Lektura projektu PiS pozwala stwierdzić, że nawet jego autorzy podchodzą do niego dość swobodnie i z pewną nonszalancją, słowem - nie traktują go do końca poważnie.
Artykuł 14 głosi wprawdzie, że "język polski, jako podstawowy element narodowej tożsamości i dobro kultury, jest językiem urzędowym i podlega ochronie", ale ortografię gwałci już preambuła, w której czytamy o "ponad tysiącletnich dziejów związanych z chrześcijaństwem". Powinno być "ponadtysiącletnich", chyba że przywódcy PiS chcą mocą konstytucji zreformować słowniki i przejść do historii jako wielcy językoznawcy.

Mamy też przedziwne pomieszanie terminów. Artykuł 105 grozi Sejmowi, że prezydent go rozwiąże, jeśli posłowie nie uchwalą złożonej przez niego ustawy (przyjętej uprzednio w referendum).

Wątpliwe jednak, by posłowie się przestraszyli, skoro ten sam artykuł daje im na uchwalenie takiej ustawy, uwaga!, aż 90 miesięcy. Czyli 7,5 roku, co daje prawie dwie kadencje!

Nieco mniej, bo zaledwie 60 miesięcy (5 lat), projekt daje premierowi na wniosek do prezydenta o odwołanie ministra, który podał się do dymisji (art. 121).

PiS-owi chodziło zapewne o dni, nie miesiące. To niby drobiazgi, ale jak traktować inne liczby projektu? Senatorów ma być 50? A może 5000?

Partia, która rocznie dostaje kilkadziesiąt milionów z budżetu, powinna wysupłać coś na eksperta, jeśli własnymi siłami nie jest w stanie bez błędów napisać ważnego rzekomo projektu.




http://wyborcza.pl/1,75968,7460851,PiS_gwalci_ortografie.html


Przemek

--
 Reakcja Owsiaka była natychmiastowa. - Rozliczamy się, ojcze. To ojciec się nie rozlicza i, mówiąc krótko, przewala kasę - grzmiał Owsiak podczas konferencji prasowej. W ten sposób odniósł się do zarzutów jakie padły w jednej z audycji stacji z Torunia. Jeden z prowadzących próbował udowodnić, że WOŚP nie działa charytatywnie.