Użytkownik "Marek" <wdemski@onet.pl> napisał w wiadomości news:jjftja$8bn$1news.mm.pl...
Witajcie!
Mam taki oto problem. W zeszłym roku założyłem w samochodzie instalację LPG. Wybrałem w tym celu zakład znajdujący się niedaleko miejsca zamieszkania, żeby w okresie "chorób dziecięcych" nowej instalacji mieć blisko. Niestety, na początku tego roku gazownik, który w tym warsztacie pracował, zwolnił się. Warsztat dalej funkcjonuje, ale tylko w zakresie ogumienia. Nowego gazownika nie ma. Kłopot w tym, że pojawiła się usterka instalacji. Pani kierowniczka w warsztacie "załatwiła" mi warsztat zastępczy - gdzieś pod Radzyminem. Kto jest z Warszawy ten wie, że z Ursynowa, to raczej spory kawałek. Pani kierownik tłumaczy to tym, że przecież firma mogłaby się np. przenieść. Czy jednak w sytuacji, gdy się nie przeniosła, działa nadal w tym samym miejscu, można ode mnie wymagać, żebym dygał przez całe miasto i jeszcze pół drogi tyle, za własne pieniądze, w czasie pracy? Czy pani kierowniczka nie powinna "ściągnąć" speca do siebie? Co o tym sądzicie? Czy jest to kwestia wyłącznie dobrej woli pani kierowniczki, czy też w jakiś sposób prawo wymusza określone rozwiązanie?
Miejscem spełnienia świadczenia gwarancyjnego jest siedziba firmy, a zatem to ich sprawa, jak sobie to załatwi. Mogą Ci zapłacić za dojazd gdzie indziej. Mogą wziąć lawetę, albo osobiście pojechać (za Twoją zgodę) do tamtego warsztatu. Z tym, że musisz sie liczyć ze zwłoką, bo to bedzie trwało. Przepisy nie precyzują jak szybko mają naprawić, więc zostawisz im samochód i odbierzesz za kilka dni naprawiony. Czasem łatwiej wyjdzie jechać osobiście samemu. Ale wybór należy do Ciebie.
|