname z marketu. I nie trzeba wcale kilku
tys. - do 1000 (nawet za 700 - 800 zł) można kupić prosty rowerek
firmowy na prostym osprzęcie, ale przynajmniej z gwarancją solidnego
wykonania i doboru prostych, ale dobrej jakości części. Znajoma
dwukrotnie kupowała rower typu marketowego i widziałem jak to działa,
a raczej nie działa - hamulce z tworzywa, nie dające się wyregulować,
przerzutki nie działały, pedały się odkręcały. Nawet na spacery po
parku było z tym więcej kłopotów niż przyjemności z jazdy. Nie da się
zrobić roweru za 150 - 300 zł z przyzwoitej jakości materiałów i
jeszcze na tym zarobić.
A co do treningów, to też nie lubię i nie mam kiedy jakoś specjalnie
trenować. Same wyjazdy są jednocześnie "treningiem" (choć nie traktuję
ich oczywiście sportowo).
I jeszcze jedna uwaga - rower jest fajny, ale daje nieco "inny rodzaj"
kondycji niż chodzenie pieszo. Inne partie mięśni pracują i w inny
sposób. Np. te odpowiedzialne za schodzenie z góry, na rowerze chyba
trudno wytrenować.
--
Jacek G.

Data: 2011-07-15 21:17:36
Autor: Zbynek Ltd.
Próba kondycji:)
Jacek G. napisał(a) :
I jeszcze jedna uwaga - rower jest fajny, ale daje nieco "inny rodzaj"
kondycji niż chodzenie pieszo. Inne partie mięśni pracują i w inny
sposób. Np. te odpowiedzialne za schodzenie z góry, na rowerze chyba
trudno wytrenować.

Sam doświadczyłem tego "innego rodzaju" kondycji. Jak nie biegałem,
ale bardzo dużo jeździłem rowerem. 100 m szybki bieg do autobusu
skutkował 3 dniowymi zakwasami.
No i ogólnie - jeden rodzaj ćwiczeń doskonale nam poprawia kondycję
do wykonywania tego jednego rodzaju ćwiczeń. Do niczego innego nie
pomoże w tym samym stopniu.

--
Pozdrawiam
   Zbyszek
PGP key: 0x5351FDE3

[Człowiek zaczyna używać dopiero wtedy rozumu, gdy kończą mu się
wszystkie możliwości.]

Data: 2011-08-31 06:44:09
Autor: Piotr Adamski
Próba kondycji:)
W dniu 11-07-15 21:17, Zbynek Ltd. pisze:
Jacek G. napisał(a) :
I jeszcze jedna uwaga - rower jest fajny, ale daje nieco "inny rodzaj"
kondycji niż chodzenie pieszo. Inne partie mięśni pracują i w inny
sposób. Np. te odpowiedzialne za schodzenie z góry, na rowerze chyba
trudno wytrenować.

Sam doświadczyłem tego "innego rodzaju" kondycji. Jak nie biegałem,
ale bardzo dużo jeździłem rowerem. 100 m szybki bieg do autobusu
skutkował 3 dniowymi zakwasami.
No i ogólnie - jeden rodzaj ćwiczeń doskonale nam poprawia kondycję
do wykonywania tego jednego rodzaju ćwiczeń. Do niczego innego nie
pomoże w tym samym stopniu.


Potwierdzam. Rower to taki bezpieczny trening wytrzymałościowy, bieg to już całkiem inna bajka, szczególnie w lesie, wzmacniasz się nie tylko wydolnościowo, ale dolne partie nóg inaczej pracują niż na bieżni, i dzięki temu odwdzięczają się mniejszą ilością kontuzji (wszystko z umiarem oczywiście).

Data: 2011-07-15 20:57:53
Autor: Maurice de Poszepszynski
Próba kondycji:)
Użytkownik - __Maciek napisał:
Thu, 14 Jul 2011 10:32:41 +0000 (UTC) "Andrzej J."
<teglers@gazeta.SKASUJ-TO.pl>  napisał:

Chodzenie, bieganie po schodach lub po prostu wchodzenie na taboret/krzesło
etc. Wiec rano przebiegłem jakieś 3-4km(asfalt). Po pracy powchodziłem sobie
na taki stołek o wysokości prawie 50cm. Jednego dnia 250 razy, drugiego 500,
[...]
mam, a wiem, że powininem dbać o nią na bierząco albo z 3 miesiące wcześniej
zacząć, ale cóż...

OMFG aleś traumatyczne ćwiczenia wybrał. Zamiast takich dziwactw
polecam rower. Przyjemne, nie nudzi się

Wy to naprawdę bierzecie serio? Bo ja im bardziej się w głębiam w treść tego postu, tym bardziej nabieram przekonania, że ktoś sobie robi jaja.
W koncus sezon ogórkowy.

--
Wendy! I'm home.

Data: 2011-07-15 21:13:40
Autor: Zbynek Ltd.
Próba kondycji:)
Maurice de Poszepszynski napisał(a) :
Użytkownik - __Maciek napisał:
Thu, 14 Jul 2011 10:32:41 +0000 (UTC) "Andrzej J."
<teglers@gazeta.SKASUJ-TO.pl>  napisał:

Chodzenie, bieganie po schodach lub po prostu wchodzenie na taboret/krzesło
etc. Wiec rano przebiegłem jakieś 3-4km(asfalt). Po pracy powchodziłem sobie
na taki stołek o wysokości prawie 50cm. Jednego dnia 250 razy, drugiego 500,
[...]
mam, a wiem, że powininem dbać o nią na bierząco albo z 3 miesiące wcześniej
zacząć, ale cóż...

OMFG aleś traumatyczne ćwiczenia wybrał. Zamiast takich dziwactw
polecam rower. Przyjemne, nie nudzi się

Wy to naprawdę bierzecie serio? Bo ja im bardziej się w głębiam w treść tego postu, tym bardziej nabieram przekonania, że ktoś sobie robi jaja.
W koncus sezon ogórkowy.

Bo ja wiem? Różną wiedzę ludzie posiadają. I stąd zadają czasem
dziwne pytania. Wcale nie głupie. Chociaż czasem tak, co też nie
musi świadczyć o prowokacji.
Taboret jest śmieszny? Dla mnie nie. Środek zastępczy. Jak wiele
innych. A co, miał sobie stepper kupić i włazić 30 000 razy, żeby
uzyskać podobny efekt? ;-)

--
Pozdrawiam
   Zbyszek
PGP key: 0x5351FDE3

[Człowiek zaczyna używać dopiero wtedy rozumu, gdy kończą mu się
wszystkie możliwości.]

Data: 2011-07-15 23:41:30
Autor: __Maciek
Próba kondycji:)
Fri, 15 Jul 2011 20:57:53 +0200 Maurice de Poszepszynski
<strejndzer.in@dze.najt> napisał:

Wy to naprawdę bierzecie serio?

Oczywiście, a co w tym dziwnego? Też jeszcze 10 lat temu nie miałem
dobrej kondycji ani żadnej wiedzy na temat tego jak się ją rozwija,
utrzymuje i na ile można sobie pozwolić w danym momencie.

Data: 2011-07-15 21:17:03
Autor: noy
Próba kondycji:)

No i co ja mogę powiedzieć o swojej kondycji? Na jej poprawę to czasu nie
mam, a wiem, że powininem dbać o nią na bierząco albo z 3 miesiące  wcześniej
zacząć, ale cóż...


Mieszkam w górach, biegam 30-40 km tygodniowo ( raczej wybieram płaskie  odcinki) i spróbowałem pobiegnąć 3 km w górę i 3 w dół różnica 300m i co w  połowie góry byłem juz mega wypruty a nogi bolały mnie poźniej ponad  tydzień.
A 5 lat temu paliłem paczkę fajek dziennie,a jak przebiegłem 400m po  równym to serce chciało wyskoczyć, ale robiłem górki do 5000 m..n.p.m.
I teraz co mam powiedzieć o swojej kondycji, albo czy jak paliłem byłem w  lepszej formie?
Trzeba ćwiczyć a góry i życie  zweryfikują nasze parametry.

Data: 2011-07-23 11:16:53
Autor: J.F.
Próba kondycji:)
Dnia Thu, 14 Jul 2011 10:32:41 +0000 (UTC), Andrzej J. napisał(a):
Dostałem nagłą propozycję zabrania się w góry by połazić. No i czy ja dam radę? A jadę w tatry wysokie słowackie. No i co ja mogę powiedzieć o swojej kondycji? Na jej poprawę to czasu nie mam, a wiem, że powininem dbać o nią na bierząco albo z 3 miesiące wcześniej zacząć, ale cóż...

to od towarzystwa zalezy.
Tatry sa dla ludzi, dla zwyklych ludzi, sa szlaki strome, sa plaskie,
sa nawet wyciagi rozne, tylko dla jedni chetnie sobie pospaceruja z
niedojda, a dla innych bedziesz nieznosnym obciazeniem.

Oczywiscie musisz brac poprawke - nie bedzie tak ze "wstaniemy o 10-tej,
wyjdziemy o 12, na Rysy wejdziemy w 4h" (czego zreszta nie polecam z innych
przyczyn), szczyt to zreszta nie problem, najwyzej im powiesz zeby pognali
wlasnym tempem a ty nie zdazysz, gorzej z jakimis przelajowymi szlakami. Choc w Tatrach szlaki gesto, mozesz sobie skrocic trase i podjechac
kolejka.
Gorzej jak towarzystwo sobie wymysli na Gerlach z przewodnikiem - wtedy
cala grupa idzie razem.

J.

Data: 2011-07-23 16:20:41
Autor: __Maciek
Próba kondycji:)
Sat, 23 Jul 2011 11:16:53 +0200 "J.F." <jfox_xnospamx@poczta.onet.pl>
napisał:

Oczywiscie musisz brac poprawke - nie bedzie tak ze "wstaniemy o 10-tej,
wyjdziemy o 12, na Rysy wejdziemy w 4h" (czego zreszta nie polecam z innych
przyczyn)

Ale nie polecasz późnego wstawania czy wchodzenia na Rysy w 4h?
Ja też lubię długo spać :-)

Gorzej jak towarzystwo sobie wymysli na Gerlach z przewodnikiem - wtedy
cala grupa idzie razem.

I przewodnik zwykle zapier... podobno bo chce w ciągu dnia oblecieć
jak najwięcej grup.

Próba kondycji:)

Nowy film z video.banzaj.pl więcej »
Redmi 9A - recenzja budżetowego smartfona