Po zapoznaniu się z aktem oskarżenia Sąd Rejonowy w Sopocie zwrócił go prokuraturze do uzupełnienia. Zdaniem wiceprezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku Rafała Terleckiego uzasadnienie zwrotu jest "miażdżące" dla prokuratury.
Nie zbadano na przykład wiarygodności nagrań zrobionych przez Sławomira Julkego, a stenogramy nagrań są niepełne. Do tego sporządzono sprzeczne ze sobą wersje stenogramów. Potrzebne też są dodatkowe opinie biegłych - mówi Terlecki. - Na niektóre braki zwraca zresztą uwagę sam prokurator, tłumacząc to brakiem czasu. To kuriozalne. Sąd nie jest miejscem, w którym zbiera się dowody, to jest zadanie prokuratury. W sądzie podejmuje się decyzje.



Prokuratura zajmuje się sprawą prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego od lipca 2008 r.

Szef Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Ireneusz Tomaszewski: - Komentować decyzji sądu publicznie nie będę. Niemniej mogę powiedzieć, że w tej chwili prokurator prowadzący sprawę pisze zażalenie. Jednym słowem: nie zgadzamy się z tą decyzją i chcemy, by sprawę jeszcze raz rozpatrzył sąd wyższej instancji.

Prokuratura stawia Karnowskiemu sześć zarzutów. Najważniejszy jest ten, od którego zaczęła się cała sprawa - żądanie dwóch mieszkań w zamian za korzystną decyzję w sprawie nadbudowy piętra nad mieszkaniem Sławomira Julkego w Sopocie. Biznesmen przedstawił nagranie rozmowy z Karnowskim. Okazało się, że Julke zniszczył dyktafon, na którym nagrywał. Karnowski twierdzi, że to dowód na manipulację.

Drugi, trzeci i czwarty zarzut korupcyjny dotyczy współpracy z dilerem samochodowym Włodzimierzem G. Prokuratorzy uważają, że prezydent przyjął od niego korzyści majątkowe w wysokości ok. 57 tys. zł. Włodzimierz G. miał sprzedać prezydentowi Sopotu trzy auta po zaniżonej cenie i za darmo je serwisować.

Piąty zarzut dotyczy relacji z przedsiębiorcą Marianem D. Tu łapówką miały być bezpłatne usługi budowlane na posesji prezydenta. Oszacowano je na 2 tys. zł.



- Prokurator przez dwa lata nie zrobił nic, by sprawdzić wiarygodność swojego głównego świadka. Nie przyjmował moich argumentów - mówi Karnowski. - Powtórzę: Sławomir Julke jest kłamcą i oszczercą. Dyktafon, najważniejszy dowód, zniszczył. Nagrania preparował, przegrywając je z jednego urządzenia na drugie. Niewyjaśnione jest też, jak on, skromny biznesmen, kupił jedną z najdroższych nieruchomości w Sopocie. No i dlaczego on, działacz Platformy, zaczął nagle nagrywać polityków tej partii.




Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,8113503,Karnowski_znow_tylko_podejrzany.html#ixzz0t4JgUhTF



Przemysław Warzywny

--

"Skąd jednak wziął się ten autentyczny tragizm Kaczyńskiego? W 1990 czy 1991 roku, jeszcze jako "żoliborski konserwatysta", chciał być przywódcą polskiej inteligencji, skuteczniejszym od Adama Michnika. Zamiast tego stał się ostatecznie populistycznym liderem, skuteczniejszym od Andrzeja Leppera".